Antynatalizm

wrogość do prokreacji, zwłaszcza ludzkiej

Antynatalizm – stanowisko etyczne przypisujące negatywną wartość ludzkiej prokreacji. Antynataliści argumentują, że ludzie powinni zrezygnować z prokreacji, ponieważ jest ona moralnie zła. Cytaty są ułożone alfabetycznie według nazwisk i haseł kluczowych.

A B C Ć D E F G H I J K L Ł M N O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

Żartobliwy rysunek kobiety bijącej parasolem bociana, przynoszącego jej dziecko
  • Uważam swoją egzystencję za całkowicie zbędną. Niezależnie od tego, jak ona przebiegała: co dobrego czy złego w tym czasie przeżyłam – już jako dziecko odczuwałam zmuszanie kogoś do zaistnienia jak absurdalne nadużycie. Powinno się każdego pytać, czy nie wolałby, żeby go po prostu nie było. I mnie by właśnie nie było.
    • Autor: Ilse Aichinger, Niewiarygodne podróże, 2007 (2003), tłum. Emilia Bielicka
  • Moja matka była lekarzem i często byłam świadkiem, jak ludzie czasem przez cały tydzień umierali: to były sposoby umierania. Myślałam wtedy, jakie to niesprawiedliwe na zakończenie egzystencji, której się wcale nie pragnęło. Umieranie jest procesem cielesnym. A ciało, które reaguje w sposób zwierzęcy, broni się wszelkimi siłami, rozpaczliwie.
    • Autor: Ilse Aichinger, Niewiarygodne podróże, 2007 (2003), tłum. Emilia Bielicka
  • Wśród ludzi zawsze znajdą się cierpiący w sposób nie do opisania. Fakt ten rozważany nie tylko przez Schopenhauera i tak zwanych pesymistów, powinien skłonić każdą gotową podjąć rozważania filozoficzne osobę do uważnego przyjrzenia się chociażby samemu dwudziestemu wiekowi. Jak dotąd nikomu nie udało się wykazać, że niewyobrażalne, a mimo to doświadczane przez istoty ludzkie niezliczoną liczbę razy cierpienie, czy to w Auschwitz, czy gdziekolwiek i kiedykolwiek indziej, jest kompensowane przez przeszłe bądź przyszłe szczęście samych cierpiących lub kogokolwiek innego.
    • Autor: Karim Akerma, Verebben der Menschheit?: Neganthropie und Anthropodizee, 2000
  • Tylko poprzez względną lub całkowitą bezdzietność skutkującą zanikaniem ludzkości, jest w stanie dokonywać się to, co można by nazwać – zapożyczając z greckiego mitu – buntem Syzyfa. Może on porzucić swą pracę, ale nie po to, by popełnić samobójstwo, tylko w wyniku niepłodzenia dzieci, które w przeciwnym razie zajmą jego miejsce. Dzięki temu, w pewnym momencie nie byłoby już nikogo, kto wtaczałby i tak staczający się na powrót kamień. Mówiąc językiem dalekiego wschodu: dzięki powstrzymaniu się od płodzenia, koło cierpienia zaczęłoby tracić swój impet, aż w końcu całkiem by się zatrzymało.
    • Autor: Karim Akerma, Verebben der Menschheit?: Neganthropie und Anthropodizee, 2000
  • Choć istnieje wiele odpowiedzi na pytanie, jak ludzie mają żyć, niewielu myślicieli zastanawiało się nad tym, czy rzeczywiście moralne jest powoływanie ludzi do życia. Antynatalizm podważa to, co wydaje się oczywiste: to, że ludzie powinni być poczynani i rodzeni.
  • Człowiek, który płodzi dziecko
    – sprawia, że inny człowiek – jego własne dziecko – musi umrzeć. Lecz ogólnie przyjęta zasada etyczna brzmi: nie postępuj tak, by poza sytuacją zagrożenia życia inny człowiek musiał umrzeć w wyniku twych działań;
    – sprawia, że inny człowiek – jego własne dziecko – musi być świadkiem śmierci dziadków, rodziców i innych licznych krewnych, przyjaciół i zwierząt domowych;
    – daje do zrozumienia, że zgadza się z dotychczasowym przebiegiem historii ludzkości i aktualnym stanem społeczeństwa. Uznaje, że wszyscy inni ludzie mogą również płodzić dzieci, co prowadzi do kontynuacji biegu historii w nieokreśloną przyszłość;
    – sprawia, że inny człowiek zmuszony jest po około 10 latach szkoły i kilku egzaminach do aktywności zawodowej, zadowalającej nielicznych i rzadko zaspokajającej potrzebę kreatywności;
    – nie decyduje się na konkretnego człowieka (co robi osoba, która adoptuje dziecko i je w ten sposób akceptuje), tylko wybiera niewiadomą, która powstaje z nieprzewidywalnej genetycznej loterii rekombinacji. Tym w gruncie rzeczy biologicznie jest własne dziecko.
  • Ten, kto myśli o potomstwie, niech zatrzyma się na chwilę i zada sobie pytanie, czy na pewno jest gotowy skazać własne dziecko na często długie i uwłaczające chorowanie w domu opieki? Myśl o własnym potomstwie musi znieść wyobrażenie starzejącego się dziecka w domu spokojnej starości.
  • „Skoro życie jest tak straszliwe, to dlaczego większość go sobie nie odbiera?” – tak brzmi zarzut często stawiany antynatalizmowi. Powodem jest to, że nasza konstrukcja biologiczno-psychiczna (strach przed śmiercią!) większości ludziom utrudnia, a wręcz uniemożliwia zakończenie życia na życzenie. Jeśli ktoś już istnieje, zwykle chce żyć dalej – dopóki ból stanie się nie do zniesienia. Ale to pragnienie nie pochodzi z naszej woli, lecz jest nam narzucane – najpierw przez działania rodziców, potem przez wymagania własnego ciała, które zmuszają do dalszego życia nawet w beznadziejnych sytuacjach.
  • Czy etyka antynatalistyczna jest w pełni utopijna? Nie. Sukces antynatalizmu nie nastąpiłby dopiero w momencie pokojowego i dobrowolnego wymarcia ludzkości. Już każda jednostkowa decyzja o nieposiadaniu potomstwa jest ogromnym sukcesem, bo oznacza, że jeden człowiek mniej narażony jest na wszystko, o czym mowa powyżej. Punktem wyjścia nie jest abstrakcyjna „ludzkość”, tylko ludzka jednostka. Ale każda osoba, która zdecyduje się na brak potomstwa, wybrała — jeśli jej decyzja się upowszechni — wymieranie ludzkości. I nawet gdyby każda kobieta wydała na świat jeszcze jedno dziecko, ludzkość wymarłaby w ciągu kilku stuleci.
  • Poprzez sterylizację można zapobiec sytuacji, że zwierzęta pobudzane impulsami natury wciąż wprowadzają nowe potomstwo w krąg narodzin, zakażeń pasożytami, starzenia się, chorowania i umierania, jedzenia i bycia pożartym. Najważniejszym zadaniem jest sterylizacja zdziczałych zwierząt domowych, w szczególności zaginionych lub bezdomnych kotów, które zdane same na siebie często nie znajdują wystarczająco dużo pożywienia.
  • Kto prokeruje, jest samolubnym powielaczem własnego ego. Z drugiej strony, kto decyduje się na adopcję, ma możliwość pokazania czym jest prawdziwy altruizm.
    • Autor: Karim Akerma, Antinatalismus – Ein Handbuch, 2017
  • Bez Boga jasne jest, że i teodycei już nie potrzeba. To znaczy, nie ma już dłużej sensu pytać o rzeczy takie jak „dlaczego Bóg pozwala na tak wiele cierpienia?” lub „czy nie byłoby lepiej – skoro stworzenie innego świata niż ten głęboko niedoskonały nie było możliwe – gdyby Bóg w ogóle zrezygnował ze stworzenia świata i człowieka?” Jednakże nowoczesność pozbyła się pragnienia teodycei, nie dostrzegając, że robiąc to, obarczyła się obowiązkiem wprowadzenia antropodycei na jej miejsce. Antropodycea przyjmuje formę równoległego, ale zmodyfikowanego pytania: jak można, w obliczu całego tego cierpienia doświadczanego w przeszłości, teraźniejszości i czekającego na swoje urzeczywistnienie w przyszłości, usprawiedliwić tworzenie kolejnych ludzi przez ludzi?
    • Autor: Karim Akerma, Antinatalismus – Ein Handbuch, 2017
  • Zaczynasz istnieć, surowa galaretko,
    I rośniesz, w swojej ciszy, tak bardzo,
    Że to naturalne, iż pewnego dnia płacz
    Wydobywa się z nabranego przez ciebie kształtu!
    Woda łączy się z gołą ziemią,
    Zwycięża kamień, zanurza go w sobie... strach
    przyprawia ducha o konwulsje, a jednak
    Twój rozwój trwa!
    Aż, ludzka galaretko, przestajesz się rozwijać
    I w nieokreślonych retrogradacjach
    Powracasz do starego spokoju nieistnienia!...
    Aż nastaje nicość!... O, zarodku, to ku niej powinieneś
    Sięgać, tak jak zarodki innych istot
    Sięgają ku wielkiemu nieszczęściu istnienia!
    • Autor: Augusto dos Anjos, A um Gérmen, 1941 (1900-1914)
  • Świadom jestem, że niektórzy szemrają: co jeśli, pytają, wszyscy ludzie powstrzymają się od kontaktów płciowych, w jaki sposób ludzkość będzie nadal istnieć? Oby tylko zrobili to z myślą o innych w sercach, w dobrej wierze i szczerze wierząc w Boga, a znacznie szybciej wypełni się Miasto Boże i nastanie koniec świata.
    • Autor: Augustyn z Hippony, Nicene and Post-Nicene Fathers: First Series, Volume III St. Augustine: On the Holy Trinity, Doctrinal Treatises, Moral Treatises, 2007
  • Panna Barnes postrzegała życie i podtrzymywanie go za błąd; bycie żywą to błąd, a poprzez prokreację, powiększa się ten błąd i tworzy jeszcze więcej tragedii i bólu.
  • Homoseksualizm nie jest w „Ostępach nocy” ani broniony ani potępiany, z wyjątkiem jednej kwestii. Biorąc pod uwagę, że życie jest cierpieniem, największą zbrodnię stanowi prokreacja, przez co homoseksualizm jest bardziej zalecany jako preferowany styl życia, ponieważ sprzyja wyginięciu gatunku ludzkiego.
    • Autor: Phillip F. Herring, Djuna: the life and work of Djuna Barnes, 1995
    • Opis: o powieści Djuny Barnes.
  • Człowiek się rodzi i odchodzi
    przez całe życie gdera i gdera
    a raz umiera jakby to było co dzień
    i jeden jest rozkaz od współczesnego Homera
    aby się nigdy nie rodzić.
    • Autor: Andrzej Bartyński, Gdzie Pan jest, Panie Nietworze?, 2018
    • Opis: autor stracił wzrok podczas tortur gestapo i nazywany był „Homerem ze Lwowa” lub „Dolnośląskim Homerem” w związku z tym, że podobnie jak Homer był niewidomy.
  • One rodzą okrakiem na grobie, światło świeci przez chwilę, a potem znów noc, znów noc.
  • Okrakiem na grobie i trudny poród. Grabarz z głębi dołu zakłada opieszale kleszcze. Jest czas, żeby się zestarzeć. Powietrze pełne jest naszych krzyków. Ale przyzwyczajenie wspaniale tłumi.
  • Nagg: Moja papka!
    Hamm: Przeklęty protoplasto!
    Nagg: Moja papka!
    Hamm: Och, nie ma już prawdziwych starców! Żreć, żreć, tylko to im w głowie!
  • Hamm: Łajdaku! Po coś mnie zrobił?
    Nagg: Nie wiedziałem.
    Hamm: Co? Czego nie wiedziałeś?
    Nagg: Że to będziesz ty.
  • „Nie”, odpowiedział, kiedy spytałem go, czy kiedykolwiek chciał mieć dzieci, „jest to jedyna rzecz, z której jestem dumny”.
  • Raz za razem atakował rodziców jako nieodpowiedzialnych zbrodniarzy, chociaż oczywiście w codziennym życiu grzeczność nie pozwalała mu na wyrażanie swych prawdziwych uczuć. Hamm w „Końcówce” potępia swoich rodziców jako „przeklętych protoplastów”, a Molloy nie jest w stanie wybaczyć swojej matce tego, że sprowadziła go na świat. Prywatnie widywałem jak Beckett wyrażał pasywną złość wobec tych, którzy mówili o zakładaniu rodziny.
  • Tworzenie nowych ludzi, poprzez decydowanie się na dzieci, jest w tak dużym stopniu częścią ludzkiego życia, że rzadko przychodzi komuś do głowy, iż wymaga ono uzasadnienia. W rzeczy samej, większość ludzi nawet nie myśli o tym, czy powinni, czy nie powinni mieć dziecko. Po prostu je sobie robią. Innymi słowy, prokreacja jest zazwyczaj raczej konsekwencją seksu niż rezultatem decyzji o sprowadzeniu człowieka na świat. Ci, którzy rzeczywiście podejmują decyzję, mogą robić to z wielu powodów, ale wśród tych powodów nie może znajdować się interes potencjalnego dziecka. Nigdy nie tworzy się dziecka dla jego własnego dobra.
    • Autor: David Benatar, Better Never to Have Been: The Harm of Coming into Existence, 2006
  • Jest dziwne, że podczas gdy dobrzy ludzie zadają sobie wiele trudu, by zaoszczędzić swoim dzieciom cierpienia, niewielu z nich zdaje się zauważać, że jedynym rozwiązaniem, dzięki któremu ich dzieci nie będą cierpieć, jest niestworzenie tych dzieci.
    • Autor: David Benatar, Better Never to Have Been: The Harm of Coming into Existence, 2006
  • Zakładając, że każda para będzie mieć 3 dzieci, daje to w dziesiątym pokoleniu łącznie 88572 potomków pierwszej pary. Tworzy to mnóstwo niepotrzebnego cierpienia, którego bez problemu można uniknąć (pełna odpowiedzialność za całe to cierpienie nie spoczywa na oryginalnej parze, ponieważ każde nowe pokolenie staje przed wyborem, czy rozmnażać się dalej, niemniej jednak pewną odpowiedzialność ona ponosi, trudno bowiem, kiedy samemu nie rezygnuje się z dziecka, oczekiwać czegoś takiego od swoich potomków).
    • Autor: David Benatar, Better Never to Have Been: The Harm of Coming into Existence, 2006
  • Choć jak widać nikt nie ma tyle szczęścia, żeby się nie urodzić, wszyscy mają wystarczająco wiele pecha, żeby się urodzić – i jest to wyjątkowy pech, co zaraz wyjaśnię. Jeśli oprzeć się na dość przekonującym założeniu, że istnienie źródła genetycznego jest warunkiem koniecznym (ale nie wystarczającym) do tego, by ktoś zaistniał, to nikt nie mógł powstać z czegokolwiek innego niż z określonych gamet, odpowiedzialnych za wytworzenie zygoty, z której się rozwinął. Oznacza to z kolei, że nie można było mieć żadnych innych genetycznych rodziców niż ci, których się ma. Wynika z tego, że szanse każdej osoby na powstanie były niesamowicie wręcz małe. Istnienie każdej osoby zależało nie tylko od zaistnienia jej rodziców i ich spotkania się, ale także od zostania poczętą w tym czasie, w którym miało to miejsce. Tak naprawdę, chwila może mieć wpływ na to, które konkretne nasienie doprowadzi do poczęcia. Uświadomienie sobie jak mało prawdopodobne było zaistnienie, w połączeniu z uświadomieniem sobie, że zaistnienie jest zawsze poważną krzywdą, prowadzi do wniosku, że zaistnienie jest naprawdę wielkim pechem. Jest wystarczająco źle, kiedy komuś przydarza krzywda. Jest jeszcze gorzej, kiedy szansa na zostanie skrzywdzonym była bardzo mała.
    • Autor: David Benatar, Better Never to Have Been: The Harm of Coming into Existence, 2006
  • Argumentację na rzecz tego, że zaistnienie jest zawsze krzywdą, można streścić następująco: zarówno dobre, jak i złe rzeczy przydarzają się tylko tym, którzy istnieją. Jednakże istnieje zasadnicza asymetria między dobrymi i złymi rzeczami. Brak złych rzeczy, takich jak ból, jest dobry, nawet jeśli nie ma nikogo, kto doświadcza tego dobra, podczas gdy brak dobrych rzeczy, takich jak przyjemność, jest zły tylko wtedy, kiedy istnieje ktoś, kto jest pozbawiony tych dobrych rzeczy.
    • Autor: David Benatar, Better Never to Have Been: The Harm of Coming into Existence, 2006
  • Powyższe zjawiska psychologiczne nie są niczym zaskakującym z perspektywy ewolucyjnej. Przeciwdziałają samobójstwom i działają na rzecz rozmnażania. Jeśli nasze życia są rzeczywiście tak złe, jak wciąż będę sugerował, że są, i gdyby ludzie byli bardziej podatni na widzenie prawdziwej jakości swoich żyć taką, jaka jest, mogliby też być bardziej skłonni do zabijania samych siebie, lub przynajmniej do nietworzenia kolejnych takich żyć. Pesymizm nie jest zatem preferowany przez dobór naturalny.
  • Niektórzy z moich krytyków zarzucili mi, że następstwem moich poglądów powinno być uznanie za coś wskazanego samobójstwa czy nawet ludobójstwa. Poprzez to chcieli oczywiście sprowadzić moje stanowisko do absurdu. Jednak w „Better Never to Have Been” poruszyłem już tę kwestię i wyjaśniłem, że moje poglądy tego nie implikują. Można uważać, że zaistnienie jest poważną krzywdą, jednocześnie uważając, że poważną krzywdą jest także (zazwyczaj) śmierć. Tak jest, niektórzy ludzie mogą uważać, że zaistnienie jest poważną krzywdą częściowo właśnie dlatego, że krzywda związana ze śmiercią jest wtedy nieunikniona.
    • Autor: David Benatar, Still Better Never to Have Been: A Reply to (More of) My Critics, 2014
  • Prokreować to jak zabawiać się w rosyjską ruletkę, z tym, że broni nie przystawia się do własnej głowy, tylko do głowy swojego dziecka. Naciska się spust nowego życia i przez to naraża się kogoś na ryzyko cierpienia nie do opisania.
    • Autor: David Benatar, Debating Procreation: Is It Wrong to Reproduce?, 2015
  • Inną prowadzącą do antynatalizmu drogą jest ta przez to, co określam mianem argumentu „mizantropijnego". Zgodnie z tym argumentem ludzie są wyjątkowo wynaturzonym i niszczycielskim gatunkiem, odpowiedzialnym za cierpienie i śmierć miliardów ludzi i zwierząt innych niż ludzie. Gdyby zniszczenia o takiej skali powodowane były przez inny gatunek, niezwłocznie uznalibyśmy, że nowe osobniki tego gatunku nie powinny powstawać.
  • To nie do zaakceptowania, że ludzie i inne istoty muszą przechodzić przez to, przez co przechodzą, i nie ma prawie niczego, co mogą z tym zrobić. (...) Szaleństwo świata jako całości – co możemy zrobić z tym ty albo ja? Ale każda para, każda osoba może zdecydować, że nie będzie mieć dziecka. To ogromna ilość cierpienia, którego się oszczędza i jest to dobre.
  • Nawet ryzykując, że zostaniemy wzięci za szaleńców, musimy nie bać się powiedzieć, że nasi rodzice, tak jak wcześniej ich rodzice, są winni zbrodni prokreacji, będącej zbrodnią spowodowania nieszczęść, że w zmowie z innymi mnożą nieszczęścia na tym coraz bardziej nieszczęśliwym świecie.
  • Jedno pragnienie: wyrwać
    pamięci jezyk, zniszczyć jej mózg.
    Unicestwić i nigdy nie urodzić się
    na tej ziemi. Adieu.
  • Przez trzynaście tysiącleci istniały znaczące ruchy wewnątrz Kościoła lub konkurujące z nim, które nauczały, że prokreacja jest zła: gnostycy, manichejczycy, pryscylianie, bogomiłowie, katarzy.
  • Kosma donosi, że heretycy nazywają Diabła Mamoną, twierdząc, że to on „kazał mężczyznom brać żony, jeść mięso i pić wino”. Ci, którzy się żenią, są „sługami Mamony”, a ich potomstwo to „dzieci Mamony”.
  • Żywe kołacze do świata
    To ja jestem jego bramą świata. Ja ciało
    Łomoce
    Bije głową
    Brama z kości słoniowej drży
    Nie ustępuje. Nie puszcza
    Może powinno odejść
    Powstrzymać się
    Zrozumieć znak
    Ostrzeżenie
    Może nie trzeba
    Nie warto
    Niczego nie można powstrzymać
    Ciałem włada siła
    Kurczy, rozciąga je
    Skręca, wstrząsa, wydyma
    Żywe próbuje rozedrzeć ciało
    Rozsadza je od środka
    To ja jestem opasującym ciałem
    Bramą świata
    To mnie chce rozerwać
    Wygięta brama nie wytrzymuje naporu
    Uchyla się, rozwiera nieznacznie
    Rozsuwa obręcz
    Nie na tyle, by wypuścić żywe
    Lecz by poczuło smugę świata
    Niech wie
    Niech spojrzy weń przez szczelinę
    Póki czas
    Już czas
    W miękkim kanale ciała żywe tarza się
    W śluzie i krwi
    Chłepce śluz wtajemniczenia
    To ja jestem jego śliską drogą
    Krwawą drogą świata
    Pojęło
    Cofa się
    Nabrać powietrza! Przeć! Mocniej! Nie na brzuch! Na odbyt przeć! Jak na kupę. Nabrać powietrza! Pochylić się! W dół przeć! To nie jest parcie! Nawet zwieracz się nie uwypukla. Mocno, mocno przeć! Mocniej! Jeszcze mocniej! Nie przeć! Nie przeć! Nie przeć, mówię! Ziajać jak pies!
    Żywe odwraca głowę.
    Lili, lili, laj,
    Niebieski Dziedzicu.
  • Formuła porodu brzmi: niech to, co jest, będzie. Niewiarygodne przesłanie. Każe zapomnieć o cierpieniu, poniechać buntu. Oznacza akceptację wszystkiego, co zdarzyć się może. Wskazuje samo istnienie jako niezachwianą wartość. Okazuje się też, że wobec istnienia, niby niezależnego od nas, ostateczny gest przyzwalający czynimy sami. A tym samym przyjmujemy odpowiedzialność.
  • Filozofia aktu narodzin jest aspołeczna, bo sugeruje, że świat nie wymaga ulepszania, i całą trudność sprowadza do tego, że trzeba go przyjąć. Jest również amoralna, ponieważ wymaga, byśmy zaakceptowali samych siebie. Uchyla domniemaną winę i uniemożliwia rzucanie oskarżeń. Nawet nie próbuje wspinać się na rusztowania przyzwoitych zasad moralnych, nie zmierza też do projektowania sprawiedliwości społecznej. Owe projekty są zbyt wyrafinowane, zbyt odległe, by można je było czytać z krocza. Niedostatek moralnej subtelności nie odcina jednak drogi konsekwencjom metafizycznym.
  • Kto rodzi, składa ofiarę dzikiemu bogu, który jest życiem.
  • Piekłem jest napięte oczekiwanie przy braku nadziei i przykładanie ręki do tworzenia, choć wiemy, że naznaczone jest spotwornieniem.
  • Sprowadzanie dziecka na świat bez jego zgody wydaje się być nieetyczne. Opuszczenie łona jawi się po prostu jako coś szalonego. Łono to nirwana. To jak odlot wewnątrz jakiejś kuli poza kontinuum czasoprzestrzennynm. To ciepła, wilgotna balanga w samym środku ziemi, gdzie jest się jedynym balangowiczem. Nie ma tam żadnych przewodników New Age. Żadnego gównianego techno. Tylko ty i nieskończoność.
    • Autor: Melisa Broder, So Sad Today: Personal Essays, 2016
  • Prokreacja jest dla mnie czymś niemożliwym. Nigdy nie wybaczyłabym sobie umieszczenia kogoś w celi śmierci.
    • Autor: Elisa Brune, La mort dans l’âme: tango avec Cioran, 2011
  • Nie stosuj przemocy wobec żadnego stworzenia, nie zakłócaj spokoju żadnemu z nich i nie chciej dziecka. Pozostawienie w spokoju i życzliwość. Bądź sam jak róg nosorożca.
  • Działo się to w Sāvatthi. Mniszka Cala przed południem ubrała się i usiadła pod drzewem, aby odpocząć od upału. Wtedy niegodziwiec Mara zbliżył się do niej i zapytał: „Mniszko, a czego ty nie lubisz?” Cala: „Ja bardzo nie lubię narodzin, przyjacielu”. Mara: „A dlaczego ty nie lubisz narodzin? Narodzony przyjemnościami się cieszy. Któż to sprawił, że nie lubisz narodzin, mniszko?” Cala: „Narodzonemu pisana jest śmierć, na jego drodze cierpienie, niewola, kara, nędza, dlatego ja nie lubię narodzin. Budda objaśnił dharmę: wyjście poza narodziny jest porzuceniem wszelkiego cierpienia; on mnie w tej prawdzie utwierdził. Istoty i w formie cielesnej i w bezforemnym stanie, nie rozumiejąc ustania, powracają, stając się znowu”. Wtedy niegodziwiec Mara pomyślał: „Przejrzała mnie mniszka Cala”. I zasmucony, rozczarowany, zniknął stamtąd.
  • Budda wypowiada swoje twierdzenia w pedantycznym stylu czasów, w których żył. Nadaje im formę soryt; jednak w takiej formie są pod względem logicznym niezrozumiałe, a wszystko, co chce przekazać, można streścić następująco: nie zdając sobie sprawy z cierpienia, z którym związane jest życie, człowiek płodzi dzieci i co za tym idzie staje się przyczyną starości i śmierci. Jeśli tylko zda sobie sprawę z tego, jakie cierpienie może spowodować poprzez ten swój czyn, powstrzyma się od prokreacji; w ten właśnie sposób położy kres starzeniu się i umieraniu.
    • Autor: Harri Singh Gour, The Spirit of Buddhism, 1929
    • Opis: o Buddzie.
  • W średniowiecznych tantrycznych tradycjach Indii i Tybetu udokumentowanych przez Davida Graya i Janet Gyatso, seks penetracyjny, ale bez ejakulacji, jest teoretycznie rozumiany jako szybka scieżka ku urzeczywistnieniu wyzwolenia, uważana za lepszą od celibatu dla wykwalifikowanych praktykujących (Gray 2007; Gyatso 1998). Opracowania te potwierdzają również pogląd, zgodnie z którym problematyka seksu w starożytnym, klasycznym i średniowiecznym buddyzmie miała co najmniej tyle samo wspólnego z płodnością kobiet i tworzeniem dzieci, co z niebezpieczeństwami błędnego pożądania.
    • Autor: Amy Paris Langenberg, Buddhist antinatalism, 2018
    • Opis: o buddyzmie.
  • Może reinkarnacja to po prostu POSIADANIE DZIECI.
  • Byli do­bry­mi bud­dy­sta­mi, a każ­dy do­bry bud­dy­sta wie, że pło­dze­nie jest tyl­ko opóź­nio­nym za­bi­ja­niem. Sta­raj się jak mo­żesz zejść z koła uro­dzin i śmier­ci, na mi­łość bo­ską, nie po­zwa­laj so­bie na sa­dza­nie na kole nad­mier­nej licz­by dal­szych ofiar.
  • W świetle ontologii przyrodniczej nie można powiedzieć, że nie wiemy niczego na temat naszego możliwego potomstwa, przykładowo, na temat jego zdolności do przezwyciężenia strukturalnego bólu; jest tak dlatego, że chociaż nie wiemy, czy nasze dzieci będą czerpać przyjemność, przykładowo, z podróżowania, pracy czy nauki języków klasycznych, to jednak wiemy, że będą kruchymi, rozkładającymi się i ostatecznie odchodzącymi w niebyt istotami, których umieranie rozpocznie się wraz z narodzinami, które będą mierzyć się z definiującymi je systematycznymi dysfunkcjami, które będą konstytuować swoje własne bycie jako bycie-przeciw-innym – w sensie mierzenia się z agresywnością i posyłania jej innym – które będą tracić tych, których pokochają oraz same zostaną utracone przez tych, którzy pokochają je, i którym czas odbierze wszystko, co kiedykolwiek stworzą.
  • Bez wątpienia nie uznalibyśmy za moralne zachowania kogoś, kto umieściłby drugiego w niebezpiecznej sytuacji mówiąc: „Sprowadziłem go tutaj, ponieważ wiem, że będzie silny i sobie poradzi.” „Siła” nowo narodzonego w żaden sposób nie zwalnia stwórcy z moralnej odpowiedzialności. Można odpowiedzieć: „To nie ma związku. Twoja rola polegała na postawieniu kogoś w sytuacji, o której wiedziałeś, że jest trudna i bolesna, chociaż mogłeś tego uniknąć. Przewidywania dotyczące jego reakcji, w żaden sposób nie umniejszają twojej odpowiedzialności”. Gdy rozważamy prokreację, rozumowanie może być właśnie takie, przy czym jeszcze bardziej dobitne, ponieważ w jakimś wewnątrzświatowym przypadku mającym związek z już istniejącymi ludzi, gdzie umieszcza się kogoś w sytuacji, o której wiadomo, że jest bolesna, ten ktoś ma szansę uciec od bólu w takim zakresie, w jakim, będąc już na świecie, może przewidzieć zagrożenie i spróbować obronić się przed nieliczącym się z nim i wykorzystującym go działaniem. W przypadku tego, kto przychodzi na świat, kontrast jest wyraźny: nie jest to możliwe, ponieważ to sam czyjś byt zostaje wytworzony i wykorzystany. Jeśli więc chodzi o powodowanie narodzin, manipulacja wydaje się być totalna.
  • Jeżeli zatem ktoś mówi, że prokreuje z miłości tak, jak inni zabijają z nienawiści, może mówić prawdę, niemniej jednak jest jasne, że ta osoba nie podaje w ten sposób żadnego moralnego uzasadnienia dla prokreacji. Mówienie, że tworzy się dziecko „z miłości” jest niczym innym jak powiedzeniem, że tworzy się je w sposób kompulsywny, dając się ponieść dzikim rytmom życia. Na podobnej zasadzie, możemy bardzo kochać naszych rodziców, a jednocześnie uznawać rodzicielstwo za etycznie problematyczne i widzieć to, że zostaliśmy przez nich wykorzystani. Można kochać dalej, mimo dostrzeżenia niemoralności, i nie jest to w żaden sposób sprzeczne. Nie usprawiedliwia zabójstwa powiedzenie, że zostało dokonane z nienawiści ani samobójstwa powiedzenie, że zostało dokonane „z nienawiści do samego siebie”. Podobnie coś pozostaje etycznie problematyczne nawet wtedy, kiedy jest powodowane miłością.
  • Umieszczenie kogoś w byciu po to, by go przed tym byciem chronić, jest tym, co określam mianem „moralności drugiego stopnia”. Wywołuje ona wrażenie, że wszystko, co jesteśmy w stanie zrobić, to budowanie moralności i racjonalności od tego momentu, począwszy od narodzin. Tak więc, oczywiście można być dobrym rodzicem, bez zadania sobie nigdy radykalnego pytania o to, czy dobre, czy złe jest w ogóle zostanie rodzicem.
  • Ludzie utrzymują, że „doświadczenie rodzicielstwa jest niezwykłe” i polecają je wszystkim (jak i również dyskredytują tych, którzy się na nie nie decydują). Można sobie jednak zadać pytanie: „niezwykłe dla kogo?” Jest z pewnością niezwykłe dla rodziców. Kiedy mówią, że nie tylko oni będą w nim szczęśliwi i spełnieni, ale także ich dzieci, nie zauważają niezgłębionej asymetrii i niedopasowania między tymi dwoma doświadczeniami: doświadczeniem rodziców i doświadczeniem dzieci. Dzieci zostają zobowiązane do zaakceptowania tego doświadczenia, do uczynienia go dobrym i ciekawym (a nawet niezwykłym); jaki inny mają wybór? Rodziców nikt nie zobowiązuje, w ich przypadku „niezwykły” charakter doświadczenia stanowi część absorbującego i jednostronnego przedsięwzięcia na które się decydują. Sytuacji obydwu stron nie sposób porównać. Tak więc, kiedy ktoś ripostuje: „nie ma sensu pokazywać, że życie jest złe; nie można decydować za swoje dziecko, bo ono może będzie lubiło życie” , to co to tak naprawdę oznacza? Ależ to proste! Oznacza, że dziecko jest zobowiązane do lubienia życia! Jednak to „lubienie” będzie zawsze desperacką akceptacją. Dziecko nie znajduje się w sytuacji, w której miałoby możliwość rzeczywiście polubić życie. Mogłoby je polubić, gdyby samo je sobie naprawdę wybrało. Postawione przed faktem dokonanym, jest zobowiązane do desperackiego czepiania się życia. Albo je „polubi” albo zostanie zniszczone (przez własne zaburzenia nerwowe lub wrogość ze strony innych).
  • Czy prawdziwie racjonalny agent wybrałby urodzenie się? W eksperymencie myślowym, w którym nieistniejący może w magiczny sposób wypowiedzieć się na temat swoich możliwych narodzin, Richard Hare błędnie bezkrytycznie zakłada, że ten bez wątpienia wybrałby urodzenie się (to założenie jest powszechną afirmatywną tendencją). Ponieważ przyjmujemy, że nieistniejący jest człowiekiem, uznajemy, że jest racjonalną istotą zdolną do ważenia za i przeciw. Jednak informacje, których dostarcza mu w eksperymencie Hare są niepełne i stronnicze. Należałoby mu powiedzieć, że nie będzie miał żadnej gwarancji urodzenia się bez komplikacji; że jeżeli urodzi się bez komplikacji, będzie cierpiał, prawie na pewno, z powodu wielu odmian wewnątrzświatowego zła; że jeżeli uda mu się uwolnić od tego zła (a jest to w jakiś sposób możliwe, nawet, jeśli trudne), to nie będzie mieć żadnej gwarancji co do tego, jaka będzie długość jego życia ani jaka będzie czekała go śmierć, nie mówiąc o tym, że czeka go cierpienie z powodu śmierci tych, których będzie kochać, ani o tym, że jego śmierć spowoduje cierpienie tych, którzy będą kochać jego (jeśli w ogóle będzie mieć tyle szczęścia, by kochać kogoś i być kochanym przez kogoś, na to też nie będzie mieć gwarancji). Trzeba by mu było też powiedzieć, że nawet jeśli uniknie jakiejś gwałtownej przypadkowej śmierci, to rozłoży się w przeciągu niewielkiej liczby lat (tak samo jak ci, których będzie kochać i na których będzie mu zależało), i że będzie mieć dużą szansę na zostanie nieuleczalnie chorym pacjentem cierpiącym okropnie do momentu swojej śmierci. Czy gdyby wciąż było możliwe, że nieistniejący, po uzyskaniu tych wszystkich informacji, wybierze urodzenie się, to nie moglibyśmy żywić uzasadnionych wątpliwości co do jego bycia „racjonalnym agentem”?
  • Filozofowie od zawsze mówili o życiu jako „przygotowywaniu się do śmierci” i filozofii jako „nauce umierania”. Istnieje jednak pewna wcześniejsza mądrość: powstrzymanie się od prokreacji. Nieumieszczenie nikogo w sytuacji, w której będzie musiał uczyć się umierać.
  • Terminalność jest doświadczana przez istoty takie jak ludzie jako coś dyskomfortowego bądź coś, czego należy unikać, ale musimy się z nią mierzyć, ponieważ, tak długo, jak posiadamy pamięć, jest to fakt, którego przezwyciężyć nie sposób; kiedy zastanawiam się nad byciem, już jestem, już byłem; zawsze byłem nieuleczalnie śmiertelny. Śmiertelność jest ścierająca i muszę stale się bronić, bo inaczej zostanę zniszczony. Człowiek powstaje w przytulnym wnętrzu, w którym przebywa miesiącami, nie mając pojęcia, co go czeka, jest „inkubowany” i przygotowywany na stawianie czoła tarciom bycia. Marcus Valério utrzymuje, że odrzucenie życia ma miejsce na późniejszych etapach, ale podczas narodzin, a nawet wcześniej, wszystko jest jego akceptacją. Czy aby jednak na pewno tak jest? Co z jękiem, z którym dzieci się rodzą, pierwotnym płaczem, pierwszym traumatycznym kontaktem (zajmował się tym Freud) ze światem? Czy jęk dziecka nie jest już jego pierwszą filozoficzną opinią na temat świata? Dlaczego nie rodzi się śmiejąc lub przynajmniej spokojne? Kiedy dziecko zostaje wyrzucone na świat podczas porodu, jego pierwsza reakcja jest pesymistyczna, protestem przeciw nieuszanowaniu go i dyskomfortowi, początkowym jękiem, którego nie musi się uczyć, tak jak musi uczyć się śmiać podczas pierwszych tygodni czy nawet miesięcy życia (co już w samym inauguracyjnym akcie kreśli pesymistyczną asymetrię: dziecko uczy się śmiać, ale rodzi się, płacząc); dziecko rodzi się, zostaje zmuszone do tego siłą przez pragnienia innych ludzi, w początkowej rozpaczy, z krzykiem głębokiej i bezdennej bezsilności, w pierwotnym przerażeniu, które natychmiast, poprzez kołysanie, pieszczoty, dbanie i tak dalej, dorośli będą próbowali złagodzić; kołysanie to będzie powtarzać się przez całe jego życie: początkowa rozpacz, a następnie dbanie ochronne; jednak dbanie jest następstwem rozpaczy; rozpacz przychodzi pierwsza, a dbanie to reakcje. Jedno i drugie nie jest na tym samym poziomie. Asymetria!
  • Najlepiej byłoby się nie urodzić. Nieurodzenie się jest w etyce negatywnej absolutnym dobrem, jednak jest to właśnie dobro, do którego nie można dążyć. (I uwaga: jest to sytuacja radykalniejsza niż w przypadku dóbr, do których można dążyć, ale których nie można nigdy osiągnąć; do nieurodzenia się nie można nawet dążyć.)
  • Ludzie mówią o „wspaniałym doświadczeniu rodzicielstwa”. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego jest takie wspaniałe? Jest takie wspaniałe dzięki temu, że jest bardzo manipulacyjne; manipulowanie dostarcza mnóstwa przyjemności, ponieważ los drugiej osoby leży w naszych rękach. Kiedy dziecko jest małe, ubiera się je tak, jak się chce, czesze się je tak, jak się chce, strzyże mu się włosy tak, jak się chce, przywołuje się je do porządku, jak to wiele razy widziałem. Dorośli bawią się z dzieckiem, ludzie, którzy nie mieliby się do kogo odezwać i z kim przebywać, gdy czują pustkę. Na nic nieznaczące szare życia pada światło, dziecko je ratuje.
  • Moralna tradycja mówi: mamy wiele naturalnych skłonności, ale jako etyczne istoty ludzkie, powinniśmy próbować stawać ponad naszymi naturalnymi impulsami. Na przykład jesteśmy w naturalny sposób skłonni do agresji; jesteśmy z natury bardzo egoistyczni, próbujemy, podejmując decyzje, kłaść nacisk na myślenie o nas samych, jednak etyka zawsze mówi: powinieneś walczyć ze swoimi naturalnymi skłonnościami. Nie możesz być tak agresywny, jak pcha cię do tego natura, nie możesz być tak egoistyczny, jak chce tego natura. Jeśli więc ktoś powie, że prokreacja jest naturalna, odpowiadam: naturalne nie znaczy moralne. Wręcz przeciwnie, zapomniani brazylijscy filozofowie, jak Tobias Barreto, stawiali sprawę odwrotnie. Tobias Barreto uważał, że kiedy coś jest naturalne, to jest złe, i że powinniśmy z tym walczyć. Niewolenie jednych ludzi przez innych jest naturalne, a kulturowy jest sprzeciw wobec niewolnictwa. Nie mówcie mi więc, że prokreowanie jest naturalne i dlatego powinniśmy to robić. Cała ludzka moralność jest nienaturalna; cała ludzka moralność jest sztuczna, tak samo jak nasz system odżywania się w naszych wymyślnych restauracjach jest także sztuczny i nienaturalny. Które zwierzę je w taki sposób, w jaki my jemy? Nawet nasza seksualność jest sztuczna; nie jest czysto instynktowna, ale w znacznym stopniu symboliczna. Jeśli wyciąga się z rękawa ten argument, w dalszym ciągu powinno się pokazać, że dana naturalna rzecz jest moralna, ponieważ istnieje wiele argumentów pokazujących, że to, co pochodzi z natury, może być całkowitym przeciwieństwem moralności.
  • Ludzkie mechanizmy ukrywania terminalności bycia podążają za ukrywającym się rytmem bycia; każdy człowiek ma tendencję do ukrywania swojej ostatecznej tymczasowości i jej przerażającego braku wartości za powolną i uspokajającą czasowością. Gdybyśmy mogli uchwycić, choćby na chwilę, szybką tymczasowość terminalnej natury bycia – jak ten szalony naukowiec z „Człowieka, który mógł oszukać śmierć” Terence’a Fishera (1959), który starzeje się i umiera w ciągu kilku sekund przed kamerami – bylibyśmy przerażeni. Możemy znosić terminalną naturę bycia tylko dlatego, że jest ona nam podawana kawałek po kawałku, w okresowej tymczasowości.
  • Kiedy ktoś (włączając filozofów) broni pretensjonalnego piękna „posiadania dzieci”, odnosi się do przyjemności „patrzenia jak one dorastają”, wpierw dzieci, później młodzież, następnie osoby wchodzące w dorosłość, i w końcu niezależni dorośli (nie dotyczy to tylko ludzi bogatych, ale także, po części, tych uboższych). Dziwne jest jednak, że kiedy tacy ludzie mówią o dzieciach, nie wiadomo dlaczego na tym poprzestają i nigdy nie odnoszą się do ich umierania, starzenia i słabnięcia, być może dlatego, że już ich zwykle nie będzie, by to umieranie kontemplować. Rodzice wolą nie widzieć końca tego procesu, tak jakby dziecko rozpływało się w powietrzu. Ten pozostały aspekt rodzicielstwa jest pomijany; dziecko jest wizualizowane jedynie jako kwitnące. Śmierć dziecka pozostaje czymś niewidocznym. Całkowita realizacja procesu jest ukrywana, jak coś brudnego i nieprzyzwoitego, niegodnego pokazywania.
  • Nasze „miłość do życia” jest zawsze w pewnym sensie miłością nieodwzajemnioną. Życie nas wykańcza i co chwilę eliminuje. W rzeczywistości nie posiadamy „życia” w afirmatywnym tego słowa znaczeniu. Jesteśmy wiecznymi żebrakami o nie. Ludzkie życie potrafi być tak ciężkie, niesprawiedliwe i pełne bezradnosci, że bliżej mu do jałmużny niż do daru. Żyjemy najlepiej jak potrafimy, w szczelinach. Tak naprawdę nie ma dla nas miejsca. Sami tworzymy przestrzenie, które nie zostały nam dane, jak intruzi we własnym bycie. Życie nie interesuje się nami; nawet nie wie, czy wciąż tam jesteśmy. Wbrew powszechnemu przekonaniu, nie daje nic za darmo, a wszystko, co dostajemy, jest nam odbierane. Życie nas nie potrzebuje, a my gonimy za nim, poniżamy się, błagamy je i przyjmujemy od niego wszystko, nawet największe cierpienia. Wiele osób jest zdolnych do najgorszych postaw moralnych, byleby tylko zatrzymać je trochę dłużej. Ta relacja musi ulec zmianie, aby wyłoniła się autentycznie etyczna postawa wobec życia. (Tym, którzy pytają: „Ale czy nie kochasz życia?”, powinniśmy odpowiadać w sposób poetycki: „Oczywiście, że je kocham, zawsze je kochałem. Zawsze chciałem żyć, ale to życie nie pozwala mi żyć, ogranicza mnie, rani, sprawia, że choruję i niszczy mnie. To nie ja nie chcę żyć, bo życie jest wszystkim, czego chciałem. Chciałem budować, a życie burzy wszystko, co się zbuduje; chciałem kochać, a życie zabija wszystkich, których się kocha. Nie mów, że nie kocham życia; to życie nie kocha mnie, ono nie kocha nikogo”.)
  • Bardzo ciekawe, że czasem uznaje się za okrutne czy nieludzkie poruszanie kwestii etyki prokreacji, tak, jakby świadczyło to o jakiejś niechęci do nienarodzonych dzieci. Jest wręcz przeciwnie, źródło refleksji stanowi tutaj głęboka troska o potencjalne dzieci, związana z tym, że ich zaistnienie stanowi dla nich ryzyko będące konsekwencją bezmyślnego, ograniczającego i agresywnego działania wobec tych małych bezbronnych istot, o których myśli się, że ma się pełne prawo do planowania wszystkiego, co dotyczy ich żyć, żeby zaspokoić się i osiągnąć satysfakcję. Znaczna część oburzenia, którym świat dorosłych reaguje na zaledwie wspomnienie o tej kwestii, jest oznaką tego, że rodzice czerpią wielką przyjemność z prokreacji i reagują – niekiedy gniewnie – kiedy ktoś kwestionuje źródło tej wielkiej przyjemności, a co za tym idzie wielką władzę jaką mają nad dziećmi. Taka całkowita włądza nad życiem kogoś innego jest niezwykle pociągająca i nikt nie ma ochoty z niej rezygnować. Jednak w etycznej refleksji, niezależnie od tego, co stanowi jej przedmiot, nigdy nie chodzi jedynie o satysfakcję, jaką czerpiemy z naszych działań, ale o zastanowienie się, czy to, co robimy jest słuszne czy nie jest, czy władza jaką uzyskujemy nad bardziej bezbronnymi istotami jest czy nie jest etycznie uzasadniona.
  • Oczywiście możliwość, że dziecko nie będzie miało siły znieść zmagań z życiem jest tylko możliwością, a nie koniecznością; rzecz jednak w tym, że już sama taka możliwość wystarcza, by postawić moralny zarzut. Nie istnieją pewne związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy metodami edukowania dzieci, wychowywania ich i traktowania, a ich losami i wyborami. Tak jak się mówi, jest to w dużym stopniu „loteria”: środki bezpieczeństwa podejmowane przez rodzicieli w celu uchronienia ich dzieci przed określonymi niebezpieczeństwami mogą równie dobrze dzieci na nie narazić. Cena wielu żyć, które kończą się katastrofalnie wydaje się zbyt wysoką, by moralnie usprawiedliwić „hazard” prokreacji, nawet jeśli ten uskuteczniany jest w najostrożniejszy możliwy sposób przez „odpowiedzialnych rodziców”. (Czy liczne katastrofy „rekompensuje” kilka „udanych” żyć? Czy możemy kalkulować „zyski” i „straty” w odniesieniu do możliwych ludzkich żyć, tak samo jak robimy to w przypadku rzeczywistych?) Istotne jest jednak to, że nawet jeśli w życiu nie przydarza się żadna katastrofa, to witalny „triumf” dziecka, to, że osiągnęło ono „równowagę” (co zawsze osiąga się kosztem moralności, zgodnie z tezą o moralnym upośledzeniu) pomiędzy tworzeniem wartości i terminalną strukturą bycia, nie zwalnia rodzicieli z odpowiedzialności za narażenie go na ryzyko padnięcia ofiarą jednej z życiowych katastrof. Co więcej, nawet jeśli dziecko „wygra” w tym hazardzie, jego „triumf” i tak będzie zawsze i niezmiennie związany z jednostronnością aktu prokreacyjnego: dziecko może wygrać w tym hazardzie, ale nigdy nie będzie to jego hazard. Może, w najlepszym wypadku, wygrać, ale nigdy nie może nie wziąć w tym udziału.
  • Małe dzieci nie przestają płakać dużo przez lata; płaczą i płaczą; to bolesne i wprawiające w zakłopotanie widowisko, z którym nieustannie spotykamy się na ulicach: dzieci płacza i płaczą bez przerwy, najczęściej pośród obojętności dorosłyh, często śmiejących się lub niecierpliwiących. Dziecięcy płacz może nam przeszkadzać, ale musimy podjąć wysiłek, aby zrozumieć, że mają rację i że ich płacz jest pretensją. Musimy zaakceptować, poruszeni, ten przenikliwy i powodujący dyskomfort płacz jako, choć instynktowną, całkowicie zrozumiałą reakcję na to, co zrobiono tym małym, wciąż bezbronnym i nie wiedzącym co robić istotom. Płacz dziecka musi zasługiwać na przede wszystkim nasz najgłębszy szacunek – gdyż bierze się z najbardziej niezgłębionego źródła jego bezradności, z jego siłą ukonstytuowanego człowieczeństwa – zamiast wywoływać brak powagi i „wyższościową” postawę lub po prostu irytację, z jaką dorośli stawiają czoła doskonale uzasadnionemu płaczowi istoty, którą wydali na świat. Niektóre dzieci płacza i płaczą, dopóki nie są już naprawdę duże, dopóki nie wykształcą w sobie innych form protestu.
  • Najciekawsze jest to, że to zwykle członkowie najbiedniejszych klas otaczają bezgranicznym kultem matkę w podzięce za to, że wychowała ich, ogromnie się poświęcając. Spotykają ich wszelkiego rodzaju nieszczęścia, skrajne ubóstwo, choroby, padają ofiarami przestępstw, dyskryminacji, wykluczeń i tortur, nigdy nie zdając sobie sprawy z tego, że to ich rodzice umieścili ich w takiej sytuacji dla swojej przyjemności lub wskutek swej nieostrożności. I kiedy dziecko robi coś złego, powodowane rozpaczą wynikającą z sytuacji, w której zostało umieszczone, ludzie mimo to współczują „biednej matce”, że ma dziecko „tak niewdzięczne”. Cała odziedziczona nędza staje się w magiczny sposób odpowiedzialnością dziecka! Stosowany jest tutaj ten sam schemat argumentacyjny, co w teodyceach: nieskazitelny Ojciec stworzył swe dziecko z miłości, dał mu coś wartościowego, jak i również uczynił je „wolnym”; natomiast dziecko, będąc wolnym, zgrzeszyło, zachowując się źle i kalając to coś niezwykle cennego, co zostało mu dane, powodując smutek swego biednego rodzica. Jest to schemat niemal tragikomiczny, gdyż wydaje się być dokładnie odwrotnie: nasi rodzice dali nam, kierując się własnym interesem, dla swojej przyjemności i korzyści, coś o bardzo wątpliwej wartości, co my, w ramach poddaństwa i przymusu – jest to bardzo dalekie od jakiejkolwiek prawdziwej „wolności” – mamy z wielkim trudem próbować czynić lepszym. Tak długo jak nie odwrócimy tego dominującego w naszych społeczeństwach wartościowania, nie będziemy mogli nawet zacząć na poważnie zastanawiać się nad kwestiami etycznymi, ponieważ relacja matki z dziećmi, instynktownie egocentryczna i manipulacyjna, w dalszym ciągu uważana będzie za etyczny paradygmat, co wydaje się, co najmniej, kluczowym błędem w ocenie, bardzo poważnie traktowanym mitem i kolosalną mistyfikacją.
  • „Wieczna wdzięczność” jest obecna nie tylko na początku życia, ale przez całą długą zależność dzieci od rodziców, w ciągu pierwszych dziesięciu lat życia – kiedy są one wręcz przedmiotem ekspozycji – oraz w trudnym okresie dorastania, w którym dzieci są stale traktowane jako „niewdzięczne”, jakby nigdy nie były w stanie spłacić swojego ogromnego długu; wszystko, co jest dla nich kupowane, w związku z przyszłością, z nauką, to wszystko, o co dziecko nigdy nie prosiło, a co jest częścią emocjonalnej i ekonomicznej inwestycji rodziców, jest bez końca, przez długie i trudne lata przedstawiane jako dowód poświęcenia i miłości, jako przedmiot wiecznej wdzięczności, za który niewdzięczne dzieci i tak nigdy w pełni się nie odpłacą. Pozycja rodzicielstwa ustanawia potężny mechanizm władzy, w którym nawet przemoc fizyczna w postaci kar i bicia jest usprawiedliwiana wychowywaniem istoty, która nie prosząc się o to, została rzucona w świat, próbującym tworzyć dla niej osłony, aby nie została zniszczona przez ten otrzymany ogromny dar.
  • Jeśli etykę będziemy rozumieć jako podwójne zalecenie, żeby: (a) nie dopuszczać się manipulacji wobec innych oraz (b) nie umieszczać nikogo w sytuacji, o której wiadomo, że jest problematyczna (charakteryzująca się trudnością, przeciwnościami i cierpieniem), WTEDY prokreacja (płodzenie dzieci ogólnie), zarówno, kiedy jest ostrożnie planowana, jak i będąca rezultatem „wpadki”, jest działaniem, które nie może być etycznie uzasadnione, ponieważ narusza podwójne zalecenie (a)-(b).
    • Autor: Julio Cabrera, Discomfort and Moral Impediment: The Human Situation, Radical Bioethics and Procreation, 2019
  • Pragnę zwrócić uwagę na przede wszystkim etyczny charakter moich rozważań na temat prokreacji. W literaturze antynatalistycznej krzywda wyrządzona nowo narodzonemu jest rozumiana głównie jako coś zmysłowego, przede wszystkim jako ból. W moim podejściu istotniejszą krzywdą wyrządzoną nowo narodzonemu jest krzywda moralna, to, że umieszczamy go w sytuacji moralnego upośledzenia, gdzie nie będzie mógł postępować etycznie wobec innych i gdzie będzie nieetycznie traktowany przez nich.
    • Autor: Julio Cabrera, Discomfort and Moral Impediment: The Human Situation, Radical Bioethics and Procreation, 2019
  • Etycznym problemem jest to, czy mamy prawo sprowadzać dzieci na świat, żeby zasłaniać się nimi przed naszym rozkładem, zamiast dzielnie stawiać mu czoła bez wykorzystywania tych małych i bezbronnych istot.
    • Autor: Julio Cabrera, Discomfort and Moral Impediment: The Human Situation, Radical Bioethics and Procreation, 2019
  • Szokujące jest patrzenie jak przepełniony rozpaczą płacz dziecka, podczas narodzin i po nich, nie jest traktowany poważnie przez dorosłych. Wręcz przeciwnie, dziecko jest otoczone przez wielką radość, euforię i celebrację. Bezradność dziecka tonie w morzu upamiętnień, prezentów, toastów i śmiechów; wesołość rodziców, dziadków i przyjaciół całkowicie zagłusza pozostawioną sobie mękę delikatnego i bezradnego dziecka, dosłownie oszołomionego straszącymi i pretensjonalnymi uprzejmościami, okrzykami i gestami. Jest to doprawdy brutalny kontrast: płaczące dziecko otoczone przez śmiech egzaltowanych dorosłych. Jak to możliwe, że żaden malarz, żaden fotograf, żaden twórca filmowy nigdy nie skupił się na tym momencie intensywnej odmienności zachowań, takiej asymetrii emocji i reakcji?
    • Autor: Julio Cabrera, Discomfort and Moral Impediment: The Human Situation, Radical Bioethics and Procreation, 2019
  • Wszystkie naglące potrzeby łaknącego i władającego nim ciała, dziecko wyraża coraz to nowymi krzykami i grymasami bólu, co rodzice zręcznie tłumaczą: „musi być głodny i dlatego płacze”, „musi być mu zimno i dlatego płacze”, „musi chcieć mu się spać i dlatego płacze” lub po prostu „musi być zmęczony i dlatego płacze”, nigdy jednak nie dochodząc do złowieszczego „musiał się urodzić i dlatego płacze”.
    • Autor: Julio Cabrera, Discomfort and Moral Impediment: The Human Situation, Radical Bioethics and Procreation, 2019
  • Na początkowych etapach pierwszych lat życia, małe dzieci są wciąż oszołomione przez kształty, ruchy i światła, i nie postrzegają świata jako wypełnionego niebezpieczeństwami. Chcą bez przeszkód przechodzić przez niezwykle wąskie przestrzenie lub w mgnieniu oka wspinać się na wysokie miejsca. Później chcą skakać z dachu i latać, lub wspinać się na drzewa tak zwinnie jak wiewiórki. Nie zdają sobie sprawy z tego, że ich ciała nie są wszechmocne, że wszędzie znajdują się przeszkody i niebezpieczeństwa, że większa część rzeczy, które chcą robić nie jest wykonalna (i wiele małych dzieci umiera z tego powodu). Krok po kroku, rodzice pokazują swoim dzieciom, że świat wcale nie jest taki miły i bezpieczny, że istnieje wiele przeszkód, którym należy stawiać czoła, wiele strasznych zagrożeń przed którymi muszą być chronione.
    • Autor: Julio Cabrera, Discomfort and Moral Impediment: The Human Situation, Radical Bioethics and Procreation, 2019
  • Adopcja dzieci ma ogromną przewagę nad stworzeniem własnych w tym, że asymetrycznie nie manipulujemy nimi podczas narodzin; ktoś inny to zrobił. Adoptowane dzieci nie mają wobec nas długu ontologicznej wdzięczności; wręcz przeciwnie, możemy być dla nich tymi, którzy złagodzą pierwotną krzywdę im wyrządzoną. Nie jesteśmy winni ich zaistnienia, więc nasza troska nie jest ani wewnętrznie sprzeczna ani cyniczna (jest wolna od paradoksu chronienia tego, kogo samemu naraziło się na niebezpieczeństwo) i może być bardzo korzystna dla tych bezbronnych ludzkich istot. Jednak cały sceptycyzm i krytycyzm dotyczący przecenianej relacji rodzic-dziecko dotyczy w takim samym stopniu adopcji. Moralne upośledzenie, złożoność sieci akcji, miłość jako etycznie nieskuteczna, autorytarna asymetria relacji i jej związki z karaniem, zaborcze podejście do posiadania kogoś w swoich rękach i chęć kontrolowania życia dziecka – wszystko to jest takie same jak w przypadku dzieci biologicznych.
    • Autor: Julio Cabrera, Discomfort and Moral Impediment: The Human Situation, Radical Bioethics and Procreation, 2019
  • Ludzkość wyginie nie z powodu racji moralnych dotyczących niemoralności prokreacji (to nie może nastąpić w świecie, którym kierują moralne upośledzenie i żądza życia), tylko poprzez wyniszczanie się ludzi nawzajem w nieustających walkach. Ludzkie konflikty są już tak ekstremalne, że każda ze stron woli umrzeć niż zgodzić się na warunki drugiej. W etyce negatywnej wyginięcie byłoby dopuszczalne tylko na zasadach moralnych, a nie zaledwie jako sposób na uniknięcie cierpienia. Argumenty przedstawiane w tej książce dostarczają powodów, by przekonać każdego, że wyginięcie powodowane motywacją etyczną nigdy nie nastąpi.
    • Autor: Julio Cabrera, Discomfort and Moral Impediment: The Human Situation, Radical Bioethics and Procreation, 2019
  • Istnieją czysto empiryczne opisy i istnieje coś, co lubię nazywać „stukturalnymi opisami”. Opis nieistniejącego Don Kichota jako szaleńca uważającego się za błędnego rycerza jest empiryczny i fikcyjny; on nie jest niczym ponad to. Ale druga osoba nie jest takim „nieistniejącym”; nie jest postacią fikcyjną, o ile można opisać ją za pomocą strukturalnych opisów na podstawie ludzkiej sytuacji, którą doskonale znamy. Druga osoba jest nieistniejącym, o którym doskonale wiem, że jeśli zaistnieje, będzie: istotą terminalną – dotkniętą moralnym upośledzeniem – sensualnie i moralnie krzywdzoną przez dyskomfort – zmuszoną do skorzystania z potężnych mechanizmów obronnych, aby móc przetrwać – muszącą wytwarzać silne poczucie własnej wartości – i nawet wtedy padającą ofiarą fizycznych chorób, agresywnych zjawisk naturalnych i agresji ze strony innych ludzi – istotą, której wszystkie chwile radości i spełnienia będą ciężkimi zwycięstwami w walce przeciwko naciskającej terminalnej strukturze, która ostatecznie pochłonie ją, pomimo jej wszelkich podejmowanych wysiłków.
  • Kiedy nie decydujemy się na dzieci, rezygnujemy z małej i wątpliwej osobistej satysfakcji, by zapobiec pojawieniu się wielkiego cierpienia. Jeśli potrafimy zdobyć się na odrobinę współczucia dla tych, którzy, według nas, mieliby stać się obiektami naszej miłości i oddania, okażemy je, nie płodząc ich, to jedyne możliwe dobre podejście do dzieci. Niech koi nas wiedza o tym, że ponieważ nie urodzą się one, w naszych marzeniach będą zawsze spać w swoich pokojach, pod kocykami tak miękkimi jak przytulenie ze strony tych, których miłość nigdy nie pozwoliła im cierpieć i ochroniła przed istnieniem. Pozostaną w komforcie, wygodzie i spokoju, z półuśmiechami na swych ustach, którymi nigdy nie będą musiały spijać goryczy i rozczarowań życia. Na zawsze niepobrudzone światem i wolne od jego niebezpieczeństw. To jest właśnie prawdziwe zrezygnowanie z czegoś dla dobra dziecka.
    • Autor: André Cancian, O Vazio da Máquina: Niilismo e outros abismos, 2009
  • Od tylu wieków można widzieć, jak zwierzęta naszego gatunku rodzą się, trudzą i zdychają na naszych oczach i nie przytrafia się im nigdy nic nadzwyczajnego, tylko bez przerwy biorą się za dźwiganie tego samego bezsensownego brzemienia, z miejsca, gdzie je tyle innych zwierząt porzuciło. A przecież powinniśmy rozumieć, co się dzieje. Nieprzerwane fale niepotrzebnych istot ciągną z głębi wieków, żeby wciąż umierać na naszych oczach, a tymczasem człowiek czeka tu, spodziewa się czegoś... Niezdatny nawet do wyobrażenia sobie śmierci.
  • Niemoralność prokreacji wychwalanej jako świadoma polega na tym, że zbrodnia zrobienia człowieka, wydania na świat jeszcze jednego zła i jeszcze jednego cierpienia, nie dokonuje się nieświadomie, w dramatyczniej ekstazie i w mroku kopulacji, ale z zimną premedytacją, przez usunięcie na ten czas zwykłych zabezpieczeń i powtarzanie aktu, póki nie osiągnie się celu. Jest jednak coś jeszcze gorszego: prokreacja sztuczna z zamrożonym nasieniem; manipulator i obiekt-brzuch nie odczuwają grozy tego, co czynią, a przecież nie ma tu nawet działania na gorąco, rozkoszy, będącej poniekąd okolicznością łagodzącą.
    • Autor: Guido Ceronetti, Milczenie ciała. Materiały do studiów medycznych, 2004 (1979), tłum. Maryna Ochab
  • Człowiek śmie jeszcze pozwalać sobie na okrucieństwa, choć już i tak popełnia, spokojnie i raz za razem, czyn najokrutniejszy: płodzi, wydaje na pastwę potworności życia istoty, których nie ma i które nie doznają bólu.
    • Autor: Guido Ceronetti, Milczenie ciała. Materiały do studiów medycznych, 2004 (1979), tłum. Maryna Ochab
  • Niewybaczalna wielka zdrada filozofii: prokreacja.
  • Jeśli boisz się choroby, jeśli boisz się śmierci, wtedy powinieneś zastanowić się: skąd pochodzą? Skąd one pochodzą? Powstają z narodzin. Nie bądź więc smutny, kiedy ktoś umiera, taka jest po prostu natura, i jego cierpienie w tym życiu się kończy. Jeśli chcesz być smutny, bądź smutny, kiedy ludzie się rodzą. Och. Nie, oni znowu tutaj trafiają. Znowu będą cierpieć i umierać!
    • Autor: Ajahn Chah, No Ajahn Chah: Reflections, 1994
  • Nasze narodziny i śmierć to jedno. Nie można mieć jednego bez drugiego. To trochę zabawne widzieć, jak przez śmierć ludzie płaczą i są smutni, a przez narodziny cieszą się i są zachwyceni. To ułuda. Myślę, że jeśli naprawdę chce się płakać, lepiej robić to, kiedy ktoś się rodzi. Płakać u źródła, bo gdyby nie było narodzin, nie byłoby też śmierci. Potrafisz to zrozumieć?
    • Autor: Ajahn Chah, No Ajahn Chah: Reflections, 1994
  • Smutną niebo zgotowało ludziom ziemską dolę,
    Wciąż obsiewa i wciąż kosi obsiewaną rolę,
    Gdyby ludzie przyszłych wieków wiedzieli co cierpim,
    O, na pewno by nie zeszli żyć na tym padole!
    • Autor: Omar Chajjam, Rubajjaty, 1933, tłum. Andrzej Gawroński
  • Nie chciałbym przyjść na świat, gdybym miał coś do powiedzenia,
    Ani, skoro już swą drogę posiadam, musieć mówić do widzenia;
    Ach, nikomu słońce szczęścia tak pięknie nie wschodzi,
    Jak temu, kto tu nie trafia, nie trwa tu, stąd nie odchodzi.
  • Ja spłodziłem istotę śmiertelną. Tchnąłem życie
    W materię, która
    Nie czuła nic.
    Obdarzyłem ją
    Zdolnością cierpienia
    I w ten świat – Świat Zła –
    Rzuciłem dziecko,
    Które myśli
    Że jest to Świat Dobra
    (W końcu na razie ma czułych
    zarówno babcię, jak i matkę)...
    I rośnie – i nie wie nic!
    Nic wie nic o życiu:
    O zdradzie, kłamstwie, rozłące, oszczerstwie,
    Chorobie, samotności i śmierci...
    Ja spłodziłem istotę śmiertelną.
    Ja jestem winny.
  • W tym samym okresie Arsenij Nikołajewicz był kilkukrotnie żonaty, o ile mnie pamięć nie myli, i spłodził więcej niż jedną istotę śmiertelną. Jego córka została zamordowana. Zbyt późno zdał sobie sprawę, że nie ma potrzeby płodzić dzieci. Być może nie zdawał sobie z tego sprawy w czasie, gdy je płodził (lub miał to tylko gdzieś z tyłu głowy), w przeciwnym razie żyłby sam, bez rodziny i dzieci. Ogólnie rzecz biorąc, nawet zrozumienie pewnych rzeczy nie anuluje sprzecznych z tym zrozumieniem czynów i aktywności. Jest to dowód na to, że człowiek nie jest panem swojego „losu”.
    • Autor: Вадим Филатов, Этика небытия. Жизнь без смысла: самая печальная философия, 2022
    • Opis: o Arseniju Chanyszewie.
  • Widać więc, że śmierć najlepszy uczynek człowieka – a cóż będzie najgorszym? – Narodzenie! Jako wbrew przeciwne najlepszemu uczynkowi. Mam więc rację gniewać się, żem wyszedł na świat! – czemuż mnie nie pozwolono zostać się w świecie nieczynnym.
  • Powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, by minimalizować cierpienie już istniejących zwierząt, ale powinniśmy też rozważyć skończenie z hodowaniem udomowionych zwierząt. Spowodowałoby to powstawanie mniejszej liczby cierpiących czujących istot, a co za tym idzie zmniejszenie ogólnej sumy cierpienia.
    • Autorzy: Sayma H. Chowdhury, Todd K. Shackelford , To Breed, or Not to Breed?: An Antinatalist Answer to the Question of Animal Welfare, 2017
  • A może istnienie jest dla nas wygnaniem, nicość zaś – ojczyzną?
    • Autor: Emil Cioran, Na szczytach rozpaczy, 2008 (1934), tłum. Ireneusz Kania
  • Jaki grzech popełniłeś, że się urodziłeś, za jaką zbrodnię istniejesz?
  • Jedyna rzecz, przez którą sobie pochlebiam, to zrozumienie bardzo wcześnie, jeszcze przed ukończeniem dwudziestego roku życia, że nie powinno się płodzić. Mój wstręt do małżeństwa, rodziny i wszystkich konwencji społecznych ma swoje źródło właśnie w tym. Zbrodnią jest przeniesienie swej ułomności na potomstwo, w ten sposób zmuszenie go do doświadczenia tych samych rzeczy, których doświadczamy my, przejścia drogi krzyżowej mogącej być jeszcze gorszą niż nasza. Na danie życia komuś, kto odziedziczy nieszczęścia i zło, ja nigdy nie mógłbym się zgodzić. Rodzice to ludzie nieodpowiedzialni lub mordercy. Płodzenie powinno być przynależne jedynie bestiom. Litość sprawia, że nie chce się być „rodzicielem”. Jest to najokrutniejsze ze znanych mi słów.
  • Z tym, co wiem, z tym, co czuję, nie mógłbym dać komuś życia, nie popadając w całkowitą sprzeczność z samym sobą, nie będąc intelektualnie nieuczciwym i nie popełniając moralnej zbrodni. Ciekawe, że ta postawa jest we mnie naprawdę stara, miałem ją jeszcze przed sprecyzowaniem swoich przemyśleń na ten temat. Wstręt wobec prokreacji zacząłem odczuwać bardzo wcześnie; była to odpowiedź na moje przerażenie, nie, na moje pragnienie i przerażenie wobec faktu bycia żywym. Nigdy nie zaakceptowałem seksu innego niż dla przyjemności. Jego właściwa funkcja zawsze wzbudzała we mnie nieprzezwyciężalną niechęć. Nigdy z własnej woli nie zgodziłbym się wziąć odpowiedzialności za życie.
  • Prokreować to kochać plagę i pragnąć, by trwała i srożyła się coraz bardziej. Rację mieli antyczni filozofowie utożsamiający ogień z zasadą wszechświata i pożądaniem. Albowiem pożądanie pali, pożera, unicestwia; jest zarazem motorem i niszczycielem bytów żywych, a jednocześnie czymś mrocznym, piekielnym z samej swej istoty.
    • Autor: Emil Cioran, Zły demiurg, 2008 (1969), tłum. Ireneusz Kania
  • Na synodzie przeciwko bogomiłom w 1211 r. obłożono klątwą tych spośród nich, którzy utrzymywali, że „niewiasta poczyna w swym łonie za współudziałem Szatana i że odtąd Szatan przebywa w nim, nie wychodząc, aż do urodzenia dziecka”. Nie śmiem posądzać Złego o takie nami zainteresowanie, iżby dotrzymywał nam towarzystwa przez całe miesiące; nie wątpię wszakże, iż poczęto nas pod jego właśnie okiem i że istotnie wspomagał naszych drogich rodzicieli.
  • Czy będziemy rozważać jednostkę, czy też całą ludzkość, nie powinniśmy mylić podążania naprzód z postępem, chyba, że przyjmiemy, iż zdążanie ku śmierci jest właśnie postępem.
    • Autor: Emil Cioran, Zły demiurg, 2008 (1969), tłum. Ireneusz Kania
  • Nie biegniemy ku śmierci, uciekamy przed katastrofą narodzin, stawiamy jej czoła, ocalali próbują zapomnieć. Strach przed śmiercią jest tylko projekcją w przyszłość strachu towarzyszącego nam od pierwszych naszych chwil. Rzecz jasna, wzdragamy się przed traktowaniem narodzin jako zła: czyż nie uczono nas, że jest to najwyższe dobro, i że to, co najgorsze znajduje się u kresu, nie zaś na początku naszej drogi? A jednak zło, prawdziwe zło, jest za nami, nie zaś przed nami. Nie uświadomił sobie tego Chrystus, pojął zaś to Budda, mówiąc: „Gdyby, o mnisi, nie istniały na świecie te trzy rzeczy, Doskonały nie pojawiłby się na świecie...” I narodzinom przyznał miejsce przed starością i śmiercią, są one bowiem źródłem wszelkich niedomagań i klęsk.
    • Autor: Emil Cioran, De l’inconvénient d’etre né, 1973
  • Jak wielki jest regres ludzkości, najlepiej dowodzi to, że nie sposób znaleźć ludu ani plemienia, w którym fakt narodzin wywoływałby jeszcze żałobę i lamenty.
    • Autor: Emil Cioran, O niedogodności narodzin, 2008 (1973), tłum. Ireneusz Kania
  • Jeśli przywiązanie jest złem, to jego przyczyny należy szukać w skandalu narodzin, bo narodzić się to się przywiązać. Celem zobojętnienia powinno więc być usunięcie wszelkich śladów tego skandalu, najgorszego i najbardziej karygodnego ze wszystkich.
    • Autor: Emil Cioran, O niedogodności narodzin, 2008 (1973), tłum. Ireneusz Kania
  • W pismach buddyjskich często mówi się o „otchłani narodzin”. Tak, to jest otchłań, przepaść, w którą jednak nie wpadamy, lecz wręcz przeciwnie, z której wynurzamy się – na swoje największe nieszczęście.
    • Autor: Emil Cioran, De l’inconvénient d’etre né, 1973
  • Rodząc się, tracimy tyle, ile tracimy umierając. Wszystko.
    • Autor: Emil Cioran, De l’inconvénient d’etre né, 1973
  • Jeśli prawdą jest, że poprzez śmierć stajemy się znów tym, czym byliśmy przed narodzinami, to czy nie lepiej byłoby pozostać w stanie czystej możliwości niż go opuścić? Co dobrego w tej drodze naokoło, skoro można było pozostać na zawsze w niezrealizowanej pełni?
    • Autor: Emil Cioran, De l’inconvénient d’être né, 1973
  • Byłem sam na cmentarzu wznoszącym się ponad wioską, gdy weszła tam kobieta w ciąży. Wyszedłem natychmiast, żeby nie musieć patrzeć z bliska na tę dostarczycielkę trupa ani przeżuwać kontrastu między rozdętym brzuchem a zapadniętymi grobami, między fałszywą obietnicą a kresem wszelkich obietnic.
    • Autor: Emil Cioran, De l’inconvénient d’être né, 1973
  • Ta odrobina światła w każdym z nas, z jakiegoś praczasu, sprzed naszych narodzin, sprzed wszystkich narodzin – oto czego należy strzec, jeśli chcemy nawiązać kontakt z ową odległą światłością, z którą zostaliśmy rozdzieleni; dlaczego – nigdy nie będziemy wiedzieć.
    • Autor: Emil Cioran, O niedogodności narodzin, 2008 (1973), tłum. Ireneusz Kania
  • Kiedy każdy zrozumie, że narodziny to klęska, istnienie, nareszcie znośne, zacznie się jawić jako poranek po kapitulacji, ulga i odpoczynek zwyciężonego.
    • Autor: Emil Cioran, O niedogodności narodzin, 2008 (1973), tłum. Ireneusz Kania
  • Mówiłem nie raz, że możliwa jest postseksualna wizja świata, wizja najbardziej desperacka, jaka tylko być może: poczucie, że zainwestowaliśmy wszystko w coś, co nie jest tego warte. Niezwykłe jest to, że mówimy o nieskończoności odwracalnej. Seksualność to niebywałe oszustwo, gigantyczne kłamstwo niezmiennie odnawiające samo siebie.
  • Te dzieci, których nie chciałem mieć – gdyby tylko wiedziały, jakie zawdzięczają mi szczęście!
  • Dzieci to iluzja posunięta do skrajności. To kompromis, na jaki nigdy bym nie przystał: powoływać do życia byt skazany na śmierć. A przecież i śmierć nie ma wielkiego znaczenia. Tak czy owak, wszystko skończy się źle.
    • Autor: Emil Cioran, Cioran-Story, Literatura na świecie nr 11 (232), 1990 (1989), tłum. Krzysztof Zabłocki
  • Idzie o to, by się nigdy nie urodzić;
    kto nie powstał, ten niczego nie żałuje,
    tego żadna złudna rozkosz nie uwodzi.
    Idzie o to, by się nigdy nie urodzić;
    na tym świecie nawet Bóg sam sobie szkodzi,
    zbłądził w żywe ciało i na śmierć choruje.
    Idzie o to, by się nigdy nie urodzić;
    Kto nie powstał, ten niczego nie żałuje.
    • Autor: Maciej Cisło, Idzie o to, by się nigdy nie urodzić, 2014
  • W swoim opowiadaniu „Ci, którzy odchodzą z Omelas”, Ursula K. le Guin opisuje miasto, w którym pomyślność mieszkańców jest uzależniona od tego, by niewinne dziecko było torturowane w odosobnionym miejscu. Figura dziecka symbolizuje bardzo cierpiących niewinnych. Ci, którzy odchodzą z Omelas to ludzie, którzy odrzucają ten świat. Możemy uznać za takich buddyjskich mnichów wybierających bezdzietność i wycofanie się ze świata. Metafora wskazuje na ambiwalencję szczęścia. Szczęście większości jest okupione cierpieniem mniejszości; jedno nie jest możliwe bez drugiego. Nie ma wątpliwości, że ludzkie cierpienie na naszym świecie jest spowodowane prokreacją, choć relacja nie jest bezpośrednia. Rodzice partycypują w niezwykle złożonym systemie interakcji i prawdopodobieństw. Często to przypadkowe zdarzenia decydują o tym, że ktoś staje się ofiarą. W konsekwencji, partycypujący nie poczuwają się do odpowiedzialności za wynikające z ich działań systematyczne zjawisko – takie jak te, o których mówi się w kontekście przemocy strukturalnej. Gdyby ludzkość była pełna współczucia, mogłaby odejść z Omelas.
  • Wszystko może zmienić się w mgnieniu oka. Jednak dwie rzeczy są pewne: każdy będzie cierpiał i każdy umrze, powróci skąd przyszliśmy. Czy wiedząc o tym i zdając sobie doskonale sprawę z tego, że każde życie to potencjalne doświadczenie okropnego bólu i bycie nieszczęśliwym, nieustannie w niektórych przypadkach, jesteśmy w stanie stwierdzić, że prokreacja jest naprawdę warta ryzyka?
    • Autor: Jim Crawford, Confessions of an Antinatalist, 2010
  • Gdyby dziecko, za którego stworzenie byłbym odpowiedzialny, zapytało mnie, dlaczego tu jest, co się dzieje po śmierci i czy jestem w stanie zagwarantować, że nie stanie mu się coś takiego jak na przykład Junko Furucie na przełomie roku 1988 i 1989 (proszę sobie sprawdzić, co się stało, nie ma nawet słów, żeby to opisać), to co ja mógłbym powiedzieć? Dla mnie to, że nie mam odpowiedzi, które nie byłyby domysłami, nie byłyby wymijające i nie byłyby wygłaszaniem dogmatów, oznacza, że płodzenie dzieci jest egoistyczne i okrutne.
  • Najlepiej nie urodzić się i nie rozbijać o skały życia, jeśli już jednak jest się zrodzonym, najlepiej uciec przed ogniem losu tak szybko, jak to możliwe.
    • Autor: Cyceron, Consolation, 45 p.n.e.
  • Kto ufa naszym naukom, pozostanie bezdzietny; kto nie ufa, będzie płodził dzieci. Jeśli zaś gatunek ludzki wyginie, będzie to równie wielki powód do żalu, co ewentualne wyginięcie much i os.
    • Autor: Cynicy, Listy cyników, list 47
    • Opis: sentencja ze zbioru listów wyjaśniających zasady oraz praktyki filozofii cynickiej (błędnie przypisywana Diogenesowi z Synopy).
  • To wielkie, bezsensowne, marnotrawne, okrutne rozplenianie się życia na ziemi! To nie jest tak, że w życiu widzę tylko ból, widzę także przyjemności, ale one martwią mnie jeszcze bardziej, bo nie chcę ich stracić.
  • Natura nie wie nic o tym, co słuszne i niesłuszne, dobre i złe, o przyjemności i bólu; ona po prostu funkcjonuje. Tworzy piękną kobietę i umieszcza nowotwór w jej policzku. Tworzy piękny umysł i wyposaża go w zdeformowane ciało. I tworzy piękne ciało, z którego pożytku nie ma żadnego. Może zniszczyć najpiękniejsze życie, kiedy to zaledwie się rozpoczęło. Jest w stanie rozproszyć po całym świecie zarazki gruźlicy. Wydaje się działać bez żadnej metody, planu ani celu. Nie zna litości ani dobroci. Nie ma niczego tak okrutnego i nieobliczalnego jak natura. Określanie jej mianem subtelnej lub dobroczynnej jest parodią wypowiedzi i niepoczytalnością intelektu. Każdemu wskazującemu na te oczywiste fakty, mówi się, że nie ma prawa oceniać natury i stojącego za nią Boga. Jeśli jednak nie mamy prawa uznawać Boga za złego, to nie powinniśmy też uznawać Boga za dobrego. We wszystkich życiowych kwestiach człowiek nigdy nie wahał się klasyfikować i oceniać, ale gdy chodzi o przekazywanie życia i odpowiedzialność za życie, mówi się mu, że to musi być dobre, chociaż opinia taka aż prosi się o odrobinę rozsądku i inteligencji, będąc zaprzeczeniem obydwu. Kiedy będę umierał, będę pewnie próbował myśleć o czymś innym, ale intelektualnie jestem zadowolony z dojścia do tego, że życie jest wielkim ciężarem, którego humanitarna osoba nie będzie bezlitośnie narzucać komuś innemu.
  • Nie ma potrzeby ponownie szczegółowo opisywać jego przemyśleń dotyczących bezsensowności prokreacji i jej dziwnego pragnienia u ludzi. Jednak ciągły dziecięcy płacz skłaniał go do wnioskowania, że dziecko jest podatne na choroby i słabe, i do stwierdzania z gorzką ironią: „oto i pierwszy prezent, jaki otrzymuje się od swych kochających rodziców, słabość i podatność na choroby”.
    • Autor: Jutta E. Knörzer, Ali Dashti's Prison Days: Life Under Reza Shah, 1994
    • Opis: o Alim Dashtim.
  • Urodziny to po prostu pamiątka złowieszczej farsy, którą zgotowali nam nasi rodzice sprowadzając nas na świat.
  • Ach, w życiu człowiek cieszy się, gniewa, smuci, to znów nienawidzi, lecz te uczucia zajmują ledwie jeden procent życia. Pozostałe dziewięćdziesiąt dziewięć – czy nie spędzamy go, po prostu czekając? Czekam z myślami zgniatającymi mi pierś, kiedy wydaje mi się, że słyszę na korytarzu kroki szczęścia – czy to już? – czy to już? ...ale na korytarzu pusto. Ach, życie ludzkie jest zbyt żałosne! Rzeczywistość, w której wszyscy myślą, że lepiej byłoby się nie urodzić.
    • Autor: Osamu Dazai, Zmierzch, 2019 (1947), tłum. Mikołaj Melanowicz
  • Nie, nie chciałbym, żeby nie było końca i to jest dosłownie coś, na co możemy mieć wpływ: pokojowy koniec ludzkości. Niech nikt już – jest to pierwsze, czego bym sobie życzył – nie zostaje rodzicem. To nie boli nienarodzonych, a wiele im oszczędza.
  • Młody mnich zakochał się bez pamięci w pięknej dziewczynie. Porzucił świątynię, w której żył i wyruszył do wioski z zamiarem wyznania miłości. Ponieważ było już ciemno, kiedy przybył, postanowił udać się do gospody na spoczynek. W nocy śnił, że ją poślubił. Że wszedł do jej pokoju, że kochał się z nią... po pewnym czasie urodziły się im bliźnięta. Kiedy miały po trzynaście lat, jedno z nich wpadło do rzeki i utonęło. Ojciec, przepełniony żalem, nie mógł przestać płakać... i wtedy obudził się zalany łzami. O świcie zawrócił, wyruszył tą samą drogą, co poprzedniego dnia, kierując się z powrotem do świątyni.
    • Autor: Taisen Deshimaru, Historias Zen, 1990
  • W istocie: jakie prawo miała ta przyroda wydawać mnie na świat na mocy jakichś tam swoich wiecznych reguł? Zostałem stworzony ze świadomością i tę przyrodę uświadomiłem sobie: jakim prawem mnie stworzyła bez mojej zgody, świadomego? Świadomego, a więc cierpiącego, ale ja nie chcę cierpieć – bo w jakim celu miałbym cierpieć?
    • Autor: Fiodor Dostojewski, Wyrok, 1982 (1876), tłum. Maria Leśniewska
    • Opis: pisane z perspektywy materialisty.
  • Grigorij Wasiliewicz wyrzuca mi, że się przeciw urodzeniu buntuję: „Tyś jej, powiada, łono rozerwał”. Niechby i łono, a ja bym dał się zabić jeszcze w tym łonie, byleby w ogóle na ten świat nie przychodzić.
  • Feminizm musi mieć w sobie ogień i blask. Jest najświętszym ideałem naszych czasów. To, że szlachetne prawa naturalne kobiet zostały odkryte tak późno, rzuca okropne światło na tak zwaną historię rozwoju człowieka. Niezaznajomionym z feminizmem, może on wydawać się dziwny, ale gdy tylko się zrealizuje, filozofia uniesie swą nobliwą głowę i powie nam: „ta nowa doktryna wiąże się z kapłaństwem jedynie kobiet, dowodzi prawdziwości pesymizmu i konieczności nędzy świata w jego obecnym kształcie, ale nie mówi nic o kontynuowaniu bez końca istnienia przez ludzkość”. Następnie, zgodnie ze swym wyższym powołaniem, kobiety uznają się za istoty nadrzędne, kapłanki swej ludzkiej rasy, jej naturalną arystokrację. Dostrzegając wyższe prawo życia, jednocześnie ujrzą także filozoficzny cel całkowicie dla nich oczywisty: stanie się przywódczyniami wyprawy ku wyginięciu, przygotowującymi koniec końca. Właśnie to stanie się pożądanym ideałem i zastąpi wszystkie inne ideały niemające końca ani celu!
  • Nie urządzamy tutaj pogrzebów,
    ponieważ nikt nie powoduje narodzin.
  • Empedokles był kaznodzieją nowej religii, która miała zapewnić wyzwolenie z „koła narodzin” poprzez czystość i wstrzemięźliwość.
    • Autor: John Burnet, Early Greek Philosophy, 1892
    • Opis: o Empedoklesie.
  • Empedokles zaleca (hetero)seksualną abstynencję, ale prawdopodobnie powodem jest to, że z heteroseksualnego seksu regularnie powstaje potomstwo, i uprawianie takiego seksu to stanie się przyczyną inkarnacji.
    • Autor: Rachana Kamtekar, Knowing by Likeness in Empedocles, 2009
    • Opis: o Empedoklesie.
  • Pod zbożnym pretekstem przestrzegania wstrzemięźliwości, grzeszą przeciw stworzeniu świata, przeciw Świętemu Stworzycielowi, Władcy wszechrzeczy, Jedynemu Bogu, oraz pouczają, że nie należy zawierać małżeństwa i płodzić dzieci ani na swoje miejsce wprowadzać na świat innych jednostek na ich nieszczęście, ani dostarczać śmierci nowego żeru.
  • Nam wszystkim razem trzeba tego, co na świat już przyszedł — łzą powitać: tyle dozna zła.
    • Autor: Eurypides, Kobierce zapisków filozoficznych dotyczących prawdziwej wiedzy, 1994, tłum. Janina Niemirska-Pliszczyńska
  • Nie rodzić się dla człowieka lepsze niźli żyć.
    Z kolei rodzę dzieci, cierpiąc straszny ból.
    A gdy w porodzie nierozumne wydam tu,
    Daremnie jęczeć będę, widząc dzieci złe.
    • Autor: Eurypides, Kobierce zapisków filozoficznych dotyczących prawdziwej wiedzy, 1994, tłum. Janina Niemirska-Pliszczyńska
  • Trudne pytanie brzmi, w jakim wieku, jeśli w ogóle, młodzi ludzie powinni być narażani na najbardziej z ponurych idei depresyjnego realizmu? Czy byłoby możliwe, aby program szkolny zawierał lekcje o ateizmie, samobójstwie, śmierci jako końcu, ułomnościach starości, ponurej rzeczywistości rynku i miejsca pracy, absurdach społecznych, antynatalizmie i tak dalej? Da się wyobrazić sobie, że być może po ostrożnym zredagowaniu naucza się o takich tematach starszych nastolatków, ale autorytety oświatowe i komitety rodzicielskie, nie mówiąc już o dyrektorach szkół wyznaniowych, wzdrygałyby się na myśl, że młode dzieci mają przyswajać tak ponure i pesymistyczne idee. Kiedyś pijany na przyjęciu dyskutowałem z kilkoma dziewiętnastolatkami na tematy związane z depresyjnym realizmem – o ponurych perspektywach na karierę, statystykach niezczęśliwych małżeństw i rozwodów, śmierci, posiadaniu skazanych na śmierć dzieci, które będą powtarzać ten sam schemat – i opinie, o których dowiedziałem się nazajutrz, nie wskazywały na to, że mam szansę na zostanie zaproszonym ponownie. Większość młodych jest stworzona do hedonizmu i nadziei. Jednak znacząca, kryjąca się mniejszość może rozwinąć skłonności depresyjne i samobójcze właśnie dlatego, że tematy te pozostają tabu (Jackson i Peterson, 2004; Bloom, 2015).
    • Autor: Colin Feltham, Depressive Realism: Interdisciplinary perspectives, 2017
  • Najbardziej popularna z grup, którą atakuje Epifaniusz, była znana pod różnymi nazwami, między innymi jako „fibionici”. Według Epifaniusza, naszego jedynego źródła informacji o grupie, ci gnostyccy wierni angażowali się w nocne rytuały seksualne, częścią których był swobodny seks, stosunek przerywany, konsumpcja nasienia i krwi miesięcznej, a wszystko to w dziwacznym akcie chrześcijańskiego uwielbienia (w ramach świętej eucharystii). Co więcej, rzekomo posiadali oni księgi apostolskie, w oparciu o które odprawiali swe oburzające rytuały, w tym jedną znaną jako „Znaczące pytania Marii”. Epifaniusz twierdzi, że miał dostęp do tej i innych ksiąg fibionitów. Cytuje jednak właśnie tę. Jeśli cytat rzeczywiście pochodzi z autentycznego dokumentu, a nie z bujnej wyobraźni Epifaniusza, to trudno dziwić się, że księga nie przetrwała, opisuje bowiem epizod, podczas którego sam Jezus angażuje się w akt seksualny razem z wielce zadziwioną Marią Magdaleną. Dla gnostyckich fibionitów tekst ten i korespondujące z nim rytuały, związane były ich poglądami doktrynalnymi, mówiącymi o tym, że ludzie to boskie iskry uwięzione w ciałach, które potrzebują ucieczki. Ludzka prokreacja utrwala ten stan uwięzienia, dostarczając ciał w nieskończoność.
    • Autor: Bart Ehrman, Zlatko Plese, The Apocryphal Gospels: Texts and Translations, 2011
  • Zawsze sobie stawiałam to okrutne pytanie: a jeśli ci się nie spodoba urodzenie się?
    • Autor: Oriana Fallaci, List do nienarodzonego dziecka, 1993 (1975), tłum. Eugeniusz Kabatc
  • Wiele kobiet zadaje sobie pytanie: mam wydać na świat dziecko, po co? Po to, żeby cierpiało głód, żeby znosiło zimno, żeby było zdradzane i obrażane, żeby umierało zabijane na wojnie lub z powodu jakiejś choroby? I te kobiety odrzucają nadzieję, że głód będzie zaspokojony, że chłód ustąpi przed ciepłem, że wierność i szacunek będą dziecku przyjaciółmi, że będzie ono żyło długo, próbując zwyciężyć choroby i wojny. Być może mają rację.
    • Autor: Oriana Fallaci, List do nienarodzonego dziecka, 1993 (1975), tłum. Eugeniusz Kabatc
  • Jak mogę wyczuć czy nie chciałobyś być zwrócone ciszy? Nie potrafisz przecież mi tego powiedzieć. Twoja kropla życia to tylko pączuszek ledwie zawiązanych komórek. Może nawet jeszcze nie życiem, a jedynie możliwością życia.
    • Autor: Oriana Fallaci, List do nienarodzonego dziecka, 1993 (1975), tłum. Eugeniusz Kabatc
  • Od dziś za lat sto gdzież będę? Gdzie będą wszyscy obecni mieszkańcy ziemi? Mieszkańcy wszystkich światów? Umrzeć na zawsze, na zawsze, po chwilowem tylko istnieniu – jakież szyderstwo! Czyż nie byłoby lepiej wcale się nie rodzić? Ale, jeżeli przeznaczeniem naszem jest żyć wiecznie, nie mogąc nic zmienić w fatalności, która nas unosi, mając zawsze przed sobą wieczność nieskończoną, jakże znieść ciężar takiego przeznaczenia? Czyż to jest los, który nas czeka? Jeżeli kiedykolwiek zmęczeni będziemy istnieniem, nie wolno nam będzie uciec od niego, niepodobna nam będzie skończyć! Okrutność bardziej jeszcze nieubłagana, aniżeli srogość życia znikomego, rozwiewającego się, jak lot owadu w wietrze wieczornym. Dlaczegożeśmy się więc zrodzili? By cierpieć z niepewności? By widzieć, że ani jedna nadzieja nasza ostać się nie może wobec rozbioru ścisłego? By żyć, gdy nie myślimy, jak idyoci, a gdy myślimy, jak szaleńcy?
    • Autor: Camille Flammarion, Urania, 1889, tłum. Stanisław Kramsztyk
    • Opis: słowa bohatera, Georgesa Spero.
  • Idea sprowadzenia kogoś na świat napawa mnie grozą. Przekląłbym samego siebie, gdybym został ojcem. Mój syn! O nie, co to to nie! Oby moje ciało zginęło w całości i obym nie przekazał nikomu pogarszających się trudów i wstydu istnienia.
  • To, że dziecko zostaje umieszczone na świecie bez swojej zgody jest oczywiste. Nie jest oczywiste, dlaczego większość libertarian nie jest w stanie uznać tego za problematyczne. Jeśli zasada nieagresji i poszanowanie dobrowolności są naszymi najważniejszymi moralnymi zasadami, w jaki sposób możemy uzasadnić stworzenie innej osoby, która nie wyraziła i nie mogła wyrazić zgody na to działanie, i która ma zagwarantowane, że spotkają ją znaczące krzywdy spowodowane tym działaniem? W jaki sposób jest to w czymkolwiek lepsze od narzucenia krzywd już istniejącej osobie bez jej zgody?
    • Autor: Max Freiheit, A Libertarian Case for Antinatalism, 2021
  • Załóżmy na moment, że wszelka prokreacja zanika, oznaczałoby to tylko tyle, że przestałby się dokonywać proces niszczenia. Moksza jest niczym innym jak uwolnieniem się od cyklu narodzin i śmierci. Wierzy się, że samo to jest największym szczęściem, i słusznie.
  • Idealny bramin nie musi zmagać się z pragnieniem zmysłowym lub pragnieniem prokreacji; w ogóle nie ma z nimi problemów. Cały świat jest dla niego jedną wielką rodziną, skupia całą swą ambicję na łagodzeniu nieszczęść ludzkości, a pragnienie prokreacji jest dla niego jak żółć i piołun.
  • Jeśli niszczenie jest przemocą, tworzenie także jest przemocą. Prokreacja niesie więc ze sobą przemoc. W sposób oczywisty niesie ze sobą przemoc, stworzenie tego, co musi zginąć.
  • Im większa rodzina, tym dalej jest się od uniwersalnej miłości.
  • Co mogę napisać...? Jeśli powiem, że to dobre, będzie to kłamstwo. Jeśli okażę smutek, będzie krzywdzące. ... Mogę jedynie powiedzieć ci i życzyć, byś nauczyła się panować nad swymi zmysłami.
    • Autor: Mahatma Gandhi, Gandhi's Passion: The Life and Legacy of Mahatma Gandhi, 2002
    • Opis: list do Kashi, żony jego bratanka Chhaganlala, która urodziła dziecko.
  • Zrodzenie dziecka jest pierwotnym grzesznym przekleństwem i należy tego unikać.
  • Odpowiedz bez wahania: czy gdyby istniało rozwiązanie, które usunęłoby całe powodowane przez ludzką katastrofę zło, gdyby istniał tani, dostępny od ręki, nieszkodliwy i stuprocentowo skuteczny środek, dzięki któremu znikną całe to cierpienie, cały ten płacz, całe to krzyczenie z bólu, wszystkie te patologie, wszystkie te choroby, cała ta rozpacz, wszystkie te kataklizmy, cały ten strach, cała ta nędza, w skrócie wszystkie spadające na ludzi nieszczęścia, to czy nie byłoby okropną głupotą nieprzyjęcie go, wzgardzenie takim cudownym lekarstwem? Odpowiedź wydaje się oczywista. Takie rozwiązanie zaś istnieje i nie jest to żadna wiedza tajemna: polega ono na tym, by po prostu przestać płodzić...
  • Znacząca symbolika: wszyscy rodzimy się w brudzie i cierpieniu, oczywiście w cierpieniu naszej matki, która jednak nie ma prawa narzekać, jeśli był to jej wybór, ale przede wszystkim w tym, którego doświadczamy my, ofiary, nieszczęśni wygnańcy z nicości, kiedy będąc w rajskiej pelagicznej ciemności, w której nie sięgał nas żaden niepokój, nagle zaczynamy szamotać się, okropnie ściskani, na granicy bycia mielonymi, dusząc się i mdlejąc, ponieważ jesteśmy wypychani przez kiepskiej jakości kanał rodny, zaprojektowany przez tę niekompetentną złotą rączkę zwaną Matką Naturą.
  • Innym argumentem często przytaczanym przez tych nieodpowiedzialnych, którzy nas płodzą, jest to, że chcą „zostawić po sobie ślad” – a cóż to za dziwny impuls! Zauważmy, że z etologicznego punktu widzenia jest to postawa podobna do tej wielu ssaków, które pozostawiają swe odchody celem oznaczenia terenu. Oddający pod latarnią mocz pies także zostawia po sobie ślad, ów ślad jednak, w przeciwieństwie do dziecka, cieszy się tym przywilejem, że nie musi znosić wyczerpujących trudów życia.
  • Gdyby było inaczej, gdyby prokreacja nie była rezultatem najbardziej skandalicznego zapatrzenia w siebie, gdyby te wstręciuchy, nasi rodzice naprawdę kierowały się czymś takim jak altruizm, to zaopiekowałyby się jakimś dzieckiem spośród tych milionów dzieci, które cały czas czekają na to, aż ktoś je adoptuje! Porusz jednak kwestię adopcji, a natychmiast zobaczysz grymas na twarzy, oznaczający „adopcja? – tak, tak, ale to nie dla mnie” u kogoś owładniętego żądzą zdobycia łupu pochodzącego ze swego własnego ciała. „Sieroty? Dzieci innych ludzi? Daj spokój, lepiej zawołaj naukowców, by wynaleźli lek na moją bezpłodność!”
  • Ocenia się predyspozycje i motywacje jednostek, w oczywisty sposób szlachetnych, które chcą, poprzez adopcję, pomóc już istniejącemu dziecku pływać w piekle istnienia, ale nawet najbardziej złowieszczy dureń ma święte prawo, poprzez stworzenie, zanurzyć dziecko tym w piekle, jeśli tylko sobie tego zażyczy, bez konieczności uzasadnienia tego w jakikolwiek sposób.
  • Wydaje się, że dla nas są tylko dwa wyjścia z tej sytuacji: wiara w godziwe życie po śmierci (nadzieja) albo konsekwentny antynatalizm (pesymizm). Jeżeli Bóg istnieje, to wówczas mamy do czynienia z rzeczywistą tajemnicą, a śmierć nie będzie kresem naszej wędrówki. Koncepcja ta wydaje się znajdować bliżej pielgrzymowania, gdyż jest niejako przedłużeniem drzemiącej w pielgrzymie nadziei wykraczającej poza jego życie w kierunku eschatologicznego punktu omega. Xirax zauważa jednak, że „jeśli Bóg istnieje i stworzył świat, to wiadomo, KTO uczynił go niesprawiedliwie stronnym, takim, w którym nie możemy być szczęśliwi [...]. Bóg mógł stworzyć poza światem szczęśliwy zaświat. Jeśli tak, to po co stworzył ten świat?”
    • Autor: Łukasz Gomułka, Chaos probabilistyczny według Stanisława Lema jako „ścieżka” pielgrzyma i włóczęgi, 2016
  • Wyobraź sobie, że można. Ja tak właśnie myślę. (...) kiedy byłam młoda pomyślałam i tak uważam do dziś, że przecież nie mam pojęcia na czym to wszystko polega i dokąd prowadzi... co powiedziałabym dziecku o tym, dlaczego się urodziło i po co? (...) Płodzimy, rodzimy dzieci zwykle bez zastanowienia. Ale potem, gdy dziecko powie: ja się nie prosiłem – nie znajdujemy odpowiedzi. Ogrom nieszczęść dzieje się na ziemi, życie jest wielkim ryzykiem, często strasznie boli... Więc brać odpowiedzialność, powoływać kogoś na świat, „obdarowywać” życiem? (...) Potrafię znaleźć sens w życiu, ale nie czuję się uprawniona do narzucania go komukolwiek.
    • Autor: Krystyna Gonet, Jak by to powiedzieć... Rozmowy z Krystianem Lupą, 2002
    • Opis: odpowiedź na pytanie Krystiana Lupy „Bo czy można pomyśleć, że należałoby w ogóle nie rodzić dzieci, ponieważ sens życia nie jest pewny?”.
  • Czy Conrad w swojej wielkiej noweli „Jądro ciemności” nie miał przeczucia rozpaczy chwil przedśmiertnych kiedy wspomina o wątpliwej walce Kurza ze śmiercią – walce bez przekonania? Conrad, który włożył słowa Calderona jako motto do jednej ze swoich powieści: że największym nieszczęściem człowieka jest to, że się urodził. Zbiega się to z Twoją tylekroć powtarzaną tezą, że największą zbrodnią jest powoływanie do życia dzieci, albowiem rodzenie ich jest skazywaniem ich na śmierć. Wywołujemy je z nicości, ze stanu całkowitej nieświadomości w stan jawy – i każemy im przeżyć agonię śmierci, której nie znałyby bez życia.
    • Autor: Zbigniew Grabowski, Rozmowy z tobą, 1974
    • Opis: słowa kierowane do żony, Zofii Grabowskiej.
  • Kto cię nie poznał, niech cię ceni, o życie! Jednak kto cię przejrzał, wolałby z kołyski przejść do trumny, z łoża porodowego do grobu. Powszechnym zwiastunem nieszczęść, które go czekają, jest płacz człowieku po urodzeniu. Czym może być życie, które zaczyna się pomiędzy krzykiem matki, która je daje, a płaczem dziecka, które je otrzymuje?
  • Jakie prawo mam narzucać
    Ocierające się o niebo zawrotne wzloty i brutalne upadki
    Jaki rodzaj kwalifikacji lub wiedzę posiadam, by stworzyć życie
    Jestem sierotą, nawet z takiego talerza to nie smakuje słusznie
    Nie jest tak ważne jak ogólne zapobieganie cierpieniu
    Co jeśli to to jest celem?
    Niepowodowanie cierpienia innych istot
    To trochę chłodne
    Ale zastanówmy się
    Drapieżnik czy ofiara
    Wciąż przed tobą niedorzeczna śmierci dawka
    Niektórzy ludzie chodzą i rozmyślają, dlaczego to spotkało nas?
    A dlaczego ja miałbym kiedykolwiek wpakować w to kogoś, kogo będę kochał?
    Śmiertelny migający punkcik
    Tylko po to, by ego zaspokoić
  • Salome spytała: „Jak długo ludzie będą umierać?” Jezus Chrystus odpowiedział: „Tak długo jak wy, kobiety, będziecie rodzić dzieci”. Myśliciele tacy jak Juliusz Kasjan interpretowali to jako rozumiejące się samo przez się zalecenie, by zwyciężyć śmierć rezygnując z prokreacji. Klemens ucieka się do alegorycznego wyjaśnienia. Przez „tak długo jak kobiety będą rodzić dzieci”, Pan miał mieć na myśli „tak długo jak pragnienia będą istnieć”.
    • Autor: John T. Noonan Jr., Contraception; a history of its treatment by the Catholic theologians and canonists, 1965
    • Opis: o Juliuszu Kasjanie, Klemensie Aleksandryjskim i dialogu Jezusa Chrystusa z Salome pochodzący z Greckiej Ewangelii Egipcjan. (Dalsza część dialogu: Salome: „Dobrze zatem postąpiłam nie rodząc?” Jezus: „Po każdy owoc sięgaj, lecz tego, który przynosi gorycz, nie ruszaj. Przybyłem, aby położyć kres dziełom kobiety”.)
  • W cielesnej prokreacji dzieci (niech nikogo ten argument nie zwabi) jest więcej zdążania przez człowieka w kierunku śmierci niż w kierunku życia. Zepsucie ma swój początek w narodzinach i ci, którzy powstrzymują się od prokreacji poprzez zachowanie czystości, doprowadzają do zniesienia śmierci, dzięki zapobiegnięciu jej dalszemu szerzeniu się; stawiając samych siebie jako rodzaj kamienia granicznego pomiędzy życiem a śmiercią, powstrzymują ją od parcia naprzód.
    • Autor: Grzegorz z Nyssy, Ascetical Works (The Fathers of the Church, volume 58), 2010
  • Okrucieństwo to wrzucić człowieka w ból, wrzucić mu na barki krzyż, a i nawet nie człowieka, po prostu wrzucić jakieś istnienie w ból i oczekiwać, że nie upadnie, albo nie odsłonić mu wyższej perspektywy tego bólu. Cierpisz, ha, zgaduj po co, o ile możesz zgadywać, a nie po prostu cierpieć. Nie ma istoty, na którą nie znajdzie się dostatecznie ciężki krzyż. Nawet na człowieka znajdzie się taki, pod którym upadnie każdy.
    • Autor: Wojciech Gunia, Nie ma wędrowca, 2016
    • Opis: słowa bohatera, Seweryna Roszczuka.
  • Ciało ludzkie, świat ciał ludzkich, jest jedynie częścią jednego amorficznego cielska, wrzodziejącego, broczącego ropą, krwią i fekaliami. To cielsko rozpełzło się wszędzie, gdzie może zaistnieć życie, to obłędnie bezcelowe przetwarzanie, spalanie, przemiana materii, mutacje, cykl narodzin i śmierci jak zrzucanie wylinki w drodze ku nowym formom, ku nowym rodzajom wypustek, guzów.
    • Autor: Wojciech Gunia, Nie ma wędrowca, 2016
    • Opis: słowa bohatera, Seweryna Roszczuka.
  • Oto paradoks rodzicielstwa – dojmujący strach o dziecko, miłość spleciona z wyrzutami sumienia, że samemu jest się przyczyną tego strachu. Bowiem każdy człowiek poczynając nowe życie, skazuje je na śmierć.
    • Autor: Wojciech Gunia, Nie ma wędrowca, 2016
    • Opis: słowa bohatera, Seweryna Roszczuka.
  • Więc, czy są tak bardzo szczęśliwi, czy mówią o tym szczęściu jedynie, by ukryć jak bardzo się boją? Czy ten świat jest dobrym miejscem, by sprowadzać na niego samoświadome życie?
    • Autor: Wojciech Gunia, Nie ma wędrowca, 2016
    • Opis: słowa bohatera, Kazimierza Woźniaka.
  • Ludzie określają mnie mianem pesymisty; jeśli bycie pesymistą jest myśleniem, jak Sofokles, że najlepiej się nie urodzić, to nie wypieram się takiej przynależności.
    • Autor: Thomas Hardy, Thomas Hardy: Interviews and Recollections, 2016
  • Ludzie są najbardziej destrukcyjnymi istotami na Ziemi. Powodujemy ogromną liczbę śmierci zwierząt (zarówno bezpośrednio jak i pośrednio). Niszczymy siedliska. Szkodzimy środowisku. Obecnie jesteśmy w trakcie ocieplania klimatu, co prawdopodobnie będzie mieć negatywny wpływ na niezliczoną liczbę zwierząt (wliczając w to nas samych). Mamy też środki, broń atomową, by zniszczyć wszystko za naciśnięciem guzika. Byliśmy już raz blisko naciśnięcia tego guzika (przy okazji kryzysu kubańskiego w 1962 roku). Najlepszym sposobem na położenie kresu niszczeniu, jest usunięcie siły, która niszczy; usunięcie się ludzi ze sceny świata w wyniku zrezygnowania z prokreacji.
  • Można zauważyć, że nie jesteśmy w stanie uzyskać czyjejś zgody na powołanie do istnienia; nie jesteśmy w stanie uzyskać zgody zanim ktoś nie zaistnieje, a wtedy jest już za późno. To jednak, że nie jesteśmy w stanie uzyskać na coś czyjejś zgody nie oznacza, że możemy robić to bez niej. Załóżmy, że chcąc poddać ludzi torturom, nie byłoby się w stanie uzyskać na to ich zgody. Byłoby absurdem argumentowanie, że miałoby się przez to prawo do poddawania ludzi torturom bez tej zgody. Podobnie to, że przyszli rodzice nie są w stanie uzyskać zgody tych, których planują powołać do istnienia, nie czyni tego w jakiś magiczny sposób w porządku. Wręcz przeciwnie – jeżeli nie można uzyskać zgody osoby, na którą znacząco wpłynie się swoim działaniem, wtedy pozycją wyjściową powinno być takiego działania niepodejmowanie. Istnieją wyjątki. Zepchnięcie kogoś z toru lotu spadającego fortepianu będzie moralnie słuszne nawet wtedy, jeżeli wcześniejszej zgody nie będziemy w stanie uzyskać (jeżeli na przykład na uzyskanie jej nie będzie czasu). Jest to jednak przypadek, w którym zapobiega się doznaniu przez kogoś poważnej krzywdy. Ale w przypadku prokreacji – powołania kogoś do istnienia – nie zapobiegamy doznaniu przez niego krzywdy. Niezostanie stworzonym nie może nikogo skrzywdzić, ponieważ przed podjęciem tego działania nikt nie istnieje.
  • Wydaje się, że istnieją przynajmniej dwa obowiązki prima facie, które czynią prokreację całkowicie niewłaściwą: nasz obowiązek prima facie zapobiegania bólowi i nasz obowiązek prima facie niewpływania znacząco na kogoś innego bez jego uprzedniej zgody.
    • Autor: Gerald Harrison, Antinatalism, Asymmetry, and an Ethic of Prima Facie Duties, 2012
  • Heraklit znowu zdaje się uważać narodziny człowieka za rzecz złą, gdy mówi: „Gdy się urodzili, chcą żyć i podlegać losowi śmierci albo raczej doznawać spokoju i pozostawiają dzieci, aby znowu i one podlegały losowi śmierci”.
    • Autor: Klemens Aleksandryjski, Kobierce zapisków filozoficznych dotyczących prawdziwej wiedzy, 1994, tłum. Janina Niemirska-Pliszczyńska
    • Opis: o Heraklicie.
  • Czy nie byłoby przyjemnie mieć dzieciaka, mieć taką świeżą, czystą tabliczkę, którą można zapisać, i taką małą czystą duszyczkę, taką całkowicie, no wiecie, niewinną, i wpoić jej dobre idee? Tak, tak, co w związku z tym? Jeżeli jesteście, tacy, k###a, altruistyczni, dlaczego nie zostawicie małej czystej duszyczki tam, gdzie jest? Może tak być? Okropny czyn, płodzenie. To koszmar. Powoływanie do istnienia – przeze mnie dziecko nigdy nie zaistnieje na tej p#######j planecie.
    • Autor: Bill Hicks, Love All the People: Letters, Lyrics, Routines, 2004 (1992)
  • Czy współspadkobierca Chrystusa naprawdę tęskni za ludzkimi spadkobiercami? I czy będzie pragnął dzieci i rozkoszował się długą linią potomków, którzy być może wpadną w szpony Antychrysta, podczas gdy czytamy, że Mojżesz i Samuel woleli innych ludzi od swych własnych synów i nie uważali za swe dzieci tych, którzy nie są mili Bogu?
  • Sądzę, że całkowicie brak mi instynktu macierzyńskiego. Tłumaczę to w następujący sposób: w gruncie rzeczy uważam życie za długą drogę pełną cierpień, a ludzi wyłącznie za nieszczęśliwe istoty. Nie jestem w stanie brać na siebie takiej odpowiedzialności, by zwiększać stan liczebny ludzkości o jeszcze jedno nieszczęśliwe stworzenie.
    • Autor: Etty Hillesum, Przerwane życie: Pamiętnik 1941–1943, 2007 (1941), tłum. Iwona Piotrowska
  • „Kto kocha swoje dziecko, rózgi nie żałuje” – te purytańskie słowa nigdy do mnie nie trafiały. Uczę bardziej humanitarnego rodzicielskiego obowiązku: kto kocha swoje dziecko, nie sprowadza go na świat.
    • Autor: Walter Hueck, Menschen unter sich. Eine Kurz- und Kleinwarenphilosophie für Jedermann. Aphorismen, 1929
  • Ten, kto umieszcza dziecko na świecie, przede wszystkim afirmuje ten świat i bierze odpowiedzialność za całą jego nieprzewidywalność i wszelkie okropieństwa.
    • Autor: Walter Hueck, Wohin steuern wir? Fibel für Zeitgenossen, 1931
  • Żadna ludzka istota nie jest odpowiedzialna za swoją osobowość. Nie wybrała sobie charakteru; nie można więc czynić zarzutu ze słabego zdrowia czy niedostatku intelektu. Nie chciała siebie; została stworzona bez pytania o zgodę i dlatego należy akceptować ją taką, jaka jest.
    • Autor: Walter Hueck, Wohin steuern wir? Fibel für Zeitgenossen, 1931
  • Jedynym zadaniem ludzkości jest płodzenie, przedłużanie gatunku. Może to nie mieć żadnego znaczenia, a ludzkość i tak dąży do tego z przerażającą zaciekłością. Ludzie mogą być nieszczęśliwi, okropnie nieszczęśliwi, a i tak ze wszystkich sił przeciwstawiają się temu, co mogłoby odmienić ich los; chcą dzieci, i to dzieci podobnych do nich, by kopały one swoje własne groby i utrwalały tę kondycję nieszczęścia.
    • Autor: Michel Houellebecq, La Possibilité d'une île, 2005
    • Opis: słowa bohatera, proroka.
  • Wierzaj mi, Filonie, cała ziemia przeklęta jest i zatruta. Między wszystkimi żywymi istotami gore wieczysta wojna. Potrzeba, głód, niedostatek – oto czym powodują się silni i odważni; obawa, niepokój, strach – oto co włada tymi, którzy słabi są i niedołężni. Samo przyjście na świat jest udręką dla noworodka i dla jego umęczonej matki; każdemu okresowi życia towarzyszą słabość, niemoc i cierpienie; i kończy się ono wreszcie w śmiertelnej męce i grozie.
    • Autor: David Hume, Dialogi o religii naturalnej, 1969 (1779), tłum. Anna Hochfeldowa
    • Opis: słowa bohatera, Demey.
  • Ci, którzy prokreują mogą poczuć się urażeni, ale tak długo jak są to istoty świadome, a nie nieświadome, wiedzą, że są organizmami złożonymi z bólu, duszami składającymi się z rozczarowań, szkodnikami, jednocześnie ofiarami i katami, są oni winowajcami i dziecko ma prawo uznać swoich ojca i matkę za zwyczajnych morderców. Tak, morderców! Ponieważ dając życie, daje się także śmierć. Spojrzenie na to z tej perspektywy powinno wystarczyć by nakazać powstrzymanie się od płodzenia. I co wtedy? Koniec świata! Oczywiście byłby to koniec świata w krótszej lub dłuższej perspektywie i ja z mojej strony nie widzę w tym żadnego problemu.
    • Autor: Marie Huot, Le mal de vivre, 1909
  • Oby nastąpił koniec ludzkości, bez poczęcia, bez narodzin! Wtedy na ziemi ucichłby hałas i przestał mieć miejsce zgiełk.
    • Autor: Ipuwer, Papirus, według szacunków między 1991 p.n.e. a 1250 p.n.e.
  • Wydanie dziecka na świat jest już wykorzystaniem go. Na samą myśl o tym, że mógłby dać życie, każdy mądry człowiek myśli, że wolałby umrzeć.
    • Autor: Roland Jaccard, Un climatiseur en enfer, 2000
  • Nie tylko całe życie, ale też jego ostateczna konsekwencja – czyli śmierć – potrafi być bolesna. W kilku tekstach antynatalistycznych można natknąć się na wzmianki o Epikurze i jego sławnym zdaniu, mówiącym, że nie ma potrzeby bać się śmierci, gdyż kiedy nas dotyka, nas już nie ma (zob. Benatar, 2006, s. 213). Antynataliści zdecydowanie odrzucają taki sposób myślenia. Śmierć często jest powolnym i bolesnym procesem, rzadko natomiast natychmiastowym „momentem” granicznym. Powołując jakąkolwiek istotę do istnienia, skazujemy ją na śmierć. To powszechnie znany fakt biologiczny. Śmierć może człowieka spotkać zarówno w późnym wieku, jak i za młodych lat. Często mówi się o „naturalnej śmierci”, przez ktoórą wiele osób rozumie śmierć spowodowaną starością w ogóle. Zawsze jednak umiera się na coś lub przez coś. Chociaż zdarza się, iż jest to śmierć momentalna czy względnie „spokojna” (śmierć we śnie), to sama obecność śmierci jest już dla nas powodem bólu, chociażby przez konieczność pochowania naszych przyjaciół, rodziców, dzieci. Strach przed śmiercią (swoją lub najbliższych) moze więc powodować niewyobrażalne cierpienie psychiczne.
    • Autor: Filip Jach, Antynatalizm jako recepta na problemy współczesności?, 2017
  • Czy widzisz, jakie jest źródło małżeństwa? Dlaczego wydawało się ono konieczne? Jest konsekwencją nieposłuszeństwa, przekleństwa i śmierci. Gdzie jest śmierć, tam jest małżeństwo; usuń jedno, a drugie zniknie.
  • W moim traktowaniu bytu jest coś gnostyckiego: nie prosiliśmy się na świat, życie zostało nam narzucone. Nie mogę się utożsamić z życiem w pełny sposób, tak jak to czynią wyznawcy rozmaitych religii, dla których życie jest darem, a nie przymusem. Zatem w jakiś sposób to życie odrzucam, jakoś je zasadniczo kwestionuję – właśnie dlatego, że jest utratą. Nie warto się narażać na utratę, ale muszę się na nią narażać, ponieważ żyję.
    • Autor: Maria Janion, Maria Janion. Tytanka pije wrzątek, 2016
  • Przypomniała mi się np. scena z dawnego programu telewizyjnego Okna, w którym Maria Janion spokojnym głosem przekonuje Wojciecha Eichelbergera, że przyjście na świat, urodzenie się jako człowiek to tragedia.
  • Nigdy, w żadnej porze życia, nie mogłem pozbyć się myśli, że tego rodzaju zakończenie życia, jakie sprowadza śmierć, jest absurdem nie do zniesienia bez zasłony dymnej takiego czy innego mitu, złudzenia wychodzącego poza granice naszego biologicznego trwania, które jest bytem sezonowym, ograniczonym przestrzenią i czasem, pojmowanym tylko w tych kategoriach, co bynajmniej nie oznacza, że właśnie taką formę bytu musimy uważać za formę istnienia i nieistnienia rozumną, słuszną, jedyną, bo konieczną. Nieuchronność nie oznacza rozumnego rozwiązania. Przede wszystkim pozbawia nas wolności. Od najwcześniejszych lat świadomych jesteśmy zdeterminowani, wiemy o tym, w każdej chwili zagrożeni, nigdy bezpieczni. Czy byt w całym wszechświecie musi być połączony z nieustannym ryzykiem, czy musi być jak mieszkanie z wymówieniem o każdej porze, czy nie można pomyśleć egzystencji opartej na bardziej trwałych podstawach, mniej ograniczonej, mającej wiedzę o wiele mądrzej pomyślanego wyboru? Tego rodzaju myśli istoty rozumnej opierają się na potocznej logice myślenia, nie uwzględniają możliwości innej, że bytu nie należy w ogóle rozważać w kategoriach logiki i konieczności, ale może być rozważany w kategoriach absurdu, braku logiki i wrogiej konieczności. Trudność pogodzenia się ze śmiercią nie musi wynikać z przywiązania do życia, z niedosytu tak wielkiego, że istota, raz powołana do istnienia, pragnęłaby żyć wiecznie lub nie rodzić się wcale. To zresztą nie jest bynajmniej pozbawione sensu, przeciwnie, wydaje się bardziej sensowne niż całe to ogromne przygotowanie do krótkiego życia. Istota rozumna – tak może się nam wydawać – powinna mieć prawo wyboru śmierci, ale nie powinna podlegać zdeterminowanemu wyrokowi śmierci, nie powinna być skazańcem.
  • Diabeł, niezdolny ze swej natury do zawładnięcia zamkniętym w ciele pierwiastkiem duchowym, może co najwyżej opóźniać jego wydostanie się z ciała. Ten proces opóźniania dokonuje się przez rozmnażanie: „Wszelkie ciało bierze się ze spółkowania. To dlatego jest ono nieczyste”.
  • „Owoc zakazany naszym przodkom nie był niczym innym, jak rozkoszą stosunku cielesnego, i to ten owoc Adam podał swojej żonie”. W istocie, „to nie za sprawą dobrego Boga kwiaty kwitną i zboże wydaje ziarna, a ludzie i zwierzęta rozmnażają się; lecz dzieje się tak za sprawą złego boga”.
  • Skrajni dualiści wierzyli w istnienie dwóch światów. Jeden świat był widzialny, pełen próżności i zepsucia, drugi niewidzialny, nieskalany i wieczny. W Ewangelii według świętego Jana (18, 36) Jezus mówi: „Królestwo moje nie jest z tego świata”, a miał na myśli „nowe niebiosa i nową ziemię” z Księgi Izajasza (66, 22). Kościół rzymskokatolicki rażąco wypaczył ideę Boga jako stwórcy wszystkiego. „Winniśmy sobie jasno uprzytomnić – głosi Księga o dwóch zasadach – że powszechne symbole, które odnoszą się do tego, co jest złe, próżne i przemijające, nie są tego samego rodzaju co inne powszechne symbole uprzednio wspomniane, które oznaczają dobro, czystość i to, co godne jest najwyższego pożądania, a co trwać będzie zawsze”. A zatem istnieją dwie odwieczne zasady, dobra i zła, a każda z nich stworzyła własny świat. W rezultacie, jak powiada albigeński autor traktatu langwedockiego, „to Diabeł płodzi dzieci tego świata, które rodzą się z ciała i grzechu, rodzą się z krwi i chuci cielesnej i dla przyjemności człowieka”.
  • Zrozumiałe, że narodziny dziecka przykuwały do ziemi nową duszę i utrwalały panowanie szatana. Pewien Doskonały wzdycha: „Oby Bóg sprawił, żeby nie było więcej dzieci, żeby wszystkie dusze zostały nareszcie zbawione, a królowanie Zła obalone”.
    • Autor: Rene Nelli, Życie codzienne katarów w Langwedocji, 1979, tłum. Maria Ochab
    • Opis: o katarach.
  • Jeśli chodzi o stosunek seksualny, ich stanowisko było takie, że każda jego forma była do przyjęcia (i według niektórych celebrowana), o ile nie prowadziła do prokreacji.
    • Autor: John M. Riddle, Contraception and Abortion from the Ancient World to the Renaissance, 1994
    • Opis: o katarach.
  • Dla katarów świat stworzony był nieuleczalnie zły i nawet prokreacja była zła, bo przedłużała jego istnienie.
  • W przeciwieństwie do doskonałych pozostali wierzący żenili się, rozmnażali... I nie tylko oni nie wyrzucali sobie takiego postępowania, ale też i ich duchowi przywódcy, nie mieli im tego za złe. Bo choć ranga i ciężar grzechu były takie same dla jednych i drugich, to jednak wierzącym więcej się wybaczało. Jako zagubione „owieczki Pana” nie umieli rozpoznać prawej i właściwej ścieżki.
  • Idziemy o zakład, że nasze dziecko będzie miało tak dobrze jak my albo jeszcze lepiej i będzie szczęśliwe. W każdym razie będzie zadowolone, że się urodziło. Uważamy, że więcej jest w życiu szczęścia niż cierpienia, więc możemy zaryzykować. I tak wszyscy umrzemy, ale nasze życie ma sens, nawet cierpienie ma sens, i jest w nim też wiele radości. Wierzymy w to, więc nasze dzieci też w to uwierzą. Nikt nie bierze pod uwagę, że może przegrać w tej grze. Ktoś inny owszem, ale nie my. Ludzie zawsze wierzą w to, w co chcą. W to, jak chcą, żeby było. Ale najgorsze, że sami niczym nie ryzykują w tym zakładzie. (...) A przecież są dzieci, które od urodzenia czują tylko ból. Nie znają świata, na który przyszły, nie wiedzą, kim są, nie umieją mówić. Rodzą się jedynie po to, żeby cierpieć i w krótkim czasie umrzeć. (...) Rodzice po to, żeby usłyszeć z ust dziecka „dziękuję”, inaczej mówiąc po to, żeby wygrać zakład, że ich dziecko będzie szczęśliwe i będzie wierzyło w to, w co oni sami wierzą, dają życie istotom , które wcale nie chciały przyjść na świat. A lekarze to życie podtrzymują. Tną te małe ciałka, zaszywają, podłączają do nich rurki różnych maszyn, leje się przy tym mnóstwo krwi. A potem wiele z tych dzieci, które są tylko bólem, umiera. A wtedy wszyscy współczują rodzicom. Mówią, że chyba nie ma nic gorszego niż śmierć dziecka. Rodzice też oczywiście płaczą, ale żeby się pocieszyć, powtarzają sobie: „Cieszymy się, że było z nami choć przez chwilę”, i dziękują dziecku. Ale jak to? Nie miało być na odwrót? Spójrz na to z pozycji dziecka. Za co oni mu dziękują? Za cierpienie? Może myślą, że ten maluch jest wdzięczny za swoje istnienie? A może jeszcze powinien podziękować lekarzom za trud włożony w przedłużanie ich męczarni? Jakim prawem to jest możliwe? Jakim prawem rodzice dają życie istocie, która jest samym bólem i być może chce jak najszybciej odejść z tego świata? Bo nie wiedzieli? Bo nie wierzyli, że mogą przegrać? Bo nie dopuszczali do siebie takiej myśli? Ludzie naprawdę są tacy głupi? I przede wszystkim kto jest ofiarą takiego podejścia?
    • Autor: Mieko Kawakami, „Piersi i jajeczka”, 2023, tłum. Anna Horikoshi
    • Opis: słowa bohaterki, Yuriko Zen.
  • Wyobraź sobie coś takiego. Stoisz sama na skraju ciemnego lasu. Jest jeszcze przed świtem. Nie wiesz, po co tam jesteś i dlaczego to robisz, ale idziesz w głąb lasu. Po jakimś czasie znajdujesz dom. Wchodzisz do środka i widzisz dziesięcioro śpiących dzieci. (...) Dzieci śpią głębokim snem. W tym domu nie ma szczęścia ani radości, nie ma też smutku ani cierpienia. Niczego nie ma. Bo wszyscy śpią. Masz dwie możliwości. Albo obudzisz wszystkie dzieci, albo wyjdziesz, nie budząc nikogo. Jeśli wybierzesz pierwszą, dziewięcioro dzieci będzie się cieszyć, powiedzą ci „dziękuję” i będą naprawdę wdzięczne. Ale jedno od chwili urodzenia aż do śmierci będzie przechodzić męki, przy których śmierć wydaje się zbawieniem. Nie wiesz które, ale jedno z nich na pewno spotka taki los. Jeśli urodzisz dziecko, to tak, jakbyś obudziła jedno z nich, wiedząc, że możesz obudzić to cierpiące. Decydując się na macierzyństwo, podejmujesz ryzyko. Wiesz dlaczego? Bo to nie dotyczy ciebie. (...) Ty nie śpisz w tym domu. Którekolwiek z nich jest tym, które od urodzenia do śmierci będzie tylko cierpieć i żałować, że się urodziło, to nie będziesz ty. Dlatego jesteś w stanie to zrobić.
    • Autor: Mieko Kawakami, „Piersi i jajeczka”, 2023, tłum. Anna Horikoshi
    • Opis: słowa bohaterki, Yuriko Zen.
  • Będę głosić jedyną dopuszczalną prawdę: zniesienie śmierci i wykorzenienie narodzin. Kontrolowanie się w życiu. Doprowadzenie do końca ludzkich odrodzeń przez powstrzymanie się od stosunków seksualnych. Zerwanie z nimi lub zapobieganie narodzinom metodami antykoncepcyjnymi. Równocześnie, zerwanie z zabijaniem żywych istot dla rozrywki lub pożywienia; one także drżą przed ciosami i śmiercią. Spożywanie przez wszystkich żywności roślinnej i syntetycznej, niepowodowanie żadnego bólu.
  • Człowiek rodzi się w grzechu, pojawia się na świecie w wyniku popełnienia grzechu, jego istnienie jest grzechem – a prokreacja upadkiem.
  • Dziękuję Bogu, że żadne żywe stworzenie nie istnieje przeze mnie.
  • Właśnie po to jest Chrześcijaństwo – by być kratami zagradzającymi drogę prokreacji. Oznacza: zatrzymajcie się!
  • Ludzki egoizm osiąga w tym swój punkt kulminacyjny.
    • Autor: Søren Kierkegaard, Feminist Interpretations of Søren Kierkegaard, 2010
    • Opis: o prokreacji.
  • Zakończenie gatunku ludzkiego poprzez zaprzestanie rozmnażania pozwoli ziemskiej biosferze na powrót do zdrowia. Jakość życia poprawi się, gdy będzie nas mniej na planecie.
    • Autor: Les U. Knight, Environment and Natural Resources, 2010
  • Najpierw wilgotna, mroczna głębia i samotny embrion w ciepłym wnętrzu. Jeszcze nie wie, że go zdradzono, że wydano wyrok. W nim już wszystkie jego przyszłe złudzenia i klęski. Teraz jeszcze w ogrodzie, poza świadomością, ale wypędzą go i nie pomoże rozdzierający krzyk. Nikt się tu nad nim nie będzie litował, skoro sam nie zaznał litości. Najpierw tylko nieświadome siebie ciało, ale niestety, nie może takim pozostać. Gdyby to ciało mogło dojrzeć, co je czeka! Perfidia polega na tym, że nie może! Nie pozwala się, bo wyrok musi zostać wykonany. Niewypowiedziana groza narodzin, w których już leży, zwinięta w kłębek, groza życia. Będzie się potem rozpełzać na wszystkie strony, by skończyć w rowie, w rynsztoku, w wagonie podmiejskiej kolei, na lodowatej tafli szpitalnego łóżka albo w ciepłej pościeli, wśród najbliższych, co zawsze są zbyt daleko, by im można o sobie powiedzieć. Skoro taki początek, czegóż oczekiwać u kresu? Potem, gdy już wyrwą go z wnętrza, pomimo krzyków i błagań. Gdy już obmyją ręce z krwi, jak po mordzie. Zaczyna się błądzenie, żeby kogoś spotkać, żeby dokądś dojść. Jedno i drugie niemożliwe, ale to widać dopiero po czasie, więc znów parę złudzeń i pociech, co umilają nudę i monotonię drogi. Te wszystkie porywy, uniesienia, rozpacze przebudzonych zmysłów. A to tylko krótka smycz pożądań i wyładowań. A to tylko rzemień nawyków, który skrępuje jeszcze niejednego. Marzenia, iluzje, rojenia przewalające się tabunami, by w końcu paść z wyczerpania byle gdzie, czując na twarzy gnój, piach, lepkie błoto kałuż, a w końcu zmasowany fetor ziemi, wybuchający w nozdrzach.
  • A dalej widziałem wszystkie uciski,
    jakie pod słońcem się zdarzają.
    I oto: łzy uciśnionych,
    a nie ma, kto by ich pocieszył:
    ręka ciemięzców twarda,
    a nie ma pocieszyciela.
    Więc za szczęśliwych uznałem umarłych, którzy dawno już zeszli,
    od żyjących, których życie jeszcze trwa
    za szczęśliwszego zaś od jednych i drugich uznałem tego,
    co jeszcze wcale nie istnieje
    ani nie widział spraw niegodziwych,
    jakie się dzieją pod słońcem.
  • O, męka to nad męki
    Roztulać do jutrzenki
    Kwiat śmierci w czarny plon!
    O, męka nad męczarnie
    Mogile kwiecić damie
    Posiewem własnych łon!
    O, męka to nad męki
    Rozmnażać świata jęki
    O jeden jeszcze jęk,
    O jeden ten jedyny,
    Co szarpie duch matczyny
    Najsroższą z wszystkich męk!
    O, kara to nad kary
    Głód życia sycić stary,
    Oddając mu swą krew...
    Na śmierci stos olbrzymi,
    Co wiecznym żarem dymi,
    Dorzucać jeszcze drew!
    O, przyjdą te godziny,
    Gdy wstanie ból matczyny,
    Naprzeciw życia win,
    Jak ziemia zrodzeń syta,
    I sądnym głosem spyta:
    – Gdzie owoc mój? Gdzie syn?...
    ...O, przyjdzie ta godzina,
    Co w zmierzchach bić zaczyna,
    W stuleci rdzawy spiż,
    Gdy zamkną się te łona,
    Jak ziemia wytrzebiona,
    Co rodzą dziś swój krzyż! –
  • Jeden więcéj męczennik! wróć zkąd idziesz dziecie
    Jest i bez ciebie dosyć nieszczęsnych na świecie,
    Wróć, zamknij oczy, na świat nie spoglądaj,
    Odepchnij piersi matki i życia nie żądaj.
  • Znajdziesz i roskosz! – dla niéj nie warto się rodzić,
    Jak nocna gwiazdka będzie błyskać i zachodzić,
    A wejdzie na to tylko, by krwawe cierpienia,
    Gorzéj jeszcze twą duszą i sercem szarpały.
    Taka roskosz, roskoszy niewarta imienia.
    Innéj, świat nie da ci cały.
  • Wybacz mi, że cię urodziłam na tej dziwnej ziemi.
    Chciałam twych dziecięcych pocałunków, rączek obejmujących
    mnie za szyję. Pragnęłam cię, choć rodziłeś się
    o wschodzie mej choroby, mych marnych rokowań.
    Byłam egoistyczna: życzyłam ci tego nieszczęścia, tego świata.
    Odziedziczyłeś wygnanie dla mego dobra.
    • Autor: Anya Krugovoy Silver, Psalm 137 for Noah, 2016
    • Opis: autorka napisała ten wiersz dla syna zanim umarła na raka.
  • W łonie naszym tkwi źródło gorzkie, źródło życia.
  • Często wieczorem, zanim sen nadejdzie, stają mi przed oczami przeżyte lata i przyszłość się ukazuje, a jest nią starość i śmierć. Dnie, które przeżyłam, dnie młodości i dojrzałego wieku ludzie najszczęśliwszymi nazywają, te, co przyjdą, będą jeszcze smutniejsze. Tkanki ciała mojego ulegać zaczną starczej degieneracji, mózg mój z trudnością pracować będzie, być może, że konające a bolesne życie fizyczne wiele sił moralnych pochłonie. Będę jak więdnąca, samotna roślina w późne dni jesienne. I poco żyłam? Poco życie tylu pokoleń ludzkich?
  • Będę szczera. Od zawsze wydawało mi się potwornością wydawać na świat kogoś, kto o to nie prosił. (...) Rozejrzyj się wokół: nikt z tych, których widzisz, nie jest tu z własnej woli. Oczywiście to, co powiedziałam, jest najbardziej banalną z prawd. Do tego stopnia banalną i do tego stopnia istotną, że już jej się nie dostrzega i nie słyszy. Wszyscy ględzą o prawach człowieka. Wolne żarty! Twoje istnienie nie opiera się na żadnym prawie. Rycerze praw człowieka nie pozwolą ci nawet skończyć życia z twojej własnej woli. (...) Spójrz na nich wszystkich! Spójrz! Co najmniej połowa z tych, których widzisz, to brzydale. Czy bycie brzydkim też należy do praw człowieka? Wiesz, czym jest znosić własną brzydotę przez całe życie? Bez chwili wytchnienia? Swojej płci również nie wybierałeś. Ani koloru oczu. Ani stulecia, w którym żyjesz. Ani kraju. Ani matki. Niczego z tego, co się liczy. Prawa, jakie może mieć człowiek, dotyczą błahostek, o które nie ma powodu się bić ani pisać słynnej Deklaracji! Jesteś taki, bo byłam słaba. To z mojej winy. Proszę cię o wybaczenie.
    • Autor: Milan Kundera, Święto nieistotności, 2015 (2013), tłum. Marek Bieńczyk
    • Opis: słowa bohaterki, wyimaginowanej matki Alaina.
  • Niech nie poprzez przemoc (mordowanie, wojny i tym podobne), tylko poprzez pokój ludzkość zniknie z naszej planety.
    • Autor: Kurnig, Der Neo-Nihilismus. Anti-Militarismus – Sexualleben (Ende der Menschheit), 1901
  • „Nigdy przeze mnie nie powstał człowiek” – niech to będzie pocieszeniem podczas umierania.
    • Autor: Kurnig, Der Neo-Nihilismus. Anti-Militarismus – Sexualleben (Ende der Menschheit), 1901
  • miałam sześć lat kiedy mnie zabito
    a moja siostra Szulamit lat cztery
    po stracie rodziców włóczyłyśmy się w okolicach Rokitna:
    nauczyłyśmy się spać na polu
    a z czasem zakradałyśmy się do obory
    i piłyśmy z sutków krowy mleko
    nie miałyśmy kalendarza
    więc nie wiedziałyśmy kiedy przypada data naszych urodzin
    dlatego przez pomyłkę obchodziłyśmy na pewno więcej
    niż raz w roku
    to smutne święto
  • aby choć odrobinę wzmocnić i podrysować swoje życie
    chodzą w góry
    świnie idące na rzeź:
    Uve Justice Bertche i Lili
    pozaszywane świnie
    żeby nie wypadły im flaki
    chociaż i tak przez odbyt wypadają
    „co się z wami stało?
    pamiętam was jako małe różowe piękności
    w dzieciństwie życie stało przed wami otworem”
    „najadłyśmy się przedmiotów i doświadczeń
    które nam podstawiono
    jesteśmy bardzo zakłamane i wiecznie podniecone
    lepiej byłoby dla nas
    gdybyśmy się nie urodziły”
  • poszłam z dzieckiem do lasu i razem z nim bezradnie płakałam
    łzy ściekały mi z oczu a dziecko wycierało mi łzy rączką
    i tak bardzo żałowałam, że przywołałam je na świat
  • w domu nigdy nie składaliśmy sobie życzeń urodzinowych
    wiedzieliśmy że jest to swego rodzaju tragedia
    że wszyscy skończymy w ziemi
    a do tego ktoś nakłoni nas do tego by posiadać własne dzieci
  • matka zostawiła nas samych ze skandalem umierania
    w ogóle nam nie pomogła
    ale to na nas sprowadziła
  • Człowiek drugiemu przekazuje
    Rozpacz, wciąż głębszą, jak dno rzeki.
    Zwiewaj stąd, póki możesz uciec
    I nigdy nie miej własnych dzieci.
    • Autor: Philip Larkin, To może taki wierszyk, 2008 (1971), tłum. Jacek Dehnel
  • Wszyscy zostaliśmy powołani do istnienia bez naszej zgody i podczas swoich żyć poznajemy różne rodzaje dobra. Niestety, istnieje limit dobra, które możemy uzyskać żyjąc. Ostatecznie każdy z nas umrze i zostanie na zawsze odcięty od możliwości doświadczania jakiegokolwiek przyszłego dobra. Istnienie widziane w ten sposób jawi się jako okrutny żart.
  • Być może nigdy nie nadejdzie dzień, w którym ludzie dojdą do wniosku, że podmioty moralne takie jak my powinny przestać istnieć. Będzie amoralną tragedią, jeśli nigdy tego nie zrobimy. Pozostaję jednak optymistą. Bardzo interesujące argumenty są ostatnio wysuwane na rzecz tego, że jest zawsze gorzej dla osoby żyć niż nie żyć. Podejrzewam, że pojawi się też wiele kolejnych. Do tego zaś czasu aż kwestia powstrzymania się od prokreacji zacznie być brana poważnie na szerszą skalę, być może wszystko, co nam pozostaje, to posłuchanie Schopenhauera: „W istocie rzeczy przekonanie, że świat, a więc i człowiek, jest czymś, co właściwie nie powinno być, jest wymarzone do tego, by napełnić nas pobłażliwością względem siebie; czegóż bowiem można oczekiwać od istot o takim predykamencie? – Ba, z tego punktu widzenia można by wpaść na pomysł, iż najodpowiedniejszym sposobem zwracania się do siebie – zamiast monsieur, sir, pan etc. – byłby zwrot «towarzysz niedoli, soci malorum, compagnon de miseres, my fellow-sufferer». Jakkolwiek dziwnie może to brzmieć, odpowiada przecież faktycznemu stanowi rzeczy, rzuca na innego najwłaściwsze światło, i przypomina o tym, co najniezbędniejsze: o tolerancji, cierpliwości, wyrozumiałości i miłości bliźniego, których to cnót każdy potrzebuje i które przeto jest innym dłużny” (Suplement do nauki o cierpieniu świata).
  • Mówi się, że ludzie świadomi własnych narodzin i śmierci nie odczuwają braku. Nie brakuje im czego? Nie brakuje im narodzin. Poznali już narodziny, których doświadczyli w wielu życiach i stanach istnienia w przeszłosci – tyle ich, że są tym wszystkim zmęczeni do tego stopnia, iż nie chcą narodzić się ponownie. Jeśli chodzi o ludzi, którzy nie mają tej wiedzy, nie mają tej świadomości, czują oni, że czegoś im brakuje. Chcą narodzić się ponownie i dlatego wciąż na nowo powodują narodziny. Ci zaś, którzy są uświadomieni, mają już dość. Są wystarczająco mądrzy. Nie spowodują więcej narodzin ani stanów istnienia. Wszystko, co dobre, zatrzymują w sobie, tak jakby umieszczali dojrzałe pestki mango w gablocie, aby przyglądać się im, lub obierali ich twardą zewnętrzną skorupę i umieszczali je w magazynie. Nikt nie będzie mógł takiej pestki ponownie zasadzić, a samemu można wyjmować, żeby obejrzeć, kiedy się tylko zechce.
    • Autor: Ajahn Lee, Inner Strength, 1956
  • Był jak najgorszego zdania na temat tego, jak świat jest urządzony, i w związku z tym nie widział powodu, dla którego miał narażać na ten porządek rzeczy kolejne istoty ludzkie. Długo wzbraniał się przed posiadaniem dzieci, ale z kolei moja mama miała na tę sprawę odmienny pogląd.
  • Kiedy rodzice ostrzegają dzieci, że świat jest pełen egoistycznych ludzi, którzy będą chcieli je wykorzystać i potraktować niesprawiedliwie, jest to równoznaczne z ostrzeganiem ich przed ludźmi takimi jak sami rodzice. I z poinformowaniem ich, że nawet w świecie pełnym takich ludzi, wykorzystujących i traktujących niesprawiedliwie, i chociaż życie jest bardzo ciężkie, rodzice (wiedząc o tym) zmusili swoje dzieci do istnienia, mimo, że mogli tego uniknąć.
  • Stawką w grze prokreacyjnej jest narażenie innego niewinnego człowieka, który nie jest w stanie się obronić, nie jest świadomy ani niczemu winny; ten hazard jest niepotrzebny i można z niego zrezygnować; jeśli się zrezygnuje, niewinny człowiek nie zostanie skrzywdzony, ale nie rezygnuje się, ponieważ mówimy tutaj o kompulsywnym hazardzistach.
  • Nowa istota (dziecko) nie wiadomo jaka będzie, a niektóre dostępne jej możliwości będą straszne i niszczycielskie. Jedną z takich możliwości jest bolesny proces dochodzenia do samobójstwa, w trakcie którego jednostka doświadcza, czasem latami, różnego rodzaju cierpień, aż do momenty, w którym skutecznie się tego wszystkiego pozbywa. Zauważmy, że decydując się na dziecko, nie ma się pewności, że nie będzie ono przez to przechodziło. Jedyne, co rodzice muszą zrobić, aby narazić swoje dziecko na taką możliwość, to wydać je na świat.
  • Nie mały ból wychowawcom, a przedewszystkiem rodzicom sprawiłaby myśl, że ich dzieci – co jest istotnie prawdą – jakiekolwiek posiadają wrodzone skłonności, i jakkolwiek wielki trud, pilność i wydatki poświęcone ich wychowaniu, stają się przez doświadczenie świata, jeżeli śmierć ich zabrać nie pospieszy, nieomylnie gorszemi. Byłoby to może silniejszym i słuszniejszym argumentem niż odpowiedź Talesa, który zapytany przez Solona, czemu się nie żeni, odparł, że dla niepokojów, któreby stąd mogły wyniknąć rodzicom i dla nieszczęść i niebezpieczeństw grożą­cych dzieciom. Byłby powód silniejszy i słuszniejszy, gdyby mę­drzec wytłómaczył się był wstrętem powiększenia liczby złych.
  • Wszystko jest złem. To znaczy, wszystko, co istnieje jest złem; każda rzecz istniejąca jest złem; każda rzecz istnieje ze względu na zło; istnienie jest złem i rządzone jest przez zło; celem świata jest zło; porządek i państwo, prawa, naturalny bieg świata nie są niczym innym jak złem i nie zmierzają w stronę czegokolwiek innego niż zło. Nie ma innego dobra poza nieistnieniem; nie ma innego dobra poza tym, czego nie ma; poza rzeczami, których nie ma; wszystko jest złem. Istnienie z samej swej natury, w swej istocie i ogólności jest niedoskonałością, nieprawidłowością i potwornością.
  • Byłoby rozsądniej, Naturo, gdybyś zapewniła to, że ludzie będą na pewno szczęśliwi, a jeśli nie możesz tego zrobić, byłoby lepiej, gdybyś powstrzymała się od wydawania ich na świat.
    • Autor: Giacomo Leopardi, [Dialogo della Natura e di un'Anima Le Operette morali, Dialogo della Natura e di un Islandese], 1827
    • Opis: słowa bohaterki, Duszy.
  • Islandczyk: „Pytam więc, naturo: czy może prosiłem cię, byś mnie na tym świecie umieściła? A może wdarłem się nań przemocą, wbrew twojej woli? Jeśli więc z twojej woli się to stało, bez mej wiedzy i w sposób, przeciw któremu nie mogłem ani protestować ani przed którym nie mogłem się obronić, czyż nie powinno być obowiązkiem twoim, jeśli już nawet nie zapewnienie mi radości i zadowolenia, to przynajmniej zadbanie, bym nie był niepokojony i nękany, a życie mnie nie krzywdziło? Mówię to tak o sobie, jak i o całej ludzkiej rasie, wszystkich zwierzętach i wszelkim stworzeniu”. (...) Wieść niesie, że kiedy tak rozmawiali, nadeszły dwa lwy do tego stopnia wycieńczone i wygłodniałe, że ledwo starczyło im siły, by Islandczyka pożreć, dzięki czemu udało im się jeszcze jeden dzień przeżyć.
  • Z trudem się człowiek rodzi,
    Już urodzeniem często śmierć przywodzi.
    Pierwszem, które poznaje,
    Uczuciem jest ból; ledwo dojrzał świata,
    Już-ci matka i ociec
    Muszą pocieszać go, że się urodził.
    Gdy w starsze wzrośnie lata,
    To musi często pot im z czoła pociec;
    A czy czynem, czy słowy
    Mają ciągle na pieczy
    Cieszyć go, stan mu osładzać człowieczy
    Czulszej pieczy dowodu
    Zjawić nie zdolni dla własnego płodu,
    Więc na co na świat rodzić,
    Na co z niebytu skrzeszać,
    Gdy za byt potem potrzeba pocieszać?
    • Autor: Giacomo Leopardi, Śpiew koczującego po Azji pasterza, 1887 (1831), tłum. Edward Porębowicz
  • Nieistnienie nie krzywdzi nikogo, istnienie krzywdzi wszystkich.
    • Autor: Thomas Ligotti, Spisek przeciwko ludzkiej rasie, 2015 (2010), tłum. Mateusz Kopacz
  • W miarę jak malałaby jej liczba, niedobitki gatunku stałyby się najbardziej uprzywilejowanymi osobnikami w historii, dzieliłyby między sobą wygody materialne niegdyś przeznaczone dla dobrze urodzonych lub zamożnych klas światowego społeczeństwa. Odkąd wśród przedstawicieli nowej ludzkości osobisty zysk stałby się passé, przetrwałby jeden jedyny sensowny bodziec skłaniający do pracy: chęć wspomożenia drugich w zmierzaniu do końca – plan, dzięki któremu wszyscy mieliby co robić, a nie tylko patrzyliby przed siebie, czekając na koniec. Być może pośród bezinteresownych dobroczyńców istot, których nikt nigdy nie zmusił do istnienia, pojawiłyby się nawet porozumiewawcze promienne uśmiechy.
    • Autor: Thomas Ligotti, Spisek przeciwko ludzkiej rasie, 2015 (2010), tłum. Mateusz Kopacz
  • Bez cienia wątpliwości ludzkość jest i pozostanie niewładna zająć się własnym wyzwoleniem. Ułudy nigdy nas nie opuszczą, na zawsze czyniąc ból, strach oraz bezczelną negację tego, co w sposób oczywisty słuszne, nieodłącznymi atrybutami życia naszego, jak również tego przekazywanego niezliczonym przyszłym pokoleniom.
    • Autor: Thomas Ligotti, Spisek przeciwko ludzkiej rasie, 2015 (2010), tłum. Mateusz Kopacz
  • Zdanie: nie ma godnych pochwały pobudek do rozmnażania. Dla pronatalistów dzieci to tylko środek do celu i żaden z tych celów nie jest godny pochwały. Są to cele ludzi już istniejących, co automatycznie czyni ich uprzedzonymi na korzyść istnienia. Lecz nawet jeśli ludzie ci uważają, że bycie żywym jest w porządku, potrafią sobie wyobrazić powody, by w pewnych przypadkach lepiej byłoby nie być. Dla dobra własnego i własnego potomstwa mogą co najwyżej łudzić się, że ich dzieci nigdy nie znajdą się w gronie owych „pewnych przypadków”. Żeby mieć godną pochwały pobudkę do sprowadzenia dziecka na świat, należałoby udowodnić, że dziecko będzie celem samym w sobie, czego nikt nie jest w stanie dowieść w odniesieniu do czegokolwiek, a już szczególnie do tego, co jeszcze nie istnieje. Oczywiście mógłbyś przekonywać, że dziecko jest celem samym w sobie i jest dobre samo w sobie. Mógłbyś przekonywać, przekonywać i przekonywać, aż w końcu dziecko postarzałoby się śmiertelnie albo zachorowałoby śmiertelnie, albo uległoby śmiertelnemu wypadkowi drogowemu. Ale nie przekonasz nikogo, że kres, którego dobiega każdy, jest dobry sam w sobie. Pozostaje ci zaakceptować, że pewnego dnia ona albo on dobiegną kresu, który jest celem samym w sobie. Może jej albo jemu, jak mawiają ludzie, wyjdzie to na dobre.
    • Autor: Thomas Ligotti, Spisek przeciwko ludzkiej rasie, 2015 (2010), tłum. Mateusz Kopacz
  • Bycie żywym jest w porządku, a przynajmniej tak twierdzi większość. Lecz kiedy przez drzwi wkracza śmierć, nic nie jest w porządku. Niektórzy uważają, że życie jest czymś, czego nie powinno być, tymczasem zdecydowanie liczniejsza reszta uważa to samo o śmierci. Stąd bierze się trwoga przed śmiercią, a także fascynacja nią. Wszyscy wiedzą, że jesteśmy przyszłymi trupami. Istnieją ozdóbki i świecidełka, które zachowują kształt na dużo dłuższy czas niż nasze śmiertelne powłoki. Gdybyśmy od dnia urodzin nazywali siebie trupami, nie rozmijalibyśmy się wiele z prawdą. Dopóki jednak jesteśmy w stanie chodzić, pełzać albo po prostu być przykutymi do łóżka i karmionymi przez rurkę, wciąż możemy twierdzić, że bycie żywym jest w porządku.
    • Autor: Thomas Ligotti, Spisek przeciwko ludzkiej rasie, 2015 (2010), tłum. Mateusz Kopacz
  • Dobrze wiemy, jaki wyrok czeka śmiałków podważających powszechne przekonanie, zgodnie z którym bycie żywym jest w porządku. Mówiący nie normatywnej pogodzie ducha naszej rasy winni oczekiwać chłosty za swoją niewdzięczność, przygany za tchórzostwo, traktowania z góry za płytkość myśli... Spisek przeciwko ludzkiej rasie rzuca zapewne najtrudniejsze jak dotąd wyzwanie szantażowi intelektualnemu, nakładającemu na nas obowiązek wieczystej wdzięczności za dar, o który nie prosiliśmy. Bycie żywym nie jest w porządku: to proste nie zawiera w sobie zuchwałość myśli dojrzalszej aniżeli wszelkie komunały o tragicznej szlachetności życia odznaczającego się przesytem cierpienia, frustracji oraz samooszustw. Nie ma przyrody wartej czci, z którą warto na powrót się zjednoczyć; nie ma jaźni, która wróciłaby na tron jako kapitan okrętu własnego losu; nie ma przyszłości, ku której warto by zdążać, na którą warto by mieć nadzieję. Życie jest, jak stwierdza dobitny stempel niezgody Ligottiego, CHOROBLIWIE BEZUŻYTECZNE.
    • Autor: Ray Brassier, Spisek przeciwko ludzkiej rasie, 2015 (2010), tłum. Mateusz Kopacz
  • Boję się cierpienia i boję się umierania. Boję się też cierpienia i umierania tych, którzy są mi bliscy. I bez wątpienia projektuję ten strach na wszystkich wokół i tych, którzy dopiero zaistnieją, przez co niemożliwe jest dla mnie zrozumienie, dlaczego wszyscy nie są antynatalistami; tak samo, przypuszczam, nataliści nie są w stanie zrozumieć, dlaczego wszyscy nie są tacy jak oni.
  • Pomimo tego, że ani antynataliści ani nataliści nie są w stanie ostatecznie dowieść swoich racji, to nataliści muszą żyć z myślą, że być może postępują niewłaściwie. To dźwiganie na swych barkach wielkiego ciężaru i przekazywanie jeszcze większego kolejnym pokoleniom. Antynataliści nie są czymś takim obciążeni. Kiedy nie podejmują działania i nie powołują do istnienia dziecka, nie zostaje wyrządzona żadna krzywda. Nikt przez to nie musi cierpieć ani umierać.
  • Nachodziły mnie dziwne chęci: chciałem położyć się na śniegu, skulony, otulony pelisą, i zostać tak aż do odjazdu pociągu, schowany pod cienką warstwą śniegu, w kokonie, który, jak sobie wyobrażałem, jest delikatny, ciepły, miękki, jak brzuch, z którego kiedyś tak okrutnie mnie wypchnięto.
    • Autor: Jonathan Littell, Łaskawe, 2008 (2006)
    • Opis: słowa bohatera, Maximiliana Auego.
  • Nie docierał tu żaden inny dźwięk, słyszałem wyraźnie tylko krzyk. Wrzeszczał młody mężczyzna – były to długie, przenikliwe wrzaski, przerażająco głębokie; musi być ranny w brzuch, pomyślałem. Wychyliłem się i spojrzałem z ukosa; dostrzegłem głowę i kawałek torsu. Krzyczał do utraty tchu, przerywał, nabierał powietrza i krzyczał znowu. Nie znałem rosyjskiego, alerozumiałem, co krzyczał: „Mamal Mama!”. To było nie do zniesienia. „Co to jest?”, spytałem głupio Niśicia. – „To jeden z facetów, których widzieliśmy”. – „Nie możecie go dobić?” Nišić wbił we mnie twardy, pogardliwy wzrok: „Co będziemy marnować amunicję”, wycedził wreszcie. Usiadłem pod ścianą, tak jak żołnierze. Iwan oparł się o ramę drzwi. Nikt się nie odzywał. Chłopak na zewnątrz nie przestawał wyć: „Mama, ja nie choczu! Ja nie choczu! Mama! Ja choczu domoj!” i jeszcze jakieś słowa, których nie byłem w stanie zrozumieć. Podciągnąłem kolana i objąłem je rękoma. Niśić kucał i nie spuszczał mnie z oczu. Chciałem zatkać sobie uszy, ale jego ołowiany wzrok paraliżował mnie. Wrzaski chłopaka wwiercały mi się w mózg, jak szpadel, którym ktoś grzebie w gęstym i lepkim błocie, pełnym robactwa i plugawych stworzeń. A ja pytałem samego siebie, czy wołałbym swoją matkę w takiej chwili? Sama myśl o tej kobiecie napełniała mnie nienawiścią i obrzydzeniem. Nie widziałem jej od lat i nie chciałem jej widzieć. Myśl o wołaniu jej, wołaniu o pomoc wydawała mi się nie do przyjęcia. A jednak mogłem podejrzewać, że za postacią tamtej matki kryje się inna, matka dziecka, którym byłem, zanim coś we mnie roztrzaskało się bezpowrotnie. Ja też, prawdopodobnie, wiłbym się z bólu i wołałbym tamtą właśnie matkę. A jeżeli nie ją, to na pewno jej brzuch, ten, w którym byłem, zanim wydarto mnie na światło, na zatęchłe, brudne, chore światło dnia.
    • Autor: Jonathan Littell, Łaskawe, 2008 (2006)
    • Opis: słowa bohatera, Maximiliana Auego.
  • Nawiedzały mnie obrazy ciężarnych kobiet, siedzących na walizkach w błocie Kaschau albo Munkacsa, myślałem o ich sromach, wtulonych dyskretnie między uda, pod okrągłymi brzuchami, o tych sromach i brzuchach, które niosły do gazu, niczym medal za odwagę. Dzieci są zawsze w brzuchach kobiet, to jest najstraszniejsze.
    • Autor: Jonathan Littell, Łaskawe, 2008 (2006)
    • Opis: słowa bohatera, Maximiliana Auego.
  • Dobrze jest być cynikiem – jeszcze lepiej zadowolonym kotem – a najlepiej jest nie istnieć wcale. Powszechne samobójstwo jest najbardziej logiczną rzeczą na świecie – odrzucamy je wyłącznie przez nasze prymitywne tchórzostwo i dziecinny strach przed ciemnością. Gdybyśmy byli rozsądni, szukalibyśmy śmierci – tej samej błogiej pustki, którą mieliśmy przed zaistnieniem.
  • Jakaż to strata byłaby naszą bez narodzin?
    Niechaj istniejący dążą do życia dalej,
    Jeśli uczucia wiążą ich serca z ziemią,
    Lecz kto nigdy nie skosztował smaku życia,
    Nienarodzony, bezosobowy – nie brak mu niczego.
    • Autor: Lukrecjusz, Treasures Of Lucretius: Selected Passages from the "De Rerum Natura", 1912
  • Nie sposób jednak zaprzeczyć temu, że ciała zarówno ojca, jak i matki są siedliskami zepsucia i że samo nasienie jest pełne nie tylko brudnego pożądania, lecz także pogardy i nienawiści wobec Boga, a tym samym nie można zaprzeczyć temu, że grzech jest częścią prokreacji.
    • Autor: Marcin Luter, Select Works of Martin Luther: An Offering to the Church of God in „the Last Days”, 1826
  • Ojciec dopuścił się na mnie tej zbrodni;
    Ja nie dopuściłem się tej zbrodni
    Na nikim.
    • Autor: Abu al-Ala al-Ma’arri, Cioran: Portret radykalnego sceptyka, 2008 (2007), tłum. Robert Reszke
    • Opis: sentencja, którą al-Maʿarrī ułożył dla siebie jako nagrobną.
  • Mówiąc naprościej, wyginięcie człowieka może być rozumiane jako dobra idea dla etyki ekozoficznej. Nie trzeba myśleć o tym jako o czymś „nie do pomyślenia”; można myśleć o tym z zadowoleniem jako o afirmacji życia na Ziemi.
    • Autor: Patricia MacCormack, The Ahuman Manifesto, 2020
  • Mój manifest zwyczajnie wzywa do tego, by ludzie przestali się rozmnażać – przez to nikt nie traci życia, przez to po nikim się nie płacze. Jeśli przestaniemy się rozmnażać, możemy zatroszczyć się o wszystkich już tu obecnych mieszkańców Ziemi, zarówno ludzi jak i innych niż ludzie, a także zadbać o samą planetę, łagodząc wyrządzone jej szkody. Jest to aktywizm troski.
  • Nie miałem dzieci, nie przekazałem żadnej istocie dziedzictwa naszej nędzy.
  • W chwili śmierci człowiek, który skutecznie negował wolę życia, zbiera plon: pełne i całkowite zanegowanie typu. Rozbija swą formę i żadna moc we wszechświecie nie może jej na nowo stworzyć: ta swoista forma, z którą wiąże się męka i udręka istnienia, zostaje na zawsze wymazana z księgi życia. Więcej nie może on osiągnąć, więcej nie może się też domagać. Powstrzymywał się od cielesnych rozkoszy, dzięki czemu wyzwolił się od reinkarnacji, przed którą wzdraga się jego wola, tak jak ignorant wzdraga się przed śmiercią. Jego typ osiągnął wybawienie: jest to jego słodką nagrodą.
  • Kobieta z na wpół martwym dzieckiem w brzuchu zstępuje do świeżo wykopanego grobu i kładzie się na wznak. Z góry spoglądają na nią rozradowane twarze rodziny i bliskich, którzy zebrali się by obserwować cud narodzin. Po kilku bolesnych skurczach dziecko wypełza z wnętrza leżącej w grobie istoty. Jego wrzask tonie w kakofonii śpiewu, pijackiego śmiechu i głośno składanych bezsensownych gratulacji. Matka zdąży jeszcze unieść dziecko w górę by mogło przez kilka sekund bezrozumnym przerażonym spojrzeniem objąć niebo. Potem uderza je pierwsza łopata ciężkiej, brudnej ziemi i dziecko stacza się w grób. Jeszcze kilka łopat i po chwili słychać już jedynie chóralny śpiew. Wszyscy śpiewają, śpiewają, coraz głośniej i głośniej aż w końcu ich gardła ścierają się na wiór.
  • Jeżeli kto potępia małżeństwo i żywi odrazę do prokreacji, jak Manicheusz i Pryscylian, niechaj będzie obłożony anatemą.
    • Autorzy: biskupi, uchwała I synodu w Bradze, The companion to the Catechism of the Catholic Church: a compendium of texts referred to in the Catechism of the Catholic Church, 1994 (561)
    • Opis: o Manim i Pryscylianie z Avili.
  • Pomimo wewnętrznego oporu, jaki odczuwałam wobec ojcowskiego despotyzmu w naszej rodzinie, żadna myśl tak heretycka jak kwestionowanie moralnego prawa mojego ojca do płodzenia dzieci nigdy nie przyszła mi do głowy. Wyobraźcie sobie zatem mój szok, gdy pewnego dnia młody człowiek z nieco wyższego szczebla społecznego niż nasz zadał w mojej obecności pytanie: „Jakim prawem ojcowie wydają dzieci na świat i narzucają im swoje oczekiwanie, że mają znosić istnienie na nim – a nawet, że powinny okazywać rodzicom wdzięczność za ten bezmyślny i arbitralny czyn? Jeśli generalnie rzecz biorąc uznaje się za zbrodnię odebranie człowiekowi życia, to czy naprawdę jest czymś mniej złym danie mu tego życia?” Byłam zdumiona, że zaprezentowana mi taki punkt widzenia: wydawał mi się z fundamentalnie nieprawdziwy, a jednocześnie nie do obalenia, pod warunkiem, że tylko przestanie się bezmyślnie odczuwać i postrzegać samo życie jako nieporównywalnie wartościowy dar.
    • Autor: Rosa Mayreder, Das Haus in der Landskrongasse, 1948
  • Właśnie erotyzm jest wkroczeniem najbardziej bezlitosnego elementu. To przecież był zawsze najbardziej drastyczny punkt dla manichejczyków. Prokreacja jako kontynuowanie złego świata.
  • Manichejskie podejście do małżeństwa jest całkowicie negatywne, ponieważ prokreacja przedłuża uwięzienie duszy coraz bardziej rozdzielającej się na materię.
    • Autorzy: Iain Gardner, Samuel N. C. Lieu, Manichaean Texts from the Roman Empire, 2004
    • Opis: o manicheizmie.
  • Nikt nie był dopuszczony do chrztu ani eucharystii, jeśli nie przysiągł, że nie będzie mieć dzieci.
    • Autorzy: Nathaniel Lardner, John Hogg, The Historie of the Heretics of the Two First Centuries, 1780
    • Opis: o marcjonitach.
  • Zakaz współżycia seksualnego i zawierania małżeństw szczególnie wyraźnie służyć ma zatamowaniu procesu stworzenia: „Nie chcąc przyczyniać się do napełniania świata stworzonego przez Demiurga, marcjonici nakazywali powstrzymywanie się od zawierania małżeństw opierając się swemu stwórcy i spiesząc do Istoty Dobrej, która ich wezwała i która ich zdaniem jest Bogiem w innym sensie: dlatego też, nie chcąc zostawić niczego co tu w dole należy do nich, prowadzą żywot wstrzemięźliwy, który wypływa nie z zasady moralnej, lecz z wrogości wobec swego twórcy i niechęci do używania tego, co stworzył” (Klem. Aleks. loc. cit.). Nic wspomina się tu nawet o tak popularnym w owym czasie zagadnieniu nieczystości ciała i jego popędów; miast tego (choć i ten aspekt został przez niego uwzględniony: por. Tertulian. op. cit. I. 19, gdzie małżeństwo nazywa się „plugastwem” i „nieprzyzwoitością” [spurcitiae]) seksualizm zdyskwalifikowany jest właśnie przez aspekt reprodukcji – ten sam, który w oczach Kościoła jako jedyny usprawiedliwia go, jako jego cel, którym rządzą prawa natury. Marcjon przytacza tu autentyczny i typowy gnostycki argument, którego najpełniejsze opracowanie spotkamy u Maniego, mówiący, że schemat reprodukcyjny stanowi pomysłowy wynalazek Archontów służący przedłużaniu w nieskończoność pobytu dusz w świecie. Tak więc w przeciwieństwie do ascetyzmu esseńczyków czy później chrześcijańskiego monastycyzmu, ascetyzm Marcjona nic miał na celu wspomagania uświęcenia ludzkiej egzystencji, lecz był w zamierzeniu ideą negatywną, częścią gnostyckiego buntu przeciw kosmosowi.
  • Według Marcjona, całe płodzenie powodowało jedynie przedłużenie cierpienia, jako, że nowe dusze w ten sposób tworzone trafiały do materialnego więzienia.
    • Autor: Piotr Ashwin-Siejkowski, Clement of Alexandria: A Project of Christian Perfection, 2008
    • Opis: o Marcjonie z Synopy.
  • Nie chcę życia, w którym umrę
    Wolałbym nie urodzić w ogóle się
    Podjęli decyzję za mnie
    Całowali się w wannie i skazali mnie na śmierć, ooo
    I skazali mnie na dożywocie
    Chuj wie, co potem
    Elektryczne krzesło, siedzę i się wiercę trochę.
  • Bóg stworzył jedynie stworzenia prymitywne, pełne zalązków chorób, które, gdy minie trochę lat zwierzęcego rozwoju, starzeją się i niedołężnieją, ukazując całą brzydotę ludzkiego rozkładu i swoją całkowitą bezsilność wobec niego. Wygląda na to, że stworzył je tylko po to, by mogły powielać brud płodzenia, a następnie umierać, jak jętki jednodniówki podczas letnich wieczorów. Powiedziałem brud płodzenia i tego się trzymam. Czy jest bowiem coś bardziej niegodziwego, bardziej odrażającego niż plugawy i niedorzeczny akt płodzenia, przeciwko któremu wszystkie delikatne dusze zawsze buntowały się i zawsze buntować się będą?
  • Ewolucja nie jest czymś, co należałoby gloryfikować. Jednym ze sposobów – niezliczonych sposobów – patrzenia na ewolucję biologiczną na naszej planecie jest podejście jak do procesu, który stworzył ocean cierpienia i zamętu, gdzie wcześniej nie było żadnego. W miarę jak nieustannie rośnie nie tylko liczba osobnych świadomych podmiotów, ale również wymiarowość ich fenomenalnych przestrzeni stanu, pogłębia się także ów ocean cierpienia. Jak dla mnie jest to również silny argument przeciwko tworzeniu sztucznej świadomości: nie powinniśmy powiększać tego koszmarnego bałaganu, zanim nie zrozumiemy, co tu się naprawdę dzieje.
    • Autor: Thomas Metzinger, Spisek przeciwko ludzkiej rasie, 2015 (2010), tłum. Mateusz Kopacz
  • Co jeśli, jako pierwszy prawdziwie współczujący filozoficzny etyk, sztuczna inteligencja podjęłaby próbę przekonania nas, że już najwyższy czas, by pokojowo zakończyć brzydki biologiczny autonomiczny etap na naszej planecie?
  • Tak czy siak, początek zasługuje na taką samą odrazę jak koniec, na taki sam bunt. A nawet na coś bardziej radykalnego.
  • Śmierć jest poniżeniem, bo wyrywa nas spomiędzy słów, dźwięków muzyki, układów linii i barwy, czyli tego wszystkiego w czym manifestuje się nasza anty-naturalna wolność, i oddaje pod jarzmo konieczności, odsyła w królestwo inercji, niezawinionego rozkładu i niezawinionych narodzin.
  • Mówię teraz do siebie – niedomyślenie do końca
    Jest ratunkiem dla żywych. Czyż pełna świadomość
    Mogłaby unieść to, co równocześnie
    W każdej sekundzie dzieje się na ziemi?
    Nie szkodzić. Zaprzestać jedzenie ryb i mięsa.
    Dać się wykastrować, jak Tiny, kot niewinny
    Żadnego z utopionych w naszym mieście kociąt.
    Mieli rację katarzy: unikać grzechu poczęcia
    (Bo albo zabijesz płód i dręczyć będzie sumienie,
    Albo za żywot cierpień będziesz odpowiedzialny).
  • Na ginekologicznym krześle otwarte kolana,
    Bezbronne trzewia targa boleść rodzenia.
    I krzyk pierwszy, grozy wygnania na świat,
    Nad zamarzniętą rzekę, w skamieniałe miasto.
  • Nie być, nie cierpieć
    Nie zadawać bólu.
    Odwołać całe
    Jedno istnienie,
    Żeby nie zostało
    Nawet wieści po mnie,
    Ani pamiątki.
  • Władza Księcia Tego Świata jest dalej potężna
    I skłania się ku niej każdy, kto chce żyć jak inni:
    Jeść, pić, pracować, płodzić dzieci.
    Jednym słowem zgadza się, żeby to co jest, dalej trwało,
    Choć modli się do Ojca: Przyjdź królestwo Twoje.
  • Dwóch taoistów przypomniało Saihungowi, że kluczową rzeczą w ludzkim życiu jest umrzeć śmiercią duchową, połączyć się z pustką. W tym celu powinno się wyzwolić z cyklu reinkarnacji. Oznacza to brak jakichkolwiek ziemskich więzów. Istotne jest tutaj to, że posiadanie dzieci, automatycznie związuje z cyklem reinkarnacji. Jak mogłoby być inaczej? Poprzez przekazanie swych metafizycznych i fizycznych genów, przedłuża się ziemską karmę. Dlatego właśnie mędrcy nie mają biologicznych dzieci.
    • Autor: Deng Ming-Dao, Seven Bamboo Tablets of the Cloudy Satchel, 1987
  • Bo to bardzo nieładnie decydować o czymś za dzieci. Mówię o sobie. Ja osobiście uważam, że dziecko nie ma przyszłości. Choć pozornie każdy ma przyszłość – jak dorośnie, coś tam będzie robić. Ale ten świat taki, jakim się on staje, nie ma przyszłości. I ja to kończę. To nie jest dobre miejsce, żeby mieć tu dzieci.
    • Autor: Sławomir Mrożek, Mrożek. Striptiz neurotyka, 2013
    • Opis: odpowiedź na pytanie Małgorzaty I. Niemczyńskiej „Dlaczego pan się nigdy nie zdecydował na dzieci?”.
  • kiedy wstanie blady świt
    pochowam cię ja
    pochowasz mnie ty (...)
    dziękuję ci mamo za ten dar życia
    następnym razem mogłabyś się zapytać (...)
    dziękuję ci tato że mnie zrobiłeś
    następnym razem weź zastanów się chwilę
  • Uważam, że warunki ludzkiego życia są absolutnie nie do przyjęcia. Powoływanie do życia inteligentnych istot z wydanym na nie wyrokiem śmierci, którego realizacja za pewien czas nastąpi, narażanie ich na najgorsze cierpienia, uzależnianie od spożywania innych organizmów (hodowanych w izolacji bez perspektyw i możliwości osiągnięcia czegokolwiek), danie im moralności bez szansy na bycie moralnym, uczynienie ich częścią odnoszącej porażkę zbiorowości – są to warunki nie do zaakceptowania, nawet gdy hojnie doda się do nich spontaniczne radości życia.
    • Autor: Martin Neuffer, Nein zum Leben – ein essay, 1992
  • Niezdecydowanie się na dzieci nie bierze się z niechęci do nich czy gardzenia nimi, ale z miłości zbyt wielkiej, by wydać je na ten świat, zbyt ograniczony, zbyt pusty, zbyt okrutny.
    • Autor: Michel Onfray, Journal hédoniste: Tome 2, Les Vertus de la foudre, 1998
  • Zgodnie z hedonistyczną logiką, powinno się zrezygnować z narzucania czegokolwiek, także narzucania istnienia komuś, kto o nie nie prosił.
  • Bezdzietni z wyboru kochają dzieci tak samo, jeśli nie bardziej, jak ich płodni hodowcy. Na pytanie, dlaczego nie ma dzieci, Tales z Miletu odpowiedział: „właśnie dlatego, że je kocham”.
  • Fizjologiczna możliwość poczęcia dziecka nie obliguje do zdecydowania się na ten czyn – tak jak możliwość zabicia kogoś nie obliguje do zdecydowania się na zabójstwo. Jeśli natura mówi: „możesz”, kultura niekoniecznie dodaje: „więc musisz”. Ponieważ możemy zablokować nasze impulsy, instynkty i pragnienia analityczną siatką rozumu.
    • Autor: Michel Onfray, La puissance d'exister. Manifeste hédoniste, 2006
  • Czy życie jest aż tak niezwykłe, radosne, szczęśliwe, zabawne, pożądane i proste, żeby dawać je maluchom? Czy aż tak kochamy entropię, cierpienie, ból i śmierć, by oferować je w tym tragicznym pakiecie prezentów ontologicznych?
    • Autor: Michel Onfray, La puissance d'exister. Manifeste hédoniste, 2006
  • Będziemy rodzić dzieci, będziemy się
    rozmnażać,
    niech je, jak nas czasami noc, pustką
    wszechświat przeraża,
    W wielki rzucone wszechświat – tak
    małe – śmierć udusi,
    tak samo jak nas kiedyś po agonii
    męczącej.
    Nie szkodzi, rodźmy dzieci, widocznie
    tak być musi,
    aby świat istniał dalej, bez końca,
    bez końca.
  • Nocą na słomie,
    w poryku miarowym
    rodzącej z trudem
    matki mojej krowy,
    z pomocą kleszczów,
    wśród grozy patrzących,
    przyszedłem na świat...
    żałosny i drżący.
    Jak was – oddana karmiła mnie matka,
    do wyliczonych dni moich ostatka...
    Lecz dzisiaj – w rzeźni –
    gorzko jej złorzeczę,
    że mnie zrodziła: –
    na cielęcą pieczeń...
    Cielątko smutne! –
    Obiadów podstawo!
    Wiedz, gdy pod nożem łzą zapłaczesz krwawą,
    że twoja matka o ciężkich powiekach
    bezradna była jak –
    Matka Człowieka...
    I ona, z deską ślepoty u czoła,
    rzeczywistości ogarnąć nie zdoła:
    jakiś testament –
    zwierzęcy, nie boży –
    każe jej nędzę rozdzielać i mnożyć,
    i w ręce śmierci rodzić raz za razem,
    pod gospodarskim
    Natury rozkazem.
  • Antynatalizm może być postrzegany jako zaburzenie psychiczne, ponieważ to, co dziś uchodzi za zdrowie psychiczne, ma za podstawę głęboko zakorzenioną zdolność do samooszukiwania się. Życie jest cudowne! Psychoza afektywna – zakochanie się, zawarcie małżeństwa, posiadanie dzieci – jest lepszą receptą na zdrowie psychiczne niż depresyjny realizm. Zrozumienie nawet niewielkiego ułamka cierpienia na świecie doprowadziłoby każdego do szaleństwa. Tak więc przekonanie, że życie jest cennym darem, który należy przekazać kolejnemu pokoleniu, jest mniej ryzykowne dla psychiki niż trafna diagnoza naszego położenia. Zastanówmy się z czym związane jest tworzenie dzieci. Czy stworzenie dziecka genetycznie skazanego na śmierć, uzależnionego od endogennych opioidów i podatnego na diabelską różnorodnosć fizycznego i psychicznego cierpienia jest etycznie akceptowalnym eksperymentem genetycznym? Tak, twierdzą zorganizowana religia i konwencja społeczna, nazywając to ładniejszymi słowami. Niezdecydowanie się na dzieci (zamiast sprowadzania na świat kolejnego cierpienia w celu zaspokojenia własnej potrzeby) jest „egoistyczne”. Generalnie jednak propaganda natalistyczna jest zbędna. Z przyczyn ewolucyjnych mimowolna bezdzietność powoduje silny i długotrwały smutek, nawet pomimo tego, że posiadanie dzieci często sprawia, iż ludzie są szczęśliwi mniej. Większość ludzi – w tym nawet wielu samozwańczych transhumanistów – ma w sobie głębokie pragnienie reprodukcji. Każde prawdziwe głębsze przyjrzenie się horrorowi Darwinowskiego życia naraża na szwank zdrowie psychiczne. Nic dziwnego, że antynataliści są bardziej podatni na depresję i lęk niż nataliści – czy nawet ci, którzy w jakiś sposób padli ofiarami zawodności antykoncepcji. „Planowanie rodziny” jest czymś niedającym pewności; niechciane ciąże są częste. I tak cykl cierpienia trwa.
  • Czy przeprowadzanie eksperymentów genetycznych bez uprzedniej zgody osób im poddawanych można obronić etycznie? Czy można przedstawić moralny argument za tworzeniem istot uzależnionych od endogennych opioidów, które urodziły się ze śmiertelną chorobą genetyczną i które prawdopodobnie będą intensywnie cierpieć, zanim jej ulegną? Jako zwolennik etyki skupionej na cierpieniu, odpowiadam: nie!
  • Wyrządzanie krzywdy młodym i niewinnym, żeby się zaspokoić jest często postrzegane jako wykorzystywanie dzieci. Niezależnie od tego, czy ofiary mówią o odczuwaniu przyjemności tak samo jak o odczuwaniu bólu, i niezależnie od tego, czy sprawcami były także ofiary, które nie chciały krzywdzić dzieci, tylko je kochać, prokreacja prowadzi do kolejnych cierpień. W ten sposób cykl wykorzystywania dzieci trwa.
  • Większość ludzi uważa, że posiadanie dzieci jest czymś moralnie właściwym. Większość ludzi uważa tak, pomimo tego, że dzieci podczas swoich żyć cierpią w znaczący sposób i dodatkowo mogą cierpieć ponadprzeciętnie. Nataliści generalnie próbują wskazywać na dobre rzeczy w życiu – przyjemności powodowane szczeniaczkami i wschodami słońca – i wyrównywać nimi związane z życiem krzywdy. Jednak sprowadzenie dziecka na świat wiąże się w sposób konieczny ze spowodowaniem krzywdy nieznajomego (nie wiemy przed prokreacją, jakie wartości będzie miał ten ktoś w przyszłości). Nie różni się to od podania nieznajomemu ecstazy bez powodu, z wyjątkiem tego, że krzywda życia jest znacznie większa niż krzywda spowodowana ecstazy, a i przyjemność z życia jest dla wielu znacznie mniejsza.
    • Autor: Sarah Perry, Every Cradle Is a Grave: Rethinking the Ethics of Birth and Suicide, 2014
  • Niezależnie od sytuacji, najlepiej byłoby się nie urodzić,
    Ponieważ, choć cały czas jest interesujące,
    Życie boli, przyprawia o mdłości, tnie, trze, skrzypi.
  • Wielką pychą jest wyszarpnąć duszę z niebytu, wtłoczyć ją w zwykłe mięso i ustawić w kolejce do zmielenia.
    • Autor: Nic Pizzolatto, Detektyw: Seeing Things, 2014, tłum. Wojciech Stybliński
    • Opis: słowa bohatera, Rustina Cohle’a.
  • Jak czystość odzyskać, jak wrócić do gwiazdy pokrewnej,
    Skąd spadliśmy, gdy wody narodzin nas wyrzuciły
    Na życia brzegi, oszołomionych, w materii dziale.
    Kres połóżcie, proszę, mej żądzy cielesnej, boginie,
    Szał bachiczny we mnie rozbudźcie mądrymi mitami!
    Ród mężów bezbożnych niech mnie zwieść nie zdoła
    Z drogi świetlistej, świętej, pięknych owoców pełnej!
    Z szumu narodzin błędnego, z wiru tego wyrwijcie.
    • Autor: Proklos, Hymn 3 (Do Muz), 2013, tłum. Ewa Osek
  • Wielbić naturę?... Za co?... Prawda, nie pobłądzi,
    Bo nią mus praw tajemnych dla człowieka rządzi,
    Bo jest maszyną martwą, a jej ruchy wieczne
    Są bezcelowe całkiem, są, bo są konieczne.
    Kochać naturę?... Za co?... Za to, że mię gwałtem
    Bezwzględnym utworzyła i odziała kształtem
    Ludzkim, może nieszczęściu najbardziej przystępnym?
    Że mi wciąż grozi skonu widziadłem posępnym?
    Że mi dała poczucie i świadomość woli,
    A w najsroższej tyrańskiej trzyma mię niewoli?
    Że mi w mózg upragnienie wszczepiła poznania,
    Ale poznać mi ślepe jej prawo zabrania?...
  • Przechodziłam ostatnio lekką chorobę kobiecą, która mnie truła jednak przez dwa miesiące, bo bałam się straszliwie, że te symptomaty osłabienia, ciągłego bólu głowy itd., może nie są patologiczne. Ponieważ tego nigdy nie chciałam i bardzo stanowczo nie chcę, więc przygnębiający strach dźwigałam jak kamień młyński przez dzień, nawet sny obracały się wokół tego tematu. Nareszcie poszłam do lekarza, wiedząc, że trudno ustalić diagnozę wcześniej, i dowiedziałam się, że chodzi tylko o lekkie przeziębienie, łatwo uleczalne i nie wymagające nawet szczególnie troskliwej kuracji. Oczywiście czuję się znacznie lżej i nawet fizycznie od rana o wiele lepiej, ponieważ te (zresztą niedokuczliwe) symptomy nie obchodzą mnie już nic i nie tworzę sobie jak dotychczas, nowych przez sugestię.
  • Każdy związek między ludźmi jest źródłem zła. Gasztowt widział najsilniejsze zbliżenie człowieka do człowieka w miłości – i jego skutki: niebezpieczeństwo i straszliwy ból, potem wyczerpująca resztę życia niewola fizjologiczna – w macierzyństwie kobiety; u mężczyzny – niewolę innego rodzaju, do której przykuła go kobieta, aby ją i jej młode karmił i bronił – niewola, która wyczerpuje jego życie, odbiera społeczności korzyść jego pracy, zżera w nim duszę i wypala jej wnętrzności straszną, niewyczerpaną nienawiścią do kobiety. Dwoje istnień marnuje się w tym związku; nie od razu – broń Boże. Jak najwolniej, by zdążyły jak najgłębiej wychylić cierpienie zamierania. Za tę cenę wyrasta dziecko... by, gdy tylko dorośnie, zmarnować się w akurat ten sam sposób...
  • Dzieci? Człowieku: a na cóż mi nędzna karykatura, gdy mam oryginał? – Niech sobie natura zakłada wylęgarnie w innych ciałach – niezdolnych do szczęścia.
  • Skończyły mi się pieniądze, a bez nich nie potrafię sobie poradzić. Torturuje mnie zimno. Cierpi każdy fragment mojego ciała, w każdym moim mięśniu czai się ból, niewyobrażalny duchowy i fizyczny ból. Ratunku dla mojego położenia nie ma. Także znikąd choć trochę współczucia dla mnie. Samoudręką stały się moje ćwiczenia, odczuwam je jako morderczą torturę. Nie mam już odwagi. Gdybym wiedziała, że takie cierpienie istnieje – po prostu odmówiłabym przyjścia na świat.
  • O, daremne! o, zwodnicze!
    Życie, na co mi cię dano
    I zrządzeniem tajemniczem
    Na stracenie cię skazano?
    Kto złowrogim słowem swoim
    Z nieistnienia w byt mnie wtrącił,
    Namiętności w duszę wpoił
    I zwątpieniem umysł zmącił?
    Nie mam celu, nie chcę świata,
    Serce puste, umysł płonny
    I udręką mnie przygniata
    Rozgwar życia monotonny.
  • Myślenie jest protestem człowieka przeciw naturze, prokreacja zaś poddaniem się człowieka naturze i niemoralnością natury wobec człowieka.
    • Autor: Abdullah al-Qasemi, 1966, هذا الكون ما ضميره.
  • Prokreacja jest najokrutniejszym przejawem daremności, złudzeń, straty i autoagresji w naturze.
    • Autor: Abdullah al-Qasemi, 1986, يا كلّ العالم لماذا أتيت؟.
  • Wierzę w filozofię antynatalizmu. Antynatalizm odnosi się do tego, że ludzie nie są w stanie wybrać sobie, czy urodzą się czy nie. Zastnienie jest kwestią braku możliwości obronienia się przed nim.
  • Z gnijącego mózgu cieknie nieustannie ropa
    W gęstych strugach wzdłuż ciała rozmnażają się robaki
    Wchodzą w serc i dolne części ciała
    Wysysają krew i tłuszcz pokrywający kości
    Okropne bezlitosne robaki gryzą genitalia
    Biegną do zaciśniętego gardła i oczu
    One pragną cię unicestwić
    Skruszyć gałki oczne i zamknąć oddech
    Tak abyś charczał i rzęził w konwulsji
    Abyś nie miał czasu nawet na wściekłość i nienawiść
    Abyś nie zdołał się bronić
    Tylko skowytał coraz ciszej
    Aż nastąpi zupełne uduszenie
    Wtedy one będą mogły odejść
    Szarpać inne ciało
    Żywić się ropą z innego mózgu
    To ty im dałeś życie
    To twój gnijący mózg je spłodził.
  • O moim poczęciu wiem tylko tyle, ile wy wiecie o swoich. Miało ono miejsce w ciemności i bez mojej zgody. Ja (to ograniczające słowo jest zbyt obrzydliwe, by nazywać nim wyjątkową rzecz, którą wtedy byłam) spacerowałam bez końca po niemożliwej do dotknięcia otchłani, pośród woni nocą kwitnących kwiatów, i nagle... moi gwałciciele pozostawili we mnie swe ślady, męski oraz żeński, a później przez miesiące zaokrąglałam się, przybierając na wadze, aż skandalu nie dało się już dłużej ukryć i otchłań odrzuciła mnie z siebie. To jednak mam wspólne ze wszystkimi innymi mego rodzaju. Przez jakąś ponurą alchemię, co było tylko niebytem, staje się śmiercią po dodaniu do tego życia. Tak nam zapieczętowują drzwi, żebyśmy nie wracali.
  • Adopcja oferuje dla prokreacji ważną moralną alternatywę, która jest powszechnie ignorowana lub szybko odrzucana w literaturze prokreacyjnej. Powinna być rozważana przez rozsądnych i moralnych ludzi, którzy chcieliby doświadczyć pozytywów relacji rodzic-dziecko, pomimo przejmowania się możliwymi krzywdami związanymi z prokreacją.
    • Autor: Tina Rulli, The Ethics of Procreation and Adoption, 2016
  • Urodzono mnie. Powtarzam, urodzono mnie! Tego a tego dnia, miesiąca takiego a takiego roku. Zrobiono to bez mojej wiedzy. Nie miałem na ten fakt żadnego wpływu. Urodzono mnie nie pytając o zgodę, nie zastanawiając się zupełnie, czy tego pragnę, czy nie, czy pragnąłbym. A później było już za późno na cokolwiek. Jeśli idzie o najszczęśliwszy dzień w moim dotychczasowym życiu, to po wielu latach przemyśleń i dociekań, a także spekulacji umysłowych na ten temat, oświadczam z całą odpowiedzialnością za słowa: Najszczęśliwszym dniem mojego życia był każdy dzień poprzedzający datę moich urodzin! Każdy. Następne szczęśliwe dni to będą te po mojej śmierci.
  • Przypominam sobie, że w przeddzień namalowania tej sceny czytałem w prasie, że w jakimś obozie koncentracyjnym pewien więzień poprosił oprawców o jedzenie, wówczas zmuszono go do zjedzenia żywego szczura. Często dochodzę do wniosku, że wszystko na tym świecie jest bezsensowne. Na mikroskopijnej planecie, która od milionów lat pędzi w nicość, rodzimy się w bólu, rośniemy, walczymy, chorujemy, cierpimy, zadajemy cierpienia, krzyczymy, umieramy. Rodzą się inni, by zacząć bezużyteczną komedię od nowa.
    • Autor: Ernesto Sábato, Tunel, 2004 (1948), tłum. Józef Keksztas
    • Opis: słowa bohatera, Juana Pabla Castela.
  • Jeśli teraz z punktu widzenia naszych ostatnich rozważań przyjrzymy się kłębowisku życia, to zobaczymy, że wszyscy zajęci są jego kłopotami i mękami, że wytężają wszystkie siły, by zaspokoić nieskończone potrzeby i uniknąć cierpienia w najrozmaitszych postaciach, chociaż nie mogą spodziewać się niczego poza zachowaniem tego udręczonego, indywidualnego istnienia przez krótki okres czasu. W tym kłębowisku zobaczymy spotkanie tęsknych spojrzeń dwojga zakochanych — ale czemu są tak tajne, bojaźliwe i ukradkowe? — Dlatego, że owi zakochani to zdrajcy, którzy cichcem dążą do uwiecznienia całej tej biedy i tego mozołu, jakie w przeciwnym przypadku szybko osiągnęłyby kres, a oni chcą temu przeszkodzić, tak jak uczynili poprzednio im podobni.
    • Autor: Arthur Schopenhauer, Świat jako wola i przedstawienie, tom II, 1995 (1844), tłum. Jan Garewicz
  • Tak więc starość i śmierć, ku którym nieuchronnie zmierza życie, są wyrokiem, jaki przyroda wydaje na wolę życia, a orzeka on, że wola jest dążeniem, które musi samo siebie udaremnić. „To, czego chciałeś – mówi – kończy się właśnie tak; chciej czegoś lepszego”.
    • Autor: Arthur Schopenhauer, Świat jako wola i przedstawienie, tom II, 1995 (1844), tłum. Jan Garewicz
  • Wola widząca szybko by obliczyła, że przedsięwzięcie nie pokrywa kosztów, gdyż tak potężne dążenia i zmagania z całym nakładem sił i stale pod presją troski, lęku i kłopotów, stale z perspektywą nieuchronnej zguby każdego indywidualnego życia, nie znajduje rekompensaty w zdobytym w ten sposób, efemerycznym i wobec tego rozpływającym się nam w rękach istnieniu. Dlatego by upiększyć wyjaśnienie świata za pomocą Anaksagorejskiego vouę, czyli woli kierowanej poznaniem, potrzebny jest nieuchronnie optymizm, który można wtedy sformułować, a którego się broni wbrew krzyczącemu głośno świadectwu całego świata, pełnego nędzy. Życie nazywa się wówczas darem, gdy tymczasem jasne jest, że każdy, kto by mógł najpierw obejrzeć i wypróbować ten dar, podziękowałby za niego, tak jak Lessing podziwiał rozum swego syna, który nie chcąc żadną miarą przyjść na świat, wyszedł nań przymuszony szczypcami, ale gdy tylko się na nim znalazł, natychmiast go opuścił. Wysuwa się przeciw temu argumenty że życie ma być od początku do końca lekcją; lecz na to każdy może odpowiedzieć: „Właśnie dlatego wołałbym, by pozostawiono mnie w spokoju nicości, która sama sobie wystarcza, gdzie nie potrzebą mi ani lekcji, ani niczego innego”. Gdyby jednak dodać do tego jeszcze, że kiedyś trzeba będzie zdać sprawę z każdej godziny swojego życia, to miałby on raczej prawo samemu najpierw żądać, by zdano sprawę z tego, że wydobyto go z jego spokoju i przeniesiono w sytuację tak niedogodną, mroczną, napawającą strachem i bolesną. Do tego więc prowadzą zasadniczo błędne poglądy. Albowiem istnienie ludzkie bynajmniej nie ma charakteru daru, natomiast jest w każdym calu zaciągniętym długiem. Ściąganie go następuje w postaci ustanowionych przez to istnienie palących potrzeb, dręczących pragnień i bezmiernej nędzy. Na spłatę tego długu potrzeba z reguły całego życia, ale umorzone zostają przez to tylko odsetki. Spłata kapitału dokonuje się przez śmierć. – A kiedy dług ten został zaciągnięty? – Przy spłodzeniu.
    • Autor: Arthur Schopenhauer, Świat jako wola i przedstawienie, tom II, 1995 (1844), tłum. Jan Garewicz
  • Za cel naszego istnienia faktycznie nie można uznać nic innego prócz poznania, że lepiej, gdyby nas nie było.
    • Autor: Arthur Schopenhauer, Świat jako wola i przedstawienie, tom II, 1995 (1844), tłum. Jan Garewicz
  • Wyobraźmy raz sobie, że akt płciowy nie byłby przemożną potrzebą ani też nie szedł w parze z żądzą, lecz byłby rzeczą czysto rozumnej rozwagi; czyż ród ludzki mógłby wtedy jeszcze istnieć? Czy raczej nie litowalibyśmy się tak bardzo nad przyszłym pokoleniem, iż wolelibyśmy oszczędzić mu ciężaru istnienia, lub przynajmniej nie chcielibyśmy własnowolnie obarczać go tym ciężarem z zimną krwią?
    • Autor: Arthur Schopenhauer, Suplement do nauki o cierpieniu świata, 1995 (1851), tłum. Józef Marzęcki
  • Niektórzy Ojcowie Kościoła uczyli, że nawet małżeński stosunek dozwolony jest tylko wtedy, gdy jego wyłącznym celem jest spłodzenie potomków, epi monet paidopoiiai, jak mówi Klemens Aleksandryjski, Sirom., L. III, c. II (Odnośne ustępy znajdziemy zestawione w: P. E. Lind, De coelibalu Chrislianorum, c.I). Klemens (Sirom. III, c. 3) przypisuje ów pogląd także pitagorejczykom. Jest on wszakże, ściśle biorąc, błędny. Jeśli bowiem coitus nie jest już chciany przez wzgląd na niego samego, to nastąpiło tymczasem zaprzeczenie woli życia, wtedy zaś dalsze mnożenie ludzi jest zbyteczne i bezsensowne, o tyle że cel jest już osiągnięty. Nadto, bez wszelkiej subiektywnej namiętności, bez pożądań i fizycznego pociągu, a tylko z czystego rozmysłu i zimnej kalkulacji umieszczać człowieka w świecie, by w nim żył – byłoby to działanie bardzo moralnie wątpliwe, którego podjęłaby się chyba tylko garstka, ba, o którym któż mógłby wręcz rzec, iż ma się ono do połączenia z samego popędu płciowego tak, jak morderstwo z premedytacją do zabójstwa w afekcie.
    • Autor: Arthur Schopenhauer, Suplement do nauki o cierpieniu świata, 1995 (1851), tłum. Józef Marzęcki
  • Jak człowiek może być dumny, kiedy jego poczęcie jest zbrodnią, narodziny karą, życie pracą, a śmierć koniecznością!
  • Udział kobiety w prokreacji jest bardziej niewinny niż udział mężczyzny; on to bowiem obdarza dziecko wolą, co jest pierwszym z grzechów, a co za tym idzie źródłem zła wszelkiego; ona, wręcz przeciwnie, obdarza je intelektem, co jest drogą do wyzwolenia.
  • Wartością cnoty wstrzemiężliwości jest to, że prowadzi ona do zbawienia; przygotowując koniec świata i wskazując do niego drogę, na tym polega najwyższa użyteczność egzystencji ascetycznej. Apostoł miłosierdzia swoim wysiłkiem, jałmużną, pocieszeniem i cudami ratuje od śmierci niektóre rodziny, skazując je swoim błogosławieństwem na dłuższą agonię; asceta robi więcej, ratuje życia całych pokoleń.
  • Ilekroć widzi gody weselne, rzuca klątwę niebacznym nowożeńcom. Według niego, małżeństwo największą jest zbrodnią, mnoży bowiem na przyszłość liczbę ofiar.
  • Nie mam sumienia, żadnego, ale nie chciałabym sprowadzać kogoś na ten świat. Kiedy czyniłby źle i cierpiałby, czułabym, że coś wskazuje na mnie: „Ty to zrobiłaś, ty, stworzyłaś dla swojej własnej przyjemności! Spójrz na swoje dzieło!”
  • Niestety, w naszym realnym świecie ogromna liczba dzieci wyrasta na ofiary, sprawców lub gapiów. Bardzo niewiele dorasta i czyni świat lepszym miejscem. Osobiście nie czuję, że tworzenie kolejnych ofiar, sprawców lub gapiów jest wspaniałym społecznym och-ach, za jakie się je uznaje. Rozumiem, że ludzie chcą mieć dzieci z przyczyn osobistych dla swoich własnych potrzeb, niekoniecznie dla dobra dziecka lub świata i być może jest to wystarczający powód, z tym, że ja nie wiem dlaczego.
    • Autor: Sarah Schulman, The Gentrification of the Mind: Witness to a Lost Imagination, 2012
  • Chcesz wiedzieć, jak znikomą wartość ma takie dobrodziejstwo, że dałeś mi życie? Oto: rzuciłeś mnie na pastwę życia! Jesteś złoczyńcą. Wyrządziłeś mi krzywdę.
    • Autor: Seneka, Rzecz o dobrodziejstwach, 2012 (59 p.n.e.), tłum. Łukasz Górnicki
  • Jeżeli opłakujesz śmierć swego syna, jest to winą godziny, w której syn się urodził. Śmierć była mu oznajmiona już w chwili, kiedy przyszedł na świat. Pod takie się prawo urodził, takie przeznaczenie zaraz od łona matki szło za nim w ślady. Wchodzimy pod panowanie losu – twarde i niewzruszone. Według jego dowolnego upodobania musimy cierpieć i to, na co zasłużyliśmy, i to, na co nie zasłużyliśmy. Ciałem naszym będzie los gwałtownie, haniebnie i okrutnie pomiatać, jednych będzie ogniem przypalać, bądź za karę, bądź dla uzdrowienia, drugich – krępować powrozem, dozwalając to czynić raz wrogom, raz rodakom, innych, ogołoconych z wszystkiego, będzie rzucać po wzburzonych odmętach, a kiedy już z sił opadną w zmaganiach z falami, nie raczy ich nawet wyrzucić na ławicę piaszczystą czy na wybrzeże, ale pogrzebie w brzuchu jakiegoś morskiego potwora, a jeszcze innych, wycieńczonych różnego rodzaju chorobami, pozostawi w zawieszeniu pomiędzy życiem i śmiercią. Jak kapryśna i samodzierżna władczyni, która nie dba zupełnie o swych poddanych, będzie popełniać błędy zarówno jeśli chodzi o kary, jak i nagrody.
    • Autor: Seneka, O pocieszeniu do Marcji, 2017 (40 p.n.e.), tłum. Stanisław Stabryła
  • Nic nie jest tak zwodnicze jak życie ludzkie, nic tak zdradliwe: nikt, na Herkulesa, nie przyjąłby go, gdyby mógł się wypowiedzieć. Nie urodzić się jest zatem najlepszym, co być może, a najbliższym temu, tak mi się zdaje, w krótkim czasie zakończyć nasze zmagania tutaj i powrócić poprzez śmierć do wcześniejszego spokoju.
  • Jedyne, co mogłabym zagwarantować moim dzieciom, to to, że pewnego dnia umrą. Nawet jeśli miałabym pieniądze i znajomości, by umożliwić im możliwie jak najlepsze życie, to nie mogę niczego zagwarantować ani im, ani nawet samej sobie. Mogą mieć wypadek, który doprowadzi je do paraliżu, albo ja mogę popaść w ubóstwo i wtedy będą prowadzić życie niskiej jakości i w kiepskich warunkach. Tak czy inaczej cierpiałyby z powodu mojej krótkowzroczności, wąskich horyzontów, wąskiego pola widzenia i mojego wyboru, by zagrać w rosyjską ruletkę ich życiem.
    • Autor: Sarah Al-Sheikhli, Honouring The Dishonourable: The Truth About Our Parents, 2021
  • Cztery czynniki sprawiają, że powoływanie się na hipotetyczną zgodę jest problematyczne: (1) wielka krzywda nie znajduje się na szali, jeśli działanie nie zostanie podjęte; (2) jeśli jednak działanie zostanie podjęte, doznane krzywdy mogą być ogromne; (3) z narzuconej sytuacji nie da się uciec bez poniesienia wielkiej ceny; i (4) procedura przyznania sobie hipotetycznej zgody nie odbywa się w oparciu o wartości osoby, która znajdzie się w narzuconej sytuacji.
  • Dlaczego by nie zapytać, jakim libertariańskim prawem ktoś – czy to gwałciciel, czy nowożeńcy – może narzucić przemoc życia i, co ważniejsze, śmierci, na istotę, która nie udzieliła zgody, nieistniejącą? Oczywiście odpowiedź jest prosta. Zasady nieagresji nie da się pogodzić z żadnym takim prawem, tak jak nie da się jej pogodzić z „prawem” do gwałtu czy kradzieży.
  • Jeśli masz problem z połączeniem tego, co dzieje się na świecie z twoją potrzebą posiadania dziecka, spróbuj spojrzeć na świat w nowy sposób. Kiedy ktoś traci pracę wyobraź sobie, że przydarza się to dziecku którego tak bardzo pragniesz. Paskudny rozwód to czyjeś dziecko, jedno i drugie. Prezenter telewizyjny mówiący o gwałcie, to czyjeś dziecko, zarówno sprawca jak i ofiara. Wypadek samochodowy który właśnie ominąłeś, sprzątaczka z płacą minimalną, człowiek na oddziale umierający na raka, trumna opuszczana do grobu. Gdybym miał podać wyczerpującą listę, wypełniłbym całą książkę, wolałbym jednak żebyś zrobił swoją własną – zagraj w tę grę przez tydzień, a rozbije twoje różowe okulary – nie jest to miłe, ale jest uczciwe.
  • Poprzez stworzenie, sprawiamy, że ktoś doświadczy krzywd związanych z życiem. Ludzie są krzywdzeni, niektórzy bardzo krzywdzeni. Wydaje mi się, że jedyny powód tworzenia życia, to spełnianie psychologicznej (i czasem materialnej) potrzeby rodziców (i do pewnego stopnia innych krewnych). Zajęłoby biblioteki wymienienie całej gamy możliwych krzywd, począwszy od błędów genetycznych przy poczęciu aż po ostatnie oddechy umierania. Gimnastykujemy się mentalnie na różne sposoby, by unikać implikacji tej prawdy, ale w głębi duszy wszyscy do jakiegoś stopnia zdajemy sobie z niej sprawę. Wbrew normom panującym w naszym społeczeństwie, pojawienie się dziecka powinno być czasem trzeźwej refleksji, a nie powodem do świętowania. Nie pogratuluję ludziom bawienia się w hazard i stawiania na szali cudzego życia w nadziei na poprawę własnego. Podejrzewam, że większość osób czytających to potwierdzi, że ich własne potrzeby są wystarczającym powodem, aby mieć dzieci. Jeśli jesteś taką osobą, to chcę, byś chociaż zdawał sobie sprawę jak egocentryczny jest taki typ wyboru, i być może kiedy twoje dzieci będą dostatecznie duże, będziesz mógł wyjaśnić im, dlaczego zagrałeś nimi w ruletkę życia.
  • Jeżeli wierzy się w wieczne potępienie, spłodzenie dziecka to piekielnie poważna sprawa. Stawiamy na szali to, że przegra ono wieczność.
    • Autor: Martin Smith, No Baby No Cry: Christian Antinatalism, 2013
    • Opis: wieczne potępienie w głównych nurtach chrześcijaństwa oznacza karę dla grzeszników, polegającą na trafieniu przez nich do piekła i cierpieniu w nim męczarni w nieskończoność.
  • Nigdy nie żałowałem, że nie mam dzieci. Pod tym względem pozostaję niezmienny. Nie akceptuję moich narodzin i nie zamierzam narzucać życia komukolwiek.
  • To najlepszy dla człeka los przecie,
    By się wcale nie rodził na świecie;
    Albo gdy się raz na świat urodzi,
    Niech czemprędzej, skąd przybył, odchodzi.
    Bo zaledwie nastanie wiek młody
    Idą głupich obłąkań przygody;
    A któż z biednych pątników na ziemi
    Zdoła życie uchować przed niemi?...
    To mu nędza doskwiera, to zwady,
    To morderstwa, to zawiść mu w ślady;
    Aż nareszcie zgrzybiała, płaczliwa,
    Znów bezwładna doń starość przybywa
    Bezprzyjaźna i pełna boleści:
    Która słowem wszelakie złe mieści.
    • Autor: Sofokles, Edyp w Kolonie, 1888 (406 p.n.e.), tłum. Kazimierz Kaszewski
    • Opis: słowa bohatera zbiorowego, chóru.
  • Każdy mężczyzna i każda kobieta mogą uratować ludzkie życie po prostu go nie tworząc.
    • Autor: Giovanni Soriano, Maldetti. Pensieri in soluzione acida, 2007
  • By zaradzić temu, że nie potrafi się zadbać nawet o samego siebie, znajduje się proste rozwiązanie w postaci chęci zadbania o dziecko.
    • Autor: Giovanni Soriano, Maldetti. Pensieri in soluzione acida, 2007
  • Jeśli nie jesteś z siebie zadowolony, jeśli nie wierzysz w swoje możliwości, jeśli nie wystarcza ci to, co masz, jeśli przyszłość martwi cię bardziej niż trochę, jeśli nie potrafisz kochać nie będąc zdanym całkowicie na łaskę swojej miłości, jeśli boisz się samotności i uważasz starość za najsmutniejszy okres w życiu, to przed sprowadzeniem dziecka na ten świat – pomyśl o tym!
    • Autor: Giovanni Soriano, Maldetti. Pensieri in soluzione acida, 2007
  • Życie jest podróżą, o którą się nie prosiło, a na koniec nie ma nawet co liczyć na jakąś słodycz powrotu dokądś.
    • Autor: Giovanni Soriano, Finché c’è vita non c’è speranza. Diario aforistico 2003–2009, 2010
  • Cóż bardziej tchórzliwego niż zmuszenie dziecka do zapłacenia – swym własnym istnieniem – za nasze pragnienia i lęki? A jednak każdy dobry rodzic jest właśnie tym splamiony.
    • Autor: Giovanni Soriano, Finché c’è vita non c’è speranza. Diario aforistico 2003–2009, 2010
  • „Idźcie i rozmnażajcie się” to zalecenie pasujące bardziej do Boga królików niż Boga ludzi. Oczywiście bez obrazy dla królików.
    • Autor: Giovanni Soriano, Finché c’è vita non c’è speranza. Diario aforistico 2003–2009, 2010
  • Istnieje perwersja seksualna tak subtelna, że nie została jeszcze wykryta nawet przez najlepszą psychodiagnostykę i nie wspomina o niej żaden traktat na temat psychiatrii, jednak jej konsekwencje są do tego stopnia szkodliwe dla ludzkości, że nie dorównują jej wszystkie inne razem wzięte: jest to świadome poczęcie.
    • Autor: Giovanni Soriano, Malomondo. In lode della stupidita, 2013
  • Stworzenie to czyn tak samo niesamowicie autorytarny jak zabicie; i tak jak nie powinno się nikomu życia odbierać, tak też nie powinno się nikogo nim obarczać.
    • Autor: Giovanni Soriano, Malomondo. In lode della stupidita, 2013
  • Jeśli godna pochwały jest decyzja o niejedzeniu mięsa powodowana tym, by nie powodować cierpienia, to tym bardziej, i z tego samego powodu, nie powinno się umieszczać kolejnego mięsa na tym świecie poprzez prokreację.
    • Autor: Giovanni Soriano, Malomondo. In lode della stupidita, 2013
  • Cholerne istoty ludzkie! Robią dzieci równie beztrosko, jak zwierzęta, z tą różnicą, że te przynajmniej mają w sobie choć na tyle przyzwoitości, iż nie twierdzą, że każde spowodowanie narodzin, to stanie się bohaterami nie wiadomo jak cudownego wydarzenia.
    • Autor: Giovanni Soriano, Malomondo. In lode della stupidita, 2013
  • W epoce wielkiej wrażliwości na środowisko, takiej jak nasza, zaskakuje nieco, że nie ma nikogo, kto troszczyłby się o uratowanie różnych zagrożonych gatunków przed tymi wszystkimi bezlitosnymi aktywistami praw zwierząt, którzy uparcie próbują zapobiec ich wyginięciu.
    • Autor: Giovanni Soriano, Malomondo. In lode della stupidita, 2013
  • Zdecydowanie się na dziecko to najlepszy sposób na wpędzenie kogoś w kłopoty. I siebie także.
    • Autor: Giovanni Soriano, L'inconveniente umano. Princìpi di sana e consapevole misantropia, 2022
  • Historia nie uczy niczego: pokolenia następują po sobie, pomimo całej ludzkiej przeszłości sugerującej przerwanie tego okropnego łańcucha okrucieństw, bezsensownego cierpienia i bezgranicznej głupoty.
    • Autor: Giovanni Soriano, L'inconveniente umano. Princìpi di sana e consapevole misantropia, 2022
  • Szukając wyjścia ze szpitala po odwiedzeniu osoby umierającej w wyniku ciężkiego wypadku, zauważyłem na zatłoczonym korytarzu kobietę w ciąży, który wesoło rozmawiała, jakby nie była w szpitalu, tylko w przedszkolu. Taka ślepota na otaczające środowisko i obojętność na ból innych, który prędzej czy później dotknie także nas i naszych bliskich, są naprawdę przygnębiające, również dlatego, że własnie z powodu tych ślepoty i obojętności wszyscy rodzą zło w tym wielkim szpitalu, którym jest świat.
    • Autor: Giovanni Soriano, L'inconveniente umano. Princìpi di sana e consapevole misantropia, 2022
  • Są dwa przypadki, kiedy można być naprawdę dumnym z bycia rodzicem: pierwszy ma miejsce wtedy, kiedy ratuje się dziecko przed katastrofą istnienia, nie sprowadzając go na świat; drugi, kiedy ratuje się dziecko przed mniej lub bardziej katastrofalnym istnieniem, adoptując je.
    • Autor: Giovanni Soriano, L'inconveniente umano. Princìpi di sana e consapevole misantropia, 2022
  • Nie zmienimy tego nędznego świata, to prawda, ale możemy zapobiec temu, aby nasze dzieci się na nim znalazły, a to już jest miła ulga, która rekompensuje nam, chociaż częściowo, to, że nasi rodzice nie byli równie mądrzy wobec nas.
    • Autor: Giovanni Soriano, L'inconveniente umano. Princìpi di sana e consapevole misantropia, 2022
  • „Życie jest piękne. Kocham życie. Co z tego, że ma swoje złe strony? Naucz się żyć pełnią życia i nie skupiaj się na nich. Najlepsze rzeczy w życiu rekompensują jego negatywne skutki”. Pozwolę sobie nakreślić paralelę. „Palenie papierosów jest fajne. Kocham palenie. Co z tego, że ma swoje złe strony? Coś się zyskuje, coś się traci. Przyjemność z palenia rekompensuje jego negatywne skutki.” Choć każdy ma oczywiście prawo do swoich poglądów, prawdy one nie zmieniają: palenie jest szkodliwe dla zdrowia i ogólnie rzecz biorąc najlepiej jest tego szkodliwego nawyku unikać. Można czerpać przyjemność z palenia i uznawać, że jest ono warte związanego z nim ryzyka, ale czy daje to prawo do wciągania w nałóg kogoś innego? Tworząc dziecko robi się właśnie coś takiego – wciąga się kogoś w życie, bez tego kogoś zgody, nie myśląc o krzywdach na jakie się go naraża. I niech czytający nie zapomina – ryzyko związane z paleniem to zaledwie kropla w morzu wszystkich krzywd na jakie naraża nas życie.
    • Autor: Pikesh Srivastawa, Glimpses of Truth: Morality, Karma, Procreation, 2017
  • Antynatalizm jest stanowiskiem kontrowersyjnym i nieintuicyjnym. Godzi w przekonania większości ludzi. Jednocześnie trudno odmówić mu siły argumentów. To szlachetna postawa, wymagająca przenikliwego i samodzielnego umysłu oraz wielkiej wrażliwości. Również niestandardowej, potrzebującej wyobraźni empatii – dotyczącej przecież potencjalnych bytów, które pragnie się uchronić przed cierpieniem, na które bez wątpienia byłyby skazane, gdyby przyszły na świat. Chodzi więc o aktywne niedziałanie. Rezultaty tej postawy są zaś niewidoczne i nie są w żaden sposób gratyfikowane. Widzę w tym tragiczne piękno antynatalizmu.
    • Autor: Mikołaj Starzyński, Antynatalizm. O niemoralności płodzenia dzieci, 2020
  • gdyby to ode mnie zależało urodziłbym się martwy. Bo życie nie jest wcale warte by je przeżyć. (...) gdyby to ode mnie zależało nie urodziłbym się wcale.
    • Autor: Jolanta Stefko, Możliwe sny, 2003
    • Opis: słowa bohatera, Bolka.
  • Czy Bóg może stworzyć kamień, którego nie byłby w stanie udźwignąć? – Oczywiście. Stworzył ludzi – a ludzie to właśnie ten kamień, którego nie może udźwignąć, ciągle coś trzeba przy nich poprawiać, a oni i tak pozostają źli i jest im źle i nie są wdzięczni za życie, ponieważ lepiej im było, kiedy ich nie było.
    • Autor: Jolanta Stefko, Możliwe sny, 2003
    • Opis: słowa bohatera, Bolka.
  • To nie szczęśliwość jest czymś potrzebnym, tylko brak nieszczęśliwości. Prokreacja tworzy kolejne scenerie cierpienia i jest przez to czymś etycznie niewłaściwym. Poszerza przestrzeń, na której dokonuje się zło.
  • Trzydzieści sześć lat za mną
    Na co czekam?
    Przypuszczalnie na śmierć.
    Tak bardzo stężona przeszłość,
    podczas gdy przyszłość pusta, sieroca.
    I niedługo będę ścierwem –
    jestem szaleńcem; pracuję nad tym
    od czasu, gdy wywleczono mnie
    z mojej matki.
    Wiem o tym od dawna
    i tego chcę, niestety, tak myślę.
    Ponieważ mam już dość. Mówię –
    przecież wiesz.
    Ziemia wybawi
    tych, co w istnieniu byli chwiejni,
    na świat nie wydawali i nie zabijali.
    • Autor: Domokos Szilagyi, 1974, 1974
  • – O, biedne pisklę, nie przeczuwasz rozczarowań swej wiary, którą, jak wątły puch, potracisz strzępkami, przedzierając się przez ciernie, aż dojdziesz do kresu nagi i pokaleczony. Niejeden przytem kolec oko ci rozedrze lub w serce się wbije. Mnie niczego nie żal. Jeśli cię los rzuci w głęboką otchłań i jeśli, spadając, odbijać się będziesz o jej twarde i chropowate ściany, zapragniesz wreszcie rozczaskania głowy o jej dno. Taką zaś otchłanią jest zwykle życie.
    – Dlaczegóż ludzie nie umierają bezpotomnie i rodzą dobrowolnie męczenników?
    – Dlatego, że dzieci są zwykle owocami nieprzytomnych upojeń, zwierzęcych namiętności lub lekkomyślnej igraszki. Gdyby w płodzeniu ich uczestniczył rozum, ród człowieczy zmalałby do garstki zadowolonych swą tłustością karmników.
  • Spojrzała i skazała mnie na wieczne potępienie
    za zbrodnię
    stworzenia świata.
  • Leżę skulona w kłębek
    jak pies,
    któremu zimno.
    Kto mi powie,
    po co się urodziłam,
    po co istnieje potworność
    zwana życiem.
  • Po co ja się rodziłam? To wszystko to straszliwa pułapka. Po co ja się rodziłam? Boże, przebacz mi moje grzechy. Jak uciec z życia, żeby nie umierać? Żeby był jakiś sposób rozpłynięcia się w przestrzeni.
  • Być może szejkersi są najbardziej znani z praktykowania celibatu, wynikającego z ich wiary w to, że seks stanowi źródło wszelkiego grzechu i prokreacja jest oznaką stanu upadku, w którym znajduje się ludzkość.
    • Autor: Eugene V. Gallagher, Lydia Willsky-Ciollo, New Religions: Emerging Faiths and Religious Cultures in the Modern World, 2021
    • Opis: o szejkersach.
  • Ludzie często myślą, że muszę być bardzo nieszczęśliwa, skoro tak uważam i mówią, że przecież nie każdy musi cierpieć, że może sama cierpię i dlatego mam takie podejście. Otóż zdziwię Was, jestem szczęśliwa. Powtarzam jednak, że nasze ciała są stworzone w taki sposób, że mamy centralny układ nerwowy i odczuwamy bodźce bólowe. To jest biologia, to nam zapewnia przetrwanie, bez tego ranilibyśmy nasze ciała, ignorowalibyśmy zagrożenia, ale niewątpliwie ta zdolność naszego ciała bywa bardzo uciążliwa. Chyba nikt nie lubi cierpieć. Owszem są osoby, które mają to szczęście, że przynajmniej w pierwszej połowie życia rzadko ich coś boli i radzą sobie psychicznie. Jednak spójrzmy na fakty. To, że ktoś będzie funkcjonować przez część życia bez chorób, częstego bólu i w dobrym humorze jest mniej prawdopodobne niż to, że będzie doświadczać jakiejś formy cierpienia, bo na pewno będzie go doświadczać na starość. Spójrzmy jednak na sam początek, przecież maleńkie dziecko od najmłodszych lat odczuwa ból i każdy rodzic wie jak bardzo trudne jest patrzenie na jego cierpienie. Nie wiadomo jak mu pomóc, więc musi przetrwać swój ból i nauczyć się z nim żyć. Jest nawet takie chrześcijańskie powiedzenie, że każdy niesie swój krzyż. Świat nie jest pluszowy, mamy tu loterię, jeśli chodzi o przydział nieszczęść. Jakich? Choroby wrodzone i nabyte, powikłania okołoporodowe, wypadki, epidemia depresji, utrata bliskich, coraz więcej lekoopornych bakterii, a będzie gorzej, bo katastrofa klimatyczna jest nie do zawrócenia, już trwa. Szacuje się, że na raka umrze co piąta osoba z mojego pokolenia. Nie wiadomo ile z nas umrze w wyniku zmian klimatu i wojen o zasoby. Gdyby ból był tylko wymysłem antynatalizmu, środki przeciwbólowe nie sprzedawałyby się tak dobrze. Myślę, że świadomość tego, że każdy w jakimś stopniu cierpi i w zasadzie cierpienie i śmierć są jedynymi pewnymi rzeczami w życiu, jest bolesna dla ludzi. Ja nauczyłam się żyć z dużą świadomością pewnych zjawisk, nawet jeśli są one niewygodne i w pewien sposób smutne. Przede wszystkim mam czyste sumienie, bo nie wydaję na świat nikogo, kto z całą pewnością cierpiałby i musiałby umrzeć. Dlatego zamiast kłócąc się z logiką, negować odczuwanie cierpienia, lepiej szczerze przyjąć, że jest to część życia wszystkich istot i od nas zależy, czy kogoś na nie skażemy czy nie.
  • Antynatalistą czy antynatalistką można zostać mając dzieci. Szczerze mówiąc, pisze do mnie trochę rodziców, że odkąd mają dzieci, to lepiej rozumieją antynatalistyczne argumenty. Dzieje się tak m.in. właśnie przez fakt obserwowania jak ich dzieci cierpią, a także przez lęk o ich przyszłość na przeludnionej planecie. Wiele osób z pokolenia moich rodziców jest antynatalistami i rozumie, dlaczego ich dzieci, czyli moi rówieśnicy i rówieśniczki nie chcą się rozmnażać. Do filozofii antynatalistycznej można dojrzeć posiadając już potomków. Jeśli jednak wartości tej filozofii są nam bliskie i naprawdę je rozumiemy, a nie mamy jeszcze dzieci, to nie będziemy się rozmnażać, to jest oczywiste. Kiedyś rozmawiałam ze znajomą, która mówiła, że rozumie i popiera wszystko, co do niej mówię w kwestii antynatalizmu, ale i tak chce mieć dzieci. Żartowałam wtedy, że jest antynatalistką niepraktykującą, ale tak naprawdę nie ma czegoś takiego. W tej sytuacji pozostaje tylko egoizm i hipokryzja i chyba wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę.
  • Pewna osoba złorzeczy na płodzenie, określa je mianem spaczonego i destruktywnego; i osoba ta kaleczy Pismo, twierdząc, że to do prokreacji odnoszą się słowa Zbawiciela: „nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą”; i wstydu nie ma, gdy dodaje do nich te proroka: „wszyscy razem pójdziecie w strzępy jak odzież, mól was pochłonie”.
  • Starość, choroba, śmierć. Nieuniknione dla wszystkich. Nawet ci piękni są jak miękkie owoce, które się zaraz popsują. A jednak w jakiś sposób ludzie cały czas się pieprzyli, rozmnażali i produkowali nowe mięso przeznaczone do grobu, uważając, że wydawanie na świat kolejnych istot po to, żeby tak samo cierpiały, jest niejako czymś zbawczym, dobrym, nawet w jakiś sposób moralnie chwalebnym: wciąganie dalszych niewinnych stworzeń do tej gry, w której nie ma wygranych. Wiercące się dzieci i ociężałe, zadowolone z siebie, nafaszerowane hormonami matki. Ojej, jaki on śliczniusi! Oooo. Dzieciaki drące japę i przewracające się na podwórkach bez pojęcia o tym, jakie czeka ich w przyszłości piekło: nudna praca, morderczy kredyt hipoteczny, nieudane małżeństwo, łysienie, wymiana bioder, samotna kawa w pustym domu i worek kolostomijny w szpitalu. Większość ludzi zdawała się zadowalać cienką dekoracyjną powłoką i pomysłowym oświetleniem scenicznym, które czasami sprawiały, że fundamentalna potworność ludzkiej egzystencji wyglądała nieco bardziej tajemniczo i mniej obrzydliwie. Ludzie uprawiali hazard, grali w golfa, pielęgnowali ogrody, handlowali akcjami, uprawiali seks, kupowali nowe samochody, ćwiczyli jogę, pracowali, modlili się, odnawiali domy, przejmowali wiadomościami, rozpieszczali dzieci, plotkowali o sąsiadach, ślęczeli nad recenzjami restauracji, zakładali organizacje charytatywne, popierali kandydatów politycznych, jeździli na US Open, chodzili na kolacje, podróżowali, zabawiali się wszelkiego rodzaju gadżetami i urządzeniami, zalewając bez przerwy umysł informacjami, tekstami, korespondencją i rozrywką ze wszystkich stron, żeby tylko zapomnieć o tym, gdzie jesteśmy, czym jesteśmy. Ale w dobrym świetle nie sposób było tego nie dostrzec. Wszystko gniło od góry do dołu. Zostajesz po godzinach w pracy; posłusznie wydajesz na świat potomstwo według statystycznej średniej; uśmiechasz się uprzejmie podczas pożegnalnej imprezy z okazji przejścia na emeryturę; a potem podgryzasz pościel i dławisz się brzoskwiniami z puszki w domu opieki. To już lepiej nigdy się nie urodzić – nigdy niczego nie chcieć, nigdy na nic nie liczyć.
    • Autor: Donna Tartt, Szczygieł, 2014, tłum. Jerzy Kozłowski
    • Opis: słowa bohatera, Theodore'a Deckera.
  • Dla mnie – i będę to powtarzał zawzięcie do dnia śmierci, dopóki nie padnę na swoją niewdzięczną nihilistyczną gębę, za słaby, by wypowiedzieć te słowa: lepiej nigdy się nie urodzić, niż urodzić się w tym szambie. Kloace szpitalnych łóżek, trumien i złamanych serc.
    • Autor: Donna Tartt, Szczygieł, 2014, tłum. Jerzy Kozłowski
    • Opis: słowa bohatera, Theodore'a Deckera.
  • Nie istnieć – to jeszcze najlepsze z wszystkiego, co może spotkać człowieka. Przekonaniu temu dał wyraz Sofokles w swej wielkiej skardze na życie, w cytowanym już chórze Edypa w Kolonos: „Nie urodzić się, człowieku, to najwyższe, największe słowo. A jeśliś ujrzał światło dzienne, to za najlepsze miej odejść najszybciej tam, skąd przyszedłeś”. Nie Sofokles wszakże wymyślił to hasło «nie istnieć» i nie on jeden je głosił; elegicy – jak Teognis – rozwodzili się nad nim nie mniej niż tragicy. Tradycja wkładała je już w usta Homera; na pytanie, co by dla człowieka było najlepsze, miał on rzec: „Najlepiej nie urodzić się lub też najprędzej przekroczyć wrota Hadesu.”
  • Dla śmiertelnych istot najlepszą rzeczą jest nigdy się nie urodzić. Jasnego światła słońca nigdy nie zobaczyć.
    • Autor: Teognis z Megary, Greek Elegiac Poetry: From the Seventh to the Fifth Centuries BCE. Tyrtaeus, Solon, Theognis, and Others, 1999
  • Byłoby lepiej
    Nie zostawać matką
    Smutne jest
    Kiedy syn odchodzi
    A co dopiero
    Kiedy on umiera
    Patrzę cicho
    Jak grób jest wykopywany
    Wiedząc, że nie powróci
    • Autor: David Tibet, Alone, 1987
  • Odczynić siebie
    I być nienarodzonym
    Być nienarodzonym
    I nie widzieć
    Czarnych statków na niebie
  • Zajmowali się śpiewaniem swoich psalmów i robieniem noży. Robili ostrza lepiej niż ktokolwiek na całym Śląsku; oprawiali je w drewno jesionowe, w starannie wypolerowane trzonki, w których każda ludzka dłoń natychmiast się zakochiwała. Sprzedawali je raz w roku, wczesną jesienią gdy na drzewach dojrzewały jabłka. Robili wtedy coś w rodzaju jarmarku i ludzie ciągnęli do nich z całej okolicy, kupowali po kilka, nawet kilkanaście noży, żeby je potem odsprzedać z zyskiem. W czasie takich jarmarków ludzie zapominali, że oni są innej wiary, wierzą w innego Boga i gdyby się uprzeć, można by było łatwo im to udowodnić i przegnać, gdzie pieprz rośnie. Ale wtedy kto robiłby takie noże? Kiedy rodziło się im dziecko, lamentowali, zamiast się cieszyć. Gdy ktoś umierał, rozbierali go do naga, wkładali do dziury w ziemi i pląsali nad otwartym grobem. Ich osada leżała na końcu pasma wzgórz, które rozdzielały dwa górskie łańcuchy. To był kamienny budynek i wokół niego kilka małych lepianek, bez okien, bez kominów, wyglądały jak budy dla psów. Te izby pełne były noży. Trzymali je jak sery do wędzenia – przywiązane ostrzami na dół u drewnianych pował. Przeciąg kołysał nimi, a one dzwoniły o siebie jak dzwonki. Ludzie bez strachu chodzili pod tym niebem pełnym ostrzy. Koniuszki stali dotykały ich głów, namaszczały ich do śmierci. Uznawali bardzo osobliwy początek świata – że materia jest afektem ducha. Że duch zapomniał, zdekoncentrował się w swoim bezkresnym spokoju i doświadczył czegoś, czego doświadczać duch nie powinien – afektu, przemożnej emocji. (Teologowie głowili się potem, jakież to mogło być uczucie. Przerażenie? Rozpacz, że się istnieje i nie ma z tego istnienia ucieczki? Ale o tym nigdzie nie jest jasno powiedziane). Nożownicy wierzyli, że dusza – to nóż wbity w ciało. Zmusza je do przeżywania nieustannego bólu zwanego życiem. Ożywia ciało i zarazem je zabija. Ponieważ każdy dzień życia jest oddalaniem się od Boga. Gdyby człowiek nie miał duszy, nie cierpiałby. Żyłby jak roślina w słońcu, jak zwierzę, które pasie się na słonecznych pastwiskach, a tak z duszą w ciele, z duszą która oglądała kiedyś w swoim początku niewypowiedziany boski blask, wszystko wydaje się ciemne. Być odłupanym kawałkiem całości, ale pamiętać tę całość. Być stworzonym do śmierci, ale musieć żyć. Być zabitym, ale pozostawać żywym. To właśnie znaczy mieć duszę. Rano i wieczorem powtarzali monotonnie swoje ponure psalmy – gdy cięli jesionowe drewno na trzonki, gdy topili stal i kuli ostrza, gdy jesienią strząsali z drzew dzikie jabłka, gdy zajmowali się nielicznymi dziećmi – tymi nieszczęśnikami, które niechcący przyszły na świat. Mieli dziwaczne obyczaje, całe ich życie było dziwaczne. Gdy łączyli się z sobą to pilnowali, żeby nasienie nie osiągnęło łona kobiety. Wylewali je na zewnątrz i ofiarowywali swojemu Bogu, mniemając, że w nasieniu ludzkim ukryta jest boża jasność i w ten sposób, poprzez ofiarowanie, uwalniają ją z materii, by wróciła do Boga. Dlatego rzadko rodziły im się dzieci. Ich jedynym rodzajem modlitwy były zawodzenia, które nazywali psalmami, rytuałem zaś – właśnie to składanie nasienia w ofierze. Inaczej się nie modlili; uważali, że Bóg jest istotą nieludzką nie ma nic wspólnego z człowiekiem i nawet nie rozumie ludzkich modlitw.
  • Daremność na całej ziemi
    błogosławione puste łona
    uświęcona wszelka jałowość
    święty rozkład upragniony upadek
    cudowna bezowocność zimy
    puste łupiny orzechów
    spopielone polana, które zachowują kształt drzewa
    nasiona, które spadły na kamień
    potępione noże
    wyschnięte strumienie
    zwierzę, które zjada potomstwo innego
    ptak, który żywi się jajami innego ptaka
    wojna, od której zawsze zaczyna się pokój
    głód, który jest początkiem nasycenia
    Święta starości, brzasku śmierci,
    czasie uchwycony w ciele,
    śmierci nagła, niespodziana,
    śmierci wydeptana jak ścieżka wśród trawy
    Czynić, a nie mieć rezultatów
    działać, a nic nie poruszać
    starać się, a nic nie zmieniać
    wyruszać, a nigdzie nie dochodzić
    mówić, a nie wydawać głosu
  • Ma wokół siebie dwunastu braci i dwanaście sióstr – to oni są zarządem tej wsi, na równych prawach, kobiety i mężczyźni. Kiedy trzeba coś ustalić, zbierają się na placyku nad stawem i głosują. Gdy coś akceptują, podnoszą rękę. Wszystkie chaty i dobrodziejstwa, jak studnia, wozy, konie, należą do wszystkich, do ogółu – każdy, czego tylko potrzebuje, bierze to sobie niejako w arendę, pożycza, a potem, gry już skorzysta, oddaje. Dzieci jest niewiele, bo dla nich płodzenie dzieci to grzech, a te, które są, nie pozostają przy matkach, ale też traktuje się je niczym wspólne, zajmuje się nimi kilka starszych kobiet, bo młodsze pracują w polu, albo przy domu. Widzieliśmy jak malowały ściany domów i dodawały do bielidła jakiegoś barwnika, tak iż domy były niebieskie. Dzieciom nie mówi się, kto jest ich ojcem, i ojcom też nie; mogłoby to rodzić niesprawiedliwości, forowanie swoich potomków. A ponieważ kobiety to wiedzą, mają tu ważną rolę, równą mężczyznom i widać, że po to te kobiety są tutaj jakieś inne – spokojnie bardziej i rozumne, roztropne. Rachunki gminne prowadzi kobieta: pisze, czyta i liczy – bardzo uczona. Moliwda zwraca się do niej z szacunkiem. Zastanawialiśmy się wszyscy, jaka tu jest rola Moliwdy, czy on tu rządzi, czy pomaga, czy jest na usługach tej kobiety, a może to ona na jego. Lecz on nas obśmiał i drwił z nas, że wszystko widzimy w stary, najgorszy sposób: że wszędzie ma być drabina, jeden stoi nad drugim i przymusza go do wszystkiego. Ten ważniejszy, ten mniej ważny. A oni tutaj, w tej wiosce pod Krajową, zupełnie inaczej to ułożyli. Wszyscy są równi. Każdy ma prawo do życia, jedzenia, radości i pracy. Każdy może odejść w każdej chwili. Czy ktoś odchodzi? Czasami, rzadko. Gdzie miałby pójść? A jednak mieliśmy przemożne wrażenie, że Moliwda tu współrządzi razem z tą kobietą o łagodnym uśmiechu. Wszyscyśmy się od razu cicho zastanawiali, czy ona nie jest jego żoną, lecz on nas szybko wyprowadził z błędu: jest siostrą, tak jak każda tutaj kobieta. „Czy z nimi sypiasz?”, zapytał go Jakub prosto z mostu. Moliwda tylko wzruszył ramionami i pokazał nam wielkie, starannie utrzymane warzywniki, w których plony osiąga się dwa razy w roku, i powiedział, że z tego właśnie wspólnota żyje, z darów słońca, bo jakby spojrzeć na to tak, jak on patrzy, to wszystko jest ze słońca, ze światła, za darmo i dla każdego. Posiłek jedliśmy przy długich stołach, do których zasiadali wszyscy, przedtem głośno odmawiając modlitwę w języku, którego nie umiałem rozpoznać. Nie jedli mięsa, tylko pokarmy roślinne, z rzadka sery, gdy ich kto obdarował. Jajek jeść się brzydzili tak samo jak mięsa.
  • A poco żyć? Jeżeli niema żadnego celu, jeżeli życie dane nam jest tylko dla życia jako takiego, żyć niema poco. Jeżeli jest tak, to Schopenhauerowie, Hartmanowie i wszyscy buddyści mają słuszność. Jeżeli zaś cel życia istnieje, to jasne jest, że kiedy cel ten zostanie osiągnięty, życie powinno się skończyć. Tak więc wypada — mówił z jawnem wzruszeniem, widocznie bardzo ceniąc swą myśl. – Tak wypada. Niech pan zwróci uwagę, że jeżeli celem ludzkości jest to, co powiedziano w proroctwach, że wszystko stworzenie zjednoczy się w miłości, że przekują miecze na lemiesze itd., to przecież coś przeszkadza osiągnięciu tego celu? Przeszkadzają namiętności. Z namiętności zaś najsilniejszą, najbardziej upartą i złą jest zmysłowa miłość płciowa, i dlatego, jeżeli będą unicestwione namiętności, a zwłaszcza najsilniejsza z nich, miłość płciowa, to proroctwo się spełni, wszystko stworzenie zjednoczy się w miłości, cel człowieczeństwa zostanie osiągnięty i nie będzie poco żyć. Dopóki zaś ludzkość żyje, stoi przed nią ideał, naturalnie, nie ideał królików lub świń, żeby rozmnażać się, jak można najbardziej, i nie małp ani paryżan, żeby jak najbardziej wyrafinowanie korzystać z namiętności płciowej, lecz ideał dobra, osiągalny jedynie dzięki powściągliwości i czystości, ku któremu ludzie zawsze dążyli i dążą. I niech pan zobaczy, co z tego wynika. Wynika, że miłość płciowa – to klapa bezpieczeństwa. Jeśli nie osiągnęło celu pokolenie ludzkości, żyjące teraz, to nie osiągnęło go dlatego tylko, że jest ogarnięte namiętnościami, z których najsilniejsza jest płciowa. A jeżeli namiętność płciowa istnieje, to powstaje nowe pokolenie, a zatem i możność osiągnięcia celu w następnem pokoleniu. Jeśli go zaś i ono nie osiągnie, to znów powstaje następne, i tak, dopóki nie dopnie się celu, nie spełni się proroctwo – i wszystko stworzenie nie zjednoczy się w miłości.
  • Ród ludzki zatem zginie. A czy naprawdę ktoś, choćby nie wiem jak patrzył na świat, mógł o tem powątpiewać. Przecież to jest tak nieuchronne, jak śmierć. Przecież według wszelkich nauk kościelnych nadejdzie koniec świata i to samo bezwzględnie wynika z nauki. Cóż więc dziwnego, że z przesłanek moralnych wynika to samo.
  • Herman Tønnessen: „Okropny, nużący proces, rodzenie się, życie i umieranie, rodzenie się, życie i umieranie”. Helmut Ormestad: „Zaraz, zaraz, powinniśmy więc przestać?” Herman Tønnessen: „Tak, powinniśmy przestać”. Helmut Ormestad: „O święta krowo, wtedy przestalibyśmy zachowywać się w sposób ludzki!” Herman Tønnessen: „Wręcz przeciwnie, zachowalibyśmy się w sposób znacznie bardziej ludzki. Teraz zachowujemy się prawie jak zwierzęta”. Helmut Ormestad: „Ach tak...”
    • Autorzy: Herman Tønnessen, Helmut Ormestad, Møtested studio 4, 1984
  • Jeśli nie jesteśmy w stanie genetycznie ulepszyć naszej natury, popieram to o czym mówi Zapffe. Pozostawienie bezludnego świata za sobą jest lepsze niż kontynuowanie tej groteskowej karuzeli prokreacji.
    • Autor: Herman Tønnessen, Ned med naturen!, 1984
    • Opis: także o transhumanizmie.
  • I robią dzieci
    I uprawiają miłość
    Z tymi ich starymi wymówkami
    Jesteśmy stworzeni do reprodukcji
  • Dobra wiadomość na dziś:
    Jeśli już teraz przestaniemy rodzić dzieci, to za sto lat nie będzie ludzkości.
  • Wszyscy ci, którzy bronią prokreacji twierdząc, że „na tym świecie jest więcej szczęścia niż cierpienia” lub stawiając sprawę następująco: „więc tylko dlatego, że niektórzy są nieszczęśliwi, powinniśmy w ogóle przestać płodzić dzieci?!” – wszyscy ci ludzie powinni zadać sobie pytanie:
    „Powiedz mi tak po prostu, wyzywam cię, odpowiedz. Wyobraź sobie, że możesz zbudować gmach ludzkiego przeznaczenia na końcu którego ludzie znajdą szczęście, nareszcie będą im dane harmonia i spokój, ale by tak się stało, konieczne jest zamęczenie na śmierć zaledwie jednej malutkiej istoty, choćby takiego bijącego się piąstką w pierś dziecka i wzniesienie tego gmachu na jego niepomszczonych łzach. Czy zgodziłbyś się zostać architektem takiego gmachu? Powiedz prawdę, nie kłam! – spytał Iwan.
    – Nie, nie zgodziłbym się – odpowiedział cicho Alosza”.
    Ci ludzie powinni zdać sobie sprawę, że odpowiedzieliby „tak” i rzeczywiście tak odpowiadają. Ponieważ stale odpowiadamy na to pytanie, decydując się na spłodzenie dzieci lub nie. Jesteśmy świadomi, że część z nich stanie się tymi torturowanymi dziećmi, które niedobrowolnie zapłacą cenę za naszą chęć rozmnożenia gatunku. A my mówimy: „Tak, zgadzamy się cieszyć szczęściem opartym na łzach i krwi małej ofiary. Nie ma problemu”.
  • Niebo i szczęście nie istnieją. To wymówka waszych rodziców dla usprawiedliwienia zbrodni sprowadzenia was na ten swiat. To, co istnieje to rzeczywistość, nieubłagana rzeczywistość, ta rzeźnia, w której jesteśmy po to, by w niej umrzeć, jeśli nie po to także, by zabijać i zjadać zwierzęta, naszych bliźnich. Dlatego nie rozmnażajcie się, nie powtarzajcie zbrodni, które zostały popełnione na was, nie odpłacajcie złem za zło, obarczeniem życiem, najcięższą ze zbrodni. Nie niepokójcie nienarodzonych, zostawcie ich w spokoju nicości, i wszyscy do niej powrócimy, więc po co zakłócać im spokój?
  • Najbardziej na świecie kochałem moją babcię Raquel Pizano i mojego psa Bruję. Kochałem także mojego tatę, ale to nie zmienia tego, że jest on winny obarczenia mnie ciężarem życia. Życie jest ciężarem, jest przekleństwem. Ci, których kochałem są martwi i to każdego dnia ciągnie do grobu i mnie. Jest mi bez nich bardzo ciężko. Jakoś żyję tylko dzięki temu, że udaje mi się nie pamiętać.
  • Cała ta hańba ma swoje źródło w narodzinach i to czyni je największą ze wszystkich katastrof.
    • Autor: Anacleto Verrecchia, Diario del Gran Paradiso, 1997
  • We wszystkim mogłaby pomóc adopcja, gdyby tylko była praktykowana na znacznie większą skalę niż obecnie, tak, by każde definitywnie niechciane przez rodziców lub rodzące się w niesprzyjających społecznych warunkach dziecko mogło być adoptowane przez ludzi, którzy chcieliby mieć dziecko, ale nie chcieliby tworzyć dziecka w tym celu.
    • Autor: Hermann Vetter, The production of children as a problem of utilitarian ethics, 1969
  • Zawsze moralnie wskazane będzie niestworzenie dziecka. W związku z tym poprzez wszelkie działania indywidualne, instytucjonalną aktywność związaną z edukacją, środki masowego przekazu, a także ekonomię i prawo, ludzie powinni być zniechęcani do decydowania się na dzieci. Jeśli będzie zdawało to egzamin, liczba ludzi na Ziemi zacznie się zmniejszać, a jeśli potrwa wystarczająco długo, ludzkość zniknie z powierzchni planety. To jednak nie byłoby, biorąc wszystko pod uwagę, konsekwencją, nad którą należałoby ubolewać, zgodnie z opinią Narvesona i moją: istnienie ludzkości nie jest wartością samą w sobie. Jest nią coś przeciwnego, jeśli ludzkość przestałaby istnieć, zniknęłoby całe jej cierpienie, do czego żadne inne ludzkie przedsięwzięcia nie są w stanie doprowadzić. Oczywiście, z drugiej strony, wszystkie dobre doświadczenia ludzi także by zniknęły. Jednak nad tym, zgodnie z konkluzją Narvesona, nie należałoby ubolewać, ponieważ żaden istniejący człowiek nie zostałby pozbawiony szczęśliwych doświadczeń.
    • Autor: Hermann Vetter, Utilitarianism and New Generations, 1971
  • Jest w życiu jedno nieszczęście, to nieszczęście narodzin. Nie ma stanu, niezależnie od tego jakim by on nie był, lepszego od nicości. Najlepiej byłoby się nie urodzić.
  • Nie znajduję w sobie niczego prócz nicości, i tak jak źle jest znajdować nicość w sobie, tak dobrze byłoby móc pozostać w niej.
  • Nie możemy pozwolić sobie na naciągane racjonalizowanie cierpienia w przyrodzie i na zapominanie o ofiarach jej okropieństw, tylko dlatego, że rzeczywistość nie pasuje do naszych wygodnych teorii moralnych, teorii służących ostatecznie jedynie temu, byśmy czuli się spójni i dobrze z samymi sobą w obliczu niewyobrażalnie złej rzeczywistości.
  • Srożej się zgonu bojaźnią smaży,
    Kto bardziej rozkoszy syty.
    Więcej żyjący komorek waży,
    Aniżeli lew zabity.
    O niefortunna śmiertelnych doli,
    O godne litości plemię!
    Czy ty używasz światła do woli,
    Ku słońcu podnosząc ciemię;
    Czy snem żelaznym oczy zakute
    Po mgle grobowej masz wodzić:
    Oba twe losy jadem zatrute;
    Lepiej się było nie rodzić.
  • Do jeszcze nienarodzonych, do wszystkich niewinnych wiązek jednorodnej nicości: strzeżcie się życia.
  • Życie to nie coś, czym powinno zostać potraktowane zwierzę, nawet mysz.
  • To jest naprawdę podła i niegodziwa rzecz: że ktoś był dzieckiem, a potem musi umrzeć. Uważam, że w rodzicielstwie niewybaczalne jest to, że za każdym razem, gdy zostaje się rodzicem, wydaje się wyrok śmierci na kogoś innego. Sam wydałem takie wyroki śmierci. I dopiero stopniowo następuje uświadomienie sobie tego, co się zrobiło.
    • Autor: Martin Walser, Meine Mängel sind mein Denkanlaß. Der Schriftsteller Martin Walser über Kindheit, Psychoanalyse und sein Selbstverständnis als Deutscher, 1993
  • Wszelka fecondité jest tylko obrzydliwością i nikt z ludzi, jeśli się szczerze nad tym zastanawia, nie poczuwa się do obowiązku starania się o ciągłość i trwałość istnienia gatunku ludzkiego. To zaś, czego się nie czuje jako swego obowiązku, nie jest obowiązkiem. Przeciwnie: jest rzeczą niemoralną czynić istotę ludzką skutkiem pewnej przyczyny, rodzić ją jako uwarunkowaną, co wynika ze stanu rodzicielskiego; w rzeczy samej człowiek jest dlatego tylko niewolny i zdeterminowany (obok swej wolności i samorzutności), że powstał w niemoralny sposób. Rozum wcale nie wymaga, by ludzkość wiecznie istniała. Kto chce ludzkość uwiecznić, uwiecznić chce problemat i winę, jedyny problemat, jedyną winę jakie istnieją.
  • Wielu z jej rozmówców wyznaje za to antynatalizm – pogląd, zgodnie z którym ludzkość powinna zrezygnować z prokreacji, bo ta jest niemoralna. Część uważa, że zwłaszcza tacy "podrzędni genetycznie samce" jak oni nie powinni się rozmnażać. Jednocześnie czują pogardę do kobiet, które, jak wierzą, pragną wyłącznie samców alfa. – Kościółkowość i przekonanie, że celem istnienia jest prokreacja, a do mężczyzny należy zapewnienie bytu rodzinie i bronienie kobiety jako słabszej istoty, wielu inceli odsuwa od Konfederacji, nawet jeśli dzielą z nią antyfeministyczne poglądy – mówi Patrycja Wieczorkiewicz.
    • Autor: Anna Anagnostopulu, Kto głosuje na Konfederację i czy się z tego wyrasta? Sprawdzamy, 2023
    • Opis: o książce Aleksandry Herzyk i Patrycji Wieczorkiewicz, „Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności”.
  • Ten cały antynatalizm też zaczęłam popierać. Nie powiem, że żałuję, że urodziłam swoje dzieci, ale gdybym miała zacząć życie od nowa, już bym się nie zdecydowała. Nie podoba mi się ten świat, nie powinniśmy powoływać na niego kolejnych istnień.
    • Autor: Mama Karola, Przegryw. Mężczyźni w pułapce gniewu i samotności, 2023
  • Nie urodzić się, to pierwszy stopień do szczęścia. Jeśli ktoś nieszczęsnym przypadkiem znalazł się na ziemi, jedno winno go pocieszyć; ze wróci do stanu pierworodnego.
    • Autor: Maria Wisnowska, Maria Wisnowska. Jeśli mnie kochasz – zabij!, 2003
  • Małżeństwo było poważnie rozważane, ale oczekiwania obojga były całkowicie odmienne. Ludwig wyobrażał sobie małżeństwo jako związek duchowy, może nawet jako życie w celibacie (podobnie jak Kafka ze swoją Felicją, chociaż w innych powodów) i nie chciał mieć dzieci, jako, że uważał za nieodpowiedzialne dawanie życia komuś na tym świecie nieszczęść. Marguerite zdecydowanie chciała mieć dzieci. Kiedy odwiedziła go w Norwegii w 1931, jego zachowanie wobec niej ujawniło te różnice w tak drastyczny sposób, że zdecydowała, iż jest ostatnim człowiekiem na Ziemi, którego chciałaby poślubić.
  • Znienawidziłem wstrętne homo sapiens zwierzę.
    Przepojone od wieków trucizną obłudy,
    Nad własną zwierzęcością płaczące nieszczerze,
    Targające w rozpaczy włochaty łeb rudy...
    Znienawidziłem instynkt rozrodczy potężny,
    Zamaskowany chytrze płciowy popęd głuchy,
    Pod pozorem miłości pajaca i księżny
    Plugawiący nieszczęsne, obłąkane duchy...
  • Wolski przedstawia się jako wyznawca „światopoglądu pesymistycznego”, który sprowadza się do tego, że „filozoficzny smutek” wywołuje w nim „płodzenie się życia, które, według nas, jest wielką i główną niedolą ludzkości”.
  • Nie można sprowadzać dzieci na świat taki jak ten. Nie można przekazywać dalej cierpienia ani powiększać liczby tych pożądliwych zwierząt, które nie wiedzą co to stałość uczuć, tylko kierują się kaprysami i próżnością pchającymi je raz w tym, to znów w innym kierunku.
    • Autor: Virginia Woolf, Mrs Dalloway, 1925
    • Opis: słowa bohatera, Septimusa Warrena Smitha.
  • W przypadku naszego rzeczywistego świata, w którym żyjemy, jego istnienie i utrwalanie polega na tym, że wielu ludzi ma straszne życie. Możemy z grubsza odnieść torturowane w Omelas dziecko do milionów ludzi na tym świecie, którzy cierpią w sposób nieznośny: ofiar niewolnictwa seksualnego, klęsk żywiołowych, ludobójstw, wojen, głodu, bolesnych chorób fizycznych, przewlekłych i ciężkich zaburzeń psychicznych. Tymczasem szczęśliwa większość w Omelas reprezentuje tych spośród nas, którzy uważają się za szczęśliwych, chociaż scenariusz Omelas wyraźnie zakłada mniej cierpienia i większą przewagę szczęscia niż świat, na którym się znajdujemy. Antynataliści w swoim wyborze nieprokreowania są jak „ci, którzy odchodzą z Omelas”. Antynataliści odrzucają ten świat i nie chcą go utrwalać, a powstrzymanie się od prokreacji jest naturalną, logiczną i etyczną konsekwencją takiego światopoglądu.
  • Bezczynnie siedemdziesiąt lat życia zleciało,
    moje prawdziwe ja Therawadę zrozumiało,
    na szczęście troska o me dzieci, kiedy będę umierać, nie będzie mi dana,
    tylko przez kukułki na starożytnych drzewach nad mym grobem będę opłakiwana.
    • Autor: Li Yin, Women's Poetry and Poetics in Late Imperial China: A Dialogic Engagement 2017 (1680)
  • Już kiedy jako dziecko rozpoczyna spływ rzeką życia, ryk wodospadu śmierci rozchodzący się wysoko, z każdą chwilą coraz bliższy, rozrywa jego radość. Człowiek widzi ziemię i ta oddycha niczym wielkie płuco; wydech i cudowne formy życia wytryskują ze wszystkich jej porów, próbując sięgać ku słońcu; wdech i jęk pękania przechodzi przez rojące się masy, a trupy spadają niczym grad. Nie tylko swój własny czas jest w stanie wzrokiem ogarnąć, przenika spojrzeniem cmentarze, lament pogrzebanych milleniów wyje do niego z obrzydliwie rozłożonych kształtów, złożonych do ziemi matczynych marzeń. Zasłona przyszłości uchyla się, ukazując koszmar niekończących się powtórzeń, bezsensownego marnowania się materii organicznej. Cierpienie miliardów ludzi wchodzi weń przez bramę współczucia i za nią wszystko, co ma miejsce, wywołuje śmiech kpiący z pragnienia sprawiedliwości, najgłębiej przypisanej człowiekowi zasady.
  • Znak zagłady jest wypisany na waszych czołach – jak długo jeszcze będziecie wierzgać przeciwko ościeniowi? Tutaj jest tylko jedno zwycięstwo i jedno zwieńczenie, jedno zbawienie i jedno rozwiązanie. Znajcie siebie – bądźcie niepłodni i niech Ziemia będzie cicha po was.
  • Im szybciej ludzkość odważy się pogodzić ze swoim biologicznie ciężkim położeniem, tym lepiej. Pogodzenie oznaca dobrowolne, wzgardliwe zerwanie więzów ze światem, tak jak uczyniły ciepłolubne gatunki, wymierając, gdy doszło do spadku temperatur. Dla nas to klimat moralny kosmosu jest nie do zniesienia, natomiast bezboleśnie ciągłość naszego gatunku mogłaby przerwać strategia dwudzietności. My jednak rozrastamy się, przemy naprzód, gdyż konieczność nauczyła nas wykoślawiać w naszych sercach tę regułę. Niewykluczone, iż najbardziej absurdalnym skutkiem postawy krzewienia życia jest doktryna, w myśl której osoba „ma powinność” cierpieć niewysłowioną agonię prowadzącą do straszliwej śmierci, jeśli to uratuje resztę grupy lub przyniesie jej korzyść. Każdy temu przeciwny podlega zgubie i śmierci, mimo że adresatem oburzenia winien być porządek świata, który rodzi takie sytuacje. Każdy bezstronny obserwator powie, że to zestawianie nieporównywalnych rzeczy; żaden przyszły triumf, żadna przemiana nie usprawiedliwią smutnego rujnowania ludzkiej istoty wbrew jej woli. Ci, co przeżyją, prą do przodu po wybrukowanej zdruzgotanymi żywotami drodze do kolejnych mdłych doznań i masowych śmierci.
    • Autor: Peter Wessel Zapffe, Spisek przeciwko ludzkiej rasie, 2015 (1959), tłum. Mateusz Kopacz
  • Pytasz więc, czy wybrałbym nigdy się nie urodzić? Trzeba się urodzić, żeby wybrać, a sam wybór pociąga za sobą zniszczenie. Ale spytaj mojego brata, o tu, na krześle. Masz rację, to krzesło jest puste; mój brat nie zaszedł tak daleko. Ale i tak go spytaj, bowiem mknie jak wiatr pod niebem, rozbja się o piaszczyste brzegi, pachnie w trawie, czerpie rozkosz ze swej siły, gdy goni za żywym pokarmem. Czy sądzisz, że jest poszkodowany, skoro nie potrafi wypełnić swojego losu jako jeden z petentów na liście zgłoszeń Towarzystwa Mieszkaniowo-Oszczędnościowego Oslo? A czy ty kiedykolwiek za nim tęskniłeś? Rozejrzyj się któregoś popołudnia po zatłoczonym tramwaju i zastanów, czy pozwoliłbyś na przeprowadzenie loterii, w której wybrano by jednego z tych umordowanych harówkowiczów na kandydata do wrzucenia w ten świat. Nie zwracają uwagi, kiedy jedna osoba wysiada, a wsiadają dwie. Tramwaj jedzie dalej.
    • Autor: Peter Wessel Zapffe, Spisek przeciwko ludzkiej rasie, 2015 (1959), tłum. Mateusz Kopacz
  • Przede wszystkim musimy sprawić, by kwestia prokreacji zaczęła być uznawana za istotną z etycznego punktu widzenia. Monetę ogląda się z każdej strony nim umieści się ją w dłoni żebraka, dzieci zaś są wrzucane w brutalność wszechświata bez zastanowienia.
  • Zdecydowanie się na dzieci, dopuszczenie do zaistnienie losów – być może całej serii losów bez ograniczenia czasowego – to przedsięwzięcie tak bardzo obarczone nieuniknionym złem i ogromnym ryzykiem (fizycznym i psychicznym), że potencjalni rodzice obdarzeni w pełni rozwiniętym zmysłem odpowiedzialności będą bądź to skłaniać się ku niezrobieniu tego, bądź to okażą się niezdolni do zrobienia tego.
  • Umieścić dziecko w tym świecie, to jak dołożyć drewna do płonącego domu.
  • Dla mnie bezludna wyspa to nie tragedia i tak samo bezludna planeta.
  • Ludzkość powinna zakończyć swoje istnienie z własnej woli.
  • Dzieci to dla mnie obce istoty. To niby-ludzie, ale w osobliwej wersji pomniejszonej i oszalałej. Nie mógłbym mieć dzieci. To jak mieć w domu gadającego psa. To specyficzna forma bycia zakładnikiem. Poza tym nie widzę najmniejszego sensu w tworzeniu nowych ludzi, skoro już od dawna wiadomo, że są wysoce niedoskonałym produktem.