Kler

polski film (reż. Wojciech Smarzowski; 2018)

Kler – polski film fabularny z 2018 roku w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego.

  • Chodzi o to, aby zbierać, a nie zebrać i skończyć zbieranie.
    • Postać: ksiądz Tadeusz Trybus
  • Ja mam kible święcić?!
    • Postać: ksiądz arcybiskup Mordowicz
  • Kościół jest święty, ale tworzą go ludzie grzeszni.
    • Postać: rzecznik kurii
  • Oto wielka tajemnica wiary: euro, złoto i dolary.
    • Postać: Andrzej Kukuła
  • Złote, a skromne.
    • Postać: ksiądz arcybiskup Mordowicz


O filmie edytuj

  • Być może niektórzy duchowni, podobnie jak pan Zanussi, który poparł finansowanie filmu z budżetu, uważają, że Kler pomoże Kościołowi się oczyścić, wstrząsając sumieniami upadłych duchownych. No cóż! Nie słyszałem, aby ktoś robił film o gangsterach z nadzieją, że gangsterzy go zobaczą i porzucą swój gangsterski fach. Film Smarzowskiego nie pomoże w jakimkolwiek oczyszczeniu.
  • Idę swoją drogą. W przypadku Wołynia próbowałem uniknąć tego, żeby ten film był wykorzystany politycznie. Tak samo będę robił w przypadku Kleru. Po prostu oddałem film widzom. Teraz mam nadzieję, że oni sami wyciągną jakieś wnioski czy też ten film zmusi ich do refleksji, ponieważ tak naprawdę on nie opowiada tylko i wyłącznie o klerze, ale również o wiernych, którzy na zepsucie Kościoła przyzwalają.
  • Już na etapie pisania scenariusza wiedzieliśmy, że opowiadamy o instytucji, bo nie chcieliśmy dotykać wiary i nie robimy tego. Aby opisać instytucję od środka, akcja musiała toczyć się na małej parafii, a także w parafii w średnim mieście. To nam narzuciło trzy wątki. Kiedy wymyśliliśmy plot całej historii, musieliśmy spotkać się z konsultantem. On nam powiedział: To jest nieprawdziwe, tu wymyślacie, tu możecie tak. Dorzucał coś jakby ze swojego otoczenia i kontaktował nas z innymi konsultantami.
  • Nie muszę oglądać filmu, żeby zawierzyć opinii innych osób, tak jak nie muszę oglądać własnej kiszki stolcowej, ale mogę zaufać lekarzowi, który wprowadził tam sondę (…), od tyłu mi wprowadził wziernik. Ja ufam lekarzowi, który widział ten film. Nie muszę sam oglądać filmu z własnego tyłka. I w odniesieniu do filmu Kler mam dokładnie tak samo.
  • Po obejrzeniu filmu przyznaję, że rozumiem panikę, w jaką wpadł ksiądz Isakowicz-Zaleski, i sądzę, że jeszcze niejeden ksiądz da wyraz swojemu oburzeniu. Kler został bowiem pokazany w filmie Smarzowskiego w sposób bezwzględny i okrutny: stał się złapaną muchą, której reżyser precyzyjną pęsetką wyrywa skrzydełka; szczególnie boleśnie obchodzi się zaś z muszą główką.
  • Szczerze, to mam w nosie Kler. Nie lubię generalizowania i gadek, że wszyscy księża to pedofile i molestują dzieci. Nie jestem świętą (...), jestem też ostatnią osobą, którą można by nazwać moralizatorką, ale ten film mnie jakoś nie grzeje. Apeluję o spokój i rozsądek w temacie wylewania pomyj na wszystkich księży i o zajęcie się w życiu czymś pożytecznym, np. pójściem na spacer z psem. To zwykła nagonka.
  • To jest film, który nie jest o duchownych, to jest film, który nie jest o Kościele. Więc jeżeli ktoś by poszedł na ten film, bo chce sobie urobić jakieś zdanie o Kościele, czy nawet o stanie duchowieństwa w Polsce, to jest błąd wręcz w założeniach. Jak w trygonometrii: wynik wyjść dobry nie może, to będzie obraz zafałszowany. To jest trudny obraz, ale to nie jest obraz Kościoła, przedstawiający Kościół. To nie jest obraz duchowieństwa, Kościoła w Polsce, ale to jest obraz, w moim przekonaniu, tych duchownych, którzy nie tylko się zagubili, oni właściwie w swojej tożsamości kapłańskiej się wynaturzyli.
  • To jest film mi przykry, jako katolikowi, ale nie widzę w nim fałszu, nie widzę w nim żadnej obrazy boskiej, a na to tylko mógłbym być wrażliwy. Natomiast z postaci występujących na ekranie Kleru wielu rozpoznaję, wiem, kto tak się zachował, kto tak powiedział. To jest oczywiście zlepek nieżyczliwy, który eksponuje najgorsze strony Kościoła. Wiem, że są też inne i proporcja złych księży do tych dobrych nie jest tak miażdżąca jak w Klerze. Nikt artyście nie może narzucić cudzego obrazu. Jeżeli Smarzowski zrobił to w taki sposób, a Kler widziały już miliony widzów, to katartyczne działanie filmu być może sprawi, że zadufani w sobie przedstawiciele Kościoła zastanowią się nad własną odpowiedzialnością za taki obraz instytucji, którą reprezentują. To przecież jest z życia wzięte.
  • To nie jest wyłącznie opowieść o stanie duchownym, to film o Polsce. O tym, że ten kler jest taki, jak nasze społeczeństwo.
  • W internecie ogłoszono akcję „Masowe oglądanie filmu Kler w celu jego popularyzacji”. W pełni popieram tę inicjatywę i również zachęcam wszystkich do szturmu na kina pierwszego dnia. Niech władza zobaczy te kolejki, niech zobaczy, że moralność publiczna nie jest sprawą dla ludzi obojętną. A rzecz właśnie moralności publicznej dotyczy – w kraju wszak wciąż panoszy się zdeprawowana i niebezpieczna organizacja, która w dodatku uzurpuje sobie prawo do moralnego pouczania społeczeństwa, a samą siebie ośmiela się nazywać świętą.
  • W swojej najgłębszej warstwie Kler jest dla mnie zatem filmem głęboko chrześcijańskim, wręcz misyjnym. Piętnuje tych, którzy „uczynili ze świątyni jaskinię zbójców”, wszelako nie samą świątynię. I Polacy nie powinni dać sobie wmawiać, że Kler walczy z religią, on usiłuje jedynie niszczyć kłamstwo, hipokryzję i podłość, które rozsiadły się w polskim Kościele wygodnie, udając cnoty.
  • Z obrzydzeniem patrzę na te recenzje pochlebne filmu Kler. Ja nigdy nie obejrzę tego filmu. Podobno arcydzieło. Ale niech to arcydzieło oglądają „fenomenalni ludzie”. G… komu do tego, czy jestem wierzący.
  • Żądza pieniądza, władzy i seksu – te żywioły napędzają bohaterów „Kleru”. Może w sposób przerysowany, ale Smarzowski uchwycił ten aspekt, który jest społecznie – również wśród wierzących praktykujących – najbardziej dostrzegalny. Przy czym wcale nie chodzi o to, że księża pobierają opłaty za usługi, ale o to, że te opłaty są niewspółmierne do włożonej przez nich pracy. I że nie mają wrażliwości na ubogich.