Wojciech Smarzowski

polski reżyser i scenarzysta

Wojciech Smarzowski (ur. 1963) – polski reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta.

  • Bardzo szybko prysł mit szkoły filmowej. Pewnie także dlatego, że wybrałem Wydział Operatorski, ale szybko zorientowałem się, że robienie zdjęć mnie nie interesuje. A może było odwrotnie, tak mało rozwijał mnie mój wydział, że postanowiłem być reżyserem. Albo robiłem tak kiepskie zdjęcia, że musiałem zmienić zawód… Już nie pamiętam.
    • Źródło: wywiad Zdzisława Pietrasika, „Polityka”, 3/2005
Wojciech Smarzowski (2012)
  • Czy praca przy serialach pomaga, czy przeszkadza, czy mielonka, która robiłem przez lata, jakoś ciąży – nie wiem. Praca przy serialu to jest ciężka harówa; realizuje się bardzo dużo scen dziennie, więc nie ma mowy o jakości. Oczywiście, jak się ma dobrych aktorów i wie, o co chodzi w danej scenie, to można zrobić czasem coś sensownego. Ja w ten sposób zarabiałem pieniądze, ale – zawsze to podkreślam – robiłem te seriale najlepiej, jak potrafiłem.
  • Gdybym urodził się w Toskanii, moje filmy wyglądałyby inaczej – inny krajobraz, światło, kompozycja. Ale urodziłem się na Podkarpaciu i nim nasiąkłem. Pewnie tęsknię do brzydkiej architektury, to znaczy tęsknię do dzieciństwa.
    • Opis: odpowiedź na pytanie o zainteresowanie współczesną architekturą sakralną.
    • Źródło: „Wysokie Obcasy”, 27 września 2018
    • Zobacz też: Podkarpacie, Toskania
  • Generalnie mam swoje lata. Nie wiem, ile przede mną jest lipców i szkoda mi mojego czasu na opowieści błahe. Nie znaczy to, że potępiam komedie romantyczne, filmy gatunkowe czy sensacyjne. Natomiast, jeśli chodzi o moją pracę, to rzeczywiście dotykam jakiś momentów zamiecionych pod dywan.
  • [Gatunek filmowy] jest kompletnie nieważny. Gatunek jest potrzebny tym, którzy filmami handlują; to jest kwestia tego, na jakiej półce ustawi się DVD. Ja nigdy sobie nie zadaję pytania o gatunek, na przykład o to, czy Wesele jest komedią, czy nie. O tym, do jakiego gatunku należą moje filmy, na ogół dowiaduję się z recenzji.
  • Ja jestem z takiego pokolenia, które szło do szkoły, czy studiowało, po to, żeby nie pójść do wojska. Więc ja byłem na filmoznawstwie… rok i zostałem wyrzucony. Chociaż to też nie do końca w ten sposób, bo w tym czasie dostałem się do szkoły filmowej na wydział operatorski.
  • Mam trochę dość filmów historycznych, w Polsce nie ma pieniędzy, żeby je robić. Przy pracy nad Różą ciągle borykaliśmy się z problemami finansowymi, musieliśmy ścinać sceny w scenariuszu, żeby pozamykać wątki. Nie skarżę się, ale nie wiem, czy będę chciał się jeszcze angażować w kolejny film historyczny. Chociaż chodzi mi po głowie film o UPA; wywodzę się z tego regionu, gdzie UPA działała i znowu – na tle historii chciałbym zrobić film o miłości.
  • Ostatni film polski, który naprawdę mi się podobał, to Konopielka Witolda Leszczyńskiego z wczesnych lat 80. Potem według mnie nic ciekawego w polskim kinie się nie działo.
  • Wyszedłem od kina offowego, tzn. straciłem wiarę w to, że zrobię film za jakieś normalne pieniądze. Pomyślałem sobie, że będę kręcił małą cyfrową kamerą – Mini DV, bo miałem głód pracy i potrzebę, żeby się wypowiadać. Zastanawiałem się co można zrobić najtaniej. Doszedłem do wniosku, że najtaniej można nakręcić video-wesele. A jeżeli video-wesele, to zacząłem pisać scenariusz i tu szybko pojawił się Wyspiański. Potem znalazł się producent. Skończyło się na poważnym kinie. Kamera pędzi nad miastem, 140 tysięcy osób w kadrze. I poszło dalej.

O Wojciechu Smarzowskim

edytuj
  • Czytałem jego wcześniejsze scenariusze i widzę (…) zmiany. To wszystko jest coraz bardziej doskonałe.
  • Dla mnie z kolei reżyserem, który potrafi przyciągnąć publiczność, robiąc jednocześnie rzecz na poziomie i dla szerokiego odbiorcy, jest Wojtek Smarzowski.

Zobacz też

edytuj