McDusia

powieść Małgorzaty Musierowicz z cyklu Jeżycjada

McDusia – dziewiętnasta część Jeżycjady autorstwa Małgorzaty Musierowicz. Cytaty za wyd. Akapit Press, Łódź 2012.

Wypowiedzi postaci

edytuj

Laura Pyziak

edytuj
 
Małgorzata Musierowicz,
autorka Jeżycjady
   Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Laura Pyziak.
  • Sama Esmeralda Kopiec ukończyła protetykę stomatologiczną i świetnie zarabia, bo, jak to ujęła, nagle wszyscy wokół chcą mieć zęby. Ma chłopaka, ale się waha, czy wyjść akurat za niego, bo chciałaby nosić podwójne nazwisko, a on się nazywa Mrówek.
  • Uwielbiam białą czekoladę, jest taka przewrotna!

Inne postacie

edytuj
  • Lubię książki (…). Kiedy się je czyta, to jest tak, jakby człowiek osobiście rozmawiał z żywym pisarzem, prawda? Albo słuchał jego najbardziej tajnych myśli. Bo autor wiele zdradza o sobie, nawet kiedy pisze o innych. (…) Czy może istnieć bliższy kontakt z innym człowiekiem niż czytanie tego, co napisał?
  • Niektórzy szaleją za frytkami! – co w niejednym przypadku prowadzi do wypadku, zaś w braku rozwagi wiedzie do nadwagi (…).
  • Trening to coś bardzo, bardzo ważnego (…), a kapitan musi mieć formę. Trening bowiem jest poniekąd wstępem do meczu, a mecz jest najważniejszy.

Dialogi postaci

edytuj
  • – Będziemy wystawiać fragmenty Wyspiańskiego na kółku.
    – A które? – nie opanował się Józinek i zarechotał rubasznie.
    – Józi…zefie, nie bądź trywialny. Fragmenty dramatu, oczywiście.
  • – Czy ja ci nie mówiłem tego samego, Magdusiu? – uradował się Ignaś. – Literatura! Trudno o większą bliskość, powiedziałem!
    – No, tak, mówiłeś… – odrzekła, nieprzekonana. – Ale bo ja wiem? Pamięć jest ulotna i zdradliwa.
    – Pamięć bywa potęgą. Tak jak modlitwa.
  • Navigare necesse est. Vivere non est necesse – przeczytała poprawnie Łusia, dobrze już wyszkolona w łacinie.
    – To słynny cytat z Plutarcha – wyjaśniła jej pani Bebe.
    – Dosłownie: „Żeglowanie jest koniecznością, życie nią nie jest”. Powiedzieć te słowa miał Pompejusz, kiedy zerwała się burza – wskazał przy tym na swój statek. A znaczą tyle, co: „Trzeba płynąć, nawet ryzykując życiem”. A w jeszcze większym skrócie: „Są sprawy ważniejsze niż życie”.
  • – Nie rozumiem wierszy. I nie lubię. Kłamią! Słowa w nich nie znaczą tego, co znaczą. Dlaczego trzeba je specjalnie interpretować? Słowa powinny być jasne, proste i zrozumiałe od razu.
    – Może tylko poezja potrafi rozróżniać znaczenia? – uśmiechnęła się Gabriela. – I umie obudować słowami to, co się pomiędzy nimi kryje. Czytanie wiersza jest czasem jak rozwiązywanie skomplikowanej łamigłówki, z niespodzianką w środku. Ja to bardzo lubię.
  • Powiedziałam, że chyba jestem zbyt płytka, zbyt zwyczajna, żeby stworzyć coś naprawdę mocnego. Nudzę! – o rzeczach banalnych i bez znaczenia. Pytałam go, jak mam pisać…
    – Odpowiedział, jak? – zainteresował się Ignaś.
    – Odpowiedział! – że jeśli jeszcze nie wiem tego sama, nie powinnam pisać wcale. Bo nie można dowiedzieć się tego „jak?” – od kogoś. Trzeba nauczyć się samemu mówić własną prawdę. Nikogo nie naśladować, nikogo nie pytać, słuchać własnego rytmu i oddechu. Bo pisanie jest jak oddychanie.
  • – Przeszedł mnie dreszcz wzniosłości – powiedziała Ida, odzyskując flumen discendi. – Gdyby mi kto powiedział dziś rano, kiedy prostowałam jednej babci przegrodę nosową, że przejdzie mnie dreszcz wzniosłości nad pierogami z mięsem i że spowoduje go moje dziecko, deklamujące basem Wyspiańskiego, no, to ja po prostu nigdy bym nie uwierzyła. Życie codzienne pełne jest niespodzianek.
    – A życie niecodzienne? – chciała wiedzieć Łusia.
    • Źródło: s. 100
    • Zobacz też: życie
  • – Rozbił sobie w nocy łuk brwiowy – wtrącił dziadek znad gazety.
    – He, he. Rozbił? O co? O poduszkę?
  • – Wybaczcie – spóźnienie – ale – w ostatniej – chwili – wpadło mi – dziecko z ojcem – a raczej ojciec – z dzieckiem – wołając: ratunku, ratunku! To znaczy, ojciec wołał. Gwizdało mu w nosku – dziecku gwizdało (…). Ja mu zaglądam – a tam co? (…) A tam, moi drodzy, w głębi… frytka tkwi, i to całkiem porządnie wysmażona! – ujawniła radośnie.
    – Na Jowisza, zmyślasz! – zaśmiała się matka Ignacego Grzegorza.
    – Nic nie zmyślam, słowo – ciotka z rozmachem siadła za stołem (…). – A teraz będzie najlepsze: wydobyłam mu z nosa ciało obce, z trudem naprawdę, bo było mocno wciśnięte, a piekielny dzieciak porwał tę frytkę i zjadł!
    • Źródło: s. 24, 25
    • Zobacz też: medycyna
  • – Zbyt się staraliście. A wtedy zawsze coś nawala. Rozumiesz?
    – (…) Nie rozumiem. Ani rusz. Mój pogląd jest taki, że w życiu nie da się wszystkiego zaplanować i przewidzieć, nawet w najdrobniejszych sprawach codziennych, a cóż dopiero w przypadku takiego wydarzenia jak ślub. I dlatego trzeba to porządnie zaplanować, żeby przypadek nie miał swobody działania.
    – A mój pogląd jest przeciwstawny, choć wychodzę z podobnych przesłanek. Ponieważ w życiu nie da się wszystkiego zaplanować, należy sobie to odpuścić i zdać się na los. Kiedy ze spokojem i równowagą traktujesz taką naprawdę ważną sprawę, ona w sposób naturalny zaczyna dziać się sama, ona podlega swoistej grawitacji, rozumiesz.
    – Nadal nie. A przypadek i jego psikusy?
    • Opis: rozmowa Laury i Gabrieli.
    • Źródło: s. 43, 44

Cytaty z narracji

edytuj
  • Barczysty, zgrabny, ten zajadły piłkarz i wierny kibic „Lecha” poruszał się lekko, ale i z rozważną powolnością. Jego mocne, jasne spojrzenie, jego opanowanie i powaga sprawiały, że wszędzie cieszył się posłuchem, a dziewczyny go wprost uwielbiały, bez nadziei na wzajemność: strasznie był odporny.
    • Opis: charakterystyka Józefa Pałysa.
    • Źródło: s. 15, 16
  • Do okupacji zwolnionej łazienki szykowała się obecnie Laura. Oglądała wyładowaną suszarkę do bielizny, pytając, gdzie są świeże, suche ręczniki, które – jak najwyraźniej sądziła – powinny były tam się znaleźć w sposób tak naturalny, jak kwiaty na rabatce.
  • Miał [Józef Pałys] dziewięć lat, kiedy ją [Staszkę] spotkał. Przypuszcza się powszechnie, że faceci w tym niedojrzałym wieku nie mają do dziewczyn głowy. Akurat. Przecież mają głowę, no nie? – i mają też duszę i serce. Zdolność do uczuć dostaje się na wejściu i ona nie zmienia się z wiekiem, nie rośnie, ani nie zamiera. To tylko ciało podlega wiadomym zmianom.
  • (…) [Ida] konsekwentnie nazywała Magdusię McDusią lub wręcz McDonaldusią, twierdząc, że pochłania ona wprost gargantuiczne ilości frytek i chipsów. Ponadto – twierdziła Ida – dzieweczka strzela tymi swoimi oczyskami do stanowczo zbyt wielu chłopaków w promieniu kilometra. A przy tym wobec reszty ludzkości jest zadziwiająco mało komunikatywna (jak na córkę tej kochanej Kreski). I mogłaby sobie nieco wyskubać brwi, bo potęgują meduzią grozę jej spojrzenia.
  • (…) Magdusia była taka czarująca, taka mała, taka miła, taka śliczna, taka wszędzie zaokrąglona, w jej oczach tańczyły złote iskierki, a na czerwonych ustach osiadł właśnie pojedynczy płatek śniegu – jak malutki, lekki pocałunek.
    • Opis: Magdusia oczami Ignacego Stryby.
    • Źródło: s. 14
  • Nagle rozpoznała [Gabriela] nadchodzącą w tłumie Magdusię – jej charakterystyczną, niedużą a krągłą sylwetkę i wciąż tę samą, uroczą fryzurkę z klopsikami, nadającą głowie jakiś koci kształt. Kocie też były jej miękkie, powolne, wymierzone ruchy: córka Kreski sunęła wdzięcznie przez śnieg, obciążona jedynie plecaczkiem.
    • Źródło: s. 11
    • Zobacz też: Kreska
  • Przeświadczenie, że właśnie wytwarza się przyszły zabytek, bardzo człowieka mobilizuje.
    • Źródło: s. 157
    • Zobacz też: zabytek
  • Przyjemnie jest otworzyć oczy z własnej potrzeby i woli, a nie na skutek zaprogramowanej działalności budzika.
  • Świeżo upieczony licealista, Ignacy Grzegorz Stryba, na miesiąc przed ukończeniem szesnastu lat wyglądał akurat tak samo chłopięco jak zawsze. Mrugał gęsto, od czasu do czasu potykał się o swe długie nogi i niepewnie wymachiwał długimi rękami. Ciemny, nieposłuszny lok opadał mu na mądre czoło tak samo jak w dzieciństwie i tak samo bezbronnie patrzyły jego ciemne oczy.
    • Źródło: s. 11
  • (…) zawsze kupowali [Gabriela i Grzegorz] sobie po dwa egzemplarze ciekawych nowości, żeby przypadkiem się nie pokłócić o pierwszeństwo.
    • Źródło: s. 49
  • Zdobycie się na wielkoduszność to przecież nie porażka. To jest zawsze – w jakimś najgłębszym, podstawowym sensie – zwycięstwo.
  • Zdrada boli nawet dorosłych ludzi, a cóż dopiero dziewczynę, którą od urodzenia rozpieszczano i kochano, którą wychowywano na uczciwego człowieka i zapewniano, że wierna miłość istnieje na tym podłym świecie. Magda nie miała powodu wątpić w te słowa; na co dzień widziała, że są prawdziwe. Rodzice bardzo się kochali; dobrze się wzrastało w domu, gdzie tata wciąż całuje mamę, a mama przytula tatę, gdzie oboje razem pracują, razem odpoczywają, razem się cieszą i martwią, i zajmują się wiernie sprawami swoich trzech córek.
    • Źródło: s. 56
    • Zobacz też: zdrada

Zobacz też

edytuj