Adam Ferency

polski aktor

Adam Ferency (ur. 1951) – polski aktor, reżyser teatralny.

Adam Ferency
  • (…) byłem tak chorobliwie nieśmiały, że kłopot sprawiało mi głośne wypowiedzenie zwykłego zdania. A co dopiero, gdyby to zdanie miało mieć jakiś sens teatralny. (…) Nadal jestem człowiekiem nieśmiałym, ale teraz myślę, że nieśmiałość aktorstwu raczej sprzyja niż przeszkadza.
    • Źródło: Wolę w teatrze nosić halabardę, „Tele Tydzień”, 2001
    • Zobacz też: nieśmiałość
  • Jak ktoś jest niski, łysy i kwadratowy, to nie może być pozytywnym bohaterem.
    • Opis: o tym, że na ogół obsadzany jest w rolach czarnych charakterów.
    • Źródło: „Gazeta Wyborcza” nr 233, 2001
    • Zobacz też: rola
  • Mam całe mnóstwo wątpliwości co do tego, w jaki sposób gram. Natomiast nie ma specjalnego znaczenia, czy gra się bohatera negatywnego czy pozytywnego. Niezależnie od rodzaju postaci, którą ma się pokazać na ekranie, ma miejsce podobny proces; człowiek (aktor), tak czy siak, próbuje zrozumieć jego racje. Jak je zrozumie, jest w stanie wejść w każdą postać. Za każdym razem chodzi o to samo; żeby dokonać wysiłku zrozumienia swojej postaci.
  • Rzadko komu jest dane odnaleźć prawdziwą miłość. Ale jeśli nie ustaje w poszukiwaniach, ma większe szanse na jej znalezienie. Gdyby taki ktoś sobie powiedział, że tak nie będzie, że nie ma co szukać miłości, bo szanse na jej znalezienie są marne, nieuchronnie następnym krokiem w jego przypadku byłoby popełnienie samobójstwa.
  • (…) swoje aktorstwo traktuję jak rodzaj misji, powołania czy też skazania. Dlatego wszystko jest mu podporządkowane. Tak to już ze mną jest. Z przykrością stwierdzam, że oprócz swojego zawodu nie mam żadnego hobby. Swoje aktorstwo traktuję i jak zawód, i jak hobby. W gruncie rzeczy jestem jednak człowiekiem kameralnym. Nie lubię tłumów, ostrych świateł, ani reflektorów świecących w oczy. W wolnych chwilach chętnie uciekam na wieś i, jeśli mógłbym znaleźć sobie jakieś hobby, byłaby nim właśnie wieś.
  • Za miłością kryje się nie tylko konkretna osoba, ale także marzenie, żeby znaleźć coś, co spowoduje, że staniemy się pełniejszymi ludźmi, że poczujemy, że nasz Los spełnia się w sposób kompletny, że to nasze ziemskie bytowanie (które w moim przypadku, nie jestem przekonany, czy ma sens) ma jakiś sens. Miłość stwarza nam na tej ziemi, w szerokim rozumieniu tego słowa, alibi, wypełnia naszą przestrzeń duchową. Człowiek wierzący powiedziałby, że zbliża nas do Boga. Ja jestem człowiekiem niewierzącym i dlatego raczej powiem, że zbliża nas do jakiejś transcendentnej tajemnicy, czegoś nie do opisania za pomocą słów, nie do ogarnięcia umysłem. Czegoś, co jest poza nami, poza naszym zasięgiem.

Zobacz też: