Sami swoi
film w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego
Sami swoi – polski film komediowy z 1967 roku w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego. Autorem scenariusza jest Andrzej Mularczyk.
Wypowiedzi postaci
edytujWładysław Kargul
edytuj Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Władysław Kargul.
- Do piwnicy Pawlaków! Już jak mają nas mordować, to razem!
- Ona się prędzej diabła spodziewa jak mnie z gromnicą.
- Opis: gdy Pawlak poprosił go o tłumaczenie księdza podczas ostatniego namaszczenia matki.
Młynarz Kokeszko
edytuj- Dwójeczka to liczba Boża. Tak u nas, pod Gnieznem, ludzie uważają.
- Jak się wojenka zaczęła, to przysięgę złożyłem, że się nie ożenię. Ja zginę i kobitę wdową zostawię? Nigdy! Ja długów mieć nie lubię.
- No i jest chrzestna. (Wprowadza Jadźkę Kargul). Co, zła? U nas pod Gnieznem to by nawet taką od Wieczorkowej woleli – żeby dziecka od maleńkości nie straszyć.
- Za demokracji wszystko niczyje.
- Zobacz też: demokracja
Jan (John) Pawlak
edytuj- A i tak nas jest więcej niż Kargulów, boś ty Pawlaczka!
- Opis: do Ani.
- Dziękuję Ci, Panie, że moją ręką pokarał Kargula, i przysięgam na wszystko, co ma moc nade mną, że drogi do domu nie zaślepię i po ziemię wrócę. Żeby kości nasze nie szukali się po świecie. A na całe Kargulowe plemię i pole spuść, dobry Panie, wszystkie plagi egipskie. Tylko się nie pomyl i nas, Pawlaków, sąsiadów Kargulowych, nie doświadczaj, bo my się swojej miedzy trzymamy.
- Opis: modlitwa przed wyjazdem do USA.
- Zobacz też: plagi egipskie
- Ja 60 lat stary, ja przyjechał żegnać się z wami.(…) Ziemi ja chcę od ciebie, ale tamtej z Krużewnik, co ją matka w woreczku przywiozła, żeby nią mój grób w Detroit posypali.
Kazimierz Pawlak
edytuj Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Kazimierz Pawlak.
- Choć on z Gniezna ale w spodniach. A Kargul chce o jedne portki mieć wiencyj w rodzinie.
- Opis: o Kokeszce
- Jak cię granatem podrzucę, to od razu go z góry zobaczysz!
- Opis: do Władysława Kargula.
- Wymyślili te durackie maszyny, bo siły w rencach nie mieli!
- Zobacz też: maszyna
- Co to za dom? Nawet pieca ni ma. (Mania pokazuje kuchenkę). Upiec – upieczesz. A gdzie spać?
- Jak się my teraz z moim Kacprem najdziem, jak tu i niebo inne…?
- Zobacz też: niebo
- Jeszcze żeby tej elektryki nie było, to byłabym już spokojna.
- Zobacz też: elektryczność
- Klaczkę masz oźrebić, Witię bogato ożenić, a Pawła od maleńkości z karabinem oswajać… dopóki Kargul żyje. Pamiętaj, Kaźmirz.
- Opis: do Kazimierza, ostatnia wola.
- Niemca zwąchał, to zaraz krzyczy! W dziadka się wdał!
- Okupacja, okupacja! Na pewno na Wielkanoc strzelają z kalichlorku.
- Zobacz też: okupacja
- Ot, i nastał koniec na samym początku. Jak Ty mógł, dobry Panie Boże, tak się pomylić?
- Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.
- Opis: dając Kazimierzowi granaty.
- Zobacz też: sąd, sprawiedliwość
- Skąd tu wodę święconę wziąć, żeby pogaństwa w narodzie nie było…?
- Opis: w pociągu.
- Zobacz też: woda święcona
- To już czwarta wojna w moim życiu, w tym dwie światowe!
- Zobacz też: wojna
Mania Pawlakowa
edytuj- Oj, Kaźmirz! Kot w niewolę popadł! Na sznurku go pasą!
- Zobacz też: kot
- Płacz, płacz, na zdrowie!
- Opis: do płaczącego noworodka.
Witia Pawlak
edytuj- A to chwost złodziejski!
- Mówią, że dziewczyny nie powinny w studnię zaglądać. Spodobają się [topielcom] i koniec.
- Postać: Witia
- Zobacz też: studnia
- My do was nie wrócim, póki was w kupie trzyma tylko wasza złość.
- Opis: do Władysława Kargula na pogrzebie Leonii.
- (…) ona [ziemia] minami nadziana jak dobra kasza skwarkami.
- Zobacz też: kasza
- Z bliska to masz ze trzy lata więcej.
- Opis: do Jadźki, zaglądając jej w dekolt.
- Nawet futerko z kota nie zostało!
Sołtys
edytuj- A dał ci Kargul kwintal pszenicy, że o kole od rowera już nie wspomnę?
- Co żeś się, Pawlak, szaleju naćpał?
- To będzie na cały powiat pierwsza sprawa o majątek. (Z dumą): W mojej gromadzie.
- Znaleźli skarb i cisza jak po śmierci organisty!
Inni
edytuj- Chryste Panie, ludzie! Przecież tu musiało się coś stać! Milicja!
- Postać: Antoni Wieczorek
- Opis: widząc ściskających się Kazimierza i Władysława.
- Rower poniemiecki, a kot z miasta Łodzi pochodzi!
- Postać: sprzedawca kotów na targu
- Święty Józef, święty Antoni, wszyscy święci w naturalnych kolorach.
- Postać: sprzedawca na targu
- Zobacz też: święty
Dialogi
edytuj- Kazimierz Pawlak: A mama gdzie?
- Leonia Pawlak: Powiedzieli, że wojsko idzie – trzeba kury połapać!
- Zobacz też: wojsko
- Kargul tłumaczy w czasie spowiedzi Leonii przed niemieckim księdzem.
- Mania Pawlakowa: A nie oszukuje on? Na jedno jej słowo 10 podaje.
- Kazimierz Pawlak: A mnie skąd wiedzieć? Może ichnia mowa taka długa?
- Mania Pawlakowa: Oj, żeby przez tę niemieckie spowiedź mama choć czyśćca dostąpiła…
- Kazimierz Pawlak: Może się Pan Bóg zlituje i dopuści…
- Zobacz też: język niemiecki
- Jan Pawlak: A on z naszych stron?
- Kazimierz Pawlak: Tak, tu same swojaki.
- Jan Pawlak (łapiąc Anię za nosek): A ona już tutejsza!
- Kazimierz Pawlak: Jak ja. He, he, he, he.
- Jan Pawlak: A to matka Ani? A ona czyja?
- Kazimierz Pawlak (zakłopotany): Po sąsiedzku.
- Leonia Pawlak: Bóg nas wysłuchał. U Karguli też myszy, jeszcze więcej niż u nas.
- Kazimierz Pawlak: To, że jego siew zaraza wyżarła, to i sprawiedliwie, ale żeby nam?
- Kazimierz Pawlak: Co? Kargulowa córka u mnie za chrzestnę?
- Mania Pawlakowa: Kaźmirz, przed Bogiem wszystkie równe.
- Kazimierz Pawlak: Co ty obsiadł oczami jak baby biskupa? (…)
- Witia Pawlak: Trza się wpierw dobrze napatrzeć, jak się zapomnieć nie chce.(…) A może my tu poginiemy marnie?
- Kazimierz Pawlak: Tobie powinni wystarczyć moje słowa do śmierci. Przecież to jest Kargulowa córka i masz nienawidzić całe to plemię!
- Witia Pawlak: Toteż ja tak patrzący nienawiść w sobie potęguje.
- Kokeszko: Demokracja nastała, a ty człowiekowi wolności bronisz, tak?!
- Witia Pawlak: Tak!
- Zobacz też: wolność
- Władysław Kargul: Ja nigdy do ciebie szczerej złości nie miał. A i Jaśko był młody, kiedy mnie kosą po żebrach przejechał.
- Kazimierz Pawlak: Oj, głupi tam.
- Władysław Kargul: Zdurniał na starość z biedy i nierozumu.
- Witia Pawlak: Jadźka! Chodu! Bierz kożuch! Ojce idą!
- Jadźka Kargul (biegnąc z Witią): A ożenisz się ze mną?
- Witia Pawlak: Szybko! Za skały… Co?! Ot, porę znalazła!
- Kazimierz Pawlak: Już mój brat Jaśko wziął na ciebie bicz boży w swoje ręce!
- Władysław Kargul: Ty mi kosy nie przypominaj, bo ja mam teraz karabin.
- Kazimierz Pawlak: I ja mam.
- Władysław Kargul: Och, ty konusje, ty! (łapie Pawlaka za rękaw, po czym go zdziera)
- Kazimierz Pawlak: Kon... konusje?! Uch! Czekaj! (biegnie po sierp) Teraz na ciebie wystarczy sjerzp! Hhh... Ty! (odcina kawałek koszuli i rzuca w stronę Kargula) Masz!
- (Kargul zdenerwowany zaczyna tłuc garnki o grunt Pawlaka)
- Aniela Kargul: (po chwili) Czyś ty zdurniał, stary?! Gdzie ja tera takie garki dostanę?
- (Pawlak zaczyna się śmiać)
- Mania Pawlakowa: Nowiuśkie koszuli... (zabiera jedną z koszul)
- Władysław Kargul: Już twój brat Jaśko raz mnie mordował! A teraz ty się do mordowania bierzesz, a?
- Kazimierz Pawlak: Biore sie i bede sie brał! Bo ty, Kargul, na świętość nie zważasz!
- Władysław Kargul: A jakaż to świętość, ty czort łobaty?!
- Kazimierz Pawlak: Miedza święta rzecz!
- Mania Pawlakowa: Karabin [Witii] dał, a jak Kargule wojnę zaczną?
- Kazimierz Pawlak: Ty sie nie boj! Jest jeszcze u mnie dwa granaty w świątecznym ubraniu.
- Leonia Pawlak: Kargul to wróg najgorszy ze wszystkich!
- Kazimierz Pawlak: Wróg? A wróg! Ale mój, swój, nasz – na własnej krwi wyhodowany!
- Kazimierz Pawlak: Kargul, podejdź no do płota!
- Władysław Kargul: A na co?
- Kazimierz Pawlak: Podejdź – jako i ja podchodzę.
- Władysław Kargul: No podszedł. I co?
- Kazimierz Pawlak: A tera zdejm czapkie, jak i ja zdjął.
- Władysław Kargul: A… a na co mnie to?
- Kazimierz Pawlak: Na okoliczność. Że nasza wędrówka ludów już się zakończyła. I trzeba było wojny, żeby zdobyć pokój. A teraz… płacz. Władek! Nie wstydź się! Płacz! I tak nikt nie widzi. (Mania zaczyna szlochać). Wszystkie i tak płaczą. Władek!
- Władysław Kargul: Kaźmirz! (…)
- Ściskają się pojednawczo, za nimi w ślad idą inni członkowie rodziny.
- Jadźka Kargul: A ty czego nie płaczesz?
- Witia Pawlak: A bo to ostatni raz się godzą? Patrzeć wolę.
- Jadźka i Witia spędzili ze sobą noc.
- Jadźka Kargul: No i co teraz będzie? (Płacze).
- Witia Pawlak: A co ma być?
- Jadźka Kargul: Jak to? Przecież już dzień.
- Witia Pawlak: To co?
- Jadźka Kargul: Oj, tatko znowu bić będzie!
- Witia Pawlak: Bił cię?
- Jadźka Kargul: Nie, ale teraz zbije!
- Witia Pawlak: Nie becz! Od dziś cię już nikt bić nie będzie. Zostaniesz ze mną.
- Jadźka Kargul: Jak ja teraz do domu wrócę?
- Witia Pawlak: (…) W domu nie masz się co pokazywać. Na swoje pójdziemy.
- Jadźka Kargul: Gdzie jest mój kożuch? Może mi darują?
- Witia Pawlak: Darują albo i nie, a ze mną źle ci nie będzie. Mało to pustych domów stoi? Weźmiem który i koniec.
- W pociągu.
- Witia Pawlak (wyglądając przez okno): O, człowiek!
- Kazimierz Pawlak: E tam, człowiek, musi jakiś tutejszy.
- Ciężarna Mania Pawlakowa jęczy z bólu.
- Witia Pawlak: Tata… a zdążymy my wysiąść, zanim nas przybędzie.
- Kazimierz Pawlak: Ot, dureń kostropaty! Żeby zdążył wysiąść, zanim ziarna dla kobyły zabraknie!
- Mania Pawlak: Oj, Kaźmirz, Witia wierzchem jedzie!
- Kazimierz Pawlak: Nie może być! Na kocie?!
- Opis: Witia udał się do miasta kupić kota.
- Witia Pawlak: Pomóc ci?
- Jadźka Kargul: Nie. Dam se radę!
- Witia Pawlak: Jak chcesz, to ci pomogę!
- Jadźka Kargul: Nie trzeba!
- Witia Pawlak: No to ci pomogę…
- Witia Pawlak: Tata! Nasi są! Nasi!
- Kazimierz Pawlak: Nasi?!
- Witia Pawlak: Ehe!
- Kazimierz Pawlak: Toż to zwykłe bydło!
- Witia Pawlak: Oj, mówię wam, tato, że swoi!
- Kazimierz Pawlak: (…) ty ze wszystkim zdurniał, no! (Uderza Witię w głowę).
- Witia Pawlak: Widzicie to łaciate?
- Kazimierz Pawlak: No krowa jak krowa.
- Witia Pawlak: Toż to swojska krowa, tatko! Na całym świecie takiej nie ma, tylko w Krużewnikach! Przecie to Mućka – Kargulowa! Kargule tu są!
- Kazimierz Pawlak: Hyy… Bandyty! Ot, znaczy się, znaleźli my swoje miejsce.
- Witia Pawlak: Tato, wzięliby my tego samograja od…
- Kazimierz Pawlak: Od Kargula?!
- Witia Pawlak: Pierwsze chrzciny tutaj – bez muzyki?
- Kazimierz Pawlak: Swojego syna będziesz sobie solić i przy organach (…).
- Na zaminowanym polu.
- Kazimierz Pawlak: Teraz prowadź.
- Władysław Kargul: To idź pierwszy.
- Kazimierz Pawlak: Twoje pole – pokaż drogę.
- Władysław Kargul: Gości przodem puszczam.
- Kazimierz Pawlak: Myśli, że bać się będę… Zapamiętaj! Miedza to święta rzecz. I naucz się tego, bo inaczej cię znowu kosą nauczę!
- Władysław Kargul: A gdzież ty tu miedzę widzisz? Stąd po niebo wszystko twoje. Chcesz – bierz. Tu nikt palcami ziemi mierzyć nie będzie, jak my to w Krużewnikach robili.
- Kazimierz Pawlak: Ja wziął tyle, co mnie pasuje, i tego ruszać nie dam.
- Władysław Kargul: Ot, czasy: durny przodem idzie!
- Kazimierz Pawlak: Co? Czekaj, jest u mnie kosa! Teraz to już twój barani, Kargulowy łeb zleci!
- Władysław Kargul: Głupszy zleci.
- Jan Pawlak: Ty Ania? A ja John.
- Kazimierz Pawlak: John, John… (…) Po polsku Jaśko.
- Władysław Kargul: Ty, Pawlak, od nowa nie zaczynaj, bo my już raz zaczęli.
- Jan Pawlak: Ja zaczął!
- Kazimierz Pawlak: A ja skończę!
- Witia Pawlak: U was w stodole też trzeba zboże wymłócić.
- Jadźka Kargul: Ale kiedy?
- Witia Pawlak: Jak to kiedy? Jak założą apelację.
- Kazimierz i Witia młócą zboże. Witia zerka na Jadźkę.
- Kazimierz Pawlak: Witia! Coś ty taki nienapasiony, a? Sto razy mówił, że masz nienawidzić to Kargulowe plemię. No i nieuchronnie idzie do pełnoletności. Toż ona nie dla ciebie!
- Witia Pawlak: Ale tato, jak ja się napatrzę, tak dobrze, i w nocy się przyśni, to jej tak nienawidzę, że strach.
- Mania Pawlakowa: Witia! Ojca nie widział?
- Witia Pawlak: Nie. W polu pewnie.
- Opis: Kazimierz z Władysławem pili bimber w stodole, o czym Witia wiedział.
- Witia Pawlak: Wojsko idzie!
- Kazimierz Pawlak: Wojsko? Jakie wojsko?
- Witia Pawlak: Nasze.
- Antoni Wieczorek: Polskie?
- Witia Pawlak: Ehe.
- Kazimierz Pawlak: A na kogóż oni idą?
- Witia Pawlak: Na nas, tatko.
- Kazimierz Pawlak: Po jakiego czorta?
- Witia Pawlak: Miny nasze usłyszeli i myślą, że to Wehrwolf pali ogniem i mieczem.
- Władysław Kargul: Ty, Kaźmirz, już trzecią wojnę zaczął, chociaż druga ledwo skończona!
- Kazimierz Pawlak: Ruskie wprawione – raz, dwa skończą.
- Władysław Kargul: Tak, ale ile razy można człowieka oswobadzać?!
- Leonia Pawlak: A ty czego taki zmartwiony? Był czas przywyknąć przecie…
- Kazimierz Pawlak: Wszystko, co po tamtej stronie płota, to twój wróg!
- Witia Pawlak: Kot też?
- Kazimierz Pawlak: Też!
- Kargul wybiera się do umierającej matki Pawlaka, by tłumaczyć jej spowiedź niemieckiemu księdzu; bierze karabin.
- Kazimierz Pawlak: Zostaw to!
- Władysław Kargul: A diabli ciebie wiedzą, jak ty mnie za tę przysługę zapłacisz!
- Kazimierz Pawlak: Na ten tydzień jeden pogrzeb wystarczy.
- Władysław Kargul: Żeby wasza noga więcej na naszym nie postała!
- Kazimierz Pawlak: A wasza na naszym! Tak przysiągł tatowi i tak będzie – na wieki wieków!
- Leonia Pawlak: Amen.
O filmie
edytuj- Bardzo chciałem, aby to było śmieszne. Humor w tym filmie polegał na prawdzie. Ludzi, sytuacji, rozmów, zachowań. Na początku jednak film nie był aż tak popularny. Odkryto go po pół roku. Rozpoczęły się dyskusje w telewizji, prasie. Pytano, dlaczego nie robię drugiej części. Wywierano na mnie presję. Nie bardzo chciałem, bo wiedziałem, że kolejna odsłona nie będzie już taka zabawna.
- Autor: Sylwester Chęciński
- Źródło: Tomasz Gawiński, rozmowa z Sylwestrem Chęcińskim, „Angora”, cyt. za: Rozmowa z Sylwestrem Chęcińskim
- Komizm filmu wynika z umiejętnego połączenia trzech elementów: sarmackiej komedii obyczajowej, usytuowania jej w określonych warunkach historycznych i okraszenia tego wszystkiego charakterystyczną kresową gwarą, która – przynajmniej dla uszu współczesnego pokolenia – ma w sobie niejakie akcenty humorystyczne.
- Autor: Jerzy Peltz, „Film” 1967, nr 38
Zobacz też
edytujPrzypisy
edytuj- ↑ Na tabliczce na cmentarzu widnieje nazwisko „Leonia Pawlak z Furtaków”, ksiądz jednak w czasie nabożeństwa żałobnego odmawia modlitwę za siostrę Eleonorę.