Nie ma mocnych

film w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego

Nie ma mocnychpolska komedia obyczajowa z 1974 roku w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego. Autorem scenariusza jest Andrzej Mularczyk.

Wacław Kowalski i Władysław Hańcza,
odtwórcy głównych ról

Wypowiedzi postaci

edytuj

Zenobiusz Adamiec

edytuj
  • Kocham, kocham, kocham.
    • Opis: treść telegramu do Ani.
  • Koń to przeżytek.
  • Koń więcej kosztuje, jak waży.
  • Obiektywnie patrząc, koń to przeżytek.
  • Postępowi nie ma co dawać kontry.
  • Przyszłość w mechanizacji.
  • Teraz trzeba ekonomicznie główkować, a nie grzęznąć w sentymenty. Epoka stawia wymagania.

Aniela Kargulowa

edytuj
  • I w Anię wpatrzony jak w telewizor.
    • Opis: o Zenku.
  • Oj, dobre to były czasy… W potrzebie i granat pod ręką był i karabin…
  • Zakąska uciekła.
    • Opis: o wieprzu.

Władysław Kargul

edytuj
   Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Władysław Kargul.
  • Aż smutno pomyśleć, miał naturalną śmiercią od obucha paść, a jemu przyjdzie zginąć jak na wojnie.
  • Czep się lepiej swojej baby!

Kazimierz Pawlak

edytuj
   Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Kazimierz Pawlak.
  • A ty co?! Barana bedziesz strzygł?!
    • Opis: gdy Paweł chciał go ogolić elektryczną maszynką.
    • Zobacz też: baran
  • Radzar się znalazł!
    • Opis: o Władysławie Kargulu, który mu udzielił rady.

Ania Pawlak

edytuj
  • Kocham, koch… biurokrata.
  • Oto wziąłeś, obywatelu, największy skarb Pawlaków.
    • Opis: do Zenka.

Traktorzysta Podoba

edytuj
  • (…) dziady zabuskie!
    • Opis: do Pawlaka i Kargula.
  • Kłusownikiem byłem prywatnie, a etat mam państwowy.
  • Ludzie to każdemu świnię podłożą.
  • Teraz trzeba mieć szerokie horyzonty (…).

Sołtys

edytuj
  • A znajdź teraz kogoś bez dyplomu…
  • Oj, ludzie, ludzi, czy wam się warto kłócić, jak zaraz i tak się pogodzicie?
  • Gadają, że jak w sobotę zmówiny, a w niedzielę ślub, to pewnie za tydzień chrzciny.
    • Postać: Mania Pawlakowa
  • Parobka chcecie za Anię kupić!
    • Postać: Witia Pawlak
    • Opis: do Pawlaka i Kargula.
  • Znalazł wyjście – ucieczkę do nieba…
    • Postać: dyrektor PGR
    • Opis: o „umierającym” Kazimierzu Pawlaku.
  • Żeby za każdą uwiedzioną awans dawali (…), to ja bym był generałem, niestety.
    • Postać: milicjant Franio

Dialogi

edytuj
Sołtys: A co wy tutaj targacie, co?
Kazimierz Pawlak: Telewizor!
Sołtys: Telewizooor, o?
Jadźka Pawlakowa: Może zmądrzeli i pana młodego wywożą.
Kazimierz Pawlak: Tobie się taka przejażdżka należy.

Paweł Pawlak: A może by tak Kargul wziął ziemię ojca?
Kazimierz Pawlak: To wy tu zjechali, żeby mnie takie rady dawać?! Jeszcze we mnie krew nie zastygła, a wy już moją ziemię byle komu oddajecie?! Żeby wasza noga więcej tu na moim nie postojała! Paszli won, judaszowe plemię!

Pawlak denerwuje się, że drzwi do pokoju, w którym przebywają Ania z Zenkiem, są zamknięte. Wyłącza bezpieczniki. Radio w pokoju przestaje grać.
Zenek Adamiec: A teraz…
Ania Pawlak: A teraz wejdzie dziadek i będzie naprawiał radio.
Zenek Adamiec: Co?
Wchodzi Kazimierz, podchodzi do radia.
Kazimierz Pawlak: Co, popsuli, a? (…) (Tupie w podłogę, stuka w radio, w tym czasie Mania włącza bezpieczniki, radio zaczyna grać). He! Tylko dotknął i poładował.

Zenek Adamiec: A teraz poważnie, przychodzę nie wiadomo skąd, nie wiadomo kto, z pustymi rękami…
Ania Pawlak: Ale z pełną głową. (…)
Zenek Adamiec: Oni zbaranieją, jak zobaczą, jakiego zięcia dostali.
Ania Pawlak: Już… już ja ich, odbaranię, nie bój się, kochają mnie, zrobią dla mnie wszystko.

Kazimierz Pawlak: A ty co, zbiesił się, mnie dostępu bronisz?
Milicjant Franio: To Kargula dom!
Kazimierz Pawlak: A Kargul czyj? Y… kto? Rodzina przecież (…).

Zenek chciał się wymknąć do Ani.
Kazimierz Pawlak: A ty gdzie się wypuścił, a?
Zenek Adamiec: Gorąco takie – napić się chciałem.
Kazimierz Pawlak: Aha. O, o tym ja pomyślał. (Podając kubek z wodą): Niech pije na zdrowie. Dopierutko przyniósł ze studni. (Zenek pije wodę). Zimna? Może jeszcze dobawić?
Zenek Adamiec: NIE! (Zreflektował się, że krzyknął). Nie, dziękuję.

Kazimierz Pawlak: A ty widział kiedy dzika na sznurku?
Władysław Kargul: Mój dzik!
Kazimierz Pawlak: Ale ja go wymyślił i ja za jego prezencję odpowiadam, nie daj Boże trafią, to przez twój głupi sznurek, całą naszą przyszłość czort weźmie.

Władysław Kargul: A w lufie dwa naboje.
Kazimierz Pawlak: Oj, tam, może żaden nie trafi.
Władysław Kargul: I tak, i siak lepiej, jeżeli on będzie ciebie brał na cel.
Kazimierz Pawlak: Jak to lepiej?
Władysław Kargul: Boś mniejszy.
Kazimierz Pawlak: A ty większy – prędzej uciekniesz.
Władysław Kargul: Ale ty ze strachu prędzej nogami przebierasz, trzymaj.
Kazimierz Pawlak: Oj, Władek, nasza dola wspólna, czy ty strzelasz, czy do ciebie strzelają, jeden huk, wiesz najlepiej.

Zenek Adamiec: Anię kocham i póki życia kochał będę.
Kazimierz Pawlak: Co? Oj, to już nie długo może być, jak palnę, to w powietrzu z głodu zdechnie!

Zenek Adamiec: Chcesz naprawdę?
Ania Pawlak: Jutro będę chciała chcieć, panie Zenon. (…)
Zenek Adamiec: Jak cię złapię, to dziś będzie jutro.
Ania Pawlak: Spróbuj. Żebyś nie łapał do grudnia!

Marek Pawlak: Cip, cip, cip, cip…
Mania Pawlakowa: Mareczku, przecież to są świnki…!
Wanda Pawlak: Co się mama dziwi? Skąd ma wiedzieć?

Kazimierz Pawlak: Coś cicha ta rozmowa.
Milicjant Franio: A widział wujko kiedy dobre małżeństwo, co by głośno mówiło?

Milicjant Franio: Dziękuję, wobec tego nic nie mam do pana, niestety.
Zenek Adamiec: Ale ja mam! Musicie mi oddać żonę!
Milicjant Franio: Nie wtrącam się do pożycia małżeńskiego.
Zenek Adamiec: Oto właśnie chodzi, że pożycia nie było.

Kazimierz Pawlak: Eż, ta twoja Jadźka to ziółko spod ciemnej gwiazdy. Widzisz, władzę ludową przeciwko nam buntuje.
Władysław Kargul: Toż i Witia tam!
Kazimierz Pawlak: Witia! Witia spokojny, mój charakter, ale ona, jaszczurka, wszystkim kręci.
Władysław Kargul: Bo ma głowę po mnie, he, he, jak Ania.
Kazimierz Pawlak: A to teraz wiem, dlaczego egzaminów nie zdała.
Władysław Kargul: Boś się modlił o to!
Kazimierz Pawlak: Ot, prawdę powiedział – i załatwił wszystko i z niebem, i z władzą, ot, widzisz, dyrektor posadę załatwił.
Władysław Kargul: Ty oczadział, Kaźmierz, skąd ty jemu dzika weźmiesz, taż ty nie myśliwy.
Kazimierz Pawlak: Trzeba mieć na czym czapkie nosić! Myśliwce mnie popierają, ja myśliwców popieram.

Ksiądz (o fiacie 126p): Ile pali?
Paweł Pawlak: Pięć.
Ksiądz: Nieźle. A mój wartburg dziesięć.

Zenek Adamiec: Ja tam wódki nie lubię. Najwyżej wino importowane.
Kazimierz Pawlak: A jak zamiaruje na wsi na urzędzie się utrzymać? Toż takie raz, dwa zmarnują, z nogami zjedzą.

Witia Pawlak: Jutro wesele, a jak nie zdążysz?
Milicjant Franio: Tym lepiej, oskarżymy go o podwójną bigamię.
Witia Pawlak: A Ania?
Milicjant Franio: Unieważnimy związek.
Jadźka Pawlakowa: Ale nocy już się nie da unieważnić!

Paweł Pawlak: Kiedy pogrzeb?
Mania Pawlakowa: Mnie skąd wiedzieć?
Paweł Pawlak: Jak to?
Mania Pawlakowa: Nie znasz ojca? Przecież sam o wszystkim chce decydować…
Wanda Pawlak: Przecież nie żyje!
Mania Pawlakowa: A ktoż to Wandzi powiedział?
Paweł Pawlak (wyciąga telegram): Myśmy dostali, że umarł…
Mania Pawlakowa: Bożęciu! Przecież ja napisałam „umierający”!
Władysław Kargul: A ludziska powiadają, że u nas poczta spowolnia…

Ważny myśliwy: Mgła.
Kazimierz Pawlak: Całe szczęście.
Dyrektor PGR: Dlaczego?
Kazimierz Pawlak: Y… we mgle zwierz tumanieje.

Kazimierz Pawlak: No i co gapę rozdziawiła? Tu o naszą przyszłość chodzi.
Mania Pawlakowa: A jakaż to przyszłość będzie, jak od zwykłej świni zależy?
Kazimierz Pawlak: To jest dzik, zapamiętaj to sobie i cicho sza.
Mania Pawlakowa: Przecież to oszukaństwo.
Kazimierz Pawlak: Oj, tam oszukaństwo, oszukaństwo! Zwyczajna polityka. (…)
Mania Pawlakowa: Do czego to doszło, żeby człowiek przez świnię protekcji dochodził!

Milicjant Franio: Oddajcie kombajn obywatelu!
Kazimierz Pawlak: O, co, to ja rano dla niego był jeszcze „wujko”, a teraz „obywatel”?
Milicjant Franio: Przywłaszczyliście sobie mienie państwowe!
Kazimierz Pawlak: Ale na swoim!
Władysław Kargul: Państwo teraz z nami w koegzystencji.
Kazimierz Pawlak: Cicho! Pamiętaj, Franiu, że twój wujko nigdy nie był przeciwko państwu, najwyżej przeciwko głupkom, i u mnie na podwórku gwiazdki nie zarobisz, tutaj żaden paragraf naruszony nie był.
Milicjant Franio: A kombajn?
Dyrektor PGR: No... no to w ramach sąsiedzkiej pomocy.

Władysław Kargul: Opryskiwaczem raz, dwa by było.
Kazimierz Pawlak: Oj, amerykańska mechanizacja na masową produkcję dobra, na prototypa – tylko ręczna robota się opłaca, he, he, he, czekaj, no spokojnie, stoj nu, gdzie liziesz, ciągnij jego!
  • Opis: pastując kabana.

Władysław Kargul: Państwo teraz z nami w koegzystencji.
Kazimierz Pawlak: Chyba przez pomyłkie.

Zenek Adamiec: Polem ciepło przeleciało, zapukało w kłosy żyta, co się ziemi wiosną dało, to przez cały rok rozkwita.
Ania Pawlak: Gałczyński?
Zenek Adamiec: Nie, mój dla ciebie.

Kazimierz Pawlak: (…) Polska nie dzieli się na kresowych i resztę, tylko mądrych i głupich.
Mania Pawlakowa: Żeby my tylko na tych drugich nie wyszli.

Władysław Kargul: Szablów on ni ma, kto taki łeb nad łóżkiem powiesi?
Kazimierz Pawlak: Oj, Władek, przekona się ich, teraz wszystko felerne, nawet dziki zeszły na psy.

Kazimierz Pawlak: Ten bandyta [Zenek] tu? Kargul! Podejdź do płota!
Władysław Kargul: A… a gdzie ty tutaj płot widzisz?

Ania Pawlak (myśląc, że to Zenek): To ty?
Kazimierz Pawlak: Pewnie, że ja.

Władysław Kargul: Ty konusje, ty!
Kazimierz Pawlak: Konusie?! Czekaj!
Władysław Kargul: To po toś zmartwychwstał, żeby znowu wojnę zaczynać?!
Kazimierz Pawlak (rzucając Kargulowi wieniec pogrzebowy na szyję): Won!

Władysław Kargul: Ty mnie kosy nie przypominaj, bo to nie sanacja, mam ja prawo za sobą i zięcia młodego.
Kazimierz Pawlak: Ale panny młodej nie masz, ty… ty bambaryło, ty!

Zenek Adamiec: Wedle statystyki żyjemy dwa razy dłużej niż…
Kazimierz Pawlak (przerywając): Ojejej… niech nam gazetów nie czyta…

Dyrektor PGR: Wprowadzenie w błąd pilota – to raz.
Kazimierz Pawlak: E, w kosmos nie poleciał.
Dyrektor PGR: Zajęcie kombajnu, dwa.
Kazimierz Pawlak: To z grzeczności, żeby pan dyrektor nie pogardził i przy okazji kombajnu gościnę u mnie przyjął.
Dyrektor PGR: To są pańskie prywatne koncepcje, ja tu jestem służbowo.
Kazimierz Pawlak: Oj, na służbie też człowiekiem można być.

Ksiądz: Wyspowiadać się pora, synu.
Kazimierz Pawlak: Oj, całkiem nie pora, proszę księdza. Raz, że w moich latach zapomniał, co to grzech, a drugie – to dla zdrowotności czosnku popóbował i ś… jakby to powiedzieć… śmierdzę… Nie chciałbym księdza obchuchać…
Ksiądz: Grzeszysz, grzeszysz… W kościele cię nie widzę…
Kazimierz Pawlak: Nie chodzę, żeby pokuszenia uniknąć. To przez teraźniejsze krótkie modę – to panienka uklęknie przede mną, wiernym, i – chcąc nie chcąc – choćby myślą zgrzeszysz.

Władysław Kargul: Za demokracją byłeś, a tera wolności sumienia ludziom odmawiasz?
Kazimierz Pawlak: Za demokracją od czasu do czasu był, ale przeciw oszukańcom zawsze.

Zenek Adamiec: Żenię się z tobą. (…) Nie będziesz żałować?
Ania Pawlak: A skąd ja mogę wiedzieć? Raz się człowiek rodzi, raz się pobiera i…
Zenek Adamiec: I raz umiera.
Ania Pawlak: Amen.
Zenek Adamiec: Amen.
Kazimierz Pawlak (podsłuchując pod drzwiami): Amen.

Zobacz też

edytuj