Jan Tomasz Gross

historyk i socjolog polsko-amerykański

Jan Tomasz Gross (ur. 1947) – polsko-amerykański naukowiec, historyk, badacz Holocaustu.

Jan Tomasz Gross (2019)

Złote żniwa

edytuj
  • Jedyna droga do ocalenia dla Żydów prowadzi poprzez zetknięcie z ludnością miejscową. Żydzi niemający sposobności albo środków ani zdolności, by taki kontakt nawiązać, bądź też ci, których zaskoczy tempo zdarzeń, są skazani na śmierć – z wyjątkiem nielicznych, którzy przeżyli do końca wojny w obozach.
    • Źródło: s. 115.
  • Jeśliby wziąć pod uwagę liczbowe wskaźniki zbrodni popełnionych na Żydach przez ludność miejscową, to zarówno liczba zamordowanych, jak i wartość zrabowanych dóbr materialnych stanowią tylko ułamek strat i krzywd wyrządzonych Żydom przez niemiecką Rzeszę.
    • Źródło: s. 114.
  • Masowe zabijanie odbiera śmierci jej uroczystą jednostkowość. Co więcej, są to kości żydowskie. (…) Obojętność fotografowanych bierze się z braku uznania śmierci, której te kości są znakiem. Gdyby to były nasze kości, nasza śmierć znaczyłaby ofiarę, poświęcenie, męczeństwo. Ale ta śmierć ich nie dotyczy. Układają te czaszki w rządek, jak się układa plony, dynie albo arbuzy.
    • Źródło: s. 142.
  • Mordowanie Żydów było zjawiskiem na tyle powszechnym, że traktowano te czyny jako swoistą, szokującą co prawda, ale normalność.
    • Źródło: s. 104.
  • Na każdym etapie Zagłady podejmowano decyzje, i jest to proces nasycony osobistą inicjatywą wykonawców, którzy nie byli po prostu trybikami wielkiej machiny funkcjonującej wedle z góry narzuconych i dobrze znanych reguł. Co w sumie oznacza, że siłą sprawczą w procesie tej masowej zbrodni – w stopniu o wiele większym, niż zwykliśmy o tym myśleć – była wolna wola, działanie i inicjatywa mnóstwa ludzi, którzy brali w niej udział.
    • Źródło: s. 111–112.
    • Zobacz też: Holocaust
  • Nie ma śladu żadnego zainteresowania losem Żydów ze strony biskupów (…). Nie ma (…) nawet mowy o sytuacji konwertytów, która była przedmiotem troski hierarchów katolickich innych krajów okupowanych, wzywających Watykan, aby interweniowano w ich sprawie. Najważniejszym, a właściwie jedynym kościelnym źródłem informacji z Polski o tragicznej sytuacji Żydów są listy wysyłane do Stolicy Apostolskiej przez metropolitę Kościoła greckokatolickiego Andrzeja Szeptyckiego. On też w odróżnieniu od biskupów Kościoła rzymskokatolickiego, wydał polecenie, aby ukrywano Żydów w klasztorach greckokatolickich i w budynkach kościelnych.
  • Uczestnictwo miejscowych to warunek sine qua non skuteczności polityki ludobójstwa. Planowe wytępienie wszystkich przedstawicieli wydzielonej grupy ludności – na przykład Żydów w Generalnej Guberni albo Tutsi w Rwandzie – jest niemożliwe do zrealizowania bez współpracy najbliższych sąsiadów, bo tylko oni wiedzą, kto jest kim w obrębie lokalnej społeczności.
    • Źródło: s. 138.
    • Zobacz też: Tutsi
  • Używając sformułowania Emanuela Ringelbluma, można by powiedzieć, że mieszkańcy polskich wsi i miasteczek przestali uważać Żydów za ludzi i zaczęli traktować ich jak „nieboszczyków na urlopie”.
    • Źródło: s. 129.
  • [W Jedwabnem] jeszcze dopalała się stodoła, kiedy część mieszkańców rzuciła się na mienie pożydowskie.
    • Opis: przytoczone za Stanisławem Przychodzkim.
    • Źródło: s. 75.
  • Wspomnienia Żydów, którzy przeżyli, wskazują, że wachlarz zachowań w takiej sytuacji [spotkania z przypadkowym Polakiem] najczęściej oscylował między obojętnością i agresją, a nie między obojętnością i gotowością pomocy. Doświadczenie tych, którzy nie zostawili wspomnień, bo nie przeżyli (i w związku z tym nie wiemy, co mają do powiedzenia), raczej nie odwróciłoby tej relacji.
    • Źródło: s. 194.
  • Z przytoczonych relacji wynika, że mordowanie Żydów w czasie okupacji było sprawą publiczną, przedmiotem zainteresowania ogółu. Brali w nim udział zwykli członkowie lokalnej społeczności, a nie żadni „ludzie marginesu”, łatwo identyfikowalni i świetnie wszystkim znani w każdej małej miejscowości. Więcej nawet – zaangażowanie przedstawicieli miejscowych elit w opisanych zbrodniach i uczestnictwo zbiorowe miejscowej ludności nadawało mordom imprimatur grupowe, swoistą sankcję, „pozwalając na rozmycie odpowiedzialności” (…).
    • Źródło: s. 91–92.
  • Zaczynamy powoli rozumieć, skąd się bierze często spotykana w żydowskiej pamięci tego okresu uwaga, że „miejscowi” – to mogli być Ukraińcy, Litwini albo Polacy – „byli gorsi od Niemców”, chociaż dobrze wiadomo, a Żydzi wiedzieli o tym jeszcze lepiej od innych, że Zagłada to dzieło nazistów rozniesione po Europie podczas wojny przez okupację niemiecką. Tę dziwną cechę żydowskiej pamięci można sobie tłumaczyć w ten sposób, że śmierć zadawana przez osoby znajome wywołuje szczególne cierpienie, w moralnym sensie tego słowa, ze względu na doświadczany akt zdrady, którego równocześnie pada się ofiarą.
    • Źródło: s. 106–107.
  • Ze względu na specyficzny mechanizm procesu Zagłady, o którym była tu mowa, wielu ludzi mogło robić (albo raczej nie robić) różne rzeczy mające rzeczywiście odczuwalne skutki, tak że w efekcie o kilkaset tysięcy Żydów więcej przeżyłoby wojnę.
    • Źródło: Złote żniwa. Rzecz o tym, co się działo na obrzeżach Zagłady Żydów, współpraca I. Grudzińska-Gross, wyd. Znak, Kraków 2011, s. 112.
  • Jeżeli w takim kraju jak Polska, kraju z taką tradycją i po takim ciężkim doświadczeniu historycznym, mówi się „przyjmiemy tylko 2 tysiące uchodźców”, to jest straszne. Dlatego napisałem ten tekst. Z desperacji, bo chciałbym żeby przywódcy mojego kraju powiedzieli: „Tak przyjmiemy ich 100 tysięcy, bo taki jest nasz humanitarny obowiązek”, chciałbym, żebyśmy tu byli wzorem dla świata. Tymczasem bierzemy udział w targu podobnym do tego z czasów wojny, gdy nikt, również moja druga ojczyzna Stany Zjednoczone, nie chciał przyjąć uciekających przed Zagładą Żydów.
  • Nie można być świadkiem potwornej zbrodni, nie ponosząc jakichś zasadniczych konsekwencji. Niech państwo sobie wyobrażą, że teraz tutaj pięciu chuliganów morduje dziecko kijami bejsbolowymi, a my tylko patrzymy. Jak się będziemy czuli przez resztę naszego życia?
    • Źródło: rozmowa Joanny Warszy i Artura Żmijewskiego, „Gazeta Wyborcza”, 18–19 czerwca 2011
  • Nie rozumiem, jak po wojnie można było być w Polsce antysemitą. Nie wszyscy się muszą lubić, ksenofobia jest zjawiskiem ogólnoświatowym. Ale po tym, co ludzie tu widzieli, z wiedzą, do czego prowadzi antysemityzm, ciągłe trwanie w tym stanie świadomości jest zjawiskiem niepojętym. To jest wciąż ciemnogród.
    • Źródło: rozmowa Joanny Warszy i Artura Żmijewskiego, „Gazeta Wyborcza”, 18–19 czerwca 2011
  • Odpowiedzialność Polaków za Holocaust polega na przyzwoleniu społecznym na tę zbrodnię, uznaniu ją za rzecz pozytywną, a w licznych przypadkach współuczestniczeniu w niej i odnoszeniu z tego korzyści materialnej.
  • Pisałem tę książkę jako Polak, odczuwając opisywane wydarzenia jako plamę na swojej polskiej tożsamości.
  • Socjologowie uważają, że moje książki zaostrzają antysemityzm w tym kraju, ja uważam odwrotnie. Wiedza o tym, co się wydarzyło między Polakami a Żydami w czasie wojny, pozwoli wreszcie mówić o Żydach normalnie. Do niedawna przecież „Żyd” to była inwektywa.
    • Źródło: rozmowa Joanny Warszy i Artura Żmijewskiego, „Gazeta Wyborcza”, 18–19 czerwca 2011
  • Strumień znakomitej eseistyki, w której zawsze znajdziesz dwie centralne idee wyznaczające nieprzekraczalne granice polityki: afirmację wolności obywatelskiej i godności indywidualnego człowieka.
    • Opis: o twórczości Adama Michnika.
    • Źródło: Bardzo dawno temu, mniej więcej w zeszły piątek… Jan Tomasz Gross w rozmowie z Aleksandrą Pawlicką, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2018, s. 37.

O Janie Tomaszu Grossie

edytuj
  • Bez niego przez 60 lat raczej dobrze nam się żyło z tym, że nic o Jedwabnem nie wiedzieliśmy, a ci, którzy wiedzieli, nic nie mówili, ani nie pisali. Rzeczywiście, jak napisał Gross, „żeby odzyskać własną przeszłość, będziemy ją musieli sobie opowiedzieć na nowo”.
  • Debaty rozpoczęte przez Grossa zmieniły świadomość co najmniej części Polaków i „odruch antysemicki” nie jest tak oczywisty, jak wtedy. Naturalnie, jest potężny odłam, który mówi głosem Żaryna i który zacieranie śladów winy przeżywa jako obronę godności. Tu dysonans między aktualnie rządzącymi Polską a zachodnim dyskursem hegemonicznym jest uderzający i stąd ta cała afera, której – jak myślę – PiS się nie spodziewał.
  • Dzieje Chodla burzą obraz powojennej Polski widziany oczami Jana Grossa, w którym Żydzi polscy są jedynie ofiarami antysemityzmu Polaków. Żyd Abram Tauber dla Polaków z Chodla okazał się bezwzględnym katem. Nikt dotychczas nie policzył, ile podobnych historii wojenne pokolenie mieszkańców prowincjonalnych miejscowości przekazuje dzieciom i wnukom. Może właśnie w tych zapomnianych historiach tkwią resztki polskiego antysemityzmu bez Żydów?
    • Autor: Ewa Kurek, Stosunki polsko-żydowskie 1939–1945. Poza granicą solidarności, Wydawnictwo Bollinari Publishing House, Warszawa 2014, ISBN 9788363865849, s. 435.
  • Gross (…) dobrze służy interesom współczesnej Polski. On bowiem miażdży ideowo-moralne fundamenty polskiego nacjonalizmu, mesjanizmu, megalomanii, czyli podstaw polityki historycznej. Mniejsza bowiem o Żydów. Gross pokazuje, że Polacy nie są jednolitą zbiorowością plemienną niewinnych i szlachetnych ofiar opresji, które spadały na nas z zewnątrz. Większość współczesnych obywateli RP wywodzi się z prowincjonalnej ogłupiałej lub nawet zbrodniczej hołoty. Warszawski anglojęzyczny menedżer z laptopem to wnuk babska spod kradzionej żydowskiej pierzyny. Kielecki tym bardziej.
  • Gross i opierający się na jego tezach Kwaśniewski kontynuują ubecką linię oskarżeń wobec Polaków. Ich stanowisko nie ma nic wspólnego ani z prawdą, ani z analizą historyczną. Jest politycznym oszczerstwem wymierzonym przeciwko Narodowi Polskiemu.
  • Gross, w przeciwieństwie do mnie, uważa, że szczegółowe badania i ustalenia oraz rozpatrywanie indywidualnych przypadków, żeby dopiero potem wysnuć z nich jakiś generalny obraz, nie ma sensu. On bowiem ma z góry gotową tezę o powszechnym, krwiożerczym polskim antysemityzmie.
  • Ja p. Grossa uważam za notorycznego kłamcę, płatnego pachołka „Przedsiębiorstwa Holokaust” – i nie mam zamiaru robić tej książce honoru [Złotym żniwom] – zastanawiając się, które twierdzenie jest kłamstwem, a które prawdą.
  • Jan Gross bardzo ostro wpisuje się w tym wypadku [Strach] w szerszy nurt żydowskiej historiografii, która od dziesięcioleci stara się ukryć lub umniejszyć negatywną rolę tej części Żydów polskich, którzy po wybuchu II wojny światowej znaleźli się na terenie ZSRR z przyczyn wyznawanej przez siebie ideologii.
    • Autor: Ewa Kurek, Stosunki polsko-żydowskie 1939–1945. Poza granicą solidarności, op. cit., s. 429.
  • Jan Tomasz Gross był w 1968 r. więźniem marcowym, załamał się w śledztwie i obciążył swoich kolegów. Czytałem jego zeznania w materiałach własnego śledztwa i pamiętam obrzydliwości, jakie ze strachu opowiadał przesłuchującym go oficerom. Dziś odreagowuje swoje frustracje, obciążając odpowiedzialnością za ówczesny komunistyczny antysemityzm Bogu ducha winny naród polski.
  • Jego odwaga stawia go w jednym szeregu z Karlem Jaspersem, Thomasem Mannem, Günterem Grassem i Hannah Arendt. Wpisuje się on w długi szereg znakomitych polskich intelektualistów, sięgający od Mickiewicza i Słowackiego do Gombrowicza i Miłosza, którzy odsłaniają zakłamanie i powierzchowność panujące w obszernych częściach polskiej kultury narodowej.
    • Autor: Adam Michnik
    • Źródło: przedmowa w niemieckim przekładzie książki Sąsiedzi Jana Tomasza Grossa
  • Jeśli ktoś czyta te historie i wciąż interesuje się przede wszystkim tym, czy Polacy zabili 100, 50 czy 30 tysięcy Żydów to tylko publicznie daje świadectwo, że jego sumienie jest z kamienia.
  • Jeśli przyjrzeć się książce [Strach] Jana Grossa, popełnia on – o dziwo za zgodą Wydawcy – kardynalny błąd niezgodności tłumaczenia z amerykańskim oryginałem. Nie przemawiają do mnie wyjaśnienia, że ponieważ autor sam przetłumaczył swoją książkę, nie czuje się zobowiązany do zachowania identyczności tekstu. Nie o uczucia autora wszak chodzi, lecz o odbiór jego książki poza granicami Polski. Polski czytelnik ma prawo wiedzieć, co tak naprawdę zawiera oryginał i jakie „prawdy” o Polakach podał Jan Gross anglojęzycznym czytelnikom.
    • Autor: Ewa Kurek, Stosunki polsko-żydowskie 1939–1945. Poza granicą solidarności, op. cit., s. 424.
  • Jeśli śmierci komunistów żydowskiego pochodzenia w walkach z patriotycznym podziemiem Gross wlicza do zabójstw Żydów dokonywanych przez Polaków, to na tej samej zasadzie terror stosowany przez ubeków żydowskiego pochodzenia uznać można za terror Żydów wobec Polaków.
  • Już teraz, po pierwszych dwóch książkach Grossa, ludzie mówią tak: nie chciałem nic mówić, ale wiem, że trzy wsie dalej tak się działo, ale nie u nas, u nas nie. Jednak to jest istotna zmiana – bo okazuje się, że o tym można mówić. Głośno.
    • Autor: Zuzanna Grębecka, antropolożka kultury z Uniwersytetu Warszawskiego
    • Źródło: wywiad Krystyny Naszkowskiej, Już się o tym mówi, „Gazeta Wyborcza”, 22–23 stycznia 2011
  • Książka Grossa spowodowała otwarcie części społeczeństwa, ale to otwarcie okazało się, poza nielicznymi wyjątkami, dość powierzchowne, na poziomie konstatacji, że było takie miasteczko jak Jedwabne, że się działy straszne rzeczy w tym miasteczku, bo specyficzne warunki, że powinniśmy o tym pisać w podręcznikach. A niestety, w sprawach stosunków polsko-żydowskich jest tak, że zawsze coś puka od dołu, jest gorzej i gorzej. To nie było jedno specyficzne miasteczko. Akurat tam zabili wszystkich Żydów, a w innych „tylko” niektórych, albo wszystkich, ale po prostu było mało i nie zwróciło to takiej uwagi, albo zabijano po wojnie tych, którzy nie wracali w obstawie policji.
  • Książka Sąsiedzi to coś niebywałego. Gdy ją przeczytałem, byłem zdumiony. Gdybym ja napisał coś takiego, książkę opartą na tak nieprawdopodobnie słabej bazie źródłowej, książkę nie podpartą żadną kwerendą i opartą głównie na spekulacjach, zostałbym natychmiast wyrzucony z cechu historyków. To byłoby dla mnie kompromitujące, straciłbym wiarygodność jako badacz. Pisać coś takiego bez przeprowadzenia badań w niemieckich archiwach – to niebywałe! Gross nie tylko zaś wydał taką książkę, nie tylko udało mu się uniknąć odpowiedzialności za fatalne błędy zawodowe, ale jeszcze jest za tę książkę hołubiony.
    • Autor: Richard Lukas
    • Opis: o książce Sąsiedzi Jana Tomasza Grossa.
    • Źródło: Piotr Zychowicz, Żydzi. Opowieści niepoprawnie politycznie, Dom Wydawniczy Rebis, Wydanie I Poznań 2016, ISBN 9788378188803, s. 170.
  • Mamy jednak także prawo domagać się wzajemności: smutku Żydów z powodu Polaków, którzy – jak w miasteczku Chodel – zginęli z rąk Żydów. Mamy również prawo do zrozumienia, że z powodu doświadczenia banalnego żydowskiego zła, antysemityzm był w Polsce możliwy także „po wojnie”, czyli po wkroczeniu do Polski sowieckiego wojska, z którym podobni Tauberowi banalnie źli Żydzi współpracowali.
    Książka Jana Grossa tych praw odebrać nam nie jest w stanie. Dobrze jednak, jeśli poprzez medialny szum i dyskusje uwolni Polaków od strachu pokazania światu własnego zła i zmobilizuje Żydów do uczynienia dokładnie tego samego.
    • Autor: Ewa Kurek, Stosunki polsko-żydowskie 1939–1945. Poza granicą solidarności, op. cit., s. 442.
  • Mimo krytycznych opinii historyków, książka Grossa spotkała się z owacyjnym przyjęciem mediów. Ze zbrodni w Jedwabnem uczyniono temat dnia, otaczając całe wydarzenie mistyczną historiozofią. Z autora Sąsiadów zrobiono proroka, który, dzięki swemu nowatorskiemu spojrzeniu i wybitnym kwalifikacjom, dokonał prawdziwie epokowego odkrycia. Próby naukowej weryfikacji tez postawionych w jego książce traktowano jak coś wręcz nieprzyzwoitego, niemal świętokradztwo.
  • Na pewno Jan Gross miał obowiązek zachować ostrożność w szafowaniu oficjalną statystyką, według której w lokalnych strukturach UB i MO na Lubelszczyźnie nie było Żydów. Miał także obowiązek ostrożnego korzystania z powstałej w czasach PRL literatury, np. z powstałej w czasach komunizmu publikacji o Milicji Obywatelskiej, na którą wielokrotnie się powołuje. Takie niedociągnięcia warsztatowe powodują, że książka Jana Grossa [Strach] sprawia wrażenie, iż więcej w niej ideologii i chęci dołożenia Polakom niż popartej wiarygodnymi źródłami historycznymi prawdy.
    • Autor: Ewa Kurek, Stosunki polsko-żydowskie 1939–1945. Poza granicą solidarności, op. cit., s. 435–436.
  • Nie jest to dzieło historyczne, tylko raczej psychologiczne. Na podstawie tragicznego i nie wyjaśnionego dostatecznie do dziś epizodu powojennego – pogromu kieleckiego – Gross psychoanalizuje nas, Polaków, przypisując nam przerażające cechy zbiorowe. Wynaturzenie, zwierzęcy antysemityzm, żądzę mordu, opętańczą chciwość w zagarnianiu majątków żydowskich. (…) Wydaje się, że Jan Tomasz Gross i jego amerykańscy recenzenci powielają, może nieświadomie, może celowo, wszystkie tradycyjne konstrukcje antysemityzmu z poszukiwaniem demonicznych i ciemnych cech w genetycznym, narodowym, rasowym pochodzeniu. Polacy są w ich oczach morderczymi antysemitami w tym samym stopniu i w ten sam sposób co Żydzi są zbrodniczym rządem światowym w oczach antysemitów. (…) Konsekwentnie, profesor Jan Tomasz Gross, zamiast następnej książki o Marcu 1968, co z pewnością ma w planie, powinien od razu, może do spółki z Wieselem, napisać „Protokoły mędrców Polonii”. Zapis planów tajnego spisku Polaków, eksterminacji narodu żydowskiego dla zawładnięcia kamienicami na krakowskim Kazimierzu. Hitler mógłby zostać nawet uznany za nieświadomą ofiarę tego sprzysiężenia. (…) Nie bójmy się Grossa, nie potrzebujemy psychoanalityka. Nie wykluczone, że na kozetce trzeba położyć jego samego. Niech opowie, co mu się śni. Szafa czy kluczyk.
  • Później jedna z osób z obsługi zadzwoniła do mnie na komórkę, prosząc, abym nie wychodził z kawiarni, gdyż Grossowie nie wiedzą, że zostałem zaproszony do programu. Następnie przyszła do mnie inna osoby twierdząc, że jak Grossowie zobaczą mnie za wcześnie, to nie wejdą do studia. Istny cyrk! … Z Grossem spotkałem się jednak, gdy poszedłem do charakteryzatorni, aby zmyć puder z twarzy. Zapytałem go, czemu się on tak mnie boi. Zamiast odpowiedzi usłyszałem wyzwiska, a następnie Gross krzyczał za mną na korytarzu, że – uwaga! – pójdę do piekła. Chyba trzy razy tak krzyknął. No cóż, biedny mały człowieczek, który chyba naprawdę uwierzył, że jest „autorytetem moralnym”.
  • Problem polega na tym, że jedwabińską zbrodnię łatwo potraktować jako aberrację, fakt odizolowany, niepowtarzalny. To się zdarzyło gdzieś tam daleko, u nas byłoby to niemożliwe. A to, o czym teraz piszemy i o czym pisze Gross, pokazuje, że Jedwabne to nie był incydent. Mordowanie Żydów miało miejsce wszędzie, jak Polska długa i szeroka.
  • Przyjmijmy jednak, że Grossowie mają rację i rzeczywiście kilkadziesiąt tysięcy Żydów Polacy uśmiercili widłami, siekierami bądź wydali Niemcom. Liczba ta przewyższa niemieckie straty osobowe w kampanii wrześniowej (17 tys. zabitych) i znacznie liczbę poległych żołnierzy Wehrmachtu w powstaniu warszawskim (ponad 2 tys.). Nie znam szacunków mówiących o stratach poniesionych przez Niemców na terenie okupowanej Polski od października 1939 r. do lata 1944 r., czyli do rozpoczęcia akcji „Burza”. Niemożliwe jednak, by przekroczyły one 3 tys. Jakie są zatem implikacje liczb przytoczonych przez Grossów? Ni mniej, ni więcej takie, że byliśmy, a przynajmniej chłopska część naszego społeczeństwa, nie po tej stronie, po której nam się wydawało, że byliśmy, skoro zabiliśmy więcej Żydów niż Niemców.
    • Autor: Marcin Zaremba, Biedni Polacy na żniwach, „Gazeta Wyborcza”, 15–16 stycznia 2011.
  • Sam Gross i jego paszkwil nie są żadnym problemem. Mamy w nim nowy typ hieny cmentarnej, akademicki, nie z Wólki lecz z Princeton rodem; w Polsce też już znany. Żeruje na żydowskich trupach i żywych Polakach. To są te prawdziwe złote żniwa, czy raczej dolarowe. Problem stanowią zleceniodawcy Grossa, bo ten pionek nie działa w pojedynkę.
  • Sens rozpowszechnianego przez niektóre środowiska żydowskie stereotypu, powtórzony przez Jana Grossa, jest następujący: skoro nie da się ukryć faktu, że Polacy jako jedyni w czasie II wojny światowej za ratowanie Żydów karani byli śmiercią, że mimo to z narażeniem własnego życia ratowali Żydów i uratowali ich niemało, a właściwie najwięcej w Europie, to i tak są ohydnymi antysemitami, bo społeczeństwo polskie piętnowało heroicznych ratowników…
    Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że teza ta nie znajduje potwierdzenia w polskich i żydowskich wiarygodnych dokumentach i relacjach.
    • Autor: Ewa Kurek, Stosunki polsko-żydowskie 1939–1945. Poza granicą solidarności, op. cit., s. 424–425.
  • Strach Jana Tomasza Grossa nie jest wydarzeniem naukowym, lecz literackim. (…) Książka Grossa jest pełna jest nieścisłości – autor traktuje historię jak wycinankę: bierze to, co mu pasuje, by dowieść swojej tezy o polskim antysemityzmie.
  • Szaber był rodzajem ludowej reakcji na kryzys, niekiedy permanentnego stanu niedoboru i biedy. W jego genezie dostrzec można również inne charakterystyczne dla kultury chłopskiej pierwiastki: pragmatyzm i utylitaryzm. „Nie wiadomo, co życie przyniesie, lepiej się zabezpieczyć”; „A nuż, się przyda”. Grossowie tego wszystkiego nie dostrzegają. Mają prawo. Ale czy ogólne przesłanie książki na tym nie traci? Czy nie uprawomocniają się w ten sposób zarzuty obrońców narodowej niewinności o tendencyjności autora?
    Potrzebujemy Jana Tomasza Grossa. Bez niego nasze samopoczucie byłoby lepsze, ale nasze życie intelektualne uboższe.
    • Autor: Marcin Zaremba, Biedni Polacy na żniwach, „Gazeta Wyborcza”, 15–16 stycznia 2011
  • Teza naukowa prof. Grossa stała się w pewnym momencie prawdą wiary, prawdą objawioną, która nie podlega weryfikacji. W tym jest coś rzeczywiście chorego.
  • W każdym narodzie są ludzie dobrzy i źli, szlachetni i szubrawcy. Grossowie „nowatorsko” odchodzą od takiego obiektywnego spojrzenia na narody, przedstawiając całkowicie ponury, czarny obraz polskiego narodu, w którym są same łotry i nikczemnicy. Poszczególne opisane przez Grossów godne potępienia fakty odpowiadają prawdzie. Tyle że Grossowie wciąż uogólniają „pojedyncze” zdarzenia dla ferowania oskarżeń przeciwko całemu narodowi polskiemu.
    • Uwaga: o książce Złote żniwa.
    • Zobacz też: Jerzy Robert Nowak
    • Źródło: Józef Kowalski (rozmowa z Jerzym Robertem Nowakiem), Rozbić ofensywę antypolonizmu, „Opcja na Prawo” nr 3, 2011, s. 16.
  • W samych książkach Grossa są bardzo ciekawe idee, o których w Polsce nikt właściwie nie dyskutuje. Np. w Sąsiadach pisze o zjawisku podwójnej kolaboracji. Rzeczywiście bardzo dużo ludzi kolaborowało i z Sowietami po 1939 r., i z Niemcami po 1941. To pokazuje, że często ideologia nie grała decydującej roli w wyborach życiowych.
    • Autor: Timothy Snyder, wywiad Adama Leszczyńskiego, Mord bez granic, „Gazeta Wyborcza”, 21–22 maja 2011
  • Złote żniwa stanowią produkt niebywale szowinistycznej i rasistowskiej propagandy. Dość przypomnieć, że Grossowie posunęli się do nie opartego na żadnych danych faktograficznych, dosłownie wyssanego z palca oszczerstwa, iż Polacy w czasie wojny wymordowali od 100 do 200 tysięcy Żydów (w ostatniej chwili Gross zmniejszył tę ilość w stosunku do maszynopisu do 70 tysięcy zamordowanych, co też jest skrajną brednią).
    • Autor: Jerzy Robert Nowak o Złotych żniwach Grossa.
    • Źródło: Józef Kowalski (rozmowa z Jerzym Robertem Nowakiem), Rozbić ofensywę antypolonizmu, „Opcja na Prawo” 2011, nr 3, s. 16.