Stanisław Moskal

polski naukowiec, pisarz

Stanisław Moskal (pseud. Śledź Otrembus Podgrobelski; 1935–2019) – polski socjolog wsi i pisarz.

Stanisław Moskal, 2009

Niegdysiejsze śniegi, niegdysiejsze mgły edytuj

(Śledź Otrembus Podgrobelski, Kraków: Drukarnia San Set, Ostrów 2012, ISBN 9788388417832)

  • Albo ma się socjalizm, albo ma się co jeść – odrzekłem, a dla większej powagi mych słów dodałem: tertium non datur, choć moi słuchacze łaciny znać nie mogli.
  • Albowiem ustrojem niepodległej Algierii rychło stał się tak zwany socjalizm arabski. Dwa nieszczęścia naraz: nie dość, że socjalizm, to jeszcze arabski! Takiego marnotrawstwa ogromnych możliwości, wszelkiego dobra i ludzkiego czasu nie oglądałem nawet w Związku Radzieckim.
    • Opis: wspomnienia z podróży.
    • Źródło: s. 363.
  • Algierczycy pod pewnymi względami przypominają Polaków: bezustannie wzajemnie skłóceni, jednoczą się, gdy zjawia się ktoś z zewnątrz. U obydwu narodów występuje też kompleks niższości wobec krajów, którym lepiej się powiodło. Wynika to z podobieństwa historii, a mianowicie z długiego okresu pozbawienia niepodległości. Natomiast, inaczej niż Polacy, Algierczycy są bardzo mili w powierzchownych kontaktach i wydają się przejawiać więcej wzajemnej empatii, niestety ich niesłowność i bałaganiarstwo są jeszcze większe niż polskie, a monstrualna biurokracja czyni życie koszmarem.
  • Bywając w Polsce mówiłem, choć mi nie wierzono: Słuchajcie, to prawdziwa przyjemność załatwiać coś w polskim urzędzie! Panienka mówi: kupi pan znaczek skarbowy w pokoju 56 na pierwszym piętrze i wyobraźcie sobie, na pierwszym piętrze rzeczywiście jest pokój 56 i rzeczywiście sprzedają w nim znaczki skarbowe!
  • Ciekawe, że Niemców zawsze fascynowały szerokie rosyjskie przestrzenie – ciągnęło ich tam jak ćmę do lampy, a teraz mogą sobie tylko pośpiewać.
  • Co do przyszłości jestem raczej pesymistą, gdyż cywilizacja osiągnęła niebezpiecznie wysoki stopień złożoności, a tym samym dużą podatność na uszkodzenia. Tymczasem cieszę się pięknem świata i tym, że wprawdzie niewiele już mogę, ale w zamian jeszcze mniej muszę, a przecież mus wielgi pon, ale niemus jesce wiynksy.
    • Opis: konkluzja wspomnień.
    • Źródło: s. 467.
  • Czeczeni uczyli nas ucztowania na sposób kaukaski, pod przewodnictwem tamady, który kolejno udzielał głosu uczestnikom chcącym wznieść toast. W Rosji picie bez toastów i przemówień uchodzi za prymitywny alkoholizm, a toasty kaukaskie są szczególnie kwieciste i rozwlekłe. Najkrótszy jaki spotkałem, był tej mniej więcej treści: „W życiu mężczyzny najcenniejsze są: szybki koń i piękna kobieta. Pijmy więc zdrowie pięknych koni i szybkich kobiet!”
  • Dlaczego tak jest, że to wszystko jest, a nie jest tak, że nie ma niczego? (…) Sądzę, że za tak cudownie precyzyjnym mechanizmem, jakim jest Wszechświat, stoi jakaś potężna inteligencja i zapewne mechanizm ten po coś istnieje, ale wszystko to tylko jeden Pan Bóg wie.
  • Dziwić się temu wszystkiemu zbytnio nie należy, skoro na studia u nas starali się tacy kandydaci jak ten, który na egzaminie wstępnym napisał: „U nas na wsi panuje ciemnota, bo ludzie myślą, że bakterie rodzą się z brudu. Lecz nauka wykazała, że z brudu rodzą się wszy, a z wszy dopiero bakterie”.
    • Opis: wspomnienia z podróży.
    • Źródło: s. 292.
  • Jakość relacji międzyludzkich pozostaje odwrotnie proporcjonalna do gęstości zaludnienia.
    • Opis: wspomnienia z podróży.
    • Źródło: s. 207.
  • Kiedy nic się nie udaje i wszyscy są bezradni, należy przeprowadzić reorganizację: przynajmniej daje wrażenie, że coś się robi.
    • Opis: o reorganizacji
    • Źródło: s. 390.
  • Kiedy zobaczyłem pierwszy raz pustynię, zrozumiałem, że przestrzeń – ogromna, nieogarniona przestrzeń – też jest żywiołem, tak jak woda, ogień i wiatr.
  • Mało jest rzeczy równie pięknych co łódź pod żaglami. Podobną lekkość i harmonię kształtów mają łemkowskie drewniane cerkiewki, ale poza nimi nie umiem znaleźć niczego co dorównywałoby żaglówkom elegancją sylwetki.
    • Opis: wspomnienia z podróży.
    • Źródło: s. 157.
  • Mało tego: teraz jeszcze, w pięćdziesiąt kilka lat po maturze, my, żyjące nadal niedobitki naszej klasy, spotykamy się w każdy ostatni czwartek miesiąca w kawiarni u Zalipianek. Przychodzi zawsze parę osób a chociaż władze umysłowe niektórych nieco osłabły, jest ogromnie sympatycznie. Oczywiście wszyscy chcą się wygadać a mało kto słuchać: trafnie zauważył Erikson w swojej Tyranii chwili, że najbardziej deficytowym dobrem jest współcześnie uwaga innych. Zdarza się, że ktoś zdesperowany woła: dopuście mnie do głosu, bo zaraz zapomnę, co chciałem powiedzieć!
    • Opis: wspomnienia ze szkoły.
    • Źródło: s. 93.
  • Moja obecność – przybysza ze Wschodu – wywołała ożywioną debatę o komunizmie, który rozmówcy biorą zupełnie poważnie i serio rozważają jego wady i zalety, a także „wartości, które wnosi do ogólnoludzkiej cywilizacji” (sic!). Uważają, że „przeciwstawia kolektywizm, a więc dobro wspólne, zachodniemu egoizmowi jednostek”. Nie chcą zrozumieć, że niedostatek wszystkiego też wyzwala egoizm, bo gdy o jakiekolwiek dobro ubiega się wielu chętnych trzeba je wyrwać komuś z gardła. A niedostatek wpisany jest w ten nieudolny i marnotrawny system, w którym właściciela zastąpił urzędnik. Tak więc w miejsce egoizmu sytych mamy egoizm głodnych. Pytanie, w czym jest on lepszy? Ale gadaj zdrów! Puścili to wszystko mimo uszu i spytali mnie czym się będziemy zajmować, kiedy już zbudujemy komunizm? Odrzekłem, że z nudów będziemy przekształcać przyrodę: wycinać lasy tam gdzie rosną a sadzić je tam gdzie ich niema, osuszać morza i nawadniać pustynie, rzeki kierować pod górę a góry równać – a im aż się oczy do tego zaświeciły. Ci ludzie Zachodu, życzliwi, sympatyczni i pełni dobrej woli, wydali mi się – nie pierwszy zresztą raz – nieuleczalnie naiwni. Nie przerobili kilku lekcji: nie zetknęli się z takim okrucieństwem wojny jak my, a komunizm znają tylko z teorii – nie pojmują więc rzeczy dla nas oczywistych.
  • Moje wrażenia z Francji mogę najkrócej streścić tak: kraj ten ma wszystko i to w najlepszym gatunku, oprócz krajobrazów polodowcowych bogatych w jeziora. Natomiast co do Francuzów najważniejszą dla nich rzeczą jest południowy posiłek, a także to, by nikt nie przeszkadzał w jego trawieniu. (…) Francuski temperament i ciekawość świata nie umywają się do włoskich, ale górują nad szwajcarskimi. Francuzi przejawiają pewną skłonność do słomianego ognia, co ich różni od Szwajcarów nie mających w sobie żadnego w ogóle ognia, ale za to wewnętrzny spokój.
    • Opis: wspomnienia z podróży.
    • Źródło: s. 211.
    • Zobacz też: Francja, Francuzi, Szwajcarzy
  • Od czasu do czasu znaczny odłam ludzkości ogarnia coś w rodzaju zbiorowego obłędu. (...) Rozsadnikami są osobnicy, którzy poznali PRAWDĘ i mają PEWNOŚĆ. Mogliby żyć spokojnie i pozwolić żyć innym, ale nieznana siła zmusza ich, by prawdę upowszechnić, oczywiście dla wspólnego dobra. Zamiast ich izolować, jako niebezpiecznych dla otoczenia, a ponadto na wszelki wypadek wykastrować, gdyż może to być dziedziczne, pozwala im się działać bez przeszkód. A przecież „każdy wariat na swobodzie katastrofą jest w przyrodzie”. Garną się do nich tłumy zwolenników, gotowych oddać za sprawę życie, a zwłaszcza – dużo chętniej – pozbawić życia myślących inaczej. Przykładów w historii mamy aż nadto, od sporów chrystologicznych IV–V wieku i wynikłych stąd herezji, poprzez krwawe rozłamy wewnątrz islamu, wojny czasów reformacji, wielką rewolucję francuską, socjalizm demokratyczny, narodowy i sowiecki, aż po zbrodniczy fundamentalizm islamski i łagodny obłęd poprawności politycznej współcześnie.
  • Rosjanie to serdeczni, bezpośredni i niezwykle gościnni ludzie, wspaniali kompani do szklanki i do wspólnego śpiewu – lepszych po prostu nie ma. Ale ich nieszczęściem jest głęboko wpojona bierność oraz uległość wobec władzy. Byle łachudra, jeśli dostanie do ręki pieczątkę lub na głowę włoży służbową czapkę z daszkiem, uważa się za półboga, a pozostali to akceptują i pozwalają sobą pomiatać. Wydają się też być mało odporni na zarazki zbiorowego obłędu. (…) Rosja to ogromnie bogaty, ale fatalnie zarządzany kraj bardzo ubogich ludzi, którym za całą rekompensatę wystarczyć musi świadomość, że są postrachem świata.
    • Opis: wspomnienia z podróży.
    • Źródło: s. 310.
    • Zobacz też: Rosjanie
  • Sądzę, że powszechna nieumiejętność zwięzłego wypowiadania się w mowie i piśmie bierze się stąd, ze zupełnie nie uczy tego szkoła. Przeciwnie, nagradza ona wodolejstwo: im dłuższe wypracowanie tym lepsze. Niezwykle rzadkie są przykłady krótkich wypowiedzi, jak ta syna Nikotynki, którego po powrocie z kościoła matka zapytała, o czym było kazanie. – „O grzechu” – odrzekł. I co ksiądz mówił? dopytywała Nikotynka. – „Był przeciw” – brzmiała odpowiedź.
    • Opis: o zwięzłości wypowiedzi.
    • Źródło: s. 443.
  • Słowem, trzy lata socjalizmu to jak rok wojny, a socjalizm mieliśmy już ponad trzy dekady.
  • Socjalizm wziął się z zawiści, że niektórym powodzi się lepiej, a przecież od Wielkiej Rewolucji Francuskiej wiadomo, że ludzie są równi. A naprawdę równi być nie mogą, bo nie są – na szczęście – jednakowi! Równi są tylko wobec Boga, a i to nie jest pewne, jeśli wierzyć nauce Kalwina o predestynacji. Mówi o tym góralski kawał: pobożny gazda skarży się Bogu: – „Pociyrz codziyń odmowiom, do kościoła chodzem, na tace dajem, a baba mi zmarła, chałupa sie spoliła, córka mi sie skurwiła – bez co to tak?” Tu rozległ się głos: – „Bo jo cie Józek cosik nie lubiem.”
    • Opis: wspomnienia z podróży.
    • Źródło: s. 425.
    • Zobacz też: socjalizm
  • Spotkałem się już z opinią, że ku lewicy skłania się ten, qui se sant mal dans sa peau – komu źle we własnej skórze.
    • Opis: wspomnienia z podróży.
    • Źródło: s. 206.
    • Zobacz też: lewica
  • Tymczasem na socjologicznych seminariach głoszono wzajemnie sprzeczne sądy, więc oczekiwaliśmy że na koniec prowadzący dyskusję spór rozstrzygnie – nic takiego jednak nie następowało i wychodziło na to, że może być i tak i tak, zależnie jak się na sprawę spojrzy. Ot, taka specyfika nauk humanistycznych. Z czasem doszedłem do wniosku, że socjologia patrzy na zjawiska społeczne w sposób subiektywny, opisując je przy pomocy pojęć, będących przecież produktami umysłu a nie bytami realnymi. Pojęcia te są w gruncie rzeczy proste, tyle, że używający ich autorzy z braku jasności myślenia często wydzielają z siebie bełkot, robiący wrażenie rzeczy tajemnej.

Wstęp do imagineskopii (próba zarysu) edytuj

(Rewasz, Pruszków 2009, ISBN 9788389188823)

  • Datowany na IV wiek naszej ery wynalazek chomąta dokonał się był w ten sposób, że owalny przedmiot ze sporym otworem pośrodku, zrobiony z materiałów powszechnie dostępnych a niezbyt ciężkich, takich jak skóra i włosie, umieszczano początkowo przed koniem, tak aby ten mógł przezeń spoglądać. Przypadek zrządził, że kiedyś spłoszone zwierzę zerwało postronki i zamiast, jak zwykle w takich razach, uciec gdzie pieprz rośnie, utkwiło całym swym korpusem w imagineskopie, a napierając nań bezmyślnie, mimowolnie nadal ciągnęło pojazd, w dodatku ze zdwojoną szybkością.
    • Opis: o imagineskopie i chomącie.
    • Źródło: rozdz. V Skąd się to wzięło, gdzie i kiedy, s. 111.
  • Jak już stwierdziliśmy na wstępie, ludzkość od zarania swych, panie, dziejów, niezupełnie może świadomie, niemniej wytrwale i konsekwentnie, używa środków pobudzających wyobraźnię, co zresztą, jak dotąd, nie na wiele się zdało.
    • Źródło: rozdz. V Skąd się to wzięło, gdzie i kiedy, s. 91.
  • Moc imagineskopu jest tym wyższa, im większe jest światło przeziernika. Jasne? – Jasne. Pełne.
    • Źródło: rozdz. IV Krótko ujęte sedno sprawy, s. 73.
  • Otóż przyjęto za gruzińskim uczonym Denaturadze2 dzielić imagineskopy na dwie zasadnicze kategorie: stałe i ruchome. Imagineskopy stałe odznaczają się tym, że ogląd uzyskiwany przez nie dotyczy jednego i zawsze tego samego wycinka rzeczywistości, tego mianowicie, na który nastawiono przeziór, i w zasadzie nie ma sposobu nakierowania go na dowolny obiekt. Klasycznym imagineskopem stałym będzie więc dziura we wierzbie, dziura w płocie, Brama Floriańska w Krakowie, czy choćby zwykły lufcik, byle był uchylony.
    2 G.I. Denaturadze, Kto, kogo i poczemu?, „Jeżegodnik Kazanskoj Akademii Nauk” R. XXII, z. 234, s. 4756, Kazań 1901.
    • Źródło: rozdz. IV Krótko ujęte sedno sprawy, s. 73.
  • Sposób powstania imagineskopu (…) Sposoby na wskroś sztuczne:
    a. chemiczne (rozpuszczanie, wypuszczanie, napuszczanie3, wytrawianie, nadżeranie, wyżeranie);
    b. mechaniczne (wiercenie, kręcenie, nakłuwanie, przekłuwanie, wcinanie4 i wycinanie5, wystrzyganie, przestrzeganie, przebijanie, wbijanie i odbijanie6 oraz wiele innych);
    c. termiczne (przepalanie, napalanie, odpalanie7, wtapianie i wytapianie);
    d. oddziaływanie siłą woli;
    e. wszelkie inne tak zwane robienie dziury w całym.
    3 Np. jednego na drugiego.
    4 Np. pierogów.
    5 Np. numerów.
    6 Np. korka.
    7 Np. stówy.
    • Źródło: rozdz. IV Krótko ujęte sedno sprawy, s. 78.
  • Tu z kolei1 nasunąć się musi pytanie dalsze: skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle.
    1 PKP.
    • Źródło: rozdz. II Pobieżne omówienie tego i owego, s. 35.
  • W odróżnieniu od rozbójnictwa morskiego, tj. piractwa, korsarstwa, kaperstwa czy bukanierstwa, zbójectwo uprawiane jest zawsze na lądzie. W zależności od rzeźby terenu, w którym zjawisko występuje, mamy do czynienia ze zbójectwem równinnym (zbójectwem) bądź zbójectwem górskim (zbójnictwem). Osoby pochodzenia plebejskiego oddające się zbójectwu górskiemu nazywamy zbójnikami, a ich tryb życia i obyczaje – zbójnickimi. Zbójników i zbójnictwo dzielimy na: 1. karpackie i 2. pozakarpackie. W zbójnictwie karpackim wyróżniamy: 1.1. hajductwo (Karpaty Południowe), 1.2. opryszkowstwo, bieszczadnictwo (Karpaty Wschodnie) oraz 1.3. zbójnictwo właściwe – tatrzańskie i beskidzkie (beskidnictwo), uprawiane w Karpatach Zachodnich.
    • Opis: o zbójnictwie.
    • Źródło: rozdz. V Skąd się to wzięło, gdzie i kiedy, s. 117.
  • Z chwilą odjęcia imagineskopu od oka – względnie oka od imagineskopu – wyobraźnia nasza powraca do stanu pierwotnego. Również przymknięcie oka poprzez opuszczenie nań powieki2, a także przesłonięcie lub zatkanie przezioru przerywa jego działanie.
    2 … wieków. Amen.
    • Źródło: rozdz. IV Krótko ujęte sedno sprawy, s. 63.
  • 1 bit (basic informational transposition) – męska jednostka informacji. Odpowiadająca jej żeńska jednostka informacji zwie się cobit.
    • Źródło: rozdz. VII Widoki na przyszłość, s. 141.

Inne publikacje edytuj

  • Co do projektantów, odnieść można wrażenie, że od wielu lat główną ich troską jest, aby obiekt ich autorstwa nie przypominał przypadkiem niczego, co dotąd w Polsce zbudowano. Niestety, tendencja taka spotyka się ze swym lustrzanym odbiciem po stronie inwestorów: wielu tego przykładów dostarcza obecne budownictwo sakralne, co zaś do domów, sądzić by można, że główną funkcją niektórych spośród nich jest zwracanie na siebie uwagą dziwactwem formy, mylonym z nowoczesnością. Skutkiem jest pretensjonalność i agresywna brzydota wielu obiektów oraz dominujące wrażenie chaosu i dysharmonii w krajobrazie wsi, której zabudowa stanowi przegląd kolejnych mód, panujących wcześniej na obrzeżach miast.
  • Dotychczasowe doświadczenie historyczne ugruntowało w mieszkańcach wsi poczucie, iż każde zagrożenie kiedyś mija, a ostatnie półwiecze wytworzyło w nich przekonanie, że od rozwiązywania trudności są władze.
  • Gdzie rośnie palma, tam może mieszkać człowiek. Palma daje pożywienie, paszę dla zwierząt, budulec, opał, materiał na sprzęty domowe, na plecionki, maty, koszyki. Sto palm pozwala dostatnio żyć jednej rodzinie.
  • (Nastąpiła) deprecjacja rolnictwa, które stało się zaledwie trzecim co do znaczenia źródłem utrzymania wsi. Ci jej mieszkańcy, którzy jeszcze nim się zajmują, mają poczucie krzywdy, a większość z nich również poczucie niewielkiego sensu swoich wysiłków. Ziemia przestała być jedną z naczelnych wartości – zastąpiły ją dobre małżeństwo i udane dzieci, okazały dom, dobra praca zarobkowa. Młodzież wręcz odwróciła się od rolnictwa.
  • Od pewnego czasu opinia publiczna w Polsce przywiązuje duże znaczenie do ochrony środowiska naturalnego, ceniąc sobie nie skażoną wodę i czyste powietrze, natomiast mniej uchwytny czynnik wpływający na jakość życia, jakim jest krajobraz najbliższej okolicy, nie budzi na razie równie żywego zainteresowania.
  • W przeciwieństwie do krajów zachodnich nie mieliśmy powojennego boomu ekonomicznego. W zasadzie polska wieś nie wygląda wiele lepiej od tej, którą opisał Reymont. Mentalnie nie zmieniła się prawie wcale. (...) Nie lepiej jest z mieszczuchami. Większość mieszkańców polskich miast to przecież dawni chłopi lub ich potomkowie. Z określonym sposobem myślenia i specyficznym poczuciem wartości. (...) No cóż, Pawlak nie mógł odpuścić, bo Polak, a zwłaszcza polski chłop, miał i wciąż ma całkowicie irracjonalny stosunek do własności. Jego pole, ogródek, a w przypadku mieszczuchów stary, nieużywany gruchot lub zapomniana altanka na działce, mogą latami leżeć odłogiem. Ale nie daj Bóg, gdy ktoś spróbuje je tknąć! Wtedy Polak zamienia się w wojownika.

O Stanisławie Moskalu edytuj

  • Chodzi mi tutaj o imagineskopię właśnie; nie zdając sobie sprawy z istnienia tej nauki, nie orientując się w jej problemach głównych, nie posiadamy właściwego, dostatecznie rozwiniętego rozeznania w humanistyce akademickiej.
    • Autor: Jerzy Kmita, Imagineskopia, „Nurt”, nr 1–2/1979, s. 17.
  • Humorystyczna koncepcja imagineskopii, podana w formie pastiszu pracy naukowej, stała się na przestrzeni prawie pół wieku przedmiotem szeregu rozpraw literackich, naukoznawczych i filozoficznych, a także wzorem dla nowatorskich eksperymentów artystycznych.
    • Autor: Krzysztof Cena, Powiększał wyobraźnię, „Tatry”, nr 69/2019, s. 27.
  • Jak już przyjdzie po mnie jakiś źle wychowany i mało dżentelmeński wróg, to przeczytam mu Wstęp do imagineskopii, co rozbawi go na śmierć.
    • Autor: Agata Passent, Kto to Pani zrobił?, Warszawa: Wielka Litera, 2014, s. 5.
  • Jeśli Lem stworzył literaturę instedyczną – literaturę zamiast literatury, to Moskal w podobnym czasie stworzył naukę instedyczną, obnażając paradoksalne roszczenia nauki – depozytariuszki prawdy i sensu. „Bajanie” Moskala poucza o względności racjonalnego widzenia świata, relatywizmie epistemologii naukowej oraz o nieusuwalnej retoryczności każdego dyskursu, lecz – co istotne – pisarz nie postuluje odrzucenia języka, paradygmatów i procedur badawczych nauki. Fikcja imagineskopii zakwestionowała prymat nauki jako dominującej wiedzy eksperckiej, podsunęła jej lustro, w którym mogła dojrzeć swoje pozornie obiektywne mechanizmy odkrywania prawd o świecie. „Bajkopisarstwo” nie tylko konkuruje z życiem, proponując fikcję czy fabułę równie prawdziwą, a nawet staje się prawdziwsza niż egzystencja codzienna. Wstęp do imagineskopii to w istocie „bajka” – fałszywy apokryf obnażający mit obiektywności i względność nauki. Jego adresatami pozostają dorośli czytelnicy, którzy z dziecięcą ufnością wierzą w obietnice ekspertów, ponieważ nie mają innego wyboru w świecie późnonowoczesnym.
  • Klasykiem odważnym jest natomiast rodzimy przedstawiciel dziedziny wiedzy rzekomej, tj. imagineskopii, pod tym nazwiskiem znany z jednej tylko publikacji, ale za to publikacji przełomowej i w tejże dziedzinie, i w myśleniu jako takim. Chodzi o światowej sławy polskiego pendologa, Śledzia Otrembusa Podgrobelskiego.
  • Obdarzony wysublimowanym poczuciem humoru w młodości dał się porwać podmuchom galicyjskiej ironii i krotochwili, tym prądom geniuszu, które od czasów jagiellońskich owocują pod Wawelem karnawałami, jubileuszami i kabaretami. (…) Będziemy Śledzia pamiętać, ale jak mamy teraz żyć bez niego?
  • Oplatał swój świat siecią osobistych przyjaźni, opowieściami, anegdotami. Miłośnik folkloru, smakosz języków i gwar, umiał naśladować mowę ludzi z Wierzbanowej i cieszył się każdym starym gospodarskim sprzętem przyniesionym do Domu z wędrówek. Tymi półdzieżkami, motykami, kołowrotkami uzupełniał stale muzeum etnograficzne i galerię w swoim garażu. Kupił pod budowę puste zagony. Przez dziesięciolecia gospodarowania zamienił okolice Domu w zaczarowane miejsce. W plecaku znosił sadzonki leśnych drzew i krzewów, czasem z odległych okolic. Kopał jeziorka i rowy odpływowe, po chybotliwych deskach wiózł taczkami ziemię w nowe miejsca. Przerzucił setki kubików ziemi i głazów, z kamieni układał drogi przez swoją dziedzinę. Sadził, przerzedzał, dosadzał, tworzył wokół Domu żywą scenografię.
  • Podgrobelski (...) pozostaje wierny poetyce piśmiennictwa naukowego o proweniencji przyrodoznawczej, a jednocześnie podważa jego teleologię, umieszczając fikcję w centrum swoich praktyk paranaukowych – Wstęp do imagineskopii jest jedyną publikacją traktującą o technikach stymulowania wyobraźni i zjawisku pendu, będącą uzasadnieniem teoretycznym owych technik. Tekst nieustannie gra własną parodyjnością, wysyłając sygnały, że jest zmyśleniem, hochsztaplerką, nieudolną imitacją. Z jednej strony autor serio traktuje pomysł wpływania na wyobraźnię, dając temu naukowe podwaliny, a z drugiej – sposób, w jaki tego dokonuje, stawia pod znakiem zapytania całą koncepcję. Fałszerstwo, z którym mamy do czynienia, jest ewidentne i właśnie ta ewidentność wydaje mi się wyjątkowo intrygująca.
  • Popatrz inaczej na to, co oglądasz codziennie. Pomoże ci w tym imagineskop. Może nim być ramka wycięta z papieru, dziurka od klucza, otwór w desce po sęku, pień z pustym środkiem, itp. Imaginoskopy mogą być stałe i przenośne, naturalne i sztuczne. Wymyślił je autor książki pt. Wstęp do imagineskopii ukrywający się pod pseudonimem Śledź Otrembus Podgrobelski. (...) Poczuj się twórcą, spróbuj, patrząc przez otwór imagineskopu, zobaczyć swój obraz, swoją fotografię. Wybierz fragment krajobrazu, który ci się podoba albo co innego i poddaj się urokom poszerzania wyobraźni.
  • Powracam do absurdu – jest książka, która wywołuje we mnie głośny śmiech na miarę Latającego Cyrku Monty Pythona. To Wstęp do imagineskopii (próba zarysu) Śledzia Otrembusa Podgrobelskiego. Powiedzieć, że to parodia traktatu naukowego, to nic nie powiedzieć. Książeczka napisana i zilustrowana przez ukrytego pod pseudonimem Stanisława Moskala to czysty pure nonsens, strumień pseudonaukowej nadświadomości, galopada konceptów i przecudna lektura wielokrotnego użycia. Dzięki niej nabrałem dystansu do wszelkich naukawych stwierdzeń i pomysłów rozmaitych docentów „od nawozu i od świata”.
  • W latach 60. ubiegłego wieku byliśmy jak co roku zimą na Gąsienicowej. My, czyli Teatr STS. (...) To jest najprostszy przyrząd – powiedział – lewe oko zasłaniam dłonią, prawą ręką przybliżam imagineskop do prawego oka i ... czuję jak mi się poszerza wyobraźnia. Próbowaliśmy wszyscy po kolei. Rzeczywiście! Wyobraźnia eksplodowała! Ze Śledziem Otrembusem byłem przez kilka lat w kontakcie, choć nigdy nie poznałem jego prawdziwego nazwiska. On zresztą mojego też. Dziś imagineskopów mam kilkadziesiąt. Większość zrobiłem sam.
  • To prawda. Bo po przeczytaniu tej niepozornej książeczki Śledzia Otrembusa Podgrobelskiego czułem się podobnie, jak wtenczas, kiedy pierwszy raz przeczytałem książkę Jaroslava Hašek’a pt. „Przygody dobrego wojaka Szwejka”, a to dlatego iż odkryłem osobowościowy geniusz, niezwyczajną wyobraźnię, mistrzostwo słowa, literacki talent i grane na cienkiej strunie fenomenalne poczucie humoru Autora. A jeszcze do tego bezbłędne wyczucie specyfiki społeczeństwa, w którym Autor żyje. I nic, a nic nie przesadzę mówiąc, że Sławomir Mrożek mógłby się o wiele fraz, jeśli nie o całe dzieło poczuć zazdrosny.
  • Wierzy w konkret przyjaźni, rodziny, solidnej pracy, talerza zupy, mocnej łajby, dobrych warunków narciarskich, a świat pojęć ogólnych i pisanych z dużych liter wartości i reguł wrzuca do kabaretu, w domenę zgrywy i drwiny.