Socjaldemokracja

ideologia polityczna

Socjaldemokracja – lewicowy ruch społeczny wywodzący się z ruchu robotniczego, który za główny cel stawia sobie budowę ustroju i społeczeństwa socjalistycznego drogą demokratycznych reform.

  • Adam Szostkiewicz powiedział, że w dzisiejszej Polsce „kompromisem” w sprawach światopoglądowych nazywane jest takie stanowisko, które nie spotyka się z głośną krytyką biskupów. Aż się prosi żeby dodać, że za „racjonalne” w polityce gospodarczej uważane jest to, co nie spotyka się z głośną krytyką profesora Balcerowicza. Żeby mogła powstać w Polsce socjaldemokracja, najpierw trzeba doprowadzić do tego, żeby oba te zdania straciły swój efekt komiczny.
  • Jestem demokratycznym socjalistą i mówię to z dumą i radością. Zostałem nim, gdy objeżdżałem Indie i widziałem tę przerażającą nędzę na tle nieprzyzwoitego bogactwa nielicznych. Gdy – podczas innej podróży – widziałem upokarzającą biedę w zamożnych Stanach Zjednoczonych. Gdy jako młody człowiek stanąłem oko w oko z okrucieństwem i zniewoleniem komunizmu, ze skalą prześladowań w państwach komunistycznych. Gdy odwiedzając nazistowskie obozy śmierci, czytałem długie listy nazwisk zamordowanych socjaldemokratów i związkowców.
    Zostałem nim, gdy uświadomiłem sobie, że to socjaldemokracja przetarła szlaki dla całej szwedzkiej demokracji, że to socjaldemokracja wydobyła nasz kraj z biedy i bezrobocia dzięki polityce kryzysowej lat trzydziestych.
  • Jeśli dokładnie przyjrzymy się propozycjom Syrizy, nie sposób nie zauważyć, że były one niegdyś częścią standardowej, umiarkowanej agendy socjaldemokratycznej (w Szwecji w latach 60. program rządu był znacznie bardziej radykalny). To smutny znak naszych czasów, że dzisiaj musisz należeć do „radykalnej” lewicy, żeby bronić tych samych wartości (to znak mrocznych czasów, ale również szansa dla lewicy na zajęcie miejsca, które dekady temu należało do umiarkowanej centrolewicy).
  • Klęska Renziego potwierdza bezsilność starych socjaldemokracji na kontynencie w obliczu świata po horrorach kryzysu finansowego i migracyjnego. Jednocześnie zanim złożymy socjaldemokrację do grobu warto mieć świadomość, że jak dotąd bardziej populistyczne alternatywy albo napotykają szklany sufit (Podemos w Hiszpanii, pewnie Mélenchon we Francji) albo realizują politykę zbliżoną do tej, jaką wdrażałyby w życie bardziej centrowe partie (Syriza). Radykalnie przesunięta w lewo przez Corbyna Partia Pracy nie zapobiegła katastrofie Brexitu i nic dziś nie wskazuje na to, by była zdolna zdobyć władzę na Wyspach w najbliższej przyszłości – choć chciałbym się tu mylić.
  • Socjaldemokratyczne państwo dobrobytu mogło być największym osiągnięciem zachodniej cywilizacji – ale z pewnością nie było stanem „normalnym”. Stan „normalny” kapitalistycznej gospodarki to bezlitosny wyzysk pracowników i akumulacja kapitału w rękach garstki bogaczy.
  • Upadek muru berlińskiego był nie tylko uwolnieniem świata od groźby totalitaryzmu i zagłady nuklearnej. (…) To nieprawda, że strach wynikał tylko z tego, że gromadziły się głowice. Tam było coś więcej – ciśnienie mitu alternatywnego społeczeństwa. (…) Bano się, że jeśli nie zrobi się czegoś, żeby załatać dziury w sytuacji społecznej w świecie demokracji kapitalistycznej, to ludzie się zbuntują w imię tamtej alternatywy. Taką drogą komunizm narzucał poniekąd reszcie świata porządek dnia: podjęcie takich zadań jak walka z niedolą, upokorzeniem, upośledzeniem ludzkim, rekompensata za rolę klasy robotniczej w procesie tworzenia bogactwa, prawo do edukacji dla wszystkich czy opieka zdrowotna. Podjąwszy się tych zadań, kapitalistyczna reszta świata robiła to za pośrednictwem socjaldemokracji, która pchała w tym kierunku, z o wiele większym powodzeniem niż sam komunizm.
  • Z mieszczańskiego socjaldemokraty nie da się zrobić dobrego nazisty. Z komunisty natomiast jak najbardziej.
  • Zgodnie z polityką otwartej wrogości wobec socjaldemokratów, Moskwa zakazała niemieckim komunistom utrzymywania z nimi jakichkolwiek form współpracy. W 1932 roku w listopadowych wyborach do Reichstagu socjaldemokraci zdobyli siedem milionów głosów, komuniści sześć: obie te partie zdobyły łącznie ponad półtora miliona głosów więcej niż naziści. W parlamencie uzyskały one łącznie 221 miejsc, naziści – 196 miejsc. Gdyby te dwie partie połączyły swoje siły, pokonałyby Hitlera w wyborach do Reichstagu i zapobiegły objęciu przez niego stanowiska kanclerza Niemiec. Tak więc milczące porozumienie pomiędzy komunistami i narodowymi socjalistami zniszczyło podstawy demokracji w Niemczech i doprowadziło Hitlera do władzy.
    • Autor: Richard Pipes, Komunizm, przeł. J.J. Górski, Świat Książki, Warszawa 2008, s. 111–112.