Reprywatyzacja (właśc. restytucja mienia) – proces polegający na zwrocie uprzednim właścicielom (ich następcom prawnym) mienia przejętego przez państwo w drodze nacjonalizacji lub wywłaszczenia.

  • II Rzeczpospolita nie zwracała mienia zarekwirowanego przez carat za udział w powstaniach. Uważano bowiem, że dobro Rzeczpospolitej jest ważniejsze niźli prywata. Pomysł, żeby spadkobiercom byłych właścicieli zwracać budynki wraz z lokatorami, wynika z przekonania, że własność prywatna ma jakąś magiczną przewagę nad własnością wspólną, np. komunalną. Wynika też z zakorzenionej w prawicowym światopoglądzie wiary w potrzebę szybkiego stworzenia warstwy kamieniczników, ludzi zamożnych, którzy z pewnością lepiej zatroszczą się o kamienice niż naród, społeczeństwo, wspólnota samorządowa.
  • Jestem przeciwko wyrównywaniu niesprawiedliwości historycznych nowymi niesprawiedliwościami. Dlaczego nie zapłacimy odszkodowań rodzinom i potomkom wszystkich zagazowanych? W końcu życie stracili ich najbliżsi? Jak oni poszli do gazu i spalono ich w piecu, to poszkodowana została jakaś wartość, ale ona jest dziś niżej ceniona, niż gdyby im zabrano kamienicę. Kamienica jest ważniejsza niż człowiek? I nikt w tej retoryce nie dostrzega obłudy.
  • Jesteśmy świadkami opisanego w podręcznikach ekonomii historycznego procesu niejako potransformacyjnie pierwotnej akumulacji kapitału. Dotknęło to mnie, dotyka was, dotyka mieszkańców stolicy. Na to nakładają się niskie kompetencje, niskie morale przedstawicieli władzy. Interes publiczny przegrywa z interesami partykularnymi.
  • Najprawdopodobniej umoczone są w tym więc wszystkie głównonurtowe ugrupowania rządzące Polską od kilkunastu lat. Oficjalnie wymyślali sobie od najgorszych – że zdrajcy, że populiści, że oszołomy. A wieczorem w knajpie reprywatyzowali. Zdzisiek znał urzędniczkę, która we właściwym momencie zgubi papiery, Heniek znał sędziego, który szybko wyda decyzję bez głupich pytań, a Ziutek miał zblatowanego komornika. Panie kelner, jeszcze po butelce!
  • Politykom obu opcji można pogratulować dobrego samopoczucia.Platforma miała osiem lat i Hannę Gronkiewicz-Waltz na stanowisku wiceprzewodniczącej partii, by systemowo, a nie pozornie, rozwiązać problem reprywatyzacji. PiS doszedł do władzy pod hasłem przywrócenia sprawiedliwości społecznej. Teraz o niej zapomina, podejmując kolejne polityczne gierki, zamiast poszukać rozwiązania, którego nie chciała znaleźć PO. Macie państwo lustra w domu? Możecie w nie patrzeć spokojnie?
  • Reforma rolna była w Polsce oczekiwana przez pokolenia chłopów, zwłaszcza bezrolnych, których przed wojną były ponad 2 miliony. Walka polityczna o jej przeprowadzenie toczyła się przez całe dwudziestolecie międzywojenne. Została częściowo zrealizowana już wtedy. A w pełni – po zakończeniu II wojny światowej. Ta ustawa obowiązuje do dziś, w III RP nie została zniesiona. Tu chodzi o aspekt moralno-społeczny. Te wielkie dobra ziemskie i związane z nimi majątki, które podlegały reformie, zostały wypracowane przez wyjątkowo długo panujące w Polsce pańszczyznę i poddaństwo chłopów. To oznaczało wielowiekowy przymus darmowej pracy, niekiedy zajmującej siedem dni w tygodniu. To był rabunek. Każdy z dziedziców tego ziemiaństwa dochodząc swoich roszczeń powinien się nad tym zastanowić.
  • Reprywatyzacja była jak kamień filozoficzny – pozwalała momentalnie zamieniać ołów w złoto. Pozwoliła na powstanie gigantycznych fortun dzięki fałszerstwom, ślepocie sędziów (którzy najczęściej podzielali przekonanie, że prywatne jest lepsze z zasady) i nieuczciwości urzędników, a także części aparatu wymiaru sprawiedliwości. Im bardziej bogacili się skupywacze roszczeń, prawnicy, nowi właściciele, tym bardziej rosły ich wpływy w samorządzie, a nawet w kręgach administracji centralnej. Zdobyli dość władzy, by zapobiec wprowadzeniu w sprawie reprywatyzacji przejrzystych reguł gry i ograniczyć jej zakres do odszkodowań na poziomie, któremu może sprostać dziś nasz budżet.
  • To jest szwindel. Trzeba go jak najszybciej zatrzymać, a winnych ukarać. Z prawa własności zrobiono u nas bożka, wobec którego przestają mieć znaczenie inne przepisy prawne, a nawet elementarna logika (stąd postępowania prowadzone rzekomo w imieniu osób stutrzydziestoletnich).
    Tak nie było przed wojną, tak nie jest w innych krajach. To specyfika III RP.
  • Tu pojawia się kluczowe pytanie o hierarchię wartości i o to, czy skoro „własność jest święta”, to czy na pewno jest świętsza od innych wartości. Czy naruszone przez komunistów prawo własności dawnych fabrykantów, kamieniczników czy obszarników stoi wyżej na drabinie praw i wartości od życia i zdrowia ludzkiego? Bo przecież spłata tamtego 44-miliardowego długu odbyłaby się kosztem innych wydatków, np. na służbę zdrowia, politykę społeczną, oświatę czy kulturę.
  • W samej Warszawie ofiarami procederu dzikiej reprywatyzacji padły dziesiątki tysięcy rodzin. Większość z nich nie otrzymała należytej pomocy. Część stała się bezdomna. Inni wylądowali w ponurych norach z dużymi długami. Jeszcze inni wynajęli coś na wolnym rynku i muszą większość swych dochodów przeznaczać na mieszkanie, na życie zostaje im tyle co nic. Wszystkim tym ludziom dzieje się krzywda. Krzywda, o której radni PO i PiS niewiele mówili podczas karczemnych kłótni, jakie toczyli podczas niedawnej sesji Rady Warszawy poświęconej reprywatyzacji. Nie chodzi im przecież o ludzi, tylko o władzę, o to, kto komu mocniej dokopie. Lokatorzy są jedynie narzędziem w tych politycznych utarczkach.
  • W sprawie reprywatyzacji powstał pewien ciąg technologiczny. Ponieważ nastała gospodarka rynkowa, wszystko, co miało związek z przywracaniem sprawiedliwości dziejowej, oddawaniem w ręce prywatne, było pożądane. Nawet w niektórych uzasadnieniach wyroków tak pisano. Na przykład tych, które rozszerzająco interpretowały obowiązek naprawienia szkody. Mit świętej własności w wypadkach wątpliwych nakazywał zwracać ją z nadmiarem dawnym właścicielom, ich następcom prawnym lub tym, którzy się za nich podawali. A przecież przy szkodach wyrządzonych przez wojnę i następujące po niej zmiany ustrojowe ucierpieli nie tylko właściciele kamienic czy nieruchomości. (…) Kiedy o tym mówiłam, niezbyt mnie słuchano. A mówiłam, że stworzenie ciągu technologicznego oznacza zgodę na rugi lokatorskie. Bo wtedy opłaca się obalać wszystkie decyzje administracyjne, jakie się da, i żądać za to odszkodowania.
  • Weźmy dzierżawców i najemców nieruchomości zwracanych Kościołowi jako mienie zastępcze, różnych zabudowań folwarcznych i tak dalej. Tym ludziom nie dano prawa do sądu, choć prawnie im tej drogi nikt nie wyłączył. Ale sądy jak jeden mąż odrzucały pozwy, twierdząc, że w tych przypadkach droga sądowa nie przysługuje. To były ekscesywne wynaturzenia wykładni. Gdyby najemcy i dzierżawcy to zaskarżyli do Strasburga, toby pewno wygrali. Ale przeważnie byli ubodzy, nieświadomi, nikt się nie poskarżył.

Zobacz też: