Rabunek polskich dzieci

Rabunek polskich dzieciniemiecki nazistowski plan uprowadzania i germanizowania dzieci, uznanych przez pseudonaukowe założenia niemieckiej eugeniki za „wartościowe rasowo”, realizowany praktycznie w sposób zinstytucjonalizowany na okupowanych w czasie II wojny światowej przez III Rzeszę terytoriach Polski, ZSRR, Czech oraz innych krajów. Rabunek dzieci był częścią szerszego założenia przesiedleńczo-germanizacyjnego, Generalnego Planu Wschodniego. Dzieci uprowadzane były przemocą, często z użyciem podstępu i w wyniku zamordowania rodziców.

  • Co działo się z dziećmi, które zaklasyfikowano jako „nadające się” do germanizacji? Nie wiemy. Nie odnaleziono dokumentów, na podstawie których można byłoby stwierdzić, jaka dokładnie liczba dzieci z Zamojszczyzny została zrabowana do celów germanizacyjnych. Nie natrafiono też na żaden ślad dzieci, które po wysłaniu do Niemiec wróciłyby później na Zamojszczyznę.
Rabunek dzieci polskich podczas operacji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie
  • Droga wiedzie przez wieś Różaniec, gdzieś koło Tarnogrodu. Kapliczka, wokół niej mogiły dorosłych i mogiłki niemowląt. Istne wzgórze śmierci! To ofiary rzezi, straszliwej zbrodni niemieckiej. A wśród mogiłek bracia i siostry, matki pomordowanych. Wszystko tu płacze wspomnieniem, wbrew woli. Nie można oprzeć się łzom. Wieś ogromna, ale bez chaty, bez stodoły. Wstępuję do szkoły: barak o ścianach świecących niebem, natłoczony. Dzieci około sto pięćdziesiąt. Pytam: „Dzieci, kto z was był wywieziony do Niemiec?”. Podniosły się niemal wszystkie rączki. Iluż nie wróciło!? A ci co wrócili, zastali we wsi Różaniec pustkowie i różaniec... mogił przy kapliczce.
  • Kiedy tylko pojawiała się informacja o transportach z dziećmi z Zamojszczyzny, to właściwie na każdej stacji, gdzie zatrzymywały się te pociągi, natychmiast gromadzili się ludzi. Podejmowane były próby przekupienia niemieckich strażników, czy wręcz odłączania wagonów. Wiemy o takiej akcji w Warszawie, gdzie udało się wykupić pewną grupę dzieci z jednego z transportów i ukryć je w ochronce przy ul. Okopowej. Zachowały się nawet zdjęcia tych dzieci, wykonane w miejscu ich schronienia.
  • Mnie tam rozebrali. W oczy mi zajrzał lekarz. Ręce mi kazał podnieść… Oczy niebieskie miałem. Zawiesili mi na szyi tabliczkę. Nadawałem się do Rzeszy, do Reichu, do zniemczenia.
  • Pamięci 30.000 polskich dzieci z Zamojszczyzny wysiedlonych przez Niemców w latach 1942–1943. 10.000 spośród nich zginęło w nieludzkich warunkach w miejscach kaźni i transportach. W 75. rocznicę akcji ratowania dzieci Zamojszczyzny przez mieszkańców Warszawy. Z inicjatywy dzieci, które przeżyły. Instytut Pamięci Narodowej 2018.
  • Pamiętajmy o tych tysiącach niewinnych i bezbronnych dzieci, które nie rozumiejąc okrucieństwa otaczającego ich świata, nie były w stanie walczyć o swoje życie. My, pielęgnując dziś pamięć o nich, ze wszystkich sił starajmy się stworzyć lepszy świat i zapewnić najmłodszym beztroskie dzieciństwo, by już nigdy żadne dziecko nie musiało przechodzić przez pełne samotności i cierpienia piekło wojny.
  • Postawa ludności wszędzie była taka sama jak w Warszawie: gromady kobiet czekały godzinami na dworcach w Pabianicach, Zduńskiej Woli, Sieradzu i innych, aby zaopiekować się przejeżdżającymi dziećmi.
  • Przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze uznano ten rabunek dzieci za zbrodnię przeciwko ludzkości, ale sprawcy tych zbrodni zostali dość łagodnie potraktowani. Zwłaszcza że bardzo dobrze zacierali ślady swojej działalności. Do dziś powoduje to trudności w dotarciu do prawdy. Wiele osób, które dzisiaj mieszkają w Niemczech – nawet nie zdaje sobie sprawy z polskich korzeni.
  • Rozbieraliśmy się do pasa i pojedynczo podchodziliśmy do nich. Oni stali za stolikami. Kładliśmy ręce na stolik, a wtedy patrzyli nam w oczy, za uszy i na ręce. Rodzicom dawali kartki i szliśmy do następnego baraku. Zaczęli oddzielać dzieci od rodziców i wtedy zaczęło się piekło na ziemi. Dzieci trzymają matki za ręce, za spódnice, wracają, matki płaczą. A Niemcy rozwścieczeni krzyczą: „Odprowadzić, bo jak ci dam 25 nahajów, to cię zaraz szlag trafi”. Dzieci i tak wracały, a oni je popychali, odrzucali.
  • Tak, byłem dumnym Niemcem, Nadreńczykiem. Fanatycznie heilowałem, Polaków traktowałem jak coś gorszego, Francuzów nienawidziłem. Imponowali mi mężczyźni w dobrze skrojonych niemieckich mundurach.(…) Nasiąkłem tym wszystkim, a po latach musiałem wszystko pozmieniać, zrewidować. Dziesięć lat zajęło mi uporządkowanie mózgu, serca.
  • To zdjęcie dziewczyny więźniarki szczególnie pamiętam, bo wyglądała rozbrajająco, taka młodziutka w ubiorze więźnia. Kiedy po niemiecku wywoływano numery więźniów, ta dziewczyna tego nie rozumiała, za co była bita pejczem przez esesmankę. Bito też ją w twarz.
  • W Oświęcimiu rozdzielono mnie z żoną. Słyszałem od ludzi, że urodziła żywe dziecko, które Niemcy za pomocą zastrzyku zabili. Żonę również Niemcy zabili. W transporcie, w którym mnie wieźli do Oświęcimia, było około 200 dzieci w wieku od 8 do 10 lat. Przez dwa miesiące były razem z dorosłymi, a później Niemcy zabrali je i ślad po nich zaginął.
  • We wspomnianych trzech transportach z obozu przejściowego w Zamościu do KL Auschwitz trafiło w sumie 3100 osób. Przeżyło zaledwie 289 osób. Zdecydowana większość dzieci wysłanych przez Niemców do Auschwitz, nie przeżyła obozu. Część z nich, głównie chłopcy – potwierdzają świadectwa z dokumentacji obozowej i zeznania więźniów – została przeznaczona do pseudomedycznych eksperymentów i uśmiercona dosercowymi zastrzykami z fenolu.
  • Wyszukiwano te, które najbardziej swoim wyglądem zbliżone były do rasy niemieckiej. Potem przerzucano je w okolice Łodzi, szkolono i przekazywano do rodzin niemieckich. Ale znaczna część, wraz z dorosłymi, została wysłana na zagładę do obozów koncentracyjnych. Bardzo dużo dzieci zginęło w Auschwitz.
  • Zagłada Zamojszczyzny to jedna z największych zbrodni niemieckich dokonanych na Polakach podczas okupacji naszego kraju w okresie II wojny światowej. Najbardziej dramatycznym aspektem niemieckiej akcji wysiedleńczej była eksterminacja dzieci, które odebrane rodzicom i opiekunom były w nieludzkich warunkach wywożone do obozów zagłady, gdzie od razu je zabijano, najczęściej zastrzykiem z fenolu prosto w serce. W najlepszym przypadku niektóre z nich wysyłano do pracy przymusowej w fabrykach Rzeszy, najmłodsze zaś były przymusowo germanizowane w niemieckich rodzinach.
  • Znaczna część rasowo wartościowych, ale z narodowych względów niezdatnych do zniemczenia warstw polskiego narodu będzie musiała zostać wysiedlona na pozostały polski teren. Jednak należy próbować wyłączyć z przesiedlenia rasowo wartościowe dzieci i wychować je w starej Rzeszy w odpowiednich zakładach wychowawczych. (…) Wchodzące w rachubę dzieci nie mogą liczyć więcej jak osiem do dziesięciu lat, ponieważ z reguły tylko do tego wieku możliwe jest prawdziwe przenarodowienie, tzw. ostateczne zniemczenie. Warunkiem jest całkowite zaprzestanie utrzymywania jakichkolwiek stosunków z ich polskimi krewnymi. Dzieci otrzymają niemieckie nazwiska, które także w źródłosłowie muszą być jednoznacznie germańskie. Ich rodowód będzie prowadzony przez specjalną placówkę. Wszystkie rasowo wartościowe dzieci, których rodzice polegli na wojnie lub zmarli później, będą od razu przejęte przez niemieckie domy sierot. Z tego względu należy wydać zakaz adoptowania takich dzieci przez Polaków.

Zobacz też: