Elżbieta Mączyńska-Ziemacka

polska ekonomistka

Elżbieta Teresa Mączyńska-Ziemacka (ur. 1944) – polska ekonomistka, profesor nauk ekonomicznych, nauczyciel akademicki Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, członek Rady Naukowej Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN oraz Prezydium Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus”; prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

  • Badacze z Międzynarodowego Funduszu Walutowego analizując lata 1970–2007, doliczyli się w tym okresie łącznie 124 kryzysów bankowych, 208 kryzysów walutowych oraz 63 kryzysów zadłużenia publicznego. Narastanie częstotliwości kryzysów potwierdzają historyczne analizy porównawcze. Z rozległych badań prowadzonych przez amerykańskiego historyka gospodarki Charlesa Kindlebergera wynika, że do II wojny światowej kryzysy finansowe występowały średnio mniej więcej co dziesięć lat. Gdyby ten trend był utrzymany od roku 1970, mogłoby dojść do zaledwie kilku, a nie kilkuset (jak to się stało) kryzysów. Charakterystyczne przy tym jest, że po II wojnie, w ćwierćwieczu między 1945 a 1971 r. (nota bene określanym jako złota era kapitalizmu) nigdzie na świecie z wyjątkiem Brazylii (1962) nie doszło do kryzysu bankowego, mimo cyklicznych zmian koniunktury, jej słabnięcia i poprawy.
Elżbieta Mączyńska-Ziemacka (2010)
  • Bezwarunkowy dochód podstawowy nie został dotychczas wprowadzony powszechnie i na stale w żadnym kraju. Jest to jednak koncepcja rozważana i eksperymentalnie testowana w kilku krajach, a do zastanowienia się nad tym rozwiązaniem i jego badaniem zachęca nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy, wskazując na konieczność przeciwdziałania narastaniu nierówności społecznych. Rozwiązania ukierunkowane na bardziej symetryczny rozkład dochodów proponowano także w czasach Wielkiego Kryzysu. Roosevelt proponował np. ograniczanie czasu pracy, aby umożliwić jej podział między więcej osób, co ograniczyłoby bezrobocie i pozwoliłoby na szerszy dostęp do dochodów.
  • Dziennikarz: Czemu [w latach 70 XX w. zaczęło rosnąć bezrobocie i nierówności społeczne], skoro wcześniej kapitalizm zachowywał równowagę?
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: – To skutek przyjęcia doktryny określanej jako neoliberalna. Mówię wyraźnie o doktrynie neoliberalnej, a nie o liberalnej ekonomii, bo to bardzo ważna różnica. Przyjęto w niej jako punkt wyjścia tylko leseferyzm z całej koncepcji Adama Smitha, duchowego ojca liberalizmu. Teorię Smitha wyczyszczono z problematyki etycznej.
    Dziennikarz: Liberalizm zwyrodniał?
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka:- W doktrynie neoliberalnej przyjęto, że to wolny rynek rozwiąże problemy etyczne i wcześniej czy później wystawi nieuczciwym rachunek. Wbrew teorii Adama Smitha uznano, że rola państwa powinna być jak najmniejsza, że państwo powinno być jedynie "stróżem nocnym", gdy Adam Smith mówi wprost, że państwo jest potrzebne, choćby po to, żeby egoistycznych przedsiębiorców trzymać w ryzach. Uznano też, że to, co dobre jest wyłącznie prywatne, a państwowe i publiczne jest złe. Z pięknej idei wolnościowej zostało to, że oddano gospodarkę we władanie wolnego rynku. Powstał fundamentalizm rynkowy.
  • Dlatego najwyższy czas zakwestionować tę zombie-ideę, że jak obniżamy podatki, to wkraczamy w bramy raju ekonomicznego i społecznego. Tak nie jest! Gdyby tak było, Szwecja, Dania i inne kraje skandynawskie już dawno by upadły, bo mają wysokie podatki i wysoką progresję. Tymczasem we wszystkich rankingach jakości życia, innowacyjności, demokracji czy generalnie rozwoju społeczno-gospodarczego sytuują się bardzo wysoko, przeważnie w czołówce.
  • Dziennikarz: Do tego służą podatki progresywne: uzależniające daniny od zarobków. Pozwalają obniżyć je najbiedniejszym, sięgając do kieszeni ludzi bogatszych.
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: – Tak to działa w najbardziej rozwiniętych krajach. U nas nadal mamy podatki degresywne, czyli takie, które bardziej obciążają obowiązkiem utrzymania państwa ludzi uboższych niż tych, którzy pieniądze mają. To postawienie systemu na głowie. I co więcej przepis na ograniczenie roli państwa w kształtowaniu zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego. Prosty przykład: zapaść służby zdrowia prowadzi do pogorszenia się stanu zdrowia ludności, a to odbija się na wynikach gospodarczych, bo często chorujący ludzie nie są w stanie pracować na rozwój firm, w których pracują. Jest to wszystko ze sobą powiązane.
  • Ekonomista Kenneth E. Boulding sarkastycznie stwierdził, że każdy, kto wierzy w nieskończony wzrost gospodarczy na mającej fizyczne ograniczenia planecie, jest albo szalony, albo jest ekonomistą. Stąd też obecnie w krajach wysokorozwiniętych zyskuje na popularności koncepcja postwzrostu, czyli odejścia od podporządkowania polityki społeczno-gospodarczej priorytetowi wzrostu gospodarczego. Wskazuje się na konieczność pogłębionej refleksji – jak wzrastać i po co. Jest to istotne zwłaszcza wobec narastania niepożądanych nierówności społecznych, w tym dochodowych i majątkowych.
  • Fundamentalizm rynkowy charakterystyczny dla doktryny neoliberalnej to założenie, że wolny rynek jest wystarczającym gwarantem efektywności i doskonale poradzi sobie z kryzysami, szybko zdmuchnie każdą kryzysową bańkę. W związku z tym rola państwa może być ograniczona do minimum. Społeczno-gospodarcza rzeczywistość tego jednak nie potwierdza. Obnaża to globalny gospodarczy kryzys, jakim skutkuje pandemia COVID-19. Okazuje się, że jak trwoga to… do państwa. Zawodność wolnego rynku przejawia się też w tym, że ma on w sobie mechanizm autodestrukcji, ponieważ nagradza najsilniejszych, w wyniku czego stają się coraz silniejsi. To sprawia, że kształtują się struktury oligopolistyczne, które niszczą konkurencję.
  • Gospodarka nie działa dobrze w warunkach nieuzasadnionego narastania nierówności. Nierówności były, są i będą, bo my, ludzie, jesteśmy nierówni. Różnimy się charakterami, pracowitością, zapobiegliwością, talentami, preferencjami co do stylu życia. I wynikające z tego nierówności są zjawiskiem naturalnym i uzasadnionym. Jeśli natomiast nierówności wynikają z nierówności szans i rozmaitych niesprawiedliwych uwarunkowań, np. zatrudnieniowych, płacowych, w dostępie do edukacji, ochrony zdrowia, ochrony prawnej i innych dóbr publicznych, to szkodzą postępowi i trwałemu, harmonijnemu rozwojowi społecznemu.
  • Dziennikarz: I taką nieodpowiedzialną polityką jest obniżka podatków przez PiS?.
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: – Owszem, z jednej strony nie przynosi większości obywateli żadnej odczuwalnej ulgi, prowadząc do problemów finansowych państwa. Z drugiej, jak w przypadku likwidacji PIT dla młodych do 26. roku życia, pomaga tylko wybranej grupie społecznej. A w systemie podatkowym musimy patrzyć całościowo – jeśli komuś obniżamy podatki, komuś musimy je podnieść. Chyba, że chcemy budować państwo teoretyczne.
  • Już Adam Smith, twórca ekonomii klasycznej, na którego liberałowie chętnie się powołują, pisał, że podatki powinny być progresywne, a bogaci powinni płacić więcej. Polscy liberałowie tego jednak nie doczytali. (…) W Polsce podatki są tak naprawdę degresywne. To znaczy, że bogatsi płacą relatywnie mniej niż mniej zarabiający. A przecież to nie jest tak, że jak ktoś ma milion złotych, a stawka podatku wyniesie 75 proc., to będzie płacić 750 tys. zł! 75 proc. płaciłby jedynie od nadwyżki powyżej konkretnej kwoty. Stawka ta jednak powinna być progresywna i progów powinno być więcej. Nie tylko wspomniany milion złotych.
  • Koncepcja państwa optimum jest zgodna z ordoliberalną koncepcją społecznej gospodarki rynkowej A ordo znaczy ład. Ordolibaralizm to – w przeciwieństwie do neoliberalizmu – liberalizm uporządkowany i państwo ma tu do odegrania ważną, regulacyjną rolę. W skali globalnej zauważalny jest wzrost zainteresowania ordoliberalizmem i koncepcją społecznej gospodarki rynkowej. To koncepcja, która z ogromnym sukcesem, wręcz o randze cudu gospodarczego została wdrożona w Niemczech zachodnich po II wojnie światowej, ale też w innych krajach. Jednak z końcem lat 70. ordoliberalny model zaczął erodować w wyniku triumfu neoliberalizmu. Model społeczno-gospodarczego ładu ma w Polsce rangę konstytucyjną, jednak ustrojowe założenia wciąż w niedostatecznym stopniu przekładają się na społeczno-gospodarczą rzeczywistość.
  • New Deal był ukierunkowany przede wszystkim na większą sprawiedliwość społeczną, na przeciwdziałanie bezrobociu oraz niesprawiedliwemu i społecznie niekorzystnemu rozkładowi podatków. Chodziło m.in. o zwiększenie progresji podatkowej, czyli doprowadzenie do tego, by ludzie o najwyższych dochodach płacili procentowo wyższe podatki. Wtedy ta progresja dochodziła nawet 90 proc., co oczywiście nie oznacza, że tak wysoko była opodatkowana całość dochodów zamożnych ludzi, lecz tylko ta ich część po przekroczeniu określonego progu dochodowego.
  • Od lat 70 minionego stulecia jest cały proces zaniku kultury myślenia strategicznego, właściwie, to ma charakter globalny wynikający z neoliberalizmu i fundamentalizmu rynkowego, że nie ma potrzeby strategicznego myślenia, skoro rynek wszystko doskonale rozwiązuje i każdą banieczkę zdmuchuje. Krytycy pokazują narastające kryzysy, liczba kryzysów rośnie, pokazuje, że to nie prawda i potrzebne jest takie myślenie strategiczne. Też błędna jest interpretacja książki Nassima Taleba pt. Czarny Łabędź, bo zinterpretowano to w ten sposób, że nie potrzebne jest myślenie, skoro zawsze jakiś czarny łabędź przyfrunie, który przewróci do góry nogami nasz sposób myślenia, właśnie dlatego trzeba mieć wiele scenariuszy.
  • Dziennikarz: Od początków transformacji jesteśmy karmieni opowieścią, że gdy bogaci będą mieli więcej pieniędzy, wszyscy na tym skorzystamy, bo bogactwo, zgodnie z tzw. teorią skapywania, idzie w dół. Albo jak kto woli, fala unosi wszystkich – nie tylko luksusowe jachty, lecz także liche łódki.
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: Nie tylko ekonomiści, lecz także życie dostarcza dowodów, że tak nie jest. Bogaci bardzo często są skłonni swoje nadwyżki finansowe inwestować w spekulacje, czyli szeroko pojęte instrumenty finansowe, które nie mają żadnego przełożenia na realną gospodarkę. To nie tylko nie tworzy nowych miejsc pracy, ale jest także bardzo niebezpieczne dla stabilności gospodarczej. Przypomnę bowiem, że to spekulacje na rynkach finansowych doprowadziły do kryzysu 2008 roku. Wracając do metafory fali, to laureat ekonomicznego Nobla Angus Deaton zauważył, że nie każdy przypływ unosi wszystkie łodzie i konieczna jest polityka państwa, mająca na celu dbałość o to, by nie dochodziło do nadmiernych nierówności.
  • Płaca minimalna jest oczywiście ingerencją państwa w rynek. Za prekursora koncepcji płacy minimalnej można uznać intelektualnego ojca liberalizmu Adama Smitha, który już w 1778 r. wskazywał, że nawet najmniej wykwalifikowany robotnik powinien zarabiać co najmniej tyle, ile potrzeba na własne utrzymanie i na wychowanie dwójki dzieci.
  • Dziennikarz: Politycy PO mówią, że niskie podatki napędzą gospodarkę, więc po jakimś czasie wpływy do budżetu wzrosną razem ze wzrostem gospodarczym.
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: – To czysty populizm. Nie ma na dowodów ekonomicznych na to, że obniżka podatków jest na stałe powiązana ze wzrostem gospodarczym. Może to dać chwilowy impuls gospodarce, ale w dłuższej perspektywie nie przekłada się na wzrost gospodarczy. Zresztą przywiązanie do wzrostu gospodarczego też do niczego nas nie prowadzi. On jest tylko środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. A celem tym jest zrównoważony rozwój społeczny, którego nie zapewni sam rynek, tylko państwo. I to nie biedne państwo, ale takie, które stać na aktywną politykę. Obniżając na ślepo podatki, takiego państwa nie zbudujemy.
  • Popyt bowiem jest tworzony przez masy. Gdy nierówności są zbyt rozległe, czy skrajne, a bogactwo i dochody skupione w wąskiej grupie najbogatszych warstw społecznych, to ci najbogatsi, mówiąc w uproszczeniu, są już tak „obkupieni”, że mają problemy z zagospodarowaniem swoich fortun. Biedni zaś przeciwnie, nie mają środków na sfinansowanie niekiedy nawet podstawowych potrzeb, co ogranicza popyt. W teorii ekonomii wyraża to tzw. prawo malejącej użyteczności krańcowej. Dotyczy to nie tylko konsumpcji, lecz także dochodów.
  • Przestrogi wielu ekonomistów co do neoliberalizmu sprawdziły się. Wolny rynek z definicji zawsze nagradza najsilniejszych, co oznacza że ma on wkomponowany mechanizm samo destrukcji. W wyniku tego pojawiają się tendencje oligopolistyczne, zaprzeczające podstawowej zasadzie wolnego rynku, jaką jest wolna konkurencja. Tendencje takie są obecnie szczególnie widoczne w funkcjonowaniu największych w skali globalnej, ponadnarodowych korporacji, zwłaszcza na globalnym rynku cyfrowym.
  • Rosnąca liczba ludzi bardzo bogatych nie dziwi. Jesteśmy cały czas krajem na dorobku i postępujące bogacenie się społeczeństwa sprawia, że coraz więcej mamy miliarderów. A im jest ich więcej, tym bardziej trzeba się zastanowić nad rozkładem bogactwa. NBP zrobił badania, z których wynika, że mamy jednak w Polsce dość duże nierówności – zarówno dochodowe, jak i majątkowe. Wyraźnie więc mamy problem ze zrównoważonym rozkładem bogactwa. To z kolei rodzi problemy. (…) Jeżeli zbyt dużo bogactwa koncentruje się w zbyt wąskiej grupie ludzi, tworzy się problem ograniczeń popytowych, co negatywnie wpływa na gospodarkę. Ci nieliczni, którzy dysponują ogromnymi pieniędzmi, nie są w stanie wydać tego, co mają, a biednych nie stać, by kupować dużo. Choć półki uginają się od towarów, nie ma chętnych, by je nabyć. To rodzi problem dla producentów. Skoro nie mają chętnych na swoje towary, muszą ograniczać produkcję i zwalniać ludzi. Tworzy się zamknięty krąg i gospodarka zwalnia.
  • Trzeba przede wszystkim odróżniać wzrost gospodarczy, czyli wzrost PKB, od rozwoju społeczno-gospodarczego. To nie to samo. Rozwój społeczno-gospodarczy obejmuje trzy filary: wzrost gospodarczy, postęp społeczny (odnoszący się m.in. do dostępności do edukacji, ochrony zdrowia, pracy, bezpieczeństwa itp.) oraz postęp ekologiczny, klimatyczny. Dopiero, gdy w tych trzech filarach można postawić plusy, otwierają się możliwości trwałego, harmonijnego rozwoju. W okresie minionych czterech dekad dominacji doktryny neoliberalnej priorytetem był wzrost gospodarczy, zaś z drugim i trzecim filarem bywało różnie w różnych krajach. Pozytywnym przykładem dbania o harmonizowanie wzrostu gospodarczego z postępem społecznym i ekologicznym są kraje skandynawskie.
  • U przedsiębiorców ciągle dominuje przekonanie, że podatki muszą być niskie, inaczej nie będą inwestować. Obecnie jednak i tak nie inwestują, choć na kontach mają dziś łącznie ok. 300 mld zł. Bo inwestycje przedsiębiorców nie zależą od tego, czy podatki są wysokie czy niskie. Każdy przedsiębiorca będzie inwestował wtedy, kiedy będzie miał przekonanie, że popyt na jego produkty będzie dopisywał, będzie wzrastał, a dzięki temu będą rosły zyski. Jeśli nie ma takiej pewności, to nawet jeśli podatki obniżone byłyby do zera, nie zapewni to inwestowania.
  • W warunkach drastycznie rosnących nierówności, których pogłębianie się obecnie przyśpiesza pandemia i rewolucja cyfrowa, podatki progresywne – a nawet wysoce progresywne – są wręcz niezbędne. W krajach, gdzie są podatki progresywne rozwój społeczno-gospodarczy może być trwały i potrójnie zharmonizowany, co oznacza, że wzrost gospodarczy przekłada się na postęp społeczny i ekologiczny, poprawiając jakość życia ludzi. Potwierdzają to m.in. osiągnięcia krajów skandynawskich
  • Warto przypomnieć, że symbolem pierwszej rewolucji była maszyna parowa, wynalazek, który umożliwił zastąpienie systemu manufakturowego systemem fabrycznym, a w konsekwencji przejście od feudalizmu do kapitalizmu. Niemniej ważne było przejście na przełomie XIX i XX wieku od ery pary do ery elektryczności, czyli druga rewolucja przemysłowa, której symbolem jest żarówka. Symbolem trzeciej rewolucji przemysłowej, która dokonała się w połowie ubiegłego wieku, jest komputer. Natomiast obecnie mamy czwartą rewolucję przemysłową, którą symbolizuje sztuczna inteligencja. To połączenie potencjału cyfrowego, mechanicznego i biologicznego, w tym technologii wszczepialnych, co prowadzi do całkiem nowych modeli biznesu i funkcjonowania społeczeństwa.