Anna Janko

polska poetka, pisarka, felietonistka, krytyk literacki

Anna Janko (ur. 1957) – polska poetka, prozaiczka i krytyk literacka.

Anna Janko (2015)

Wypowiedzi

edytuj
  • Ciało ma swoją osobną dziką duszę, która ożywa tylko wtedy, gdy jest się w ruchu, gdy biega się i skacze, gdy się walczy i wygrywa. I gdy ta dusza ożywa w mięśniach, w stawach, w płucach, we krwi pędzącej przez serce, wtedy się dopiero czuje, jak cudownie przyjemne jest samo istnienie i jak ono świeci w nas kosmicznym światłem.
    • Źródło: „Zwierciadło”, 2/1960, luty 2010
    • Zobacz też: ciało, dusza
  • Cmentarz wojenny w Sochach, dziś odnowiony, jest miejscem spotkań i wspomnień. Ale wie pan, co jest najbardziej przejmujące? Daty śmierci na tabliczkach, jednakowe bez wyjątku, zarówno u 60-letnich osób, jak i 6-miesięcznych dzieci. Dlatego to miejsce jest świadectwem zagłady. Bo zagłada zabija wszystkich w jednej chwili.
  • Dla prawie wszystkich mieszkańców – skończyło się życie, a wieś przestała istnieć. Dla tych nielicznych, którzy przeżyli – skończył się jeden świat, bezpieczny, przytulny i pełen miłości, a zaczęło się trwanie na pustkowiu. 1 czerwca 1943 r. o świcie rozpoczęła się w Sochach tzw. karna ekspedycja, czyli pacyfikacja połączona z eksterminacją. To było kilka apokaliptycznych godzin. Najpierw Niemcy schodzili ze wzgórz (Sochy leżą w niewielkiej dolinie na Roztoczu), strzelali kulami zapalającymi w zabudowania, a z karabinów maszynowych do mieszkańców wsi, którzy wybiegali z domów. Następnie Niemcy zeszli na podwórka i dobijali tych, którzy jeszcze nie zginęli, podpalali te domy, które dotąd nie spłonęły. A potem nadleciały samoloty w liczbie dziewięciu, które tę wioskę po prostu wbiły w ziemię bombami. Huk był podobno tak wielki, że wyrywał głos z płuc, wszyscy mieli poczucie, że to naprawdę koniec świata. A kiedy odleciały samoloty, taka cisza zapadła, że wydawało się, że nikt w ogóle nie przeżył. Potem ci nieliczni, cudem ocaleni, podnosili się powoli, sprawdzali, czy świat w ogóle jeszcze istnieje.
  • Dzieje rodziny były mi opowiadane od dziecka w kółko przez moją mamę. Najpierw to były zwykłe historie, w jak co drugiej baśni, o dziewczynce, która straciła rodziców. Dopiero z czasem wszystko zaczęło się rozrastać i (…) dotarło do mnie, że ja także jestem uwikłana w przeżycia mojej matki, że wszystkie (…) okaleczenia są przekazywane dalej, kolejnym pokoleniom. Dorastałam do napisania Małej zagłady ze świadomością, że nikt poza mną nie opowie historii Soch i dzieci z Zamojszczyzny. (…) Zrozumiałam, że muszę to zrobić już jako dojrzała kobieta, po pięćdziesiątce. Melodię książki usłyszałam w swojej głowie. Pojawił się tytuł, pierwszy akapit i już nie było odwrotu
  • Dziecko czuje nasze tajemnice i pobiera informacje podświadomie. Na spotkaniach autorskich miewam dowody: młodzi ludzie, którym nigdy niczego nie opowiadano, przeżywają historię z "Małej zagłady" bardzo emocjonalnie, a potem się okazuje, że babcia była na przykład dzieckiem Zamojszczyzny. W opracowaniach naukowych dotyczących traum można wyczytać, że nie ma znaczenia czy dziecku się opowiada o swoich przeżyciach, czy się je przemilcza. Ono i tak jest w łańcuchu pokoleń, jest we władzy genowej ekspresji, dziedziczy napięcie, postawy lękowe, jego poziom hormonów stresu jest zmieniony i ma to wpływ na reakcje, wybory życiowe, choroby psychiczne i somatyczne. Dziś są programy terapeutyczne dla ludzi z rodzinną traumą w drugim pokoleniu…
  • Naukowcy potwierdzają, że dziedziczy się blizny po rodzicach. To dziedziczenie ponadgenowe, związane z reakcją genów, a nie ich zmianą. Gdy żyje się w jednym domu z kimś, kto jest po ciężkiej traumie, to jest to naturalne środowisko. Mówię tutaj o sobie i swojej mamie, która ma za sobą ciężkie wojenne przeżycia.
  • Poczucie utraty, gdy żegnamy ukochaną osobę, boli fizycznie, bo ciało w istocie nie jest żadnym futerałem dla duszy, ciało jest jak gąbka duszą nasiąknięte.
    • Źródło: „Zwierciadło” nr 7/1941, lipiec 2008
    • Zobacz też: ból, strata
  • Zabijanie dzieci jest szczególnym rodzajem „sportu wojennego”, bo wiadomo, że najmocniej ugodzi wroga. Ale ma pan rację, historia dzieci Zamojszczyzny przez lata nie wychodziła poza granice Lubelszczyzny. Co więcej, tragedia tych dzieci pozostawała niejako w cieniu Zagłady Żydów, w tym dzieci żydowskich.
  • Zabrałam ci twoją historię, mamo, twoją apokalipsę. Karmiłaś mnie nią, gdy byłam mała, szczyptą, po trochu, żeby mnie tak całkiem nie otruć. Ale się uzbierało. Mam ją we krwi…
  • Zbyt łatwo zapominamy o jednym z najtragiczniejszych wątków tej wojny: o gehennie dzieci z Zamojszczyzny, odrywanych od rodziców, wsadzanych najpierw do obozów przesiedleńczych, a potem do wagonów bydlęcych – i wiezionych w nieznane. Do obozów koncentracyjnych, na roboty (te powyżej czternastego roku życia), na Zachód w celu germanizacji (te małe o jasnych włosach i oczach), pociągami widmami, podobnie jak transporty Żydów. Trudno dziś dokładnie ocenić, ile z nich straciło życie w tych transportach. Były chowane w dołach obok torów. Nie wiemy też, ile straciło swą polską tożsamość w Niemczech. Dlaczego nie mówimy o tym młodemu pokoleniu? Nie rozumiem tego. Nie rozumieją również te dawne, ocalałe dzieci Zamojszczyzny, które dziś są starymi ludźmi i już zaczynają odchodzić. Mają prawo czuć żal, że ich ojczyzna okazała się macochą.

Cytaty z utworów

edytuj

Dziewczyna z zapałkami

edytuj
   Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Dziewczyna z zapałkami.
  • Bóg wyjął Adamowi żebro i dał mu je do zabawy.
  • Od nie napisanych wierszy gnije dusza poety.
  • Pod poszewką poezji zawsze tkwi ból.
  • Rozkosz to płonące drzwi donikąd.
  • Własnego życia nie da się opowiedzieć, można je tylko obnażyć.

Mała Zagłada (2015)

edytuj
  • Auschwitz to nie jest Polska. To kawałek niemieckiej skóry, przetransplantowany, przyszyty do polskiego ciała, do polskiego miasta.
  • Dom osiemdziesiąty ósmy, tam czworo dzieci widziało, jak upada zastrzelona ich matka. Zaraz potem tata w wielkim gniewie rzuca się na tego Niemca, wyrywa mu karabin i roztrzaskuje o drzewo. Wtedy inny Niemiec zabija tatę i od razu troje z tych dzieci za jednym zamachem. (s. 24)
  • Dziecko żyje na bardzo małej planecie, pośród kilkorga bliskich ludzi, pośród pojedynczych przedmiotów. Wszystko jest nowe, fosforyzuje nowością, zadziwia samo w sobie. To świat rzeczy pierwszych, który nie ma perspektywy ani kontekstów. Dziecko nie czyni porównań, nie wyciąga wniosków ze zgromadzonych danych. Ma mamę, tatę, siostrę, brata, psa Miśka na podwórku, kotki w szopie, dziadka z czarnym wąsem, a w innej wsi drugiego dziadka, z wąsem płowym. Ma słońce i księżyc nad sadem, drzewo i pole, szmacianą lalkę, nowy zeszyt, trawki do gwizdania, jak się w nie specjalnym sposobem dmucha. A tata ma sklep! Taki indeks, dość krótki. Kiedy więc dziecku zabijają na jego oczach rodziców, to jakby świat zabijali, razem ze słońcem, księżycem, drzewem, polem, zeszytem, lalką. (s. 41)
  • I nagle rozlega się strzał i widać dym. Od razu dym, bo kulami zapalającymi strzelali. (...) „Ojciec na Marysię pokazuje: mam tu parę groszy, mówi, przywiążcie jej do medalika, może ją gdzie do Niemiec wywiozą, może co, ona taka mała, żeby dziecko na chleb miało, i napiszcie karteczkę, żeby jak się nazywa, wiedziało...” (s. 28)
  • Moim zdaniem najlepiej by było, żeby Niemcy zabrali do siebie te wszystkie swoje obozy, które zostały po nich w Polsce. Żeby się już więcej nikomu nie myliło. Żeby Amerykanie nie mówili "polskie obozy śmierci", bo ja wtedy czuję wściekłość tak silną, że sama mogłabym te baraki przenosić.
  • Na klamrach swoich pasów esesmani mieli napis: „Mój honor to wierność”. Nic dodać, nic ująć. Stale im się te klamry rozpinały, bo były źle zaprojektowane (przez Hugo Bossa, zdaje się...). W akcji na przykład, dajmy na to – podczas zabijania ciężarnej kobiety – pod wpływem gwałtowniejszych ruchów taki pas się rozpinał i... pojawiał się nieoczekiwanie znak zapytania co do honoru. Nieraz się taki mundurowy zażenował albo po prostu wściekł. To był dla nich żywotny problem, sprawa feralnych pasów musiała się pojawiać wielokrotnie przy okazji wprowadzania kolejnych zmian w wyposażeniu jednostek Waffen-SS...
    • Źródło: Anna Janko, Mała Zagłada, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015, s. 54. ISBN 9788308054208.
  • Spalić taką wieś jak Sochy, to było nic. Drewniane domki kryte strzechą – co to jest w ogóle? Jacyś brudni, prości podludzie w podwioskach, których trzeba usunąć, robactwo ze Wschodu (…) – Panie, nie zabijaj, my niewinni – wołali wieśniacy pod lufą. Klękali, całowali buty. Zło miało porządne buty. W którym kopyto diabelskie było? W tym, co kopało ludzką głowę. W wielu relacjach z wielu wiosek pojawia się taka feudalna scena.
  • Teresa Ferenc: – Jacy naziści!
    Anna Janko: – Dobrze, mamo, nie będę mówiła: „naziści”, wiem, nikt tam nie znał tego słowa, mówiło się: „Niemcy”, i każdy wiedział, co to oznacza. To było imię strachu. U was w Sochach nie dali wam czasu w ogóle, bo do niczego nie był wam potrzebny. Nie było co do was żadnego planu poza zabijaniem. Nikt nie brał z waszych rąk dokumentów, tym razem donikąd nie wysiedlano, a do śmierci tożsamość nie jest potrzebna. (s. 28)
  • W Sochach kamień na kamieniu nie został. Tylko niebo i ziemia... (s. 42)
  • A gdy już znajdziesz przyjaciela
    niech cię uczy swojego odejścia
    a kiedy odejdzie i zamkniesz drzwi
    drzwi jak wrota obronnego zamku
    niech powróci
    i niech ściana przed nim pęknie
  • Chciałabym być sentymentalna ale jestem taka
    tylko w snach
    Śnią mi się dobrzy policjanci którzy pokazują
    jak dojść do domu
    i oczywiście dzieciństwo i oczywiście twój powrót
  • Jeszcze tylko jedna wojna
    potem dadzą nam czas
    na lizanie ran
  • Który gładzisz grzechy świata
    obdarz mnie
    obojętnością
    zimną ciszą między wargami
  • Strumień mojego istnienia, jeszcze przed chwilą leniwy i rozlewny, sprężył się nagle i ruszył do przodu, ku młodemu mężczyźnie idącemu energicznie deptakiem nadmorskiego miasta.
    • Źródło: Pierwsze lato w Sopocie
    • Zobacz też: strumień
  • Twoje ludzkie oczy
    były jak Bóg nad drzwiami
    na szczęście temu domowi
    • Źródło: Inna odyseja
    • Zobacz też: oczy

O Annie Janko

edytuj
  • Rimbaud w spódnicy.
    • Autor: Artur Sandauer
    • Źródło: Anna Janko, Świetlisty cudzoziemiec, nota na okładce