Tadeusz Bartoś

polski teolog i filozof

Tadeusz Bartoś (ur. 1967) – polski filozof i teolog, publicysta, doktor habilitowany, profesor nadzwyczajny na Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Do 2007 dominikanin.

Tadeusz Bartoś (2009)

Klątwa Parmenidesa

edytuj

(PWN, Warszawa 2020, ISBN 9788301210557)

  • Powtórzmy, istotą rzeczywistości jest siła i jej przejawy.
    • Źródło: s. 274.
    • Zobacz też: siła
  • Sakralizacja i kult – oto imiona zła.
    • Źródło: s. 307.
    • Zobacz też: kult
  • W Kościele katolickim został wytworzony cały zestaw propagandowej terminologii, takiej jak cywilizacja śmierci, ideologia gender, seksualizacja dzieci.
  • Wiedza o totalnej manipulacji rodzi nieufność, ta zaś nieufność jest potrzebna, by napędzać mechanizmy totalnej manipulacji.

Upadek, niemożliwy. Eseje filozoficzne

edytuj

(wyd. Pasaże, Kraków 2021, ISBN 9788364511813)

  • Jeśli istnieje jeden wszechmocny, wszechwiedzący, wszechobecny Bóg, stwórca wszystkiego z nicości, to musi być on zły z definicji.
    • Źródło: s. 36.
    • Zobacz też: Bóg

Wywiady

edytuj
  • Benedykt i konserwatyści tego typu, trzymając się sztywno tego, co jest niby odwieczną tradycją, całkowicie ją w rzeczywistości mistyfikują. To jest katolicyzm kontrreformacyjny, gdzie pewna żywa wcześniejsza tradycja, którą cechowały ciągłe przesunięcia w rozumieniu dogmatów, zostaje zamieniona w taką sztywną, niby-ponadhistoryczną doktrynę. Ma nam dostarczyć już wyłącznie światła pewności.
  • Gender jest użyte jako hasło wojenne, kij do okładania bliźniego swego. A przecież hierarchowie i ksiądz Oko mają swoje racje, choć mają problemy z ich wyłuszczeniem i ograniczają się do napaści słownych. Oni wiedzą – albo się domyślają – że zmiany kulturowe rozluźniają więzy społeczne, a więc rozluźniają kontrolę społeczną, w tym kościelną, nad ludzkimi obyczajami, zachowaniami itd. Ponieważ katolicyzm jest sferą obyczaju i kultury, zmiana kultury i obyczaju to likwidacja katolicyzmu. Mamy więc wojnę kulturową. Tożsamościową. W tej wojnie zwolennicy starego niestety działają wedle zasady „cel uświęca środki”.
  • Jan Paweł II, zaniedbując wprowadzenie skutecznych mechanizmów kontrolnych, kształtował instytucję, co do której każdy człowiek mający choćby elementarne pojęcie psychosocjologiczne wie, że będą się w niej rodzić patologie. Dzięki niemałej liczbie opracowań wiemy już szczegółowo, co się działo za jego pontyfikatu, wiemy, że ukrywanie przestępstw seksualnych, skandale finansowe  –  wszystko to miało bezpośredni związek z wadliwą strukturą organizacyjną, uniemożliwiającą przejrzystość i nadzór, przepływ informacji (choćby mania utajniania wszystkiego).
  • Kościół katolicki w swej głębokiej strukturze ma charakter wykluczający. Mówi: „Tylko nasza religia jest prawdziwa, inne są fałszywe i nie dają zbawienia. Bez nas – wieczne potępienie”. Trzeba uwierzyć i ochrzcić się, a kto tego nie zrobi, ryzykuje strasznie. Katolicyzm w swej historii z reguły był nietolerancyjny, odrzucał inne religie. Pech chciał, że w IV wieku w Cesarstwie Rzymskim chrześcijaństwo stało się religią państwową. W ciągu dwóch wieków wyeliminowano wszystkie tradycyjne kulty, szkoły filozoficzne, poprzez zakazy, niszczenie świątyń, zabójstwa.
  • Nauczanie o miłosierdziu, o dobroci to elementy kościelnego marketingu, aktywności wizerunkowej. Pani pewnie też ma w głowie obraz Kościoła jako oazy dobroci i miłości. To efekt zabiegów propagandowych, a nie stan faktyczny. Celem jest ewangelizacja, czyli poszerzanie wpływów, narracja o miłości bliźniego jest środkiem do celu. Narzędziem. Dlatego dobrze, że są papież Franciszek czy siostra Chmielewska, a nawet ksiądz Stryczek. Bo to korzystne wizerunkowo.
  • Niestety  – mówię to z przykrością  – świat duchownych to świat ludzi, których się knebluje, ćwiczonych intensywnie w myśleniu, jak myśleć należy. Niestety  – mówię to z jeszcze większą przykrością  – najlepszym modelem analizy stosunków wewnątrzkościelnych jest model partii komunistycznej. Już Innocenty Bocheński, filozof, ale też uznany sowietolog, pisał, że partia bolszewicka to imitacja struktury Kościoła katolickiego. Nie pisał jednak, że to działa też w drugą stronę. Próby reform posoborowych zawiodły. Lojalność ślepa, wolna od jakiejkolwiek krytyki, pełne podporządkowanie, milczenie.
  • Nie chcę dłużej żyć w systemie kościelnej zależności, w którym gubi się poczucie wartości własnego życia.
  • Obecność duchownych w szkołach jest dysfunkcjonalna. To państwo w państwie. Dyrektor szkoły nie może wybrać i zatrudnić nauczyciela religii. On jest przysyłany z parafii, przez proboszcza. Dyrektor nie może więc też go zwolnić. Przysyłany z zewnątrz, jak w PRL-u, gdzie zawsze był z partyjnego nadania nauczyciel mający oko na całokształt. Taką funkcję bezwiednie przyjmuje duchowny. Co ważne, program religii jest całkowicie poza kontrolą państwa. To jest rzecz kuriozalna. Katecheza obowiązuje już od przedszkola. To przedmiot mający największą liczbę godzin w systemie edukacji.
  • Płeć jest biologiczna, jak mówił ostatnio bp Jędraszewski, ona decyduje. I można biologa zaprosić, powiada biskup – miłośnik Sartre’a – żeby to potwierdził. Ten biologizm jest ciekawy, bo bardzo materialistyczny. Kultura niby zawsze była sferą ducha, więc wydawałoby się, że duchownym byłoby bliżej kultury, aniżeli anatomii organów płciowych i fizjologii rozmnażania. No, ale to żarty. Idzie o to, skąd ma płynąć normatywność. Idzie o coś, co nie jest tylko konwencją, a kultura dziś to konwencja. Doszliśmy od przekonania w naszej cywilizacji – to proces kilkusetletni, zwany nowoczesnością – że kultura to nie jest porządek nadany przez Boga, ale ustanowiony przez ludzi i zmienny. To jest dramat katolicyzmu, który był zawsze tylko kulturą, a sankcja boska, absolutna, też się okazała jedynie instytucją kultury. Tak więc kultura dziś dla Kościoła katolickiego to zmora. Bo nie jest monokulturą, bo jest niestabilna, płynna – jak to się dzisiaj modnie mówi.
  • Rodzice nie chcą krzywdzić własnych dzieci, a ja im mówię, że posyłając je do spowiedzi w tym wieku, mogą im zaszkodzić. Pobożni rodzice nie przyjmują tego do wiadomości. Zawsze to najprostsze rozwiązanie. „Stłucz pan termometr”, wiadomo, apoftegmaty naszego wieszcza wiecznie żywe. Nie przyjmują argumentów. Typy psychiczne dzieci są bardzo różne, jedne spowiedź przeżywają, a inne dobrze się bawią. Ale te, które przeżywają – przeżywają ciężko, w tym wieku bowiem dzieci nie używają pojęć abstrakcyjnych, nie mogą więc poddać refleksji własnej sytuacji, nabrać dystansu. A wepchnięte zostają w sytuację oskarżenia, zmuszone do samooskarżania, do patrzenia we własne zło. Wmawia się siedmiolatkom jakieś zło, które w nich tkwi, zamiast normalnie je wychowywać. Taka traumatyzacja rzeczywiście uzależnia od spowiedzi, wszechobecność grzechu wymaga ciągłego oczyszczania duszy.
  • Spójność systemu logicznego osiąga się za cenę tego, że nic nie mówi ona o rzeczywistości. Spójność to jest operacja umysłu, a nie rzeczywistość. Jeśli my chcemy gdzieś odnaleźć spójność w rzeczywistości, to jest to zawsze fragmentaryczne. Świat nie jest systemem, nie jest mathesis universalis. A taki ideał narzuciła sobie w walce ze scjentyzmem dogmatyka katolicka. Spójność za cenę totalnego odklejenia się od rzeczywistości, także tej badanej przez historyków pierwszego wieku. Jeśli chcemy wszystko uspójnić, to po to głównie, aby mieć władzę nad innymi.
  • Teraz tę nienawistną kulturę już znamy z wypowiedzi ks. Rydzyka i jego biskupich sojuszników. Ale Rydzyk nie powstał ex nihilo, jest reprezentatywny dla całego tego środowiska. Zanim Rydzyk stał się postacią w Kościele tak silną, Kościół rydzykopodobny trwał i miał się dobrze. Jeśli dziś antysemityzm prawie nie pojawia się w publicznych wypowiedziach duchownych, to dlatego, że muszą uważać. Natomiast „za kurtyną”, na księżowskich obiadach, naradach, niezmiennie pobrzmiewają te dobrze znane frazy. Nienawiść wobec wszystkiego, co obce  –  to poważny problem polskiego duchowieństwa.
  • To być może najtrudniejsza rzecz: zrezygnować z całościowego obrazu rzeczy. Zgodzić się na fragmentaryczność jakby stłuczone lustro jako normalny stan rzeczy, nie składać puzzli w całość, bo całość nie istnieje. Jednak ciągle instynktownie to robimy. Nasz mózg automatycznie tworzy obraz, nie lubi abstrakcji, która jest bardziej energochłonna: wytworzony w jednej dziedzinie sens uogólniamy i przerzucamy na całość obrazu człowieka i społeczeństwa.
  • U celibatariuszy seksualność pozostaje nierzadko na poziomie nastolatka, bo nie ma możliwości wyrażania się w osobowej więzi z drugim człowiekiem. Więzi, która dojrzewa w bliskości, czułości, intymności, zaufaniu. Tego wszystkiego celibatariusze są pozbawieni. Bezżeństwo jest więc wychowaniem do niedojrzałości emocjonalnej. A to sprzyja zachowaniom patologicznym wobec nieletnich, gdzie zaspokaja się potrzeby seksualne bez jakiegokolwiek osobowego kontaktu.
  • Wczesne uwarunkowanie psychiczne to najbardziej efektywna metoda utrzymania stanu posiadania. Działa samo, z automatu, jak piesek Pawłowa. Nic nie trzeba robić, żadnych zabiegów, zachęty czy tzw. ewangelizacji. Sami przyjdą skruszeni. Stąd wczesna spowiedź, by uwarunkować najsilniej, by wmówić ofiarom grzeszność, zło, pokazać zagrożenia, śmiertelne zagrożenia, i siebie przedstawić jako jedyne lekarstwo, ratunek, wyzwolenie.
  • Z powodu celibatu i wielu innych kwestii. To znaczy z powodu mojej obserwacji tego, jak funkcjonuje Kościół dziś no i z tą strukturą, tym sposobem funkcjonowania nie mogę się zgodzić, nie mogę być reprezentantem Kościoła jako duchowny, tych motywacji było wiele różnych, pisałem o tym w książkach, w artykułach.
    • Opis: odpowiedź na pytanie: Czy odszedł pan z Kościoła, przestał pan być dominikaninem właśnie z powodu celibatu?
    • Źródło: radiozet