Andrzej Stasiuk
polski pisarz
Andrzej Stasiuk (ur. 1960) – polski prozaik, poeta, publicysta, eseista, dramaturg.

Andrzej Stasiuk (2019)
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
Cytaty z utworów literackich
edytujBiały kruk
edytuj- Nic tak nie przywraca chęci do życia jak spierdolone samobójstwo.
- Postać: Mały
- Zobacz też: samobójstwo, życie
- Że jutro też jest dzień, to może brzmieć pocieszająco dla głupków. Dla zwolenników zdrowej żywności, ale nie dla ludzi poważnych. Dla tych, co palą, piją i czuwają po nocach. Czuwają wbrew ogólnemu przekonaniu, że nie ma na co czekać. Bo może i nie ma. Ale nie jest to powód, by nie czuwać…
Mury Hebronu
edytuj- Chciałem ją rozerwać na strzępy, a potem po kawałku łykać. Polewałem ją jakimś słodkim winem i oblizywałem. Wylałem jej całą flaszkę na cipę i wyssałem do sucha, aż krzyczała, żebym przestał, bo się zabije. I ciągłe powtarzała, żebym został, że będę mógł robić, co będę chciał, że będę mógł mieć sto dziwek, a ona nawet słowa nie powie, że mogę ją bić, że odda mi wszystkie pieniądze, a jak będę chciał, to mogę ją znowu okraść. Tak nawijała, jakby jej to rżnięcie całkiem rozum odebrało. Mnie też czacha dymiła i nie bardzo wiedziałem, co się ze mną dzieje. Gdzie góra, a gdzie dół, gdzie przód, gdzie tył, nic nie wiedziałem. Brała mojego kutasa do ust, a ja rzucałem się, żeby ślinić jej tyłek. Prawie się biliśmy o to, co kto komu ma robić. Jak jej słuchałem, to już, już godziłem się na wszystko i cały fart w tym, że nie bardzo mogłem mówić i niczego jej nie naobiecywałem. Zasnąłem z głową między jej nogami, a ona przytulona do fiuta. Musieliśmy spać ze dwanaście godzin. Nawet przez sen spuściłem się ze dwa razy, a twarz miałem mokrą, jakbym się w kiślu kąpał. A potem się obudziliśmy. Na rany Chrystusa! Małolat! Jak ona wyglądała. Jak żona Frankensztajna! A ja pewnie jak jej mąż. A łóżko! Jedno bagno. Aż chlupało. Od wina i spermy.
- Chciałbym dostać rozgrzeszenie od pani psycholog. Pani pod wąsem. Marynarka opina jej piersi. Czterdzieści lat zmarszczka na zmarszczce. Żyłki na policzkach. Wódka albo odmrożenie. Jej owłosione nogi podniecają mnie. Twardym głosem pyta, czy mam jakieś problemy. Nie mam żadnych problemów. Tylko jej owłosione nogi. Jej dyskretny wąsik. Mój penis prostuje się. Wieczorem daję mu trochę satysfakcji. Ona pewnie domyśla się tego. Nosi przy krótką spódnicę i staje zawsze w lekkim rozkroku. Zbieżność trójkąta. Strzałka. Myślę o jej kroczu i nienaturalnej, rudej fryzurze, kryjącej siwiznę. Wybrała dobre miejsce, by się zestarzeć. O niewielu kobietach w jej wieku tylu mężczyzn myśli z pożądaniem. Doskonale wie, że rozbierają ją wzrokiem. Ze znienawidzonego munduru. Zwiędłe wargi. Te i tamte. Wałeczki tłuszczu na udach. Jestem pewien, że nosi brzydką bieliznę. Stare, tysiąckrotnie prane majtki i postrzępiony na brzegach biustonosz. Myślę o jej zwiotczałej odbytnicy. Myślę o jej pomarszczonej i zużytej piździe. Może odbytnica zachowała jeszcze zdolność mocnego uścisku. Mój kutas w niej. Miarowo, spokojnie, bez pośpiechu. Ciało może przewieszone przez poręcz krzesła. Rozchwianego, trzeszczącego biurowego krzesła. Czapka z orłem na podłodze jako rekwizyt. Na tyłku czerwone ślady po zbyt ciasnej gumce majtek. Ostatnie pchnięcia. Jej jęk. Wszystko mi jedno, czy rozkoszy, czy bólu. Dłonie rozwierające pośladki. Dłonie. Jej dłonie z kilkoma pierścionkami w wyjątkowo złym guście. Skurcz. Krople nasienia płyną z brunatnego otworu.
- Ciężkie i regularne sapanie dorosłych facetów trzepiących kapucyna tysięczny raz. Świszczące, zwierzęce, ekstatyczne dyszenie młodych mężczyzn z zachwytem ważących w dłoni niezmożone i prężne pyty. Wstydliwe, zza zaciśniętych zębów łkanie chłopców. Jęk sprężyn odpowiada poruszeniom dłoni. Ciężkie i przezroczyste zjawy kobiet klęczą okrakiem nad twarzami mężczyzn. Leżą na nich, pod nimi, obok, z tyłkami wzniesionymi w sufit, w ciemność. Chłopcy jadą na swych koniach. Pędzą w mrok waginalnej, oralnej, analnej nocy. Pociąg wjeżdżający do gorącego tunelu. Potem zgrzyt żelaznych łóżek zamiera. Zamiera metaliczny jęk kobiet. Jeszcze gdzieś wysoko, na górnej półce pod rozprażonym stropem ktoś walczy i pomrukuje sprośności. Mężczyźni wstają pojedynczo, idą do ciemnego kąta. Do cuchnących kibli wrzucają białe gałgany ciężkie od spermy. Noc staje się lekka. Penisy spoczywają między udami spokojnie, niemal dziecinnie. Kobiety zajmują miejsca na retuszowanych fotografiach.
- Jak sobie myślałem, co chłopaki wyprawiają, to nachodziła mnie taka ochota, że doktorowa aż skowyczała z uciechy. Jak ją sunąłem w dupala, to darła się wniebogłosy, że takiego czegoś w życiu nie miała.
- Klęka na zaszczanej i zaspermionej posadzce i rozpina opuchnięty rozporek tkwiący na wysokości jej twarzy. Kurwa dziewica w stosach szmat, wiader, w piramidach śmieci. Królowa kibla. Maria Magdalena z bezużytecznym penisem.
- Lubiłem jej wielki tyłek. I cycki. Tyle mięsa, małolat. Można było się w tym pogubić. Była wielka jak słoń. Właziła na mnie, a ja musiałem tylko leżeć. No i musiał mi stać. A z tym nie było kłopotu. Jak widziałem te jej balony dyndające nade mną to prostował mi się jak dyszel. Cieszyła się, sapała jak lokomotywa i podskakiwała. Lubiła wtedy gadać.
- Mańka jeszcze nie ubrana... szósta dochodzi, a ty się jeszcze w majtach plączesz... nos se wytrzyj, bo ci jeszcze sperma kapie...
- Maryśka, pociągniesz druta, jak światła pogasną, bo już mnie ręce od tego branzlowania bolą... Marycha, kurwiszonie przechodzony, chcesz peta, bo wyrzucam.
- No dobra, teraz będzie o miłości. Rzuć mi szluga. No więc tam, na tym widzeniu, świrowałem zakochanego do niemożliwości. Patrzyłem jej w oczy i trzymałem za rączkę, wzdychałem co chwilę, tak żeby widziała. W końcu przysunąłem się do niej i położyłem jej rękę na udzie, a potem wepchnąłem w majtki. Za chwilę była taka mokra, że myślałem, że spłynie z tego krzesła. I tak siedzieliśmy, małolat. Ona przewracała oczami i coś tam szeptała, a ja myślałem, że kutas urwie mi nogę. Na koniec przysięgliśmy sobie wierność, a ona zaklinała się, że przyjdzie, jak tylko załatwi następne widzenie. A ja myślałem tylko o tym, żeby doczekać nocy i zabranzlowac się na śmierć.
- Powiem ci, że nawet nie zauważyłem, jak ta idiotka wylądowała mi na kolanach, a ona pewnie nie zauważyła, jak znalazła się pode mną. Na kanapie. Oj, dałem jej popalić, małolat. Rżnąłem jak burą sukę. Aż świstało. Wiła się i piszczała. Miło było popatrzeć. Ciało miała jeszcze całkiem, całkiem i lubiła tę robotę. Ostatni numer wykręciłem chyba o północy. Pozbierałem się i chodu, bo myślałem, że mnie na śmierć zajebie.
- Targała mnie gdzieś na dziką plażę, do jakiegoś grajdoła i znów musiałem ją posuwać na wszystkie możliwe sposoby. W wodzie, na kocu, w piachu, w krzakach. Wszystko ona wymyślała. Ja to już nic nie musiałem robić. Wystarczało, że mi stał. A jak nie chciał, to tak go ciągnęła, cmokała i tarmosiła, że się prostował, chociaż ja nie miałem już najmniejszej ochoty. Wychudłem od tego dymania. Skóra i kości. Myślałem sobie, że jak tak dalej pójdzie, to przepadnę.
- Tłuszcz na włosach. Brud pod paznokciami. Zaschnięte grudki gówna dookoła odbytu. Zakrzepłe nasienie na poskręcanych i sztywnych włosach. Topografia istnienia. Marzę o zejściu w głąb, o spływie arteriami, o wspinaczce kominami pełnymi szpiku.
- Właściwie trudno było dostrzec, gdzie kończy się gors koszuli pełen plam śliny i spermy, a gdzie zaczyna się twarz pełna krost, strupów, pokryta rzadkim wielomiesięcznym zarostem. Twarz myta bardzo rzadko, bo cwel nie może dotykać naczyń z czystą wodą.
- Zadarłem jej tę nocną koszulę. Miała zwiędłe uda, zwiędłe i grube. Wsadziłem jej łapę pod majtki i zdarłem. Poszły w strzępy. Patrzyłem na matczyne piździsko i czułem, jak mi się prostuje. — No, mamuśka, dawałaś wszystkim, to dasz i synowi. W końcu on najpierwszy dla ciebie. Coś mu się należy za trzy lata, co mu obstukałaś — tak jej powiedziałem. Rozrzuciłem jej nogi, ukląkłem między nimi i zmusiłem ją, żeby rozpięła mi rozporek i wyjęła synowskiego kutasa. Wsadziłem. Na początku się opierała, potem poszło. Przez całą noc żłopałem gorzałę i dymałem. Takiego filmu nigdy nie zobaczysz. Rano zostawiłem ją zjebaną w skotłowanej pościeli i poszedłem szukać koleżków. Dostała to, na co zasłużyła. Przez całe życie była kurwą. Wyrzekła się własnego syna, więc syn wrócił jako obcy facet, klient, i dostał to, co miała do dania. Proste.
- Z dupami na wolności miałem niewiele do czynienia. Czasami na melinie, jak starsi kolesie już nie chcieli albo nie mogli z przepicia, to pozwalali jakąś półprzytomną dziwę posunąć albo dać jej do obciągnięcia. Jak mnie zapudłowali, to zapomniałem o tych historiach. Ot, czasem ruszyłem skórą pod kocem albo w bardaszce. A tu nagle taki numer. Rozdziawione cipy gapią się na ciebie, dziury w dupach mrugają zachęcająco, panienki z cycami do ziemi czekają na parę łyków spermy. Nie ma się co dziwić, małolat, że mnie wzięło. Żeby nie kolesie, to pewnie rzuciłbym się na ten złachmaniony papier i lizał do upadu te ociekające brochy i ciasne dziury w dupach. Tak, kolesie mnie wyczuli. Jeden się uśmiechnął kpiąco i powiedział: — Co, małolat, zwaliłbyś gruchę? Weź te obrazki i idź do bardaszki. — Na to mój kozaczek: — Przyprowadźcie lepiej Bardotkę. — Dwóch kolesi wyszło, a ja zacząłem coś kumać, ale jeszcze nie za bardzo. Patrzyłem na te dymanie, ćmiłem peta i czekałem.
Kostek
edytuj- Kocha się to, czym się nigdy nie będzie.
- Zobacz też: miłość
- Tęskni się do rzeczy głupich. Nawet wtedy gdy jest się mądrym, wtedy chyba najbardziej…
- Wszystko małe jest odbiciem czegoś większego.
Dojczland
edytuj- Deszcz w jakiś niewytłumaczalny sposób zwalniał mnie z odpowiedzialności.
- Jazda do Niemiec to jest psychoanaliza.
- Zobacz też: Niemcy
- Żeby ocaleć, czasami piję, a czasami porównuję. Wielu rzeczy nie pamiętam i muszę je wymyślać od nowa.
Dukla
edytuj- Cóż takiego może wyobrazić sobie człowiek, cóż oprócz tych wszystkich rzeczy, które w tym miejscu widzieli inni ludzie, rzeczy banalnych, złożonych z zamazanych i mdłych kształtów rzeczywistości.
- Zobacz też: rzeczywistość, wyobraźnia
- No więc Dukla. Dziwne miasteczko, z którego nie ma już dokąd pojechać. Dalej jest tylko Słowacja, a jeszcze dalej Bieszczady, lecz po drodze diabeł powtarza jak litanię swoje „dobranoc” i nic z rzeczy ważnych się nie przydarza (…).
- (…) piękno zawsze zawiera w sobie groźbę, że w istocie jest jakąś odmianą zła, odmianą, której możemy pragnąć tak, jakbyśmy pragnęli dobra.
- Przecież żadna rzecz nie może przesłonić innych rzeczy, gdy zmierzamy ku nicości, ku stwierdzeniu, że świat jest jedynie chwilowym zakłóceniem w swobodnym przepływie światła.
- Smutek odurza jeszcze mocniej niż nadzieja.
- Świat pełen jest szczegółów, od których zaczynają się historie.
- Trudno się lękać czegoś, co nie wie, że istniejesz.
- Zobacz też: lęk
- (…) życie podobne jest do halucynacji, bo nic z tego, na co się spojrzy, nie jest takie, jakie jest.
Fado
edytuj- Dzisiaj istnieje tylko to, co jest dostrzegane przez innych.
- Podróżować znaczy żyć. A w każdym razie żyć podwójnie, potrójnie, wielokrotnie.
- Przyszłość jest wielką próżnią. Niczego w niej nie ma, może co najwyżej podniecać miłośników literatury science fiction, marksistów, kapitalistów albo starzejące się panny. Istnieje tylko to, co minęło, ponieważ posiada swoją formę, jest uchwytne, dotykalne i w pewien sposób ocala nas przed szaleństwem, przed mentalnym unicestwieniem.
- Są takie zbiegi okoliczności, które przypominają wyrafinowany plan.
Grochów
edytuj- Co ci w ogóle przyszło do głowy z tym spaleniem? Że co? Że to tak ładnie, że nic nie zostaje, tylko duch się będzie unosił w przestrzeniach nieskończonych? Że nie oddasz swojego wychudzonego ciała na rozkład, żeby powoli weszło w ziemię? Szkielet zaś żyłby wiecznie. I przyciągał myśli, ożywiał pamięć. Przecież wciąż jesteśmy dzicy i potrzebujemy totemów, potrzebujemy fetyszy. Myśl musi czegoś dotykać.
- Czy gdy chcemy się wymknąć, to zawsze wracamy?
Jadąc do Babadag
edytuj(Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2004)
- A nazajutrz miałem być w Baia Mare, które kiedyś nazywało się Nagybánya. Miałem węszyć za minionym, szukać tego nieustannego „kiedyś”, które w moich stronach jest teraźniejszością, ponieważ „jutro” właściwie nigdy nie nadchodzi, bo zatrzymuje się w dalekich krajach znęcone ich powabem, przekupione, a może po prostu zmęczone. To, co ma nadejść, nigdy tu nie dociera, ponieważ zużywa się gdzieś po drodze i zamiera jak blask dalekiej latarni. Panuje tutaj wieczny schyłek i dzieci rodzą się zmęczone. W ukośnym świetle późnej jesieni gesty i ciała ludzi są tym wyrazistsze, im mniejsze jest ich znaczenie. Mężczyźni stoją na rogach ulic wpatrzeni w pustkę dnia. Plują na chodnik i palą papierosy. To jest teraźniejszość. Tak jest w mieście Sabinov, w mieście Gorlice, w Gönc, w Caransebeş, w całym słynnym międzymorzu między Czarnym i Bałtykiem. Stoją i przeliczają papierosy w paczkach i drobne w kieszeniach. Czas nadciąga z daleka i przypomina obce powietrze, którym już ktoś oddychał.
- Bardzo możliwe, że się ukryli, że wyczuli mnie na sto kilometrów z tym moim zamiłowaniem do rozpadu, z tą żałosną skłonnością do wszystkiego, co nie wygląda tak, jak powinno.
- Bardzo możliwe, że człowiek odczuwa swoje istnienie dopiero wtedy, gdy czuje na skórze dotyk bezimiennej przestrzeni, która łączy nas z najdawniejszym czasem, ze wszystkimi umarłymi, z prehistorią, gdy umysł dopiero oddzielał się od świata i jeszcze nie zdawał sobie sprawy ze swojego sieroctwa.
- Czułem, jak czas ujęty dotąd w ludzkie formy rozlewa się i powraca do swojej pierwotnej formy. Tutaj, w Sulinie, był wszechobecny jak wilgoć w powietrzu. Trawił domy i statki, toczył twarze i pejzaż, szklanki w barach i towary w sklepach. On po prostu przepalił, przeżarł delikatną powłokę minut, godzin i dni, i wziął w posiadanie całą przestrzeń, wszystkie widzialne i niewidzialne rzeczy, i ludzkie myśli też.
- Dobrze jest żyć w krainach nieoczywistych, ponieważ ich granice zawierają w sobie więcej przestrzeni, niż wskazuje geografia. To są otchłanie nieznanego, to jest nieskończona dal domysłów, uciekający horyzont wyobrażeń i fatamorgana słodkich przesądów, którym nigdy nie sprosta rzeczywistość.
- Gdziekolwiek się ruszę, wyglądam Cyganów. W Prekmurju wyjeździłem bak benzyny, żeby na nich trafić, ponieważ brała mnie cholera na ten wysprzątany kraj i na Słoweńców, na tych zdrajców słowiańskiej rozpierduchy, ale nie znalazłem żadnego, chociaż wyczytałem, że na pewno tam są.
- Zobacz też: Romowie
- Granatowa otchłań bydlęcych oczu jest jak lustro, w którym widzimy siebie jako ożywione mięso, obdarzone jednak pewnym rodzajem łaski.
- Jestem sam i muszę przypominać sobie zdarzenia, ponieważ dopada mnie strach przed nieskończonością.
- Źródło: s.7.
- Nie liczcie na to, że o ósmej rano w Tokaju coś zjecie. W przeszklonej knajpie przy Kossuth ter można pić kawę za kawą i patrzeć, jak deszcz spada na pusty plac. Bardzo ciekawe myśli przychodzą wtedy do głowy. Na przykład, czy wziąć sobie za wzór tych dwóch przy sąsiednim stoliku, którzy zamówili dwa razy po trzysta aszu, czy też spokojnie zadawać sobie pytanie w stylu „co ja tu właściwie robię?”, czyli podstawową mantrę czy też modlitwę każdego podróżnika. Bo właśnie w podróży, rano, w obcym mieście, zanim druga kawa zacznie działać, doświadcza się najmocniej dziwności własnego, pozornie banalnego bytu. Podróż jest po prostu stosunkowo zdrowym rodzajem narkotyku.
- Pięćdziesięcioletni masywny mężczyzna był dumny, ale na co dzień zajmował się sklepem.
- Piję kawę i wyobrażam sobie brzask gdzie indziej.
- Tak to działa: geografia porządkuje przestrzeń, ale robi zamieszanie w głowie i człowiek chciałby zostać rybą, zamiast stać w mentalnym rozkroku między południem, północą, wschodem i zachodem.
- Zobacz też: geografia
- Tak, nie mam wyobraźni, i dlatego powinienem się pakować, upychać po kieszeniach drobiazgi, paszport, jakieś pieniądze, powinienem wybierać się w drogę, żeby sprawdzić, jak jest naprawdę. Zawsze gdy zmienia się pora roku albo pogoda, powinienem zwijać najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszać we wszystkie te miejsca, gdzie już byłem, żeby przekonać się, czy jeszcze istnieją.
- W snycerce domów, bram i płotów zamknięty był ogrom czasu, jego nieskończona obfitość. Żeby to wszystko wyciąć, wyrżnąć, wydłubać i uwolnić z pierwotnych kształtów, potrzebna była wieczność.
- Wszystko trzeba wymyślać od nowa, ponieważ dni nie mogą przepadać w przeszłości, wypełnione jedynie pejzażem, nieruchomą, niezmienną materią, która w końcu strząśnie nas ze swojego cielska, strzepnie jak te wszystkie drobne incydenty, te twarze oraz istnienia nie dłuższe niż jedno spojrzenie.
- (…) życie składa się raczej z okruchów teraźniejszości, które zapadają w pamięć, i tak naprawdę tylko z tego składa się nasz świat.
Opowieści galicyjskie
edytuj- Być może czas jest czymś podobnym do powietrza i odbicia rzeczy trwają w nim tak samo, jak dalekie obrazy miast i krajobrazów przenosi fatamorgana.
- Być może wyobraźnia i wiara nie mogą bez siebie istnieć, bo mają wspólną istotę – nie wymagają dowodu.
- Źródło: Miejsce
- Zobacz też: wiara
- Starość w pewien sposób unieważnia noc i dzień. Pory wysiłku i odpoczynku następują po sobie w szybszym rytmie. Może to życie po prostu się spieszy.
- Źródło: Babka
- Zobacz też: starość
- Życie jest koliste, posuwa się po okręgu i jeśli ktoś się nawet wyrywa, to na jego miejsce natychmiast pojawia się ktoś inny.
- Źródło: Janek
Podróż
edytuj- Każdy żyje w wieczności i mierzy ją swoją miarką.
- Postać: Wasyl
- Zobacz też: wieczność
- Zawsze dostajemy to, o co nie prosimy.
- Postać: Nadia
Pościg
edytuj- Pamięć jest bezsilna i myśl też ma niewiele do roboty.
- Pociągi nie zważają przecież na nic, prócz swoich rozkładów.
- Wszyscy robią rzeczy podobne i wierzą, że te rzeczy przepadną wśród miliona innych niemal identycznych.
Taksim
edytuj- Świat jest już tak urządzony, że ci, co na górze, zawsze kradną.
- Wydymali nas, Władziu! I żaden krawaciarz w telewizji nie wciśnie mi kitu.
- Żeby szybciej zasnąć, przypominałem sobie własne życie.
- Żyli na tym wzgórzu jak na wyspie. Świat wysyłał im sygnały, ale miał w dupie ich odpowiedzi. Rozumieli to doskonale i nigdzie się nie wybierali.
Wypowiedzi
edytuj- Chciałbym, żeby polska chora świadomość się wyleczyła, żeby nie miała paranoi oglądania się przede wszystkim w cudzych odbiciach.
- Źródło: rozmowa Doroty Wodeckiej, Bo przecież Jezus był Polakiem, „Gazeta Wyborcza”, 3–4 sierpnia 2013.
- Zobacz też: Polacy
- Jest w tym trochę erotycznej perwersji, bo przecież Matka Boska przedstawiana jest jako dojrzewająca dziewczyna bez bioder. Jak byłem małym chłopcem, nie mogłem przestać myśleć o tym, co ma pod bladoniebieską suknią.
- Źródło: twojstyl.pl
- Lubię obserwować teatralność Kaczyńskiego, on ma taką potrzebę teatru w sobie, kocha ten występ, on by tę Polskę podpalił jak Neron Rzym, żeby coś się działo, żeby mógł wystąpić z kolejnym swoim słownym kalamburem czy wygrzebanym cytatem.
- Opis: o Jarosławie Kaczyńskim.
- Źródło: gazeta.pl, 24 kwietnia 2011.
- Myślę, co bym zrobił, gdybym był Żydem i przeżył… Niewykluczone, że poszedłbym do UB. Jak Chaim Hirszman, któremu udało się wyskoczyć z transportu z Bełżca do Sobiboru. Nie dziwię się, że po takim doświadczeniu poszedł do UB. Gdzieś musiał szukać schronienia. Zastrzeliła go nastoletnia dzieciarnia z organizacji niepodległościowej, kiedy już zresztą z UB się zwolnił. Dzień przed śmiercią składał zeznania o Bełżcu. Dnia następnego miał je kontynuować. Podziemie tyle nawojowało, że usunęło bardzo ważnego świadka zbrodni. Niewykluczone, że dzięki tym dzieciakom paru esesmanów uniknęło kary… Co za upiorny chichot historii.
- Źródło: rozmowa Doroty Wodeckiej, Bo przecież Jezus był Polakiem, „Gazeta Wyborcza”, 3–4 sierpnia 2013.
- Zobacz też: Bełżec, Chaim Hirszman
- Przeżyliśmy 25 lat w jakim takim porządku, w poczuciu względnego bezpieczeństwa i sensowności. Pewnie jeszcze będziemy do tych lat tęsknić. Chociaż dla wielu, to tylko zgliszcza i ruiny. Dla jednych ze względów cynicznej politycznej gry, dla innych dlatego, że swoją wiedzę o świecie opierają na tym, że w dupie byli i gówno widzieli – jak mówi lud. Ale będziemy tęsknić.
- Opis: ocena sytuacji w Polsce w latach 1989–2015.
- Źródło: Andrzej Stasiuk: co się dzieje z moim europejskim, polskim umysłem rozdartym pomiędzy podlaską wsią a Pekinem? [WYWIAD onet.pl], 7 lipca 2016.
- Wiem, że nuda zabija związki. Ani przez sekundę nie czułem nudy z moją żoną i ona mam wrażenie też nie. Zawsze jest tak, że emocje gasną, ale cały czas trwa związek duchowo emocjonalny. I on cały czas inspiruje, cały czas kręci. Człowiek wstaje rano i jest ciekaw, co ona powie. Po prostu. Zwyczajna rzecz. Nie ma tak, że ktoś cię znudzi, to mówisz danke. To ja sobie znajdę nową lalkę i będę się bawił. Nie ma tak, bo wtedy człowiek zostaje z szeregiem lalek albo ze wspomnieniami o nich. Do człowieka trzeba się dogrzebać, doskrobać. To nie jest tak, że jak cię żona zmęczy, znudzi to jest koniec. Wystarczy chwilę przeczekać i już jest dobrze.
- Źródło: Waldemar Sulisz, Cały czas łapię balans: Rozmowa z pisarzem Andrzejem Stasiukiem, dziennikwschodni.pl, 20 listopada 2011.
- Z ojcem miałem zawsze kłopot. Uciekałem z domu, nie chciałem żyć jak on, powtarzać jego drogi. Przez mgłę wspomnień zobaczyłem, że przez 50 lat wychodził rano do pracy i zawsze wracał. Jak już byłem dojrzałym człowiekiem zrozumiałem, że to naprawdę był facet. Nie sztuka sobie polecieć w kosmos, sztuka wracać codziennie do domu, niezależnie od tego, co się w domu dzieje, czy jest ciężko, czy jest trudno. Tego się nauczyłem. Bycia mężczyzną.
- Źródło: Waldemar Sulisz, Cały czas łapię balans: Rozmowa z pisarzem Andrzejem Stasiukiem, dziennikwschodni.pl, 20 listopada 2011.