Nawiedzony dom

powieść Joanny Chmelewskiej

Nawiedzony dom – powieść Joanny Chmielewskiej z 1979 roku. Cytaty za wyd. Interart, Warszawa 1991.

Wypowiedzi postaci edytuj

Janeczka Chabrowicz edytuj

  • Babcia była przeciw, a dziadek zawsze robi to, co babcia każe, nie ma nic do gadania (…).
  • Jesteś bardzo mądry (…). Prawie tak mądry jak Chaber.
    • Opis: do brata.
    • Źródło: s. 39
  • Jeżeli tatuś z nami nie pojedzie, będziemy musieli go [psa] ukraść (…). I na co wam przyjdzie? Będą was włóczyć do kolegium jako trudnych rodziców…
    • Źródło: s. 32
  • – Odsuń te nogi! – wrzasnęła zirytowana, zziajana i zasapana Janeczka. – Wszędzie masz nogi, chyba z tysiąc! Gdzie ja mam wleźć?!
    • Źródło: s. 47
  • Rasowego psa należy tresować, bo inaczej zdziczeje.
    • Źródło: s. 64

Pawełek Chabrowicz edytuj

  • Ale zanim co, tak na wszelki wypadek, wykombinujmy z tego jakiś pożytek…
    • Opis: o tym, że jeśli z nieprzestrzegania zasad wyznaczonych przez rodziców wyniknie coś dobrego, udaje się uniknąć kary.
    • Źródło: s. 203
    • Zobacz też: pożytek
  • Babcia pierwsza na mecie! Wygrała o krótki łeb!
    • Źródło: s. 101
  • Już sam pies by wystarczył jako dowód rzeczowy!
    • Źródło: s. 181
    • Zobacz też: dowód
  • Przez tę szkołę to nas omijają najciekawsze rzeczy!
    • Źródło: s. 193
    • Zobacz też: szkoła

Roman Chabrowicz edytuj

  • Nie wiem, co panowie zabierają, ale skoro nie było mi to potrzebne do tej pory, a ściśle biorąc, nawet nigdy w życiu, to sądzę, że i nadal nie odczuję żadnego braku…
    • Źródło: s. 168
  • Więc to ma być maszyna do tortur, tak? Czy ja wiem… Osobiście szatkowanie kapusty mógłbym uważać za torturę…
    • Źródło: s. 195

Inne postacie edytuj

  • Już raz słyszałem, że pies opowiedział o fałszywym listonoszu… To nie jest gniazdo przestępców, to jest dom wariatów…
    • Postać: dziadek
    • Źródło: s. 178
  • – Nic takiego, dostałem list, a w liście kartka. Napisane jest na niej: „Uprzejmie zawiadamia się, że dzisiaj jest czwartek”. Drukowanymi literami, bez podpisu. Pomijając już wszystko inne, dzisiaj jest sobota.
    Przez chwilę wszyscy patrzyli na niego [Rafała] w milczeniu.
    • Postać: Rafał Nowicki
    • Źródło: s. 79
  • Przyszła tu (…) i zażądała, żebyście się natychmiast przestali wozić na furtce. Właśnie miałam po was iść, ale się zatrzymałam, bo co ją obchodzi, że wy się wozicie na furtce. I jeszcze mówiła niegrzecznym tonem! (…) Powiedziała, że zdemolujecie furtkę, i ona to sobie wyprasza, więc oczywiście przypomniałam jej od razu, że to jest nasza furtka i możemy ją demolować, ile nam się podoba. Ośmieliła się powiedzieć, że sprowadzi milicję…! Powiedziałam jej na to, że nikt jej nie przeszkadza wyprowadzić się stąd, jeżeli jej się coś nie podoba. (…) A ona na to, że wyprowadzi się, jak będzie chciała, a jak nie, to nie! Bezczelność nie do wiary! (…) Idźcie natychmiast się wozić na tej furtce!
    • Postać: babcia
    • Źródło: s. 107
  • Waszemu psu wierzę bez zastrzeżeń (…).
    • Postać: kapitan milicji
    • Źródło: s. 153

Dialogi postaci edytuj

  • Babcia spojrzała na niego z wyraźną naganą.
    – Zdaje się, że uczycie mnie kłamać? – oburzyła się.
    – W tym wieku powinnaś już sama umieć – stwierdziła zimno Janeczka. – Poza tym to nie jest żadne kłamstwo, tylko sama święta prawda. Tyle że opuszczasz trochę po drodze.
    – Jak to…?
    – Zwyczajnie. Poszłaś do furtki, bo Chaber powiedział, że listonosz idzie, nie? A skąd się wziął Chaber? Znalazł się przez przypadek. No więc wszystko razem jest przez przypadek. Bez Chabra nic by w ogóle nie było.
    – No proszę! – przyświadczył gorąco Pawełek. – I gdzie tu kłamstwo? Uczciwie byłaś przy furtce przez przypadek!
    Babcia spojrzała na dzieci prawie z przerażeniem. Przyszła jej nagle do głowy okropna i dość krępująca myśl, że przecież to coś, co jej proponują, w świecie dorosłych nosi nazwę dyplomacji. Właściwie wcale się nie kłamie, mówi się prawdę, tylko coś tam omija się po drodze. Poza tym trochę racji mają, co jak co, ale ten Chaber to rzeczywiście przypadek…
    – Kłamać stanowczo nie należy – powiedziała odruchowo. – Kłamstwo jest nie tylko nieuczciwością, ale także obrzydliwym tchórzostwem…
  • Babcia zirytowała się i potrząsnęła gwałtownie dziadka za ramię.
    – Odezwijże się! Wszyscy mówią, a ty nic!
    – Ja się będę odzywał najwcześniej jutro – odparł stanowczo dziadek, wytrząsając popiół z fajki. – Albo nawet pojutrze. Jak już będzie wiadomo coś konkretnego…
    • Źródło: s. 171
  • – Babciu, ja ci powiem, ale ty nikomu nie mów. Ona kradnie nasze listy. (…)
    – Dziecko, co ty opowiadasz, po cóż jej nasze listy?
    – Po nic. To są złośliwości.
    Pawełek uznał, że trzeba to babci wyjaśnić jakoś dosadniej.
    – Ona je potem wrzuca do sedesu – oznajmił. – I spuszcza za nimi wodę. (…)
    – Jezus Mario! – wykrzyknęła ze zgrozą. – Skąd wiesz? Widziałeś?!
    – Widzieć to ich w sedesie nie widziałem, ale słyszałem spuszczanie wody.
    Przez chwilę babcia milczała. Ochłonęła z zaskoczenia i opanowała wstrząs. (…)
    – No wiesz…! – powiedziała z niesmakiem. – I to koniecznie musiało być po naszych listach?
    • Źródło: s. 74
  • – Całkiem nie wiem, jak to zrobić, bo jeśli ojciec nie zmruży oka, mur beton nas usłyszy.
    – Coś ty, będzie spał jak zabity – odparła pobłażliwie Janeczka, pomagając mu w sprzątaniu. – Oni tylko tak mówią, a potem chrapią, aż dom się trzęsie. Babcia też mówiła, że przez całą noc nie zmrużyła oka, a potem opowiadała, co jej się przyśniło.
    • Źródło: s. 92
  • – Dzieci, do licha, gdzie wy mi się podziewacie?! Mieliśmy iść na śmietnik!
    Schodząca ze schodów zaspana ciotka Monika dosłyszała te słowa i spojrzała na brata ze zdumieniem i lekkim niesmakiem.
    – Dlaczego mieliście iść na śmietnik? – spytała. – To już się zupełnie do niczego nie nadajecie…?
    • Źródło: s. 95
  • – Dziwię się, że ci ta fajka nie zabiła jeszcze wszelkiego węchu!
    – Babciu, nie szykanuj dziadka teraz! – zawołał niecierpliwie Rafał. – Mówi bardzo ważne rzeczy!
    – Dziękuję ci, dziecko – rzekł dziadek dość melancholijnie. – Kiedy indziej to już może mnie szykanować, tak?
    • Źródło: s. 118
    • Zobacz też: fajka
  • – I od razu wykryli, o co tu idzie. No, nie o znaczki, rzeczywiście, chociaż ona jest zdolna do wszystkiego, nawet do fałszowania…
    – Może być nie tylko zdolna, ale nawet utalentowana, niemniej nie fałszowała – przerwał dziadek z lekkim rozgoryczeniem.
    • Źródło: s. 176
  • – Mam nadzieję, że ten padalec zgnije w więzieniu – powiedział mściwie Pawełek.
    – Zgnić to może nie zgnije, tam nie jest specjalnie wilgotno – odparł rzeczowo kapitan. – Ale że sobie posiedzi, to pewne.
  • – Mamusiu, wszystko znalazł! (…) Tatuś sam latał po łące, żeby schować swój krawat, mówię ci, pruł jak maszyna! Przyniósł ten krawat, moje skarpetki, wszystkie chustki do nosa, nawet samochód!
    – Dziecko, czy masz gorączkę? Pies przyniósł samochód?
    • Źródło: s. 36
  • – Mój tatuś dostał spadek…
    – Co dostał? – wyrwało się nauczycielce.
    – Spadek – wyjaśniła Janeczka bardzo uprzejmie – To jest taki majątek od kogoś, kto jest nieboszczykiem.
    • Źródło: s. 6
    • Zobacz też: spadek
  • – Mówiła, że tu się kręci jakiś podejrzany jednostek – dodał Pawełek. – Babcia ma całkiem niezłe pomysły.
    – Nie mówi się jednostek, tylko jednostka – poprawiła Janeczka.
    – Ale to był ten jednostek, a nie ta!
    – No to co? Ale jest ten bandyta!
    – Zgódźcie się może na podejrzane indywiduum, co? – zaproponował polubownie kapitan.
    • Źródło: s. 188
  • – Nie wiem, po co to każdy musi jeść na stu talerzach – mruknęła gniewnie [Janeczka]. – Widelce i noże, widelce i noże, jedliby jednym i też by było dobrze. Weźmy go wreszcie, bo już mam dosyć tej potwornej grzeczności!
    – Kiedyś podobno ludzie jedli z jednej miski i jedną łyżką – zauważył Pawełek z westchnieniem. – Każdy po kolei brał i wpychał sobie do gęby. Łatwiej było.
    • Źródło: s. 29
  • – No więc Chaber jest wytresowany jak złoto! – oznajmił z satysfakcją Pawełek. – Dziś już dobrowolnie leciał przede mną. Kolej na babcię.
    – Boję się, że z psem było łatwiej – powiedziała Janeczka trochę niespokojnie. – Jest o wiele posłuszniejszy niż babcia.
    • Źródło: s. 72
    • Zobacz też: tresura
  • – On był, bo on jest element – wyjaśnił Pawełek. – Ale pan nie może łazić tam, gdzie włażą różne elementy.
    – I w ogóle on był w nocy, jak nikt nie widział – poparła brata Janeczka.
    – Ja bym też ewentualnie mógł w nocy…
    – No co pan…? – zgorszył się Pawełek. – To bandyci zakradają się w nocy, a nie milicja!
    Kapitan zreflektował się pośpiesznie, szybko gasząc blask żalu, że nie przedstawił się rodzeństwu jako bandyta.
    • Źródło: s. 156
  • Państwo Chabrowiczowie wrócili dość późno (…). Wysiadając z samochodu (…), najpierw usłyszeli jakiś potworny odgłos, upiorny, przeciągły, monotonny zgrzyt, potem zaś ujrzeli własne dzieci, wożące się na żelaznej furtce, całkowicie bez zapału, z męczeńskim wyrazem twarzy. To właśnie wydało im się najbardziej zdumiewające.
    – Czyście poszaleli? – spytał zaskoczony pan Chabrowicz (…). Obluzujecie zawiasy! (…)
    – My też martwimy się o zawiasy, ale musimy – wyjaśniła z westchnieniem Janeczka. – Babcia nam kazała.
    Państwo Chabrowiczowie osłupieli.
    – Co takiego? – spytała pani Krystyna, nie wierząc własnym uszom. – Babcia wam kazała wozić się na furtce?!
    – No właśnie – potwierdziła Janeczka – już nam się dawno znudziło, ale nie wiemy, czy możemy przestać.
    • Źródło: s. 107, 108
  • – Po co ci sznurek?
    – A jak mam go [psa] prowadzić? Za rękę?
    • Źródło: s. 15
  • – Rozmawiałam z babcią Agaty, tej koleżanki Janeczki, ona tu bywała w czasie okupacji…
    – Agata…?! – zdumiała się ciotka Monika.
    – Ależ nie, jej babcia! (…)
    • Źródło: s. 170
  • – Spotyka się z nim na ulicy.
    – Skąd to wiesz? – zdumiał się dziadek.
    – Pies powiedział – odparła babcia bez namysłu.
    Dziadek usiadł na łóżku.
    – Co takiego…?!
    – Pies powiedział – powtórzyła babcia. – Bardzo wyraźnie.
    Dziadek zatroskał się głęboko. Przechylił się ku babci i przyłożył jej rękę do czoła. Objawy, jego zdaniem, były wielce niepokojące.
    – Moja kochana, czy ty czasem po tym wstrząsie nie dostałaś gorączki…?
    • Źródło: s. 142, 143
  • – Taka potwornie stara wiedźma…
    – Jak ty się wyrażasz o starszej osobie? – zgorszyła się nauczycielka. – To niegrzecznie tak mówić!
    Janeczka milczała przez chwilę.
    – Taka potwornie stara obywatelka – poprawiła z lekkim oporem (…).
    • Źródło: s. 9, 10
  • – Ten komórkowiec ze swoją żoną dałby się namówić, ale ona nie.
    – Jaki komórkowiec?
    – Ten jej syn. Nie widziałeś, że ma łeb jak dynia? Tam są te… szare komórki. One mu się rozrosły, pewnie ma zwyrodniałe. To się nazywa przerost.
    • Źródło: s. 21
  • – Trzeba namówić ciocię Monikę, żeby wzięła ślub z panem Andrzejem – rzekła z ożywieniem Janeczka, uważnie wysłuchawszy ojcowskiego przemówienia. – Wtedy nie będzie już miał nic do gadania. Wprowadzi się bez remontu i koniec.
    Pani Krystyna spojrzała na córkę z nagłym błyskiem w oku.
    – A wiecie, że to jest zupełnie niezły pomysł…
    – W porządku, namówimy ją – zdecydował energiczne Pawełek. – Rafał też ją namówi. Powie, że bez ślubu przestanie się uczyć…
    – I zada się z marginesami społecznymi – podsunęła Janeczka.
    – Z marginesami, może być. Znaczy, już wszystko macie z głowy.
    • Źródło: s. 32
    • Zobacz też: ślub
  • Uspokójcie się, tatuś z wami pojedzie. Jutro o trzeciej po południu, idźcie sobie stąd, już ja go namówię…
    – Widzisz? – powiedziała Janeczka szeptem, kiedy znaleźli się za drzwiami. – Proszę, nie mówiłam? Brali ślub i on już nie ma nic do gadania.
    Pawełek milczał długą chwilę.
    – Wiem na pewno, czego nigdy nie zrobię – oświadczył z głębokim przekonaniem. – Nie ożenię się za skarby świata…
    • Źródło: s. 32

Cytaty z narracji edytuj

  • Kiedy w trzy minuty później pani Krystyna, rozbudzona dziwnym, grzmiącym łoskotem, zajrzała do pokoju swoich dzieci, stwierdziła, że obydwoje leżą w łóżkach, porządnie przykryci i najprawdopodobniej śpią, oddychając tylko trochę niespokojnie. Na szczęście nie przyszło jej do głowy poprawić kołdry, wówczas mogłaby wykryć, że obydwoje śpią w kompletnej odzieży z butami włącznie, przy czym cała ta odzież, kurtki, swetry, spodnie i buty, jest imponująco zakurzona. Zapewne trochę by ją to zdziwiło…
    • Źródło: s. 131
  • Pawełek bez słowa porwał wiaderko ze śmieciami i popędził na dół. Wrócił po dwóch minutach. Pani Krystynie błysnęła myśl, że opróżnił je tuż za drzwiami budynku, nie docierając do śmietnika, ale wolała się o to w tej chwili nie dopytywać.
    • Źródło: s. 15
  • Znieruchomiały kapitan siedział w radiowozie i patrzył, jak oddala się od niego dwoje grzecznych dzieci i jeden, równie grzeczny, pies…
    • Źródło: s. 166

Zobacz też edytuj