Jan Zieja

polski duchowny katolicki, kapelan Szarych Szeregów i Armii Krajowej

Jan Zieja (1897–1991) – polski duchowny, działacz społeczny, tłumacz, publicysta i pisarz religijny, żołnierz, kapelan Batalionów Chłopskich i Szarych Szeregów, członek-założyciel KOR.

Jan Zieja
  • Chcecie, żeby przyjaciele oskarżali swoich przyjaciół. To jest niemoralne. Nie chcę w tym uczestniczyć. A od siebie powiem, co mnie pociągnęło do KOR-u. Ci ludzie jawnie stanęli w obronie krzywdzonych. Taką działalność uważałem za wykonywanie zaleceń Jezusa Chrystusa. I przyłączyłem się.
  • Ja – „stoję na rynku nienajęty”, z własnej inicjatywy próbuję coś robić. Mam nadzieję, że (…) na siewy wiosenne i sadzenie okopowych ktoś mię najmie. (…) Jak by się teraz pięknie pracowało na Polesiu!
  • Jestże coś piękniejszego niż być proboszczem?
    • Źródło: Letnich przeobrażał w gorących. Ks. Jan Zieja. [w:] Zofia Kossak, W Polsce Podziemnej. Wybrane pisma dotyczące lat 1939–1944, red. Stefan Jończyk, Mirosława Pałaszewska, wyd. Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1999, s. 324.
  • Nam nie wolno w tej sprawie przekroczyć granicy, a tą granicą jest fakt, że Niemiec jest człowiekiem! I nie wolno nikomu (…) godności ludzkiej w tym Niemcu poniewierać! (…) Uważajmy, byśmy na siebie nie ściągnęli hańby takiej, jak Niemcy na siebie. (…) Widziałem transport jeńców pomęczonych, spoconych, pochylonych cierpieniem. Przyjeżdża pociąg, otwarte wagony, kobiety polskie rzucają przekleństwa. (…) Co to ma znaczyć?! Takich rzeczy nie wolno robić, jeśli się chce być prawdziwym człowiekiem.
  • Zgorszeni jesteśmy tym, że (…) list papieski wyraża narodowi niemieckiemu tylko serdecznie współczucie, a wcale nie wzywa tego narodu do pokuty (…) Ojciec Święty nazywa „odwetem” to, co jest tylko częścią sprawiedliwego wyrównania krzywd (…). Ale jeżeli jest w dziejach ludzkich ślad Bożej sprawiedliwości, to granica polsko-niemiecka stać będzie na Odrze-Nysie. I to będzie jedna z podstawowych skutecznych gwarancji pokoju między narodami europejskimi

O Janie Ziei

edytuj
  • Do zajęć spowiednika i kwestarza dołączyło się wprędce ratowanie Żydów. Pomoc tym najnieszczęśliwszym stanowiła wówczas obowiązek każdego katolika. Mało kto uchylał się od tego obowiązku, lecz podejście bywało różne. Przeciętny człowiek ratował Żydów z litości, z poczucia powinności chrześcijańskiej, uważając w duchu całą sprawę za ciężki dopust Boży. Ksiądz Jan inaczej. Ukrywał skazańców z radością, z miłością, jak ukochane rodzeństwo. Inni liczyli się ze swoimi możliwościami. „Możemy przyjąć najwyżej jedno dziecko…”. On nie liczył. Często nie miał gdzie nocować, gdyż swój pokoik oddał paru rodzinom żydowskim. Okupacja zamierzona na jedną noc przeciągała się nieraz na dłużej. Domyślni przyjaciele ofiarowywali bezdomnemu księdzu nocleg. Przyjmował z wdzięcznością i wieczorem przyprowadzał jakiegoś „podopiecznego” o wybitnie semickim wyglądzie. „Dajcie mu to miejsce, co miało być dla mnie”.
    • Autor: Zofia Kossak-Szczucka
    • Źródło: Letnich przeobrażał w gorących. Ks. Jan Zieja. [w:] Zofia Kossak, W Polsce Podziemnej. Wybrane pisma dotyczące lat 1939–1944, op. cit, s. 325.
  • Kapelanem „Baszty” był ks. Jan Zieja. Naprzeciwko miejsca naszej rozmowy jest gmach „Społem”. W jednym z ostatnich dni Powstania na Mokotowie mieliśmy tu rano mszę polową. Dowodziłem już wtedy jednym z plutonów „Baszty”, byliśmy w rezerwie, czekaliśmy na dalsze zadania. Ks. Zieja udzielił nam wszystkim absolucji, przystąpiliśmy do Komunii. Pod koniec mszy zaczął się niemiecki atak na Mokotów i przyszedł rozkaz, że musimy natychmiast opuścić to miejsce. Ks. Zieja potem o tym pisał, że pod koniec mszy patrzy, a sala jest pusta. On już wiedział, co się stało.
  • Mszy świętej nie wolno odprawiać, przyjąwszy inną ofiarę, niż to jest w zwyczaju.
  • Na zebraniach KOR-u odzywał się rzadko. To nie był człowiek polityczny, a jednocześnie ten jego duch ewangeliczny stale w politykę ingerował. Była w nim łagodność serca i twardość zasad. On dawał nam – zwłaszcza młodym – pewną formację. Dzięki temu wiedzieliśmy, że choć polityka jest sztuką gry, to pewnej granicy przekraczać nie wolno. (…) Próbowano go zmanipulować, mówiąc, że Jacek Kuroń to komunista, a ja komunista i Żyd, że mamy inne zdanie niż Kościół w sprawie aborcji. Na jego przynależność do KOR-u hierarchia nie patrzyła z sympatią. Jednak nigdy się od nas nie zdystansował.
  • Nadał mi kierunek. Było w nim odniesienie do ludu, ale nie w sensie folkloru, tylko siły, czerpanej z tradycji prostych ludzi. Dla mnie – ze środowiska wiejskiego – to był znak potwierdzający moje wewnętrzne przekonanie, że nie trzeba się wstydzić swego pochodzenia, wręcz przeciwnie, ono jest źródłem, z którego można czerpać. Utwierdzał mnie, że moje wybory – uczestnictwa w KIK-u, nurcie soborowym – to jest dobry kierunek poszukiwań. Potem odszedłem od Kościoła, ale nie od Boga; nie mogłem pogodzić się z wieloma absurdalnymi, ale zgodnymi z doktryną stwierdzeniami. Uważałem, że lepiej zrobię, jadąc do robotników w Ursusie, niż modląc się w kościele. Pod wpływem spotkania z Zieją w KOR-ze zacząłem na nowo zastanawiać się nad swoją postawą; pomyślałem, że innego fundamentu niż Kościół nie znajdę, ale że wierząc, nie muszę się we wszystkim zgadzać z doktryną. I powróciłem. Dziś patrzę na Kościół jak na strukturę, która z jednej strony jest konieczna, ale jest jak skorupa. Lecz przecież głos Ewangelii przez tę skorupę dociera. I nurt „ziejowy” pod nią płynie, jest żywy i nie wyschnie.
  • Ostatni raz wówczas widziałam księdza Jana i takim mi pozostał w pamięci – z niebem w oczach, radością w twarzy, biegnącym tam, gdzie w kotłowaninie powojennej ludzie byli pozbawieni sakramentów.
    • Autor: Zofia Kossak-Szczucka
    • Opis: o wyjeździe ks. Ziei do wiernych na Ziemiach Odzyskanych.
    • Źródło: Letnich przeobrażał w gorących. Ks. Jan Zieja. [w:] Zofia Kossak, W Polsce Podziemnej. Wybrane pisma dotyczące lat 1939–1944, op. cit., s. 329.
  • Ze szczególną siłą potępiał krzywdę społeczną. Gdy mówił o niej, z ust jego padały gromy. Omawiając siódme przykazanie, stwierdzał, że Bóg, który wszystko przewidział, zaopatrzył ziemię w wystarczającą ilość środków żywności dla ludzi każdej epoki. „Jeżeli komuś brak chleba – wołał z uniesieniem – to dlatego, że ktoś drugi ten chleb skradł. Skradł, gromadząc u siebie nadmiar! Biada tym złodziejom, co nie z głodu, a z chciwości okradają bliźnich! Nie znajdą miłosierdzia u Pana!”.
    • Autor: Zofia Kossak-Szczucka
    • Źródło: Letnich przeobrażał w gorących. Ks. Jan Zieja. [w:] Zofia Kossak, W Polsce Podziemnej. Wybrane pisma dotyczące lat 1939–1944, op. cit., s. 326.