Zabicie Usamy ibn Ladina

Zabicie Usamy ibn Ladina – egzekucja Usamy ibn Ladina w ramach operacji Trójząb Neptuna w Pakistanie 2 maja 2011.

  • Dla Al-Kaidy to fatalny znak, bo oznacza, że już kolejny kraj przestał być bezpieczną kryjówką. Al-Kaida na pewno będzie próbowała w najbliższych tygodniach udowodnić, że nadal jest poważną siłą, ale śmierć Osamy ben Ladena i prodemokratyczne rewolucje zmiatające kolejnych arabskich przywódców to prawdziwy początek końca radykalnych, średniowiecznych, imperialnych i dyktatorskich pomysłów Al-Kaidy na urządzenie świata.
Amerykańskie władze obserwujące operację w Pakistanie
  • Gdyby przyjąć czarno-biały obraz konfliktu z islamskim dżihadem, jaki malują obrońcy „wojny z terroryzmem” – a historia pokazuje, że taki z pewnością on nie jest – oraz logikę ich rozumowania, można by rzec, że ta wojna zamieniła wielu z „nas” w „nich”. I być może to właśnie jest jednym z największych zwycięstw terrorystów, którzy wbili samoloty w wieże WTC. Egzekucja na ben Ladenie i jej szeroka akceptacja są tylko kolejnymi tego przykładami.
  • Mały oddział złożony z Amerykanów przeprowadził tę operację. Po wymianie ognia, zabili oni Osamę bin Ladena. Tej nocy możemy powiedzieć rodzinom, które straciły swoich bliskich w wyniku terroru Al-Kaidy, że sprawiedliwości stało się zadość.
  • Na ten nowy standard mogą się teraz powołać władze Federacji Rosyjskiej, jeśliby znowu zechciał do Polski przyjechać dowódca w wojnach czeczeńskich i emigracyjny dyplomata Ahmed Zakajew. Zamiast – bezowocnego – żądania ekstradycji mogą po prostu zrobić desant na hotel, w którym się zatrzyma, i zastrzelić go „w samoobronie”. Bo przecież od lat twierdzą, że to on stoi za zamachami terrorystycznymi, np. w Teatrze na Dubrowce w Moskwie.
  • Operację zabicia szefa Al Kaidy ochrzczono kryptonimem „Geronimo”. Ponoć kryptonimy wojskowi biorą z sufitu, ale pomyśleć chwilkę nie zawadzi. Bo Geronimo to było przezwisko wodza Apaczów, który w drugiej połowie XIX w. walczył zbrojnie z ekspansją białych w głąb Ameryki. I już są protesty obecnych liderów indiańskich składane na ręce prezydenta Obamy.
  • Osama bin Laden był jednym z najbrutalniejszych terrorystów na świecie. Ma na sumieniu życie tysięcy niewinnych ludzi. To, że krwawy proceder tego terrorysty został ukrócony, jest dobrą wiadomością dla wszystkich kochających pokój i wolność ludzi na świecie.
  • Pisząc o tej egzekucji, trudno nie odczuwać presji pseudomoralnego szantażu, o którym wspomniałem. To znaczy: zanim napisze się cokolwiek krytycznego o decyzji zabicia ben Ladena, roztropnie jest zaznaczyć, że nie był on idolem piszącego, a zamach 11 września to potworna zbrodnia. Taki jest kontekst tej dyskusji: ludzie znieczuleni na zło wyrządzane przez „naszych” z łatwością mogą zasugerować, że krytycy są być może obrońcami terrorystów, a w najlepszym razie „kawiorowymi” naiwniakami. Obrońcy metod wojny, w której zabito wielokrotnie więcej cywilów niż w WTC z niczego tłumaczyć się nie muszą – ich stanowisko jest oczywiste, zrozumiałe, rzec by można, naturalne.
  • Sukces Amerykanów, jakim jest niewątpliwie zabicie Osamy bin Ladena, w istocie niczego nie zmienia. Wojna cywilizacji trwa, dżihad ma się świetnie, a muzułmanie są na najlepszej drodze, by wygrać wojnę z tzw. „wolnym światem”. (…) A pokona nas nie islam, ale brak woli życia. Pokona nas nie bin Laden, ale płodność islamskich kobiet i moc seksualna islamskich mężczyzn.
  • To ważny dzień także dla Polski, warto abyśmy pamiętali, że jednym z celów koalicji antyterrorystycznej, która powstała 10 lat temu, a w której była także Polska, było ukaranie winnych zamachu na WTC w Nowym Jorku i inne obiekty w Stanach Zjednoczonych. (…) To także osobisty sukces prezydenta Baracka Obamy, źródło ogromnej satysfakcji dla Ameryki, ale to także przestroga dla wszystkich terrorystów spod różnych znaków i organizacji, które w dalszym ciągu stanowią zagrożenie.
  • To zwycięstwo dobra ze złem, sprawiedliwości z niegodziwością. Zwycięstwo świata wolnego i demokratycznego. (…) To nie znaczy, że brakuje innych przywódców terroryzmu, ale Osama bin Laden był w pewnym stopniu postacią mityczną, a jego zabicie może mieć konsekwencje dla terroryzmu. Przynajmniej tego sobie życzymy.
  • Straciliśmy duszę.
  • Śmierć Osama bin Ladena nie powinna być powodem radości. Ludzie nie powinni cieszyć się ze śmierci innego człowieka, ale wszyscy odczuwamy ulgę. Nie tylko dla tego, że nie ma już na świecie tego, kto kojarzy się z najbardziej okrutna formą terroryzmu, jaki zawisł nad światem w XX i XXI wieku. Wszyscy odczuliśmy ulgę, (…) bo zatriumfowała sprawiedliwość. Dobro nigdy nie może być bezbronne, a zło nigdy nie może być bezkarne.
  • W naszej tradycji europejskiej zawsze leży dzielenie włosa na czworo. Na tym polega nasza kultura, że zadajemy pytania moralne, etyczne oraz o to, jakie prawa w takich sytuacjach powinny działać. Ja popieram decyzję Obamy. Uważam, że ten morderca, na zasadach działania wojennego, miał prawo być zabity. I został zabity. Kropka. Niemniej szanuję inne poglądy.
  • Wyobraźmy sobie, że oddział irackich komandosów ląduje na ranczu G.W. Busha, zabija go i wrzuca ciało do Zatoki Meksykańskiej.

O komentarzach dotyczących zabicia Usamy ibn Ladina

edytuj
 
Wikinews
Zobacz wiadomości w serwisie Wikinews:
  • Dziennikarz BBC na moich oczach wygłosił komentarz, który w Polsce zostałby uznany za cyniczny: „Obama zagwarantował sobie właśnie reelekcję”. (…) Wreszcie pokojowa Nagroda Nobla znalazła uzasadnienie.
  • Mało które momenty tak dobitnie pokazują brak alternatywy dla świata, w którym właśnie żyjemy, jak egzekucja złego Osamy przez dobrego Obamę. No bo, czy Obama faktycznie nie jest białym bohaterem tej historii, a Osama czarnym? Czy ktokolwiek poza ewidentnymi perwertami będzie kibicował złu przeciwko dobru?
  • Znany filozof cieszy się, że zabicie ben Ladena „to była bardzo dobra decyzja” i wyraża uznanie dla Amerykanów za to, że „nie bawili się w sentymenty”. Ceniony obrońca praw człowieka mówi o akcie samoobrony, o prawach wojny, które pozwalają na zabijanie generałów wrogich armii w walce. Doświadczeni dziennikarze zachwalają przewagi zabicia ben Ladena nad „pięknoduchowską” pobłażliwością, szydzą z idei praw człowieka dla wrogów praw człowieka, rozwijają moralne uzasadnienia ostrych środków, (…) Czasem można odnieść wrażenie, że przysłuchujemy się licytacji, kto nazwie ben Ladena dosadniejszym słowem: morderca, potwór… Tymczasem prawdziwy dylemat moralny i polityczne wątpliwości nie koncentrują się wcale wokół pytania, (…) o złożone przyczyny dzisiejszego terroryzmu, wśród których polityka USA na Bliskim Wschodzie – nie od wczoraj, lecz od dziesięcioleci – ma znaczący udział. (…) Centralnym pytaniem nie jest, kim był ben Laden ani czym jest terroryzm, lecz kim jesteśmy my i w jakim świecie chcemy żyć.