Wszyscy jesteśmy podejrzani
Wszyscy jesteśmy podejrzani – powieść kryminalna Joanny Chmielewskiej. Cytaty za wyd. Alfa, Warszawa 1988.
Wypowiedzi postaci
edytujJoanna
edytuj- Niemożliwe (…). Tego się nie da wyjaśnić normalnemu człowiekowi.
- Źródło: s. 54
- (…) odbulwersuj się i słuchaj.
- Źródło: s. 160
W narracji
edytuj- Alkohol kolosalnie podnosił moje walory umysłowe.
- Źródło: s. 210
- Zobacz też: alkohol
- Anka (…) nieobecność tłumaczyła poprawianiem garderoby w damskim WC-cie. Sądząc z ilości czasu, jaki na to zużyła, musiałaby się kilkakrotnie przebierać w balowe suknie i gorsety.
- Źródło: s. 73, 74
- Badanie na temat, kto ostatni używał dziurkacza, mogłoby w naszej pracowni potrwać do sądnego dnia. W normalnych warunkach, nie wiadomo dlaczego, nikt się nie chciał nigdy przyznać, a jeszcze teraz, po zbrodni?…
- Źródło: s. 77
- Na balkonie stał ludowy wazon monstrualnych rozmiarów, który służył nam niejako za teren niezwykłego doświadczenia chemicznego. Od kilku miesięcy wrzucaliśmy tam różne rzeczy z zaciekawieniem oczekując, co z tego wyniknie, i starannie przykrywając dzieło sztuki (…). Wewnątrz było wszystko. Woda po kwiatkach, mleko, ogryzki (…), niedopałki (…), resztki (…) artykułów spożywczych (…), fusy (…), kawałki pilśni, nieco kiszonej kapusty i wiele innych rzeczy. (…) Oprócz tego każdy kilkakrotnie napluł.
- Nie mogąc dyskutować z Alicją zaczęłam myśleć w milczeniu. Przebieg tego myślenia powinnam była z góry przewidzieć (…)!
Z kąta za stołem Witolda (…) wyszedł diabeł.- Źródło: s. 142
- Sądząc z jego wyrazu twarzy pomidor mu bardzo nie smakował. Zjadł połowę, drugą obejrzał z wyraźnym obrzydzeniem, zawahał się, wreszcie wyrzucił ją do kosza na śmieci i zajrzawszy za nią, starannie posolił.
- Źródło: s. 154
- Zobacz też: pomidor
- Włodek oparł tył głowy o ścianę, zamknął oczy i przybrał taki wyraz twarzy, jakby to jego zamordowano.
- Źródło: s. 42
- Wspólnie stworzyli o wszystkich niemal członkach personelu mity i legendy, mrożące krew w żyłach. Alicja dowiedziała się wówczas ze zdumieniem, że współżyje ze swoim ówczesnym instalatorem sanitarnym, który miał 44 lat, metr sześćdziesiąt wzrostu, trądzik młodzieńczy na twarzy i mówił dyszkantem, i który rzekomo spaskudził jej instalacje budynku przez zemstę, ponieważ nie spełniała jego wyuzdanych żądań seksualnych. Jadwiga ucieszyła się niesłychanie na wieść o gorącym uczuciu, jakim płonął ku niej Witek. Uczucie owo objawiał podobno w sposób nadzwyczaj praktyczny, mianowicie jeździł do niej gdzieś na dalekie peryferie, rąbał jej drzewo, palił w piecu i kupował buty. (…) Zbyszka zainteresowały ogromnie jego własne romanse z Danką, Wiesią, Niunią, Anką i ze mną, nawiązywane nie wiadomo, czy razem, czy kolejno. O pozostałych również krążyły różne wieści natury głównie erotycznej, które usiłował sprecyzować Kazio, dopytując się z zaciekawieniem, z którą z nas już sypiał, a z którą jeszcze nie.
- Źródło: s. 127
Janusz
edytuj- Raz mieliśmy w opisie technicznym (…) takie zdanie: „Pies stojący w kącie pokoju, kopcił tak tak strasznie, że trzeba mu było otwór zalepić gliną”.
- Źródło: s. 216
- Zobacz też: błąd
- Sprawdzaliśmy szyje, czy ktoś nie ma śladów duszenia (…). Wyobraź sobie, wszyscy mają czyste! Jakaś mania mycia, czy co?
- Źródło: s. 87
- Zobacz też: szyja
Inne postacie
edytuj- Myślę, że jak znajdziemy powód zabójstwa, to znajdziemy i sprawcę.
- Postać: kapitan
- Źródło: s. 63
- Pęcherzyk mi się zrobił, panie inżynierze – powiedziała tkliwym basem…
- Postać: Jadwiga
- Źródło: s. 212
- Szczęśliwy człowiek, o którego kobieta tak walczy…
- Postać: prokurator
- Źródło: s. 198
- Tu jest skażona atmosfera – oznajmił proroczym tonem, czyniąc zamaszysty gest patykiem umaczanym w tuszu. – Nikt się nie uchowa. Ostatni normalny zwariował!
- Postać: Leszek
- Opis: o Witoldzie.
- Źródło: s. 155
Dialogi postaci
edytuj
A B C Ć D E F G H I J K L Ł M N O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż |
A
edytuj- – A przedtem był odwrócony tyłem?
– Nawet, można powiedzieć, wypięty…(…)
– Okazywał ci lekceważenie?- Źródło: s. 237
- – A żeby miał taką figurę jak charakter?…
– Toby go pokazywali w klatce za pieniądze jako curiosum nie z tej ziemi.- Źródło: s. 116
- – Ale kartki zginęły (…). Ciekawe, co się z nimi stało.
– Zeszły same z tablicy ogłoszeń i ze zmartwienia utopiły się w wychodku – powiedziała z gniewem Alicja.- Źródło: s. 87
- Alicja proponowała sprowadzenie osła z ubłoconym brzuchem celem zastosowania (…) arabskiego sposobu.
– Po co? – zaprotestował Kazio. – Nie wystarczy ci osłów na miejscu?
– Wystarczy, ale żaden nie da sobie ubłocić brzucha…- Źródło: s. 79
- Zobacz też: osioł
B
edytuj- Bydlę!!! – wrzasnęłam (…). – Paszoł won stąd!!…
Złapałam pudełko z cyrklami (…) i (…) rzuciłam nim w diabła…
– Zwariowałaś?! – spytał (…) Janusz (…). – Gdzie zerownik?! – ryknął (…). – Ten diabeł zabrał?!
– Nic nie zabrał, to porządny diabeł. (…)
Skąd się pani wziął ten diabeł, dopiero wpół do jedenastej (…).- Źródło: s. 146, 147
- – Będziemy się starać. Zacznijmy od początku. Dlaczego Tadeusz wyszedł przed śmiercią z pokoju i poszedł do sali konferencyjnej?
– Bo po śmierci już by mu się to nie udało…- Źródło: s. 152, 153
C
edytuj- – Chustkę do nosa? – zdziwiłam się. – Boże drogi, ja nie mam chustki do nosa.
– Jak to pani nie ma? Żadnej?
– Żadnej. Przeważnie zapominam o tej cholernej chustce i nie noszę. Dzisiaj też nie mam. Jakby panom bardzo zależało, to mogę przywieźć z domu.
– Nie, dziękujemy. Czy pani jest zupełnie pewna, że pani nie ma?
– Słowo panu daję. Nic na to nie poradzę.
– A co pani robi, jak pani ma katar? – spytał z dezaprobatą prokurator. – Albo jak pani płacze?
– Nie pamiętam, kiedy miałam ostatni raz katar, pewnie z dziesięć lat temu. A płakać nie płaczę. Kobiety zazwyczaj płaczą przez ukochanego mężczyznę, a ja nie mam ukochanego mężczyzny.- Źródło: s. 129
- – Ciekawe, jaka teraz będzie piosenka tygodnia – powiedział Wiesio (…). – Bo ten Łazuka na schodach to już mi nosem wyszedł.
– Polka galopka – oświadczyłam stanowczo.- Źródło: s. 153
- Zobacz też: Bohdan Łazuka, piosenka
- – Co pani chce ratować? Nie widzi pani, że sztywny?!
– Sam pan jest sztywny!- Źródło: s. 33, 34
- – Co przyszło?…
– Dwóch z gumy (…).
– Z jakiej gumy?!…
– Wszystko jedno! (…)
– A jeszcze przyjdzie piwo (…).- Źródło: s. 55
- – Co to? (…)
– Zwłoki, jak pani widzi (…).
– Jak to?! Obydwaj?!…
Nie, jeden. Drugi mu leży do towarzystwa.- Źródło: s. 35
D
edytuj- – Daj mu trochę wody i niech głęboko oddycha.
– Po co ma głęboko oddychać? To pomaga?
– Nie, ale zajmie się tym i wściekłość mu przejdzie.- Źródło: s. 93, 94
- – Dlaczego on tak żre? (…)
– Atawizm (…). Miał przodków ludożerców. Zobaczył nieboszczyka i od razu mu się jeść zachciało.- Źródło: s. 39
- Zobacz też: atawizm, jedzenie, kanibalizm
J
edytuj- – Ja się w ogóle niepewnie czuję w towarzystwie kobiet.
– Jako pies w towarzystwie sadła – uzupełniłam (…) wzorem pana Zagłoby (…).- Źródło: s.141
- Zobacz też: kobieta, Jan Zagłoba
- – Jak to jest możliwe, żeby przeszło godzinę leżał w waszym biurze trup i żeby nikt go nie zauważył?
– Cicho leżał, to się nie rzucał w oczy.- Źródło: s. 60
- – Jeżeli to ma ulżyć pańskiemu sumieniu, to również chętnie rzucę na pana podejrzenie. Chce pan?
– Nie, dziękuję pani, już lepiej nie. Wolę sumienie…
– Z tej wypowiedzi można wnosić, że jesteś gorsza od wyrzutów sumienia.- Źródło: s. 79
- Zobacz też: sumienie
M
edytuj- – Mnie coś chodzi po głowie…
– Insekty?… – zaniepokoił się Leszek.- Źródło: s. 66
- Zobacz też: insekty
- – Mordercą powinien być najmniej podejrzany. Zaraz ci powiem: nasza herbaciarka!
– O Boże, dlaczego?
– Odmówił picia herbaty w musztardówce…- Źródło: s. 28
- – Może byśmy gdzieś usiadły? (…)
– (…) Jutro usiądziesz.
– (…) byłam w wychodku jeszcze przed śmiercią…
– Teraz jesteś już po śmierci?…- Źródło: s. 102
- Zobacz też: śmierć
N
edytuj- – Niedobrze mi – powiedziała nagle z niesmakiem Monika.
– Komu dobrze? – odparł w filozoficznym zamyśleniu Kazio, oparty o stół obok niej.- Źródło: s. 43
P
edytuj- – Pani też jest pijana?
– Nie – odparłam z żalem. – (…) Obawiam się, że jestem prawie zupełnie trzeźwa.- Źródło: s. 270
- – Przyszła chwila… – ciągnął Włodek z uporem (…). – która jest dla nas… dla nas…
– Dla nieboszczyka tym bardziej – powiedział Andrzej (…).- Źródło: s. 96
R
edytuj- – Rany Boskie!!! – Witold zerwał się (…). – Jezus, Mario!!! (…) Rany Boskie!!! (…)
– Jak myślicie? – zainteresował się Janusz. – Czy on teraz leci ulicą z tym rulonem i krzyczy „rany boskie”? (…)
– Nie ma dnia, żeby się coś głupiego nie przytrafiło.
– A owszem, a wczoraj padł rekord.- Źródło: s. 177
- – (…) razem kupowaliśmy ten pasztet…
– Gdzie on mieszkał? – przerwał mu Wiesio.
– … w tubach – dodał rozpędzony Janusz.
– W tubach mieszkał?!
– Nie, w tubach kupował…(…)
– (…) przestańcie prowadzić tę idiotyczną rozmowę z opóźnionym zapłonem.- Źródło: s. 90
- Zobacz też: pasztet
S
edytuj- Stefan i Włodek kłócili się z Januszem.
– Gdzie mi tu się pchasz z tym kominem, gdzie – warczał Janusz. – Co ty myślisz, że ja dla twojej przyjemności umywalkę za oknem zawieszę?
– Jak Boga kocham, urodził się wczoraj! – dziwił się z furią Stefan. – Toś nie wiedział, że kotłownia ma komin? Nosem będą ten dym wypuszczać?
– A wypuszczaj nawet uszami! Ja tu jestem poniżej normy z metrażem! Jednego centymetra ci nie dam! Wyjdź na klatkę schodową!
– Wykluczone! – zaprotestował (…) Włodek. – Ja tu mam tablicę rozdzielczą, muszę mieć miejsce na parterze. Górą sobie możesz iść.
– Zwariowali – jęczał Stefan. – Jak Boga kocham, zwariowali! Schodki mam zrobić w kominie? I co, może ci jeszcze pętelkę zawiązać?
– (…) A jak mi swoją parszywą wentylację wepchnąłeś w rozdzielnię, to dobrze było?
– (…) Jego się czepiaj! (…) Wnętrze sobie robił, cholera! Przecież on w ogóle nie patrzy, co się w budynku dzieje! Wszystko mu jedno, lampa wisi czy zlewozmywak! Szafę na przewodzie wentylacyjnym postawił!!!… (…)
– Ja muszę mieć gniazdko (…).
– To idź se uwij.- Źródło: s. 214, 215
T
edytuj- – To na czym właściwie panowie stoją?
– Panowie leżą…- Źródło: s. 180
- – To świnia! – krzyknęła głęboko rozżalona. – Ostatnia świnia!…
– Co za urodzaj na nierogaciznę? (…) Istny chlew, a nie biuro…- Źródło: s. 99
- – Tu był diabeł – mruknęłam ponuro. – Omawiałam z nim śledztwo.
– Rany boskie, znów ma halucynacje – powiedział Leszek ze zgrozą. – Wymorduje całą pracownię!
– Jaki diabeł? – zainteresował się Wiesio.
– Zwyczajny, jak diabeł. Z rogami, z ogonem…
(…)
– No dobrze, ale dlaczego rzucasz w diabła moimi cyrklami? – spytał Janusz z głębokim niesmakiem, wchodząc pod stół Witolda i zbierając rozsypane szczątki. – Gdzie zerownik?! – ryknął nagle okropnie. – Ten diabeł zabrał?!
– Nic nie zabrał, to porządny diabeł. Masz zerownik, tu leży…- Źródło: s. 141
U
edytuj- – Uszczęśliwiłam ich – powiedziała z dużą satysfakcją. – Grzebią w wychodku.
– (…) Dlaczego?! Zwariowali?!… Nie, ale skoro zadają głupie pytania, to słyszą głupie odpowiedzi. (…) Poza zapchaniem się damskiego WC-tu nie zauważyłam nic szczególnego.- Źródło: s. 200
- – (…) uważam jedzenie za czynność intymną. Zawsze wolę zjeść tak jakoś chyłkiem, żeby mnie nikt nie widział. (…)
– Co on powiedział? (…) On jada tyłkiem???- Źródło: s. 114, 115
W
edytuj- – W moim pokoju był Janusz, tkwił murem przy stole. Leszek i Wiesio też byli, ale ponieważ wychodzili, nie dam głowy, czy któryś z nich nie zdążył zadzwonić. A co u Ciebie?
– Dziękuję, wszyscy zdrowi.- Źródło: s. 159
- – Włodek go udusił kiszką pasztetową!…
– Co? Jakim sposobem? Chyba flakiem po kiszce (…). Całej kiszki się dookoła szyi nie okręci!
– Nie, nie na szyi. Wpychał mu ją do gęby…
– Ach, to nie kiszkę! Jajko na twardo albo biały ser, to najlepiej zatyka.
- – Wywołał go do sali konferencyjnej? I tam go załatwił?
– Właśnie! Kto?
– Łysy z kontroli – oświadczył Janusz stanowczo.
– Zwariowałeś? Dlaczego?
– Wyszło mu, że Tadeusz zarobił dwanaście patyków, a sam zarabia dwa. I przez zazdrość go udusił, taki charakter.- Źródło: s. 26
- Zobacz też: pieniądze
Z
edytuj- – Zdaje się, że dla niej najgorszym ciosem jest zużytkowanie sali konferencyjnej niezgodnie z przeznaczeniem. Zbrodnia jest indywidualna…
– Gdyby była masowa, toby się z tym łatwiej pogodziła?
– Piętnastu nieboszczyków? Zbiorowa śmierć uczestników konferencji?
– Jasne, miejsce po temu stosowne…- Źródło: s. 74
Inne cytaty
edytuj- – Co za świnia oblała mnie tą śmierdzącą cieczą? – spytał z goryczą i wyrzutem Włodek, wycierając chustką do nosa resztki wody po kwiatkach. (…) Twarz miał nadal w pięknym bladozielonym kolorze.
- Źródło: s. 41
- Ktoś nastawił radio, które nadawało akurat muzykę taneczną. Równocześnie Włodek zaczął grać na organkach z początku rzewnie, a potem (…) skocznie. Litry płynęły dalej, mieszane z kawą. Leszek ruszył do tańca z okrzykiem:
– Raz się żyje! Panowie bracia, tańczymy na wulkanie! (…)
(…) szalał w dzikich skokach po całym pomieszczeniu, odbijając się o stoły i szafy, co miało oznaczać, że tańczy charlestona.
– Zabierzcie to! (…) Zabierzcie te meble! Nie ma dla mnie przeszkód! Jestem orzeł!
(…) Monika z Wiesiem tańczyli twista, Wiesio umiał, Monika nie. Leszek nagle zmienił zdanie i oświadczył, że jest umierającym łabędziem, (…) dziwne wygibasy również zmieniły nieco charakter. We wdzięcznych przegięciach wypadł na korytarz aż do pomieszczenia Matyldy, gdzie skonał, przewieszony przez krzesło, wydając z siebie (…) skrzeczenie, które miało obrazować łabędzi śpiew.
Włodek siedział na szafie z rysunkami i nie zważając na konkurencję Polskiego Radia grał przeraźliwe na organkach oberka. Alicja, doskonale zaprawiona, żądała, żeby zagrał polkę, bo ona musi tańczyć. (…) zaprotestował, między jednym dźwiękiem a drugim wyjaśniając nam, że w organkach brakuje mu A-moll (…).
– Graj polkę, bo ci rozbiję głowę – zagroziłam, biorąc do ręki szklankę z fusami od kawy. Włodek nadal grał oberka, udając, że nie słyszy, więc (…) chlusnęłam na niego resztką kawy z fusami. Następnie poprawiłam wodą z wazonika od kwiatów.
– Magiera – powiedział Włodek z urazą, zgarnął nieco z siebie fusy i nadal grał oberka. Alicja przyjrzała mu się z dużym zainteresowaniem.
– Ona leje, to i ja! – (…) Wzięła ze stołu wielki wazon z kwiatami i chlusnęła na Włodka cała zawartością. Muzyk obraził się, zlazł z szafy i wyrzucił organki za okno.
Stefan stał przy drugiej szafie (…) i mamrocząc jakieś przekleństwa wydłubywał z salcesonu ozorki, resztę ze wstrętem wyrzucając za siebie. Anka z Andrzejem i Monika z Wiesiem twardo tańczyli twistem wszystko, cokolwiek rozbrzmiewało przez radio. Alicja zrezygnowała z polki, wyciągnęła Kacpra na korytarz i oboje runęli w kierunku drzwi wejściowych, rycząc strasznym głosem mazura. Ryszard, siedzący dotąd melancholijnie przy stoliku, ocknął się nagle jak na dźwięk pobudki, wypchnął mnie z pokoju i poszliśmy za ich przykładem.
Wpadliśmy do pokoju Matyldy w momencie, kiedy pierwsza para zawracała już od drzwi. Równocześnie umierający łabędź, to znaczy Leszek, zerwał się z krzesła, na którym oddawał ducha, i trafił w sam środek szaleńczego mazura. Oszołomiony chciał się cofnąć, dostał dubla od Ryszarda, wpadł na Alicję i Kacpra i całe towarzystwo wylądowało na biurku Matyldy. Małe, lekkie biureczko, mające cienkie, wdzięczne nóżki i szufladki tylko po jednej stronie, nie wytrzymało tego ciosu, trzasnęło, zgrzytnęło i runęło.- Źródło: s. 266–268
- Otworzył szuflady (…). Zawartość pierwszej od góry była zupełnie nieoczekiwana. Po całym dnie rozmazane było stare, zjełczałe masło, po którym poniewierały się resztki zeschniętej na kość kiełbasy, kawałki nadgryzionych bułek i skórek od chleba, papierki po topionym serze (…).
– Zapasy (…). Na czarną godzinę.- Źródło: s. 119
- Zobacz też: szuflada