Stanisław Brejdygant

polski aktor, reżyser i scenarzysta

Stanisław Brejdygant (ur. 1936) – polski aktor, reżyser, scenarzysta, pisarz i dramaturg.

Stanisław Brejdygant (2014)
  • Jeżeli dłużej Kościół w Polsce będzie taki jak dzisiaj, czyli prymitywnie sięgający po dawno zdawałoby się odrzucony sojusz tronu i ołtarza i flirtujący z, Boże, jak bardzo grzeszną władzą, Kościół unikający prawdziwej ewangelizacji, nie dość mocno broniący imponderabiliów chrześcijaństwa, wierności przykazaniu „miłości bliźniego jak siebie samego”, tolerujący, bo wszak niepiętnujący otwarcie, karygodny stosunek rządzących do uciekinierów od śmierci, do uchodźców, tolerujący faszystowskie zgromadzenia w katedrach, tolerujący łamanie prawa w najczystszej postaci – ten Kościół nie przetrwa.
  • Nie wiem i pewno nigdy się nie dowiem, czy jest Pan najzwyklejszym oportunistą, dla którego prawda nie istnieje, i dla stanowiska (i pożal się Boże kariery) gotów Pan jest wypowiedzieć bądź zaakceptować wszelkie kłamstwo czy też, jakimś cudem, istnieje w Panu jakaś mentalna paralaksa, rodzaj ułomności, która pozwala Panu czytać fakty nie takimi, jakie są, ale takimi, jakimi chciałby Pan je widzieć. Bo wszak nie można negować rzeczywistości, Panie Prezesie. To Polacy, sąsiedzi, nie żadni Niemcy, spalili Żydów w stodole w Jedwabnem. I to Polacy dokonali wielu innych mordów na Żydach. To Polacy denuncjowali innych Polaków, tych szlachetnych, którzy ukrywali Żydów. Przecież Ulmowie i setki im podobnych nie zginęliby, gdyby nie polscy sąsiedzi. Znam ludzi żyjących w małych miejscowościach, którzy do dziś wolą się nie przyznawać, że ich rodzice czy dziadkowie ukrywali w czasie wojny Żydów (pomyśleć, po upływie kilkudziesięciu lat!).
  • Oczywiście, że nie uważam. Przecież w każdym z nas jest potencjał, który w krótkim życiu wykorzystujemy jedynie w niewielkiej części. O wiele za mało dokonałem. I z tą świadomością przyjdzie mi odejść z tego świata. Aczkolwiek – i to paradoks – do pewnego stopnia uważam się za człowieka spełnionego – mimo wszystko.
  • PiS jest partią bez żadnej orientacji ideowej. Mieni się „prawicą”, działając za pomocą chwytów „lewicowych”. Ta partia i jej wódz gardzą poglądami. Mają jeden cel. Jest nim władza. Zatem konieczne jest im do tego uprzedmiotowienie ludzi, narodu. Władza skończenie centralna. Jak u bolszewików. Stąd na razie tylko niechęć do (w perspektywie plan zamienienia go w atrapę) samorządu. Ta partia głosząca wolę suwerena w gruncie rzeczy gardzi ludem. Jest w karykaturalny sposób narodowa i socjalistyczna (zwracam uwagę na spójnik „i”, żeby nie było pretekstu dla pozywania mnie o pomówienie). Przy czym cyniczne granie hasłami „narodowymi”, wzmocnione cyniczną ochroną środowisk skrajnych, faszystowskich, odgrywa tę samą rolę co niby socjalistyczne zachowania, a w gruncie rzeczy, znów cyniczne, manipulowanie, handlowanie tak zwanym socjalem.