Przystanek Woodstock. Historia najpiękniejszego festiwalu świata

Przystanek Woodstock. Historia najpiękniejszego festiwalu świata – książka o Przystanku Woodstock autorstwa Jerzego Owsiaka i Jana Skaradzińskiego.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
Przystanek Woodstock 2012

Jerzy Owsiak

edytuj
  • „Głos Wybrzeża” napisał bardzo agresywny artykuł pod tytułem Przystanek butelka. Wtedy pierwszy raz spotkałem się z tym, co to jest przesadzona, fałszywa informacja na swój temat. Czyli jeżeli na Przystanku były narkotyki, to wszędzie, jeżeli pijani – to wszyscy.(...) Na następny festiwal wydrukowaliśmy koszulki cytujące te różne krytyczne gazety.
    • Źródło 1995, czyli nie było gucio
  • Hip-hop nie tylko mnie w ogóle nie interesuje, ale też nie pasuje programowo do konwencji festiwalu przyjaznego Z zasady opierdala wszystko od góry do dołu. Powtarzam – my chcemy grać o świecie, który sprawi, że życie będzie bardziej optymistyczne.
    • Źródło: 2003, czyli czarne chmury
  • Ludzie (...) na peronie polowym – wysiadający z pociągu przez okna, roześmiani, rozśpiewani. Tacy pozytywni. Tacy, jakich zapraszałem na Woodstock.
    • Opis: odpowiedź na pytanie „Twoje osobiste wspomnienie, pierwsze skojarzenie z hasłem «Przystanek Woodstock 1998»?”
    • Źródło: 1998, czyli cokół pod pomnik
  • Na Pidżamie Porno polewałem ludzi wodą i – zapatrzywszy się na zachód słońca – niechcący skierowałem strumień w swoją twarz, aż moje okulary uniosły się na pewną wysokość, a potem spadły w tłum. Ogłosiłem ze sceny: „Jakby ktoś znalazł moje okulary, dostanie komplet naszych koszulek”. I odniosła je jedna dziewczyna. Cale. „Było tak pięknie, że myślałam, że to coś z nieba spadło.” – mówiła.
    • Źródło: 2000, czyli nie kopać po dupie
    • Zobacz też: Pidżama Porno
  • (...) na Przystanek przyjeżdżają nie „normalni” dziennikarze muzyczni, lecz ci, dla których pogo to przerażająca bijatyka, gdzie muszą być ofiary. Tacy dziennikarze interesowali się zadymami, a nie kapelami. Wyolbrzymiali epizody, których w wielkim tłumie siłą rzeczy uniknąć się nie da.
    • Źródło 1995, czyli nie było gucio
    • Zobacz też: pogo
  • Nazwa powstała dość szybko. W jedną całość złożyłem elementy nazwy festiwalu Woodstock oraz serial Przystanek Alaska. Chciałem pokazać, że moja impreza będzie nawiązywać do filmu pokazującego społeczność, w której konflikty nie przekraczają granic wojny. W której ludzie się szanują. Społeczność twórczą, poszukującą przyjaźni. Chciałem po prostu pokazać, że razem nam lepiej – lepiej i bawić się, i rozwiązywać problemy.
  • Nigdy nie przekraczaliśmy granic, poza którymi festiwal przewraca się do góry nogami, nie kazaliśmy ludziom zachowywać się tak, a nie inaczej, nie kazaliśmy robić czegoś tylko dlatego, że tak nam się podobało. Nigdy – na przykład – nie polewaliśmy ich wodą, bo to potem fajnie wygląda w kamerze.
    • Źródło: 2003, czyli czarne chmury
  • Od początku mówiliśmy sobie, że chcemy na Woodstocku nie tylko muzykę. Filmy też. Zacząłem od Rejsu, ponieważ go kocham, a poza tym chciałem pokazać, co to znaczy film naprawdę kultowy.(...) Bo film kultowy to coś dużo więcej niż dobry i popularny. Możesz wyłączyć fonię, a ludzie sami dopowiedzą dialogi...
    • Źródło: 1997, czyli w tak pięknych okolicznościach przyrody
    • Zobacz też: Rejs
  • (...) podejmuję decyzję, że więcej punku na Woodstocku nie będzie. Bo ta publiczność się nie nadaje, ma pretensje do całego świata, a sama niszczy wszystko, co jest wokół. Zresztą głośno mówiłem w radiu, żeby publiczność punkowa nie przyjeżdżała, bo nie szanuje tego festiwalu.
    • Źródło: 1996, czyli mokry festiwal
    • Zobacz też: punk
  • (...) Tamten koncert kojarzę punkowo (...). Było mi bardzo miło, gdy namawiany na bis Grabaż powiedział: „Nigdy nie gramy bisów, ale dla ciebie, Jurek, ten bis zrobimy!”.
    • Opis: o koncercie Pidżamy Porno.
    • Źródło: 1999, czyli nerwowo
  • Wszystko nam styka, wszystko jest zorganizowane jak trzeba, nikt nie przeszkadza, nie mamy żadnych komitetów protestacyjnych, nie mamy żadnych świrów – robimy festiwal spokojnie. Bawimy się, żadnych strat, procesów i bólu, żadnych komplikacji. Przystanek Jezus gra sobie gdzieś z boku i w ogóle się do nas nie odzywa.
    • Źródło: 2005, czyli Polska-Niemcy
  • Byłam na polach, tam jest Przystanek Jezus, więc szli księża i ludzie coś śpiewali, tu był Krishna, coś tańczyli, coś tam rozdawali.(...) Strasznie śmieszne rozmowy przeprowadzałam, tak jakbym z moim dzieckiem rozmawiała. Jeden taki: „Jezu, ja chyba panią znam”. „Co ty, człowieku, ja już dawno nie żyję”, „Naprawdę?!”. Ale to było sympatyczne.
  • Co za dawka siły życiowej zapisana w tej muzyce i w tych wykonaniach! Bez obciachu i bez obciążenia estetycznego własna stylistyką – czy to piosenkarka popowa, czy rockman, czy ktoś inny – wszyscy wprzęgnięci w machinę życiodajnej muzyki.
  • Emocje były wielkie. Jeszcze nie zdarzyło mi się grać i przeżywać tego w takich sposób. Odbiór był różny. Ja miałem wrażenie, że utwory szybsze, bardziej dynamiczne jednak dużo lepiej działają na młodzież, że ci ludzie wtedy dopiero tańczą i naprawdę odczuwają to w stu procentach.
  • Na koncercie było wspaniale, myślę, że był tam naprawdę ogromny, przeogromny tłum (...) Mój poprzedni występ w Polsce był OK, ale to, co się wydarzyło, to dopiero było coś! Tu są ludzie, którzy chcieli przygody, który również wiele dali z siebie, bardzo mi się to podoba.
  • Natomiast myślę gdzieś podskórnie, że cała rzesza artystów – że tak uderzę z naszej strony – nigdy w życiu nie doświadczy tego, co się tutaj dzieje.
  • Przystanek Woodstock to największa publiczność dla jakiej mieliśmy przyjemność grać w naszej historii, i jednocześnie największe emocje związane z występem na żywo. (...) Pamiętam, jak (...) opuściliśmy na parę godzin Żary, aby zagrać koncert w Szklarskiej Porębie (...). Na bis zamiast zagrać coś jeszcze, chłopaki właśnie pod wpływem woodstockowej atmosfery wykonały skok na główkę.
  • To bardzo muzykalna publiczność. Często jest tak, że gramy i śpiewamy, ludzie biją brawo albo próbującą ją wtórować, więc ja wtedy muszę wsłuchiwać się w bębniarza, bo ludzie, śpiewając, wybijają z rytmu, z tonacji – ze wszystkiego.
  • To jest Jurka Owsiaka prywatny, że tak powiem, odjazd. Ma do tego prawo. Udało mu się z małej rzeczy zrobić dużą.
  • To jest różnica jakby pokoleniowa, bo jak ja bym miał mieszkać w namiocie, to bym uciekał gdzieś do lasu, osobno, dalej, a nie tak, żeby jeden na drugim. Myślę, że to jest właśnie kwestia wieku i kwestia pokolenia – im to nie tylko nie przeszkadza, ale oni potrzebują bycia w tłumie. Oni przez to, że są do siebie nastawieni przyjaźnie, są w pełnej wspólnocie.
  • (...) to jest takie gadanie, że młodzież, która kocha rock, nie rozumie klasyki. Nie mamy nic przeciwko rockowi, rockowemu wyglądowi – my po prostu uważamy, że każda muzyka jest potrzebna. Jeżeli to pokolenie kocha rock, na pewno będzie też kochać klasykę. Dlaczego? Bo do rocka również trzeba wrażliwości artystycznej przy odbiorze takiej muzyki.
  • To mnie właśnie zaskoczyło, że mnie zaskoczyło. Bo wiedziałem, że będzie tutaj nadzwyczajny klimat, niespotykany zupełnie, i że na pewno będę pod wrażeniem czegoś takiego. Ale niby człowiek się spodziewa, lecz kiedy tego się doświadczy, kiedy dotknie, kiedy się w tym uczestniczy – to jest po prostu cudownie, cudownie.
  • To są ludzie młodzi, wrażliwi, bardzo otwarci, cierpliwi w swojej chęci poznawania rzeczy i tematów, którymi być może na co dzień się nie zajmują. Są ciekawi w taki sposób łagodny, to znaczy są zaciekawieni różnymi rozwiązaniami, różnymi możliwościami pokierowania swoim życiem, ale bez jakiejś histerycznej nerwowości w poszukiwaniu tej drogi życia, tylko – powiedziałbym – są tacy łagodnie poszukujący. Widać, że wielu z nich ma osobowość może nie buntowników, ale ludzi którzy są zdecydowani walczyć o swoje szczęście. Są ludźmi, a nie takimi automatami do wykorzystywania w firmach, wielkich korporacjach, które zmuszają ludzi do właściwie bezdusznego życia w celu spłacania kredytów.
    • Autor: Tomasz Raczek
    • Opis: o ludziach przyjeżdżających na Woodstock.
  • Zawsze świetna atmosfera, taka – mimo tłumu ludzi – bardzo rodzinna. Żeby podkreślić tę wyjątkowość, no i ze względu na sugestię Jurka, zagraliśmy „In Bloom” Nirvany i „Children Of The Revolution” T. Rexów – ale w wersji reggae. Bo to są numery, które powinno, wręcz musi znać każde pokolenie. No a Jurek jak to Jurek – wypadał na scenę, szalał, skakał, śpiewał z nami.

Zobacz też

edytuj