Ostatnie takie trio

Ostatnie takie triopolski, telewizyjny film fabularny z roku 1976 w reżyserii Jerzego Obłamskiego. Autorem scenariusza jest Andrzej Mularczyk.

Wypowiedzi postaci

edytuj
  • Trio to jest trio, czyli tercet. Żaden nie liczy się bez reszty.
  • Ucz się życia młodziak. Nigdy się nie dowiesz, co człowiek naprawdę myśli albo czuje. Chyba że równo z nim będziesz płakał albo śmiał się i bez słów to się stanie. No wtedy tak.
  • Świnie kradli na rąbankę, ale świnia też kocha życie. Drze się na widok siekiery. Szpikulca też nie lubi. To stary kazał mnie w kornet dmuchać. Trzeba mieć zdrowe miechy, żeby taki śmiertelny kwik zagłuszyć. Wtedy jeszcze miałem płuca jak ta stodoła. Grzmiało. Tylko że nie umiałem jeszcze warg przygryźć do ustnika.
  • Słabo, słabo, przy tym byś nawet królika nie zaszlachtował.
    • Opis: do Młodego po jego próbie gry na trąbce.
    • Zobacz też: królik, nagana
  • Ale ja pechowy jestem, przecież wiesz o tym Karol. No były pokazy na dzień lotnictwa, byłem pierwszy raz, to nikomu innemu tylko właśnie mnie musiał spadochroniarz na głowie wylądować. Jak Boga kocham, co się śmiejesz. Mnie obojczyk pękł. Za pechowy jestem.
  • Obsmyczony jak po wyroku.
    • Opis: o ukochanym Panny Młodej.
  • Pojechałem raz grać na wesele w dzień jarmarczny. Byk się urwał z kółka. Kogo wziął na rogi? Mnie. Właśnie mnie. A było tam na jarmarku z tysiąc ludzi.
  • Samotny jest jak trup.
    • Opis: o Karolu.
    • Zobacz też: trup
  • Są takie wesela, że potrzebny jest tylko doktor, ale są takie, że i grabarz.
  • Tylko żywi mają rację.
  • Ucz się. Później nie będzie czasu, jak zacznie do nas siać, tak jak wtedy, z obu luf. Z młodszą siostrą do ślubu jechał, a został mężem starszej. Pamiętasz, Karol? Dwie siostry były, rozumiesz? Młodsza, bracie, jak pierzynka, oni się starszej pozbyć chcieli, tak go schlali, że się w ogóle nie skapował, jak mu narzeczoną podmienili. Budzi się rano pod świętymi obrazkami, a koło niego leży ta decha i dziękuje za noc poślubną. Ale on był ambitny – dubeltówkę wziął i zaczął grzać do weselników.
  • Ucz się, młodziak, świata oczami, to się więcej nauczysz jak w tym swoim konserwatorium. Znałem kiedyś jednego, to był król życia, kozak. Bufet w gospodzie to na metry kwadratowe kupował. On się w szczegóły nie wdawał, czysta czy kolorowa, wytrawna czy słodka, wsio ryba. Portfel to miał taki gruby jak zelówki, a zele bracie miał takie. Jak kupił narzeczonej naszyjnik z korali, to on pierwszy grzał tylko z łańcuszkiem, a za nim było tyle motorów ile korali w łańcuszku, każdy jeden z tych jego adiutantów jeden koral wiózł (...). Ale postęp go zgubił, przez wieś poszła autostrada, no i ten inżynier od dróg, drogowiec, dostał akurat kwaterę u tej jego narzeczonej rozumiesz i wzięło ją. Przytomna była. Jak zaręczyny ogłosili, to on jej walcem drogowym, państwowym, pół domu rozpieprzył. (...) w weselną sobotę zaraz zwołał tę swoją całą rakietę, podjechali pod jej dom, oni trzymali motory na pełnych obrotach, ryk był, ja nie wiedziałem, co robić, no co robić, a on sunie do nas grzeczniutko mówi, żebyśmy grali jak najgłośniej, a on łomotał, łomotał, ale nie tam żeby byle jak, tylko planowo bił, najpierw pana młodego, później ojców, później drużbów, najdłużej to lał pannę młodą (...).
  • Ucz się, młodziak! Ślub jak czerwone-czarne, czarne-czerwone, czerwone-czarne, tyś postawił, a ja zgarnę. (...) Kobieta jak chce, to nawet przez dziurkę od klucza ci da. Albo w pokrzywach, w pociągu w przeciągu, na tłuczonym szkle. (...) Na ostatnim weselu pan młody to się skuł już przed północą, no więc go wyręczyłem.(...) A ty wierzysz w miłość, co? Krosty masz na mózgu, zielony jesteś, debiutant!
  • W nocy przyjdą, Teksas zrobią.