Józef Unrug

polski admirał

Józef Michał Hubert Unrug (1884–1973) – polski wiceadmirał pochodzenia niemieckiego, który dowodził Marynarką Wojenną i morski oficer pokładowy okrętów podwodnych. W trakcie kampanii wrześniowej dowodził Obroną Wybrzeża. Po wyjściu z niewoli niemieckiej, pod koniec II wojny światowej, zajmował stanowisko I zastępcy szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej.

Józef Unrug (1930)
  • Pod koniec września dotarła do nas wiadomość o opuszczeniu Polski przez rząd, potem o kapitulacji Warszawy. Pozostaliśmy już tylko wysepką, jedynym terytorium Polskim. Dalsza walka była beznadziejna, zwłaszcza że zapasy amunicji artyleryjskiej były na ukończeniu. Wtedy zdecydowałem się na kapitulację. 2 października Niemcy wkroczyli na Hel.
  • Przyznam, że to dla mnie trudne. To tragiczny okres mojego życia, to tragedia narodu. Ale obowiązek żołnierski nakazywał walkę. Była to obrona skazana na samotność.

O Józefie Unrugu edytuj

  • Był żołnierzem z krwi i kości. Dyscyplina, lojalność, godność osobista – to nie były czcze frazesy. Wymagał tego od nas i od siebie. W Colditz znajdował się starszy od niego stopniem generał dywizji Tadeusz Piskor. Admirał nigdy nie pozwolił na najmniejszy w stosunku do generała nietakt. Przeciwnie, stale podkreślał, że wszystkie jego rozkazy i zarządzenia są uzgadniane z gen. Piskorem (...) był bardzo czuły na schludny wygląd i właściwe zachowanie oficerów. Z całą surowością zwalczał tzw. obozową abnegację. Naturalnie oficerowie marynarki znajdowali się pod specjalnym obstrzałem admirała. W myśl obozowego regulaminu generałowie byli zwolnieni od udziału w apelach. Admirał przeważnie obserwował z okna odbywający się apel. Żartowaliśmy wówczas, że zapisuje sobie nazwiska marynarzy, którzy mu „podpadli”. Miał zawsze surowy wyraz twarzy, raz tylko widzieliśmy go śmiejącego się.
  • Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej wieczorami urządzano w obozie demonstracje na cześć ZSSR. Jeden z naszych oficerów wyrzucił z okna butelkę, która upadła obok wartownika. Niemcy zrobili z tego straszną chryję. Do admirała przyszedł von Schmidt prosząc by sprawca się przyznał, a zostanie ukarany dyscyplinarnie. Sprawca nie chciał się ujawnić, ale pod presją admirała ostatecznie przyznał się. Niemcy natychmiast go zamknęli i oddali pod sąd za zamach na niemieckiego żołnierza. Prokuratura domagała się kary śmierci. Sąd, posiadający jakie takie poczucie sprawiedliwości, wymierzył karę 8 lat więzienia. Natychmiast po aresztowaniu owego oficera admirał zawiadomił niemieckiego komendanta, że nie będzie pełnił funkcji męża zaufania. Jeszcze tego dnia zjawił się u niego von Schmidt. Admirał zażądał tłumacza. „Czy pan admirał nie zna niemieckiego?” zapytał zdziwiony von Schmidt. „Nicht immer (nie zawsze)” odpowiedział Unrug. Von Schmidt wyszedł i po godzinie wrócił z tłumaczem. „Nie będę z wami współpracował – objaśnił admirał – jesteście ludźmi niehonorowymi”. Nie pomogły żadne tłumaczenia Niemca, że stało się tak na polecenie władz, że on nie może nic zrobić itp. Admirał powtarzał uparcie: „Nie będę z wami współpracował”. Postawił na swoim. Mężem zaufania obozu został gen. Piskor, a admirała wkrótce zabrano z Colditz do oflagu w Lubece.