Timothy Garton Ash

brytyjski historyk

Timothy Garton Ash (ur. 1955) – brytyjski historyk, zajmuje się głównie historią Europy po 1945.

  • Był człowiekiem niezwykłego intelektu, wiedzy i poczucia humoru, wielkim wspomożycielem dysydentów z Europy Środkowej i takim prowokacyjnym – czasem oburzającym – konserwatywnym myślicielem, że prawdziwie liberalne społeczeństwo powinno być zadowolone z tego, że może mu stawiać czoła.
Timothy Garton Ash (2019)
  • Czuć tu ciężar historii, zwłaszcza że – i to kolejny autentyczny, poważny polski problem – polityka w Polsce to w znacznej mierze walka o historię. A to znaczy, że nie ma tej polityki, której potrzebują obywatele, odnoszącej się do realnych, dzisiejszych problemów społeczeństwa, a z drugiej strony nie ma tej debaty historycznej, której potrzebujemy. Bo prawdziwa, naukowa i intelektualna dyskusja o tym, co się stało 25 lat temu i przez te 25 lat, byłaby na pewno bardzo ciekawa – ale nie ta upolityczniona, instrumentalizowana debata historyczna, której jesteśmy świadkami.
  • Jestem zaniepokojony, a nawet zmartwiony. Widoczne jest dla mnie to, że Jarosław Kaczyński próbuje orbanizować Polskę. Próbuje, ale na razie jeszcze mu się nie udaje. Bardzo ważnym elementem jest pluralizm medialny. Na Węgrzech na pozór mamy pluralizm, jednak wszyscy właściciele mediów są znajomymi Orbana. Wolność słowa jest podstawą demokracji, ma znaczenie kardynalne. Dobrze, że jest w Polsce TVN, Agora i wolny internet.
  • Klucz do odnowy Europy nadal tkwi w narodowym państwie demokratycznym. To tam nastąpi odrodzenie europejskie, jeżeli w ogóle do niego dojdzie. Odnośnie do współczesnej Europy można strawestować słynne powiedzenie Churchilla o demokracji: nasza Europa jest fatalna, ale nigdy nie było lepszej.
    • Źródło: rozmowa Christopha Schwennicke i Gerharda Sporla, Zbyt dużo do stracenia, „Der Spiegel”, tłum. „Forum”, 5 grudnia 2011.
    • Zobacz też: Europa
  • Teraz wybija godzina prawdy dla Wielkiej Brytanii, bo jeśli ostanie się strefa euro, dojdzie do unii fiskalnej, co oznacza unię polityczną eurolandu. (…) Za dwa, trzy albo cztery lata staniemy w Wielkiej Brytanii przed ostatecznym pytaniem: wchodzić do Unii, czy z niej wychodzić? (…) Będziecie zaskoczeni, ale może się ona okazać pozytywna i opowiemy się za integracją.
    • Źródło: rozmowa Christopha Schwennicke i Gerharda Sporla, Zbyt dużo do stracenia, „Der Spiegel”, tłum. „Forum”, 5 grudnia 2011.
    • Zobacz też: euro, Wielka Brytania
  • Trzeba ludziom uświadomić, że „Europa na wyciągnięcie dłoni”, jak nazywam tę doświadczaną codziennie wolność, zostanie zagrożona, jeśli strefa euro ulegnie rozpadowi. (…) Większości Europejczyków, wiedzie się jeszcze zbyt dobrze. Mówiąc brutalniej: nie jest jeszcze dostatecznie źle. Największym problemem Europy jest bowiem to, że jej sukces uznajemy za zupełnie oczywisty.
    • Źródło: rozmowa Christopha Schwennicke i Gerharda Sporla, Zbyt dużo do stracenia, „Der Spiegel”, tłum. „Forum”, 5 grudnia 2011.
  • Uważam, że Francja, Niemcy i inne kraje, nie doceniają znaczenia Brexitu. Odchodzi wszystko, co było znaczącym wkładem Wielkiej Brytanii do bezpieczeństwa Unii Europejskiej. Boję się o przyszłość UE i tej tendencji dezintegracyjnej. Dlatego uważam, że Emmanuel Macron jest bardzo ważną postacią. Jest on jedyną osobą, która ma wizję i przekonanie do Unii Europejskiej.
  • W nowoczesnym, demokratycznym, kapitalistycznym państwie nie ma już szczególnej roli inteligencji. Nie ma tej potrzeby. Ludzie się definiują przez różne role, zawód, pozycję społeczną, status ekonomiczny, ale nie przez przynależność do inteligencji definiowanej jako klasa z misją moralną i patriotyczną. Jest takie słynne zdanie Bertolta Brechta: „Nieszczęśliwy ten kraj, w którym bohaterowie są potrzebni” – naprawdę lepiej żyć w kraju, który ich nie potrzebuje. Więc tak, żałuję, że praktycznie nie ma już inteligencji, ale rozumiem, że było to nie do uniknięcia.
  • W oczach europejskich partnerów Wielka Brytania jest jak ten biznesmen w średnim wieku z rysunku w „New Yorkerze”, który wyszedł na gzyms na 18. piętrze. Paru naszych europejskich „znajomych” (w facebookowym sensie) woła: „No już, skacz!”, ale większość nas powstrzymuje go.
    • Źródło: Narożnik Camerona, „Gazeta Wyborcza”, 23 listopada 2012.
    • Zobacz też: Wielka Brytania
  • Zauważyłem, jak zręcznie Wałęsa daje sobie radę z tym niesfornym zgromadzeniem. Kiedy tylko spór staje się nazbyt gwałtowny i słychać rozdrażnione głosy, przywołuje duchy Legionów Dąbrowskiego i intonuje „Jeszcze Polska…”. Spór zamiera w chwili, gdy wszyscy wstają. „Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski…” i w trakcie tej niezawodnej katharsis dach niemal unosi się w powietrze, a wszystkie niesnaski pierzchają.
    „Za twoim przewodem złączym się z narodem…” – śpiewają to o Dąbrowskim, czy o Wałęsie? Czysto polska magia. Wiadomo, że wielki magik przywołał ją świadomie, by nie rzec, cynicznie. Jednak kiedy śpiewa sam ulega przemianie. Nie jest już zadziornym małym elektrykiem w niedopasowanych spodniach, sprytnym mówcą z wieloma ludzkimi słabościami, jego autorytet nie jest już oparty na umiejętności zastosowania kolokwializmu i ciętej riposty.
    Stoi teraz wyprostowany, z głową przechyloną do tyłu, jak drewniana figura spod dłuta któregoś z rzeźbiarzy ziemi dobrzyńskiej, gdzie Wałęsa się urodził. Staje się wizerunkiem, nie człowiekiem.
    • Źródło: Polska rewolucja. „Solidarność” 1980–1982
    • Zobacz też: Lech Wałęsa