Seks i inne przykrości
Seks i inne przykrości – powieść młodzieżowa Joanny Fabickiej, trzecia część opowieści o nastolatku Rudolfie Gąbczaku.
- Arafat nie obudził się ze śpiączki. Palestyńczycy mają nowego przywódcę. Jest tylko jeden problem: on odsiaduje wyrok dożywocia w izraelskim więzieniu. Chociaż z drugiej strony nie rozumiem, czym się martwią. Powinni wziąć przykład z nas. W Polsce nie przejmujemy się takimi drobiazgami. Na przykład prezydent Piotrkowa Trybunalskiego zarządza zza krat i nawet to sobie chwali. Podobno nic nie zakłóca mu perspektywy. Albo taki poseł Pętak: przesiadł się z klimatyzowanego mercedesa na więzienną pryczę, a nadal sprawuje swoją funkcję. Bierze poselskie diety i prowadzi biuro.
- Będę walczył do końca niczym… niczym… Andrzej Lepper – dopóki mi się grabie nie złamią!
- Była kobietą, która już od urodzenia jest typem teściowej, co to zawsze wie lepiej.
- Jeszcze przez kilka minut próbowałem podstępem wydobyć z niej powód tej wizyty, ale była niezłomna jak słuchaczka Radia Maryja.
- Jeśli nie jest się oszałamiająco przystojnym, trzeba trochę zainwestować w swój image. Trzeba się wyróżniać, być w zgodzie z trendami.
- Komputer w dalszym ciągu nie działa. Zacząłem wobec tego czytać książki. Na śmierć zapomniałem, że jestem intelektualistą i muszę trzymać poziom. Na pierwszy ogień poszła nagroda Nike (i pomyśleć, że niektórzy kojarzą to ze sportową firmą od adidasów). Książka mówi o koszmarze dzieciństwa w cieniu ojca psychopaty. Mnie co prawda nikt nie bił, ale emocjonalne spustoszenie poczynione przez beztroskich rodziców jest równie dotkliwe jak kary cielesne. Hm… to podobno powieść autobiograficzna, a jednak jej autor nie wygląda na nienormalnego. Może więc i przede mną jest jakaś przyszłość. P o mi m o mojej rodziny.
- Łucja jest nie tylko inteligentna, wszechstronnie wykształcona i z dobrego domu, ale ma także bardzo przyzwoity rozmiar stanika. Nie to, co moje koleżanki, które noszą z przodu coś na kształt bąbli po ospie.
- Mam do picia stosunek pełen dystansu. To coś w rodzaju chłodnej kurtuazji – alkohol mnie toleruje, ale ja alkoholu, niestety, nie. Zawsze rzygam jak dzika świnia.
- Mam dziś kiepski humor. Idę więc z Elką na USG. Zawsze to jakaś rozrywka.
- Nasza szkoła nie chce nas stresować stopniami, więc nie stawia ocen konwencjonalnych. Każdy nauczyciel ma swoje własne znaczki, które stanowią dla niego wskazówkę na temat danego ucznia. Ja to rozumiem, ale jak mam się czuć, kiedy widzę, że Tarczyca rysuje przy moim nazwisku już czwartego WISIELCA?!
- Niestety i stety, babcia bryka po świecie, wciąż przeżywając kryzys wieku starczego.
- Ojciec ze złotych rzeczy ma tylko stringi, które mama kupiła mu kiedyś na bal przebierańców.
- Po takich ilościach śliwowicy znikają jakiekolwiek bariery językowe.
- Polska to piękny kraj, może trochę… chory, ale na pewno będzie wam tu dobrze.
- Poszedłem do kuchni zrobić sobie uspokajający napar z melisy. Latka lecą, a ja wciąż mam nerwicę. Znów muszę przerzucić się na wegetarianizm. Łucja twierdzi, że to oczyszcza i uspokaja. No nie wiem… Hitler też nie jadał mięsa, a nieźle mu waliło pod kopułą. Aż strach pomyśleć, co by zgotował światu po takim na przykład krwistym befsztyku…
- Pół łazienki zajmuje skomplikowana aparatura do pędzenia bimbru. Sądząc po atencji, z jaką o nią dbają stanowi ona ich najcenniejszy plemienny skarb.
- Przed chwilą dzwonił Reza, żeby powiedzieć, co u nich słychać i jak sobie radzą na nowej drodze życia. Rozmawialiśmy przeszło pół godziny! Niestety, nic nie zrozumiałem, bo nie znam albańskiego.
- Rany, ale tu syf! Już na Przystanku Woodstock było czyściej (może dlatego, że pomyliłem imprezy i trafiłem na Przystanek Jezus).
- Zobacz też: Przystanek Jezus, Przystanek Woodstock
- Rodzice solidaryzują się z przewrotem na Ukrainie. Ja, jak każdy intelektualista, zachowuję stosowny dystans, na wypadek gdyby prezydent Putin zainstalował w naszym domu podsłuch. Rosji nie podoba się, że naród ukraiński sprzeciwił się uznaniu ważności sfałszowanych wyborów i domaga się ich powtórki. Kandydat opozycji Juszczenko także okazał się nad wyraz krnąbrny, mimo że zastosowano przeciwko niemu broń biologiczną nowej generacji. Co prawda nie jest już taki ładny jak dawniej, ale wciąż żyje. A to z jego strony duża nieuprzejmość wobec wzmożonego wysiłku tamtejszych służb specjalnych. Ludzie koczują na ulicach na kilkunastostopniowym mrozie, a kolorem rewolucji jest pomarańczowy (czerwony jakoś źle się kojarzy). Mama na znak solidarności przefarbowała włosy na marchewkę, a ja mam ugotować barszcz ukraiński. Zarządziła, że póki Ukraina nie będzie wolna, nie weźmiemy do ust niczego innego. Ojciec się załamał, bo ma uczulenie na buraki.
- Strasznie mi żal tych Ukraińców, że muszą znosić niewolę, ale z drugiej strony za bardzo bym się nie wtrącał. Jak się Rosja wkurzy, to będzie siwy dym. Podobno ich tajne laboratoria już pracują nad wskrzeszeniem Stalina.
- Tylko Gonzo asymilował się z nowymi mieszkańcami, ochoczo dojąc wierzgającą kozę, która niebawem okazała się rozpłodowym capem.
- Żadna muza nie przyjdzie, te baby są dziś takie leniwe.
Zobacz też: