Mieczysław Fogg

polski piosenkarz

Mieczysław Fogg (właśc. Mieczysław Fogiel; 1901–1990) – polski piosenkarz śpiewający barytonem lirycznym, którego kariera artystyczna rozpoczęła się w okresie międzywojennym i trwała przez kilka dziesięcioleci po zakończeniu II wojny światowej.

Mieczysław Fogg
  • 1 września zadzwoniła do mnie Hanka Ordonówna: – Mieciu – mówiła do mnie podnieconym głosem – idziemy śpiewać na dworce, dla rannych żołnierzy! (…) Gdy tylko na dworzec zajechał pierwszy pociąg z rannymi, zaczęliśmy chodzić od wagonu do wagonu śpiewając piosenki. Żołnierze, często w bandażach, byli utrudzeni, ale nie tracili ducha. – Nie damy się! – wołali.
  • 15 VIII – W Warszawie, z okazji Święta Żołnierza, odbywały się w różnych punktach walczącego miasta uroczyste występy aktorów dla powstańców. Np. M. Wyrzykowski recytował w gmachu PKO przy pl. Wareckim, M. Zimińska i M. Fogg dali koncert dla innych oddziałów – itd.
  • Mam wielki sentyment do Cracovii. Jest to świetny klub, o wielkiej tradycji, posiadał znakomitych sportowców. Kibicuje mu do dziś, a że piłkarze ostatnio słabiej grają? No cóż, sport jest pewnego rodzaju huśtawką rezultatów, ale prawdziwy sympatyk tym się nie zraża.
  • Mietek będzie budował nowe szlaki kolejowe – lubił mawiać – a ja tamtędy poprowadzę pociąg. Niemile brzmiały dla mnie te ojcowskie rojenia, skoro moim właściwym pociągiem był… pociąg do śpiewania. Zresztą byłem pod tym względem prawdziwie wyrodnym dzieckiem. Nikt bowiem z rodzeństwa (…) nie objawiał najmniejszego zainteresowania profesją śpiewaczą, która dawała wówczas tak niepewny chleb. Nie mieli zresztą w tym kierunku uzdolnień. A ja w te uzdolnienia u siebie święcie wierzyłem.
  • Po jednym z naszych występów przyszedł za kulisy pewien dobrotliwie uśmiechnięty widz. – Bardzo mi się podobały ludowe piosenki śpiewane na jazzowo – powiedział z uznaniem. Był to Szymanowski.
  • W czasie pierwszej „wizyty” na Szucha gestapowiec z Café Bodo huknął na mnie od progu: „Podburzacz Polaków! Polski już nigdy nie będzie i nigdy nie wrócą żadni Polacy! Nie rozumiesz tego?! Przecież jesteś inteligentem”. Skwapliwie chwyciłem się tego słowa i odparłem z głupia frant opanowując zdenerwowanie: „Jestem artystą, śpiewam dla sztuki”. Szwab spojrzał na mnie niezdecydowanie, nie mając pewności czy robię z niego durnia, czy też jestem absolutnym kretynem, nie rozumiejącym jego pretensji. Na szczęście dla mnie musiał wybrać ten drugi wariant oceny.
  • W latach 30. podpisywałem kontrakty na sto piosenek rocznie. Limit ten przekraczałem o pięćdziesiąt. (Nazywano mnie „śpiewającą mrówką”).

O Mieczysławie Foggu

edytuj