Klin

powieść Joanny Chmielewskiej

Klinpowieść kryminalna Joanny Chmielewskiej. Cytaty za wyd. Czytelnik 1964.

Wypowiedzi postaci

edytuj

Joanna

edytuj
  • Głupie piętro. Nigdy nie wiadomo, czy jeździć windą, czy chodzić piechotą. A przy tym dostatecznie wysoko, żeby się zmęczyć, i dostatecznie nisko, żeby był hałas.
    • Opis: o drugim piętrze.
    • Źródło: s. 52
    • Zobacz też: budynek, piętro
  • Inaczej działa „o” w „olaboga”, a inaczej „u” w „łubudu”… oczekiwałam jeszcze „fikimiki” z uwagi na dużą ilość „i”, ale rozczarowaliście mnie…
    • Źródło: s. 199
    • Zobacz też: logatom
  • Janusz, chodź no tu (…). Coś ty tu zwymiarował? Powietrze?
    • Źródło: s. 124
  • Przypuszczam, że pęknę lada moment. Wygrał, drań w tajemnicę szarpany!
    • Źródło: s. 197

W narracji

edytuj
  • Istotnie, czwarty, chwilowo nieobecny, spełniał czynności wymagające kolosalnego wysiłku umysłowego. Wykreślał cyrklem drzewa na planie sytuacyjnym. Rzeczywiście, zawsze co kółka, to nie kropki…
  • (…) mruknął pod nosem coś, co, w myśl panujących zwyczajów, miało zapewne oznaczać nazwisko.
    • Opis: o Januszu.
    • Źródło: s. 19
    • Zobacz też: nazwisko
  • Nigdy, absolutnie nigdy w życiu nie uwierzę, że kiedykolwiek posiadałam zdrowe zmysły i odrobinę inteligencji.
    • Źródło: s. 220
  • No, jeśli nie znajdę go, mając taki punkt zaczepienia, to nie warto było mnie karmić w kołysce.
    • Źródło: s. 179
  • Przecież nie ma chyba na imię Izydor? Istotnie, ukrywanie takiego imienia byłoby zupełnie zrozumiałe.
  • Przez cały dzień usiłowałam robić coś pożytecznego, ale nie bardzo wiedziałam co i jakoś mi to nie wychodziło. W pracy zrobiłam przekrój budynku, który miał dwie różne skale i o jedno piętro za mało. W drodze do domu dojechałam pośpiesznym autobusem do Dworca Południowego i wysiadłam tylko dlatego, że to był koniec trasy, na co mi konduktor zwrócił uwagę. Do własnego mieszkania trafiłam chyba tylko siłą przyzwyczajenia…
    • Źródło: s. 221
  • Siedziałam nad kartką papieru z długopisem w ręku i od czasu do czasu pisałam pozbawione sensu zdania. (…) Wreszcie doszłam do kulminacyjnego punktu twórczości, a mianowicie napisałam: „Dom kultury musi straszyć!”
  • Słowo „sygnały” skojarzyło mi się, nie wiadomo dlaczego, z puszczaniem zajączków w słońcu lusterkiem i oczyma wyobraźni błyskawicznie ujrzałam człowieka puszczającego zajączki gdzieś w otwartym terenie, źle ustawionego i zasłoniętego, tak że go nie było widać.
    • Źródło: s. 129
    • Zobacz też: sygnał
  • Umyłam pół wanny, rezygnując nagle, nie wiadomo dlaczego, z umycia drugiej połowy. Poszłam do kuchni i stłukłam szklankę. Włączyłam żelazko z zamiarem uprasowania wczorajszego prania i przypomniałam sobie o nim w momencie, kiedy olejna farba szafki zaczęła już dobrze skwierczeć. Wyłączyłam je, zapomniawszy, że zamierzałam prasować. Zaczęłam podlewać kwiatki i już przy pierwszym nie zauważyłam, że woda dawno wyciekła przez doniczkę, przez podstawkę i leje się na podłogę…
  • W momencie, kiedy spytałam, czy to mój syn pogryzł pańskiego psa, doszłam do wniosku, że dostałam kołowacizny i powinnam iść spać.
    • Źródło: s. 61, 62
    • Zobacz też: pies
  • Zza (…) okna dobiegał mnie dziwny, denerwujący odgłos, powtarzający się rytmicznie. Brzmiało to, jakby pffff… pffff…, przy czym to pffff rozlegało się jak potężny ryk po całej dzielnicy (…). Naprzeciwko mnie, po drugiej stronie podwórza jakaś kobieta na balkonie nabierała wody w usta i imponującą fontanną pluła na kwiatki.
    Zdawałoby się, że balkon to jest element, który ma ograniczone wymiary. Jej balkon ze świeżo posadzonymi kwiatkami, wnosząc z czasu trwania tego plucia, ciągnął się we wszystkie strony w nieskończoność.
    Pomyślałam, że jednak zakaz posiadania broni palnej ma swój głęboki sens…
    • Źródło: s. 128
    • Zobacz też: balkon
  • Żonaty nie był, wykluczone. Żonaty człowiek nie rozmawia przez telefon z obcą kobietą o godzinie wpół do drugiej w nocy. Chyba że ta żona jest głucha, niewidoma i mieszka w innym pokoju (…).
  • Moja dusza czuje, że doszłaś do takiego momentu, kiedy wszystko, cokolwiek jeszcze zrobisz, będzie nieopisanym idiotyzmem. Idź spać, a jutro zaczniesz na nowo.
  • (…) rok jechałaś! Albo szłaś tyłem i na czworakach!

Inne postacie

edytuj
  • Dam pani świetną radę: klin klinem.
    • Postać: Janusz
    • Źródło: s. 11
  • Każdy z nas ma taki kierunek, w którym poczucie humoru nie działa.

Dialogi postaci

edytuj
  • – Bo ja wiem? Halina, jak myślisz?
    – Nie wiem, ja nic nie myślę. Ja jestem ogłuszona.
    • Źródło: s. 9
  • – Dam ci świetną radę. Mów byle co. Na przykład: ygrek, ygrek, pięć, A łamane przez zero dwadzieścia…
    – Nie wygłupiaj się, mów poważnie…
    – O tej porze?!…
    • Źródło: s. 175
  • – Ja bym ci mogła powiedzieć, do czego można używać zaprawy cementowej: można nią komuś zatkać gębę, można ją kroić nożem na talerzu w kostkę (…). Niewątpliwie ty wiesz tyle samo o urządzeniach radiowych.
    – (…) Można na przykład to całe urządzenie zrzucić komuś na głowę, zawsze to parę kilo waży, można rozciągnąć te wszystkie druty i powiesić na nich pieluszki… Wiesz, tam wchodzi cholernie dużo drutu.
    – (…) opamiętaj się! Na głowę można ludziom zrzucać i doniczki z kwiatami też! Mnie idzie o wykorzystanie szczególnych właściwości tej maszynerii.
    – Możesz komuś przez to cholernie naubliżać…
  • – Jak to, nie rozpoznałaś (…) samochodu (…)
    – Duży. Szary.
    – I pod spodem miał cztery koła. Rzeczywiście, curiosum, jedyne w Warszawie (…).
  • – Jest szef? Prędzej (…)
    Zamiast wyjaśnić oczywistą pomyłkę, wpadłam w jeszcze większą wściekłość (…).
    – Nie, proszę pana, nie ma szefa – powiedziałam z jadowitą uprzejmością. – Dostał boleści po zsiadłym mleku i wyszedł.
    • Źródło: s. 122
    • Zobacz też: szef
  • – Ktoś podniósł słuchawkę.
    – Słucham…
    Spłoszyłam się okropnie, bo nie zdążyłam nic wymyślić nie zastanawiając się dłużej, krzyknęłam wystraszonym głosem:
    – „Szkorbut, Szkorbut”!
    W telefonie zapanowała sekunda konsternacji i nagle ten ktoś zabuczał ponuro:
    – Lumbago, lumbago…
    Oniemiałam. Zanim pomyślałam, że być może należy dalej mówić konspiracyjnie, usłyszałam własne, pełne niebotycznego zdumienia pytanie:
    – Dlaczego lumbago?!…
    – A dlaczego szkorbut? Mnie męczy lumbago, proszę pani, zęby mam w porządku…
  • – Musisz tak sztywno siedzieć?
    – Usiłuję być godna w ostatnich chwilach życia.
    • Źródło: s. 216
  • – (…) niech zgadnę, nic nam innego nie pozostaje. Ktoś słucha?
    – Właśnie i to ten zasadniczy element.
    • Opis: rozmowa przez telefon.
    • Źródło: s. 177
  • – On mi się bardzo nie podobał…
    – Dlaczego? – powtórzyłam z oburzeniem. – To jest bardzo sympatyczny pan, bardzo dobrze wychowany, intelektualista…
    – Na intelektualistę to on mi raczej nie wyglądał…
    – Dlaczego?!
    – Tam takie odgłosy dobiegały…
    – Jakie odgłosy?
    – Takie różne. Wstyd powtórzyć.
    „Pijany?” – przemknęło mi się przez głowę.
    – Jakie odgłosy? – spytałam z niepokojem. – Miotania wiktem?
    – Ach, nie. Ale takie miałem wrażenie, jakby tam się jakaś pani zwracała do tego pana takim głosem mało intelektualnym…
    • Źródło: s. 10, 11
  • – Słucham…
    – Czy to numer 4-49–81?
    – Tak, słucham.
    – Kto mówi?
    O, nie, tego ja bardzo nie lubię!
    – Królowa Izabella Hiszpańska – odpowiedziałam uprzejmie.
    – A, to pomyłka, przepraszam…
    • Źródło: s. 205
    • Zobacz też: telefon
  • Widziałam go podwójnie! (…)
    – Były jakieś imieniny?
    – Jakie imieniny?
    – Jakiekolwiek. Po imieninach dużo rzeczy widzi się podwójnie. A czasem nawet w całych stadach… Nie widziałaś go w stadzie?
    • Źródło: s. 144
  • – Wobec tego wyraź mi jeszcze wdzięczność za formę, w jakiej się przed tobą kompromituję. Mogłam przecież dostać ataku histerii, rzucić się na ciebie z krzykiem i płaczem…
    – Wyrażam ci najgłębszą wdzięczność! Przyznam ci się, że nigdy w życiu nie rozmawiałem z nikim tak jak z tobą. Po każdej naszej rozmowie muszę przez kilka dni przychodzić do siebie…
    • Źródło: s. 163

Inne cytaty

edytuj
  • – Wiesz, jesteś bardzo ładna dziewczyna – powiedział miękkim, cichym głosem.
    To dopiero teraz to zauważył? Jak jest ciemno?
    – Istotnie, w tym zielonym świetle muszę być szczególnie piękna. Jak świętej pamięci nieboszczka.
    • Źródło: s. 38
    • Zobacz też: uroda
  • Zaczęłam od tego, że przeczytałam pół książki telefonicznej, sprawdzając, jakie instytucje znajdują się w alei Lotników. Czytałam systematycznie, od deski do deski i współpracownicy zaczęli patrzeć na mnie podejrzliwym wzrokiem. Co ona robi? Zwariowała? Już nie ma bardziej interesującej lektury niż książka telefoniczna?
    – Pani Joanno – powiedział jeden z kolegów, przyjrzawszy mi się ze współczuciem. – Ja mam u siebie w domu książkę sprzed dziesięciu lat. Może pani przynieść? Skoro pani tak to lubi?…