Autobiografia (Joanna Chmielewska)
cykl utworów Joanny Chmielewskiej
Autobiografia – siedmiotomowe dzieło Joanny Chmielewskiej.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
Tom I. Dzieciństwo (1993)
edytuj Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Autobiografia. Dzieciństwo.
(wyd. Vers, Warszawa 1993)
- Autobiografia będzie uczciwa. Mogę sobie na to pozwolić z tej racji, że nie mam za sobą przestępstw, które należy ukryć po wieku wieków, amen.
- Źródło: s. 6
- Postanowiłam napisać autobiografię.
Zdaję sobie sprawę, że autobiografię należy pisać przed samą śmiercią, ale skąd, na litość boską, mam wiedzieć, kiedy umrę? Egzystencja, jaką wiodę obecnie, bardzo energicznie pcha mnie w kierunku grobu, i to różnymi drogami.- Opis: początek utworu.
- Źródło: s. 5
Tom II. Pierwsza młodość
edytuj Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Autobiografia. Pierwsza młodość.
- – Co to jest? – spytał Pniewski.
– Hotel, panie profesorze – odparł usłużnie ów kretyn.
Przez moment Pniewski myślał podobno, że jest to fragment posadzki albo inny szczegół wykończenia.
– No dobrze – rzekł, wskazując kolejne elementy. – A co to jest to? I to? I to?
– Tak jak pan profesor kazał. Hol, dookoła półtora traktu, korytarz i pokoje…
– Panie, ile ten hol ma…?!
– Tak jak pan profesor kazał. Osiemdziesiąt metrów kwadratowych. Czterdzieści na czterdzieści.- Źródło: s. 72
- – Jak ona zaraz nie wyjdzie, to my sami jedziemy!!!
Miałam jeszcze tyle przytomności umysłu, że wyraziłam zgodę. Proszę bardzo, niech jadą, ciekawe, z kim będą brali ten ślub, może sami ze sobą.- Źródło: s. 27
Tom IV, Trzecia młodość
edytuj- (…) jeżeli coś jest pieczołowicie ukrywane, znaczy to na ogół, że śmierdzi.
- Leżało mu się w (…) tym szpitalu całkiem nieźle i nawet dość rozrywkowo, bo co zdrowsi pacjenci urządzali sobie w nocy na korytarzu wyścigi karaluchów.
- Miał zupełnie upiorny zwyczaj utrzymywania wszystkiego w sekrecie wszystkiego, co tylko się dało, i gdyby zdołał, ukrywałby nawet dzień tygodnia i rok bieżący.
- Miały te wizy magiczną moc. Gliny obejrzały je dokładnie, także do góry nogami (…).
- Moja matka i Lucyna przeczytały tysiące listów do „Lata z radiem” i tysiące odpowiedzi na konkursy dla dzieci, bo stanowiło to warunek uzyskania znaczków z kopert. Po konkursach moja matka powiedziała, że naprawdę już nie wie, jak się pisze słowo „król”. Jakaś prawidłowa odpowiedź miała brzmieć „Żwirek i Muchomorek”, nie wiem, co to było, ale przeistoczyło się w „Żwirko i Wigurek”. Pierwsze moje zdobycze (…) wypadły wtedy, kiedy piosenkę roku stanowiła „Una paloma blanca”, w korespondencji do „Lata z radiem” występowała jako „Lula palona blanka”, „Napalona Blanka”, „Ula i Blanka”, „Palona bianka” i tym podobne. Podobno poprzedniego roku rekordy popularności pobił Jerzy Gondol znad Wisły, (…) tytuł prawidłowy brzmiał: „Gondolierzy znad Wisły”.
- Na granicy niemiecki celnik zadał mi w pełni zrozumiałe pytanie:
– Was haben Sie gekauft?
Marek otworzył usta, żeby mu odpowiedzieć z namysłem i porządnie, ale nie zdążył (…). Wystawiłam głowę przez okno i odparłam beztrosko:
Elektrische Sandalon.
– Was…? – spytał celnik ze śmiertelnym zdumieniem.
Z lekkim wysiłkiem powstrzymałam się od odpowiedzi „kapusta i kwas” (…) i powtórzyłam:
– Elektrische Sandalon fűr meine Tante.
Celnik patrzył na mnie przez chwilę z osłupieniem na twarzy, po czym dostał amoku. Wezwał czterech kolegów i piali ze śmiechu. (…) nie dopuścili (…) do słowa, zaczęli machać rękami.
– Weiter fahren, weiter fahren…!
- (…) od Roberta (…) przyszedł [z Algierii] komunikat, że nie wie, co będzie. Projektuje urządzenia sanitarne w meczecie, nie ma założeń i nie jest pewien, jak potraktować wychodek, ma to być ustrojstwo niezbędne czy też przeciwnie, świętokradztwo, za które go ukamienują. Wybrnął z problemu za pomocą korespondencji z arabskim ministerstwem wyznań religijnych.
Osiągnięcia językowe miał niezłe. Znał angielski. Kiedy wyjeżdżał, na klęczkach żebrała, żeby sobie zapisał fonetycznie francuskie słowa: „Tam stoi mój brat, który zapłaci”, bezwzględnie potrzebne w konwersacji z tragarzem. Zapisał na marginesie gazety. Nieco później usiłował nabyć w sklepie sześćdziesiąt oczu i pół kilo suszonych źrenic, nie wiem, dlaczego mu to wypadało tak jakoś optycznie, miało być (…) sześćdziesiąt jajek i pół kilo suszonych śliwek. Po odebraniu i rozbiciu samochodu, zlekceważył wtedy zasadę „patrzeć, czy Arab patrzy”, zwrócił się do mechanika (…):
– Robić twarz. Potem iść, ja gniazdko, ty gniazdko.
Trudno się dziwić, że arabski mechanik zbaraniał. Chodziło o to, żeby najpierw odklepać przód, a potem uzgodnić cenę.
- Wchodziłam na legowisku po stołku i brakowało mi tylko sześciu gromnic dookoła.
- Opis: opis ustawienia łóżka podczas remontu mieszkania
- (…) zrozumiałam, że Marek prezentował szkołę partyjną. Miliony zebrań, potworna ilość gadania i żadnej konkretnej roboty.
Tom V. Wieczna młodość
edytuj- Alicja od lat narzekała, że ją bolą plecy, ściśle biorąc kręgosłup. (…)
– No, wiesz – powiedział lekarz. – To już starość. Nic na to nie poradzimy.
W parę miesięcy później uczestniczyła w katastrofie samochodowej jako pasażer. (…) stwierdziła nagle, że plecy przestały ją boleć. (…) Znów poszła do tego samego lekarza.
– Odmłodniałam o 15 lat – powiadomiła go jadowicie. – Nie zauważasz tego?
- Córka naszej sąsiadki (…) dostała kiedyś dwóję z dyktanda i zdenerwowana sąsiadka przyleciała do nas z pytaniem, jak się pisze „ołówek”. (…) nauczycielka poprawił na „ołuwek”. (…)
I co tu się dziwić kapralowi MO na głębokiej prowincji, ze w protokole umieścił słowo „łóho”?- Opis: chodziło o „ucho”.
- (…) doktora uśmierciłam, zdążyłam zamieścić sprostowanie (…).
Na dwie strony przed końcem utworu dostałam list. Spojrzałam na nadawcę. Adam Kazior (…). Może syn…? (…)
„Droga Pani Joanno.
Z głębin czyśćca pozwalam sobie przesłać wyrazy wdzięczności za słowa serdecznego żalu po mojej nieodżałowanej śmierci. (…)
(…) nie wiedziałem, gdzie mam Panią dopaść w charakterze upiora (nocnego) (…).”
- Facetka jedna umarła i pochowano ją. (…) w mieszkaniu nieboszczki zgromadziło się dość dużo osób i wszyscy byli trzeźwi i smutni.
(…) Na zakończenie uroczystości pogrzebowych czyhała zawodowa hiena cmentarna (…).
Odczekał ile trzeba, zabrał się do roboty, odkopał grób, otworzył trumnę i przystąpił do delikatnego puk puk młoteczkiem. Złote zęby nieboszczka miała (…). Pod wpływem puk puk nagle usiadła w trumnie.
Złodziej nie zastanawiał się dłużej, tylko od razu zemdlał. Nieboszczka również nie trwała w zamyśleniu (…). Z tego strachu uciekła z cmentarza (…), trafiła na tramwaj i do tego tramwaju wsiadła z rozpędu.
Konduktor zażądał pieniędzy za bilet.
– Ja nie mam pieniędzy (…). Ja, widzi pan, wracam z cmentarza.
– To co z tego? – spytał konduktor. – Jak pani jechała na cmentarz, to pani miała pieniądze, nie?
– Nie. Bo widzi pan, ja leżałam w grobie… Pochowali mnie…
Wariatów boi się każdy, konduktor zamilkł i przestał domagać się opłaty (…). Zmarła kobieta dojechała bez przeszkód do właściwego przystanku, wysiadła i poszła do domu. Zadzwoniła do drzwi mieszkania, otworzył jej mąż (…) i też zemdlał. Zemdlało jeszcze parę osób, ktoś tam jednak okazał się odporny, zadzwoniono wszędzie, po lekarza i po milicję, właściwe ekipy przyjechały.
Okazało się, że wcale nie umarła, tylko była w letargu. (…) Równocześnie gliny podążyły na cmentarz, gdzie złodziej nadal leżał bez przytomności, zgarnęły go (…), po czym odbyła się sprawa sądowa.
Na tej sprawie zeznająca nieboszczka bardzo prosił o łagodny wymiar kary, bo ten złodziej uratował jej życie. Złodziej zaś padł na kolana i w obliczu licznych świadków złożył uroczystą przysięgę, że noga jego nie postanie na żadnym cmentarzu do końca życia i za żadne skarby świata.
- Jechała tramwajem i na tramwajowej ławce siedziała matka z dzieckiem. Naprzeciwko siedziała jakaś pani z w jasnym płaszczu. Dziecko było nieznośne, kręciło się i kopało zabłoconymi butami ów jasny płaszcz. Pani grzecznie zwróciła uwagę matce, prosząc, żeby nieco utemperowała swojego potomka.
– Ja, proszę pani, wychowuję dziecko bez stresów – odparła na to matka, nadąwszy się godnie, podczas gdy dziecko nadal kopało.
Na to odwrócił się jakiś pan, podszedł, napluł na nią i rzekł:
– Ja też byłem wychowywany bez stresów.
- Kadłub przywiędły, ale dusza młoda.
- (…) kobieta to podobno też człowiek.
- (…) właściciel samochodu zdążył wylecieć z domu i złamał złodziejowi rękę. Zarazem wezwał policję. Przybyły przedstawiciel władzy miał zdrowe podejście do życia.
– Panie, tyle pańskiego, coś pan mu tę rękę złamał – rzekł szczerze. – On nawet siedzieć nie pójdzie…
Po czym obaj zgodnie zaczęli szukać na krawężniku tego miejsce, na które złodziej tak nieszczęśliwie się przewrócił.
- Zastanawiam się, czy nie byłoby możliwe zebrać wszelkie nasze władze w jednym miejscu, ogrodzonym porządnie, i wpuścić tam wygłodniałe tygrysy… Lubię karmić zwierzątka…
- Znalazł się na suku i wdał w pogawędkę z Arabem, prawdziwym tubylczym, w burnusie i turbanie.
– Vous-etez Russe? – spytał Arab.
– Non, et vous? – odparł Robert grzecznie i bez namysłu.- Opis: Arab spytał Roberta, czy jest on Rosjaninem; Robert odpowiedział: „Nie, a pan?”
Inne cytaty
edytuj- Co przeżyjemy, to nasze!
- – Nie mam przesadnych wymagań, ale czy nie mogła by pani zatrudnić u siebie osób, które opanowały trzy działania arytmetyczne? O czterech nie mówię, to może za wiele, ale trzy… ?
– Ach, proszę pani! – odparła na to przygnębiona kobieta – To jest moje marzenie od lat, całkowicie nie do zrealizowania!
- Pies powinien mieć więcej praw niż człowiek, jest bowiem jednostką zdecydowanie szlachetniejszą.
- Zobacz też: pies
- Rosyjskie znaki drogowe mają trojaki charakter: obowiązują aktualnie, obowiązywały wcześniej – teraz już nie i zaniedbano ich usunięcia, będą obowiązywały za jakiś czas – ale postawiono je wcześniej, bo tak wyszło.
- Warszawskiej wody – nawet po przegotowaniu – można używać co najwyżej do mycia podłogi.