Antygona w Nowym Jorku

Antygona w Nowym Jorku – sztuka teatralna Janusza Głowackiego, tragifarsa, polski dramat współczesny w dwóch aktach, szesnastu scenach.

  • Pchełka: Bosch?
    Sasza: Hieronymus Bosch.
    Pchełka: Żyd?
    Sasza: Nie.
    Pchełka: Hieronymus, to mi wygląda na Żyda.
    Sasza: Zamknij się, Pchełka. Powiedz, jak można być takim idiotą?
    Pchełka: Myślisz?
    Sasza: Absolutnie. Ten tryptyk jest w Madrycie. Mój ojciec zawsze marzył, żeby tam pojechać, ale nie miał paszportu. Więc ubłagał swoją kuzynkę z Izraela, żeby pojechała i wszystko mu opisała. No i ona pojechała i potem przysłała mu taką kartkę: „Widziałam twojego Boscha. Bardzo chce cię zobaczyć, czeka na ciebie w Prado”. Kiedy mojego ojca aresztowano za formalizm, KGB pytało go, ile mu Bosch płacił za informacje i jakie są inne kontakty ojca w Madrycie.
    Pchełka: I co? Twój ojciec zasypał Boscha?
    Sasza: Pchełka, odpieprz się. Bosch nie żyje od czterystu lat.
    Pchełka: To po co twój ojciec go krył?
    Sasza: Żyd Hieronymus Bosch… Boschowi by się to spodobało.
    Pchełka: Co ty jesteś taki przewrażliwiony? Wszyscy Żydzi są tacy. Jak rany Boga, ty myślisz, że jak ja bym był antysemitą, to bym z takim pieprzonym Żydem jak ty siedział na tej samej ławce? Ja nic do Żydów nie mam.
    Sasza: Jak ja się urodziłem, matka pokazała mnie jednej sąsiadce, a ta pokiwała głową i powiedziała: „Taki mały, a już Żyd”.
    Pchełka: No widzisz… dobra kobieta… współczuła ci. Polka?
    Sasza: Nie, Rosjanka.
    Pchełka: Chciałem ci powiedzieć, że u nas we wsi w czasie wojny, to się rzeczywiście paru Żydów wydało. Głównie takich, co się z transportu urwało i lasami przyszło. Zwłaszcza takich kulejących, połamanych, co i tak by ich pewnie złapali. Ale taki jeden od nas ze wsi, Masiak Antoni się nazywał, to on nic nikomu nie powiedział, tylko jednego Żyda w stodole przechował po cichu. A potem jak się wojna skończyła, ten Żyd wyjechał do Izraela i zaczął Masiakowi przysyłać paczki. I ten Masiak zaczął we wszystko opływać. Miał dwie córki na wydaniu, to one pierwsze we wsi miały nylonowe pończochy, poliestrowe bluzki. Kupił samochód i co niedziela do kościoła jeździł sobie w koszuli non-iron, obok żona, a z tyłu dwie córki. I ci wszyscy, co wydali Żydów to patrzyli na to, płakali i bili głowami o ścianę. I chciałem ci powiedzieć, że od tej pory w Polsce ani jednego Żyda się nie wyda. W każdym razie nie w mojej wsi.
    • Opis: rozmowa Pchełki z Saszą.
  • Według ostatnich danych liczba homlesów w Nowym Jorku zwiększa się. I w końcu tego roku na każdych trzystu nowojorczyków przypadać będzie jeden bezdomny. To by znaczyło, że dzisiaj w teatrze jest co najmniej jedna osoba, która niedługo znajdzie się na ulicy. I ta osoba dobrze wie, o kim mówię. Życzę państwu miłego wieczoru.
    • Postać: policjant – sierżant Jim Murphy

O dramacie

edytuj
  • Pomyślałem, że czy jest Bóg, czy nie, to się jakoś tym ludziom po prostu należy.
    • Autor: Janusz Głowacki
    • Źródło: rozmowa z ks. Andrzejem Lutrem; dodatek do „Gazety Wyborczej” nr 304.5914, 31 grudnia 2008/1 stycznia 2009.
  • Stary jestem, mało piszę, już niedługo mi także na wspólną morgę. Muszę się śpieszyć z sądami. Za trzy najważniejsze polskie sztuki ostatnich lat uważam, Emigrantów Mrożka, Do piachu Różewicza i Antygonę z Tompkins Square Park Głowackiego. Kropka!
    • Autor: Jan Kott
    • Źródło: Antygona powiesiła się w Tompkins Square Park, „Dialog” nr 10, 1 października 1992.
  • Sztuka Głowackiego jest amerykańskim obrazkiem rodzajowym, który chciałby stać się metaforą.
    • Autor: Tomasz Raczek, Wieczór z homlesami, „Wprost” nr 10, 7 marca 1993.
  • Tragikomedia nie przestaje być okrutna. Czasem bardziej okrutna od tragedii. Antygona z Manhattanu, zanim się powiesi na bramie okratowanego parku, zostanie zgwałcona na scenie, ale za krzakami. Słychać jej krzyk, póki jej nie wsadzą knebla w usta. W parku zostaną tylko, ciągle na tej samej ławce, ci dwaj, którzy byli tam od lat, od początku.
    • Autor: Jan Kott
    • Źródło: Antygona powiesiła się w Tompkins Square Park, „Dialog” nr 10, 1 października 1992.
  • W polskim miesięczniku „Teatr” można było przeczytać w korespondencji specjalnej z Ukrainy: „Reżyser «teatru traumy» to chirurg. Jego skalpelem jest ironia. Daleko mu do litości i sentymentów. Proponuje raczej sterylną estetykę szoku realności – bez żadnego znieczulenia. Zadanie «teatru traumy» polega nie na wyzwoleniu z bólu, ale odwrotnie – na wzmocnieniu go, przypomnieniu o jakiejś nieznanej lub zapomnianej, nieuleczalnej chorobie. Nie chodzi o to, by nałożyć szwy na rany pamięci, ale odwrotnie – usunąć narosty chłodnej obojętności”.
    Jeśli tak pisano o przedstawieniu w Charkowie, mieście położonym we wschodniej Ukrainie niedaleko Ługańska i Doniecka, miast już wówczas ogarniętych wojną, to świadczy, że w sztuce polskiego dramaturga aktorzy odnaleźli własne problemy i starali się je pokazać „bez jakiegokolwiek pozorowania, «teatralności», bez koturnów i rampy, bez gry”. Gdy wybuchła wojna sto kilometrów od ich domów, aktorzy w pierwszej chwili chcieli uciekać za granicę. W trakcie pracy nad Antygoną… zrozumieli, że powinni zostać w swoim kraju. Rzadko zdarza się, by sztuka miała aż tak bezpośredni wpływ na życie.
    • Autorka: Elżbieta Baniewicz, Dżanus. Dramatyczne przypadki Janusza Głowackiego, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2016.
    • Opis: o charkowskiej inscenizacji Antygony w reżyserii Andrzeja Szczytki.