Ysabelle Lacamp (ur. 1954) – francuska pisarka.

Tajlandzka księżniczka

edytuj

(fr. L’elephant bleu, tłum. Małgorzata Zięba)

  • Każdemu pisany inny los i odpowiedni do tego środek transportu.
  • Miłość, małżeństwo, wszystkie te niezachwiane wartości, w które kazano mi wierzyć, runęły jak domek z kart.
  • Nie można tak po prostu uwolnić się od własnej przeszłości.
  • (…) oto w kraju Białych Słoni czułam się, jakbym była wtykanym palcem Niebieskim Słoniem, odrzuconym przez przez wszystkich i kryjącym się, by nie splamić jednolitości stada.
  • Przytłumiona, kojąca cisza, która w końcu wydawała się jak najbardziej odpowiednia do mojej bladej i bezbarwnej samotności.
  • Potrzebna była owa noc, przedziwna noc, aby wywołać tę jedną chwilę, która z pewnością nigdy już się nie powtórzy.
  • Sądzę, że nawet nie widzieli, jak się wyniszczam. Im bardziej ich prowokowałam, im głośniej wzywałam pomocy, tym bardziej nabierałam przekonania, że otoczenie wykreśliło mnie ze swego pola widzenia.
  • Spaliłam za sobą mosty łączące mnie z rodziną. Z nikim nie jestem związana. Upaja mnie to, co nieznane. Wydaje mi się, że po raz wtóry przyszłam na świat, staję naga wobec przyszłości.
  • Trochę dziwne jest to lądowanie bez spadochronu, zupełnie samotne, bez punktu zaczepienia, z dala od rodziców. W takiej sytuacji można poczuć nie tylko siłę, ale i bezradność.
  • – Według mnie korzenie stanowi wiara – odpowiedziała po cichu.
    – Wiara w moją religię, nawet jeśli nie ja ją wybrałam… Ale liczy się także wiara w siebie, wiara w ludzi, których spotkasz. To będzie twoja prawdziwa rodzina.
  • Woda spływająca po mojej twarzy ma mdły, metaliczny smak. Wkrótce będę wiedziała, czy jest to smak wolności, czy osamotnienia.
  • Wyglądasz jakbyś wyszła z sierocińca. potrzebujesz więcej koloru, blasku, błyskotek! Życie jest prawdziwym karnawałem, a nie zupą bez smaku.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • Do dupy z takim zakłamanym szczęściem! Okazało się, że to hipokryci i krętacze. Ogarnięta szałem strąciłam na ziemię ramkę ze zdjęciem i zapamiętale deptałam ich twarze.