Teresa Sułowska-Bojarska

polska poetka i prozaik

Teresa Sułowska-Bojarska (pseud. Dzidzia, Klamerka; 1923–2013) – polska pisarka, poetka i pedagog, działaczka podziemia niepodległościowego w czasie II wojny światowej, łączniczka Armii Krajowej, uczestniczka powstania warszawskiego.

  • Kuśtykam po zwaliskach
    o kulach pamięci
    wiernym krokiem łączniczki
    niosę meldunek.
    • Źródło: Codzienność. Sierpień-wrzesień 1944, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2008, ISBN 9788374361439, s. 7.
  • O „krowach” trzeba jednak pisać osobno, poświęcić im trochę miejsca. Najpierw pięć, sześć wizgów, a w chwilę później świst czegoś wielkiego jak smok. Woń spalenizny, tuman, zniszczenie. Ludzie wybiegali nago, odarci z odzieży, czarni jak Murzyni. Zabici samym podmuchem, o spalonych ciałach, w których często nie było nawet oczu. Jeśli były, to wytrzeszczone, białe, przeraźliwe. Bełkot spalonych na miazgę ust, twarze rozwarte w krzyku, którego się nie słyszy, pełne ogłuszenie. Po „krowach” zjawiały się sztukasy. Po trzy, nisko. Niewiele trzeba było czekać na grzechot czołgów.
    • Źródło: Codzienność. Sierpień-wrzesień 1944, op. cit., s. 95.
  • Powstanie dało nam wolność i zjednoczenie. Ludzie czynili sobie nawzajem dobro, różni ludzie… Dorośli i zupełnie starzy obdarzali młodych ciepłem, dzielili się z nami coraz uboższym mieniem. Stanowiliśmy wszyscy jedną wielką wspólnotę.
  • Rejon ulicy Chełmskiej i jego obrońca, rotmistrz Garda. Próbował odbijać dom po domu, tracił i zyskiwał, odgryzał się, własną szaleńczą, wręcz straceńczą odwagą pociągając podkomendnych. […] Meldujemy się u Gardy w piwnicy przy Stępińskiej chyba. Rotmistrz jest ranny. Leży na żelaznym łóżku podparty poduchami, ręka w brudnym bandażu, rozchylona na piersi koszula także nie kryje opatrunku. […] Rotmistrz ma chyba wysoką temperaturę, oczy przekrwione, prawie błędne. „Co mi tam wasze meldunki? Odwody, przyprowadźcie odwody, zaraz nas tu roz…” Garda krzyczy, jest chyba i ogłuszony, widać, że nasze słowa nie docierają.
  • Spotyka się chorobliwe oznaki oburzenia, krytyki, nagany. Jest i milczenie, ucieczka od pamięci, wyrzekanie się sierpnia i września, jakby tych miesięcy wcale nie było. Rejestratorzy, politolodzy, historycy, oceniacze z punktu widzenia układów i strategii, najróżniejsi. A wszystko to nieprawda. Jedno słowo, urywek melodii, prawie nic, a rozmówcy natychmiast wracają w przestrzeń doznań jedynych dla każdego z osobna, niepowtarzalnych. Każda wersja o powstaniu musi więc być inna, bo poszczególny los był inny, inny zakres przeżyć, bo nie ma takich samych ludzi.
    • Opis: o powstaniu warszawskim 1944.
    • Źródło: Codzienność. Sierpień-wrzesień 1944, op. cit., s. 12.
  • Trzeba pozostawić ślad Tamtego, które nie może rozwiać się wraz z nami. Ufam, że przyjdzie czas, a nasze relacje posłużą komuś do stworzenia wielkiego dzieła o powstaniu warszawskim.
    • Opis: o powstaniu warszawskim 1944.
    • Źródło: Codzienność. Sierpień-wrzesień 1944, op. cit., s. 9.
  • W pewnej chwili Pas zaczął nucić Pierwszą Brygadę. Coraz głośniej. Obecni podchwycili słowa i melodię. Rytm marsza towarzyszył dygotom domku. Po Brygadzie śpiewaliśmy Białe róże, potem już inne piosenki, jedna wypływała z drugiej: Rozmaryn, Ułani pod okienkiem, Czerwony pas, Jak dobrze nam zdobywać góry, Otwarte okna. Padały bomby, pociski z nieba i z ziemi, a my śpiewaliśmy jak w transie, porwani melodią pieśni legionowej, żołnierskiej, harcerskiej. Nikt nie myślał, co może stać się w każdej chwili. Nikt już się nie bał. Nawet ja straciłam nieustające dotąd poczucie strachu. Niech się dzieje, co ma się dziać, my śpiewamy, wszystko jedno. Zrobiło się prawie wesoło.
    • Opis: o powstaniu warszawskim 1944.
    • Źródło: Teresa Sułowska-Bojarska, Codzienność. Sierpień-wrzesień 1944, op. cit., s. 170.

O Teresie Sułowskiej-Bojarskiej edytuj

  • Łączniczki i sanitariuszki, stanowiły bardzo duże oparcie. Byliśmy zawsze pewni, że nie opuszczą nas w najgorszych sytuacjach, udzielą pomocy i że jednocześnie wykonają z poświęceniem zadanie, jakże istotne w naszych warunkach, utrzymania łączności. „Dzidzia-Klamerka”, Teresa Sułowska-Bojarska, dała nam jako łączniczka bardzo osobisty obraz swej ważnej służby i przeżyć z nią związanych. Dzięki Ci za to, kochana. Twoja, jakże prosta i rzetelna opowieść trafi do młodych pokoleń i ułatwi im zrozumienie od bardzo ludzkiej strony, czym dla kobiet-żołnierzy było powstanie, widziane tak na co dzień.
    • Autor: Jerzy Kłoczowski, ps. „Piotruś”, żołnierz AK oddział „Baszta”, historyk, profesor.
    • Źródło: Codzienność. Sierpień-wrzesień 1944, op. cit., s. 5.