Szklanką po łapkach

film Ricka Friedberga z 1996 roku

Szklanką po łapkach (ang. Spy Hard) – amerykańska komedia z 1996 roku parodiująca filmy sensacyjne, w reżyserii Ricka Friedberga. Scenariusz napisali Rick Friedberg, Jason Friedberg, Aaron Seltzer i Dick Chudnow.

Wypowiedzi postaci

edytuj
  • CENTRUM TAJNYCH OPERACJI STANÓW ZJEDNOCZONYCH LOKALIZACJA: UTAJNIONA
  • Dziękuję. Życzę miłego lotu.
    Życzę miłego lotu.
    Miłego niszczenia świata.
    Dziękuję.
  • Miłość? Opowiem ci o miłości. Miłość to kropla rosy na różanym płatku. Miłość to kropla deszczu, czysta, połyskująca i dygocąca. Taka wilgotna, taka mokra. I te maleńkie krople miłości spotykają się, zbierając połamane pąki i strącone kwiaty, i błoto, i gnój, i jelenie łajno, płynące szybciej i szybciej w stronę morza. Dalej i dalej.
  • Pacjentka w ciężkim stanie. Podaj mi 3 centymetry sześcienne epinefrinoksu i 2 litry gazoholu z neoneficyną. Daj mi elektrostatyfikator. Rozgrzewam generator, siostro. Grozi jej fibrylokanonizacja.
  • Tubylcy mówią, że dzieją się tu dziwniejsze rzeczy niż u Michaela Jacksona.
  • W moim kraju mamy takie przysłowie: „Facet na wielbłądzie jest bogaty, ale facet w ferrari ma większe szanse na podryw.”
  • W moim kraju jest takie przysłowie: „Gdy usłyszysz słowa «Zostań w łodzi», to zostań w łodzi”.
  • W moim kraju mamy takie przysłowie: „Królik skacze, pająk pełza, a wielbłąd pluje”.

Dialogi

edytuj
– Centrala.
– Centrala, proszę z Waszyngtonem.
– Jerzym?
– Ze stolicą.

– Co słychać w agencji?
– Dawniej świetnie się bawiliśmy, zabijając szpiegów gazem z granatów w kształcie banana, a teraz wszystkim rządzą biurokracja i polityka. Trzeba wypełniać 20 formularzy w trzech egzemplarzach, żeby iść się wysikać.

– Dick, to jest szaleństwo.
– Szaleństwo? Niektórzy mówią, że gadanie do siebie na ulicy to jest szaleństwo. Powiem ci, co to jest szaleństwo. Szaleństwo to spacer z połówką melona na głowie i powtarzanie „Jestem chomikiem”. To jest szaleństwo.

– Dla kanału trzeciego mówi Kelly Lange. Biznesmen Steven Bishop zginął dziś w tragicznym wypadku, gdy na jego samochodzie wylądował fortepian, spadający z 17 piętra hotelu Mayan tuż za mną.
– Wypadek? Spłodzenie dziecka w wieku 60 lat, to jest wypadek. W tym przypadku można mówić najwyżej o pechu.

– Lecieliśmy razem samolotem, teraz razem pijemy. Razem byliśmy ścigani, jechaliśmy autobusem… A ja nadal prawie cię nie znam.
– Nazywam się Bud Fudlacker. Mam małą firmę wysyłkową. Lubię oglądać amerykańskich gladiatorów. Mam 55 lat, lubię przydatne drobiazgi dorabiam sobie jako księgowy.
– Niech zgadnę. Dick Steele. Tajny agent WD-40. Masz 52 lata, lubisz duże telewizory i chcesz powstrzymać generała Rancora.
– Tak można opisać tysiące facetów. Opowiedz mi o sobie.
– Lubię luźne ubrania i jeżdżę Pinto z 69 roku.
– Nazywam się Brian. Czego się państwo napiją?
– Chcemy...
– Wytrawne Minoli z Russos, z lodem. Z plasterkiem cytryny, w schłodzonych szklankach. I z taką małą kręconą słomką.
– Już podaję.
– Powiedz mi, kim jesteś?
– Użyj swoich... legendarnych talentów i zgadnij.
– Nosisz Schnauzer UB-21 z tłumikiem, a to oznacza KGB. Wolisz karabiny H&K od AK. Stosujesz techniki wywiadowcze NSA. Masz legitymację CIA, słuchasz płyt CD, radia UKF i pewnie zakładasz papier toaletowy na rolkę tak, żeby się wysuwał od spodu.

– Ma pan zapalniczkę?
– Używam zapałek.
– Czy pańska mama wie, że pan pali?
– Tak, ale ja się nie zaciągam.

– Masz telefon?
– Jest tam.
– Jest „czysty”?
– Sprzątaczka przychodzi raz w tygodniu.

– Mówi dyrektor. O co chodzi Coleman i Bishop?
– Odebraliśmy bardzo niepokojący przekaz satelitarny z naszego punktu nasłuchowego na Gibraltarze.
– Co to jest?
– Wielka skała, która sterczy z wody na południu Hiszpanii.
– Pytam co to za przekaz?

– Panno Cheevus, czy dyrektor jest wolny?
– Nie, żonaty.
– Żartownisia z pani. Panno Cheevus, chyba nie próbuje mnie pani postawić na baczność?
– Nie miałabym nic przeciwko temu.
– Byłaby z nas dobrana para tajnych agentów pod przykryciem.
– Zna pani regulamin naszej służby. Jest bardzo... sztywny.
– A ja z pewnością nie chciałabym przegiąć pały?

– Profesor Ukrinsky, to dla mnie zaszczyt.
– Jak się masz?
– Czytałem wszystkie pańskie prace i ostatni o samotności w laboratorium.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale mamy dziwny sygnał na detektorze podczerwieni.
– Co to jest?
– Bardzo fajne urządzenie. Czujnik reaguje na ciepło ciała intruza...
– Wiem, i co wykrył?

– Rancor.
– Tak. To ja, generał Rancor. Wróciłem. Cały, zdrowy i jeszcze brzydszy.
– Przecież Steele wysadził go w powietrze.
– Jak widać, nie. Próbowaliście mnie zabić na wszelkie sposoby, a ja wciąż żyję. Wybuch urwał mi tylko kilka rąk, ale to pestka. Teraz mam ich całe mnóstwo! Wielkie ręce. Piękne ręce. Mam ich na kopy.

– Usiądę i zaczekam na niego.
– Mój Boże! Idź do gastrologa!

– W moim kraju mamy takie przysłowie.
– Nie wątpię.
– „Muzea zamykają o 5:00. Trzeba przyjść następnego dnia o 9:00.”

– Zabrali go do Rancora.
– Nie zabiją go. Przynajmniej dopóki nie zainstaluje chipa. Pewnie i tak go oszczędzą. Najwyżej trochę potorturują.

– Zbliżamy się do strefy zrzutu. Jesteś gotowy, WD-40?
– Nigdy w życiu nie byłem bardziej gotowy.
ŚCIŚLE TAJNE
– Co do diabła! Steele, zwariowałeś?
– Witaj, WD-40.
– Rozpoczynamy drugą rundę twojej misji pod kryptonimem „obrona wolnego świata”. Oto sadystyczny przestępca o umyśle geniusza i międzynarodowy handlarz bronią, który sprzedał rakiety Skorpion terrorystom z Bliskiego Wschodu.
– Pytanie brzmi: jak nazywa się ten Rancor?
– Zgadłeś. To generał Derwood Rancor.
– A więc do dzieła. Powodzenia, WD-40. I pamiętaj, że ta taśma zniszczy się sama w ciągu 3 sekund.
– Steele!