Misja w Kaszmirze (ang. Mission Kashmir) – bollywoodzki dramat wyreżyserowany w 2000 roku przez Vidhu Vinoda Choprę.

  • Albo ja zginę, albo Kaszmir ocaleje.
  • Czas, dżihad i śmierć na nikogo nie czekają.
  • Czy gdyby miała na imię Salma, a nie Neelima, byłaby inna? Pokochałem ją i ożeniłem się z nią, a nie z jej imieniem czy religią.
  • Daleko stąd, za siedmioma morzami pod odległym niebem w krainie snu. Jest kraina miłości. Jest tam miłość, tylko miłość. Mój kochany księżycu, udaj się tam. Dobre wróżki czekają na ciebie.
  • Dla moich dzieci, lshaa i Agni, i wszystkich dzieci z rejonu tego konfliktu. Oby spały spokojnie, wolne od strachu. Oby mogły kiedyś żyć w dolinie miłości, w której ja się wychowałem, w tym niebie harmonii, raju zwanym Kaszmir.
  • Gdy do człowieka strzelają, musi się bronić.
  • Gołymi rękami zadam mu taką śmierć, że już nigdy żaden syn nie ośmieli się zabić matki.
  • Ja też jestem muzułmanką. Islam zabrania mordowania niewinnych ludzi.
  • Jesteś Pasztunem, Hilal. Wiesz, czym jest zemsta. Błagam, byś pozwolił mi pomścić śmierć mojej żony. Jeśli jesteś prawdziwym Pasztunem, musisz rozumieć moją nienawiść.
  • Kobiety mają miękkie serca. Nie potrafią dochowywać tajemnic.
  • Kto wkroczył na ścieżkę dżihadu, musi zapomnieć o miłości.
  • Ktokolwiek wystrzeli tę śmiertelną kulę, przeszyje nią moje serce.
  • Kwiaty znów wypełnią powietrze swoją słodką wonią. Znów wszystko będzie pięknie pachnieć. Na gałęziach drzew ptaki znów zbudują gniazda i ci, którzy stąd odeszli powrócą. I znów w tym przedsionku nieba wszyscy zaśpiewają pieśń szczęścia. Niech mieszają się ze sobą słodkie dźwięki harmonii. Przybyłem, by zaśpiewać pieśń miłości. Objąć cały świat jedną melodią. Uwolnić każde serce od nienawiści. Przyjaciele, śpiewajcie ze mną. Przybyłem, by zaśpiewać pieśń miłości. Objąć cały świat jedną melodią. Uwolnić każde serce od nienawiści. Przyjaciele, śpiewajcie ze mną.
    By zjednać sobie ludzi. By zdobyć ich serca. Śpiewajcie piękną pieśń. Grajcie muzykę przyjaźni.
    Porzućcie nienawiść. By zjednać sobie ludzi. By zdobyć ich serca. Śpiewajcie piękną pieśń. Grajcie muzykę przyjaźni. Porzućcie nienawiść. Przyjaciele, śpiewajcie ze mną.
  • Mój chłopcze, nie zapomnij o swojej niewinnej siostrze, ani o matce i ojcu. Khan zabił ich wszystkich na twoich oczach. Nie zapomnij, że Allah daje taką szansę tylko raz.
    Allah będzie cię chronił. Twoim celem jest Khan. Idż, moje dziecko, i zniszcz niewiernego.
  • Mój chłopcze. („Wszędzie dym. Tylko dym”). Bóg poddaje cię próbie. Patrzy, czy nie zboczysz z Jego drogi. Podnieś pistolet i zgładź tego wroga Allaha. („Kto wpisał w nasze życie nieszczęście
    używając imienia Boga”?). Mój chłopcze, pamiętasz? Zaopiekowałem się tobą. Włożyłem ci w ręce karabin. Wskazałem ci ścieżkę dżihadu. („Te prześladowania, te zbrodnie. Kto śmie nazywać je dżihadem”?) Cieszę się, że niesiesz mnie dziś do bram raju, do bram Miłosiernego. Rozumiesz, mój chłopcze? („Kiedy te burze ucichną? Tysiące delikatnych pączków zerwano z gałęzi, zanim rozkwitły”). Zabijanie niewiernych to twój cel, obowiązek, przeznaczenie. Wolą Allaha jest, byś zabijał wrogów. („Kto pustoszy nasz raj”?) To twoja wiara, mój chłopcze. To twoja religia.
  • Mój jeden błąd zniszczył ci życie, synu. Ale twój błąd zniszczy cały Kaszmir. Nigdy nie potrafiłeś mi wybaczyć. Tobie też Kaszmir nie wybaczy, synu. Bo Operacja Kaszmir to zagłada Kaszmiru.
  • Muzyka to słodki deszcz, który zmienia umierającą jesień w wiosnę. Żaden mur nie powstrzyma muzyki. Muzyka przekracza granice. Muzyka to słodki deszcz, który zmienia umierającą jesień w wiosnę. Żaden mur nie powstrzyma muzyki. Muzyka przekracza granice. Muzyka nie zważa na kastę czy wyznanie. Muzyka obejmuje cały wszechświat. Muzyka to wspólny język wszystkich ludzi. W muzyce jest mądrość Gity i Koranu. W muzyce są Allah i Rama. W muzyce jest całe stworzenie. Muzyka nie zważa na kastę czy wyznanie. Muzyka obejmuje cały wszechświat. Muzyka to wspólny język ludzi. W muzyce mieszka prawda. W muzyce są Allah i Rama. W muzyce jest całe stworzenie. Muzyka ucisza burze. Muzyka leczy złamane serca.
  • Nazywam się Sufiya Parvez i nikt przede mną niczego nie ukryje.
  • Nic mnie z nim niełączy. Ale co mogę zrobić? Kocham go.
  • Nie, nie mogę cię zabić. Nie dlatego, że jesteś moim przyjacielem, ale dlatego, że nie jesteśmy mordercami. Bronimy pokoju. Musimy strzec człowieczeństwa. Musimy ocalić Kaszmir.
  • Niepodległość Kaszmiru wymaga męczenników.
  • Nigdy już cię nie zobaczę, ale będę śnił o tych chwilach, które spędziliśmy razem, i o tych, które mogliśmy razem spędzić.
  • Odzyskamy syna, ale jak? Za pomocą kłamstwa? Oszustwa? Ukrywając przed nim, że zabiłem mu matkę i ojca? Że wszystko mu odebrałem?
  • Oni nie oszczędzają żon ani dzieci.
  • Pasztun dotrzymuje słowa, nawet jeśli dał je wrogowi.
  • Pasztun zna tylko dwa uczucia, bezgraniczną miłość i śmiertelną nienawiść.
  • Patrz moimi oczami, Altaafie. Słuchaj moimi uszami. Słuchaj plusku wody.
  • Podczas dżihadu wojownik może się przyjaźnić tylko z mężczyznami.
  • Śpij, moje księżycowe dziecię. Śpij, mój książę. Udaj się do krainy snów. Są tu dobre wróżki. Kostki u ich nóg są ozdobione bransoletami. Poniosą cię na swych miękkich skrzydłach do krainy snu. Te piękności rozjaśniają niebo. Będziesz gościem w ich krainie, będą ci opowiadać baśnie, będą z tobą tańczyć i śpiewać. Śpij, moje księżycowe dziecię, śpij mój książę. Udaj się do krainy snu. Są tu dobre wróżki.
  • Tajemnice ukryte w sercu Pasztuna, nie wyjdą na jaw nawet po końcu świata.
  • To nie jest wojna między tobą a Khanem. Po jednej stronie jest miłość, po drugiej nienawiść. Po jednej współczucie, po drugiej terror. Musisz wybrać. Między dobrem a złem, przemocą a człowieczeństwem, Kaszmirem a zagładą. Musisz zdecydować, co ma przetrwać, Altaafie. Ty sam. Dobrze się zastanów, zanim wystrzelisz tę kulę, synu. Dobrze się zastanów.
  • W radości dzieci słychać śmiech natury.
  • Wiedziałam, że póki stoją świątynie Shankracharya i Hazratbal, nic nie może się stać Altaafowi.
  • Wielkie zwycięstwo wymaga wielkiego poświęcenia.
  • Wiesz, Sufi, po dziesięciu latach siedzisz naprzeciwko mnie, jesteś obok mnie, ale nie czuję twojej obecności. Po dziesięciu latach jestem w łodzi, ale nic nie czuję. Wokół jest tak pięknie, ale nie widzę tego. Widzę dym, Sufi, wszędzie wokół mnie. A w dymie lecące na oślep kule. Ginących ludzi. I słyszę ich krzyki. Widzę trupy, strzępy ciał, kości. Obciętą głowę.
  • Wojen nie wygrywa się tylko pociskami. Również dzięki kamerom.
  • Wsłuchaj się w tę błogą chwilę. Jest w niej życie. Pełnia życia. Otacza nas świat marzeń. Patrz moimi oczami. Wsłuchaj się w tę błogą chwilę. Jest w niej życie. Pełnia życia. Otacza nas świat marzeń. Patrz moimi oczami. Gęsty dym się rozwiewa. Mgła znika. Patrz, niebiańskie światło oświetla wszystko. Połyskująca ziemia, błękitne niebo. Łódź płynąca po wodzie. Otacza nas świat marzeń.
    Zobaczyłem go twoimi oczami. Wsłuchaj się w tę błogą chwilę. Miłość dziwnie mnie odmieniła. Nieustannie wpatruję się w ciebie. Jesteśmy tu tylko my. I tylko nasza miłość. Owiewa nas zapach pachnidła. Myślimy tylko o sobie nawzajem. W oddali rozbrzmiewa muzyka weselna. Pamięć to panna młoda. Złożę głowę na twojej piersi. Złożę moją głowę. Otacza nas świat marzeń. Zobaczyłem go twoimi oczami. Gęsty dym się rozwiewa. Mgła znika. Patrz, niebiańskie światło oświetla wszystko.
  • Wszędzie dym. Wszędzie tylko dym. W tych wiatrach spisku. W tych burzach intrygi. Święta ziemia bogów broczy krwią. Nie słychać już świętych dźwięków wydobywanych z konchy. Nikt nie wzywa do modlitwy. Niestety, moja kraina jest przeklęta. Czemu ci ludzie uciekają? Czemu te domy płoną? Wszędzie dym. Wszędzie tylko dym. Kto podpalił te piękne łąki? Rozpaczliwe pragnienie życia, maluje się na twarzach zabitych. To walka o władzę. Wojna polityków. Krew niewinnych ma tę samą barwę, którą wyznacza się granicę między naszymi sercami.
  • Wybacz mi, ukochana. Wybacz, moja pani. Wybacz mi, ukochana. Wybacz, moja pani. Kipi w tobie złość, a ja czuję tylko miłość. Proszę, wybacz mi, ukochana. Wybacz, moja pani. Wybacz wreszcie, ukochana. Wybacz, moja pani. Kipi w tobie złość, a ja czuję tylko miłość. Wybacz mi, ukochana. Wybacz, moja pani.
    Dzieliliśmy marzenia o kwiatach, a twoje słowa były jak ciernie. Jak mogę uleczyć moje serce? Jak mogę wybaczyć? Dzieliliśmy marzenia o kwiatach, a twoje słowa były jak ciernie. Jak mogę uleczyć moje serce? Jak mogę wybaczyć? Puść to w niepamięć. Porzuć swój upór. Kochanie, nie łam mi serca. Nie, nie ustąpię tak łatwo. Będziesz musiał błagać. Kipi w tobie złość, a ja czuję tylko miłość. Proszę, wybacz mi, ukochana. Wybacz, moja pani. Proszę. Wybacz mi teraz. Pozwól mi cię odzyskać. Nie złość się tak. Proszę, nie uciekaj ode mnie. Wybacz mi teraz. Pozwól mi cię odzyskać. Nie złość się tak. Proszę, nie uciekaj ode mnie. Wybaczam ci. Wybaczam ci, ukochany. Wybaczam ci, wybaczam.
  • Za szerzenie śmierci w imię religii, za wkładanie w dłonie niewinnych dzieci karabinów zamiast kredek, za zamienienie kaszmirskiego raju w piekło. Skazuję cię na śmierć.
  • 1987. Rosjanie podcięli mi gardło. Przez siedem dni przyciskałem głowę do rozciętej szyi. Nie jadłem, nie piłem, nie spałem, bo inaczej odpadłaby mi głowa. Przez siedem dni trzymałem się za głowę. Nic im nie powiedziałem. A co ty mi możesz zrobić w 37 minut?

Dialogi

edytuj
– Ośnieżone pole, zielone boisko do krykieta, drewniany mostek. Różowy dom. Dziś, po dziesięciu latach śniłem piękny sen, Abba.
– Co powiedziałeś?
– Po dziesięciu latach.
– Nie. Potem.
– Śniłem piękny sen.
– Jeszcze później, Altaafie.
– Abba. Abba.

– Chodż, Altaafie.
– Chodż, Khan-saab.
– Altaaf przegrał!
– Nie. Oszukujesz.
– Altaafie, daj kij.
– No dobrze, Khan-saab.
– Nilu, ty też! Altaaf wrócił wreszcie do domu.
– Nie przegrałem, prawda?
– Nie.

– Khan-saab, zgłoś się.
– Altaaf?
– Podobał ci się mój obraz?
– Altaafie, gdzie jesteś?
– Nie jestem taki jak ty, Khan-saab. Nie zabijam dzieci.
– Gdzie jesteś, Altaafie?
– Spójrz na Shankracharyę. Zaraz ujrzysz swoje urodzinowe fajerwerki. Wszystkiego najlepszego. Abba!

– Stój, Gurdeep. Nie ruszaj się, nie oddychaj.
– Co się stało?
– Spójrz przed siebie. Widzisz coś? Martwe ciała, cokolwiek?
– Nie. Ktoś wysadził w powietrze pustą łódź.
– Idiota! Na czym stoisz?
– Na desce.
– A co jest pod nią?
– Jakieś kable.
– Chcesz wiedzieć, co to jest? Stoisz na bombie. Wiesz, co się stanie, gdy się ruszysz? Bomba rozerwie cię na kawałki. Głowa tam, nogi tu.
– Przepraszam.
– Kretyn! W ogóle nie myślisz. Avinash, niech się cofną.
– Wszyscy! Cofnąć się!
– Avinash, ty też!
– Dobrze.
– Boisz się, Gurdeep?
– Pamiętam o moim Bogu. Panie inspektorze?
– Tak?
– Muszę się wysikać.
– Więc sikaj. Nieruchomo. Już?
– Tak.
– Ulżyło ci?
– Tak.
– To dobrze. A teraz skocz tak szybko, byś wpadł do wody, zanim wybuchnie bomba.
– Nie umiem pływać.
– No to już po tobie.
– Naprawdę?
– Nie mogę ci pomóc.
– Jak to? Żadnego wyjścia?
– Żadnego. Avinash.
– Tak?
– Każ im się cofnąć. Jeśli coś się stanie. Zajmij się tym. To nie jest własność policji, ale moja. Idź już. Idź!