Lejdis – polska komedia z 2008 roku, reż. Tomasz Konecki. Autorami scenariusza są Andrzej Saramonowicz, Anna Andrychowicz-Słowik, Małgorzata Saramonowicz, Ewa Sienkiewicz, Hanna Węsierska.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!

Wypowiedzi postaci

edytuj

Narrator

edytuj
  • Jest jak myśliwy, któremu zwierzyna pcha się pod lufę.
  • „Przyjaźń to jedna dusza w dwóch ciałach” – powiedział przed wiekami grecki filozof, bez wątpienia gej.

Gośka

edytuj
  • A jeżeli faceci są z Marsa, to niech tam, kurwa, wracają.
  • Czekamy tu na ciebie. Ja i moja owulacja.
  • Faceci to dranie, Artur.
    • Opis: do swojego męża, którego porzucił kochanek.
  • Halo? Dzień dobry. Dzień dobry pani. Dzień… Pani Mariolko. Dzień dobry, pani Mariolko. Ja jestem znajomą kuratora Marka Dywanika. Tak. I ja chciałam panią zapytać, czy miała pani przyjemność z nim sypiać? Nie. Nie, to nie jest żart. Bo ja chciałam pani przekazać, że pan Marek Dywanik w tym samym czasie sypiał z siedmioma innymi kobietami i że ja mam masę filmów z tych wydarzeń, i że jakby pani chciała zobaczyć, to ja zapraszam serdecznie. Do widzenia, dziękuję bardzo.
    • Opis: dzwoniąca z telefonu Marka do kobiet, z którymi mógł sypiać
  • Halo? Dzień dobry. Dzień dobry pani. Ja dzwonię do pani z biura… dzwonię do pani z oddziału chorób wenerycznych.
    • Opis: dzwoniąca z telefonu Marka do kobiet, z którymi mógł sypiać.
  • Halo? Dzień dobry. Dzień dobry pani, ja dzwonię z biura kuratora Marka Dywanika. Tak? Tak? Pani syna. Tak? Nie. O Jezu, przepraszam, bo ja się pomyliłam, bo ja dzwonię z pralni, to jest pomyłka, przepraszam bardzo. Czaisz, on ma matkę!
    • Opis: dzwoniąca z telefonu Marka do kobiet, z którymi mógł sypiać.
  • Kochanie, ja nie mam czasu na grę wstępną, mi się dni płodne kończą!
  • Panie ministrze, to jest przedstawiciel rolników węgierskich i pyta o możliwość współpracy.

Monia Kochanowska

edytuj
  • Szedłeś, potknąłeś się i uppps, wpadłeś pani między nogi…
    • Opis: zauważywszy zdradę Marka.
  • Matka i córka w jednym. Takie to, kurwa, rzymskie!
  • Pije wodę z kałuży, napierdala mieczem i gardzi łącznością telefoniczną. Kretyn.
    • Opis: o Tomku.
  • Chyba, kurwa, pomyliłeś panie, Mareczku!
    • Opis: zauważywszy zdradę Marka.
  • „Empatia, zupa z Azji”… Boże, jakie z nas suki!
  • Rzymianie pieprzeni, o, jakże bliski jest koniec waszego imperium.
    • Opis: po kłótni z Tomkiem.

Karolina „Korba” Korbowicz

edytuj
  • Albo zacznij brać hormony, albo rzuć te, które bierzesz!
    • Opis: zdenerwowana.
  • Jak można mieć zawał, nie mając serca?
  • Monia, jaki tam znajomy… Jednorazowe tournée.
  • Nie wiem, czy zauważyłeś, ale ja tutaj pracuje… pra-cu-je. A dzisiaj mamy tutaj, w redakcji, gwiezdne, kurwa, wojny. Zaraz pojawi się tu mała, ruda i wredna gwiazda śmierci, która jeśli natychmiast nie odeślę tych pieprzonych stron do drukarni, zamieni mnie w kupę antymaterii, więc posłuchaj rady cioci Korby i spierdalaj!
  • Ty pasztetowy pajacu!

Inne postacie

edytuj
  • Dziecko, weź milcz, jak do mnie mówisz.
    • Postać: Milena, redaktor naczelna Biby
  • Mamo, to twoja sprawa, z kim sypiasz, ale czy musisz jego gacie prać z moimi? To mnie upokarza.
    • Postać: Szymek
  • O kurwa. Ja pierdolę. Kurwa mać.
    • Postać: Łucja „Lucy”

Dialogi

edytuj
Gośka: A u ciebie jak z płucami?
Błażej: U mnie ze wszystkim bardzo OK. Z niektórymi rzeczami nawet… bardziej.
Gośka: A geny?
Błażej: Wielkie… jędrne… bezlitosne.
Gośka: Wszyscy tak mówicie, a się potem okazuje smutny korniszonek.

Monia: Byliśmy kiedyś z Tomkiem na Bali i tam było zoo…
Gośka: Błagam cię, nie opowiadaj. Ja to znam…
Korba: Cicho.
Monia: … i wisiał tam taki jeden wielki nietoperz wielkości… a bo ja wiem… kota sporego. Wisiał sobie do góry nogami i miał wzwód.
Korba: Yyyy.
Gośka: Ja się przewietrzę.
Korba: Nie przeszkadzaj. Gdzie? Leż.
Łucja: Dawaj, dawaj.
Monia: I ten nietoperz, imaginujecie sobie, sam sobie, kurwa, robił loda. Macie pojęcie? Ja myślałam, że umrę. Nie wiedziałam, gdzie oczy chować.
Łucja: Yyyy, jaka cwaniura.
Monia: W ogóle się nie krępował.
Korba: Aż się boje zapytać.
Monia: Yyyy.
Korba: Doszedł?
Gośka: O, błagam, nie.
Monia: No nie przy mnie. Uciekłam stamtąd.

Korba: Bzykanie owszem. Miłość bynajmniej. Miłość to niewola, płacz i zgrzytanie pochwy.
Gośka: Jezu, to chyba nie jest z Biblii?!
Korba: Owszem, ale z apokryfów.

Gośka: Co się stało?
István: Stao, oj, stao.

Monia: Co to?
Tomek: Kwiaty.
Monia: No widzę, że nie frytki, ale po co?

Szymek (o Klaudiuszu): Co za wór, mamo?
Łucja: Taki jeden, mój dawny uczeń…
Szymek: Twój uczeń? To co on u Korby robi o tej porze?
Łucja: No, z tego, co wiem daje mu korki…
Szymek: Z czego?
Łucja: Z francuskiego…

Korba: Dobra. Powiesz mu, że słyszysz głosy mówiące do ciebie z kibla.
Gośka: No ciebie, Korba, całkiem pogięło.
Korba: Naprawdę… Naprawdę. Dwa lata temu, przysięgam, rura od kibla wpadła mi w rezonans i odbierała Radio Maryja. Ja tu tego…, a z kibla „żałuj za grzechy”.

Marek: Dywanik.
Wojtek: A nie, nie, dziękuję, ja wolę gołe podłogi.
Marek: Marek Dywanik.

Marek: Dziewczyny, okażcie trochę empatii…
Monia: A właśnie – empatia, ja coś chyba słyszałam, słuchaj, to chyba jest zupa z Azji.
Korba: Nie wiem Monia, z Azji znam tylko peeling.

Erwin: Erwin. Erwin mam na imię.
Korba: Dla mnie możesz być nawet Lech i Jarosław.

Arleta: I co teraz. Co z moją lekcją?
Łucja: Dupa. To znaczy, o ile dyrekcja jakoś inaczej nie zadecyduje.

Monia: Jestem w ciąży. To twoja wina!
Tomek: Moja?! To nie ja pomyliłem plastry antykoncepcyjne z plastrami „Niquitin”!

Tomek: Jesteś cudowna.
Monia: Cudowna to jest woda z Lichenia.

Erwin: Jesteś najpiękniejszą kobietą, przy boku której obudziłem.
Korba: Nie wiedziałam, że to był twój pierwszy raz.

Monia: Kurwa, skąd ty wytrzasnęłaś hiszpańskiego żonglera?!
Korba: Z wyprzedaży.

Łucja: Marek to dobry człowiek.
Szymek: Dobrzy ludzie to już umarli, mamo.

Błażej: Na korytarzu są Rzymianie.
Marek: No i co z tego. W unii jesteśmy, każdy może się leczyć, gdzie chce.

Łucja: Najgorsze jest to, że ja mam wielką, gigantyczną, megadupę! Ona mi się całkowicie wymknęła spod kontroli. Ja mam swoje zachowania motoryczne, a ona ma swoje. Na przykład idę korytarzem, a ona mi się szyderczo dynda z tyłu.
Korba: Ja na przykład mam wszystko w dupie i to z każdym dniem więcej i dlatego muszę sobie coraz większy rozmiar kiecek kupować.
Monia: To jeszcze nic, ja ekstraduję cellulit z powietrza. Mój organizm jest w stanie wyłapać z powietrza niezbędne cellulitowi do życia tłuszcze i zamienić je w tłustą okładzinę.
Gośka: Przecież ty jesteś chuda jak szczapa.
Monia: Gdzie tam, kochana! Cellulitu nie mam chyba tylko pod oczami aktualnie.

Gośka: Nie dość, że ma ogromnego – ale to ogromnego – dyngusa, to jeszcze sam się potrafi zblołdżabować.
Błażej: Co potrafi?
Gośka: Sam sobie… No sam sobie…
Błażej: Ee?
Gośka: No sam sobie loda robi, no. Takiego partnera szukam. Sam…

Artur: Nie wiem, to wszystko przez stres.
Gośka: No jasne, jasne, jasne, przez stres…
Artur: Przecież mi też zależy, tylko… Nie wiem! To nie jest laboratorium. Ja potrzebuje, ja potrzebuje atmosfery.
Gośka: Czego ty potrzebujesz?
Artur: Nastroju.
Gośka: Aha, A co to jest? Szampan, truskawki, kadzidełka, świece. Nawet kurewskie stringi na dupę włożyłam i co, nic?
Artur: Nie o taki nastrój mi chodzi.
Gośka: No, się domyślam, o jaki, ale kochanie fiuta sobie nie dorobię!

Łucja: Oni zawsze zdradzają, rozumiesz? A czy ich ciągnie do fiuta, czy do cycków, to w ogóle nie ma znaczenia. Ale ty możesz zrobić to samo.
Gośka: Ale mnie nie ciągnie do kobiet.
Łucja: Heh, ja mówię o dziecku, głupia. Możesz je mieć – z kim chcesz.
Gośka: Do jutra… będzie, kurwa, trudno.

Milena: Przez twoją drobiazgowość znowu opóźniliśmy druk…
Korba: Bo były błędy.
Milena: Nie! Milion polskich kobiet czeka na nasz nowy numer, a ty mi mówisz o przecinkach… Pi… eprzyć przecinki! Przecież nikt w tym kraju oprócz ciebie nie wie, gdzie one powinny stać!

Korba: Puka się!
Monia: Właśnie, kurwa, widzę.

Monia: Słucham?
Nina: Monisia?
Monia: Monisia?
Nina: Monisia, to ja!
Monia: Jaka ja?
Nina: No jak to – jaka ja? Nina!
Monia: Nina? Jaka znowu Nina?
Nina: No jak to – jaka Nina, Kicia? Mamusia!
  • Opis: rozmowa z matką, która wróciła po 17 latach przywożąc tylko fortepian.

Korba: Sorry, laska, na śmierć zapomniałam, że twoja matka uciekła z argentyńskim tenorem…
Monia: To był baryton… jebany baryton z pampasów…

Łucja: To ile ma lat ten Wojtek?!
Szymek: Bo ja wiem… z pięćdziesiąt.

Tomek: To nie jest prawdziwy sylwester.
Monia: I kto to mówi… dorosły facet, który popierdala w todze i myśli, że jest Rzymianinem.

Korba: Trzeba zutylizować odpad.
Monia: Yhyy… Ale najpierw ocucić…
Korba: Ocucić i zabić.
Monia: Dobry plan.
Korba: No. Obudź się, dziwko.

Łucja: Zapisujemy w zeszytach… Pipa pipa.
Marek: Co ty tu jakieś rysunki mi tutaj… Pisz „pipa”, jak pani profesor każe.

Erwin: Zniknęłaś jak kopciuszek, ale dobre wróżki pomogły mi cię odnaleźć prędzej niż w bajce…
Korba: W bajce? Już ja wiem o jaką bajkę ci chodzi… Tę, w której najpierw dotkniesz mnie swoją czarodziejską różdżką, swoim laserowym mieczykiem, a ja oczywiście będę wyć z rozkoszy, bo jakże inaczej, tak? A potem spędzę resztę życia modląc się, żeby cię zbyt szybko nie dopadł middle-age crisis, bo to, że dopadnie, mogę obstawiać w ciemno. Tak jak to, że wrócisz pewnego dnia do domu w hawajskiej koszuli, bermudach, z 16-letnią córką znajomych pod pachą, mówiąc: „Kochanie, poznaj, to jest moja nowa żona… Nie, nie bój nic, przecież po tylu latach nie wyrzucę cię na bruk, nadal możesz z nami mieszkać, pod warunkiem że weźmiesz na siebie pranie, sprzątanie, gotowanie i robienie nam pedicure, kiedy będziemy się kąpać w wannie”… W dupie mam taką bajkę, Edgar!
Erwin: Erwin…

Zobacz też

edytuj