Krzysztof Globisz

polski aktor

Krzysztof Globisz (ur. 1957) – polski aktor, pedagog, prof. nauk o sztukach pięknych.

Krzysztof Globisz (2007)

„Gazeta Wyborcza”, 9 sierpnia 2002

edytuj
  • Aktor to ekstrawertyk, który potrafi tę cechę swego charakteru ująć w formę artystyczną. Aktorem nie może być ktoś, kto zamyka w sobie troski i bóle, kto nie ma ochoty dzielić się nimi z ludźmi. Ten zawód to czytanie roli poprzez siebie. Staram się być wierny autorowi, ale budując postać, korzystam przede wszystkim z własnych doświadczeń. Aktorstwo to dla mnie rodzaj kalectwa, ponieważ poza graniem niczego innego nie umiem robić.
  • Do 1989 roku aktor był błaznem narodowym, któremu czasem pozwalano mówić o rzeczach zakazanych.
  • Ekshibicjonizm jest niezbędny, choć podobnie jak umiejętność naśladownictwa nie jest warunkiem uprawiania aktorstwa.
  • (…) odmawiam współpracy, kiedy czuję, że reżyser uważa, że jeśli nie zagram, to nic się nie stanie. Im bardziej jestem doświadczony, im straszy, tym każde kolejne wyjście na scenę staje się trudniejsze, bo bardziej odpowiedzialne. Już nie mogę sobie pozwolić na nijakość.
  • Pracuje się nad rolą po to, by ją pokazać widzowi. Jednak z upływem lat staje się to dla mnie coraz mniej oczywiste.
  • Wewnętrzna potrzeba przeniesienia na siebie nie swoich problemów i chęć pokazania ich publiczności już przefiltrowanych przez siebie. To jedna z najważniejszych umiejętności w tym zawodzie.

„Rzeczpospolita”, 7 lipca 2001

edytuj
  • Andrzej Seweryn jest aktorem europejskiej rangi. Ma w sobie tyle energii, ambicji, nie mówiąc już o talencie, że pod jego kierownictwem Stary Teatr będzie mógł się odciąć od opinii, wedle których jesteśmy grupką krnąbrnych łobuziaków.
  • Myślę sobie, że nasza energia, nasze talenty, pomysły, inwencje, dzieła sztuki, powstałe przez tysiąclecia istnienia bytu na Ziemi nie pojawiły się tak same z siebie. Ktoś tym wszystkim rządzi, ktoś sprawił, że są takie cuda natury, jak narodziny. Wierzę, że mocą sprawczą tego wszystkiego jest Bóg. Wierzę, że On jest i czeka na nas. Myślę też, że dobra praca ma pomóc naszemu zbawieniu. Ale wiem też, że każde zło, które się dzieje na świecie, jest wybaczalne, bo często wynika ono ze słabości człowieka.
  • Myślę, że każdy człowiek ma w sobie i diabła, i anioła.
  • Myślę, że Polska jest na tyle ustabilizowanym krajem, że powinno być tak jak w USA: dla przeciętnego obywatela amerykańskiego fakt, czy u władzy są republikanie czy demokraci, nie jest rzeczą decydującą. To istotne dla polityków, dla państwa i jego sojuszów. Dla obywatela ważne jest, jakie płaci podatki i to, by nie przeszkadzano mu dobrze wykonywać jego pracę.
  • Role, w które wkładamy wiele pracy, czasem okazują się knotami, a te, które ważymy sobie lekce – rosną nieraz do rangi wydarzenia.
  • To mój mistrz, od którego, jak często przyznaję, jestem uzależniony niemal jak od kofeiny. Nauczył mnie moich emocji, moich myśli, także moich zwątpień. To jedyny człowiek, który potrafi mnie okiełznać na scenie. Ufam mu bezgranicznie.

„Angora”, 33/03

edytuj
  • Aktorstwo zmusiło mnie do pewnych wysiłków intelektualnych, do zapoznania się z literaturą, do sprawdzenia, co mnie naprawdę interesuje. Ta z kolei dała mi dużo do myślenia, pokazała, jak można sobie pomóc w życiu prywatnym. Aktorstwo jest moim tropem na życie.
  • (…) nie można dać uwieść się opiniom, że to, co robię, jest dobre. Trzeba cały czas powątpiewać i ja właśnie tak czynię.
  • Przestrzeń, w której funkcjonują role charakterystyczne przeznaczone dla aktorów w moim wieku wyglądających tak a nie inaczej, z pewną nadwagą, powoduje, że spektrum grania jest trochę większe niż dla amantów. Nadchodzi czas, w którym role amantów będą grywali aktorzy charakterystyczni. Skończył się czas identyfikacji z niemrawym pięknem. Za to nastąpił czas identyfikacji z prawdą. Tylko że prawda nie zawsze jest piękna, a jej bohaterowie również.
  • Teatr zawsze był pełen sprzeczności i to jest w nim wspaniałe.
  • To publiczność tworzy gwiazdy, a media są konstruktorami świadomości społecznej. Tylko że ona nie zawsze musi iść w parze z jakością. Gwiazdy to wykreowane twory. Ale jeżeli system gwiazd daje radość publiczności, to jestem za tym systemem, oby tylko bez pławienia się w głupocie i próżności.

„Rzeczpospolita”, 25 listopada 2004

edytuj
  • Jestem aktorem, z tego żyję. Dla mnie to naturalne, że jednego dnia jestem aniołem, innego dnia mroczną postacią z tragedii Szekspira.
  • Jestem przekonany, że wszyscy nosimy w sobie Makbetów, Hamletów, Matkę Courage, takie archetypiczne role teatralne. Każdy człowiek ma w sobie pierwiastki tych wielkich teatralnych postaci, bo przecież one zbudowane są z naszych najważniejszych odczuć. Perypetie się zmieniają, a emocje pozostają.
  • Powiedziałbym, że żyjemy dziś w stanie wojny, wojny światowej. Zagrożenia są wszędzie, otaczają nas – w telewizji, w gazetach, na meczu piłkarskim. Świat stał się bardzo mały. Dociera dziś do nas każdy objaw gniewu, mamy świadomość każdego punktu zapalnego, wszystkich konfliktów – i z tymi tematami każdego dnia kładziemy się spać.

„Dziennik Zachodni”, 22 kwietnia 2005

edytuj
  • „Dziennik Zachodni”: A miał pan w swojej karierze jakąś fankę, która nie dawała panu spokoju?
    Krzysztof Globisz: Oj, tak! Miałem i mam, musiałem się z nią nawet ożenić. Skończyło się bardzo dobrze. Przepraszam, nie skończyło się, to trwa.
  • Dobre kreskówki są robione na bazie dobrych aktorów. Tylko Robert de Niro reaguje, śmieje, dziwi, złości się w swój specyficzny sposób. A w kreskówce można to wszystko wygenerować w jednej postaci, ale z kilku aktorów. W ten sposób tworzymy coś idealnego. I tak dzieje się właśnie w kreskówkach. Mamy idealne postacie, które mają najlepsze cechy kilku aktorów.
  • Granie w teatrze jest najtrudniejsze. Trzeba przez dwie, czasami trzy godziny utrzymać publiczność w napięciu. Gdy gram w filmie, często powtarzamy sceny, ujęcia, mamy możliwość poprawienia się. W teatrze, na scenie, już nic nie poprawię. Jeżeli gram źle, to publiczność to zobaczy. Poprawić będę się mógł dopiero podczas następnego przedstawienia.
  • (…) im lepsi aktorzy grają w (…) serialach, tym są one lepsze.
  • Jestem inaczej znany niż gwiazdorzy. Moja popularność nie jest okładkowa, nikt nie mdleje na mój widok, gdy wchodzę do supermarketu.
  • Nie można się nauczyć aktorstwa oglądając bohatera kreskówki. Oglądanie może być pomocne, ale uczyć się trzeba praktycznie.
  • Większość filmów robiłem dla pieniędzy. Ale niczego nie żałuję, niczego się nie wstydzę. W ostatnich trzech latach zagrałem w dwóch serialach. Przyciągają gratyfikacja i fakt, że przez ten film mogę być bardziej popularny. Nie widzę nic złego w tym, że robi się rzeczy, za które dobrze płacą.
  • Znam siebie, wiem jak wyglądam i jak gram. Nie muszę się oglądać. Moja twarz w telewizji już mnie nie podnieca.

„TV Sat Magazyn”, 4 listopada 2005

edytuj
  • Aktor to człowiek, który ma w sobie ogromną rzekę możliwości. Ma możliwość bycia każdym, dlatego nie jest nikim. Ludzie, którzy nie są aktorami, w czasie rozwoju, edukacji, określają się. Cechą aktora jest niedookreślenie.
  • Scena jest miejscem walki wstydu z bezwstydem. Wstydzimy się pewnej intymności, w której aktor pracuje. Intymne jest to, aby z siebie wydobyć cudze myśli, żeby mieć tak dalece posuniętą bezczelność, by mówić czyjeś teksty i utożsamiać się z nimi. To wymaga bezwstydu, ażeby go osiągnąć, trzeba pokonać wstyd. Kiedy mówię wiersz napisany przez poetę, dotykam jego stanu intymnego.
  • Teatry, które walczą, aby dogonić film, będą padać, ponieważ nie takie jest ich przeznaczenie. Ich przeznaczeniem jest to, aby dać człowiekowi czas na refleksję.
  • W kinie nie mamy do czynienia z oczami, potem, łzami, wszystko jest na płachcie ekranu. Sceny powstawały kiedyś… A w teatrze wszystko jest teraz. Widz jest i świadkiem, i współtwórcą tej teraźniejszości.
  • Wydaje mi się, że kończąc szkołę teatralną, już wówczas zdawałem sobie sprawę z tego, że gdybym wyjechał za granicę, to nie po to, aby grać. Musiałbym być kimś innym, a to nie wchodziło w rachubę. Chciałem być aktorem i pracować w określonej materii, którą jest m.in. język.

„Gazeta Krakowska”, 2 września 2006

edytuj
  • Nie zwracam na nie uwagi. Czasami zdarza się, że coś czytam, żeby dowiedzieć się, do jakiego stopnia zidiocenia, niezrozumienia i pogardy dla aktorów, reżyserów, można dojść pisząc coś. Krytycy zajmują się często swoimi prywatnymi animozjami wobec teatru, aktora, autora sztuki, a nie tym, co dany reżyser, aktor chciał przekazać. W świecie biologii istnieje organizm żywy i pasożyty. One przestałyby istnieć, gdyby nie było organizmu, z którego czerpią. Tak to u nas wygląda.
    • Opis: o recenzjach.
  • W ogóle moimi idolami są postaci rysunkowe. One są absolutnymi symulacjami naszych marzeń, są idealnymi aktorami, bo nie mają ograniczeń. Królik Bugs może się rozciągnąć na kilometr, może się poruszać z prędkością światła. Animki są idealnymi wykonawcami. To jakby Craigowska nadmarioneta. Wszystko może, wszystko umie.
  • Wolę grać role charakterystyczne, bo są one bogatsze. A dobre role charakterystyczne są najczęściej rolami negatywnymi. Obszar zła jest bardziej pociągający i pełen tajemnic. Ale dla mnie jako aktora tak naprawdę nie ma znaczenia.

„AD Spectatores”, 16 maja 2008

edytuj
  • Czeskie poczucie humoru jest mi bliskie. Bardzo lubię oglądać czeskie kino: od Mentzla, aż po Zelenkę. Jest to bardzo specyficzny humor i czasami nam Polakom trudno jest się w nim odnaleźć.
  • Dla roli jestem gotów na wszystko, oczywiście w granicach dziesięciu przykazań.
  • Marzy mi się stworzenie takiej postaci na scenie, której do tej pory nie było, tzn. takiej, której nikt nie wymyślił i to właśnie ja ją wymyślę.
  • Obecnie aktorstwo na nowo zaczyna być misją. Skończyła się misja narodowo-wyzwoleńcza, a rozpoczęła się misja innego rodzaju. Chodzi mianowicie o pokazywanie ludziom ich własnych zachowań, chociażby poprzez ich skarykaturyzowanie czy wyolbrzymienie. Jest to rodzaj pewnej misji – pokazać ludziom ich samych.
  • Praca nad rolą zawsze jest dla mnie czymś przyjemnym.

„Dziennik Polski”, 2 kwietnia 2010

edytuj
  • Jeśli traktujemy aktorstwo tylko jako zawód, czyli zarabianie pieniędzy – to nie ma żadnego problemu. Natomiast, jeśli traktujemy go jako rodzaj ekspresji – jest on sferą szaleństwa. Pomiędzy dionizyjskim a apolińskim podejściem do sztuki aktorstwo jest bliskie dionizjom. To jest rodzaj zatracania się. Przez dwie, trzy godziny wolno nam się zatracać, zaprzedawać własną duszę. Takich wariatów – aktorów kochamy. Nie lubimy polonistów aktorstwa, ale kochamy szaleńców, dla których zatracanie się w roli jest wyznawaniem jakiegoś potwornego boga, wyznawaniem potwornej herezji. Idę w to całym sobą. Jeśli tylko lenistwo mnie nie dopada.
  • (…) tak głupieję z wiekiem, że postanowiłem po trzydziestu latach pracy, za namową Olgi Katafiasz, porozmawiać z nią w wywiadzie rzece o moich aktorskich przemyśleniach, o wspaniałych ludziach, z którymi spotykałem się, o bardziej i mniej udanych rolach. Chciałem to zrobić zawczasu, bo przecież skleroza w każdym wieku może szare komórki zaatakować.
  • Ten zawód to mój żywioł, moja pasja. Jestem szczęśliwy, gdy gram. A gram i dobrze, i źle. Grając źle staję się szczęśliwszy, że mogę się poprawić.
  • To człowiek niezwykle wrażliwy, który ma w sobie wiele pogody ducha i niezłomności, ale jednocześnie jest przecięty smutkiem. Mimo to nie poddaje się nigdy. Takich ludzi nie da się niczym „dobić”. Nie „dobiją” ich kopalnie, nie „dobije” ich smutek, tragedie, zawsze wyjdą na swoje, ponieważ się nawzajem kochają. To jest rodzaj pewnych klanów rodzinnych, opartych na potężnym matriarchacie. On daje szanse na przetrwanie całej rodziny. Takie jest przynajmniej moje wrażenie, choć nie jestem pewien, czy coś się nie zmieniło, bo niestety, jak wiemy, nowe zawsze miażdży stare.
  • Panie premierze, za idiotę robię tu ja.
    • Opis: do Donalda Tuska podczas uroczystości otwarcia Narodowego Centrum Nauki w Krakowie.
    • Źródło: tvn24.pl z 5 marca 2011 r.

O Krzysztofie Globiszu

edytuj

Zobacz też

edytuj