Konopielka
Powieść Edwarda Redlińskiego
Konopielka – powieść Edwarda Redlińskiego z 1973 roku.
- A czytał tak prętko, jakby rozmawiał!
- Opis: o Grzegorzu.
- A ziemia to okrągła jest, jak głowa!
Co ty, mówie, okrągła? Jakże okrągła, kiedy sam widzisz, że nieokrągła!
Ale pani mówi, że okrągła. Tylko że człowiek maleńki i nie widzi, że tam dalej to sie ziemia zagina.
E, co ty! Sie było za rzeko, nic tam sie nie zagina. I nic nie mówio, że sie dzie dalej zagina.- Opis: rozmowa Ziutka z Kaziukiem.
- Idzie, a taki ważny jakby kiełbase jad abo masło widział.
- Opis: o Ziutku.
- Od porządku, ludkowie, jest Pambóg, on pilnuje, żeby wszystko szło, było jak było. A diabeł chce zmieniać, powiada: ulepszać. Słyszycie? Ulepszać! Już jemu mało, że krowa cieli sie, dzie tam: on chce, żeby sie źrebiła! O, do czego idzie! Krowy bedo sie źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili. Chłop z chłopem spać bedzie, baba z babo, wilki latać, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, zajdzie na wschodzie! (...)
Wy wiecie ludkowie, co sie teraz na świecie wyprawia? Mężowie żony rzucajo, matki dzieci! Z ludziow mydło sie robi! Żyto kosami żno: bywajo całe wioski, że sierpa nie uraczysz! (...)
A w miastach, co w miastach się wyprawia! W dzień śpio, w nocy pracujo, w piątki nie poszczo, niedzielow nie świętujo! Sodomagomora!
- Ojczyzna wzywa! Na to Domin:
A co nam do tego!
Jakże to! rozkładaręce urzędnik: A wy kto, nie polak?
Nie.
A kto, niemiec?
Nie.
To może francus?
Nie.
Rusin?
Nie, nie rusin.
Nu to kto? pyta sie urzędnik. A Domin na to:
Ja tutejszy.
Jaki tutejszy?
A tutejszy, mówio Domin. Z bagna.
- Śmierć i żona od Boga naznaczona.
- Tego klona ni masz prawa tknąć, zasrańcu, choćby palić słomo przyszło, mówie, on moj brat! (...) Tego dnia, co ja urodził sie, babka urwali gałonzke ze swojego klonu, tego co u Mazurow przy stodole, i wsadzili koło węgła. Nu i przyjoł sie, i rośnie ze mno. (…)
– To wszystkie drzewa przy domach, to braty?
– Prawie wszystkie. I w lesie też nie możno ścinać: nie wiadomo kogo sie ścina.
– To jakby drzewow nie ścinać, ludzie nie umieralib?
– Nie umieralib.
– To czemu ścinajo?
– A czym majo zimo w piecach palić? Gotować, grzać trzeba, trzeba i ścinać i to nie grzech. Ale bez potrzeby ściąć abo pokaleczyć, o, grzech straszny!