Ewa chce spać
polska komedia filmowa z 1957 roku
Ewa chce spać – polska komedia z 1957 roku, w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego i z jego scenariuszem.
- – Panie szanowny! Kup pan te cegłę! Odpalasz pan stówkę – ocalasz pan główkę! Cegła tańsza od kapoty, kup pan cegłę od sieroty! No co jest, jak pragnę zakwitnąć?! Dawaj pan stówę i spływaj w podskokach! Bo tak ryło przenicuje, że będziesz nosem gwizdał!
- – Uciekaj, chuliganie, bo zawołam policjanta.
- – Otwórz tylko dziób, ty gnoju śmierdzący, to już go nawet na klamkę nie zamkniesz!
- – Czego się pchasz, łapciuchu, pod rękę?! W makówkę chcesz zafasować, kozaku szarpany?! Widzisz, jak łatwo możesz w ryło oberwać?! Ech, żesz ty! (Do „studentów”): I cóż widzieliśmy, prosie wysokiego audytorium? Student Lulek pcha się pod łapę klientowi, któren z rozpaczy może studenta chromolnąć tak, że aż ten dany się skicha. Owszem, nie moźna powiedzieć, mowę zakłada na medal, kultralnie, z wierszykiem, bo to nieprawda, że do klienta trzeba chromolonem językiem zaznaczać, tu nie sklep i grzeczność w naszem fachu obowiązuje. Aćkolwiek, co się dotyczy praktyki, no to kolega Lulek poniekąd jeszcze zielony i fetniak z niego nie będzie.
- Opis: Lulek i Profesor na „seminarium” dla rzezimieszków.
O filmie
edytuj- (…) Ewa chce spać może służyć za przykład pomysłowości.
- Autor: Leon Bukowiecki, „Ewa chce spać”, widz – nie!, „Życie Literackie” nr 12, 23 marca 1958, s. 8.
- Nie sądzę, aby można komedię Ewa chce spać podciągać pod jeden mianownik z wypranymi z pomysłów i gagów przed – i powojennymi komediami polskimi (z wyliczanymi na palcach wyjątkami) już chociażby za jej pomysł ramowy (…).
- Autor: Leon Bukowiecki, „Ewa chce spać”, widz – nie!, „Życie Literackie” nr 12, 23 marca 1958, s. 8.
- Nową i ładną twarz prezentuje (…) Ewa chce spać. Twarz należy do Barbary Kwiatkowskiej. (…) jak szkoda, że skoro już udało się znaleźć nie tylko śliczną dziewczynę, lecz także bardzo zdolną aktorkę, to każe się jej grać w obrazie tak żenująco słabym. Ewa chce spać (…) ma miejsca zabawne i dobre, w całości jednak jest jakimś dziwnym tworem, oscylującym między co najmniej kilku koncepcjami artystycznymi, a nie utrzymanym w żadnej, wykorzystującym w sposób tak nieudolny, że aż rozbrajający, pomysły, oglądane niedawno w – o ileż lepszych – filmach zagranicznych, pozbawionym jakiegokolwiek ładu kompozycyjnego i w ogóle sensu.
- Autor: Juliusz Kydryński, Wesoło, niewesoło i poważnie, „Życie Literackie” nr 10, 9 marca 1958, s. 12.