Żyrardów

miasto i gmina w województwie mazowieckim

Żyrardów – miasto na Mazowszu.

  • Dla Żyrardowian z przed półwiecza geografja nie przedstawiała żadnych trudności. Słońce wschodziło za Czarnym borkiem i zachodziło latem nad Guzowem, a zimą między Sokólem i Benenartem. Na północ od Żyrardowa był Teklinów i Feliksów, dalej w lewo, ku zachodowi leżały Wiskitki, do których szło się przez las koło Papierni, a jechało szosą przez długie Kozłowice; za Wiskitkami istniał barwny Łowicz, znany nam tylko z imienia, bo był bardzo z drogi dla ludzi wędrujących pieszo, albo furkami chłopskiemi. Na południowej stronie leżały wsie Korytów i Chroboty, a za niemi Radziejowice i miasto Mszczonów, wsławione niezliczonemi pożarami.
Herb Żyrardowa
  • Robotnicy żyrardowscy pochodzili przeważnie ze wsi okolicznych: Kozłowic, Henryszewa, Glinek, Marjampola, Chrobot, Korytowa, Radziejowic, Oryszewa, Guzowa... Ale nie brakło wśród nich także mieszczan z Wiskitek, Mszczonowa, Błonia, Sochaczewa, Łowicza. Z różnych stron schodzili się ludzie na robotę do fabryki żyrardowskiej (...)
  • Wielkie święta doroczne były istnemi uroczystościami emigracyjnemi. Na Boże Narodzenie, osobliwie zaś na Wielkanoc i Zielone Świątki, rozjeżdżali się ludzie w różne strony świata: do Warszawy, do Łowicza, do Błonia, a już najwięcej do Łodzi, Zgierza, Pabjanic, gdzie żyrardowiacy mieli najwięcej krewnych. I nawzajem, najwięcej gości przyjeżdżało do Żyrardowa z „Łodzi-miasta”, jak przyjezdni mówili zazwyczaj. Przy wyjazdach było dużo przygotowań i kłopotów, co komu zawieźć i czy się aby w Koluszkach nie będzie czekało zbyt długo, bo to z temi Koluszkami nigdy nic nie wiadomo. Można się trochę spóźnić i już tamtego pociągu do Łodzi niema. Czekaj potem parę godzin! Już na tydzień naprzód mówiono o tych wyjazdach, prezentach, Koluszkach, o ulicy Piotrkowskiej, o Widzewskiej, o Bałutach i o Helenowie, gdzie muzyka ładnie grywa i gdzie jest bardzo wesoło.
  • Gdzieś, bardzo mi trudno powiedzieć którego to było, ale myślę, że przed 7 lipca, przyjechał ktoś z Ursusa. Powiedział o strajku w kilku zakłdach kobiecych w Żyrardowie, gdzie pracowała jego matka.
    W nocy 7 lipca uciekłem obstawie, żeby dostać się do tego Żyrardowa. Chłopcy z Ursusa czekali na mnie w maluchu pod mostem Poniatowskiego. Spotkanie odbyło się w starym, zniszczonym, przedwojennym mieszkaniu, u samotnej kobiety z trojgiem dzieci. Zjawisko samotnych matek jest w zakłdach włokienniczych bardzo częste. Było tam kilka kobiet pod pięćdziesiątkę i to różniło je od innych, bo zazwyczaj przewodziły strajkom trzydziestolatki. Kobiety były bardzo zrozpaczone. Władze wobec nich zachowywały się wyjątkowo butnie i opryskliwie, a one oprócz podwyżki płac żądały zbadania w swojej fabryce, Żyrardowskich Zakłdach Tkanin Technicznych, gospodarki materiałowej przez biegłych z Najwyższej Izby Kontroli. Kobiety te strajki przegrały. Podpisano porozumienie, że kiedyś tam podniosą im płace, że nie będą represjonować, no i że kontrolerzy przyjadą. Czy przyjechali, nie wiem, a pierwsze pieniądze dostały dopiero z „wałęsówki”. Potem Żyrardów jeszcze strajkował w 1981 roku z powodu absolutnie pustych sklepów.