Zbrodnia w Lesie Siekierzyńskim

Zbrodnia w Lesie Siekierzyńskim – dokonany przez żołnierzy Armii Krajowej 17 sierpnia 1944 mord na grupie 30 (podaje się także liczbę 50) Żydów w zespole leśnym w okolicy Suchedniowa.

  • Egzekucji 50–60 uciekinierów ze Skarżyska-Kamiennej w lesie siekierzyńskim dokonał w połowie sierpnia [1944] oddział AK „Barwy Białe”.
    • Autor: Dariusz Libionka
    • Źródło: Zagłada Żydów w Generalnym Gubernatorstwie, Państwowe Muzeum na Majdanku, Lublin 2017, s. 238.
  • Gdy usłyszałem rozkaz, że mam iść na egzekucję i likwidację, gdyż tak wyraźnie powiedział mi „Zawisza”, zwróciłem się do niego, żeby mnie zwolnił z tego obowiązku, gdyż tego zrobić nie podejmuję się, wyjaśniając mu jednocześnie, że przyszedłem do lasu, aby walczyć w otwartej walce z Niemcami, a nie z bezbronnymi ludźmi. „Zawisza” nie chciał mnie jednak zwolnić i kazał bezwzględnie wykonać jego rozkaz.
  • Istniał pogląd, że grupy uciekinierów z gett zajmują się głównie bandytyzmem, napadają na polskich chłopów. Często rzeczywiście ich członkowie nie mieli innego wyjścia i musieli w ten sposób zaopatrywać się w żywność. Aktywność takich grup sprowadzała do lasu niemieckie ekspedycje karne, co z kolei ściągało zagrożenie na partyzantów. I jeszcze jedna kwestia: partyzanci obawiali się, że schwytani przez Niemców Żydzi mogą być torturowani i zmuszeni do podania informacji o leśnych oddziałach.
  • Ogólny widok terenu był wstrząsający. Jakieś sto metrów kwadratowych na łące zalane było zsiadłą krwią, na której żerowało mnóstwo much, a obok łąki w krzakach – stos trupów ludzkich. Z polecenia partyzantów trupy zostały przez nas zaciągnięte do dołu i zasypane równo bez żadnego wzniesienia. Przed zwolnieniem nas partyzanci zapowiedzieli nam, aby nikomu o tym nie mówić, bo w przeciwnym razie kula w łeb.
  • Trupy te były porozbierane z ubrań i leżały nago. Stos ten na wierzchu nakryty był gałęziami. W czasie, kiedy myśmy tam byli, palił się jeszcze ogień z ubrań tych trupów, co zrozumieliśmy po rozrzuconych wokoło szmatach.
  • Wiem, że ten rozkaz był niesłuszny. Zastanawiałem się nad tym rozkazem. Byłem na rozdrożu, czy ci ludzie są rzeczywiście winni, czy nie. „Zawisza” mówił mi, że są to ludzie, którzy mają rozpracowywać działalność AK. Już wtedy wydawała mi się ta podstawa dziwna, najlepszy dowód tego, że prosiłem dowódcy o zwolnienie mnie z tego obowiązku. Z drugiej zaś strony, gdy nie zostałem przez „Zawiszę” zwolniony, wiedziałem, że rozkaz dowództwa musi być wykonany, nie mogłem więc go nie wykonać. Spełniłem tylko to, co musiałem, niewykonywanie bowiem rozkazu groziło sądem polowym. Dziś doszedłem do wniosku, że jestem w tej sprawie nie winien, gdyż sprzeciwiałem się „Zawiszy” w pójściu na tę akcję i prosiłem go, aby mnie zwolnił. Pozostawało mi wtedy, gdy mnie nie zwolnił, albo wyciągnąć pistolet i odebrać sobie życie, albo pójść. Nie chciałem osobiście jednak brać udziału w tym zabójstwie.