Tadeusz Żelechowski

oficer Armii Krajowej i Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, cichociemny

Tadeusz Józef Żelechowski (1916–1984) – polski harcerz, żołnierz Armii Andersa i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, oficer Armii Krajowej i Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, podporucznik piechoty, cichociemny.

  • Ale rozumieliśmy, że na miejscu my, harcerze, możemy być także przydatni.
    • Opis: o służbie w harcerstwie i konspiracji podczas okupacji niemieckiej w Polsce.
    • Źródło: Jan Szatsznajder, Cichociemni. Z Polski do Polski, Krajowa Agencja Wydawnicza, Wrocław 1985, ​ISBN 8303010018​, s. 165.
  • Ciągłe zmiany postojów. Nieustanny ruch. Wymykanie się z łap obławy i nieustanne potyczki, zasadzki, walki. Z Niemcami i UPA. Ruda Różaniecka, Łukawica, Paary, Korkosze, Narol i Łazy to miejscowości, w których rejonie podejmowaliśmy różne akcje. W nocy z 21 na 22 maja 1944 r. oddział nasz stoczył bardzo zacięty bój (wraz z miejscowymi placówkami) z bandami UPA, w obronie Majdanu w gminie Narol. Napastnicy mieli nad nami znaczną przewagę w ludziach i uzbrojeniu. Nie dali rady wykurzyć nas stamtąd. Zmusiliśmy ich do odwrotu.
    • Źródło: Jan Szatsznajder, Cichociemni…, op. cit., s. 167.
  • Gdzieś w początkach czerwca „Godziemba” polecił mi, abym sprawdził wiadomość otrzymaną od naczelnika stacji kolejowej Bełżec. Wziąłem ze sobą piątkę zuchów. Furmanką podjechaliśmy (…) I nagle – wstrząsający widok. Tuż przy torach – trupy kobiet i mężczyzn. Okazało się, że jedna z band UPA napadła na pociąg (już go nie było). Wszystkich Polaków ukraińscy bandyci wyciągnęli z wagonów i pomordowali w okrutny i bestialski sposób. Zbezcześcili także ciała nieżyjących. Nie oszczędzili nawet ciężarnej niewiasty, przekłuwając ją bagnetem do ziemi. Zginęły 34 osoby. Zdążyliśmy, jeszcze przed „wizytą” Gestapo, wykonać serię zdjęć dokumentacyjnych, by następnie przekazać je do Londynu via dowództwo Okręgu. Wtem ktoś krzyknął: Cisza! Usłyszeliśmy jakiś jęk. Spod jednego z ciał wydostaliśmy, jeszcze dającą oznaki życia, moją łączniczkę – Annę Wudkiewicz. Przetransportowaliśmy ją do Tomaszowa Lubelskiego. Przeżyła własną śmierć. Otrzymała niebezpieczny postrzał w szyję. Jej syn, Wacław, był partyzantem w naszym oddziale.
  • Jeszcze w Tatiszczewie, będąc już dowódcą drużyny, w jakimś większym gronie kolegów i oficerów powiedziałem, iż do wojska to się specjalnie nie nadaję. Ale walczyć w kraju, w warunkach konspiracji, to bym chciał.
    • Źródło: Jan Szatsznajder, Cichociemni…, op. cit., s. 165.
  • Rozpocząłem wędrówkę do kraju. Długą trasą. Statkiem „Aquitania” z Suezu, przez Durban, Kapsztad, Rio de Janeiro, New York, wzdłuż brzegów Kanady i skok przez Atlantyk, do Greenock. W maju 1943 roku znalazłem się na ziemi brytyjskiej. Miesiące intensywnego szkolenia. 20 grudnia (…) z grupą kolegów również cichociemnych odpływałem z Liverpoolu. Sylwestra spędziłem w Algierze. Kilkanaście dni później byliśmy już we Włoszech, w bazie przerzutowej skoczków, w rejonie: Bari-Brindisi. Dni oczekiwania zamieniały się w tygodnie. Czas wykorzystywaliśmy na doskonalenie wojennego rzemiosła.
    • Źródło: Jan Szatsznajder, Cichociemni…, op. cit., s. 166.