Stąd do wieczności

Stąd do wieczności (ang. From Here to Eternity) – powieść amerykańskiego pisarza Jamesa Jonesa z 1951 roku.

A B C Ć D E F G H I J K L Ł M N O Ó P Q R S Ś T U V W X Y Z Ź Ż

  • A co człowiekowi po pieniądzach i władzy, jeżeli jest sam? Człowiek chce się wybić ze względu na swoją żonę i synów żeby móc im dać to, czego sam nigdy nie miał. Żeby im zapewnić przyjemne życie, żeby mieć dom.
    • Postać: Dana E. Holmes
  • Ale człowiek kocha kogoś tylko wtedy, jeżeli go bardzo potrzebuje. Gdybyś, w tej chwili nie zaspokajał jakiejś określonej potrzeby w moim życiu, nie kochałabym ciebie. (…)
    – Ano, i ja ciebie też. A dlaczego? Bo w obecnym układzie mojego życia zaspokajasz pewną potrzebę. Miło mi jest wracać Stamtąd do domu, do ciebie.
    – Ale to nie znaczy, że będę cię jeszcze kochała za rok, kiedy układ mojego życia się zmieni.
    • Postać: Alma, Prewitt
  • Ale myślę, że chyba lepiej, żeśmy się nareszcie pozbyli tego Prewitta.
    – Chyba lepiej – powiedział Warden.
    – Pewnie pan uważa, że to gruboskórność z mojej strony – powiedział szybko porucznik Ross.
    – Nie.
    – Przede wszystkim jestem odpowiedzialny za kompanię jako całość. Nie za poszczególne jednostki. I jeżeli jakaś jednostka zagraża bezpieczeństwu całości, to zagraża i tej mojej odpowiedzialności. Nadal powtarzam, że moim zdaniem dobrze się stało, żeśmy się nareszcie pozbyli tego człowieka.
    – Pan porucznik nie musi usprawiedliwiać się przede mną.
    – Nie, ale muszę usprawiedliwiać się przed samym sobą – odparł Ross.
    – W takim razie niech pan mnie nie używa jako worka do boksowania.
    • Postać: Ross i Milton A. Warden
  • Arcydzieło było już stworzone, gotowe. Kiedy się dalej tworzy arcydzieło, które już zostało stworzone, nie czyni się go większym arcydziełem, ale się je niweczy. Trawi się resztę życia na zmienianiu średników na przecinki, a przecinków na średniki.
    • Postać: Milton A. Warden
  • Ból nie zaczął się właściwie aż do rana. Ale oczywiście rano było gorzej. O tym czasie przyszło już odrętwienie, a z nim ten tępy ból gojenia, który jest zawsze gorszy od ostrego, czystego bólu w pierwszym momencie (…) Jednakże ból był czymś co znał. Ból był jak stary przyjaciel, którego od dawna nie widział. Umiał sobie dać radę z bólem. Z bólem trzeba leżeć, a nie odsuwać się od niego. Trzeba niejako poruszać się dookoła zewnętrznego skraju bólu, tak jak się robi z zimną wodą, dopóki człowiek w końcu nie zdobędzie się na dość odwagi, by wziąć się w garść. Wtedy trzeba nabrać głęboko tchu, dać nurka i opaść aż na samo dno. A potem, kiedy już pozostałeś jakiś czas w głębi, stwierdzasz, że nie jest wcale tak zimno, jak myślałeś, gdy twoje mięśnie cofały się przed tą zewnętrzną krawędzią, kiedy chodziłeś dokoła próbując zebrać się na odwagę. Znał ból. Ból był jak walka na ringu; jeżeli do tego powracasz dostatecznie długo, nabierasz w końcu pewnego instynktu. Nigdy nie wiesz, kiedy przychodzi ani skąd się bierze, ale nagle odkrywasz że go masz i że go masz od dawna, nic o tym nie wiedząc. Tak samo jest z bólem. Ból był jak wioska u stóp góry, na której garbie, wysoko nad wsią, wybudowana jest katedra, a dzwony tej katedry bezustannie wydzwaniają pieśń o krzyżu.
    • Postać: Prewitt
  • Był to najlepszy papieros, jakiego w życiu pokosztował. Wypalił go powoli, czując się przytulnie i bezpiecznie w tej uliczce. Potem uśmiechnął się. Zabawna rzecz, jak różne drobiazgi, na przykład papieros, wydają się doskonałe i cudowne, kiedy z człowiekiem jest źle, i wtedy sobie mówi, że jeżeli w ogóle z tego wyjdzie, poświęci więcej czasu na cieszenie się drobiazgami. A potem, kiedy znów mu się wszystko układa, prawie wcale ich nie dostrzega.
    • Postać: Prewitt
  • Bywałam bardzo tym rozgoryczona. Ale teraz już wiem, że musi być taki. Nie ma sposobu, żeby był inny. Ilekroć zażegna się jakąś groźbę, zaraz powstaje nowa, bardziej niepojęta. Nie może być inaczej.
    • Postać: Karen Holmes do Miltona A. Wardena o mężu Dana.E. Holmes'ie
  • Cała ta walka na ringu krzywdzi świadomie kogoś innego, i zwłaszcza wtedy gdy to nie jest konieczne. Dwaj ludzie nie mający nic przeciwko sobie staja na ringu i usiłują się krzywdzić, aby dostarczyć zastępczego uczucia strachu innym, którzy mają mniej od nich odwagi. Żeby zaś to pokryć, nazwali całą rzecz sportem i spekulują na tym. Nigdy dotychczas nie patrzył na to z tej strony, a jednego nie mógł znieść: był oszukiwanym.
  • Co ten kraj dla mnie zrobił? Dał mi prawo głosowania na ludzi, których nie mogą wybrać? Na co mi to? Dał mi prawo do pracy, której nie cierpię? To mi też na nic. A potem mi mówią, że jestem obywatelem najwspanialszego, najbogatszego kraju na ziemi.
    • Postać: Angelo Maggio
  • – Czasem lepiej jest wyrzucić i zacząć od nowa, zamiast się tego trzymać.
    – Nie wtedy, kiedy nie zostaje już nic innego i kiedy nie ma w perspektywie niczego na to miejsce. Wy macie swoją kuchnię.
  • Czasem pomaga człowiekowi mówienie o czymś, co ma zrobić, a czego zrobić nie chce.
    • Postać: Jack Malloy
  • Człowieka to zabija, że ciągle jest podobny do innych i nigdy nie zapamiętany. Od tego się wewnętrznie umiera.
  • Człowiek jest taki jak jego myśli.
  • – Człowiek musi mieć coś większego od siebie, w co może wierzyć.
    – Coś większego od siebie. Tylko gdzie to znaleźć na tym świecie?
    – Nigdzie poza rozumem.
  • Człowiek musi sam za siebie zdecydować, co ma robić.
    • Postać: Prewitt
  • Człowiek musi się nauczyć, kogo bić, a kogo nie.
    • Postać: Wódz Choate
  • Człowiek zawsze czuje się bardzo samotny.
    • Postać: Izaak Natan Blum
  • Człowiek zawsze potrafi poznać kto jest jego przyjacielem. Zawsze powtarzam – huknął – że można, poznać, jaki kto jest, po tym, jak się obchodzi ze zwierzętami. Bardzo dużo wam zawdzięczam.
    • Postać: Izzak Natan Blum do Prewitta
  • Czuł całą absurdalność i dręczącą niemożliwość wszelkich prób nawiązania łączności i zrozumienia drugiej istoty w tym życiu, gdzie nic nigdy nie jest takie, jak się wydaje.
  • Czy ty nie rozumiesz? Zawsze będą ci deptali po piętach. Nie można iść w spokoju własną drogą, przynajmniej w dzisiejszych czasach. Chyba że ktoś się ugnie. Może kiedyś, dawno temu, w okresie pionierów, człowiek mógł robić w spokoju to, co chciał. Ale wtedy miał lasy, mógł iść do lasu i żyć sam jeden. W lasach mógł wyżyć całkiem dobrze. A jeżeli szukali go tam za to czy owo, po prostu przenosił się dalej. Zawsze miał przed sobą dalsze lasy. Ale dziś nie można tego robić. Trzeba się ugiąć.
  • Czy wreszcie najdziwniejsza możliwość ze wszystkich – miłość między mężczyzną a kobietą przychodzi zawsze w ten sposób, rodzi się ze skrzyżowania przypadkowej sytuacji z nieważnym zbiegiem okoliczności?
  • Dlaczego ludzie nigdy nie potrafią rozmawiać? Dlaczego nie potrafią nic powiedzieć? Jak to się dzieje, że zawsze mówią coś innego, niż chcą?
  • Dlaczego świat musi być taki? – zapytał Warden puszczając sobie wodze całkowicie – Nie rozumiem, dlaczego świat musi być taki, jak jest.
    • Postać: Milton A. Warden do Karen Holmes
  • Dopóki będę robił swoje, tak jak trzeba, nie będę musiał się wstydzić. A reszta może się nawzajem tępić, mordować, wysadzić w powietrze cały cholerny świat, mnie nic do tego.
  • Gdyby człowiek mógł trzymać się jednego złudzenia, potrafiłby kochać. Najgorszą stroną uczciwości jest to, że odbiera ona człowiekowi wszelkie złudzenia.
    • Postać: Milton A. Warden
  • Gdyby tylko całe życie mogło być takie – odszepnął – Gdyby całe życie mogło być trzydniową przepustką.
  • Gdyby tylko mogli przestać wciąż tworzyć. Ale kto kiedy widział człowieka, który potrafiłby przestać tworzyć?
    • Postać: Milton A. Warden
  • Głupcy pchają się tam, gdzie aniołowie boją się zaciągnąć, jak powiedział kiedyś jeden mędrzec.
  • I to doprowadziło Prewa do rzeczy, której szukał w myśli przez cały czas czytania, ale jakoś nie mógł uchwycić, że to jest tylko artykuł gazetowy dla szerokiej publiczności. A gazety mają znaną opinię, nawet wśród nas, analfabetów z wojska – myślał z chichotem – że piszą tylko to, co jest uważane za najlepsze dla publiczności w danym momencie, nie narażając ani nie krępując zbytnio swych wyższych celów mówieniem prawdy. To wszystko mogło nie odpowiadać prawdzie, jako że było umieszczone w gazecie.
  • I wydało mu się wtedy, że każdy człowiek zawsze szuka samego siebie – w barach, w pociągach, w biurach, w lustrach, w miłości, zwłaszcza w miłości – szuka w każdym innym człowieku własnego „ja”, które gdzieś jest. Miłość nie polega na tym, by siebie dawać, ale by siebie odnaleźć, by siebie opisać. Cała koncepcja została błędnie pomyślana. Bo jedyną cząstką człowieka, którą on sam może namacać czy zrozumieć, jest ta, którą w sobie poznaje. I zawsze poszukuje sposobu wyrwania się ze swej zamkniętej pszczelej komórki i przedostania się do innych hermetycznych komórek, z którymi jest połączony w tym plastrze miodu.
  • Jednakże najszybszym, najskuteczniejszym, najmniej kosztownym sposobem wychowania człowieka jest zadawanie mu bólu, kiedy źle postępuje, tak jak się robi z każdym innym zwierzęciem. Wtedy nauczy się postępować dobrze.
    • Postać: major Thompson
  • Jestem takim rodzajem człowieka, który nie lubi zanadto zbliżać się do nikogo i widzieć jego wad, bo wtedy paraliżuje to moją miłość i później wpadam w gniew i sam siebie za to nienawidzę, a jeżeli muszę obcować blisko z kimś czy z czymś, w końcu także zaczynam nienawidzić tego kogoś, czy czegoś. Widzisz, ja mam ten sam feler co każdy. Wygłaszam przeciwko czemuś kazania wobec ludzi, ale sam mam to również. Nawet chociaż potrafię udowodnić logicznie, że tak nie jest (…). Ty kochasz wojsko. Kochasz naprawdę. Jesteś jego cząstką, w nim jest twoje miejsce. Ja nigdy nie kochałem niczego dostatecznie, żeby w tym widzieć miejsce dla siebie. Rzeczy, które kochałem, były zawsze zbyt zwodnicze, niematerialne, zbyt idealistyczne. Cierpię na tę samą chorobę, której diagnozę próbuję postawić, na tę samą chorobę, która niszczy świat. To jest rzecz, która zawsze szła za mną krok w krok i prześladowała mnie (…) Rzecz, która stale ścigała mnie i podstawiała mi nogę, i której zawsze szukałem, i nadal szukam, a nigdy nie znajdę i wiem, że nie znajdę. Oddałbym wszystko, co może mnie czekać w niebie, za to, żeby móc kochać coś tak bardzo, jak ty kochasz wojsko. Nie porzucaj go (…). Nie porzucaj go nigdy. Jeżeli człowiek znalazł coś, co kocha naprawdę, musi się trzymać tego zawsze, choćby się nie wiem co stało, czy tamto go kocha, czy nie. A jeżeli (…) jeżeli go to w końcu zabije, powinien być wdzięczny, że w ogóle miał taką szansę. Bo w tym jest cała tajemnica.
    • Postać: Jack Malloy do Prewitta
  • Jeżeli kogoś kochasz (…) nawet nie myślisz o tym, by mu przebaczać. Możesz z nim się piekielnie kłócić, stosować nacisk wszelkiego rodzaju, aby go zmienić. Ale kiedy skończy się awantura, a nie zmieniłeś tego kogoś ani na jotę, przyjmujesz go, jakim jest. Nie jesteś nigdy tak pewny siebie, tak zarozumiały czy tak wyniosły, żeby powiedzieć sobie czy jemu: przebaczam.
    • Postać: Jack Malloy
  • Każdy człowiek ma prawo odebrać sobie życie (…) – Jest to jedyne niewzruszone prawo człowieka, jedyny czyn, co do którego nikt inny nie ma nic do gadania, jedyny nieodwołalny czyn, którego może dokonać bez żadnych zewnętrznych wpływów.
    • Postać: Jack Malloy
  • Kobiety rządzą światem, a nikt nie wie o tym lepiej od zakochanego mężczyzny.
    • Postać: Milton A. Warden
  • Kompania uważała, żeby się nie przemęczyć pracą za dnia, aby nie wyszło to na szkodę nocy.
  • – Mam poczucie humoru.
    – Jasne. Każdy ma. Ale twoje nie jest takie jak trzeba. Za gęste. Jak melasa. Nie umiesz rozróżnić dumy od poczucia humoru. Człowiek dumny bez właściwego poczucia humoru zamorduje się na śmierć, nim dojdzie do trzydziestki.
    • Postać: Milton A. Warden do Maylona Sarka
  • Miłość albo kona powoli i staje się cieniem, albo też umiera młodo i pozostaje snem.
    • Postać: Karen do Warden o rozstaniu
  • Mnie się widzi, że człowiek, który wie, do czego się nadaje, ma szczęście.
    • Postać: Wódz Choate
  • – Można złamać każdego człowieka – powiedział zimno Sam Slater – jesteś oficerem.
    – Trzeba myśleć o większości i ostatecznym celu. Trzeba być nawet okrutnym dla dobra całości. O to idzie?
    – Właśnie o to – odrzekł Sam Slater z osobliwą kobiecą satysfakcją – Każdy, kto rządzi, musi być okrutny.
  • Mówią człowiekowi, że miłość jest celem ostatecznym. Ale okazuje się, że nie jest. A nie mówią, dokąd trzeba iść dalej.
    • Postać: Milton A. Warden
  • – Mówiłem tylko, że głupio jest żyć przez całe życie przyszłością, kiedy może jej wcale nie być. Owszem trzeba planować na przyszłość, to jasne. Ale niech plany na tę przyszłość, której może wcale nie być, nie zastępują nam tej odrobiny życia, którą możemy przeżyć teraz.
    – A ja mówię – odparła Karen, którą zaczynał złościć jego brak zrozumienia – że nie powinniśmy w tej chwili ryzykować i robić rzeczy, które nawet nie dają nam szczęścia same w sobie, a mogą nam odebrać szanse na przyszłość. Mówię, że jeżeli już coś musi ucierpieć, niech ucierpi teraźniejszość dla dobra przyszłości.
    • Postać: Milton Anthony Warden i Karen Holmes
  • Musi być coś więcej, musi – mówił w niej jakiś głos – Gdzieś, w jakimś miejscu, musi być inne uzasadnienie gdzieś wyżej i dalej, jakieś inne równanie poza tym: dziewica plus małżeństwo plus macierzyństwo plus wnuki równa się cześć, racja bytu, śmierć. Musi być inny język, zapomniany, nie słyszany, nie mówiony – coś innego, poza posiadaniem Amerykańskiej Kuchni Domowej, wyposażonej w niszę – jadalnię, kącik śniadaniowy i jarzeniowe oświetlenie.
  • Nadejście materializmu i epoki maszyn odmieniło to wszystko. Widzieliśmy, jak świat się zmieniał w naszych czasach. Maszyna zniweczyła sens dawnego pozytywnego kodeksu. Samo przez się rozumie, że nie można sprawić, żeby człowiek przykuł się dobrowolnie do maszyny, dlatego że to jest „honorowe”. Człowiek jest na to za mądry (…) Nie można natchnąć człowieka wiarą, że coś jest „honorowe”, więc nie ma innego wyboru, jak tylko sprawić, żeby się bał nie być przykutym do swojej machiny. Można to osiągnąć zaszczepiając mu lęk przed potępieniem przyjaciół. Można go zawstydzić, ponieważ jest społecznym trutniem. Można go natchnąć obawą, że czeka go głód, jeżeli nie będzie pracował dla swojej machiny. Można mu zagrozić uwięzieniem. Albo w najcięższym przypadku nastraszyć egzekucją. Natomiast nie można mu już wmawiać, że to jest „honorowe”. Trzeba sprawić, żeby się bał (…) Dlatego też dzisiaj nasi niżsi oficerowie (a i wyżsi także) mają tylko ten strach i nic więcej. Żyją według jedynego kodeksu, jaki im daje ich epoka. Podczas wojny domowej mogli jeszcze wierzyć, że walczą za „Honor”. Teraz już nie. Podczas wojny domowej machina odniosła swoje pierwsze nieuchronne, walne zwycięstwo nad jednostką. „Honor” umarł. Dlatego jest idiotyzmem próbować władać ludźmi za pomocą „Honoru”. Prowadzi to tylko do nieudolności i niedostatecznej kontroli. A w naszych czasach musimy mieć pełną kontrolę, bo większość ludzi musi być podporządkowana machinie, którą jest społeczeństwo. (…) Ma się rozumieć, nadal w imię pozorów wynosimy pod niebiosa „Honor” (…) a ludzie to łykają, bo się boją (…). Nowoczesne armie, tak samo jak każda inna gałąź nowoczesnego społeczeństwa muszą być rządzone i kontrolowane strachem. Losem współczesnego człowieka stało się coś, co nazywam „wiecznym lękiem”. I to jest jego przeznaczeniem jeszcze na kilka stuleci, dopóki władza nie osiągnie stabilizacji. Jeżeli mi nie wierzycie, przyjrzyjcie się naszym domom dla obłąkanym i wzrostowi liczby ich pacjentów. A potem przyjrzyjcie się im raz jeszcze po zakończeniu tej wojny.
    – Wierzę ci – powiedział Holmes (…) Ale chwileczkę. Przecież ty sam nie masz w sobie tego lęku (…)
    Slater uśmiechnął się blado (…)
    – Jasne, że nie. Bo ja to rozumiem. Ja rządzę. Moim szczęściem (czy może przekleństwem) jest to, że mam logiczny umysł i potrafię wyczuć ducha czasu. Ja i ludzie mojego pokroju jesteśmy zmuszeni wziąć na siebie odpowiedzialność za sprawowanie władzy. Jeżeli zorganizowane społeczeństwo i cywilizacja, takie jak je znamy, mają w ogóle się ostać, musi nastąpić nie tylko konsolidacja władzy, ale i całkowite, bezapelacyjne panowanie tych, co są na jej szczycie (…). Dowcip polega na tym – ciągnął Sam Slater – żeby każdej kaście zaszczepić strach przed przełożonymi i pogardę dla podwładnych. Postępujesz mądrze zlecając taką rzecz swoim podoficerom, zamiast ją robić samemu. To nawet lepiej uprzytamnia im samym przepaść między szeregowcami a oficerami.
    • Postać: Sam Slater i Dana E. Holmes
  • Napisałem bardzo radykalną rozprawę semestralną podczas wykładów o procedurze sądów wojskowych i ta rozprawka narobiła diabelnie dużo szumu w West Point. Miałem najrozmaitsze dowody uznania. Podkreśliłem tam, że procedura prawna zawsze milcząco opiera się raczej na abstrakcyjnej sprawiedliwości i że w konsekwencji, na przekór kodeksom prawnym, właśnie te stosunki określają werdykty sądów. A to oczywiście jest równoznaczne z polityką. Widzicie? Rozumiecie mnie? (…) To była prawdziwa bomba! Udowodniłem ponad wszelką wątpliwość, że nie ma czegoś takiego jak abstrakcyjna sprawiedliwość po prostu, z tej przyczyny, że na każde rozstrzygnięcie prawne wpływa ciągła zmienność poglądów społecznych. (…). Ażeby mieć ba tym świecie uznanie, trzeba ludzi zaskakiwać. Ktoś kiedyś powiedział, że zła reklama jest lepsza niż żadna. Ale ja mówię, że zła reklama jest lepsza od dobrej. Zaszokować ludzi, a będą nas pamiętać.
    • Postać: porucznik Culpepper
  • Na tym świecie tylko zwycięzca zdobywa łupy. Nie wiem, jak jest na tamtym świecie, ale wyobrażam sobie, że tak samo, mimo wszystkiego, co nam gadają nasi duchowi pasterze.
  • Na świecie takim jak teraz najtrudniejszą z trudnych rzeczy jest odróżnić rzeczywistość od złudzenia, choć raz się spotkać, z ludzką istotą tchnienie w tchnienie, bez przegrody prefabrykowanych, dźwiękoszczelnych ścianek nowoczesnej cywilizacji, i wiedzieć przy owym spotkaniu, że to jest właśnie ta ludzka istota, a nie odgrywana przez nią chwilowo rola – na tym świecie to jest najtrudniejsze.
  • Nie mogli stawiać oporu i zwyciężyć, więc pieczołowicie zachowywali swą dumę w przegrywaniu i byli tak wymagający, że kiedy już przyjmowali kogoś do siebie, uważali to za szczególną okazję i wówczas robili dla niego wszystko co mogli.
    • Opis: o mieszkańcach baraku nr 2.
  • Nienawidziłam cię – powiedziała – chwilami nienawidziłam cię strasznie. Każda miłość ma w sobie nienawiść. Bo człowiek jest związany z kimś, kogo kocha, i to mu odbiera cząstkę wolności, więc ma to za złe, nie może być inaczej. A mając za złe utratę własnej wolności, usiłuje zmusić tego drugiego, aby się wyrzekł swojej całkowicie. Miłość nie może nie rodzić nienawiści. Tak długo, jak będziemy żyli na tej ziemi, miłość będzie zawsze miała w sobie nienawiść. Może właśnie dlatego jesteśmy na tej ziemi, żeby się uczyć kochać bez nienawiści.
    • Postać: Karen Holmes do Miltona A. Wardena
  • Nigdy niczego nie podpisujcie, dopóki nie przeczytacie, Prewitt, bo w ten sposób kiedyś wpadniecie.
    • Postać: porucznik Culpepper
  • – Nigdy nie trzeba niczego odkładać – powiedział Slade bliski uniesienia – zanim się człowiek połapie, już tego nie ma.
    • Postać: Slade
  • Nigdy w życiu nie kochałem niczego dość mocno. To właśnie jest niedobre.
    • Postać: Jack Malloy
  • Nikogo nie obchodzi, czy jesteście winni czy nie. Sądowi to zupełnie obojętne. Wszystkim rządzi kodeks prawny oraz ludzkie stosunki, które leżą u jego podstaw.
    • Postać: porucznik Culpepper
  • Nikt nigdy nie ma wszystkiego, a za to, co dostaje od życia, musi drogo płacić wyrzekając się rzeczy, których naprawdę chciał nie wiedząc o tym, nie uświadamiając sobie tego do chwili, kiedy wymuszono na nim zgodę.
  • No cóż (…) – Nie można mieć wszystkiego, prawda? Jak by człowiek miał wszystko, to już by niczego nie mógł pragnąć, no nie?
    • Postać: Angelo Maggio
  • No dobrze, a jaki będzie następy krok, dalszy logiczny rozwój? Czy nie mogłaby to być religia, która uczyłaby, że Bóg jest w ogóle niczym, jeżeli nie jest wiecznie zmienny? Że ani Ziemia, ani Słonce nie są tym nieruchomym, niezmiennym ośrodkiem – tak jak powiada Einstein, że wszechświat jest kręgiem w czasie, gdzie Ziemia i Słońce są maleńkimi cząsteczkami, a wszystko ciągle przepływa i wiecznie się zmienia. Czy tak nowa religia nie mogłaby uczyć, że zamiast być na zawsze nieruchomym, Bóg jest rozwojem i ewolucją – Bogiem, który ani przez chwilę nie jest ten sam? (…) – Rozumiesz, co z tego wynika? Jeżeli Bóg jest niestałością raczej niż stałością, jeżeli Bóg jest Rozwojem i Ewolucją, w takim razie koncepcja przebaczenia staje się niepotrzebna. Sama koncepcja przebaczenia zakłada czynienie czegoś złego, grzech pierworodny. Ale jeżeli ewolucja jest rozwojem poprzez próby i błędy, to jakież błędy mogą być złe? Skoro przyczyniają się do rozwoju?
    • Postać: Jack Malloy
  • Odkąd to, że się jest dobrym żołnierzem, ma coś wspólnego z wojskiem? Myślicie, że będąc dobrym żołnierzem dostaniecie stopień sierżanta w tej jednostce?
  • Oto jedna z zalet tego, że ktoś jest pesymistą: nic nigdy nie jest tak złe, jak się myślało.
    • Postać: Prewitt
  • Pomyślał chichocząc, że będzie miał niezłą bliznę. Blizny na ciele człowieka są jak pisana historia jego życia. Każda ma swoje dzieje i wspomnienia, niby rozdział w książce. A kiedy człowiek umiera, grzebią je wszystkie wraz z nim i potem już nikt nie może odczytać jego historii i opowieści i wspomnień, które zostały zapisane w księdze jego ciała. Biedny jest ten człowiek – pomyślał – którego pisana historia zostaje pochowana wraz z nim.
    • Postać: Prewitt
  • Prześladowała go nawet historia własnego kraju. Może gdyby jego ojciec był zegarmistrzem lub mechanikiem samochodowym czy hydraulikiem i zostawił mu w spadku rzemiosło, które mógłby pokochać, nie musiałby tak bardzo kochać demokracji. Gdyby tylko znalazł jakiś niegroźny kanał, w który mógłby skierować to zamiłowanie do uczciwości i wiarę w demokrację, które wpoiły mu nieroztropne, niemądre dziewice uczące w szkołach nauk społecznych! Gdyby tylko urodził się jako syn milionera! Wtedy wszystko byłoby w porządku.
    • Postać: Prewitt o Angelo Maggio
  • Przez całe życie próbował działać, być czynnym, mieć dosyć siły i energii, żeby móc chociaż raz coś wskazać i powiedzieć: ja to zrobiłem, żeby choć raz dokonać jakiegoś nieodwracalnego czynu z własnych, samowolnych pobudek. I zawsze w końcu rządziły nim jakieś wpływy zewnętrzne, miotały nim nieprzewidziane zdarzenia, rzeczy czysto przypadkowe, zbiegi okoliczności, tamto czy owo, a on nie miał nic do powiedzenia.
    • Opis: Izaak Natan Blum
  • Przyjmował wszystkie prezentacje i komplementy smakując z przyjemnością poczucie wielkiego osiągnięcia. Była w tym satysfakcja z przetrzymania cierpień, którym nic nie mogło w pełni dorównać, chociaż te cierpienia były bezcelowe z filozoficznego punktu widzenia i nie wpływały na nic oprócz systemu nerwowego.
    • Opis: Prewitt
  • – Przypuszczam, że nigdy nie studiowałeś przebiegu rewolucji przemysłowej oraz jej wpływu na ludzkość, co?
    – Gdybyś to robił, zrozumiałbyś zwodniczość pojęcia grzechu. Jakże może istnieć grzech w mechanicznym świecie? W tej epoce maszyn społeczność ludzka jest także maszyną i jeżeli spojrzysz na to obiektywnie, przekonasz się, że grzech jako taki nie jest już zjawiskiem oczywistym, samym w sobie, ale czymś świadomie skonstruowanym dla mechanicznej kontroli nad społeczeństwem. Poza tym jeżeli potrafisz być obiektywny, będziesz musiał uznać, że Grzech zmienia się w zależności od temperamentu i poglądów poszczególnych jednostek, tak że jest najwyraźniej czymś względnym, zależnie od człowieka, nie żadnym powszechnym atrybutem.
  • Rozum – mówił Sam Slater – jest największym odkryciem człowieka. A jednak jest także najbardziej lekceważony i najmniej używany. Nic dziwnego, że rozumni, sensowni ludzie bywają zawiedzeni i rozgoryczeni.
  • Słuchajcie: Żyjemy na świecie, który chce sam siebie rozwalić w diabły, tak szybko jak to zdoła załatwić pięćset milionów ludzi. Na takim świecie człowiek może zrobić tylko jedno: znaleźć sobie coś, co będzie jego własne, naprawdę jego własne i nigdy go nie zawiedzie, a potem ciężko pracować nad tym i dla tego, bo to mu samo zapłaci za jego trud. Dla mnie jest tym moja kuchnia…
  • Śmieszna rzecz – odparł Angelo niechętnie – jak gość umiera i już go nie ma, i koniec (…). Wszystko, co w życiu zrobił, czym był, jakoś tak znika.
    • Postać: Angelo Maggio
  • – Ta odrobina zmiany, jaką ty i ja moglibyśmy wprowadzić w świecie – uśmiechnął się Malloy – nie ujawniłaby się wcześniej niż w sto lat po naszej śmierci. Nigdy byśmy jej nie zobaczyli.
    – Ale by była.
    – Może i nie – odrzekł Malloy – Dlatego mówią, że twoje miejsce nie jest przy mnie. Ty widzisz to bardzo romantycznie. A w rzeczywistości to byłoby życie przez całe lata zbyt blisko siebie, wciąż w ruchu. Nie nadaję się do bliskiego współżycia z ludźmi; lepiej, jak wciąż są w pewnym oddaleniu.
    • Postać: Jack Malloy i Prewitt
  • Tego wieczora Alma dała mu trzy proszki nasenne, a rano wiedział już, że przeszedł szczyt i że nareszcie zaczyna się spadek. Poznał po tym, że miał ochotę wstać z łóżka. Trzeba mu było całej siły woli, żeby się sztywno dźwignąć na nogi, obolałe zdrętwienie w boku protestowało zajadle, ale ważny był nie tyle fakt, że mógł, ile że mimo bólu chciał to zrobić. Wtedy już wiedział, że tamto odchodzi.
    • Opis: o Prewitt'cie.
  • Ten gość, o którym mówią, był zwyczajny drań od początki do końca. Nie umiał obchodzić się z ludźmi i nienawidził ich właśnie dlatego, że nie umiał, rozumiesz? Takiego można zrozumieć. Dochrapał się stopnia przez wazeliniarstwo i wciąż się tylko bał, żeby gdzieś nie znalazł się jeszcze większy lizus od niego. To jest proste.
    • Postać: Prewitt do Wodza Choate’a
  • To jest melodia, której nie chcecie słuchać, i żeby jej nie słyszeć, wypijacie co wieczór pięć martini. To jest pieśń Wielkiej Samotności, która przenika wszędzie jak wiatr pustynny i odwadnia wam duszę. To jest pieśń, której będziecie słuchali w dzień waszej śmierci. Wtedy, gdy leżąc w łóżku, pokryci śmiertelnym potem, będziecie wiedzieć, że wszyscy doktorzy i pielęgniarki i zapłakani przyjaciele nie znaczą nic i nic nie mogą wam pomóc, nie mogą wam zaoszczędzić ani jednej kropli goryczy, bo to wy umieracie, nie oni – kiedy będziecie czekali na nadejście tego ze świadomością, że nie zdołacie wykręcić się snem, że nie odsunięcie tego pijąc martini, ani nie odwleczecie rozmową, że nie znajdziecie ucieczki w waszych zamiłowaniach – wówczas usłyszycie tę pieśń i przypomniawszy ją sobie, poznacie. Ta pieśń jest Rzeczywistością.
  • To wszystko należy do gry – odparł Warden – To wszystko było w kartach. Nie wasza wina. Nie myślcie o tym.
    • Postać: Milton A. Warden do żołnierzy o śmierci Prewiit’a
  • – Twoje miejsce nie jest przy mnie – odrzekł Malloy – twoje miejsce jest w wojsku. Po co chcesz ze mną iść?
    – Czy ja wiem. Chyba dlatego, że chcę pomóc.
    – W czym?
    – Nie wiem. Po prostu pomóc.
    – Pomóc odmienić Świat?
    – Może. Tak, chyba właśnie to.
    • Postać: Jack Malloy i Prewitt
  • Tych, co są zadowoleni, nie można skłonić do przyjęcia nowych idei (…) I każda religia niesie męczeństwo swoim krzewicielom. To jest próba naturalnej selekcji. Jeżeli nowa wiara jest już dostatecznie silna, zwycięża prześladowania i kroczy dalej ku chwale. A wtedy – i dopiero wtedy – ci zadowoleni (którzy ze strachu dokonywali prześladowań) wywracają koziołka i przechodzą na stronę zwycięzców z tego samego strachu, który im przedtem kazał ich prześladować. I każda religia zaczyna umierać wtedy, od tej chwili.
    • Postać: Jack Malloy
  • Ubodzy – pomyślał – są zawsze najgorszymi wrogami samych siebie.
  • Udowadnia moją teorię, że z dobrych sportowców są dobrzy podoficerowie i dowódcy, a dobrzy dowódcy stanowią o dobrej organizacji. Prosta logika. Na tym świecie jest masa bydła, które trzeba poganiać. A bez dobrych przywódców nie zdziała się nigdy niczego.
  • Urzędnicy, królowie, myśliciele – ci gadają i swoją gadaniną rządzą tym światem. Kierowcy ciężarówek, budowniczowie piramid, prości ludzie – ci co nie umieją mówić, budują świat samą swą bezmownością, ażeby gadacze, mogli gadać o tym, jak rządzić nimi i tym, którzy go zbudowali. A kiedy zniszczą świat swoim gadaniem, kierowca ciężarówki i prosty człowiek odbudują go znowu, po prostu dlatego, że szukają jakiegoś sposobu, aby przemówić.
  • Warden miał swoją teorię oficerów: stopień oficerski zrobiłby drania z samego Chrystusa. A poza tym oni mają człowieka w garści. Palcem nie można ruszyć. Dlatego właśnie są tacy.
  • – Wariat, psiakrew – powiedział zdławionym głosem Jack Malloy – To nie jest sposób na nich. Mówiłem mu, że to nie jest sposób obchodzenia się z nimi.
    – Może już go zmęczyło obchodzenie się nimi – powiedział Prew.
    • Postać: Jack Malloy i Prewitt
  • Więc na to chcesz skazać nas oboje? – pytał jego umysł – Mnie twojego najlepszego przyjaciela.
    • Postać: Milton A. Warden
  • W końcu nie można już ufać nikomu.
    • Postać: Milton A. Warden
  • Wstyd nie jest uczuciem spontanicznym. Wstyd jest uczuciem wywołanym sztucznie. Człowiek, który wie, czego chce, nie zna wstydu.
    • Postać: Milton A. Warden
  • Wszystkie posady to jeden diabeł. Taki dom towarowy Gimbela. Harujesz dla jakiejś wielkiej firmy, która zabiera ci całą forsę i zostawia ledwie tyle, żebyś wyżył, przez całe życie naciskasz ten zegar do sprawdzania obecności i musisz całować szefa w dupę za robotę, której nigdy nie lubiłeś. Kto by tego chciał?
    • Postać: Angelo Maggio
  • Wszystko, czego sobie przysięgasz nie robić, zawsze w końcu robisz.
    • Postać: Prewitt
  • Wszystko to opiera się na lęku – uśmiechnął się Sam Slater – Lęk jest kluczem do wszystkiego. Kiedy się nauczymy oceniać stopień lęku, który tkwi w każdym człowieku, potrafimy nieomylnie przewidzieć, jak dalece można im ufać, jak daleko można go zaprowadzić. Następnym krokiem rzecz jasna jest sztuczne podsycanie lęku. Bo on już istnieje, trzeba go jedynie wywołać. Im większy jest lęk, tym większa jest władza.
  • Wygląda na to (…) – że życie składa się z mówienia „dzień dobry” ludziom, których nie lubimy, i „do widzenia” ludziom, których lubimy.
    • Postać: Prewitt
  • Wyglądasz jak trzy ćwierci do śmierci.
    • Postać: Mylon Stark
  • Zauważył to przedtem: że można żyć całe lata obok jakiegoś człowieka i nie mieć jego określonego obrazu, dopóki nagle nie znajdziemy się w jego oddziale i nie dostrzeżemy, że jest nie tylko jakąś mglista postacią, ale jednostką mającą swoje własne życie.
  • Zdaje się, że w ogóle nie jestem rozsądny – rzekł Prew – Ale za nic nie chcę uwierzyć, że tylko w ten sposób można dać sobie radę. Bo jeżeli tak, to to, czym człowiek jest, nie ma żadnego znaczenia. Sam człowiek jest niczym.
    – Ano, do pewnego stopnia tak – odparł Stark – bo liczy się to, kogo się zna, a nie sam człowiek. Ale z drugiej strony to się wcale nie zgadza. Bo słuchajcie; to, czym jest człowiek, jest zawsze obojętne. I nic na tym bożym świecie, żadna filozofia, żadna moralność chrześcijańska, nic z tych rzeczy nie może tego zmienić. To, czym człowiek jest, wypływa po prostu innym kanałem. Tak jak rzeka, której dawne łożysko zamknięto tamą, znajduje sobie nowe, gdzie prąd ma równą siłę, tylko płynie w innym kierunku.
    – Ale ludzie kłamią na ten temat – powiedział Prew – I to człowiekowi wszystko plącze. Opowiadają, że doszli do czegoś z trudem, uczciwą pracą, a naprawdę ożenili się z córką szefa i wzięli wszystko w spadku. A wy chcecie powiedzieć, że trzeba akurat tyle samo zachodu, żeby ożenić się z córką szefa i przez to się wybić idąc po linii największego oporu. Co zresztą jest już niemożliwe.
    – Zawsze było – sprostował Stark.
    – W porządku, zawsze było. I uważacie, że ktoś taki jest naprawdę równie dobry?
  • Życie odbiera z czasem każde dziewictwo, nawet choćby je miało zmarnować, jest obojętne, jak bardzo właściciel pragnie je zachować. Do tej pory był młodym idealistą. Nie mógł jednakże zatrzymać się w tym punkcie. Zwłaszcza gdy pojawiły się inne osoby.
  • Życie składa się z mówienia DZIEŃ DOBRY ludziom, których nie lubimy i DO WIDZENIA ludziom, których lubimy.