Dziennik (Witold Gombrowicz): Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
m formatowanie automatyczne
Nie podano opisu zmian
Linia 13:
 
* Chmury rozpuściły włosy i deszczem sięgają ziemi.
 
* Choćby mnie siły zewnętrzne ugniatały, jak figurkę z wosku, pozostanę sobą póki będę nad tym cierpiał, przeciw temu protestował. W proteście przeciw zniekształceniu zawiera się nasz kształt autentyczny.
 
* Człowiek na koniu jest równie dziwaczny, jak szczur na kogucie, kura na wielbłądzie, małpa na krowie, pies na bawole. Człowiek na koniu to skandal, zakłócenie naturalnego porządku, gwałcąca sztuczność, dysonans, brzydota.
Linia 31 ⟶ 33:
 
* ... jest się homoseksualistą i nie jest; że się jest w pewnym okresie życia; lub w pewnych okolicznościach; że – to moja opinia – nie ma prawie mężczyzny, który by mógł zeznać pod przysięgą, że nigdy nie doświadczył tego pokuszenia. Trudno w tej dziedzinie domagać się spowiedzi zbyt kategorycznej.
 
* Kapitan tonącego statku wie, że za chwilę pochłonie go woda - jego i jego honor, odpowiedzialność, obowiązek - że już na dobrą sprawę tego nie ma, że już temu woda do łydek się dobiera... czemuż tedy do ostatniej chwili recytuje swoje kapitaństwo, zamiast, powiedzmy, zaśpiewać, zatańczyć? Ależ bo, gdy już nie ma czego się uczepić, człowiek może jeszcze uczepić się siebie, zasada tożsamości "ja jestem ja" jest nie tylko fundamentalną zasadą logiki, ale i ostatnią racją człowieczeństwa; i kiedy znika wszystko, pozostaje jednak to, że ja kimś byłem, byłem taki, nie inny; i lojalność wobec siebie samego objawia się nam jako ostatnie prawo, któremu jeszcze możemy podlegać...
 
* Krytyk nie powinien szperać, szukać, niech siedzi z założonymi rękami, czekając, aż książka go znajdzie. Talentów nie należy szukać przez mikroskop, talent sam powinien dać znać o sobie biciem we wszystkie dzwony.
Linia 43 ⟶ 47:
 
* Łatwiej znienawidzić kogoś za dłubanie w nosie, niż pokochać za stworzenie symfonii. Albowiem drobiazg jest charakterystyczny i określa osobę w jej codziennym wymiarze.
 
* Moja prawda i moja siła polegają na nieustannym psuciu sobie gry. Ja ją psuję sobie i innym. Nie zwalczam w sobie fałszu, ograniczam się po prostu do ujawnienia go, gdy tylko we mnie się pojawił: psuję sobie szyki, zmuszam siebie do innych taktyk, zmieniam sobie sytuację. I tego domagałbym się od moich dostojnych kolegów: nieustannego psucia sobie szyków, rujnowania sobie sytuacji, zrywania tej pajęczyny póki energie najbardziej osobiste nie wydostaną się na swobodę.
 
* Namawiam Sztukę do kopnięcia – łup! – ale nie po to, aby profesor poczuł się kopnięty; po to jedynie, aby artysta poczuł się kopiącym. Nie pogrążenia nauki szukam, a przywrócenia sztuce jej własnego życia, w pełnej odrębności.
 
* (...) nawet religia umiera z chwilą, gdy przeobraża się w obrządek. Zbyt łatwo zaiste poświęcamy na tych ołtarzach autentyczność i wagę naszego istnienia.
 
* Nic nie kompromituje bardziej artysty, niż inny artysta. Doprawdy artysta, na widok innego artysty, powinien przechodzić na drugą stronę ulicy.
 
* Nie ma nic łatwiejszego niż mieć zdrowe ideały.
Linia 75 ⟶ 83:
 
* Świat istnieje dla nas tylko jako możliwość bólu, lub rozkoszy.
 
* (...) ten, komu wiadomo, iż nie należy jeść ryby nożem, może jeść rybę nożem.
 
* Ten dzień, w którym głos analfabety tyle znaczy, co głos profesora, głos głupca co głos mędrca, głos posługacza co głos potentata, głos rzezimieszka co głos cnotliwego, jest dla mnie najbardziej pomylonym z dni. Nie rozumiem jak ten akt fantastyczny może wyznaczać na kilka następnych lat coś tak ważnego w praktyce, jak rządy krajem. Na jakiejże bajce opiera się władza! Jakim sposobem ta pięcioprzymiotnikowa fantastyczność może stanowić podstawę bytowania społecznego?
Linia 81 ⟶ 91:
 
* Uprawiamy telewizję i używamy kołder elektrycznych, ale umieramy dziko.
 
* Wiedza i prawda od dawna już przestały być naczelną troską intelektualisty - zastąpiła je troska o to po prostu, żeby się nie dowiedziano, że on nie wie. Intelektualista, rozsadzamy treściami, których sobie nie przyswoił, kluczy jak może, byle nie dać się przyłapać. Jakie są jego środki ostrożności? Formułować chytrze, żeby nie złapano za słówko. Nie wychylać nosa poza to, co jako tako się opanowało. Używać pojęć skrótowo, niby że to one są już wszystkim doskonale znane, a w gruncie rzeczy, aby nie zdradzić się z ignorancją. Dawać do zrozumienia, że się wie.
 
* Zbyt długo już to, co żywe, miesza się z trupiarnią. Trzeba aby życie poczuło się życiem, doświadczyło swojej bezwzględności, ostrości, swojego rozmachu i jęło torować sobie drogi.
 
* Żadne zwierzę, płaz, skorupiak, żadne monstrum imaginacyjne, żadna galaktyka nie są mi tak niedostępne i obce, jak ja (banalna myśl?)
 
* Żyję w świecie, który jeszcze karmi się systemami, ideami, doktrynami, ale symptomy niestrawności są coraz wyraźniejsze, pacjent już dostał czkawki.