Tadeusz Konwicki: Różnice pomiędzy wersjami
Usunięta treść Dodana treść
m formatowanie automatyczne |
|||
Linia 1:
[[
'''[[w:Tadeusz Konwicki|Tadeusz Konwicki]]''' (ur. 1926)
==''Mała apokalipsa''==
{{osobne|Mała apokalipsa}}
Linia 54:
* Polsko, matko wszystkich skrzywdzonych i poniżonych (...). Orędowniczko zniewolonych i pogrzebanych za życia (...). Pocieszycielko strapionych i błądzących (...). Opiekunko tych wszystkich, którym wyrwano języki i wyłupiono oczy (...). Wdowo po mordowanych na rozstajnych drogach świata, po upiorach, co nigdy nie obudzą sumienia ludzkości.
* Powtarzam sobie w myślach to krótkie słowo
* Reżym dał szansę głupiemu rządzenia mądrymi, pozwolił łajdakowi upokorzyć uczciwych, kazał silnym torturować słabych.
Linia 78:
* -Człowiek nie odmieni świata – powiedział czarniawy, zapatrzony w jakieś ćmiące bólem wspomnienie. – Człowiek rodzi się dla cierpienia. Ból i nicość.(...) Trzeba najpierw znaleźć, co zgubione.
* To znane nam zawsze pytanie:<br
* Znowu robi mi się duszno i zimno zarazem. Nie przeszywa tak raptowny ból, nie trzęsą się ręce, nie ciemnieje w oczach, ale czuję, jakbym wolno, z uczuciem przykrości, zaczynał umierać. Przyglądam się sobie z życzliwym zdumieniem i widzę, jak rodzi się we mnie straszna mroczność, czarna aksamitność podszyta niespiesznym lękiem. Nie odczuwam obezwładniającej słabości, lecz chce mi się położyć na ziemi, koniecznie na zimnej ziemi, i przyłożyć policzek do wilgotnego chłodu. Słyszę zgłuszony szum, wszystko oddala się stopniowo, jakby widziane przez odwróconą lornetkę, i chcę poszukać ręką krzesła za sobą, i chcę coś powiedzieć pożegnalnie zabawnego, i chcę nie chcieć.
* Szukam marynarki. Jest, leży wtłoczona w mój kożuch, który zgorszył Kaziuka. Macam kieszenie. W jednej coś szeleści zdradliwie. Pewnie gotówka. Wyciągam do połowy list w rozdartej kopercie, ostemplowanej rozrzutnie przez naszą pocztę i nasz skrupulatny urząd celny. W tej kolorowej kopercie spoczywa list od Seweryna P,, mego przyjaciela z lat dziecinnych. Widzieliśmy się ostatni raz przed moim domem w Kolonii Wileńskiej, a był to świt szóstego lipca czterdziestego czwartego i obaj mieliśmy francuskie karabiny bez amunicji, i obaj biegliśmy atakować niemiecki pociąg pancerny, co stanął na naszej stacyjce, wstrzymany powstaniem wileńskim, bo i u nas pod koniec wojny zdarzyło się powstanie, ale nikt o nim nie pamięta, ja także coraz rzadziej pamiętam. Z tym listem od Seweryna P., czyli od Sewka, chodzę już od paru tygodni i nie mogę się z nim rozstać. Stale słyszę na piersi jego zamierający puls. Stale czuję jego ostre kanty jak niejasne wyrzuty sumienia.<br
* Istotą mego bytowania jest to, że od rana do nocy, a nawet i we śnie, nie chce mi się żyć, rzygam swoim życiem i marzę o śmierci, ale śmierć własna, osobista, na swoją odpowiedzialność, okazuje się dziwnie trudna, trudna chyba przez jakiś idiotyczny kontrast wobec śmierci państwowej, ideologicznej, masowej śmierci, oferowanej codziennie przez reżym.
Linia 92:
* Nie. Chcę być winnym najprościej. Chcę być winnym wobec nieznanych ludzi, którzy zatopieni w morzu anonimowości wypełniają zgrzebny człowieczy obowiązek, którzy w mroku beznadziei zagradzają swoimi kośćmi drogę potopom zła czasu albo historii, którzy w mozole i bólu rodzą mnie po to, żebym krzyczał jak najgłośniej, żebym wył do końca ziemi i do końca Nieba, żebym ocucił siebie i Boga.
* – Naród musi przetrwać.<br />– A któż odróżni trwanie od agonii?<br />(...)<br
* – Czy wiesz, że jedziesz na pewną śmierć? – rzekła raptem Tonia.<br />
* – Myślisz, że los mnie ułaskawi? Że schwytają mnie jutro i ześlą na Sybir miast powiesić za miesiąc albo za rok. Nie, oddadzą jutro paszport i pojadę do Warszawy objąć dyktaturę nie istniejącego państwa.<br />
==''Pamflet na siebie''==
Linia 143:
** Źródło: ''Gazeta Wyborcza'', Z Tadeuszem Konwickim rozmawiali Katarzyna Bielas i Jacek Szczerba, 21 grudnia 2000.
* Pamiętam jakieś opozycyjne przyjęcie w latach 80. i pewną Niemkę, jej nazwiska nie zapamiętałem, która przy okazji rozmowy o polskim antysemityzmie oświadczyła z wyższością, że Niemcy już się z tym uporali, a Polacy ciągle jeszcze mają to przed sobą. Zdenerwowała mnie straszliwie i zacząłem do niej krzyczeć:
** Źródło: ''Gazeta Wyborcza'', Z Tadeuszem Konwickim rozmawiały Anna Bikont i Joanna Szczęsna, 13 maja 2005.
[[Kategoria:Polscy
[[Kategoria:Polscy reżyserzy]]
|