Stefania Grodzieńska: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
m →‎Wspomnienia chałturzystki: uzupełnienie, formatowanie automatyczne
Alessia (dyskusja | edycje)
→‎Wspomnienia chałturzystki: przeniesienie do osobnego hasła
Linia 12:
 
==''Wspomnienia chałturzystki''==
{{Osobne|Wspomnienia chałturzystki}}
* Jestem specjalistką od głupich sytuacji i gdyby można było się do tego przyzwyczaić, czułabym się w nich jak ryba w wodzie. Głupie sytuacje jednak mają to do siebie, że każda następna jest zupełnie nowa. Pojęcie głupiej sytuacji ma w sobie element niespodzianki, głupia sytuacja, która się powtarza, awansuje automatycznie do miana sytuacji dziwnej, przykrej, niedogodnej, kłopotliwej, kompromitującej, niesamowitej, potwornej, bez wyjścia. Moje natomiast sytuacje są zawsze głupie, bo za każdym razem są inne.
 
* (...) korciło mnie zawsze, żeby spróbować poważnie. Bo wtedy można pisać wprost jak do kogo głupiego, wyłożyć łopatą kawę na ławę i nawet żywa kura zrozumie. A jak pisać śmiesznie, to się muszą domyślać: „Publika dorozumiejetsia”, jak mówią w teatrze.
 
Linia 19 ⟶ 18:
 
* Najgorsi potrafią zaćmić najlepszych, a szmirus może utłuc wielkiego aktora.
 
* Nie spotkałam nigdy w życiu aktora, który by nie czyścił butów dołem kotary. Chyba że wyjątkowy niechluj.
 
* Pracusie nie mają ucha, zawsze tkwią o jeden numer za długo. Sama publiczność nie lubi, jak ją kimś napychać do wypęku. Trzeba zejść wtedy, kiedy im się zdaje, że jeszcze by słuchali i słuchali, a nie wiedzą o tym, że dźwięk ich braw i „bisów” stał się o ton niższy.
 
* (...) psuje rytm, przeszkadza, absorbuje. Wszystko to robi ze swobodnym uśmiechem, uważa za zupełnie naturalne.<br />To często spotykany typ kobiety. Nazywam je hurysami. Są to zawsze osoby obdarzone dużym urokiem osobistym, który jest koniecznym warunkiem możliwości hurysowania. Inaczej dawno by je poduszono.<br />Hurysa przechodzi w niedozwolonych miejscach przez najruchliwsze jezdnie, jak Żydzi przez Morze Czerwone, bezpieczna, swobodna, bez pośpiechu. Suchą nogą wśród samochodów, które z piskiem hamują, aby uratować jej życie w ostatniej chwili, ale ona o tym nie wie i nigdy się nie dowie. Na ewentualne obruganie rzuca roztargniony uśmiech i włazi pod następny samochód. Życie zewnętrzne dochodzi do niej tylko w takich dozach, jakie są jej w danej chwili potrzebne.<br />Hurysa na ulicy potrąca, do autobusu wsiada bez kolejki, w sklepie zostawia rękawiczki, z którymi ktoś za nią biegnie, w kawiarni wysypuje wszystko z torby i ktoś jej zbiera, nigdy nie ma ognia do papierosa i ktoś jej podaje. Zawsze czegoś szuka i wszyscy jej pomagają. Zawsze jej czegoś brakuje i ktoś jej oddaje swoje. Bywa często niechlujna, ale tylko dlatego, że nie zauważa. Podrze jej się spódnica, ktoś jej da agrafkę, ona sobie zepnie i rok będzie z tą agrafką chodziła. Hurysą zajmują się wszyscy, a ona rzadko dziękuje i prawie nigdy nie przeprasza, ale nie z braku grzeczności, ni, przeciwnie, hurysa jest zwykle grzeczna, a nawet serdeczna, ale ona po prostu tego nie widzi, dla niej jest naturalne, że świat funkcjonuje dla jej wygody dokoła jej.
 
* Szmira zaczyna się tam, gdzie fachowość posuwa się za daleko. Gdzie już zostaje sam szablon, pusta, gipsowa forma, zdjęta z czegoś, co było sztuką. Dobry żart na estradzie to aluzja. Szmira opowie go dosłownie i jeszcze podkreśli gestem. Szmira żyje z naśladownictwa, a naśladuje zużytymi, wytartymi środkami. Szmira nie zna kontroli, za dużo, za głośno, za wyraźnie. Wszytko „za”.<br />Ale szmira to nie tylko zły gust, jak sądzą niektórzy. Amator nawet o najgorszym guście nie będzie szmirowaty, ratuje go własna nieudolność. Jego ideałem może być szmira, ale on nie potrafi jej naśladować. Będzie śmieszny albo wzruszający, albo potworny, albo interesujący, ale tak naprawdę uczciwie szmirowaty być nie może. Do tego trzeba jednak coś umieć.
 
* Tak czy inaczej: nie sposób odciąć się od idiotów (...).
 
* (...) zdanie, które dla nas już od dawna jest banałem, dla wielu osób będzie jeszcze odkryciem.