Górnik: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
+ cytat /G.M./
m format, dr Zmiana
Linia 2:
'''[[w:Górnik|Górnik]]''' – człowiek pracujący w kopalni.
* Cała załoga kopalni Gwido o niczym teraz nie rozprawiała, jak o koniu Łysku, który w pokładzie Idy ciągnie za sobą wagoniki z węglem, a po szychcie odpoczywa w sklepionej stajni, wykutej w caliźnie piaskowca pod pochylnią. (…) Górnicy radowali się jego obecnością w podziemiu jak kimś ogromnie bliskim. W kopalni Gwido nie posługiwano się końmi od kilku lat. (…) Żal im było tamtych koni, bo z czasem wszystkie ślepły, a wywiezione na powierzchnię dogorywały na łaskawym chlebie. Lecz w ich towarzystwie czuli się innymi ludźmi. Nie wyrzekali na swą ciężką dolę, nie zżymali się na nią. Dlaczego tak było – nie wiedzieli. Wiedzieli tylko, że im dobrze z nimi. Zdawało się każdemu, że to istoty tak samo cierpiące jak oni sami. Uważali je za swoich przyjaciół, którzy umieją patrzeć na człowieka jak ktoś, kto posiada czujące serce.
** Autor: [[Gustaw Morcinek]], ''Łysek z pokładu Idy'', Kraków 1997, s. 6-76–7.
 
* Do lat 60. władze twierdziły, że przyczyną wszystkich katastrof są sabotaż i celowe działanie imperialistów. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, a później Służby Bezpieczeństwa na siłę szukali winnych, którzy po pokazowych procesach na wiele lat trafiali do więzień. Zmiany nastąpiły w latach 70. Wypadki w kopalniach stały się narzędziem propagandy. Nagłaśniano je, by pokazać społeczeństwu, jak niebezpieczna jest praca górników.
** Autor: [[Przemysław Semczuk]], ''Wstęp'' w: ''Zatajone katastrofy PRL'', Warszawa 2011, wyd. „NewsweekNewsweek Polska”Polska, ISBN 978-83-7558-921-49788375589214, s. 6.
 
* Przy robocie górnik jest władza wielka i odpowiedzialność. Gdy nie mówi, to myśli. A do myślenia starczy mu materiału aż nadto: gdyż górnik tylko ma przeczucie wszystkich spraw pokładu, tąpania, rabowania się węgla, odbudowy wszelakiej i jak dziury do strzału założyć i co do puchów, gazów, smrodów. Przeczucie nie uczone, lecz długim życiem pracy wystarane.
** Źródło: [[Juliusz Kaden-Bandrowski]], ''Czarne skrzydła. Tadeusz'', Kraków 1975, s. 128.
 
* W śpiew syren przytuleni<br />wracamy. W nasze przyjście<br />żony wychodzą do sieni<br />na pocałunek po szychcie.<br />I znowu Odpływamy<br />od żon i pól i światła,<br />jak przystań dom mijany<br />powroty nam ułatwia.
Linia 14:
 
* Wyrzucali sobie wzajem wszystko, więźniów politycznych, kraty, zdradę, prowokację, węgiel, czas pracy, zdobycze i kradziony materiał wybuchowy, karbid, fleki – jedni drugim, bezrobotni szmelcerzom (…), górnicy tłukący przed się rękami jak młotem…, ładowacze, spychacze, zapinacze, karowacze o plecach wypukłych jak skiby, głodne dziewki z sortowni, ze zwału, z odkrywki, z płuczek, głuche od trzasku węgla, cieśle i murowacze, i prześmierdli woźnice i zamulacze, wszystkie fachy zamułki, obrzękłe wodą glizdy kopalniane, ramiarze, rurarze i palacze pełni kaszlącego rozpuku, sygnaliści z podszybia i nadszybia, jeden słuch, jeden duch, ręce śliskie jak bigle, twardzi ludzie od śtosa – cała pomoc, umowa, pańska dniówka, czas zjazdu i wyjazdu, i czas pracy, wszystkie akcje, zdobycze, wszystka, wszystka powierzchnia i dół!
** Autor: [[Juliusz Kaden-Bandrowski]], ''Czarne skrzydła. Lenora'', Kraków 1975, s. 57-5857–58.
 
* Z mroku i głodu, z trudu i nędzy<br />pierwszy komin wybiegał ku chmurom (…).<br />Na robotach Stanoszek. Bluzga ziemia posoką<br />i do szybu przelewa się miękko.<br />Wieczór nietoperzami przypływa gdzieś z boku,<br />z szybu smród bucha jak z szynku.