Graham Greene: Różnice pomiędzy wersjami
Usunięta treść Dodana treść
Nie podano opisu zmian |
m drobne redakcyjne, sortowanie, formatowanie automatyczne |
||
Linia 22:
** Źródło: ''Moc i chwała''
* A jednak Henryk czuł się szczęśliwy w swym nie używanym pokoju, po prostu dlatego, że był on jego pokojem
* Co dzień umierał po trochu, lecz jakże pragnął zatrzymać swoje cierpienie. Człowiek żyje dopóty, dopóki cierpi.▼
* Gładko wygolona twarz, niby arkusz gazety, z daleka ukazywała tylko śmiałe wersaliki. Drobniejszy druk, małe subtelności, skryte obawy
* Henryk był ważny, ale trochę jak słoń – dzięki przestrzeni, którą zajmował..
* Należał do tych osób, które w taksówce zawsze mają odliczone pieniądze w garści, podczas gdy inni protestując przetrząsają kieszenie.▼
▲* A jednak Henryk czuł się szczęśliwy w swym nie używanym pokoju, po prostu dlatego, że był on jego pokojem i jego własnością. Z goryczą i zazdrością pomyślałem, że jeśli się jakąś rzecz posiada można nie używać jej nigdy.
* Zdrada tak beznadziejnie nuży.▼
* Och, tego się nie robi, ale tak samo nie cudzołoży, nie kradnie, nie dezerteruje pod ogniem nieprzyjaciela. Rzeczy, których się nie robi, popełniane są codziennie▼
* Może się wstydził tego, co mi wyznał, był bowiem człowiekiem bardzo konwencjonalnym. Piszę to słowo z ironicznym uśmiechem a przecież, jeśli wsłucham się w siebie znajduję jedynie podziw i ufność, bo wyraz ten przypomina mi cichą wieś, widzianą z ruchliwej szosy, tchnącą spokojem, obiecującą tyle wypoczynku swymi strzechami i ścianami z kamienia.▼
* Najlepsza reklama, wie pan - wetknął mi slogan jak termometr - to zadowolony klient.▼
▲* Była to taka pora, kiedy czyni się zwierzenia obcym.
* Ile ma lat? Minęło dwanaście – odpowiedział jakby jego syn był zegarkiem.
* Zawsze sądziłem, że zazdrość jest tam, gdzie pożądanie.▼
* Jakże łatwą rzeczą wydaje się nam strząśnięcie brzemienia winy przez zwykły akt skruchy.▼
* Strona po której stały hotele została zbombardowana i zamiast murów zastałem łatę powietrza.▼
* Podobno wieczność nie jest rozwinięciem czasu, lecz jego nieobecnością▼
* Jego pobrużdżona twarz wygląda jak nieudane dzieło garncarza
* Niepewność jest najgorszą rzeczą, jakiej doświadczają kochankowie.▼
* Jesień przyszła wcześnie; łuszczyła się jak dym po nagich udach jakiegoś pomnika.▼
▲* Może się wstydził tego, co mi wyznał, był bowiem człowiekiem bardzo konwencjonalnym. Piszę to słowo z ironicznym uśmiechem a przecież, jeśli wsłucham się w siebie znajduję jedynie podziw i ufność, bo wyraz ten przypomina mi cichą wieś, widzianą z ruchliwej szosy, tchnącą spokojem, obiecującą tyle wypoczynku swymi strzechami i ścianami z kamienia.
* Mój żal nad sobą i moja nienawiść wędrowały ręka w rękę, jak para idiotów bez opiekuna.
▲* Należał do tych osób, które w taksówce zawsze mają odliczone pieniądze w garści, podczas gdy inni protestując przetrząsają kieszenie.
* Niczym spadające ćmy, jak płatki popiołu z wygasłego pożaru▼
* Nie jestem przeciwnikiem przesądu
▲* Niepewność jest najgorszą rzeczą, jakiej doświadczają kochankowie.
* Nigdy nie mogłem pojąć, dlaczego ludzie przełykający olbrzymie nieprawdopodobieństwo osobowego Boga, kręcą nosem ma osobowego diabła. Jeśli jest Bóg, który posłuj się nami i z takiego surowca, jakim jesteśmy, robi wierzących, diabeł też może mieć swoje ambicje.
* Noc skapywała jak strumyki atramentu w jakiś szary, połyskliwy płyn▼
▲* Och, tego się nie robi, ale tak samo nie cudzołoży, nie kradnie, nie dezerteruje pod ogniem nieprzyjaciela. Rzeczy, których się nie robi, popełniane są codziennie
* Pamiętał, że Henryk wybrał stek wiedeński, co byłe dowodem jego niewinności. Jestem przekonany, że nie wiedział co zamawia, i spodziewał się czegoś w rodzaju Wiener Schnitzel. Będąc na cudzym terenie czuł się zbyt skrępowany, by czynić uwagi na temat jedzenia, i w jakiś sposób uporał się wreszcie z różowym paskudztwem. Spróbował porta z ostrożną podejrzliwością; sądzę, że nie zapomniał wiedeńskiego steku.
▲* Jakże łatwą rzeczą wydaje się nam strząśnięcie brzemienia winy przez zwykły akt skruchy.
▲* Podobno wieczność nie jest rozwinięciem czasu, lecz jego nieobecnością
* Telefon powitał mnie otworem mikrofonu milczącym i pustym, jak usta trupa.▼
▲* Leżałem z głową opartą na jej brzuchu, z jej smakiem - nieuchwytnym i subtelnym jak woda.
▲* Strona po której stały hotele została zbombardowana i zamiast murów zastałem łatę powietrza.
*Ile w tym nadziei, gdyby każdy na świecie wiedział, że nie istnieje nic poza tym, co mamy tutaj. Żadnych przyszłych rozrachunków, nagród, kar. Wtedy zaczęlibyśmy zmieniać ten świat w niebo.▼
* Uwierzę, mówiłam. Spraw, aby żył, a uwierzę. Daj mu tę szansę. Pozwól mu być szczęśliwym. Uczyń to, a będę wierzyć. Ale to jeszcze nie wystarczało. Wiara nie boli. Rzekłam: kocham go i uczynię wszystko, jeśli tylko sprawisz, by żył. Powiedziałam bardzo wolno: wyrzeknę się go na zawsze, tylko pozwól mu żyć z tą jedną szansą. Zaciskałam coraz mocniej dłonie i czułam, jak skóra pęka, i mówiłam dalej: przecież ludzie mogą się kochać nie widząc się. Przecież Ciebie kochają przez całe życie, chociaż Ciebie nie widzą... I wtedy on stanął w drzwiach i był żywy. A ja pomyślałam, że oto zaczyna się męka istnienia bez niego i zapragnęłam, aby znów - martwy- legł pod ciężarem obalonych drzwi.▼
▲* Jego pobrużdżona twarz wygląda jak nieudane dzieło garncarza - twarz wybrakowana z eksportowej sorty
* Śpiący noc w noc obok siebie niczym figury nagrobne.
▲* Co dzień umierał po trochu, lecz jakże pragnął zatrzymać swoje cierpienie. Człowiek żyje dopóty, dopóki cierpi.
▲* Telefon powitał mnie otworem mikrofonu milczącym i pustym, jak usta trupa.
* Trudno mi było okazać choćby elementarną uprzejmość, toteż cały ciężar gościnności spadł na barki Henryka. Odpowiedzi, jakie dawał padały jak drzewka w poprzek drogi.- Macie tu pewnie dużo biedoty w okolicy? -zapytał Henryk przy serze, głosem już dosyć zmęczonym. Próbował już wszystkiego- wpływu książek i kina...▼
▲* Nie jestem przeciwnikiem przesądu - powiedział- To pozwala ludziom odczuć, że ten świat nie jest wszystkim. To może być początkiem mądrości.
▲* Trudno mi było okazać choćby elementarną uprzejmość, toteż cały ciężar gościnności spadł na barki Henryka. Odpowiedzi, jakie dawał padały jak drzewka w poprzek drogi.
▲* Nie ma grzechu, którego przed nami nie popełniliby niektórzy święci.
▲* Niczym spadające ćmy, jak płatki popiołu z wygasłego pożaru
▲* Uwierzę, mówiłam. Spraw, aby żył, a uwierzę. Daj mu tę szansę. Pozwól mu być szczęśliwym. Uczyń to, a będę wierzyć. Ale to jeszcze nie wystarczało. Wiara nie boli. Rzekłam: kocham go i uczynię wszystko, jeśli tylko sprawisz, by żył. Powiedziałam bardzo wolno: wyrzeknę się go na zawsze, tylko pozwól mu żyć z tą jedną szansą. Zaciskałam coraz mocniej dłonie i czułam, jak skóra pęka, i mówiłam dalej: przecież ludzie mogą się kochać nie widząc się. Przecież Ciebie kochają przez całe życie, chociaż Ciebie nie widzą... I wtedy on stanął w drzwiach i był żywy. A ja pomyślałam, że oto zaczyna się męka istnienia bez niego i zapragnęłam, aby znów
▲* Gładko wygolona twarz, niby arkusz gazety, z daleka ukazywała tylko śmiałe wersaliki. Drobniejszy druk, małe subtelności, skryte obawy - były niewidoczne.
▲* Noc skapywała jak strumyki atramentu w jakiś szary, połyskliwy płyn
▲* Zawsze sądziłem, że zazdrość jest tam, gdzie pożądanie.
▲* Jesień przyszła wcześnie; łuszczyła się jak dym po nagich udach jakiegoś pomnika.
▲* Zdrada tak beznadziejnie nuży.
▲* Ile w tym nadziei, gdyby każdy na świecie wiedział, że nie istnieje nic poza tym, co mamy tutaj. Żadnych przyszłych rozrachunków, nagród, kar. Wtedy zaczęlibyśmy zmieniać ten świat w niebo.
{{DEFAULTSORT:Greene, Graham}}
[[Kategoria:Angielscy pisarze]]
|