Ralph Demolka (ang. Wreck-It Ralph) – amerykański film komediowy z 2012 roku w reżyserii Richa Moore'a. Autorami scenariusza są Jennifer Lee i Phil Johnston. Dialogi polskie: Jan Jakub Wecsile.

Wypowiedzi postaci

edytuj

Ralph Demolka

edytuj
  • Czekolada! Co za ohydztwo!
    • Opis: chowając się przed Koglem i Moglem w czekoladowym stawie.
  • Czekolada…! He-he, he-he! To czekolada! Uwielbiam czekoladę! Oooooch! Cudowna czekolada!
    • Opis: po tym, jak wylądował z Wandelopą w czekoladowym stawie, pluskając się.
  • EJ! WYRWAŁEŚ MÓJ PIENIEK! (uderza ze wściekłości w pieniek)
    • HEY, YOU MOVED MY STUMP! (ang.)
    • Opis: w grze Felix Zaradzisz, do kierowcy spychacza, który przesunął jego pień na śmietnik.
  • Jestem zły. Ale to dobrze! Nigdy nie będę dobry, ale to nic złego! (patrząc na napis „Mój bohater” na medalu od Wandelopy) Chcę zawsze być tylko… sobą.
    • Opis: spadając do gejzeru coli w Colamandżaro.
  • Miała matka syna…!
    • Opis: widząc, na co się zanosi w grze Ku polu chwały.
    • Zobacz też: matka, syn, Boys
  • (czytając) „Mistrz cukiernicy”?! Aaaa! No nie! To ta cukierkowa ściganka, co stoi koło klopa! Trza stąd znikać.
    • Opis: rozglądając się po świecie, w którym wylądował razem z cyberrobalem.
  • Myślałem, że tu będzie jak w Donkey Zango Pongu! (do robota-monitora) Czemu w tych nowych grach jest tyle przemocy i krwi?! RATUNKU, ZABIERZCIE MNIE STĄD!!!
    • Opis: w grze Ku polu chwały, uciekając przed cyberrobalami z laboratorium.
  • Nie wiem, może bym się nie przejmował, gdyby po robocie było inaczej. A jest, jak jest… (…) Codziennie lokatorzy zapraszają Felixa do domu. W końcu im go ładnie naprawił, i, no wiecie… (obtrzepuje się z błota) Eeech… Dobra, nieważne… Tamci idą do domu, a ja idę… (pociąga nosem) na śmietnik. Dosłownie! To nie żart, ja mieszkam na śmietniku! Normalnie, na kupie cegieł. (przechodząc, rusza krzaki przy apartamencie…) Resztek… (…które się przewracają) I porozwalanych rzeczy, bez jaj! (zbliża się do śmietnika) To mój dom. Nie żeby mi tam jakoś źle było, mam cegły, mam pieniek… (rozbija cegły, by się potem nimi przykryć) Może nie wygląda wygodnie, ale w sumie nie jest źle. Dobrze… dobrze jest. Ale… jak tak mam być szczery: jak tak patrzę na Felixa, eeem, go wszyscy tak chwalą, pieką mu różne ciasta, i w ogóle… cieszą się, że go widzą, to se czasem myślę: „W mordę… Pobyłby se człowiek raz tym dobrym”.
    • Opis: opowiadając Anonimowym Antybohaterom o sobie.
  • No maaasz, co my tu mamy…? (widząc robaka na swojej dłoni) Uuu… Sio, sio! Paszła mi stąd! (wyciągając grzybka z „Super Mario Bros.”) Grzybek? Nieeee! (wpycha go z powrotem do pudełka, wyjmuje czerwoną kostkę) A to co to jest? (kostka zmienia się w wykrzyknik…) Won! (…który wyrzuca; wyciągając majtki Zangiefa) Ej, przeginasz, Zangief! (wrzucając je z powrotem) Fuj! Oooch… I co ja robię…?
    • Opis: szukając medalu w rzeczach znalezionych na zapleczu u Tappera.
  • Sayonara, larwa!
    • Opis: do cyberrobala, który utopił się w toffi-bagnie.
  • Tort! Podobno to niezła rzecz, he, he, he! Tak słyszałem, ludzie chyba rzadko wyrzucają torty, więc nie trafiają na śmietnik; dlatego jeszcze nie miałem go w ustach! Ciekawe, jaki to ma smak…
    • Opis: do lekko przerażonego Felixa.
    • Zobacz też: tort
  • Uuuuuuu, złotko, idę po ciebie!
    • Opis: wysiadając z pociągu do Ku polu chwały.
  • Uważaj, Gene. Zobaczysz. Też zdobędę medal. (do pozostałych uczestników przyjęcia) Tak jest, dobrze słyszycie! I to medal, żeście w życiu nie widzieli! Taki wielki, i taki złoty, że wszystkie medale Felixa… nawalą w gacie! (wychodząc) Dobranoc! Dziękuję, dobranoc!
  • „Wesołej trzydziestej rocznicy”? Robią imprezę beze mnie! (zauważając Pac-Mana na przyjęciu) Nie wierzę! Zaprosili Pac-Mana?! Ten nienażarty kropkofil nawet nie jest z naszej gry!
    • Opis: obserwując z wagonika przez puste butelki, co się dzieje w apartamencie.
  • Zrobię tu demolkę!
    • I’m gonna wreck it! (ang.)
    • Opis: w grze Felix Zaradzisz.

Wandelopa von Cuks

edytuj
  • Doganiam. Przeganiam!
    • Opis: wyprzedzając rywali w wyścigu.
  • Jaaaa…! Ty, pa, jakie efekty dali!
    • Opis: podczas restartu gry, po przekroczeniu linii mety.
  • Mówiłam? Wyścigi mam w kodzie!
    • Opis: gdy nauka jazdy szła jej coraz lepiej.
  • Nie bój nic! Sytuacja opanowana!
    • Opis: ratując Ralpha przed zginięciem w Colamandżaro.
  • Nie spać tam na taśmie!
    • Opis: do Ralpha, po wyrobieniu masy do jej nowego auta.
  • Witam w moim domku! Śpię w papierkach od cukierków, o! Zawijam się jak bezdomni w te swoje gazetki.
    • Opis: pokazując Ralphowi, gdzie mieszka.

Felix Zaradzisz

edytuj
  • A niech mnie dożynki ominą!
    • Opis: na widok tortu.
  • DA SIĘ ZROBIĆ!
    • I CAN FIX IT! (ang.)
    • Opis: w grze Felix Zaradzisz.
  • Halo! Halo? Słyszy mnie ktoś? Bardzo proszę! Uwolnijcie mnie stąd! (zauważając, że jeden z prętów w oknie słabo się trzyma) Jak on [Ralph] to, jak on to mówi…? (naśladując Ralpha) „Zrobię demolkę!”. (uderza młotkiem w pręty, ale zamiast się rozbić, stają się grubsze i mocniejsze) Ooooch! Czy ja muszę naprawiać wszystko, czego się tknę?!
    • Opis: przebywając w figlochu.
  • Niech mnie mutra! Gdzie on jest?!
    • Opis: szukając Ralpha na śmietniku.
  • O! To na pewno Mario! Ździebko spóźniony, tak wypada.
    • Opis: słysząc dzwonek do drzwi na przyjęciu.
    • Zobacz też: Mario
  • Siekiera, motyka…!
    • Opis: po tym, jak Rurecka odleciała kapsułą ratunkową, zostawiając go.
    • Zobacz też: Siekiera, motyka

Sierżant Rurecka

edytuj
  • Jesteśmy ostatnią nadzieją ludzkości. Nasza misja: zlikwidować cyberrobale. Gotowa na debiut? Zaraz się okaże.
    • Opis: w grze Ku polu chwały, do grającej dziewczynki.
  • Koszmar zrobił Apokalipsie dziecko, i jest ohydne!
    • Opis: na widok jaj zniesionych przez cyberrobala pod światem Mistrza cukiernicy.
  • Wiesz, mały? Trzeba przyznać, że twój ziomek zapracował sobie na ksywkę.
    • Opis: do Felixa o Ralphie, przelatując nad śladami zostawionymi przez kapsułę ratunkową w Mistrzu cukiernicy.

Król Karmel / Turbo

edytuj
  • Czas na wielki finisz!!! (…) (śmieje się) Dzięki tobie, Ralph, stałem się najpotężniejszym wirusem w całym salonie! (śmieje się) Mogę zainfekować, którą grę zechcę! Jestem ci wdzięczny! Co bynajmniej nie znaczy, że nie zginiesz! (śmieje się)
    • Opis: na szczycie Colamandżaro, po tym, jak cyberrobal go zjadł.
  • Durne owady! Po co lecicie w stronę…?! Ooooo, ooooooch…! O, nie…! Nie, nie…! (chichocze) Nie, tak…! (chichocze) Nie, nie…! Aaaaaach, tak…! Nie! (chichocze) W stronę ogniaaaa-a-a-AAAAA…!!!
    • Opis: ostatnia wypowiedź przed zginięciem w wabiku – gejzerze coli pobudzonym przez mentosy.
  • Moi lukrowani poddani! Bez domieszki wątpliwości zapewniam Was, że jeszcze nigdy z taką radością nie wrzeszczałem tych oto słów: Zacząć wielki wyścig naaaaasz już czaaaaaas!!! (chichocze, zjeżdżając swoją zjeżdżalnią do swojego auta)
    • Opis: przed rozpoczęciem wyścigu.
  • Stać w imię króla! Czyli moje!
    • Opis: goniąc Wandelopę i Ralpha.
  • Turbostycznie!
    • Turbotastic! (ang.)
    • Opis: jako Turbo w grze Turbo Time.
  • Witajcie, drogie dzisiejsze awatary! To była malina, nie wyścig. (chichocząc) Malina…! Ale teraz, skoro zamknięto salon, czas wytrzeć tablicę wyników i się ścignąć! By ustalić skład jutrzejszej stawki! Dziewięcioro pierwszych zawodników będzie miało ten zaszczyt reprezentować nas jutro na salonie! (chichocze; kibice krzyczą „START!”) Dobra. Tak. Cicho już! Słuchajcie. Ale nie posmarujesz – nie pojedziesz. No, takie życie. Opłata startowa to (pokazując swoją monetę) jedna sztuka złota! Zdobyta w poprzednich zawodach. Jak kto wygrał, to ma. Na przykład ja mam! (chichocze) Dobra, ja pierwszy! (wrzuca swoją monetę, która leci do pucharu)
  • Znaleźć tę usterkę! Jej autko… skasować! Nie może wystartować… w wyścigu!!!
    • Opis: do Kogla i Mogla, o Wandelopie.
  • Jestem zły, ale to dobrze. Nigdy nie będę dobry, ale to nic złego. Lubię siebie takiego, jakim jestem.
    • I'm bad, and that's good. I will never be good, and that's not bad. There's no one I'd rather be then me. (ang.)
    • Opis: mantra Negatywnego.
  • Jeśli pomylisz grę, nie trać ducha, nie trać głowy, a przede wszystkim nie trać życia! Jeśli stracisz życie poza granicami swojej gry, już go nie odzyskasz! W życiu! Game over!
    • Postać: jeż Sonic
    • Opis: na stacji Wasza Gra Główna.
  • Nie ma takiej opcji, żebym ścigała się z usterką.
    • Postać: Bajadera Melba
    • Opis: o Wandelopie.
  • Ralph, ja cię rozumiem. Ja w robocie muszę rozwalać gostkom czachy jak wiejskie jajca, tymi tutaj (klepiąc się w uda) nogami. (co niektórzy Anonimowi się śmieją) I myślę se: „Co ty jesteś taki negatywny, Zangief? Nie możesz być miły, pozytywny?”. I wtedy nagle mnie oświeciło… Jak będę pozytywny, to kto będzie rozgniatał gostkom czachy jak wiejskie (klepiąc się w uda) jajca? I mówię sobie: „Jesteś negatywny, ale to jeszcze nie znaczy, że jesteś… zły”.
    • Postać: Zangief
    • Opis: opowiadając Anonimowym Antybohaterom o sobie.

Dialogi

edytuj
 
Ta sekcja ma chronologiczny układ cytatów.
Zombie: Zombie negatywny!
Anonimowi Antybohaterowie: Cześć, Zombie!
Ralph: Cześć, Zombie. (odchrząkuje)
Zombie: Zangief ma rację! Nie daj się zaszufladkować! Dobry…! Zły…! Bleeeee…! Liczy się wnętrze, nie słowa.
Kano: No, no! (wyrywa Zombie'emu serce w stylu Fatality) Patrzaj w serce! (pokazuje je Ralphowi)
Ralph: Już, już… Zaczekaj, już, dzięki, kojarzę…! Uważaj, nakapiesz!

Clyde: Mam pytanie. Anonimowi Antybohaterowie zapraszali Cię od lat, ale dopiero dziś zdecydowałeś się wpaść. Dlaczego?
Ralph (z niechęcią): Nie wiem, jakoś tak mi się zachciało. Znaczy, wiesz, yyym, pewnie trochę ma znaczenie to, że, yyyyyyym, no… mamy dzisiaj trzydziestą rocznicę gry.
Szatyn: Wszystkiego najlepszego, dzidziu.
Ralph: Dzięki, Szatan.
Szatyn: Jestem, yyy, Szatyn… okej?
Ralph: Sorry. Czyli, mówiąc krótko… (wzdycha) Nie chcę być już dłużej negatywny.
Z przerażenia Anonimowi Antybohaterowie krzyczą, Bowser zieje ogniem, a Clyde staje się niebieski, jak po zjedzeniu wielkiej żółtej migającej kropki przez Pac-Mana.
Kano: Nie fikaj programowi, Ralph!
M. Bison: Chyba nie chcesz iść w Turbo, szalony!?
Ralph: W Turbo? Nie, nie idę w Turbo, co wy, ej! To takie Turbo chcieć mieć kolegę? Dostać medal? Zjeść kawałek szarlotki, jak człowiek? Marzyć o lepszym życiu to grzech?
Zombie: Grzeeech.
Clyde: Nieee, masz rację, Ralph. Ale przed sobą nie uciekniesz. Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla Twojej gry i dla Ciebie.
Zangief: Hej, bierz grę taką, jaką jest.

Kontrol (stając przed wściekłym Ralphem po tym, jak usłyszał alarm): Proszę na chwilę, losowa kontrola podróżnych.
Ralph: Losowa-srosowa, zawsze mnie haltujecie!
Kontrol: Taką mam pracę, niech nie utrudnia. Postać?
Ralph (sarkastycznie): Lara Croft!
Kontrol: Postać!?
Ralph: Ralph Demolka!
Kontrol: A skąd przyjechał?
Ralph: Nooo, z Pac-Mana.
Kontrol: Wywozi jakieś owoce?
Ralph (chowając za sobą wielkie wiśnie): Nie! Nie, zero owoców.
Kontrol: Do której gry jedzie?
Ralph: Yyy, do Felix Zaradzisz jadę.
Kontrol: Coś deklaruje?
Ralph: Kocham cię.
Kontrol: Bardzo śmieszny żart. Przechodzi.

Mary: Każdy lokal jest w ulubionym smaku lokatora. (Ralph w tym czasie patrzy na tort i dostrzega siebie na dole, w błocie) Norwooda jest wiśniowy.
Norwood: Przejrzałaś mnie, he!
Mary: Lucy – cytrynowy, Gene'a rumowy, a Felixa…
Ralph: Ty, Mary! Yyy… A ja… jaki smak ma błoto, w którym se stoję, co?
Mary: Hm? Ooo! Yyy, czekoladowy.
Ralph: Patrz, a ja nie przepadam za czekoladą, hm…
Mary: Taa? A to pierwsze słyszę.
Ralph: A, i jeszcze taka sprawa: nie chcę się czepiać, ale… ten tutaj (biorąc swoją figurkę) nerwusik maluśki…
Mary (przerażona): Oooch! Mój tort…!
Ralph: Może byłby weselszy, jakby go postawić razem z resztą. (stawia swoją figurkę na dach domu z tortu, dodając jej uśmiech) Widzicie? Zaraz mu weselej!
Gene: Nie, nie, nie! Widzisz, Ralph, dla ciebie nie ma tutaj miejsca! (strąca figurkę Ralpha z dachu domu z tortu)
Ralph: Aha… Czekaj, czekaj, coś się wygospodaruje, patrz, (zamieniając figurki Felixa i swoją miejscami) możemy się zmieniać! I jak? (Gene i inni lokatorzy reagują przerażeniem)
Felix: A może by tak… już zjeść to cudo…?
Gene: Chwilunia! Felix musi być na dachu, bo za chwilę będziemy wręczać mu medal!
Ralph: Taaak? A może by ten medal (zabiera lukrowy medal z gwiazdy…) wziąć? I dać raz jemu (…i przymocowuje go do lukrowego siebie) dla odmiany, korona wam nie spadnie, co?
Gene: No wiesz?! (zabierając medal lukrowemu Ralphowi i dając go lukrowemu Felixowi) Chyba sobie żartujesz! Medale są dla bohaterów! (stawiając figurkę Felixa na dachu i jednocześnie zabierając z niego figurkę Ralpha) A ty, kolego, bohaterem nie jesteś!
Ralph: Ale bym mógł być, jakbym chciał, i mógłbym dostać medal!
Gene: Tak, tak. Jak Ci się uda, wtedy pogadamy!
Ralph: A dacie mi wtedy postać z Wami na dachu tortu?!
Gene: Jak zdobędziesz medal, oddamy ci najlepszy apartament! Ale do tego nigdy nie dojdzie, bo ty jesteś negatywny, i zawsze wszystko psujesz!
Ralph: Nie, wcale nie!
Gene (umieszczając figurkę Ralpha w czekoladowym błocie): Właśnie, że tak!
Ralph: Nie, wcale (miażdżąc tort swoją pięścią) NIEEEEE!!!
Lokatorzy reagują z przerażeniem, a Pac-Man się zatrzymuje. Ralph patrzy z lekkim przerażeniem na to, co zrobił, a Gene z wściekłością na Ralpha.
Gene: Właśnie, że… TAK!

Norwood (o Ralphie): Tak gada, czy na serio?
Gene: Oj, błagam Cię. Jak negatywny ma zdobyć medal!? No jasne, że nie na serio!
Ralph (do Tappera, w jego grze): Jeszcze nigdy w życiu o niczym nie mówiłem tak serio.

Ralph (do idącego w ścianę Markowskiego) Eee… Te, dziecko wojny! Wszystko gra?
Markowski (przerażony, odwracając się): Odpalili nas tydzień temu! I w kółko tylko: „Opanuj budynek, zabij robale!”, „Opanuj budynek i zabij robale!”! Nie!
Ralph: Tak, tak, tak, jasne. Szanujcie odzież roboczą, pilocie Świrus! Każdy ma ciężko, jasne?
Markowski: I co za to dostanę, złamany medal…?
Ralph: Yyyh…! Medal… (odwracając się do Markowskiego) Dostajesz medal?
Markowski: No! Medal bohatera!
Ralph: Uuuuu! Błyszczy się?
Markowski: Nnnnno-no błyszczy, a co!?
Ralph: Uuuuu! I pisze „Dla bohatera”?
Markowski: No!
Ralph: I się… I dostajesz go, jak wleziesz na budynek?
Markowski: I wybijesz robale!!!
Ralph: Tak, tak. Ty, słuchaj: weź mnie na chwilę, weź tam ze sobą, to też se, wiesz… zdobędę taki medal!
Markowski: Nie ma opcji!
Ralph: Yyy, to znaczy, że może?
Markowski: Nie! Człowieku! Tylko najtwardsi i najlepsi służą w tej jednostce! (zauważając robaka na ramieniu Ralpha) ROBAL?! AAAAAAAAAAA!!! (uderza w ścianę, tracąc przytomność)

Ralph (stając wśród żołnierzy i podnosząc swoją broń): Hopsa-dana, rozstrzelana! He, he!
Rurecka: Dobra! (żołnierze stają na baczność) Słuchajcie, bo nie lubię się powtarzać… Jesteście tylko mężczyznami, jak się któryś przestraszy, nie ma sprawy, masz skafander. Byle do mnie nie doleciało. Bo was rodzona matka nie zidentyfikuje!
Ralph: Kocham Cię, mamo! (śmieje się)

Rurecka: Markowski!
Ralph: Ooo? A, yyy, w sensie ja. Obecny, jestem. Yyy, Markowski! (obrywa od Rureckiej)
Rurecka: Podstawowa zasada w naszej grze?
Ralph: Nie gryźć? Nie pluć? Nie ciągnąć za…? (ponownie obrywa od Rureckiej)
Rurecka (biorąc Ralpha za fraki): Nie gadać z osobą po drugiej stronie ekranu! Mamy za zadanie doprowadzić ją na szczyt tego budynku, żeby zdobyła medal! I koniec, kropa! Przestrzegać programu, szeregowy!
Ralph: Taaak, jasne. Aj, aj!

Deanna (po cichu): Wymyśl coś, Felix!
Felix: Graj, że wszystko gra! Załatwię to!
  • Opis: podczas rozgrywki, bez Ralpha.

Dziewczynka: Proszę pana!
Pan Litwak: No co tam, niunia?
Dziewczynka: Automat świruje!
Widać, jak lokatorzy biegają w panice, a Felix skacze, udając, że naprawia.
Pan Litwak: Kurczaki! Wygląda, że mu odbiło! Jak wujek dziadek! No niestety. Tu masz swój pieniążek. (daje ćwierć dolara dziewczynce)
Dziewczynka: A co z automatem?
Pan Litwak: Spróbuję zamówić serwis na jutro, a jak nic nie poradzą, to niestety, boję się, że Ralph i Felix pójdą w odstawkę. Jak wujek dziadek! (nakleja kartkę na automat z informacją, że jest on nieczynny)

Gene: Drodzy sąsiedzi, zostaliśmy… unieczynnieni.
Mary: Święci pańscy, bez Ralpha jest po nas!
Norwood: Odłączą nasz… automat!
Mieszkańcy domu krzyczą i biegają w panice.
Felix: Hej, hej, hej, hej, kochani, tylko spokojnie. Ralph… pewnie znów zaległ u Tappera na zapleczu. (słysząc dzwonek z wagonu) O, znalazł się już! (podchodzi do przystanku, a lokatorzy za nim, ale zamiast Ralpha wyskakuje Q*Bert) Nie, to Q*Bert. A co tam u sąsiada nowego?
Q*Bert:'꩜;&?@#' (Mam coś ważnego do powiedzenia.)
Gene: Co on mówi, Felix!?
Felix: Yyy, cierpliwości, dajcie mi chwilę, ciut wyszedłem z wprawy. Ekhem! (do Q*Berta) #?꩜=&! (Co masz ważnego do powiedzenia, Q*Bercie?)
Q*Bert:'꩜!#?&;' (Coś w sprawie Ralpha Demolki.)
Felix: Aaa, hmm… ☁🌀%? (Że wraca od Tappera?)
Q*Bert:'%!&?÷£' (Nie sądzę, żeby w ogóle wrócił.)
Felix: Yyyh! 💣☠? (Co powiedziałeś?!)
Q*Bert:'💣🕱🗲' (Ralph poszedł w Turbo!)
Felix: Poszedł w Turbo?!

Głos automatu: Uwaga! Salon gier zamknięty.
Jeden z żołnierzy (do innego): Widziałeś Markowskiego w akcji? (obydwaj się śmieją)
Rurecka (słysząc dziwne dźwięki): Morda w lej! (żołnierze się uciszają; dźwięki, będące skokami Felixa, są coraz głośniejsze) Robal…! (ona i żołnierze szykują bronie w gotowości; słysząc, że dźwięk ustał, gdy Felix stanął przed wejściem do gry) ZDYCHAAAJ!!! (odwraca się i zaczyna strzelać, a żołnierze razem z nią; Felix skacze na różne strony, próbując uciec przed strzałami, w końcu zatrzymuje się za Rurecką, która przewraca go wymachem nogi i staje nad nim z wycelowaną w niego bronią) Matka kangur, ojciec paka?
Felix (przerażony): Jjjestem Felix Zaradzisz…! Prosto z gry Felix Zaradzisz…! (widząc twarz Rureckiej) Amciu, amciu! Fajne ma pani piksele. I w 3D, takie… Niesamowite…!
Rurecka (odsuwając broń od Felixa): Kadzidło to kiepska zasłona dymna, harcerzyku.
Jeden z żołnierzy: Taa!
Rurecka: Gadaj, po coś przylazł!?
Felix: Aaa. (wstając) Yyy, szukam kolegi. Ralpha Demolki.
Rurecka: Pierwsze słyszę w ogóle.
Felix: Ale… Q*Bert widział, że tu wchodził.
Rurecka: Dyrdymały! Nie przegapiłabym go.
Sanchez (słysząc dźwięk bicia metalu): Chyba coś na wieży.

Hologram generała (pojawiając się przed Ralphem): Gratulacje, żołnierzu. Mam zaszczyt udekorować Cię… medalem bohatera.
Ralph: Łaaaa…! (widzi w wyobraźni swoje lepsze życie, a medal bohatera ląduje na jego szyi) Nooo, nie wierzę…!
Hologram generała (do hologramicznych żołnierzy): Baaaczność! (żołnierze stają na baczność…)
Ralph: O, ho-ho-ho, łał! (…i salutują Ralphowi)
Hologram generała (salutując Ralphowi): Twoja odwaga i wierność nie zostaną zapomniane!
Ralph: A dzięki. (wybuchają dookoła fajerwerki, a żołnierze go oklaskują)
Hologram generała: Zapisałeś się na kartach historii szczerozłotymi zgłoskami.
Ralph (schodząc po schodkach do medalu, do hologramicznych żołnierzy): Spoko, chłopaki. Spocznij! (śmieje się i przesyła całusy)
Hologram generała: Jesteś wzorem dla każdego żołnierza!
Ralph (z nieuwagi przydeptując jedno z jaj cyberrobali…): Ups! (…i uwalniając go; widząc, co zrobił) Ajajaj…!
Hologram generała: Ucieleśniasz ideały, o które tutaj walczymy:
Ralph (patrząc na małego cyberrobala): Oooo! (mały cyberrobal rzuca się na niego, na co reaguje krzykiem)
Hologram generała (w czasie, gdy Ralph siłował się z małym cyberrobalem): Odwagę. Niezłomność. Odporność na stres. A przede wszystkim… godność.

Wandelopa (do Ralpha, wspinającego się po landrynowcu po swój medal): Pan małpa! (Ralph z krzykiem spada o kilka gałęzi niżej, dostrzegając ją) Hejunia!
Ralph: Och… Matko. Nastraszyłaś mnie, wiesz? Ech… Grunt, że w gaciach sucho.
Wandelopa: Jak się nazywasz?
Ralph: Yyyyy, Ralph. Ralph Demolka.
Wandelopa: Ty chyba jesteś nietutejszy!
Ralph: Nie, no… Tak, znaczy, nie żebym… No, nie stąd dokładnie, ale mam robotę.
Wandelopa: Tak, a jaką?
Ralph: Zrywka i zwózka landrynowców. Yyy, w ogóle chyba lepiej zejdź. A właśnie! W zasadzie to tu jest zakaz wstępu, jak działamy.
Wandelopa: Wy, czyli kto?
Ralph: Yyy, CZL.
Wandelopa: Aaa… A gdzie reszta ekipy?
Ralph: A dziś jestem sam akurat. Yyyy…
Wandelopa: Czyli mówisz „my”, a chodzi ci o „ty”?
Ralph: Tak! Yyyy, dokładnie.
Wandelopa (pojawiając się na gałęzi przed Ralphem): Ej! Ty jesteś menelem?
Ralph: Nie! Nie jestem menelem. Jestem zajęty, jasne? Więc się stąd… Idź sobie.
Wandelopa: Co, proszę? Nic nie słyszę, tak ci wali z paszczy, że mi ucho zwiędło…
Ralph: Słuchaj, ja do Ciebie grzecznie…
Wandelopa (przedrzeźniając Ralpha): Ja do Ciebie gzecnie…
Ralph: Nie przedrzeźniaj mnie!
Wandelopa (dalej przedrzeźniając): Nie pzedzeźniaj mnie!
Ralph: No nic.
Wandelopa (dalej przedrzeźniając): No nic.
Ralph: Tak nie wolno…
Wandelopa (przedrzeźniając): Tak nie wolno…!
Ralph: …i więcej z tobą gadać nie będę. (wspina się dalej)
Wandelopa (przedrzeźniając): I więcej z tobą fle-fle-fle-fle-fle… (normalnie mówiąc) Yyy, a ja to bym nie łapała za tę gałąź.
Ralph: Jestem z Zarządu Lasów. Nie ucz ojca…
Wandelopa: Pa, dwa paski! (gałąź pęka, a Ralph spada niżej) Dwa paski pękają, dzięciole! Ej, a dlaczego ty jesteś taki dziko wielki?
Ralph: Eee, a ja wiem? A czemu ty jesteś taka dziko wkurzająca!?
Wandelopa: Nie, czemu ty jesteś taki dziko… (dostrzegając medal zdobyty przez Ralpha na najwyższej gałęzi) Aaah! Oż ty w piernik nadziewany, złota moneta!
Ralph: A tylko jej dotkniesz, ona jest moja!
Wandelopa: Kto pierwszy! (zaczyna szybko biegać i skakać po gałęziach)
Ralph (goniąc Wandelopę): Ej, ejejejej! Nie „kto pierwszy”, tylko moja i już!
Wandelopa (zeskakując z jednej gałęzi, która znika): Dwa paski!
Ralph (dalej goniąc Wandelopę): Cho no tu!
Wandelopa (zabierając medal z gałęzi): Zwycięstwo!
Ralph: Oddawaj to! Oddawaj! Oddawaj! (pociąga za gałąź, na której stała Wandelopa, zgarniając przy tym medal) Aha! (Wandelopa spada na niego, przez co gubi medal na jej rzecz, ale potem, spadając, znów ma medal)
Wandelopa: Paski dwa! (gałąź, której trzymał się Ralph, znika; Ralph spada z krzykiem razem z medalem, a gdy ląduje na najniższej gałęzi, medal zostaje wystrzelony w powietrze)
Ralph: Nieeee!!!
Wandelopa (łapiąc medal): Senk ju! (zaczyna zeskakiwać z landrynowca)
Ralph: Ej! Ale… pogadajmy, błagam Cię! Słuchaj… jest taka sprawa… Ja nie jestem z Centralnego Zarządu Lasów.
Wandelopa: Dziecko osukałeś? Wstydziłbyś się!
Ralph: Ale z tym medalem to prawda! On jest mój, nie kłamię! Po niego właziłem na drzewo, jest mój, to moje, aaa…! (Wandelopa pluje na medal i go przeciera) Ważny jest dla mnie, to taka moj-moja przepustka do lepszego życia!
Wandelopa: No to teraz jest (ujawniając swoją usterkę) moja-a-a!
Ralph: A co ty się tak…?
Wandelopa: To na zrazie! (odchodzi w podskokach)
Ralph: Wracaj! Dorwię cię! Zobaczysz, cię dorwę! (gałąź, na której wisiał, zaczyna migać)
Wandelopa (z oddali): Paski dwa! (Ralph wpada do budyniowego stawu z krzykiem)
Ralph (wyłaniając się na chwilę): Nie uciekniesz…!

Kontrol (do Rureckiej, na stacji Wasza Gra Główna, o Ralphie): Taaak, wdarł się tu, łamiąc połowę przepisów, a następnie udał się w tym kierunku, pewnie żeby złamać drugą połowę.
Rurecka:Mistrz cukiernicy. Cyberrobale zabawią się tą grą jak kondor ze ślepą pardwą po bajpasach.
Felix: Jak kto kogo po czym?
Rurecka (do Felixa) Ty nic nie czaisz?! Robal mu wlazł do kapsuły! (Felix patrzy na nią tępo) Tobie słowo „robal” mówi coś w ogóle?
Felix: Niestety, raczej średnio, fakt.
Rurecka: Cyberrobale są jak wirus! Nie wiedzą, w jakiej są grze. Wiedzą tylko, jak żreć, zabijać, i się mnożyć. Jeśli nie wezwie ich wabik, to pożrą Mistrza i cukiernicę! Uważasz, że na tym koniec?
Felix: O, tak!
Rurecka: I BŁĄD! Wirusy muszą się rozwijać! Jak rozprawią się z tą waszą cukierenką, zainfekują pozostałe gry, aż z naszego salonu zostanie tylko dymiący wrak na zrytej bombami ziemi niczyjej. Sanchez! Ekwipunek! (Sanchez rzuca ekwipunek Rureckiej)
Felix: Oż ty w pawlacz! Ona zawsze taka spięta?
Sanchez: Nie jej wina. Ma wprogramowaną tragiczną biografię. Raz nie rozstawiła posterunków… w dniu ślubu.

Felix (zatrzymując Rurecką przed tunelem do „Mistrza cukiernicy”): Hej, zaczekaj chwilę! Ja też jadę!
Rurecka (załadowywując swój pistolet): I tu się właśnie mylisz głęboko. Jak cię skasują w innej grze, nie odzyskujesz życia.
Felix: Ale to, yyy, dotyczy nas obojga. A właśnie ja mam naprawiać to, co Ralph rozwala. Więc nigdy się nie zgodzę, żebyś ty narażała życie, sprzątając po nim! (Rurecka odwraca się do niego) W tej sprawie nie ustąpię! Jadę z tobą jak „Amen” w pacierzu!
Rurecka wchodzi na swoją deskę, a po chwili namysłu wymownym gestem pokazuje Felixowi, żeby wskakiwał; oboje lecą w stronę „Mistrza cukiernicy”.

Król Karmel: Hej, Kwaśny Paziu! (wyskakując ze swojego auta) Obedrzyj z lukru to monstrum! Zobaczymy, z czym mamy do czynienia.
Kwaśny Paź: Okej… (zrywa lukrową warstwę z twarzy Ralpha; ten reaguje krzykiem)
Król Karmel: O, panna cotta! Ralph Demolka?
Ralph: Tak. A ty Malinowy Król, czy jak?
Król Karmel (chichocząc) Proszę cię, skąd! Ha-ha! Jestem Król Karmel, he-ha-he!
Ralph (rozglądając się po pałacu): Różowo tu u Ciebie…!
Król Karmel: Pąsowo! No, miejscami łosoś, i trochę… Skąd żeś się tutaj wziął?
Ralph: Bo… Wasza Słodkość, to zwyczajne nieporozumienie. (wzdycha) Ej, wygrzebcie mnie z tej papki, odbiorę swój medal i już mnie tu nie ma!
Król Karmel: Twój medal? (chichocze) Przecież negatywnym nie dają!
Ralph: Taa? A mnie jakoś dali. Zdobyłem go… w Ku polu chwały.
Król Karmel: Zmieniłeś grę? Ralph! Chyba nie pójdziesz w Turbo, co?
Ralph: Co? Nie, nie, nie!
Król Karmel: Bo jeżeli… (gwardia rycerzy Oreo otacza Ralpha) je… jeśli myślisz, że wtarabanisz się do… (chichocze) …mojego państwa, i przejmiesz moją grę, to wyeliminuj cukier z diety!!!
Ralph: Wyluzuj, panie Piernik! To nie moja wina, że jedno z dzieci z Placu Toffi ukradło mi medal!
Król Karmel: Jakie znowu dzieci z Toffi? Co za…? (do głowy przychodzi mu Wandelopa) Usterka! Sztuka złota, którą zapłaciła za start, to był twój medal?
Ralph: Co zrobiła?! Niech oddaje, to moje!
Król Karmel: Teraz już się nic nie da zrobić, nie ma go już, rozumiesz?! Sta-sta-stał się ciągiem znaków, jasne? I pozostanie nim, póki ktoś nie wygra pucharu dla najlepszego kierowcy!
Ralph: Wobec tego będę miał do pogadania z tym najlepszym kierowcą.
Król Karmel (przybliżając się do Ralpha): Czyżbym wyczuwał groźbę…? (wzdryga się z obrzydzeniem) Oprócz… woni zębów, nietkniętych ludzką szczotą!
Ralph (z wściekłością): Słuchaj, chałwysynu! Bez medalu nigdzie się stąd nie ruszę!
Król Karmel: Ruszysz, i to zaraz. Mogel, Kogel, (rycerze Oreo odkładają swoje halabardy) wyciągnijcie tego zakalca i wydajcie pierwszą kolejką! A jak mi się znów napatoczysz, panie Ralph…! (chichocze) To cię wtrącę do figlochu.
Ralph: Do czego?
Król Karmel: Figle + loch. Jasne? Oj, taka gra słów. (chichocze) Figle, w to… Nieistotne! Mam teraz usterkę do usunięcia dzięki panu. (kieruje się w stronę swojego auta) Żegnam, panie Demolka! Niemiło było Cię poznać! (odjeżdża ze śmiechem)
Kogel (sprawdzając ciasto, w którym utknął Ralph): Twarde to jak kamień!
Mogel: Przecież sam widzę! Dygaj po piłę!
Ralph: Jaką piłę?
Mogel: Morda w strudel! (uderza Ralpha pałką)
Ralph (widząc Kogla uruchamiającego piłę mechaniczną): AAAA! Co?! O nie!
Mogel: Nie kulecz mi się tu!
Ralph: AAAA!!! Zabierz to ode mnie! (uciekając)
Kogel: Hej!
Mogel: Spokój! Spokój! (Ralph w tym czasie wybija się przez ścianę zamku, uwalniając się z ciastkowej pułapki; do Kogla) Szybko! Leć po eklery gończe!

Wandelopa (do kierowców, którzy się zatrzymali wokół niej i jej „auta”): Siemacie, siostry kierownicy!
Ralph (podglądając ze wzgórza; o Wandelopie): To ta sroka, co mnie okradła…!
Wandelopa: Legumina, Galaretta, Drażko, fajnie Was widzieć. Chcecie zobaczyć sprzęt rywalki, co? Proszę! (pokazując swoje „auto”) Oto on! Lux-torpeda miód!
Ralph (z obrzydzeniem): O Jezu…! Samoróba jakaś!
Wandelopa: Zbudowałam go sama. Najszybsze auto na pedały na wschód od Flipperów. Patrzcie na to! (wsiada do niego i jedzie w miejscu, trąbiąc trzy razy)
Bajadera: Aaach, ta kupka złomu… jest taka… jak ty. (Galaretta i Drażan śmieją się pod nosem) Wiesz, te… wyścigi to nie dla Ciebie. (liże lizaka) Serio.
Wandelopa: Oj nie, nie, no co ty. (wysiadając ze swojego „auta”) Wiesz, zapłaciłam już przecież, nie…? I dostałam już numer, więc wiesz, chyba raczej pojadę.
Bajadera: Taa? Ale król (rzucając lizaka) zakazał usterkom startować.
Wandelopa: Nie jestem (pojawia się u niej usterka) uste-erką, Bajadera. Mam tylko (pojawia się u niej ponownie usterka) piksleksję, jasne?
Bajadera: Wszyscy muszą przestrzegać regulaminu. Dla bezpieczeństwa! Niby że ja to ty. (wsiadając do „auta” Wandelopy) Wskakuję do swojego niby-autka, jadę sobie, zaczyna mi się wydawać, że jestem prawie normalna, aż tu nagle, ni z tego, ni z owego… Ojej…! U-u-u…! U-u-u-u…! (wyrywając kierownicę) Usterka!
Wandelopa: Ej! (pojawia się u niej ponownie usterka)
Bajadera: Jasne? (wyskakując z „pojazdu” Wandelopy) Usterka i wypadek to zakochana para! (rzuca wyrwaną kierownicą w Wandelopę)
Chałwa Kruszonker (idąc w stronę „auta” Wandelopy): Oh, no, też mam us-us-us-us-usterkę! (wpada „przypadkowo” na przód „auta” Wandelopy, niszcząc go)
Wandelopa: Chwila, zaraz!
Ralph (przyglądając się z przerażeniem, jak awatary kierowców niszczą „pojazd” Wandelopy): Ej! Tak… nie wolno!
Wandelopa (do niszczących jej dzieło): Przestań! Słyszycie?! Przestańcie, pomocy! Przestańcie! (szarpiąc Bajaderę; pojawia się jej usterka) Chcę się tylko ścigać! Jak wy!
Bajadera: Ale się nie będziesz ścigać, bo jesteś (trącając Wandelopę) usterką! Nie nadajesz się na kierowcę, ani (wpychając Wandelopę w kałużę czekolady) na nic!
Ralph: Ej! Zostawcie ją! (rzuca się na awatary kierowców z krzykiem, a te uciekają) Wynocha, bźdźągwy jedne, bo was w kiślu potopię! Ha!

Wandelopa (do patrzącego na nią Ralpha, pociągając nosem; z wyrzutem): No i czego się gapisz!?
Ralph: A co, nie wolno? Ty wredna złodziejko?
Wandelopa: Żadna „złodziejko”! Pożyczyłam tę zakichaną monetę! Miałam ci ją oddać! Jak tylko wygram ten wyścig!
Ralph: To nie jest moneta! To złoty medal!
Wandelopa: O jeny, co za różnica! Wracaj do swojej głupiej gierki i se wygraj drugi.
Ralph: Nie mogę. Nie dostałem go u siebie, tylko w Ku polu chwały. (u Wandelopy pojawia się usterka)
Wandelopa: W Kupolu wygrałeś?! (parska śmiechem)
Ralph: W Ku polu, nie w Kupolu!
Wandelopa: Musiałeś nieźle wdepnąć, że aż Ci w nagrodę dali order! (śmieje się) Mów, co to był za kupol, twój własny? (śmieje się; Ralph patrzy w bok i śmieje się sarkastycznie i bezgłośnie) Mam nadzieję, że umyłeś rączki po całej ceremonii!
Ralph: Słuchaj, ja…! Eeech…!
Wandelopa: Albo to, albo to: czemu pan Chwała spuścił wodę? No, czemu?
Ralph (bez entuzjazmu): Czemu!?
Wandelopa: Bo to był „kupol"… Chwały!
Ralph: Nie obrażaj mi tu pięknej gry, wredoto zabazgrana! Zdobyłem ten medal! I masz mi go natychmiast oddać, i to już, słyszysz?!
Wandelopa: Jeśli w tych zwałach tłuszczu nie zawieruszyło ci się jakieś autko, to nie mam ci jak pomóc! (Ralph ze wściekłości chce ją zadusić, w końcu dostaje szału, w wyniku którego rozbija lizaki stojące w okolicy, a potem natrafia na słodki granit i próbuje go rozbić; do siebie) Co za młotek…! (do Ralpha) Ej, kafar! To słodki granit! W życiu tego nie… (Ralphowi w końcu udaje się rozbić słodki granit na pół; Wandelopa uśmiecha się, będąc pod wrażeniem) Aaa…! (Ralph siada wyczerpany, a Wandelopa stoi, oparta na innym słodkim granicie obok niego) I cio, wysialało się juź nasie bobo?
Ralph: A daj mi spokój.
Wandelopa: Ty, zależy ci na medalu, tak? A mnie na wyścigu. Więc może zróbmy tak: pomożesz mi skołować autko, ale takie konkretne, a ja zwyciężę i zdobędę ci ten medal!
Ralph: Ja mam pomóc? Akurat tobie?
Wandelopa: Będziesz musiał tylko rozwalić parę rzeczy. No dawaj! Co ty na to! Koleżko? (wyciąga dłoń)
Ralph: Nie koleguję się z tobą.
Wandelopa: Ej! Nie bądź taki, man! Ty stary byku, ty! Przybij, morda! Dawaj pionę! (Ralph się od niej odwraca) Nooo, graba i już! Ralph, mój bracie! Mój bratni brachu! (poważniej, przytrzymując wyciągniętą rękę drugą) Ej! Ręka mi drętwieje, stoi deal czy nie?
Ralph (odwracając się do Wandelopy, wzdychając zrezygnowany; groźnym tonem): A nie wygraj mi…! (podaje Wandelopie dłoń i nią potrząsa)

Rurecka: Co to za historia z tym twoim kumplem? Skąd ta samowolka?
Felix: Sam chciałbym to wiedzieć. Wczoraj wieczór zachowywał się jakoś dziwnie, znaczy… bredził coś o torcie, medalach… ale… nie spodziewałem się, że pójdzie w Turbo…!
Rurecka: W Turbo?
Felix: Aaa, no tak, zapomniałem, że jesteście tu nowi. No. Więc tak: zaraz po otwarciu salonu największym wzięciem cieszył się Turbo Time. A sam Turbo… (…) He! Uwielbiał być uwielbiany. (…) Ale… jak pojawiły się Roadblastery, (…) odebrały Turbo wielbicieli. (…) Ach, chłopak ciężko to przeżył… Był tak zazdrosny, że wyszedł ze swojej gry i próbował opanować tę nową. (…) Efekt był taki, że obie gry zostały wyłączone, a potem odłączone… na dobre.
Rurecka: Tak kończą ci, co za dużo chcą. Wypadają z gry w nie swojej bajce.
Felix: O, to to to, święte słowa! Dlatego muszę odstawić Ralpha do domu, żeby taki los nie spotkał i mojej gry.

Ralph i Wandelopa wchodzą do pomieszczenia, do którego nie było wstępu dla usterek.
Ralph: Co to za miejsce? Gdzie autka?
Wandelopa (wskakując na guzik wyboru auta): Trzeba zrobić.
Ralph: Co? O, nie nie nie nie, wierz mi: z tego chleba nie będzie. Ja nie buduję, ja rujnuję.
Wandelopa: Trudno, raz będziesz musiał się pobawić innymi klockami, dzidzio.

Głos: Czas minął! I gratulacje, zdążyłaś! Oto Twoje autko!
Po otwarciu bramy wyjeżdża masa posypki, lukru i cukierków, z których wyłania się powstałe niezbyt udane auto.
Ralph: Ajajaaaj…! (do Wandelopy, która podchodzi powoli do stworzonego pojazdu) Słuchaj, yyy… (wzdycha) Ostrzegałem Cię. Potrafię tylko kasować, nie umiem… budo…
Wandelopa: Śliczny jest…!
Ralph: No co ty?
Wandelopa: Jaki cudny…! Cudeńko, cudeńko, cudeńko, cudeńko!!! I ma prawdziwy silnik! A jakie fele ma, o! (całuje felgi swojego auta) Jest cudny! Nareszcie mam prawdziwe autko! Chodź! (biorąc dwa pistolety do dekorowania ciast) Prawdziwy artysta musi się podpisać.

Ralph (do Wandelopy, w tajnej jaskini w Colamandżaro; do góry nogami) Tak żebym miał jasność: nie umiesz prowadzić, tak?
Wandelopa: No tak, yyy, zasadniczo to nie, ale… myślę sobie, że…
Ralph: No, że co!? (wstając i naśladując Wandelopę) «Uuu! Jakoś… jakoś tak magicznie zwyciężę, bo naprawdę strasznie mi zależy!».
Wandelopa: Słuchaj, panie mądry! Jestem urodzoną ścigantką! Czuję to w głębi kodu.
Ralph (jęcząc): No ekstra…! Z medalem mogę się pożegnać!
Wandelopa (wysiadając z auta): Ech! Nie rozumiem, po co takie halo o jakiś głupi medal, naprawdę! (próbuje przesunąć swoje autko z górki)
Ralph: «Wielkie halo»? Więc może się zdziwisz troszkę, ale w swojej grze jestem negatywny! I żyję na kupie śmieci!
Wandelopa: Fajno!
Ralph: Nie! Nie fajno! Nudno i trudno! I smutno! I brudno. Ten… głupi medal właśnie wszystko by zmienił. Jakbym wrócił z orderem w ręce, daliby mi apartament! Tort! Imprezę na cześć, fajerwerki! (u Wandelopy pojawia się usterka) Aaach…! To sprawy dorosłych, i tak nie zrozumiesz.
Wandelopa: Rozumiem, jasne! Medal da Ci to, co wyścig da mnie!
Ralph: To zrozum coś jeszcze.
Wandelopa: Co?
Ralph: Z ostatniej chwili: żadne z nas nie dostanie, czego (skacze ze wściekłości i rozpaczy) chce! (jęczy)

Wandelopa (do Ralpha, widząc, że demoluje podłoże): Ej, co ty robisz!? No przestań! Pięknie tu nie jest, ale to mój dom!
Ralph (dalej demolując): Chcesz się ścigać? To musisz się nauczyć jeździć! (obtrzepując dłonie do zrobionej demolce) A jak masz się uczyć… musisz mieć tor!
Wandelopa: Szaaaaał…!
Ralph (stawiając autko Wandelopy na przygotowany tor): Do roboty! Wskakuj za kółko, będzie kurs przyspieszony.
Wandelopa (biegając z radości): Nauczę się prowadzić! Nauczę się prowadzi…! Zaraz! A ty umiesz prowadzić?
Ralph: A jak…? Eee, nie prowadzić-prowadzić, ale… Ej, przyleciało się kapsułą, tak?
Wandelopa: I się rozbiło?
Ralph (sadzając Wandelopę za kółko): Wsiadaj, co? Proste jak precel. Dobra! Eee… włącz silnik. (Wandelopa włącza silnik po chwili namysłu) No i o. Pod nogą masz takie do naciskania…
Wandelopa: Pedały!
Ralph: No mówię. Tak. (sadza Wandelopę ponad siedzenie) Teraz, yyy… (wciska pedał gazu) …tym się jedzie… a (wciskając hamulec dwa razy) to pewnie… jest hamownik.
Wandelopa: Mmm!
Ralph: A (wciskając sprzęgło) ten, yyy… (wciskając sprzęgło kilka razy) Czekaj… Do czego to…? To w ogóle nic nie robi…
Wandelopa (schodząc na siedzenie): Uuu, a ten joystick to do czego? (przekręca manetkę skrzyni biegów, po czym w związku z puszczonym sprzęgłem odjeżdża Ralphowi na kilka metrów)
Ralph: I bardzo dobrze! Dawaj jeszcze raz.

Wandelopa (po zatrzymaniu się przed Ralphem): I jak mi poszło?
Ralph: Eeeem… No, mało góry nie wysadziłaś w powietrze… (jeden z mentosów spadających do gejzeru coli go przestrasza)
Wandelopa: Aha, aha, czyli spoko.
Ralph: Tylko weź panuj nad tą usterką, dziecko!
Wandelopa: Dobra, panuję, panuję! Ale uważasz, że mam szansę…?
Ralph: Eeem… (pokazując na palcach) Tycią…?
Wandelopa: Jeeeest! Wygram wyścig, wygram wyścig, wygram wyścig, wygram wyścig, wygram wyścig!!!
Ralph: Szybki żółwik!
Wandelopa: Szybki żółwik! (zbija go z Ralphem)

Rurecka i Felix lecą nad światem «Mistrza cukiernicy» w poszukiwaniu cyberrobala w ciszy, przy czym Felix jest wpatrzony w Sierżant jak w obrazek.
Rurecka: Wciąż masz czerwony nos, walnij się jeszcze raz młotkiem.
Felix: Oooo, to nie są prozaiczne obrażenia. To serce, co łopocze jak słowik…
Rurecka (odsuwając się trochę od Felixa): Powiedział…
Felix: Naprawdę, nie ma co dłużej kryć, hmm: jest z Ciebie wystrzałowa dziewucha.
Rurecka zaczyna mieć retrospekcję z udziałem jej niedoszłego narzeczonego.
Niedoszły narzeczony Rureckiej (na strzelnicy): Łaaaaał! Jest z Ciebie wystrzałowa dziewucha! (w kawiarni) Wystrzałowa dziewucha! (nad morzem, pijąc szampana) Wystrzałowa dziewucha! (oświadczając się) Wystrzałowa dziewucha! (w kościele, w dniu ślubu) Wystrzałowa…!
Rurecka krzyczy na wspomnienie o pojawieniu się robala i myślami wraca do chwili obecnej. Zatrzymuje się gwałtownie przy drodze do pałacu Króla Karmela.
Rurecka: Wysiadaj!
Felix: Ale co ja… coś powiedziałem nie tak…?
Rurecka: Nie rozumiesz?! WYSIADAJ!!! (Felix wyskakuje z kapsuły, a Rurecka odlatuje)

Kwaśny Paź (otwierając drzwi Felixowi): Mmm, taaak?
Felix (dostrzegając Kwaśnego Pazia): O. Eeem, więc tak, jestem Felix Zaradzisz z gry Felix Zaradzisz. Czy jest tu mój kolega Ralph?
Kwaśny Paź: Ralph Demolka?
Felix: Tak. Tak! Jego szukam!
Kwaśny Paź: Było go przymknąć, póki była okazja.
Felix: Przymknąć Ralpha?
Kwaśny Paź: Nie popełnię dwa razy jednego błędu. (uruchamia zapadnię do figlochu z napisem «WITAMY», na której stał Felix, a ten spada z krzykiem)

Wandelopa (do Ralpha): Jazda, jazda, raz, raz, nie ma czasu! Dawaj, Ralph! (obydwoje wychodzą z wnętrza Colamandżaro, a Ralph pcha auto Wandelopy) Zaczyna się! Tym razem już naprawdę…! (ma usterki z podekscytowania) W głowie mi się nie mieści, naprawdę, marzyłam o tym tyle czasu, że teraz… Teraz to chyba rzucę pawia, wiesz, naprawdę, womit w drodze… A może nawet brzyg…?
Ralph: Co nawet?
Wandelopa: Wiesz, bek i rzyg w pakiecie. Czujesz go w ustach, już, już jedzie do góry… O matko, ale ekstra…! Huuu, uuu…
Ralph: Tak! Faktycznie. Jest ekstra!
Wandelopa: Myślisz, że naprawdę nadaję się na wyścigówkę? Ralph, co będzie, jak gracze nie polubią mnie…?
Ralph: Jak można nie lubić zołzy bez zęba?! (poważniej) Oj, przestań. Jak Cię zobaczą, dostaną świra. Wiesz, czemu? Masz mistrza w oczach.
Wandelopa: Mam mistrza…!
Ralph: Masz kupę wdzięku!
Wandelopa: Mam kupę wdzięku!
Ralph: A mistrza z kupą każdy kocha!
Wandelopa (podskakując z radości): TAAAAAK!!!
Ralph: He! To już, ładuj się. (Wandelopa wsiada do swojego auta) Posłuchaj: jak się zestresujesz, to powtarzaj sobie: «Muszę odzyskać medal Ralpha, bo się chłopak zabije». I baw się! Jasne?
Wandelopa: Jasne!

Król Karmel (trąbiąc na widok Ralpha trzy razy): Ralph! (chichocze) Tu jesteś! (wysiadając ze swojego auta i zdejmując gogle) Hejunia!
Ralph: Ty…!
Król Karmel: Jestem bez broni…! (zamykając drzwi pośladkiem) I sam. (Ralph rzuca w niego czekoladową masą)
Ralph (podchodząc z wściekłością): Mam cię już po tąd, pantalonie ty! (Król Karmel ucieka)
Król Karmel (chowając się za cukierkiem-galaretką z nadzieniem) Nie! Nie! Pro-pro-proszę! Spokojnie! Proszę! Czekaj! Nie!
Ralph (podnosząc cukierek, za którym stał Król Karmel): Nadzienie z ciebie wytrzęsę!!!
Król Karmel (krzyczy z przerażenia; zakładając okulary) Faceta w okularach nie uderzysz, co nie…? (Ralph ściąga okulary z jego nosa i go nimi uderza, rozbijając je) Yyy, byłem bez… Faktycznie, yyy, tak, no… (śmieje się pod nosem) Sprytnie… (Ralph bierze go za fraki)
Ralph: Po coś tu przylazł, Królu!?
Król Karmel: Chcę tylko zamienić kilka słów.
Ralph: Nie obchodzi mnie nic, co masz do powiedzenia!
Król Karmel: Mogę nic nie mówić. Pokażę Ci tylko, yyy… (wyciągając medal zdobyty przez Ralpha) takie coś.
Ralph: Mój medal…! Ale skąd…?
Król Karmel: A co za różnica? J-j-jest Twój! Częstuj się, na zdrowie! (chichocze; Ralph bierze medal) Proszę tylko, żebyś mnie wysłuchał.
Ralph: W jakiej sprawie?
Król Karmel: Ralph, wiesz, jaki jest najtrudniejszy z obowiązków króla? Być sprawiedliwym. Choćby nie wiem co!
Ralph: Gadaj wprost!
Król Karmel: Mówiąc wprost: ratuj, Ralph. Żałuję, ale… Wandelopie… nie wolno wystartować w wyścigu!
Ralph: Czemuście się wszyscy na nią uwzięli!?
Król Karmel: Nie uwziąłem się, tylko usiłuję ją ratować! Jeżeli Wandelopa wygra nasz wyścig, znajdzie się na liście kierowców! Gracze będą mogli ją wybrać jako swój awatar! Ale jak zobaczą, jak miga, jak fryga, jak to ona potrafi, dojdą do wniosku, że gra jest zepsuta! A wtedy zostaniemy odłączeni. Moi poddani stracą dach nad głową… (widać, jak poddani w opowieści Króla uciekają w panice z gry) Ale jedna z nich nie będzie mogła uciec. Bo jest usterką! (…) A gdy automat wyłączą z prądu… (…) …zginie razem z grą.
Ralph: Nie wiesz tego na pewno. A jak ją pokochają…?
Król Karmel: A… jak nie, to co…? (Zdruzgotany Ralph przysiada na cukierku) No, to trudna sprawa. Ale bohaterowie muszą podejmować trudne… decyzje. Nie może wystartować. Ale… ze mną nie chce rozmawiać! Może ty spróbowałbyś przemówić jej do rozumu…? (Ralph kiwa głową) Doskonale. To ja, yyy… zostawię Was… teraz samych. (powoli odchodzi do swojego auta i odjeżdża)

Wandelopa: Już jestem! (Ralph chowa swój medal za koszulkę) Stęskniłeś się?
Ralph: Taaaaaa… Eee… Ty, możemy chwilkę pogadać?
Wandelopa: Czekaj! Wpierw… na kolana!
Ralph: Co? Yyy, nie, nie, muszę z Tobą…
Wandelopa: Klękniesz czy nie!?
Ralph: Okej. (klęka przed Wandelopą)
Wandelopa: No. Zamknij oczęta…!
Ralph: Wandzia…!
Wandelopa: Milczeć i zamykaj! (Ralph wzdychając, zamyka oczy, a Wandelopa zawiesza mu na szyi własnoręcznie zrobiony medal) No już, możesz otworzyć!
Ralph (otwierając oczy i patrząc na medal): «Moje śmierdziduszko»? Wielkie dzięki.
Wandelopa: Zoba z drugiej!
Ralph (patrząc na medal z drugiej strony): «Mój bohater"…
Wandelopa: Sama zrobiłam. Jakbyśmy mieli przegrać. Nie żebym uważała, że istnieje najmniejsza szansa, że nie wygramy!
Ralph: Dzięki, niunia. Yyy, teraz tak…
Wandelopa: Teraz powstań, mój wierny głąbie! Słyszę zew przeznaczenia! (w podskokach idzie w stronę swojego auta) Ralph, chodźmy! Ruszże bakławę! (Ralph wstaje)
Ralph: Yyyy… Tak se myślę…
Wandelopa (zasiadając za kierownicę): To się może źle skończyć, ue-he-he!
Ralph (odwracając się do Wandelopy): Co nas obchodzi jakiś zasmarkany wyścig! Nie?
Wandelopa: He-he-he! To Ci średnio wyszło, Ralph, he-he!
Ralph: Nie, ja na poważnie, yyy… F-fajnie się budowało autko i w ogóle, ale… może… może lepiej nie startuj…?
Wandelopa (wstając i opierając się na tylnym skrzydle swojego auta) Yyy, hello! Ziemia do Ralpha! Źle Cię słyszę, odbiór!
Ralph: Bo-bo po prostu nie możesz być kierowcą! (Wandelopie rzednie mina)
Wandelopa: Co? (pojawia się u niej usterka) Dlaczego tak…? (dostrzegając medal zdobyty przez Ralpha) Ty, zaraz…! (zabiera medal zza koszulki Ralpha)
Ralph: Nie!
Wandelopa: Skąd go wziąłeś?
Ralph: Słuchaj… Nie będę Cię oszukiwać, był tu przed chwilą Król Karmel.
Wandelopa: Był tu Karmel?! (ma usterkę)
Ralph: Tak.
Wandelopa: Wziąłeś łapówę?!
Ralph: Nic nie wziąłem, słuchaj… To nie o to chodzi!
Wandelopa: Dobrze wiem, o co chodzi, zdrajco! (ciska w Ralpha medalem)
Ralph: Ej! Tylko nie zdrajco, słuchaj…!
Wandelopa (z wściekłością, pojawiają się w tym czasie u niej liczne usterki): Jesteś świnia!!! I nie chcę cię znać! (wskakując za kierownicę) Obejdzie się, wygram bez twojej pomocy…!
Ralph (gdy Wandelopa próbuje uruchomić auto): Usiłuję ratować Ci skórę, wiesz? (wyciąga Wandelopę z jej auta)
Wandelopa (próbując się wyrwać): Nieee!!! Zostaw mnie, puszczaj, no!
Ralph: Nie! Ej! Posłuchaj mnie! Wiesz, co się stanie, jak gracze pomyślą, że masz usterkę? (stawiając Wandelopę na ziemię, z dala od jej auta; ta próbuje przejść) Pomyślą, że cała gra jest popsuta!
Wandelopa: No to co?! Okłamałeś mnie!
Ralph: No to to, że jak odłączą automat, to w nim zostaniesz sama na zawsze, ty mały świrze!
Wandelopa (w czasie, gdy Ralph jeszcze mówił): Nie słucham cię w ogóle! Odwal się ode mnie!!! Jadę na wyścig!
Ralph: Nigdzie nie jedziesz! (chwyta Wandelopę za kaptur w jej bluzie i zawiesza ją na lizakowym drzewie)
Wandelopa (szarpiąc się): Zdejmij mnie stąd zaraz, słyszysz?!
Ralph: Nie!
Wandelopa: Ale już!
Ralph: Robię to dla Twojego dobra! (z bólem serca staje nad autem Wandelopy z uruchomionym silnikiem)
Wandelopa: Czekaj, czekaj…! Nie… (Ralph szykuje pięści do demolowania) Nie…! (płaczliwie) Nie, nie, nie, nie, nie, proszę, Ralph! (Ralph zaczyna demolować jej auto) NIEEEEEEEEEEE!!! PRZESTAŃ!!! PRZESTAŃ!!! (Ralph dalej demoluje jej auto) PRZESTAŃ, NIEEEEE!!! (wybucha płaczem; gdy Ralph dopełnił dzieła zniszczenia, jej usterka powoduje, że spada z drzewa; odwracając się do Ralpha) Nie zasługujesz na ten medal…! (ucieka do Colamandżaro, pochlipując, a Ralph ze smutkiem bierze swój medal i wraca do swojej gry)

Ralph (wchodząc do głównego pomieszczenia w domu w swojej grze): Halo! Jest tu kto? Felix! Mary?
Gene (wlewając sobie drink do kieliszka): No… Widzę, że postawiłeś na swoim.
Ralph: Gene! Gdzie się wszyscy podziali?
Gene: Uciekli. Felix poszedł Cię szukać i już nie wrócił. Wtedy spanikowali i opuścili okręt. (wrzuca wisienkę do swojego drinka)
Ralph: Przecież… Ale wróciłem już!
Gene: Za późno, Ralph. Rano odłączają nasz automat. (sączy swojego drinka, a Ralph patrzy za okno domu, widząc nalepioną informację, że automat jest nieczynny; odkładając pusty kieliszek do góry nogami) Ale… żeby nie było, że nie dotrzymuję słowa, (wyjmuje kluczyk do apartamentu…) możesz się wprowadzać. Gratuluję. (…i rzuca go Ralphowi, po czym bierze walizkę i kieruje się w stronę wyjścia)
Ralph: Gene, czekaj, czekaj…! (Gene się zatrzymuje, kręcąc głową) Słuchaj… Nie o to mi chodziło.
Gene (odwracając się do Ralpha): Nie…? To-to właściwie o co?
Ralph: Bo ja wiem…? Po prostu… (wzdycha) Nie chciałem dłużej mieszkać sam w śmietniku!
Gene: To teraz będziesz mieszkał sam w apartamencie. (wychodzi, zostawiając Ralpha samego)

Ralph (do zamiatającego i nucącego Kwaśnego Pazia): Te, sługus!
Kwaśny Paź: Heeę?
Ralph: Takie małe pytanko: skoro Wandelopa nie miała w ogóle istnieć, to skąd jej portret wziął się na boku automatu?
Kwaśny Paź: Oooooo… (zaczyna uciekać z krzykiem, ale Ralph go chwyta bez problemu)
Ralph: Co jest grane w tej kandyzowanej czarnej dziurze!?
Kwaśny Paź: Nic, nic.
Ralph: Gadaj!
Kwaśny Paź: Nie!
Ralph: A liznąć?
Kwaśny Paź: Nie liźniesz.
Ralph (wyciągając język): Nie liznę? (liże Kwaśnego Pazia)
Kwaśny Paź: Uuu! (o języku Ralpha) Jest jak stara papa!
Ralph: Mmmm… Ciekawe, ile potrwa, zanim się doliżę do nadzienia…!
Kwaśny Paź: Rozpuszczę się, a nie sypnę!
Ralph: No to super.
Kwaśny Paź: Nie…! (Ralph wrzuca go do buzi; próbuje w międzyczasie wołać do Ralpha, by ten go wypuścił)
Ralph (przeżuwając Kwaśnego Pazia): Ohohoooj, misiek, kwaśny to ty jesteś! (wyjmuje Kwaśnego Pazia z ust, który reaguje obrzydzeniem) Starczy, czy jeszcze?
Kwaśny Paź: Starczy, starczy, powiem już wszystko…! (przecierając swoje powieki) Wandelopa była wyścigówą, ale Król Karmel próbował skasować jej kod! (jęczy z przerażenia i obrzydzenia)
Ralph: Chciał skasować jej kod?! To stąd ta usterka! Czym się mu naraziła?
Kwaśny Paź: Nie wiem, serio!
Ralph: A, jak wolisz. (szykuje się na wsadzenie Kwaśnego Pazia z powrotem do swojej buzi)
Kwaśny Paź (z przerażeniem): Nie, nie, nie, nie, nie, nie, słowo honoru, nie mam pojęcia! Dosłownie! Król zablokował nam dostęp do wspomnień, nie wiem, nikt nic nie wie!!! Ale jedno jest pewne. Zrobi wszystko, żeby ją powstrzymać, bo kiedy przekroczy linię mety, gra się zrestartuje, a ona nie będzie już tylko usterką!
Ralph: Gdzie ona jest!?
Kwaśny Paź: Ona i Felix siedzą w figlochu.
Ralph: Felix?!
Kwaśny Paź: Yyy, proszę, więcej nie wiem! To wszystko, naprawdę! Błagam Cię, tylko nie bierz mnie więcej do tej swojej strasznej jamy! (jęczy z przerażenia; Ralph przymocowuje go na jeden z okrągłych lizaków)
Ralph: Czekasz tu!
Kwaśny Paź: Tak. Dobrze, oczywiście. (Ralph zabiera kosz ze zdemolowanym autem Wandelopy) Tak, tak. Dziękuję…!

Ralph (po tym, jak rozbił ścianę w celi Felixa w figlochu): Felix!
Felix: Ralph! (skacze do Ralpha, przytulając go) Och, tak się cieszę, że wróciłeś! (odskakując od Ralpha, ze wściekłością) Nie! Wróć! Wcale nie! Słucham, co, co masz na swoją obronę?!
Ralph: Ale…
Felix (odwracając się od Ralpha): Nie! Nie chcę tego słuchać! Nie rozmawiam z Tobą.
Ralph: Spoko. Nie musisz. Nie ma sprawy. (wyrzuca z kubła śmieci zdemolowane przez siebie auto Wandelopy) Ale musisz mi naprawić to autko, raz-dwa!
Felix: Gucio prawda, nie muszę! Przepraszam za wyrażenie. Ale bardzo, bardzo mnie zagniewałeś! Czy ty zdajesz sobie sprawę w ogóle, na co mnie naraziłeś?! Biegam jak z piórkiem po caaałym bożym świecie, bo ty sobie… Jakieś kakało mnie nie wciągnęło o mało…! A potem… poznałem bombową dziewuszkę… Aaaach… Straciłem dla niej głowę, jak dla żadnej dotąd…! Lecz… odtrąciła moje awanse! I jeszcze wsadzili mnie do kicia!!!
Ralph: Felix, opanuj się troszeczkę!
Felix: Nie!!! Ralph, nie wiesz, jak to jest, jak wszyscy się od Ciebie odwracają (odwracając się) i traktują jak wyrzutka!
Ralph: Wiem, i to dobrze. Myślisz, że jak mam na co dzień?
Felix (odwracając się do Ralpha): Naprawdę?
Ralph: No, przez to uciekłem z gry! Chciałem być pozytywny, ale nic z tego! Nie umiem po prostu! Dlatego tu jestem. W tym autku cała nadzieja jednej takiej. Napraw je, proszę, Felix! I więcej nie będę próbował być dobry, obiecuję!
Felix uśmiecha się do Ralpha i wyciąga swój młotek.

Ralph po wybiciu drzwi do celi w figlochu, w której przebywała Wandelopa wwozi jej naprawione autko. Wandelopa patrzy na niego z lekkim zdziwieniem i oczekiwaniem.
Ralph: No już, no już, no już! Jestem idiotą.
Wandelopa: I…?
Ralph: I zakutym tłukiem.
Wandelopa: Oraz…?
Ralph: Rozmemłanym bachorem.
Wandelopa: Tudzież…?
Ralph: Tudzież… eeech… śmierdziduszkiem…?
Wandelopa (uśmiechając się): Najśmierdzątszym w świecie. (Ralph też się uśmiecha)

Ralph (widząc, że Wandelopa jest już druga w wyścigu): Dobrze jest. Tylko proszę, teraz już bez żadnych niespodzianek! (niespodziewanie obrywa od Rureckiej) Au!
Rurecka: Ci gratuluję, buldożer! Gierkę trafi szlag! I to wszystko twoja wina!
Felix: Najmilsza! Jednak wróciłaś!
Rurecka: Morda, Felek! (do Ralpha) Robal, którego żeś przywlókł, rozmnożył się!
Ralph: Co ty! Utonął w toffi-bagnie, naprawdę, sam… (spod ziemi wylatuje rój cyberrobali)
Rurecka: «Utonął», tak?!

Król Karmel (do Wandelopy, po tym, jak wjechał w jej auto): Zabieraj się z mojego toru!
Wandelopa (próbując wyjechać): Ej! Pociapało cię, czy co?!
Król Karmel (wyjmując manetkę skrzyni biegów i stawiając ją na pedale gazu): Niniejszym… (wychodząc ze swojego siedzenia) zabraniam ci wygrywać!!! (wyciąga swoje trąbki klaksonu i próbuje nimi zniszczyć auto Wandelopy)
Wandelopa: Przestań, no!
W tym samym czasie Ralph mocuje się z cyberrobalami, by nie zjadły mety.
Felix: Ralph, patrz! (na telebimie widać, co Król Karmel robi z autem Wandelopy)
Ralph: Wandzia…!
Wandelopa chwyta za kij, który trzymał Król Karmel.
Król Karmel: Nie…! Puszczaj…! (usterka Wandelopy powoduje, że co jakiś czas wyłania się prawdziwe «ja» Króla Karmela) Nie dam ci zniweczyć mojej ciężkiej pracy!!!
Felix (patrząc na to, co jest wyświetlone na telebimie): Czy to nie jest…? (w końcu całkowicie pojawia się prawdziwe «ja» Króla Karmela, którym jest…)
Ralph: Ale numer…!
Wandelopa (zdziwiona tym, co zobaczyła): Co jest?! Coś ty za jeden?
Turbo (migając czasami jeszcze jako Król Karmel): Jestem Turbo! Największy kierowca w dziejach! Nie po to przeprogramowałem ten świat, żebyś teraz ty i ten twój zapróchniczony robol WSZYSTKO MI POPSULI!!! (wciska pedał gazu do dechy, przez co auto Wandelopy przewraca się na bok) Turbostycznie! (śmieje się) Przepraszamy za USTERKI!
Wandelopa: Yyyyh! Usterka…! No jasne! (do siebie) Dawaj, Wandelopka. Miał być koniec z usterkami, ale ten jeden raz jeszcze trzeba! Nooo, skup się i skoncentruj… iiiiiiii… TERAZ! (jej usterka powoduje, że znów jedzie, mijając stalagnat, w który Turbo uderza z krzykiem) Ha-ha-ha! Legumino moja miła, udało się!

Ralph (widząc, że Wandelopa staje twarzą w twarz z cyberrobalami, bez możliwości ucieczki z gry): Mała…! Wandelopa!
Turbo: Ha-ha, ty widziałeś?! Twoja koleżaneczka! (bierze Ralpha za tylne odnóża i odchyla jego głowę przednimi) Popatrzmy razem, jak umiera, co ty na to?!
Ralph: Nie…! (Turbo się śmieje)
Turbo: No to game over dla was obojga!
Ralph: Nie! (odwraca się do Turbo) Tylko dla mnie! (wyrywa się z odnóży Turbo i zaczyna spadać w stronę gejzeru coli w Colamandżaro)

Kwaśny Paź (po tym, jak wróciła mu i wszystkim postaciom z gry pamięć): Aaa, przypominam sobie. (staje obok Wandelopy, ubranej w królewski strój) Niech żyje prawowita władczyni naszej gry: królewna Wandelopa.
Bajadera: Aaach! Teraz pamiętam, to naszą królowa!
Galaretta: Och! Ano tak!
Bajadera (podchodząc do Wandelopy): Sorry wielkie, że byliśmy tacy okropni!
Drażan: Ale… to były żarty…!
Galaretta (wskazując na Bajaderę, płaczliwie): Ja tylko zawsze wykonywałam jej rozkazy!
Wandelopa: Ajaj! Jako miłościwa pani, niniejszym wydaję edykt, że wszyscy, którzy byli dla mnie niedobrzy, zostaną zaraz… (awatary kierowców czekali z napięciem i nadzieją na słowo «ułaskawieni») rozstrzelani.
Awatary zawodników: Co?! Rozstrzelani…?!
Bajadera: Nie, nie, nie, proszę! Proszę!
Felix: Ach, ma czar…!
Rurecka: No, zaczyna mi się tu podobać…!
Bajadera (padając na kolana i dalej płacząc): Błagam, ja nie chcę umieraaać…!
Wandelopa: Oj, nabijam się! Przestań wyć! Bajadera!
Bajadera (dalej pochlipując, z rozmazanym makijażem): Próbuję…! Ale nie mogę…!

Ralph: No, no… Więc to jesteś prawdziwa ty. Królewna.
Wandelopa: Oj, Ralph! Co ty, zdziczałeś? Weź przestań, to nie moja stylówa! (jej usterka powoduje, że wyskakuje z królewskiego stroju w wygodne dresy) Ja jestem taka, o!
Ralph: Hę?
Wandelopa: Może z kodu wynika, że jestem królewna, ale chyba ja lepiej wiem, kim jestem, nie? Jestem wyścigówa, która dysponuje najsuperowszą mocą świata! (ma usterki, dzięki którym zmienia szybko swoje położenie) Najpierw tu, potem tam! Nic nie powstrzyma ustery, za nic tego nie oddam!
Mogel: Ekhem… Wasza Wysokość wybaczy, ale… bez władcy na tronie… kto będzie tu rządził?
Kogel: No, kto?
Wandelopa: No… moi! Ale chyba wprowadzę coś w rodzaju monarchii konstytucyjnej. «Prezydentka Wandelopa von Cuks»! Nawet całkiem brzmi, co nie?

Wandelopa (przytulając się do Ralpha): Jak chcesz, to możesz zostać u mnie w pałacu na zawsze. (łzy napływają jej do oczu) Odpalę ci jedną wieżę i nikt ci nie będzie gadał, że walisz, ani w ogóle nigdy dokuczał… Byłbyś tu szczęśliwy.
Ralph: Szczęśliwy to już jestem. Mam najfajniejszą kumpelę świata! Ale poza tym muszę wracać do roboty. Nie działam może ku chwale Ojczyzny, jak prezydent… Ale też ku pamięci. A mięci mnie bardzo! (Wandelopa chichocze)
Felix (czekając z Rurecką w kapsule): Ralph! Lecisz, szefuniu?
Ralph: To na razie, królowo Ryczykrowo.
Wandelopa: O rezerwuar, admirale Zpachywal.
Ralph: Kłaniam się, waćpanno Glucianno!
Wandelopa: Żegnam, panie Zróbpanpranie!
Ralph:Hasta la vista, donna
Felix (zniecierpliwiony): Raaalph…!
Ralph: Okej, ciąg dalszy nastąpi!
Wandelopa: A jak! (awatary kierowców zabierają ją ze sobą; macha do Ralpha, siedzącego w kapsule, z odwzajemnieniem)

Zobacz też

edytuj