Poranek kojota – polska komedia z 2001 roku, reż. Olaf Lubaszenko. Autorem scenariusza jest Mikołaj Korzyński.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!

Wypowiedzi postaci

edytuj
 
Maciej Stuhr, odtwórca głównej roli – Kuby Brenera (2008)

Kuba Brener

edytuj
  • Ale dziś jasna noc!
    • Opis: wskutek przypadku odpalone zostały fajerwerki.
  • Niestety, nie jestem księciem z bajki ani synem króla nafty. Nie jestem nawet dziennikarzem TVN-u.
    • Opis: do Noemi.

Stefan

edytuj
  • Jeżeli czegoś nie da się zrobić, potrzebny jest ktoś, kto o tym nie wie – przyjdzie i to zrobi.
    • Opis: do gości na przyjęciu.
  • Nie daj się wyprowadzić z równowagi. Pamiętaj, że każda klęska jest nawozem sukcesu. Nie pozwól, by zawładnęły tobą drobiazgi… Kurwa mać!
    • Opis: sam do siebie.
  • Nigdy cię nie lubiłem. Nie okazywałaś mi szacunku, w twoich oczach widziałem tylko pogardę. A to boli. Jak drzazga w fiucie.
    • Opis: do Noemi.
  • W moim słowniku nie ma takich słów: „nie mogę”, „nie umiem”, „mam problem”!
  • Zaraz was trochę podregulujemy, bo coś wam się chyba w głowach… popierdoliło!

Brylant

edytuj
  • Sorry Dolores, jestem zbyt młody i zbyt przystojny, żeby za to płacić.
    • Opis: nie płacąc prostytutce.

Inne postacie

edytuj
  • Hauskommando!
    • Postać: „Brylant”
    • Opis: o Dominice, gdy do niego dzwoniła.
  • Lepiej bez twarzy niż bez kasy.
    • Postać: blondyna przy barze
  • Makao… i po makale.
    • Postać: Krzysztof Jarzyna ze Szczecina
  • Młody, przypilnuj kuchni. My z panem Lutkiem i panem Jerzykiem idziemy wymieniać złote klamki.
    • Postać: kelner
    • Opis: do Kuby.
  • Może być tampax?
    • Postać: „Wspólna”
    • Opis: do „Brylanta”, któremu leciała krew z nosa i trzeba ją było zatamować.
  • Mówiłeś „dziękuję”? To jest to słowo, które tam mamroczesz pod nosem?
    • Postać: „Mały”
    • Opis: do Szczęki.
  • Nowobogaci… U nich wszystko musi być największe – dom, limuzyna, nawet świnia na ruszcie.
    • Postać: kucharz Lutek
  • Uwaga, uwaga! Rambo dusi senatora Polaka!
    • Opis: głos z głośnika.
  • W show-biznesie nie ma miejsca na miłosne uniesienia.
    • Postać: Witek
  • W sportowym obuwiu nie wpuszczamy, nie ma wjazdu dla dresiarzy!
    • Postać: „Szczęka”
    • Opis: do Kuby.
  • Pierdolnij mu twarz jakiegoś gościa z TV – Hubcia Urbańskiego, albo Kammela.
    • Postać: blondyna przy barze
    • Opis: do Kuby.

Dialogi

edytuj
Noemi: A zabezpieczenie?
Kuba: Nie bierzesz pigułek?
Noemi: Egoista!
Kuba: Będę uważał.
Noemi: Za duże ryzyko.
Kuba: Ale ja już jestem w środku.
Noemi: To wyjdź.
Kuba: Ale ja nie chcę.
Noemi: Nie dyskutuj ze mną.
Kuba: Proszę cię, ja się mogę nabawić nerwicy.

„Mały”: „Brylant” ożeni się z siostrą tej panienki i zwróci panu szmal, szefie.
„Dziki”: Wystraszyliście go trochę?
„Mały”: Wzięliśmy go na spacer do zoo, he, he.
„Dziki”: Kurwa, do kina go jeszcze weźcie i popcorn mu kupcie.

Dominika: Brylant?
„Brylant”: Kochanie…? Obudziłaś mnie.
Dominika: Wiesz, jechałam samochodem i stała się straszna rzecz.
„Brylant”: Ojejku. Co się stało?
Dominika: Chyba przejechałam jakiegoś pana.
„Brylant”: O, kurwa! (…) Piłaś?
Dominika: Nie… tylko pół butelki whisky u psychoanalityka.
„Brylant”: O, kurrrwa!

Ochroniarz „Małpa”: Co jest, kurwa, z tą świnią?!
Kuba: Nic nie słyszę, bo jakiś debil się drze przez megafon.

Stefan: Co to jest? Dlaczego ta świnia ma kły?
Ochroniarz „Małpa”: Bo to jest guziec, taka świnia z Afryki.
Stefan: Ty sam, kurwa, jesteś guziec.

Kuba: Co się dzieje?
Dr Lubicz: Nic takiego, przeszczepiliśmy panu organy płciowe owczarka niemieckiego. (…)
Kuba: A ile czasu tutaj będę?
Dr Lubicz: Aż zwolni się miejsce w kostnicy.

Noemi: Co z moją siostrą?
Dr Lubicz: Niestety, serce pawiana zostało odrzucone przez jej organizm.

Noemi: Co zrobiłeś, Kubie!?
Stefan: Możesz nie krzyczeć?
Noemi: Kuba zniknął! Nie odbiera telefonu! Co mu zrobiłeś?
Stefan: Uspokój ją!
Ochroniarz „Małpa”: Panienka się przymknie! Dobrze?
Noemi: Spieprzaj, małpoludzie! Gdzie on jest?
Ochroniarz „Małpa”: Uspokój się, suko! Bo zrobimy z tobą to samo, co z twoim ojcem!
Ochroniarz „Małpa”: Ups… Przepraszam, szefie, wymsknęło mi się…
Stefan: Co za idiota…

Kuba: Czuję głód emocjonalnego związku. Fajnie jest być z kimś, z kim można sensownie pogadać, kogo można przytulić, ugotować tej osobie kolację.
Witek: Człowieku masz mnie, ja zawsze chętnie opierdolę coś na ciepło.

„Brylant”: Dlaczego… taka fajna dziewczyna stoi na przyjęciu sama?
Dominika: Która?
„Brylant”: Miałem na myśli ciebie.
Dominika: Zawsze tu stoję na przyjęciach.

Ochroniarz „Małpa”: Gardło pana boli szefie?
Stefan: Nie twój zasrany interes!
Ochroniarz „Małpa”: Jakby co – mam panadol.
Stefan: Na to, co mi dolega, panadol nie pomoże, więc zamknij, kurwa, ryj!

Kandydat do roli: Hej! Słuchaj, kolego, nie zmuszaj mnie, żebym ci nie pokazał, gdzie pieprz… yyy… ro… yyy… wróć… gdzie raki zimują! Okej?!? I jak?
Reżyser kina akcji: Okej, zadzwonimy do pana.
Kandydat do roli: Aha dobrze… A ja nie mam telefonu.
Reżyser kina akcji: Okej, okej. (…) Żeby w kraju bezprawia nie można było znaleźć jednego gangstera…!
  • Opis: na castingu.

„Brylant”: Ja mam aktualnie cztery narzeczone! (…)
„Wspólna”: Cztery narzeczone! A ja którą jestem? Trzecią? Czwartą?
„Brylant”: Tamte cztery nic dla mnie nie znaczą.

Stefan: Jeżeli to panu i tej dziewczynie pomoże, to umówmy się, że byłem bardzo zadowolony. A jak ciągnęła mi druta, to byłem wniebowzięty! Okej?
Alfons: Okej. To teraz pociągniesz druta mojemu kumplowi.
Alfons 2: Dzień dobry.

Ochroniarz „Małpa”: Trzy dni niekarmione, szefie, tak jak pan kazał!
Stefan: Żadnego nie widać.
Ochroniarz „Małpa”: Może gdzieś się przyczaiły. Hej! (gwiżdże) Kici, kici, taś, taś.
Stefan: Do lwa, kurwa, do lwa?!

Senator Polak: Kiedy mówię „Polska”, mam przed oczami pszeniczny kłos wyrosły na tej ziemi, znajome boćki, co przycupnęły na przyjaznej mazurskiej chacie, widzę bursztynowy świerzop tańczący wśród fal burzanów…
Stefan: Co to, kurwa, jest „świerzop”?

„Szczena”: Łysy powiedział, że załatwi mi oryginalną plakietkę dla bramkarza.
„Mały”: Oryginalną plakietkę? To rewelacja. Widać, że znasz bardzo wpływowych ludzi. A może załatwi ci używaną oponę do stara, albo choinkę o zapachu kokosowym do malucha.

Dominika: Myśli pan, że powinnam mu zapłacić te 250 tysięcy dolarów?
Psychoanalityk: Co? Ile?! Tak, tak oczyw… Nie, nie! Przepraszam, a po jakim kursie?

„Brylant”: Nie zrobi pan tego.
Stefan: To się, kurwa, chyba zdziwisz!

Kuba: Ona jest śliczna, świetnie się z nią gada. I nosi piękne koronkowe majtki…
Witek: Ty, mówiłeś, że cię tylko odwiozła do domu?

Stefan: Opowiadałem ci o romansie mojej żony?
Ochroniarz „Małpa”: Nie…
Stefan: Aaa, to było jakiś rok temu kręcił się przy niej taki przylizany frajerzyna. Literat czy coś. Gołodupiec w każdym razie.
Ochroniarz „Małpa”: To żadna konkurencja dla pana, szefie.
Stefan: No, niezupełnie, moja żona zawsze miała skłonności romantyczne. Oszalała na punkcie tego człowieka. Zabrała go na wakacje do jakiegoś afrykańskiego kraju, nazwy nie pamiętam. Z resztą tam ciągle powstają jakieś nowe kraje. I wyobraź sobie, już pierwszego dnia pobytu, spotkała ich niemiła przygoda. W hotelu ktoś włamał się do ich pokoju i ukradł im wszystkie rzeczy oprócz szczoteczek do zębów i aparatu fotograficznego.
Ochroniarz „Małpa”: Aparatu nie zabrali?!
Stefan: No nie zabrali… Ale zakochana para nie widziała w tym nic dziwnego. Moja żona miała karty kredytowe, więc kupili nowe ubrania. Miło spędzali czas, jeździli na safari, robili zdjęcia o zachodzie słońca, patrzyli na siebie zakochanym wzrokiem. Postanowili, że po powrocie do Polski zamieszkają razem. Moja żona wystąpi o rozwód i potem się pobiorą. Powrócili opaleni, szczęśliwi i jeszcze bardziej zakochani. Dopiero po jakimś czasie moja żona przypomniała sobie, że nie wywołała filmu z tej bajkowej wycieczki. Okazało się, że jest tam kilka zdjęć, które nie oni robili, tylko trzej miejscowi Murzyni, którzy włamali się do nich pierwszego dnia. Na tych zdjęciach ci Murzyni wsadzali sobie ich szczoteczki do zębów w dupę. A oni potem, przez cały miesiąc, tymi szczoteczkami myli zęby. Niestety, ich miłość nie przetrwała tej próby. Moja żona nadal kochała tego człowieka, ale nie mogła się przemóc żeby go pocałować. Cały czas miała przed oczami tych trzech Murzynów – z jego szczoteczką do zębów w dupie.
Ochroniarz „Małpa”: Co za przypadek!
Stefan: A kto powiedział, że to był przypadek?

Psychoanalityk: Podobasz się mężczyznom. Oblepiają cię wzrokiem, kiedy idziesz ulicą w tych swoich krótkich, prowokujących spódniczkach. Całują po szyi, proszą do tańca, szepcą do ucha sprośne rzeczy. I odchodzisz z innym… Beata, ty suko!
Dominika: Mam na imię Dominika.
Psychoanalityk: A ja mam butelkę whisky w lodówce.
Dominika: Ja nie mogę ciągle wracać od pana pijana…

„Brylant”: Powiedz „Dzikiemu”, że zbieram dla niego kasę.
„Mały:” Dziki to nie jest Albańczyk, żebyś coś dla niego zbierał.

„Dziki”: Przepraszam, A kim pan jest?
Reżyser kina akcji: Kto ja? Ja proszę pana jestem reżyserem kina akcji.
„Dziki”: No! To zobaczy Pan niezłą akcję!

Siwy: Siema, Kuba, po co leżysz na podłodze?
Kuba: Nieważne. Słuchaj, Siwy dodajesz coś od siebie do tego sosu? Wiesz, co mam na myśli?
Siwy: Nie.
Kuba: Szkoda.
Siwy: Ale czasem lejemy z kumplem do frytek.

Kuba: Skąd ty tyle tego masz?
Siwy: Pracowałem w rozlewni jogurtów, jak mnie wywalili, to powiedzieli, żebym sobie je zabrał.
Witek: Ty po prostu byłeś za dobry do tej roboty.
Siwy: To nie to, waliłem gruchę do głównego zbiornika.
Witek (po chwili, pijąc jogurt): Co? Mój jest chyba w porządku.

Działacz sportowy I: (…) trenerów piłkarskich i nauczycieli wuefów, bo inaczej dyscyplina nam padnie i zwiniemy interes.
Działacz sportowy II: Zdzisiu, środki niech przygotuje i opracujemy program, i zaczynamy działać.
  • Opis: na ulicy.

„Brylant”: W czym wam mogę pomóc, chłopaki?
„Mały”: W spuszczeniu sobie wpierdolu.

„Wspólna”: Wszystko w porządku?
„Mały”: Pan ładny się zepsuł.
  • Opis: po pobiciu „Brylanta”.

Stefan: Ty, co ty masz w uchu?
Ochroniarz „Małpa”: Słuchawkę, no tak, że niby mam kontakt z bazą.
Stefan: Ale ze swoim mózgiem chyba nie! Wypierdalać.

„Brylant”: W „High Lifie” umieścili mnie na liście pięciu najlepszych partii w Warszawie. Wiesz, co to oznacza?
„Mały”: Że golisz nogi?

Ochroniarz „Małpa”: Z własnego doświadczenia wiem, że nie ma nic gorszego jak banda indywidualistów. Dlatego wyjaśnię wam zasady, które musicie przestrzegać w tym domu. Po pierwsze – primo – przyszliście tu do pracy, a nie na papierocha, pogaduchy i strojenie głupich min. Po drugie – primo – w tych kartonach są fajerwerki warte 30 tysięcy dolarów USA. A w tym domu fajerwerki odpalam tylko ja! Po trzecie – primo ultimo – nikt nie otwiera tych drzwi.
Jerzyk, kucharz: Dlaczego?
Ochroniarz „Małpa”: Bo tam jest zamknięty Rambo.
Kelner: A kto to jest Rambo?
Ochroniarz „Małpa”: Nie twoja sprawa… Bambo. Czy to jest, kurwa, jasne, żołnierz… wróć, czy to jasne? No… to dupeczki jazda roznosić drinki. A z wami, koty, będę się kontaktował drogą radiową. Czy to jasne?!

Dominika: Zanim się za kogoś wyjdzie, trzeba z nim chodzić minimum 3 miesiące. Przeczytałam o tym w „Bravo Girl”.
„Brylant”: Aha…

Stefan: Zapraszam cię na kolację.
Mariano Italiano: Ale ja nie jestem głodny.
Stefan: Nie ty będziesz jadł, ciebie będą jedli.
  • Opis: w zoo.

Stefan: Zaraz. Chwila… moment. Co jest, jestem waszym szefem.
Marek: Ale pan Krzysztof Jarzyna ze Szczecina jest szefem wszystkich szefów. Co złego, to nie my.

„Brylant”: Zrobimy sobie tutaj piknik. Jak masz na imię?
„Dolores”: Dolores.
„Brylant”: A ja Dolores, jestem królem warszawskich nastolatek.
„Dolores”: A pieniądze…? Trzeba płacić. W paszczu 50, a za seks…
„Brylant”: Nie martw się o drobiazgi, dziecinko… Francuski, najlepszy.

Dziki: Podoba mnie się to. Ty, niedługo przyjeżdża do mnie Krzysiek Jarzyna ze Szczecina. Mieliśmy iść na kręgle albo sushi, to zamiast tego wrzucimy Brylanta do lwów na szybko. To fajny numer jest.
Mały: No ale Brylant niedługo się żeni!
Dziki: Tak siak czy owak trzeba kogoś znaleźć. Nie mogę całe życie… wpierdalać sushi.

Mały: Szefie, przepraszam, że przeszkadzam, ale czytał pan już „Super Dzień”?
Dziki: Oczywiście!
Mały: A… to przepraszam.
Dziki: Zaraz zaraz Mały. A czy ty mnie kiedyś widziałeś, żebym ja coś czytał?
Mały: No nie.
Dziki: No. Co nie znaczy, że nie umiem czytać, nie Krzysiu? Wiele lat temu, przeczytałem dwie książki, które… wpłynęły na moje życie i… tak się skończyła moja przygoda z literaturą.

Stefan: Synku, przeczytałem 1500 książek jak postępować z ludźmi. Kiedy ty dłubałeś w nosie i zjadałeś swoje gile, skakałem jak żabka po głowach takich jak ty frajerów na sam szczyt. Jestem skazany na sukces. A ty śmieciu?
Dziki: W moim życiu przeczytałem… 2 książki…
Stefan: Doprawdy? Co to było? „Poczytaj mi mamo”?
Dziki: Jedna z nich to… Ojciec chrzestny. Gdybyś ją przeczytał to… wiedziałbyś, że pieniądze to nie wszystko, że nie zdradza się przyjaciół i nie dmucha ich żon. Ale niestety, zapchałeś sobie głowę jakimiś pierdołami o żabach i teraz na siłę próbujesz zainteresować tym innym. Nie, Krzysiu?

Zobacz też

edytuj