Piotr Polk

polski aktor

Piotr Polk (ur. 1962) – polski aktor, piosenkarz i artysta kabaretowy (kabaret Pod Egidą).

Piotr Polk (2008)
  • Kiedyś żyłem nerwowo, czasami ocierałem się o histerię. Brakowało mi dystansu. Nie potrafiłem sobie poradzić ze sprawami prywatnymi. Byłem niedojrzały także zawodowo. Ale nie uważam tego czasu za stracony. Z drugiej strony, miałem wtedy inny rodzaj energii, byłem młodszy, szerzej patrzyłem na życie. Dzisiaj ten horyzont się zawęził, ale za to stał się ostrzejszy.
  • Łatwiej znieść kopniaki za umiejętności niż za życie. Bo ono nie podlega weryfikacji. Tak można oceniać tylko to, co śpiewam. Na płycie nie ma aktorstwa. Jestem tylko ja, muzycy i fantastyczny aranżer Wiesław Pieregorólka.
  • Przygoda jest stanem, kiedy nie wiadomo, co się zdarzy. A ja nie wiem, co będzie jutro. Uwielbiam ten element niespodzianki.
  • Przyjaźń ma dwie strony: możesz się do kogoś zwrócić o pomoc i przynosi ci to ulgę, a jednocześnie możesz być tym, który jest w stanie pomóc. To też daje ulgę.
  • To rodzina ma przede wszystkim wpływ, jakim jest się człowiekiem, w jaki sposób podchodzi się do codzienności. W mniejszym zakresie region, tradycja, czy obyczaje. Oczywiście młodej osoby nie da się przygotować raz na zawsze, do zmierzenia się z życiem, które pisze przecież własne, często zaskakujące scenariusze. Ale na pewno daje podstawę, by mieć mocne nogi, by w razie upadku odczuć go jak najmniej dotkliwie i boleśnie.
    • Źródło: Artur Krasicki, Bez lenistwa!, „Tele Tydzień”, 8 grudnia 2014, nr 50
  • Trzeba się godzić z noszeniem nazwiska granej postaci. Przekonałem się o tym po najdłuższym serialu, w jakim grałem – Samo Życie. Ale mam świadomość, że telewizyjna pamięć widzów jest krótka. Tylko od aktora zależy, kiedy powie „stop”. Z Samego Życia odszedłem w momencie, gdy moja rola przestała mnie bawić, gdy zrozumiałem, że nic więcej tam zdarzyć się nie może. Na szczęście robię też wiele innych rzeczy w teatrze i filmie, co daje mi dystans i oddech.
  • Zabawna sytuacja zdarzyła się też, kiedy w kostiumach jechaliśmy z Michałem [Pielą] na sesję zdjęciową. Wyglądaliśmy poważnie: dwóch facetów w mundurach w nieoznakowanym wozie. Chcieliśmy sprawdzić, czy to działa i na przykład pogrozić palcem komuś, kto popełnia drogowe wykroczenie. Ale jak na złość wszyscy jechali prawidłowo. Aż tu na światłach zrównaliśmy się z samochodem, którego kierowca – młodziutka dziewczyna – rozmawiała przez komórkę. Stanęliśmy obok i patrzyliśmy na nią wymownym wzrokiem. Kiedy nas zobaczyła, w jednej sekundzie wypuściła komórkę z rąk i złożyła dłonie jak do modlitwy, prosząc o wybaczenie… Bywa również, że w Sandomierzu jakaś starsza osoba zapyta mnie o drogę albo ktoś poprosi o pomoc przy przetoczeniu wózka inwalidzkiego przez krawężnik. To miłe, bo ludzie nie traktują mnie jak aktora, tylko kogoś, kto może przyjść im z pomocą. A to oznacza, że w mundurze mi do twarzy.

Zobacz też: